
- Biegle mówi po angielsku i hiszpańsku – język angielski opanowała do poziomu zaawansowanego, posiada certyfikat CELPIP.
- Dobrze gotuje, zwłaszcza dania meksykańskie i latynoamerykańskie
- Umie tańczyć tańce latynoamerykańskie
- Zna podstawy montażu audio i wideo
- Zarządzanie zespołem
- Wystąpienia publiczne – potrafi mówić z pasją i charyzmą na panelach i konferencjach.
- Problem z odpoczynkiem i stawianiem granic – pracuje za dużo, ma trudność z odpuszczaniem i delegowaniem zadań.
- Trudności z zaufaniem ludziom – wiele razy była zawiedziona, przez co jest ostrożna i długo buduje relacje.
- Perfekcjonizm w pracy – wszystko musi być zrobione idealnie, co bywa męczące i dla niej, i dla współpracowników.
- Ukrywa emocje za uśmiechem – często zakłada maskę opanowania i pozytywnego nastawienia, nawet gdy wewnętrznie przeżywa kryzys.
Nie miała tam nikogo. Z trudem załatwiła wizę i spakowała swój świat do jednej walizki. Wylądowała w Toronto późną jesienią, bez planu, bez pracy, z malejącymi oszczędnościami i rosnącym brzuchem. Początki były brutalne. Spała w tanich hostelach, później wynajmowała łóżko w pokoju współdzielonym z innymi imigrantkami. Łapała się każdej pracy: sprzątała domy, opiekowała się starszymi osobami, zmywała naczynia w kuchniach. Nie mówiła dobrze po angielsku, ale szybko się uczyła — słów potrzebnych do przetrwania, a potem tych, które otwierały drzwi.
Urodziła dziecko, jej życie zyskało nowy sens, ale też nową trudność. Pracując dorywczo, nie było łatwo pogodzić obowiązki samotnej matki z zarabianiem na czynsz, jedzenie i żłobek. Ale Rosario była zdeterminowana — nie pozwoliła, by jej dziecko miało takie życie, jakiego ona się obawiała w Meksyku.
W międzyczasie uczęszczała na bezpłatne kursy języka angielskiego dla imigrantów, oferowane przez lokalne ośrodki wsparcia. Zawsze nosiła ze sobą zeszyt – notowała nowe słówka, ćwiczyła pisanie. Po kilku miesiącach zaryzykowała i zgłosiła się jako wolontariuszka do małego latynoamerykańskiego tygodnika „El Nuevo Día”, działającego w Toronto. Pisała krótkie artykuły informacyjne, relacje z wydarzeń kulturalnych, a z czasem także osobiste felietony o życiu migrantek.
Gdy jej dziecina była mała, w drzwiach Sofii stanęła jej siostra z Meksyku wraz z 8-letnim synem. Jej syn, był trudnym dzieckiem. Siostra prosiła, by zabrała go do siebie – „bo u ciebie będzie miał przyszłość”. Nie wahała się długo. Choć miała już lepszą pracę i własne skromne mieszkanie, wiedziała, że to będzie trudne. Ale nie umiała odmówić. Po kilku latach wychowywania Daniela, jej siostra zrzekła się praw rodzicielskich. Rosario go adoptowała. Od tego momentu była matką dwójki dzieci – biologicznej córki i adoptowanego siostrzeńca.
Jej teksty szybko zyskały rozgłos w lokalnej społeczności. Redakcja zaproponowała jej skromne honorarium, które było pierwszym prawdziwym krokiem w dziennikarstwie. Równolegle podjęła naukę w wieczorowym college’u – wybrała dziennikarstwo.
Po ukończeniu programu zdobyła certyfikat i od razu zaczęła szukać pracy w większych redakcjach. Zaczęła od stanowiska asystentki redakcji w mało znanym magazynie społeczno-politycznym. Po roku awansowała na młodszą redaktorkę, a jej artykuły – głównie reportaże o imigrantach i polityce społecznej – zaczęły pojawiać się w głównym wydaniu.
Dzięki rozgłosowi i sieci kontaktów została zaproszona do pracy w „Toronto Sunset”. Zaczęła jako redaktorka działu społeczeństwo, ale szybko pokazała się jako świetna liderka. W wieku 30 lat objęła stanowisko zastępczyni redaktora naczelnego, a pięć lat później – po przejściu poprzedniego naczelnego na emeryturę – została jednogłośnie wybrana na jego następczynię.
- Nie znosi łagodnego jedzenia
- Jest fanką radia
- Zbiera stare zdjęcia i wywołuje analogowe klisze
- Uczy się szyć na maszynie
- Ma tatuaż motyla na karku
- Jest ogromną fanką literatury iberoamerykańskiej
- Wierzy w znaki i sny, uwielbia stawać tarota.
- Każdy dzień zaczyna od soku z limonki i ciepłej wody
- Marzy o napisaniu własnej książki