42 y/o, 180 cm
ordynator oddziału ratunkowego | Mount Sinai Hospital
Awatar użytkownika
Od niedawna ordynator oddziału ratunkowego. Wdowiec. Ojciec. Chirurg, który potrafi zachować zimną krew nawet wtedy, gdy świat się pali – ale sam nie zawsze wie, gdzie kończy się praca, a zaczyna życie.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimkiej ty?
postać
autor

To zgadzało się w stu procentach, że Wyatt nie za bardzo nadawał się do tych biurowych procedur, wolał być na oddziale, ale tez miał jakiś taki dar, żeby tymi ludźmi na tym oddziale zarządzać. Mógł być ordynatorem, ale ordynatorem od pilnowania porządku, od dzielenia obowiązków, a nie ordynatorem od walki z wiatrakami w gabinecie dyrektora, albo uzupełniania tych wszystkich tabelek w Excelu. To by mu pasowało, tylko, że chyba niestety tak to nie działało.
- I Sprawdzał ile was nauczyłem? - zapytał zerkając na Serenę z ukosa, ale uśmiechnął się delikatnie. Właściwie nigdy nie marzył o emeryturze, nawet na swój sposób go przerażała, bo co on wtedy będzie robił? Może będzie odwiedzał Sophie, która w tym czasie już pójdzie na studia? A później? Ta wizja rzeczywiście go przerażała, bo praca była dla niego ważna, można pokusić się o stwierdzenie, że najważniejsza. Po prostu działała tak, że trzeba było się skupić na szpitalu, na pacjentach, a nie myśleć o niczym innym. Wardowi naprawdę to odpowiadało.


Dzisiaj jednak siódemka była dość szczęśliwa, zwłaszcza dla Almendarez. Postawiła trafną diagnozę, a do tego to jak rozmawiała z pacjentem, Wyatt był pod wrażeniem. Trochę mu ulżyło, że chociaż na tej płaszczyźnie, pilnowania rezydentów i patrzenia im na ręce, będzie mógł odrobinę odpuścić. Cieszyło go, że potrafiła zadziałać, podjąć decyzję. Brunetka miała w sobie coś takiego, że Ward czuł, że będzie kiedyś naprawdę świetnym lekarzem. Takim jakim sam starał się być.
- To muszę pochwalić doktora Khana - odpowiedział na jej słowa, ale uśmiechnął się, bo może teraz to on będzie mógł zastąpić jego miejsce? Właściwie to przecież wszedł w jego buty. Tylko, że jeszcze nie do końca poznał cały oddział, z niektórymi pracował już wcześniej, ale nie ze wszystkimi. Wciąż szukał jakiegoś punktu zawieszenia, jakiegoś wsparcia, jakiś przychylnych mu ludzi. Jak na przykład ona.


Każda minuta na oddziale ratunkowym mogła wydawać się wiecznością... ale z drugiej strony sekundą. Ludzkie życie mogło w jednej zgasnąć, albo wrócić z zaświatów. To była ciągła walka, bez chwili wytchnienia, ale wszyscy wiedzieli na co się piszą, wszyscy poświęcali się temu w stu procentach. Wyatt też starał się odnaleźć w tej nowej rzeczywistości. Chyba nie szło mu nawet tak najgorzej.
Akurat stał przy komputerze, gdy Serena znowu go odnalazła, wzrok z monitora przeniósł na nią.
- Pytałaś go o wcześniejsze wizyty w innych szpitalach albo recepty? Sprawdzałaś w bazie czy ma historię przepisywania opioidów? - zapytał i utkwił w niej niebieskie tęczówki, ale finalnie wylogował się z systemu i poprawił na szyi stetoskop - dobrze, chodźmy do niego razem, ty prowadzisz rozmowę, a ja tylko dorzucę swoje pytania - zasugerował, bo jednak Wyatt wychodził z założenia, że najlepsza nauka to doświadczenie tego na własnej skórze. On mógł ją pokierować, ale przecież nie zawsze będzie obok. Zatrzymał ją jeszcze przed drzwiami od sali, w której leżał Laurent, delikatnie zaciskając palce na jej nadgarstku, szybko je zabrał, ale spojrzał Serenie w oczy.
- Zwróć uwagę na objawy somatyczne, pot, drżenie rąk, rozszerzone źrenice, cokolwiek, co by sugerowało odstawienie, to ważne - pouczył ją jeszcze, chociaż wiedział, że jest bystra, ale jednak dobra rada jeszcze nikomu nie zaszkodziła, prawda? Otworzył przed nią drzwi, a kiedy weszli do środka, od razu przedstawił się pacjentowi. Jeszcze dziwnie się czuł z tym, kiedy mówił, że jest ordynatorem. Sięgnął po jego kartę pozostawiając Serenie przestrzeń do działania.


serena almendarez
zgrozo
będziesz wiedzieć, kiedy przesadzisz
ODPOWIEDZ

Wróć do „Mount Sinai Hospital”