ODPOWIEDZ
33 y/o, 195 cm
adwokat vishwakar, bradford & grant llp
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
postać
autor

Choć kalendarzowa jesień jeszcze się nie rozpoczęła, to jej aura zdawała się na dobre rozgościć w Toronto. Letnie spowolnienie ruchu na drodze zniknęło wraz z pojawieniem się nowego rozkładu jazdy transportu publicznego. Dzieciaki, spalone słońcem i wciąż lekko zaspane po wakacyjnej labie, pojawiły się na ulicach w galowych strojach, a wraz z ich powrotem do szkół liście na drzewach przybrały lekko zrudziały odcień.
Lennox spodziewał się tych zmian, bo pewne sygnały ostrzegawcze dostrzegł już końcem sierpnia. W sklepach pojawiły się już jesienne akcesoria do wnętrz oraz halloweenowe dekoracje, a miejscowe kina ogłaszały maratony znanych i lubianych spooky movies. Pobliskie centrum handlowe było przepełnione nastolatkami i matkami kłócącymi się o wybór garderoby na nowy semestr, a w księgarniach roiło się od rodziców kompletujących podręczniki dla swoich pociech. Mimo to, gdy pierwszego września utknął w korku na ponad pięćdziesiąt minut, a następnie został wypchnięty z kolejki w piekarni przez grupkę trzecioklasistek z wielkimi, różowymi plecakami, poczuł, że nie był świadom skali tej zmiany. Miał ochotę nakrzyczeć na te smarkule, ale powstrzymał go widok ogromnych breloczków w kształcie miśków o złowieszczych uśmiechach, dyndających przy ich torbach.
Zdał sobie sprawę, że jest zmęczony i sfrustrowany. Odkąd przybył do Toronto nie zaznał momentu, w którym mógłby w jakiś sposób oderwać się od rzeczywistości. W nowej pracy przydzielono go do procesu zbiorowego, który wydawał się pyszną zabawą, lecz współpraca z kolegą, który również został przydzielony do sprawy nie malowała się kolorowo. Jak to miewał w zwyczaju – tonął w pracy. Zamykał się w biurze i godzinami analizował przypadki, wers po wersie, teczka za teczką. Gdy wychodził z kancelarii było już ciemno, lecz zawsze przed powrotem do domu zaglądał na siłownię lub basen, a gdy wracał puszczał jazz i odpalał laptopa, aby przeczytać o kolejnej metodzie, która mogłaby pomóc jego matce.
Jego matka. Nie za bardzo wiedział, co o niej myśleć. Wrócił do miasta, gdy okazało się, że jest chora. Nie czuł grama współczucia wobec niej, lecz mimo to wrócił. Choć był już tu od miesiąca i był w stałym kontakcie z jej lekarzem, a także aktywnie poszukiwał nowych metod, które mogłyby jej pomóc, to nie widywał jej zbyt często. Do tej pory spotkali się tylko dwa razy i podczas każdej kolacji Lennox miał ochotę wyjść z siebie.
Poczuł, że jego układ nerwowy jest na skraju wytrzymałości, więc czym prędzej napisał dość zdesperowanego esemesa (pojebie mnie zaraz w tym mieście, weźmy gdzieś wyjdźmy, błagam) do Zaylee, aby uniknąć katastrofy. Nie miał wielu bliskich znajomych, lecz ona i Evina należały do tego wąskiego grona. Były silnymi charakterami z żartem ostrym jak brzytwa czym zaskarbiły sobie sympatię Lenneg.
Kolejka przed kinem ciągnęła się przez kilka metrów i zawijała ogonek za rogiem ulicy. Niektórzy poprzebierali się w stroje tematyczne i Lennox obserwował dwójkę nastolatków, którzy w szatach Gryfindoru i pojedynkowali się na różdżki na środku chodnika, ku wielkiej ucieszy młodszej publiczności. Wtedy też kątem oka dostrzegał nadchodzącą Zaylee, a jego nachmurzona zamyślona twarz rozpogodziła się i rozciągnęła w szerokim uśmiechu.
– Cześć wariatko – powiedział otwierając ramiona do uścisku. – Mam nadzieję, że jesteś gotowa na tę magiczną przygodę? – zapytał z nieco głupawym uśmiechem i delikatną ekscytacją w głosie.

zaylee miller
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
For good luck!
gall anonim
34 y/o, 171 cm
koronerka toronto police service
Awatar użytkownika
bozia dała piękną gębę - nie moja wina
lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

005.
W pracy miała istny kocioł. I chciałoby się powiedzieć, że był to zaczarowany kociołek do uważania eliksirów, ale nic bardziej mylnego. Sprawa zamordowanych koronerów stała w miejscu, choć Zaylee wizualizowała sobie, że jednak powoli przesuwa się do przodu i że cały zespół wcale nie był w tak głębokiej dupie, jak wszystkim się wydawało. Miały z Eviną pewne poszlaki, ale dalej nic konkretnego ta tyle, żeby dowiedzieć się, kim był seryjny. Jedyne, co się nie zmieniało, to sposób jego działania — jego ofiarami byli lekarze medycyny sądowej współpracujący z policją. Zabijał ich w sposób dość konwencjonalny, bo robił im to samo, co spotykało ich ostatnie przypadki. Tak też Michael Horan został zaczadzony azotem, Harland Becker dwukrotnie powieszony, a Daphne Voss poćwiartowana. I to właśnie koronerka z Berrie był na razie jego ostatnią ofiarą. Miller czuła podskórnie, że to jeszcze nie koniec.
Jej narzeczona miała na głowie jeszcze inne śledztwa, dlatego Zaylee postanowiła skorzystać z jednego z nielicznych wieczorów i ochoczo odpisała na wiadomość od Lennox'a Maclana. Obie ze Swanson znały go głównie z zawodowych konsultacji, ale przypadek ich trójki tylko potwierdzał fakt, że znajomych można znaleźć w każdym wieku.
Maraton serii o Harry Potterze, które kina rozkładały na trzy raty, bo nikt o zdrowych zmysłach nie wytrzymałby w kinie dwudziestu godzin, był niczym wcześniejszy prezent na święta. Specjalnie na tę okazję zawiesiła na szyi granatowo-szary szalik, chociaż jej domy nigdy nie były oczywiste. Jedne quizy mówiły, że należała do Ravenclaw, inne sugerowały Slytherin. Dlatego Miller zawsze była gdzieś pomiędzy jednak jej nieprzeciętnej inteligencji zawsze było bliżej do Krukonów.
Zwarta i gotowa — powiedziała, salutując i odwzajemniła krótki, ale mocny uścisk. — Chcesz mi powiedzieć, że nie masz na sobie nic inspirowanego światem magii? — spojrzała na niego z nieukrywanym politowaniem. — Poczekaj, poczekaj — udała wielce zamyśloną, jednocześnie przesuwając się nieznacznie w bok, robiąc przejście ganiającym wokół dzieciakom. — Niech zgadnę... — ściągnęła brwi i wykonała bliżej nieokreślony gest ręką. — Jesteś lojalny, ambitny, masz silne poczucie sprawiedliwości... Na pewno jesteś z Gryffindoru — wymierzyła w Lenny'ego palcem i pociągnęła go za rękaw koszuli, żeby mogli razem przesunąć się w do przodu kolejki, która praktycznie nie malała, a za nimi ciągnął się sznur fanów młodego czarodzieja, od tych najmłodszych po tych, którzy tak, jak Zaylee i Lennox, dorastali wraz z bohaterami książek.
Popcorn obowiązkowo, no nie? — wskazała podbródkiem na maszynę z prażoną kukurydzą, bo od samego zapachu ślinka ciekła aż po kolana.
Szczerze mówiąc, Miller nie pamiętała, kiedy ostatnio była w kinie. Zwykle z Eviną wybierały seans na kanapie w salonie, a to ze względu na ograniczony czas i zmęczenie po wielogodzinnym ślęczeniem w prosektorium.

Lennox Maclan
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym, jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
33 y/o, 195 cm
adwokat vishwakar, bradford & grant llp
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
postać
autor

Nie przepadał za zbytnim wyróżnianiem się z tłumu. Przynajmniej w kwestii wyglądu, bo jego zapalczywy charakter niejednokrotnie go zdradził i wystawił na świecznik. Ale jeżeli chodzi o ubiór? Trzymał się raczej bezpiecznych, klasycznych fasonów i nie przetrzymywał w swojej garderobie ciuchów ze sklepu dla fandomu. Nic więc dziwnego, że jego kostium (mocne słowo) był całkiem dyskretny. Obserwował z udawanym politowaniem scenkę brunetki, której monolog brzmiał jak u Tiary Przydziału po wizycie u Szalonego Kapelusznika.
– Znasz mnie tyle lat i sądzisz, że nadawałby się do Gryffindoru? Mocne słowa jak na kogoś o sercu godnym Puchona. – rzucił i nonszalancko rozchylił poły cienkiej kurtki w kolorze khaki. Pod nią znajdował się ciemnozielony sweter, na którego kołnierzyk opadał cienki, srebrny łańcuszek. Na wszelki wypadek zahaczył palcem o biżuterię, aby zamigotała w blasku świateł, by wysłać jasny i wyrazisty przekaz. Zawsze utożsamiała się z Slytherinem, choć czuł, że całkiem nieźle odnalazłby się również pośród Krukonów.
– Dużo popcornu, najlepiej mieszany słony z karmelem – potwierdził kiwając głową. – I nachosy? – Już czuł się głodny i wiedział, że chipsy zostaną zjedzone jeszcze zanim zdoła się rozsądź w fotelu.
Pozwolił pociągnąć się za rękaw, gdy kolejna nieco ruszyła do przodu. Małe, stare kina miały swój urok, lecz brak kasy internetowej był ich strzałem w kolano. Zaczął zastanawiać się, czy zdołają kupić bilety na maraton, albo czy uda się im wejść do środka zanim rozpocznie się seans. Spojrzał na ekran telefonu, aby sprawdzić godzinę. Do rozpoczęcia pierwszego filmu pozostało jakieś trzydzieści minut.
– Jak życie, Zaylee? Wciąż po łokcie urobiona we wnętrznościach, czy coś ciekawego się dzieje? – Zagadnął mierząc koleżankę zaciekawionym spojrzeniem. Od zawsze była skoncentrowana na pracy, a wbicie się w jej grafik graniczyło z cudem. Był nawet zaskoczony, gdy udało się im zsynchronizować kalendarze na to spotkanie, w dodatku bez konieczności umawiania go na za miesiąc. Albo dwa. – Evina dziś pracuje? – Od momentu przybycia do Toronto nie miał jeszcze okazji, aby zobaczyć się z partnerką Miller. Wiedział jednak, że w tak dużym mieście roboty dla policji nie brakuje.
– Swoją drogą, pracujesz jutro? – zapytał niewinnym tonem. Pochylił się nad brunetką, tak aby jego słowa wpadły prosto do jej ucha. – Bo mam ze sobą te śmieszne żelki, które jedliśmy podczas Waszej ostatniej wizyty w Calgary i jeżeli jesteś zainteresowana, to myślę, że to dobry czas na ich spróbowanie. –

zaylee miller
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
For good luck!
gall anonim
34 y/o, 171 cm
koronerka toronto police service
Awatar użytkownika
bozia dała piękną gębę - nie moja wina
lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Fuknęła pod nosem jak kot, kiedy zasugerował, że mogłaby mieć cokolwiek wspólnego z Hufflepuff. To było jak nóż w plecy. Jak on mógł w ogóle tak powiedzieć? Chyba dawno nic jej aż tak nie ugodziło. Bo tak, Zaylee Miller była jedną z tych osób, które wyznawały teorię, że Puchonami zostają same niedorajdy, a ona zdecydowanie do takich nie należała.
To obrzydliwe, Lenny — skwitowała, wicąż wielce urażona. — Lepiej cofnij te słowa, zanim zaczniesz rzygać ślimakami — ostrzegawczo dźgnęła go palcem w ciemnozielony sweter. W rzeczywistości nie poruszyło to jej aż tak bardzo, jednak niesmak pozostał.
Pokiwała głową, dając mu do zrozumienia, że słony i słodki popcorn to doskonały pomysł. Mieszany — mieszany, trochę jak kebab, którego swoją drogą, również pochłonęłaby, gdyby w niedaleko znajdowała się jakaś chamska buda. Zaylee miała to do siebie, że posiadała żołądek bez dna. Naprawdę. Co swoją drogą dość zabawne, zważywszy na jej posturę i fakt, że nigdy nie uprawiała żadnego sportu i w najbliższej przyszłości nie zamierzała tego zmieniać. W odległej również nie.
Nachosy koniecznie z serowym dipem — zaznaczyła, bo to był jedyny słuszny sos do chrupiących kawałków tortilli. I jeśli Lennox chciał się z nią sprzeczać, to oczywiście mógł, o ile było mu życie miłe.
Kolejka zmniejszała się falami — albo na seans wchodziła cała rodzina, albo ktoś przychodził całkiem sam. Im było do kasy już bliżej niż dalej, ale potem musieli zahaczyć jeszcze o bar, żeby kupić przekąski i jakieś napoje.
Wyobraź sobie, że ludzie jak na złość nie przestają umierać — rozłożyła bezradnie ręce, chociaż Maclan na pewno nie spodziewał się innej odpowiedzi. — I to giną w coraz dziwniejszych okolicznościach. Pracujemy teraz z Eviną nad sprawą seryjnego mordercy, który — urwała, żeby zagrać na wyimaginowanym werblu, dodając do tego efekt dźwiękowy. — Poluje na koronerów. Dlatego jak w trakcie seansu wyjdę na siku i nie wrócę, to pamiętaj, że to nie był przypadek — Miller w głębi z tego żartowała, ale miała świadomość, że mogła być następną ofiarą. Dalej nie pogodziła się ze śmiercią swojego mentora z Ottawy, dlatego cała sprawa dotyczyła jej bardziej, niż mogło się z początku wydawać. — A Evina zawsze jest pracy — dodała, nawiązując do narzeczonej. — Ja zresztą też, dobrze o tym wiesz. To, że udało mi się dzisiaj wyrwać, jest wyjątkiem od pieprzonej reguły. I to, że jutro pracuję, nie oznacza, że nie mogę trochę się zabawić — posłała Lenny'emu pobłażliwe spojrzenie. — Lepiej mów, co u ciebie — zachęciła porozumiewawczym skinieniem głowy, bo mimo że byli w stałym kontakcie telefonicznym, to o niektórych rzeczach lepiej było pogadać na żywo.
I kiedy to powiedziała, kolejka znów ruszyła i tym razem w takim tempie, że od razu znaleźli się przy kasie. Zaylee kupiła dwa bilety, przekonując Mclana, że on po prostu kupi przekąski i nie ma żadnej dyskusji. A jak już się ze wszystkim wyrobili, stanęli nieco z boku, żeby zjeść po dwa śmieszne żelki.
Tylko potem nie wrzeszcz mi nad uchem, że boisz się wychodzącego z ekranu Bazyliszka — zastrzegła natychmiast, podjadając trochę popcornu. Oboje ruszyli za tłumem na salę kinową i zajęli miejsce gdzieś w ostatnim rzędzie.

Lennox Maclan
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym, jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
ODPOWIEDZ

Wróć do „Revue Cinema”