-
Once, if my memory serves me well, my life was a banquet where every heart revealed itself, where every wine flowed.nieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Garfield Harlow
Conrad nie należał stanowczo do tej najbardziej zatwardziałej, zdziadziałej części kadry akademickiej, która reagowała alergicznie na wszelkie wzmianki o tekście kultury młodszym niż sto lat. Z drugiej jednak strony pewne utwory przerastały jego próg tolerancji dla prostoty przekazu, a jednymi z nich była zdecydowana większość współczesnego popu. Wolał poświęcić tę nowatorskość na rzecz niepodważalnej wartości literackiej, docenionej również przez innych uczonych. Innymi słowami był insajdowym geekiem, którego kręciły rozmowy o XVII – wiecznej poezji burgundzkiej i inne podobne. Mógł dyskutować na temat współczesnych nawiązań do obrazu Johna Everetta Millaisa, ale Britney Spears to było dla niego trochę za dużo (albo za mało, zależy z jakiej perspektywy się patrzy). Pod tym względem był lekkim snobem.
- Uwierzę jak zobaczę – mruknął, ignorując prztyczek. Woodwell był związany sylabusem i nie miał ani czasu, ani ochoty odsłuchiwać po kolei całej dyskografii Britney, by zaimponować swojemu rozmówcy, mimo że w głębi miał ochotę posadzić go na krześle, stanąć przed nim i przeczytać mu swoim głębokim głosem Szekspira w taki sposób, by młodzieniec z tego samego krzesła spadł. Ale to zapewne byłoby zbyt dużo.
Szlag by trafił Harlowa z tym jego całym uśmiechem i zwracaniem uwagi Conrada w stronę jego szyi. Profesor naprawdę miał w tej chwili ochotę ugryźć chłopaka, obserwując ten marmurowy filar. Przebiegły demon. Czuł się w tej chwili jak ksiądz wiedziony na pokusę przez demona… No cóż, był trochę jak Jezus na pustyni, biorąc pod uwagę brak jakiegokolwiek stałego związku w jego życiu od naprawdę długiego czasu.
Być może młodszy z mężczyzn zbyt dużo odczytał z oczu drugiego, biorąc pod uwagę ten tekst o komisji etyki. Conrad mimowolnie się cały spiął, by po sekundzie przywołać się do porządku i zmusić swoje ciało do przymusowego rozluźnienia. Nie chciał, by Garfield zauważył, jak podziałały na niego te słowa.
- Proszę sobie nie wyobrażać niestworzonych rzeczy – rzucił chłodno.
Conrad nie miał czasu zareagować na słowa chłopaka, zanim tamten wypowiedział swoje ostatnie słowa i zbliżył się do niego. Woodwell instynktownie chciał wykonać krok w tył, ale powstrzymał się resztkami sił. Odpowiedział chłodnym spóźnieniem, starając się zignorować szybsze bicie swojego serca. Gdy student wyszedł, przyjrzał się kartce z notatką. Sam miał ochotę prychnąć – czyżby nawet w okresie wakacyjnym jego konsultacje nie były bezpieczne przed Garfieldem Harlowem?
/zt x 2
Conrad nie należał stanowczo do tej najbardziej zatwardziałej, zdziadziałej części kadry akademickiej, która reagowała alergicznie na wszelkie wzmianki o tekście kultury młodszym niż sto lat. Z drugiej jednak strony pewne utwory przerastały jego próg tolerancji dla prostoty przekazu, a jednymi z nich była zdecydowana większość współczesnego popu. Wolał poświęcić tę nowatorskość na rzecz niepodważalnej wartości literackiej, docenionej również przez innych uczonych. Innymi słowami był insajdowym geekiem, którego kręciły rozmowy o XVII – wiecznej poezji burgundzkiej i inne podobne. Mógł dyskutować na temat współczesnych nawiązań do obrazu Johna Everetta Millaisa, ale Britney Spears to było dla niego trochę za dużo (albo za mało, zależy z jakiej perspektywy się patrzy). Pod tym względem był lekkim snobem.
- Uwierzę jak zobaczę – mruknął, ignorując prztyczek. Woodwell był związany sylabusem i nie miał ani czasu, ani ochoty odsłuchiwać po kolei całej dyskografii Britney, by zaimponować swojemu rozmówcy, mimo że w głębi miał ochotę posadzić go na krześle, stanąć przed nim i przeczytać mu swoim głębokim głosem Szekspira w taki sposób, by młodzieniec z tego samego krzesła spadł. Ale to zapewne byłoby zbyt dużo.
Szlag by trafił Harlowa z tym jego całym uśmiechem i zwracaniem uwagi Conrada w stronę jego szyi. Profesor naprawdę miał w tej chwili ochotę ugryźć chłopaka, obserwując ten marmurowy filar. Przebiegły demon. Czuł się w tej chwili jak ksiądz wiedziony na pokusę przez demona… No cóż, był trochę jak Jezus na pustyni, biorąc pod uwagę brak jakiegokolwiek stałego związku w jego życiu od naprawdę długiego czasu.
Być może młodszy z mężczyzn zbyt dużo odczytał z oczu drugiego, biorąc pod uwagę ten tekst o komisji etyki. Conrad mimowolnie się cały spiął, by po sekundzie przywołać się do porządku i zmusić swoje ciało do przymusowego rozluźnienia. Nie chciał, by Garfield zauważył, jak podziałały na niego te słowa.
- Proszę sobie nie wyobrażać niestworzonych rzeczy – rzucił chłodno.
Conrad nie miał czasu zareagować na słowa chłopaka, zanim tamten wypowiedział swoje ostatnie słowa i zbliżył się do niego. Woodwell instynktownie chciał wykonać krok w tył, ale powstrzymał się resztkami sił. Odpowiedział chłodnym spóźnieniem, starając się zignorować szybsze bicie swojego serca. Gdy student wyszedł, przyjrzał się kartce z notatką. Sam miał ochotę prychnąć – czyżby nawet w okresie wakacyjnym jego konsultacje nie były bezpieczne przed Garfieldem Harlowem?
/zt x 2