48 y/o, 168 cm
detektywka w Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
The world is not enough
But it is such a perfect place to start, my love
And if you're strong enough
Together we can take the world apart
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

W normalnych okolicznościach być może zakończyłoby się to jedną z ich epickich kłótni, ale tym razem sytuacja była zbyt poważna. Evina po prostu nie miała sił na to, aby kłócić się i podnosić ciśnienie narzeczonej, która powinna teraz odpoczywać. Walka nie miała w tym przypadku sensu.
Skinęła głową, gdy tylko Zaylee wyraziła zgodę na to, aby brała udział w jej rozmowie z Fosterem albo przynajmniej pozostawała w tym samym pomieszczeniu, aby obserwować sytuację. Przynajmniej tyle udało jej się ugrać. Wyjątkowo łatwo to poszło, ale nie zamierzała narzekać.
Nie miała problemu z odnalezieniem lekarza, któremu pokrótce wyjaśniła o co chodzi oraz poprosiła o wypis dla upartej narzeczonej. Wnioskując po wyrazie twarzy doktora to ten już przeżył swoją potyczkę z Miller i chociaż z jednej strony przytrzymałby ją na obserwacji, aby niczego nie przeoczyć to jednak równie chętnie w końcu pozbyłby się denerwującej pacjentki, która co rusz stwarzała problemy.
Nie wtrącała się w samą rozmowę. Pozwoliła na to, aby we dwoje rozmówili się w sprawie wypisu i z lekkim zaniepokojeniem odprowadziła koronerkę do drzwi, gdy postanowiła pójść po swoje rzeczy. Najpewniej poszłaby za nią, ale zamiast tego wolała zamienić kilka słów z lekarzem, który najwyraźniej również chciał ją poinformować o tym jak powinna dbać o narzeczoną.
- Powinnam ją przykuć do łóżka, żeby nigdzie nie łaziła czy wystarczy pilnować, żeby się nie przemęczała? - zapytała i tym razem nie miała nawet siły na to, aby nadać swojemu pytaniu żartobliwy ton. - Dziękuję. Postaram się jak mogę, doktorze, ale do pewnych rzeczy nawet ja mogę jej nie namówić.
Wiedziała, że akurat kwestie zwolnienia lekarskiego oraz wizyty u psychologa mogą być ciężkie do przepchnięcia. Zresztą sama również nie chciałaby zdecydować się na takie kroki, gdyby chodziło o nią samą. Nie miała jednak zbyt wiele czasu na rozmowę, bo już zaraz na horyzoncie pojawiła się sama zainteresowania.
- Jasne - odpowiedziała, podążając za nią.
Nie miała pewności, czego powinna oczekiwać. Niepewność kryła się w jej ruchach, gdy ostrożnie dotknęła talii narzeczonej, aby ściągnąć z niej szpitalną koszulę, na której zacisnęła palce.
- W rozbieraniu mam nieco więcej doświadczenia niż w ubieraniu - starała się zażartować, aby chociaż odrobinę rozluźnić atmosferę.
Nawet jeśli jej samej wciąż nie było do śmiechu. Zwłaszcza, gdy jej wzrok w końcu padł na poobijane ciało koronerki. W tym jednym momencie raz jeszcze zapragnęła po prostu zabić Fostera. Może nie powinna iść z nią do jego sali o ile tu leżał. Jeszcze niechcący rozwali mu głowę o ścianę.

zaylee miller
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Mark your calendar for Canada Day
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
34 y/o, 171 cm
koronerka toronto police service
Awatar użytkownika
bozia dała piękną gębę - nie moja wina
lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Zalecenia były proste — nie przemęczać się, ale nie zaniechać całkowicie wysiłku fizycznego, żeby mięśnie mogły szybciej dojść do siebie. Leżenie w łóżku nic by tutaj nie pomogło. Miller znała te zalecenia, chociaż wcale nie było powiedziane, że będzie się do nich stosować. Najchętniej już jutro stawiłaby się w pracy, ale nie przypuszczała, że kolejne dni przyniosą ból i niechęć. Na razie była naszprycowana końską dawkę szpitalnych leków i jeszcze nie do końca docierało do niej, co właściwie się wydarzyło. Na to też przyjdzie odpowiednia pora.
Zamknęła drzwi do dali i pozwoliła, narzeczonej chwycić za brzegi materiału koszuli, żeby ją ściągnąć. Zaylee syknęła cicho, podnosząc ręce do góry.
Wiem — powiedziała, ale bez rozbawienia, którym zwykle reagowała na podobne żarty. Był to obojętny ton, ale krył się w nim pewien smutek. W pewnym momencie nawet próbowała odwrócić się, żeby narzeczona nie musiała oglądać jej w takim stanie, ale ta jeszcze zręczniej objęła ją w talii.
Miller wstrzymała oddech i spojrzała w dół na ogromnego krwiaka z prawej strony, który był skutkiem przyjęcia kilku potężnych kopniaków i złamanych żeber. Potem zerknęła na lewe biodro — siniak rozciągał się od biodra aż do połowy uda. Przelotne zerknięcie na zimne dłonie, gdzie na nadgarstkach widniały wyraźne pręgi po unieruchomieniu. Oprócz tego wiele mniejszych śladów i zadrapań na różnych częściach ciała. Głównie na brzuchu i klatce piersiowej. Czasem trudno było odróżnić, czy to tylko jedno stłuczenie, czy może kilka obok siebie, które łączą się w jednego, ogromnego sińca.
Nic mi nie będzie — mruknęła, pospiesznie nakładając na siebie koszulę, ale ze względu na drżące palce, nie mogła poradzić sobie rzędem guzików. Kiedy trzecie podejście skończyło się niepowodzeniem, zabrała dłonie, robiąc miejsce Evinie. Koszula została zapięta, ale przy dekolcie brakowało dwóch guzików. Musiały odpaść podczas którejś szamotaniny. Albo wtedy, jak Foster chwycił ją za fraki i cisnął o ścianę.
Znalazłaś go? — zapytała ciszej, skupiając się na wciągnięciu spodni, co okazało się najgorszą torturą, bo materiał ocierał o biodro, powodując jeszcze większy dyskomfort, ale starała się to ukryć, mocno zagryzając policzek od środka. — Jest już w pooperacyjnej na ortopedii czy dalej czeka na zabieg? — zapytała i szczerze mówiąc, liczyła na to, że Foster nie dotarł jeszcze na salę operacyjną.
Takie zabiegi trwały, a później pacjenci długo się wybudzali. Zaylee czuła potrzebę, żeby spotkać się z nim twarzą w twarz, ale nie chciała marnować na niego cennego czasu. Niemniej wiedziała, że teraz była ku temu odpowiednia okazja. Później spotkają się najwcześniej w sądzie.
Kurwa — fuknęła z niezadowoleniem, zerkając na swoje nogi. — Nie mam butów — zauważyła, bo przecież na szrocie ocknęła się boso. Wsunęła obie stopy z powrotem w kapcie z fizeliny. Na razie to musiało wystarczyć. Później i tak miały do przejścia jedynie rozpostarty przed budynkiem parking. — Możemy iść — zadecydowała, kiedy już niedbale upięła włosy. Z tym też miała problem, bo przy każdym podniszczeniu rąk, te drętwiały prawie natychmiast, a w dodatku przy każdy kroku czuła rwanie w karku po upadku z wiaduktu. Nieźle musiała tam przekoziołkować.

Evina J. Swanson
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym, jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
48 y/o, 168 cm
detektywka w Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
The world is not enough
But it is such a perfect place to start, my love
And if you're strong enough
Together we can take the world apart
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Zamierzała mieć na nią oko. Miała jedynie nadzieję, że faktycznie uda jej się osiągnąć zamierzony efekt i zniechęcić Zaylee do wszystkiego, co tylko mogłoby ją nadwyrężyć czy przemęczyć. Była niemal przekonana, że chwilowo najlepszym, co mogła zrobić było zamówienie czegoś dobrego do jedzenia (co będzie musiała zrobić dopiero z domu, bo przecież jej telefon umarł śmiercią tragiczną) i nakłonienie koronerki do tego, aby spędziły resztę dnia w łóżku na oglądaniu tych rzeczy na streamingach, których nie miały wcześniej czasu obejrzeć. Może to przynajmniej pomoże im przestać myśleć ciągle nad tym, co się wydarzyło tego dnia.
Bez dalszych komentarzy po prostu zlustrowała zmartwionym spojrzeniem całą sylwetkę narzeczonej. Dałaby naprawdę wiele, aby wszystkie odcienie krwiaków i sińców, które zdobiły ciało Miller były jedynie farbami zręcznie zmieszanymi i nałożonymi na skórę przez mistrzowskiego malarza, ale było inaczej. To były ślady po brutalnej napaści i próbie zabójstwa. Najchętniej odwdzięczyłaby się Fosterowi tym samym.
Musiała głęboko odetchnąć, aby się uspokoić. Mieszanina niezdrowych emocji wciąż rozrywała jej klatkę piersiową. Ciężko było jej oddychać. Wszystko przytłaczało ją swym ogromem, a krytyczny głos z podświadomości cały czas obarczał ją winą za to, co się przydarzyło Miller. W końcu miała jej pilnować i nie dopuścić do tego, aby cokolwiek jej się stało.
Powoli nachyliła się w jej stronę. Zdawała sobie sprawę z tego, że większość jej ciała musiała być obolała. Znalazła jednak fragment ramienia tuż nad obojczykiem koronerki, który musnęła pieszczotliwie wargami na tyle delikatnie na ile była w stanie. Zupełnie jakby bała się tego, że kobieta rozpadnie się pod bardziej zdecydowanym dotykiem.
- Przepraszam... - szepnęła, ale nie sprecyzowała za co właściwie.
Może za to, że nie było jej obok? Za to, że jednak nie powstrzymała ją przed powrotem do auta po paczkę papierosów? Za to, że nie przybyła wcześniej na miejsce, aby oszczędzić jej choćby części tego przez co musiała przejść? A może za to, że mimo wielkich chęci jednak nie zabiła Fostera, bo dała się spacyfikować przez Smitha? Nie miała pojęcia. Chyba za wszystko.
- Wiem... Jesteś twarda - stwierdziła chociaż bez większego przekonania i odsunęła się nieznacznie, aby pomóc jej w ponownym ubraniu upranych ubrań.
Rząd guzików stanowił także pewne wyzwanie dla jej palców, ale szybko odnalazła właściwy rytm i była w stanie zapiąć je jeden po drugim bez zbędnych problemów. Najgorsze jednak były spodnie. Normalnie doceniała wybór bardziej obcisłych jeansów przez narzeczoną, ale musiała przyznać, że najlepiej byłoby, gdyby tego dnia postawiła na coś o wiele luźniejszego.
- Zrobili mu prześwietlenie i czekają na to, aż skończą przygotowywać salę do zabiegu - odpowiedziała odnośnie Fostera.
Wszystko idealnie się zgrywało. Mogły teraz faktycznie ruszyć ku drzwiom sali, których pilnowała dwójka policjantów. Nie powinni kogokolwiek wpuszczać do środka, ale Swanson znała ich na tyle, aby wynegocjować ich wizytę w drodze wyjątku. Nawet jeśli nie miała pojęcia jak ona się skończy.

zaylee miller
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Mark your calendar for Canada Day
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
34 y/o, 171 cm
koronerka toronto police service
Awatar użytkownika
bozia dała piękną gębę - nie moja wina
lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Nie obarczała jej winą, chociaż nie potrafiła ukryć, że miała do niej żal. Wszystko było zbyt świeże. Wściekała się, że Evina nie zabiła Fostera, chociaż miała ku temu doskonałą okazję. Do Zaylee nie docierało jeszcze, że narzeczona nie była tam sama, że mogłaby mieć z tego powodu wiele nieprzyjemności, bo towarzyszący jej policjant stałby się świadkiem całego zdarzenia. A przecież wystarczył jeden strzał, żeby rozłupać Fosterowi czaszkę. Jeden celny strzał, żeby to zakończyć. Tylko Miller nie myślała teraz racjonalnie. To były emocje, a ona miała w głowie mętlik, spowodowany obrażeniami, lekami i skrajnym zmęczeniem.
Jednak tak autentycznie zła była wyłącznie na siebie. Sama podłożyła się Fosterowi. Może gdyby nie wróciła wtedy po papierosy albo nie żartowała z tego, że pewnie i tak jest na liście seryjnego mordercy i to tylko kwestia czasu, jak ten ją drowie, wszystko potoczyłoby się inaczej. Niby nie mogła tego przewidzieć, a trochę to sobie wymanifestowała. Ojciec miał rację, że jej sarkazm kiedyś ją zgubi. Że się doigra. No i proszę, teraz będzie musiała przyznać mu rację.
Przestań — mruknęła, przymykając na chwilę oczy pod wpływem delikatnego pocałunku. — Zrobiłaś to, co należało zrobić — dodała, ale jakoś bez przekonania. Bo czy na pewno? Wystarczył jeden strzał...
Zaylee Miller była twarda. Mogłoby się wydawać, że nic nie mogło jej złamać, ale w tym momencie miała co do tego wątpliwości. Chciałaby po prostu usiąść i się rozpłakać. Wyrzucić z siebie wszystkie negatywne odczucia. Problem w tym, że nie wiedziała, czy jeszcze tak potrafi. Praca w prosektorium wyprała ją z emocji. Czasami łapała się na tym, że zachowuje się niczym zaprogramowany robot, który działał automatycznie. Podobnie było w relacji ze Swanson, kiedy jeszcze nie wiedziała, jak określi to, co do niej czuła. Tylko miłość była dobrym uczuciem. Przerażającym, ale pięknym. Teraz odczuwała milion rzeczy i żadna z nich nie miała nic wspólnego z poczuciem szczęścia.
Wzięła głęboki wdech, poprawiła kołnierzyk od koszuli i wyszła na korytarz, kierując się w stronę windy. Oddział ortopedii mieścił się dwa piętra wyżej. Tam, przy jednych drzwiach faktycznie dyżurowało dwóch policjantów, pilnując, żeby Foster przypadkiem nie spierdolił z roztrzaskaną kością. Zaylee trzymała się z tyłu, kiedy Evina podeszła bliżej. Wdała się z nimi w krótką rozmowę i chociaż Miller nic z tego nie usłyszała, po chwili obaj skinęli głowami i uchylili drzwi. Swanson zerknęła na nią przez ramię, ale Zaylee stała jak sparaliżowana. Potrzebowała czasu, żeby zebrać się w sobie, a gdy poczuła, że to jest właśnie ten moment, pewnie przekroczyła próg szpitalnej sali.

Evina J. Swanson
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym, jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
48 y/o, 168 cm
detektywka w Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
The world is not enough
But it is such a perfect place to start, my love
And if you're strong enough
Together we can take the world apart
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Zaylee nie musiała jej obarczać winą. Wystarczyło, że robiła to sama Evina. Czuła się po prostu odpowiedzialna za to wszystko, bo z perspektywy czasu widziała milion różnych sposobów by uniknąć tego wszystkiego przynajmniej w pewnym stopniu. Mogła jakoś temu zapobiec lub zminimalizować szkody. Tylko, że teraz było na to wszystko za późno. Zostało jedynie to cholerne poczucie winy.
To wszystko było jeszcze za świeże. Nie dały rady na dobre sobie tego ułożyć w głowie. Może w przypadku Swanson było to odrobinę prostsze, bo mogła wyładować się na Fosterze w momencie, gdy go podtapiała w tunelach. Przynajmniej częściowo się na nim odegrała choć Barney przeszkodził jej w połowie.
Nie zamierzała mówić już nic więcej. Obie wiedziały, że koronerka powiedziała to wszystko bez większego przekonania. Zapewne potrzebowały jeszcze czasu na to wszystko. Po czasie towarzyszące im emocje zaczną powoli blaknąć, a zamiast tego wyraźniejsze staną się blizny zarówno na ciele jak i umyśle, które spowodowało to całe zamieszanie.
To był zarówno najlepszy jak i najgorszy moment na to, aby skonfrontować się z Forestem. Najlepszy dlatego, że w miarę szybko mogłoby im ono dać swoiste poczucie zamknięcia przynajmniej części ich spraw. Tylko chyba wciąż były psychicznie zbyt rozchwiane i umęczone, aby faktycznie podejść do tego z pełną gotowością.
Przejażdżka windą wydawała się trwać wieczność. To było nieznośne. Dawało czas na wątpliwości oraz kłębiące się w głowie pytania. Najgorsze jednak dopiero miało nadejść. Evina bez trudu zauważyła to jak narzeczona stanęła w drzwiach sali niczym sparaliżowana. Dała jej chwilę.
Oczywiście spodziewała się tego, że Foster nie będzie już dla niej tak łaskawy. Widziała jak pomimo z łamanego nosa, rozciętego łuku brwiowego oraz zmasakrowanego kolana uśmiecha się złowieszczo na ich widok. Oczywiście, że usłyszał ich nadejście. Nawet oszołomiony lekami. Uśmiechał się jak szaleniec odwróciwszy głowę w ich stronę, a Swanson miała ochotę po prostu roztrzaskać mu twarz o najbliższą możliwą krawędź.
- Zważaj na słowa, Foster - ostrzegła go krótkim warknięciem i stanęła tuż przy framudze.
Zgodnie ze swoimi słowami nie zamierzała się wtrącać. Przynajmniej jeszcze nie. Niech narzeczona zrobi i powie to, co musiała. Potem będą mogły stąd wyjść i zostawić go za sobą. Chociaż to na pewno nie mogło być takie proste... Nie z tym, co im zrobił. Nie z tym, że jeszcze czeka je proces tego sadystycznego mordercy.

zaylee miller
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Mark your calendar for Canada Day
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
34 y/o, 171 cm
koronerka toronto police service
Awatar użytkownika
bozia dała piękną gębę - nie moja wina
lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Myślała, że była na to gotowa. Nie była. Przez chwilę wydawało jej się, że to będzie proste, ale jak tylko zobaczyła Fostera na szpitalnym łóżku w pozycji półsiedzącej, żołądek Zaylee wywrócił się do góry nogami. Chciała odwrócić się do Eviny, żeby zobaczyć w jej oczach wsparcie, ale nie zrobiła tego w obawie, że jeśli faktycznie na nią spojrzy, to skapituluje i wyjdzie z sali, niż w ogóle do niej weszła.
Miller zlustrowała Fostera beznamiętnym wzrokiem. Pocieszające było, że wyglądał gorzej od niej, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Nogę miał unieruchomioną na wyciągu, twarz spuchniętą od rozkwaszonego nosa i ręce przykute kajdankami do metalowych barierek łóżka. Ale to wszystko nie przeszkadzało mu w szaleńczym uśmiechem, którym poczęstował je już od samego progu.
Żyjesz — stwierdził, szczerząc się szeroko, jednak w jego głosie dało się usłyszeć pełne rozczarowanie.
Jak widać — odparła, zatrzymując się w miejscu, gdzie znajdowała się jego uniesiona na linkach noga. — Mówiłam, że ona cię znajdzie — z kolei głos Zaylee przepełniła satysfakcja. Nawet przez chwilę nie wątpiła w to, że Swanson dopadnie Fostera. Nie była tylko pewna, kiedy to nastąpi — przed czy po jej śmierci. Bardziej nastawiała się to drugie, ale miała pewność, że w którymś momencie w końcu tak się stanie.
Gdyby nie ona, już dawno byłabyś martwa, suko — wycedził przez zęby mężczyzna, ewidentnie poirytowany faktem, że nie udało mu się dopiąć swego.
Miller uniosła rękę, dając narzeczonej do zrozumienia, żeby nie interweniowała. To nic. Te wyzwiska nie robiły na niej większego wrażenia.
Nie wszystko poszło po twojej myśli, co? — zapytała, obchodząc łóżko. — Aż tak ugodziła cię twoja życiowa porażka, że musiałeś wyładować swoją frustrację na ludziach, którzy nie widzieli w tobie ani krzty potencjału? — syknęła i pochyliła się nad Fosterem, który szarpnął się gwałtownie w kajdankach.
Milcz, głupia kurwo — wychrypiał gardłowo.
Co się z tobą stało, Caleb? — Zaylee przyjrzała mu się uważnie z bliska. W jego oczach dymił obłęd. — Jakim trzeba być małym człowiekiem, żeby naśladować inne zbrodnie? To mało oryginalne. Ale nie spodziewałam się po tobie niczego lepszego.
Foster wydał z siebie bliżej nieokreślony dźwięk. Gdyby tylko mógł, poderwałby się z łóżka i zacisnął palce na krtani Miller. Ale nie mógł. A ona go prowokowała i robiła to z czystą premedytacją.
Naprawdę dobrałeś się do starego Harlanda Beckera? — prychnęła kpiąco pod nosem. — I to tylko dlatego, że upierdolił cię, bo zupełnie nie nadawałeś się na lekarza?
Zajebię cię, szmato — warknął Foster. — Przysięgam, że cię zajebię. Ciebie i tę twoją kur... — nie dokończył. Jego głowa odskoczyła gwałtownie w bok po tym, jak spotkała się z pięścią Miller.
Zaylee uderzyła go z taką siłą, że przez chwilę zastanawiała się, czy nie złamała sobie ręki. Knykcie bolały okrutnie, ale chyba nigdy ból nie przyniósł jej tak ogromnej ulgi.
Tam, w garażu, nie byłaś taka cwana — w odpowiedzi morderca splunął w jej kierunku. Krople śliny osiadły na jej niedopiętej koszuli. — Będę robił sobie dobrze, wspominając twoje krzyki — zaśmiał się głośno, ale Zaylee już nie słuchała. Dopadła do Fostera i z całych sił zacisnęła mu palce na szyi, aż się zapowietrzył, a oczy wyszły mu z orbit.
Chciała go zabić i to było jedyne, o czym w tym momencie myślała.

Evina J. Swanson
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym, jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
48 y/o, 168 cm
detektywka w Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
The world is not enough
But it is such a perfect place to start, my love
And if you're strong enough
Together we can take the world apart
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Dopiero co została ocalona przed śmiercią z jego ręki. Nie było mowy, aby tak szybko udało jej się otrząsnąć i stanąć oko w oko ze swoim oprawcą, aby jednak zakończyć ten cały etap. Wciąż wszystko bolało. Wciąż w głowie pozostawał mętlik i nic innego.
Ten obłąkańczy uśmiech Fostera z pewnością zadziwiał Evinę. Nie była bowiem w stanie stwierdzić czy świadczył on o szaleństwie, które dotknęło niedoszłego koronera czy może był jedynie zwykłą pozą i grą aktorską, która maskowała jego prawdziwe emocje.
Chciała już warknąć w jego stronę, że sam również by nie żył gdyby nie Smith, ale ugryzła się w język, gdy tylko dostrzegła uniesioną dłoń Miller, która nakazała jej milczenie. Cofnęła się zatem niczym usłużny pies po otrzymaniu komendy i po prostu podziwiała.
Miała się nie wtrącać. Zatem nie interweniowała. Przysłuchiwała się ich rozmowie, podziwiając Zaylee za to, że nie dawała się tak łatwo sprowokować. Nie odpowiadała szczególnie na jego zaczepki. Przynajmniej do czasu, gdy Caleb nie wciągnął samej Swanson w swoją pogadankę. Dokładnie wtedy coś w koronerce pękło i przyłożyła mu w twarz po raz pierwszy. To jednak był tylko początek.
- Zaylee - upomniała ją głośno po czym znalazła się przy niej w dwóch krokach.
Chwyciła jej nadgarstki i odciągnęła dłonie Miller od szyi mordercy, który mógł w końcu zaczerpnąć zbawiennego oddechu. Może i całość nie trwała szczególnie długo, ale na tyle, że mężczyzna faktycznie potrzebował chwili na uspokojenie oddechu.
- Nie jest wart tego, żebyś sobie przez niego całkowicie spieprzyła życie - mruknęło cicho tuż przy samym uchu Zaylee.
Nie mogły pozwolić na to, aby Foster w końcu dopiął swego i doprowadził do jej upadku. Nie chciała mu na to zezwolić. Nie mogła też puścić płazem pewnych słów. Dlatego też zaraz jej dłoń znalazła się na ustach zabójcy. Czuła jak na jej dłoń ścieka gorąca krew z roztrzaskanego na nowo nosa, ale nie przejmowała się tym. Przyciskała rękę na tyle mocno, aby mieć pewność, że każdy dźwięk dobiegający z jego gardła będzie wystarczająco przytłumiony, aby nie zaalarmować zbyt szybko policjantów stojących za drzwiami.
- Jak noga? Nie pamiętam dokładnie, gdzie trafiłam... - zaczęła, pochylając się nad oprawcą narzeczonej, a wolna ręka powędrowała w kierunku wysięgnika, na którym znajdowała się zawieszona przestrzelona kończyna. - Ale chyba tutaj.
Z tymi słowami wbiła palce dokładnie w to miejsce, przez które przeszła kula. Raz jeszcze poczuła buchającą z ciała Fostera krew. Tym razem przenikającą przez założone opatrunki. Zarejestrowała też to nerwowe spojrzenie przekrwionych oczu, gdy tylko zorientował się w tym, co zamierzała zrobić. Nie mógł jej jednak w żaden sposób powstrzymać. Wił się. Próbował krzyknąć, ale spod jej dłoni wydobywał się jedynie zniekształcony dźwięk. Dłonie szarpały się w uwięzi, ale Swanson na razie nie przestawała. Wciąż wbijała palce dokładnie tam, gdzie bolało. W kości, które poprzestawiała w kolanie swoim i dobrze wycelowaną kulą. W końcu jednak zlitowała się i cofnęła zakrwawioną dłoń z jego uszkodzonej nogi.
- Masz szczęście, że nie odstrzeliłam ci tego marnego fiuta. Ale wtedy wykrwawiłbyś się za szybko - warknęła w jego kierunku zbliżając na chwilę swoją twarz do niego po czym uwolniła jego usta.

zaylee miller
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Mark your calendar for Canada Day
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
34 y/o, 171 cm
koronerka toronto police service
Awatar użytkownika
bozia dała piękną gębę - nie moja wina
lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Mogła go zabić. Wiedziała, gdzie nacisnąć, żeby zmniejszyć dopływ krwi i tlenu do mózgu albo uszkodzić chrząstkę i po prostu ją złamać. Była w amoku i ani trochę nie obchodził ją fakt, że udusiłaby skurwysyna, a poszłaby siedzieć, jak za człowieka. Chciała go zabić. I gdyby nie interwencja Eviny, zrobiłaby to.
Kiedy narzeczona złapała ją za nadgarstki, Zaylee popatrzyła na nią, jakby zobaczyła ją pierwszy raz w życiu. Oddech miała nierówny, a w oczach malował się prawie taki sam obłęd, jak w oczach Fostera. Mimo wściekłości, bez słowa odsunęła się na bok i z satysfakcją obserwowała to, co Swanson właśnie fundowała mordercy. Napajała się tym widokiem. Pragnęła, żeby trwał wiecznie. Ale ona w końcu cofnęła rękę i Miller wydała z siebie cichy pomruk zawodu.
Pieprzone kurwy — wycedził złowieszczo, chociaż usta wykrzywił mu grymas. Wystawił język i zlizał nim stróżkę krwi spływającą z nosa. — A co u tego szczeniaka z bidula? Jak mu tam było? Samuel, prawda?
Zaylee drgnęła. Skąd wiedział o Samie?
Bawicie się w się w szczęśliwą rodzinkę, ale daję słowo, że to nie potrwa długo — sapnął i uniósł głowę w taki sposób, żeby spojrzeć na Miller.
Próbował ją sprowokować. Chciał wywołać w niej wkurwienie i strach, pomimo że miała pewność tego, że Foster działał sam. Ale teraz ogarnęły ją wątpliwości. Bo, co jeśli nie? Co, jeżeli rzeczywiście miał gdzieś tam swoich ludzi?
Moi ludzie się nim zajmą. Będzie z dychał w męczarniach. I ty też, głupia cipo — zaśmiał się głośno, zupełnie nie zważając na ból, jaki wcześniej sprawiła mu Swanson. Jakby to dodało mu tylko nowych sił.
Zaylee wyrwała do przodu, zapominając o własnych urazach. Już była przy łóżku, już wyciągała ręce, żeby się na niego rzucić, ale Evina praktycznie złapała ją w locie.
Puść mnie! — wykrzyczała jej prosto w twarz. — Puszczaj mnie! — szamotała się przez chwilę w jej ramionach, aż w końcu zdołała się wyswobodzić z uścisku i odskoczyła do tyłu, dysząc przy tym ciężko.
Zaylee stała przez moment jak wryta. Nagła fala gorąca buchnęła jej prosto w twarz, a spojrzenie zaczęło się rozmywać. Powieki zadrżały, nie potrafiąc dłużej utrzymać ciężaru tego, co kłębiło się w środku. Łzy podpełzły pod powieki. Zacisnęła szczękę, jakby samą siłą woli chciała zatrzymać ten stan, ale gardło miała już tak ściśnięte, że nie potrafiła wydusić z siebie słowa.
Odwróciła się na pięcie, dotarła do drzwi i szarpnęła za klamkę. Dwóch dyżurujących na zewnątrz policjantów spojrzało na nią ze zdziwieniem, ale Miller wyminęła ich szybko i ruszyła w głąb korytarza, zatrzymując się dopiero w przejściu między windą a klatką schodową. Przywarła plecami do ściany i osunęła się po niej na zimną posadzkę. Pojedyncze błyski wilgoci uparcie trzymały się na rzęsach. Mrugnęła gwałtownie, próbując odepchnąć napór łez, ale nie miała już nad nimi żadnej władzy. Coś w niej pękło. Zadygotała, a krzyk ugrzązł jej w gardle, ustępując miejsca rozdzierającemu szlochowi. Łzy runęły strumieniem, spływając po policzkach, wsiąkając w ubranie i w dłonie, którymi bezradnie zakrywała twarz.

Evina J. Swanson
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym, jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
48 y/o, 168 cm
detektywka w Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
The world is not enough
But it is such a perfect place to start, my love
And if you're strong enough
Together we can take the world apart
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Tak naprawdę Evina kompletnie nie dbała o życie tego mordercy. Dbała jednak o Zaylee. Zapewne pozwoliłaby jej na to aby zabiła swojego oprawcę, ale jej wina byłaby zbyt oczywista i chociaż istniały pewne okoliczności łagodzące to nie uniknęłaby odsiadki za podobny czyn, a to zniszczyłoby jej życie. Do tego zdecydowanie nie mogła dopuścić.
Postanowiła jednak samej zaznać odrobiny satysfakcji. Wiedziała dokładnie, gdzie kula wryła się w nogę mężczyzny. Może przy odrobinie szczęścia udało jej się zmasakrować ją wystarczająco, aby utrudnić działanie lekarzom i sprawić, że w przyszłości Foster będzie miał trudności z chodzeniem.
Nie spodziewała się tego, że mężczyzna wciąż po tym wszystkim zachowa swoją pozę i zechce jeszcze rzucać kolejne groźby. Wydawało się to być abstrakcyjne. Nie znajdował się w pozycji, gdzie mógłby zwracać się do nich z taką butą i pewnością siebie, a jednak groził im jakby trzymał w ręce wszystkie karty, a nie był potencjalną kaleką czekającą na proces w sprawie kilku zabójstw.
Zacisnęła mocniej szczękę na wzmiankę o Samuelu. Nie miała pojęcia jakim cudem Foster dotarł do danych chłopca. Zapewne miał jakichś znajomych, którzy mogli mu o tym donieść lub obserwował je wystarczająco długo, aby to odkryć.
Wszystko dotychczas wskazywało na to, że działał samodzielnie, ale nie mogła wykluczyć tego, że mężczyzna mógł mieć wspólników. Wiedział naprawdę sporo, więc przynajmniej posiadał informatorów, ale ci mogli nawet nieświadomie dostarczać strawy dla poszukującego dojścia do ofiar mordercy.
Była pewna jednej rzeczy: Foster specjalnie je prowokował. Tak jak wcześniej starał się to robić z nią tak teraz pogrywał z Zaylee, a ona znajdowała się w zdecydowanie gorszej pozycji do tego, aby poddać się jego słowom. Dlatego też musiała ją powstrzymać.
Trzymała jej dłonie z dala od zabójcy jak tylko mogła. Starała się trzymać ją na dystans pomimo krzyków i tego jak Miller starała się wyrwać z jej chwytu. W końcu jednak odpuściła. Nie dlatego, ę tak zdecydowała, a dlatego, że coś w niej pękło. Evina widziała dokładnie ten moment. Odprowadziła ją wzrokiem, gdy ewakuowała się w trybie natychmiastowym z sali, ale nim ruszyła za nią pochyliła się jeszcze nad Fosterem.
- Spróbuj jeszcze czegokolwiek, a sprawię, że naprawdę pożałujesz, że cię matka wydała na świat - syknęła w jego kierunku przed opuszczeniem pomieszczenia.
Zignorowała spojrzenia, które rzucili jej pilnujący drzwi policjanci. Musieli słyszeć chociażby część tego, co działo się w środku, ale wiedziała, że nie zaraportują tego póki nie stało się coś poważnego. Sami mieliby kłopoty ze względu na to, że wpuścili je do środka.
Nie potrzebowała wiele czasu, aby odnaleźć spojrzeniem szlochającą na podłodze narzeczoną. Zbliżyła się do niej szybkim krokiem i usiadła tuż obok na śmierdzącym środkami czystości podłożu. Otoczyła ją ostrożnie ramieniem, chcąc zapewnić jej przynajmniej odrobinę wsparcia. Zniosła naprawdę wiele i zaskakujące, że dopiero teraz się złamała. Musiała jednak to z siebie wyrzucić, oczyścić się choć odrobinę z tych wszystkich wypieranych oraz tłumionych emocji. Evina jednak nie mogła sobie pozwolić na coś podobnego. Nie przy niej. Musiała być dla niej silna i pozwolić na to, aby Miller czerpała z niej swoją siłę. To nie był czas na jej własne słabości...

zaylee miller
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Mark your calendar for Canada Day
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
34 y/o, 171 cm
koronerka toronto police service
Awatar użytkownika
bozia dała piękną gębę - nie moja wina
lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Straciła grunt pod nogami. Przez lata nauczyła się tłumić ból, spychając go gdzieś na drugi plan i nie pozwalała sobie na podobne słabości. Miała wrażenie, że wszystkie siły, które ją kiedyś podtrzymywały od rozpadu, rozpłynęły się w powietrzu, zostawiając ją samą z nagłym, palącym poczuciem bezsilności. Jej ciało odmawiało współpracy. Każdy mięsień drżał niekontrolowanie, serce łomotało w piersi, a żołądek skręcał się w supeł z każdym oddechem. Kolejna fala łez wypłynęła spod powiek szybciej, niż zdołała je powstrzymać. W końcu całkowicie się poddała wraz z niepohamowanym szlochem, który wyrwał się z jej gardła, mieszając w sobie ból, strach i skrajne wyczerpanie.
Kiedy ramiona Eviny otoczyły ją delikatnie, Zaylee poczuła ulgę, która zaraz przemieniła się w palący wstyd. Ulgę, bo Swanson była obok. Wstyd, bo przecież Miller zawsze była przy niej twarda. Teraz nie mogła. Nie wiedziała jak. Wszystko się z niej wylało. Nie miała siły z tym walczyć. Wiedziała też, że przy niej wcale nie musi. Płakała dalej, pozwalając, żeby każda łza wypłukała przynajmniej odrobinę bólu. W głowie miała istny chaos. Chciała uciec od siebie, od tego, co czuła, a jednocześnie wiedziała, że nie ma dokąd iść.
Umysł napierał na nią sprzecznymi myślami. Balansowała gdzieś na krawędzi nikłej kontroli a całkowitego rozpadu. Nogi miała jak z waty, baraki podnosiły się i opadały w rytmie szlochu, który bez ostrzeżenia wyrywał się z jej wnętrza.
Nie dam rady — wydusiła w końcu między jednym a kolejnym przerwanym oddechem. Ręce drżały nie do opanowania, palce zaciskały się i otwierały, próbując znaleźć równowagę, której nie było. Wszystko to było manifestacją pochłaniającej paniki. Zaylee tonęła w swoim własnym strachu i tylko obecność Swanson była czymś, co powstrzymywało ją przed całkowitym zniknięciem.
Podniosła na nią mokre od łez spojrzenie. Patrzyła tak na nią przez chwilę, cała rozedrgana, aż w końcu nieoczekiwanie ujęła jej twarz w swoje zimne, drżące dłonie i pocałowała ją. Ten pocałunek był pełen cichej desperacji. Był jak zaczepienie w otchłani, ostatnia deska ratunku, która pozwalała Zaylee przytrzymać się świata, kiedy wszystko w niej zdawało się rozsypywać na milion małych kawałków. W ustach Eviny znalazła jakąś stabilność. To był moment, w którym Miller poczuła, że wciąż jest obecna, że jej ciało nadal należy do niej, że jeszcze oddycha, pomimo tego całego przerażenia. Że jeszcze żyła.

Evina J. Swanson
bubek
nie lubię postów z ai, postów o niczym, jak ktoś nie pcha fabuły do przodu
ODPOWIEDZ

Wróć do „Mount Sinai Hospital”