#3
Eric od czasu do czasu, dorabiał sobie naprawiając komputery - oczywiście jego cennik miał wyszczególnione, że wszystko zależy od stanu uszkodzenia oraz tego, jakie czynności będzie należało wykonać. Czasami szło mu szybko, bo np. wystarczyło wymienić tylko baterię, a czasami musiał naprawie poświęcić kilka dni. Biznes ten ciągnął od czasów studiów, więc stali klienci już go kojarzyli - niektórzy nawet kilka razy zgłaszali się do niego, by naprawił niedziałający sprzęt. Teraz jednak wybierał się do kogoś, u kogo nigdy wcześniej nie był. Wychodząc z domu, zgarnął swój zestaw naprawczy tj. skrzynkę wraz ze swoim roboczym laptopem, a następnie zasiadł przed kierownicą autka, by po upewnieniu się, iż wszystko, co potrzebował miał, ruszył z miejsca.
Dojechawszy, standardowo, zaparkował na wolnym miejscu nieopodal mieszkania, wysiadł z auta, zabrał narzędzia i podszedł do drzwi wejściowych - akurat ktoś wychodził, więc nie musiał się bawić w dzwonienie telefonem. Od razu wszedł do windy i wcisnął przycisk, kierujący go na piętro, gdzie znajdowało się mieszkanie osoby, której nie działał laptop.
Po opuszczeniu windy zrobił kilka kroków i zaczął dzwonić do drzwi. Gdy mu otworzono, posłał nieznajomej ciepły uśmiech, by zrobić dobre pierwsze wrażenie.
- Dzień dobry. Jestem Eric i przyszedłem, żeby naprawić Pani komputer. Nim zacznę, chciałbym spytać, czy dawno przestał odmawiać posłuszeństwa? Pytam oczywiście o laptopa. - zapytał, czekając, aż dostanie zielone światło na przekroczenie progu.
- I czy nim padł, odstawiał jakieś cyrki znaczy... dziwnie się zachowywał, np. ekran migotał? - spytał, zadając kolejne pytanie wywiadowcze.
Asterin Rose
-
Blue screen? Oh well...nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
-
"Kiedy łamiesz zasady, łam je mocno i na dobre."
Terry Pratchett, Trzy wiedźmynieobecnośćniewątki 18+niezaimkiOna/Jejpostaćautor
outfit
Moim zawodem jest fotomodelink i zazwyczaj stoją przed aparatem. Ale niewiele też wie, że również interesuję się samą fotografią. Ostatnio porobiłam wiele świetnych fotek i postanowiłam zostać dzisiaj w domu i pobawić się w różne przeróbki. Przycinałam, nakładałam różne barwy, światła itd. Muszę się nawet pochwalić, że nawet samodzielnie stworzyłam kilka filtrów. Drobny sukces, ale jednak. I to u osoby, która komputerowa za bardzo nie jest. Serio. Co prawda lubię nowinki techniczne i starałam się posiadać, jak najlepszej jakości urządzenia, to one nie lubią mnie.
I już siadałam do laptopa. Włączam i nic. Nic się nie wyświetla i nic się nie pokazuje. Przejrzałam komputer od przodu przez boki i nic nie wskazywało na to, że się zepsuło. Wpadło mi nawet do głowy, że to może bateria. Podłączyłam i dalej nic. Hm... wczoraj jeszcze działał, a dzisiaj co? Zadzwoniłam do Rowana, by się poradzić. On się lepiej znał na takich rzeczach, ale niestety nie był w stanie mi pomóc, ale polecił dobrego informatyka. Zadzwoniłam i a ten zaproponował, że sam przyjedzie i wszystko sprawdzi.
- Dzień dobry - przywitałam się, gdy już wreszcie zawitał w progach mego mieszkania. - W sumie to nie. Chociaż może parę razy słyszałam dziwne buczenie, ale nie myślałam, że to coś poważnego - odpowiedziałam.
Spojrzałam na gościa. Był to młody chłopak, zapewne młodszy ode mnie, ale wysoki, przez co czułam się przy nim, jak Calineczka. Urodę miał azjatycką, tak jak ja, ale zapewne nie pochodził z Chin. Może z Korei? Pewnie tak.
- Hm... Ooooo... - nagle mi się przypomniało. - Mój pies wczoraj go zwalił z kanapy na podłogę... - zabiję tego zwierzaka. - Czy to może być przyczyna?
Eric Stones
Moim zawodem jest fotomodelink i zazwyczaj stoją przed aparatem. Ale niewiele też wie, że również interesuję się samą fotografią. Ostatnio porobiłam wiele świetnych fotek i postanowiłam zostać dzisiaj w domu i pobawić się w różne przeróbki. Przycinałam, nakładałam różne barwy, światła itd. Muszę się nawet pochwalić, że nawet samodzielnie stworzyłam kilka filtrów. Drobny sukces, ale jednak. I to u osoby, która komputerowa za bardzo nie jest. Serio. Co prawda lubię nowinki techniczne i starałam się posiadać, jak najlepszej jakości urządzenia, to one nie lubią mnie.
I już siadałam do laptopa. Włączam i nic. Nic się nie wyświetla i nic się nie pokazuje. Przejrzałam komputer od przodu przez boki i nic nie wskazywało na to, że się zepsuło. Wpadło mi nawet do głowy, że to może bateria. Podłączyłam i dalej nic. Hm... wczoraj jeszcze działał, a dzisiaj co? Zadzwoniłam do Rowana, by się poradzić. On się lepiej znał na takich rzeczach, ale niestety nie był w stanie mi pomóc, ale polecił dobrego informatyka. Zadzwoniłam i a ten zaproponował, że sam przyjedzie i wszystko sprawdzi.
- Dzień dobry - przywitałam się, gdy już wreszcie zawitał w progach mego mieszkania. - W sumie to nie. Chociaż może parę razy słyszałam dziwne buczenie, ale nie myślałam, że to coś poważnego - odpowiedziałam.
Spojrzałam na gościa. Był to młody chłopak, zapewne młodszy ode mnie, ale wysoki, przez co czułam się przy nim, jak Calineczka. Urodę miał azjatycką, tak jak ja, ale zapewne nie pochodził z Chin. Może z Korei? Pewnie tak.
- Hm... Ooooo... - nagle mi się przypomniało. - Mój pies wczoraj go zwalił z kanapy na podłogę... - zabiję tego zwierzaka. - Czy to może być przyczyna?
Eric Stones
-
Blue screen? Oh well...nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Od kiedy Eric zaczął naprawiać komputery, zawitał u wielu osób. Wiele różnych perypetii usłyszał, że a to ktoś przypadkiem wylał herbatę nad laptopem, a to ktoś inny oglądał tutoriala na YT o rozkręcaniu laptopa, lecz koniec końców skończyło się na zerwaniu tasiemek i uszkodzeniu chłodzenia. Oczywiście, o upadnięciach i spadnięciach także słyszał niejednokrotnie.
Stones skinął głową.
- Rozumiem. - skinął lekko głową. - Jeżeli to buczenie nie różniło się niczym szczególnym od poprzednich buczeń, gdy się nagrzewał, to całkowicie zrozumiałe, że niczego Pani nie podejrzewała. - odparł, Ktoś, kto się na tym nie znał, miał całkowite prawo nie brać wszelkich dźwięków pod uwagę by je analizować.
– Jeśli psiak zrzucił go, to prawdopodobnie została uszkodzona płyta główna lub dysk. Możliwe też, że coś się po prostu poluzowało. - stwierdził, mając nadzieję, że nieznajoma nie będzie miała nic przeciwko, że weźmie go, by następnie unieść i sprawdzić, czy podczas potrząsania, nic nie wyda dźwięku. Tak więc, gdy już miał laptopa przed sobą, uniósł go i zaczął potrząsać.
- Niczego nie słychać, więc na pewno żadna część nie lata. - odparł, odstawiając laptopa z powrotem i sięgając do plecaka, by wyjąć z niego zestaw śrubokrętów.
- Muszę go rozkręcić, żeby sprawdzić stan poszczególnych części. Jeśli nie wyraża Pani zgody, proszę mówić, lecz wtedy raczej nic więcej nie zrobię. - powiedział, patrząc na kobietę. Czekał na zielone światło.
- Może żeby oszczędzić sobie tych formalności... znaczy jeśli to nie problem rzecz jasna, przedstawię się. Jestem Eric. - po tych słowach, wyciągnął dłoń i czekał. Jeśli zostanie uściśnięta, to oznaczało otwarcie szlabanu i pozwolenie na zwroty per "Ty" - oczywiście osobie dużo starszej, by tego nie zaproponował, a podejrzewał, że nieznajoma mogła być mniej więcej w jego wieku, lub nieco starsza.
- A gdzie jest psina? Z nią też bym się przywitał. - odrzekł, bo skoro to czworonożny przyjaciel był winny zepsucia sprzętu, to Eric chciał wiedzieć, czy był to pies pokroju owczarka niemieckiego, czy może maltipo albo maltańczyka. On ogólnie uwielbiał zwierzątka - sam miał rybkę (myślał wiele razy o psiaku, lecz nie dałby rady dobrze o niego zadbać, ale kto wie, może kiedyś...)
Asterin Rose
Stones skinął głową.
- Rozumiem. - skinął lekko głową. - Jeżeli to buczenie nie różniło się niczym szczególnym od poprzednich buczeń, gdy się nagrzewał, to całkowicie zrozumiałe, że niczego Pani nie podejrzewała. - odparł, Ktoś, kto się na tym nie znał, miał całkowite prawo nie brać wszelkich dźwięków pod uwagę by je analizować.
– Jeśli psiak zrzucił go, to prawdopodobnie została uszkodzona płyta główna lub dysk. Możliwe też, że coś się po prostu poluzowało. - stwierdził, mając nadzieję, że nieznajoma nie będzie miała nic przeciwko, że weźmie go, by następnie unieść i sprawdzić, czy podczas potrząsania, nic nie wyda dźwięku. Tak więc, gdy już miał laptopa przed sobą, uniósł go i zaczął potrząsać.
- Niczego nie słychać, więc na pewno żadna część nie lata. - odparł, odstawiając laptopa z powrotem i sięgając do plecaka, by wyjąć z niego zestaw śrubokrętów.
- Muszę go rozkręcić, żeby sprawdzić stan poszczególnych części. Jeśli nie wyraża Pani zgody, proszę mówić, lecz wtedy raczej nic więcej nie zrobię. - powiedział, patrząc na kobietę. Czekał na zielone światło.
- Może żeby oszczędzić sobie tych formalności... znaczy jeśli to nie problem rzecz jasna, przedstawię się. Jestem Eric. - po tych słowach, wyciągnął dłoń i czekał. Jeśli zostanie uściśnięta, to oznaczało otwarcie szlabanu i pozwolenie na zwroty per "Ty" - oczywiście osobie dużo starszej, by tego nie zaproponował, a podejrzewał, że nieznajoma mogła być mniej więcej w jego wieku, lub nieco starsza.
- A gdzie jest psina? Z nią też bym się przywitał. - odrzekł, bo skoro to czworonożny przyjaciel był winny zepsucia sprzętu, to Eric chciał wiedzieć, czy był to pies pokroju owczarka niemieckiego, czy może maltipo albo maltańczyka. On ogólnie uwielbiał zwierzątka - sam miał rybkę (myślał wiele razy o psiaku, lecz nie dałby rady dobrze o niego zadbać, ale kto wie, może kiedyś...)
Asterin Rose