ODPOWIEDZ
29 y/o, 159 cm
był ratownik medyczny, były pilot US Navy, generalnie fajnie... było
Awatar użytkownika
— What are your biggest weaknesses?
— Tall men who need therapy
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her/bitch
postać
autor

005
Steak, tequila, and the man who stayed
   Jedzenie było mocnym argumentem, jeśli chodziło o Damona. To znaczy – wiedziała, że on potrafił wszystkiego odmówić, bo miał jednak stalową wolę (nie chodziło o to miasto), ale jeśli chciało się czymś go zainteresować, to jedzeniem. Zwłaszcza, jeśli tym jedzeniem miał być mocno krwisty kawał mięsa. Bo jak miałaby stawiać, to pewnie taki stopień wysmażenia by wybrał. Albo od razu powiedziałby, żeby nie dawać w ogóle na patelnię tego truchła, tylko mu przynieść. Ku chwale Korei Północnej.
   — A więc randka — powiedziała, ni stąd ni zowąd, w ramach głupiego żartu. W dodatku taka, na którą to ona go zaprosiła, tym samym zwalczając wszelkie stereotypy. Nie mówiąc już o tym, że oficjalnie to ich pierwsza. Pierwsze wyjście poszło kiepsko, ale je ucina i zmienia w pierwszą randkę, licząc od teraz.
   Zresztą, jakby miała czekać na to, aż on ją gdziekolwiek zaprosi, w dodatku pod hasłem: randez-vous, to zdechłaby ze starości.
   Podniosła się z miejsca z jego pomocą, ale kazała mu zaczekać, bo musiała przecież odebrać rzeczy z szatni, bo ona o szatnię nie zahaczała, gdy wychodziła, a jedynie zaszarżowała prosto do drzwi wyjściowych. Niemniej swoje bambetle odebrała dość sprawnie, rzucając tylko kluczyk na ladę recepcjonistce, a następnie opuściła lokal.
   Drogę do lokalu pokonali raczej w ten mało randkowy sposób – bo w milczeniu: nauczyła się, że Damon nie był mistrzem small-talku i chyba nieszczególnie mu to odpowiadało, a także nie trzymając się za ręce – ale to akurat wyznacznik taki, jak żaden.
   Wystarczyło na szybko na niego zerknąć, aby mieć poczucie, że bardziej był zajęty analizą i mapowaniem otoczenia, niż na poczuciu, że faktycznie wyciągnęła go na randkę.]
   Do lokalu dostali się cudem – nie było kolejki, która ciągnęła się na kilkanaście osób przed wejściem. Obrotna kelnerka dość szybko posadziła ich przy stoliku dla dwójki przy ścianie i zostawiła karty. Menu, a nie te do gry.
   Przejrzała jej zawartość, dość szybko decydując się na to, co sama powinna wziąć. A potem przeniosła spojrzenie na Damona. Ciekawe czy w ogóle rozumiał cennik, bo ceny były dojebane. Ale przecież – jak zaprosiła go na randkę, to nie będzie na nim oszczędzała. Inaczej to by była wieś.
   — Proponuję ci tomahawka. — Nie tę broń, choć podobny do tej nordyckiej siekierki. — Jest całkiem duży — a przez to drogi — a jak go przejesz, to poprawisz najwyżej czymś innym. — Nawet pokazała mu o czym mowa na karcie, przesuwając swoją, otwartą na odpowiedniej stronie, w jego kierunku. Nie to, żeby nagle była jakąś wielką specjalistką od kawałów mięsa (chyba że od Damona, też był wielkim kawałek mięsa znaczy co). Ale to i owo słyszała, na pewno nie z samych seriali. Lokal przecież też kojarzyła z polecenia i z tego, że raz, a może dwa, była tu z zespołem medycznym w ramach integracji. Tylko wtedy nie była taka „luźna” jak teraz.
   Przewróciła parę stron na menu, otwierając na kolorowych napojach w szklankach w kształcie czaszki.
   — A tu masz drinki na bazie tequili. Ponoć całkiem niezłe. — Ponoć, bo nigdy tego nie sprawdzała. Senna przecież stroniła od alkoholu z powodów oczywistych – przez wzgląd na własną czujność. I stroniła też od towarzystwa pijanych mężczyzn – również z powodów oczywistych. Tylko wątpliwe, żeby kogoś gabarytów Damona poskładał rozwodniony drink na bazie tequili. Z drugiej strony – tequila była zdradziecka, a Damon możliwe, że nie pił regularnie.
   Teraz, skoro była to randka, w dodatku pierwsza, to powinna albo nieopatrznie musnąć jego dłoń swoją, albo zacząć zaczepiać stopą, ale to był Damon. Raczej ani jednego, ani drugiego by nie zrozumiał. Pewnie jeszcze by się odsunął, żeby go nie kopała przypadkiem. Ale tutaj ani jedno, ani drugie nie było mistrzem flirtu.
   Ani komunikacji. Tylko czekać, aż wszystko się rozklei, bo jedna nie potrafiła powiedzieć, czego od niego potrzebuje, w obawie, że przekroczy jakieś jego granice, a ten drugi był upośledzony w kompetencjach miękkich i niewiele się domyślał, zostawiając większość spraw samych sobie i w oczekiwaniu na komunikat.

Damon Tae
29 y/o, 190 cm
były agent czarnego wywiadu Korei Północnej
Awatar użytkownika
He is a weapon, a killer. Do not forget it. You can use a spear as a walking stick, but that will not change its nature.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
postać
autor

A więc randka.
To nie ja powinienem cię zaprosić? — Bo tak było w filmach. On to się nie znał, bo na Północy nie chodziło się na randki, nie mówiąc już o tym, że Damon nigdy nie był z nikim w taki sposób związany. Teraz musiał się nauczyć jak to miało funkcjonować, a teraz wiedzę wynosił też częściowo z filmów, które czasami razem oglądali. Co prawda nie był to najlepszy sposób, ale coś tam było. Przynajmniej ogarniał, że to on powinien był ją zaprosić, bo pary chodziły na randki. W różne miejsca. Za które płaciła osoba, która zapraszała chyba, że pół na pół, lub jedna osoba kupowała to, a druga to. Widzicie? Trochę pamiętał.
Tylko nie spodziewał się, że po tym całym… incydencie na treningu, teraz wyjdzie z tego randka. A widzisz, Damon? Sam mogłeś o tym pomyśleć. Albo wcześniej na to wpaść, jak już siedzieliście w domu. Pewnie da mu to trochę do myślenia.
Może z filmów też wyniesie jak powinno się zachowywać w stosunku do dziewczyny i jak w ogóle pary to robiły. Instagrama nie miał, aby oglądać rolki, bo Senna mu zabroniła mieć konto, a on w sumie nie wiedział co to. I jak się z tego korzysta. Może wiedziałby więcej, chociaż z drugiej strony, tam były też te wszystkie cringe’owe sposoby z których lepiej, aby nie korzystał. Chociaż miał swój mózg, może potrafiłby odróżnić romantyzm od cringe’u.
Wszedł z nią do lokalu, jak zawsze, lustrując wszystko i wszystkich spojrzeniem. Całą masę ludzi, uwijających się kelnerów, ciemne pomieszczenia oraz kolorowe lampki. Nie mówiąc już też o pojedynczych płomieniach pojawiającymi się w powietrzu, bo ktoś coś właśnie podpalał. I chyba były to jakieś szoty.
Zajął swoje miejsce i zaczął przeglądać kartę. Dalej chyba nie przyzwyczaił się do tego, że w lokalach było tyle… wszystkiego. Różnych pozycji, mięs, drinków, dodatków. Z Północy wyniósł, że jedzenie jest luksusem i często jest ograniczone, i chociaż już tam nie mieszkał od miesięcy, to w dalszym ciągu potrafił być zaskoczony jak bardzo świat był odmienny od tego, co znał dotychczas. Ale w ten pozytywny sposób.
Co? — spytał, gdy mu rzuciła propozycją. Zerknął w jej kartę, gdy wskazała ogromny kawał mięsa z kością. Jego akurat, hehe, rozmiar posiłku nie przerażał, bo jadł naprawdę spore ilości jedzenia. — Wygląda spoko. A ty co bierzesz? — A pytał nie dlatego, aby wiedzieć co będzie po niej dojadał, chociaż to pewnie się wydarzy zważając na to, że Senna miała chyba mikro żołądek w porównaniu do niego. I gdy kupowali pizzę, to ostatecznie zjadał półtora opakowania.
Przeniósł wzrok na kolorowe napoje, które mu pokazywała. Brew mu drgnęła na te wszystkie propozycje. Wszystkie wymyślne, z różnymi sokami, dodatkami i efektami. A on to prosty chłopak był, wystarczyło mu polać whisky czy inny alkohol do zwykłego kieliszka i by się chłopak cieszył. No ale tutaj o to chodziło, że miało być widowiskowo. I - Instagramowo.
W czaszce? — Twoich wrogów, Damon. Tequila była w porządku, chociaż nie należała do jego ulubionych alkoholi, ale nie wybrzydzał. On nigdy nie wybrzydzał, niezależnie od jedzenia czy czegoś do picia. — Może być. Pijesz ze mną? — spytał, zerkając na nią z wymownie uniesioną brwią. Skoro już byli razem na randce, to przecież nie będzie pić sam! Chociaż to pewnie nic złego, ale jeśli już tu byli razem, to no. Nawet jeśli stroniła od alkoholu.
Chyba, że była na wypadzie z koleżanką, znaczy co.
Kelner przyszedł, aby zebrać ich zamówienie, powiedział plus minus jaki jest czas oczekiwania i sobie poszedł, zostawiając ich samych. Rumor rozmów był tu mocno słyszalny, a muzyka próbowała się przez to przebić. Zlustrował dość pobieżnie wszystkich ludzi spojrzeniem, a większość z gości to były grupki znajomych lub właśnie pary, uśmiechnięte, trzymające się za ręce, śmiejące się i trzpiotające.
Przeniósł wzrok na dłoń Senny, a potem sięgnął do niej, aby ją ująć. Podobnie jak zrobił partner kobiety kilka stolików dalej. No co? Uczył się przez obserwacje. Przesunął też po jej skórze kciukiem, kontemplując przy tym sam ten gest.
Jak zachowują się pary? — spytał dość bezpośrednio, podnosząc na nią wzrok, ale nie wypuszczając jej dłoni z ręki. — Czego ode mnie oczekujesz, jako partnera? — dodał, bo on to był prosty chłopak. Bardzo analityczny, lubiący konkrety oraz wiedzę na czym polegają jego zadania. Chociaż zdawał sobie chyba też sprawę z tego, że nie wszystko dało się sprowadzić do zwykłych zadań, bo nie raz i nie dwa będzie musiał sam pomyśleć.
I to będzie dopiero dla niego trudne.


Candace Callahan
29 y/o, 159 cm
był ratownik medyczny, były pilot US Navy, generalnie fajnie... było
Awatar użytkownika
— What are your biggest weaknesses?
— Tall men who need therapy
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her/bitch
postać
autor

   Mogła mu dokuczyć. Mogła mu powiedzieć, że ona nie ma tyle czasu na tym świecie, żeby czekać, aż on ją zaprosi, lub rzucić czymś podobnym w ramach zaczepy. Zamiast tego posłużyła się oczywistością i czymś, co było sensownym wyjaśnieniem na dany moment.
   Powiedziała mu, że mają tutaj równouprawnienie.
   Więc tak samo, jak mężczyzna mógł zaprosić kobietę, tak i kobieta mężczyznę. Nie mówiąc już o tym, że pewnie gdyby on ją zaprosił na randkę, to nie szłaby w stroju sportowym. W dresie na tyłku i koszulce typu bokserka. Dobrze, że chociaż wiatrówkę miała, żeby ramiona zasłonić
   — Ja wezmę to. — Pokazała pozycję ze zdjęcia na sąsiedniej stronie u niego. — Dostajesz rozgrzany taki rozgrzany kamień lawowy i sam sobie smażysz tak, jak ci odpowiada. I tak, za to się płaci. — Za to, żeby sobie samemu jedzenie przygotować, od co. Ale tutaj też chodziło raczej o experience.
   — Bo w czaszce robi wrażenie. To lokal, w którym wszystko ma robić wrażenie i dobrze wyglądać, a ludzie sami z siebie nakręcają mu reklamę, robiąc zdjęcia i wrzucając w sieć i wysyłając do znajomych. Wezmę ci podwójną, żebyś cokolwiek poczuł z alkoholu. Potrójną, jeśli jesteś odważny. — To nie była prowokacja. Ona tylko legendy słyszała, co robiła tequila z ludźmi, ale naprawdę wątpliwym było, żeby w tej formie ze steakhouse’u cokolwiek mu zrobiła i to po jednym drinku.
   Z pewnym zawahaniem, ale powiedziała, że jednego z nim może wypić. Tłumaczyła się przed samą sobą, że po pierwsze – w takich kuflach było alkoholu raczej mało, nie na tyle, by zaburzyć jej czujność, a po drugie – była z nim. Jego obecność, w większości przypadków, odpowiadała za jej poczucie bezpieczeństwa.
   W większości przypadków, jeśli trzymał się przewidywalnego scenariusza.
   Gdy kelner ich opuścił, sama przeniosła spojrzenie na to, co działo się w lokalu, nie analizując niczego szczególnie. Sam gest, który po chwili poczuła na swojej dłoni dość mocno ją zaskoczył. Na tyle, by na drobny moment, skonsternowana lwia zmarszczka zagościła pomiędzy jej brwiami.
   Pytanie, jedno czy to kolejnej, również ją zaskoczyło, choć chyba już nie tak. Zdecydowanie nie tak. Bo tego typu pytania – z boku: iście głupie czy zahaczające o oczywistość – były normalnym, nieodłącznym elementem Damona, w dodatku bardzo zrozumiałym.
   To był dla niego obcy świat – nawet jeśli oboje byli ludźmi, w dodatku z tej samej planety. Momentami jednak to tak nie wyglądało.
   — Nie jestem twoim dowódcą, Damon — odpowiedziała, posyłając mu łagodny uśmiech. — Nie powiem ci, co masz robić czy jaki masz być. I nie mam odpowiedzi na pytanie jak zachowują się pary. Uważam, że w ogóle nie ma na to odpowiedzi, bo każda para jest inna. Ludzie są różni, potrzebują różnych rzeczy, to i dynamika w parach jest różna. Nasza jest dynamiczna. — Dynamiczna dynamika. Ale uśmiechnęła się przy tym, choć nie z pobłażaniem. — Wystarczy mi, że będziesz sobą. — Czyli klasyk filmowy, choć wcale nie tak odległy prawdzie. — Bo takiego cię znam, takiego – choć to może ciężkie do uwierzenia – polubiłam i ostatecznie do takiego mam słabość. — Idź się leczyć, Senna. To raczej syndrom sztokholmski a nie słabość, biorąc pod uwagę jak to wyglądało na samym początku. I jak wygląda teraz. Bo wydawać by się mogło, że nie dostawała podstawowych elementów, które miałyby charakterystyczne dla sztampowej definicji związku. I normalnej. Ale jeśli znało się go już dłużej, to widziało się, jaką drogę do ludzi miał za sobą. I że w tej szorstkości miał też tę łagodną odmianę, którą dedykował jej. I tylko jej. — I będzie się zdarzało na pewno jeszcze mnóstwo razy, kiedy będziemy wywracać na siebie oczami, a ja jeszcze nie raz będę miała ochotę cię udusić. Ale koniec końców staniemy zawsze przed sobą, albo raczej – obok siebie. Wywracać oczami na wszystko inne dookoła nas. To ta nasza, upośledzona dynamika.
   Ale ich własna. Kelner postawił przed nimi szklane naczyna w kształcie czaszek, a na czas jego obecności ona zamilkła. A potem sięgnęła wolną dłonią do jednej ze szklanek, by przyciągnąć ją do siebie.
   — I tak tylko na marginesie dodam, zanim do końca cię poskręca od środka, że wcale nie musisz tego robić. — Poruszyła nieznacznie dłonią, którą wcześniej ujął, sygnalizując o co chodzi. — Ani przez to, że tak wypada, ani przez to, że gdzieś to widziałeś. Tylko, jeśli masz naprawdę ochotę. I akurat nie masz co z nią zrobić. — Bo mógł nie być dotykalski albo wylewny, podobno w wielu krajach azjatyckich ludzie właśnie tacy byli. Nie mówiąc już o pokrzywionym facecie z Korei Północnej, gdzie raczej ciężko było o czułość czy czułe gesty.
   Nie potrzebowała tego, aby czuć się jego. Owszem, to było nawet miłe – i jednocześnie dziwne, bo takie nie jego.
   — Twoje zdrowie, Demonie.
Damon Tae
29 y/o, 190 cm
były agent czarnego wywiadu Korei Północnej
Awatar użytkownika
He is a weapon, a killer. Do not forget it. You can use a spear as a walking stick, but that will not change its nature.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
postać
autor

Wysłuchał jej wytłumaczenia co do tego co weźmie, a także tego dlaczego to wszystko wygląda… jak wygląda. Było kolorowe, widowiskowe, robiło wrażenie i miało efekt wow. Dla kogoś tak prostego jak Damon, jedzenie przede wszystkim powinno być. Mogło być też przy okazji smaczne, ale drugorzędną i trzeciorządną sprawą było to jak wyglądało oraz na jakich talerzach było podawane, ale dla niego… no nie było się co dziwić. W dupie mu się jeszcze nie przewracało od dobrobytu, ale może jak tu pobędzie chwilę dłużej, rok, może dwa, to zrozumie trochę więcej.
Czemu? — W sensie, czemu to robili. Ci ludzie. Że kręcili, robili zdjęcia i chwalili się znajomym gdzie byli oraz co robili. Nie mając mediów społecznościowych, chyba nie rozumiał do końca tej idei. Możliwe, że nawet jeśli by miał, to też nie do końca by rozumiał. — Potrójna brzmi dobrze — przyznał. Jako człowiek sporych gabarytów, to miał też dużą tolerancję na alkohol. Musiał wypić naprawdę sporo, aby poczuć się podpity, więc jej propozycja nie robiła na nim większego wrażenia. Chociaż kto wie, może tutaj, jak spojrzą na niego, to doleją mu dwie porcje tequili tak o, ze względu na wielkość gościa.
Ale tam chyba nikt na to nie patrzył. Tylko, aby hajs się zgadzał.
Działanie, a także bycie z kimkolwiek w poważniejszej relacji było dla niego nowe. Nie miał w sobie wgranych zachowań na tego typu akcje. Nie wiedział jak to działało. Chociaż kiedyś widział swoich rodziców, którzy byli szczęśliwym małżeństwem, to nie pamiętał wiele z tamtego okresu. Nie mówiąc o tym, że jego rodzice, obydwoje wojskowi, także nie byli typem, który okazywał sobie wylewnie uczucia. Co prawda na Północy generalnie ludzie tego nie robili, a jak już, to się dobrze ukrywali, ale tutaj? Tutaj im więcej obserwował, tym więcej widział.
To był zupełnie inny świat i na każdym kroku się o tym przekonywał.
Brew mu lekko drgnęła, gdy zaczęła mu mówić, że… w sumie to nie ma żadnych zasad ani oczekiwań jeśli chodziło o nich razem. Każda para miała działać inaczej, a oni to już w ogóle wyróżniali się spośród wszystkich. To akurat było jasne, bo też żadne z nich nie było „normalne”. Mieli swoje zachowania, swoje wycofania i całą resztę. Nie mówiąc o tym, że nie byli jak inni ludzie z normalnym życiem oraz znajomościami. Raczej mało kto tutaj przeżył taki syf co oni.
Kącik ust mu niemalże niewidocznie drgnął w wymownym smirku.
Nie masz w ogóle instynktu samozachowawczego. — Już to wiedziała, Damon. Ostrzegałeś ją też przed tym, że na pewno ją zranisz nie raz i nie dwa, a także że będzie żałować tej relacji, a zamiast się odsunąć i trzymać na dystans… ten został skrócony do zera. W dodatku związałeś się z nią oficjalnie, przez co była zdana na ciebie czy tego dalej chciała, czy nie.
Bo jak już się przywiązał, to ciężko będzie go odwiązać. To był wyjątkowo mocny supeł.
Wysłuchał jej już do końca, próbując sobie to jako tako poukładać w głowie. Ciężko się działało bez ustalonych zasad ani jakichkolwiek wskazówek. Miał być po prostu sobą, ale on był ciężkim do życia typem, nawet jeśli ostatnio pokazywał nieco bardziej ludzkie zachowania. Widać jednak było po dzisiejszym występie, że w dalszym ciągu miał wgrane bycie wojskowym i maszyną, a nie partnerem, ale też to nic dziwnego, skoro na tamtych ustawieniach działał całe życie.
Dobrze, że dość szybko się uczył i przyswajał nowe rzeczy.
Okay, skoro tak mówisz, to masz przesrane — skwitował krótko. Bo był sobą, kiedy na nią warczał, i był sobą nawet teraz, kiedy łapał ją za rękę po raz pierwszy, zastanawiając się czy robi to dobrze. Miał różne oblicza, większość z nich była szorstka, zimna i twarda, ale jak się okazywało, potrafił znaleźć w sobie te bardziej „miękkie” strony, które ona w nim podsycała.
Gdy kelner przyniósł wszystko, zlustrował go tylko swoim naturalnym, kurewskim spojrzeniem, w dalszym ciągu jednak nie puszczając dłoni dziewczyny. Pewnie jakby spojrzeć na nich z boku, to można by pomyśleć, że Damon jest tym typem, co napierdala swoją laskę w domu, a teraz robi tylko dobre wrażenie. Chociaż on to publicznie nigdy nie robił dobrego wrażenia.
Spojrzał na ich dłonie, gdy swoją poruszyła. Czy skręcało go z cringe’u? W zasadzie nie, bo też nie wiedział, że mogło to takie być. To był ruch z którym nie wiązało się wiele. Nie teraz. Po prostu skopiował zachowanie kogoś innego, bo zauważył, że kilka par dookoła nich właśnie tak zrobiło, a on, jako, że nie wiedział co powinien robić, zrobił to samo.
Ale wiedział za to, że mógł, jeśli tylko miał na to ochotę.
Okay — powiedział, ale nie puścił jeszcze jej dłoni.
Przysunął do siebie drinka drugą ręką i podniósł go lekko wyżej.
Na zdrowie, Senna — powiedział, po czym upił swoją potrójną porcję. Wyczuwalny był smak alkoholu, ale nie powiedziałby, że go to krzywiło. Było tam też sporo soku i czegoś innego, co niwelowało posmak, przez co… no mogło być zdradzieckie. Chociaż w jego przypadku po jednym nic się nie stanie. Może nawet nie poczuje podpicia.
Odłożył szklaną czaszkę na stół i zerknął w bok.
Czyli mam nie patrzeć na to co robią na przykład oni? — spytał, wzrokiem wskazując na parę, która trzymała się za ręce, a dziewczyna to nawet kciukiem zmywała facetowi odrobinę sosu, który miał w kąciku ust. Co jakiś czas też sprzedawali sobie buziaczki i strzelali fotki - jak nie sobie, to jedzeniu. — Dużo par tak tu robi. — Nie idź do klubu, Damon, bo tam to dopiero przeżyjesz szok, że wszyscy wkładali sobie języki do gardeł, macali pod ścianami i w tańcu, nie mówiąc o tym, że ruchali się w toaletach, w dodatku niekoniecznie ze swoją drugą połówką.

Candace Callahan
29 y/o, 159 cm
był ratownik medyczny, były pilot US Navy, generalnie fajnie... było
Awatar użytkownika
— What are your biggest weaknesses?
— Tall men who need therapy
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her/bitch
postać
autor

   Spróbowała mu wyjaśnić, czemu to takie ważne, żeby chwalić się rzeczami w sieci, na mediach społecznościowych. Wyjaśnić, że dla wielu osób był to sposób na dowartościowanie się, że mierzyli swoją wartość według polubieni zdjęć czy relacji. Sprowadzając to do tego, że jeśli ktoś zobaczy tego typu lokal czy drink, to może napisze z zapytaniem o to, gdzie jest to miejsce czy zagadując w inny sposób.
   W ten sposób konstruując miraż relacji. I posiadania wielu znajomych.
   Jej to było niepotrzebne. Wolała samotność. Jemu też było to raczej niepotrzebne. Bo też wolał samotność. Ale najwyraźniej lubili też być samotni ze sobą, co przeczyło samej koncepcji samotności, ale wiadomo przecież o co chodziło.
   — Nie mam — odpowiedziała, w dodatku tak, jak gdyby miała być z tego dumna. — Wymieniłam go na twoją czujność. I rzekome usługi ochroniarskie. — Jedno i drugie podarował jej jeszcze przed wszystkim. Chociaż po Syberii mogła mieć pewność, że był to jego wybór, aby stać za nią i ją chronić, a nie konieczność dla użyteczności. Choć może mogła sobie wmówić, że zaczynało się to już wcześniej.
   No ale on to chronił ją przed wszystkim dookoła, ale chyba nie przed samym sobą. Może po prostu wierzyła, że z samym nim akurat sobie poradzi. Albo po prostu tak była już wyniszczona przez stratę i porzucenie, że nie czuła, by ryzykowała czymkolwiek.
   Ale rzekomo miała mieć przesrane, ale… no tego już się przecież osłuchała.
   Dlatego przewróciła na niego oczami, choć nie bez drobnego uśmiechu na ustach, który wypaczał lekceważące znaczenie samego ruchu.
   Wypiła z nim toast, za niego, wciąż czując jego dłoń na swojej. Było to dziwne – bo niepodobne do niego, bo wiedziała, że nie miał w sobie takiej delikatności, ale jednocześnie było to przyjemne. I dla niej też nowe, bo ciężko mówić, że dawno już zapomniane, skoro w jej życiu nie było czasu na głębszą relację.
   Zerknęła na nich o których wspomniał, przez chwilę analizując to, co robiła para. Ta konkretna, czy kilka innych. Niby robiły to samo, ale trochę się różniła jedna od drugiej, bo kiedy w jednej z nich ktoś ścierał sos z partnera, przy drugim stoliku osoba tym sosem specjalnie smarowała drugą osobę po buzi.
   Każdy miał jakąś dynamikę, jak mówiła. Dopasowaną do tego, co lubili i co im odpowiadało. Swój własny rytm.
   — Dużo — zgodziła się, chociaż odruchowo, bo zaraz popchnęła to dalej. — A słyszałeś o tym, że mówi się, że prawdziwa gra wstępna u kobiety, zaczyna się na długo przed tym, zanim znajdzie się w docelowej sypialni. I nie jest konieczny do niej dotyk. Można to robić cały dzień. Cały dzień, im lepiej się z nią dogada, tym większą ochotę będzie miała na koniec. — I wcale nie było to naciągane, bo na popęd u wielu kobiet wpływało to, jak były traktowane na przestrzeni całego dnia. I jeśli były zaniedbywane, albo źle traktowane, to potem wieczorami „bolała je głowa”. A jeśli partner tego nie rozumiał, to zamiast refleksji miał tylko pretensje.
  Uniosła ciężką szklankę na wysokość ust, wracając spojrzeniem do Damona.
  — Oni po prostu już zaczęli i najwyraźniej całkiem dobrze im idzie. — Jej brew drgnęła w wymownym geście, a ona sama upiła trochę zawartości naczynia przez słomkę.
   Może powinna powiedzieć mu to bardziej dosadnie, ale z drugiej strony – przecież nie używała przy tym jakichś pokręconych metafor, a po prostu wspomniała, że gra wstępna u kobiet rozciągnięta jest w zasadzie na cały dzień – a przynajmniej tak czytała. Damon był bystry, ale do zrozumienia tego nie potrzeba było żadnego wyższego wykształcenia.
   Jeśli czegoś miałby nie zrozumieć, to chyba tylko przez to, że nie wiedział czym jest gra wstępna, ale tak naprawdę to ciężko było oszacować. Jeśli rozmawiali to bardziej o jej przyszłości, a nie jego.
   Może jednak powinna mu powiedzieć o rzekomej zasadzie „bez tajemnic”, ale z drugiej strony – dalej pewnie głupio liczyła, że w końcu sam postanowi się z nią podzielić tym, co za sobą nosił. I wierzyła, że jeśli da mu tyle przestrzeni, ile potrzebował, to poczuje się przy niej na tyle pewnie.
   Głupia.
   On nawet po tym całym rollercoasterze i karuzeli wyciągania z sytuacji fatalnych dalej pewnie twierdził, że im mniej wiesz, tym lepiej śpisz.


Candace Callahan
29 y/o, 190 cm
były agent czarnego wywiadu Korei Północnej
Awatar użytkownika
He is a weapon, a killer. Do not forget it. You can use a spear as a walking stick, but that will not change its nature.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
postać
autor

Jak na moje dobry interes — przyznał. Niby straciła przez to instynkt samozachowawczy, ale dzięki temu zyskała inny system. Bardzo czuły i wrażliwy na wszelkie odstępstwa od normy. W dodatku reagował szybko i bez pytań, zanim ktokolwiek się zorientował, że coś się działo. Z jednej strony było to na plus, z drugiej strony, jeśli nie będzie go w pobliżu, będzie musiała radzić sobie sama. I chociaż normalnie chyba nie powinien się o nią obawiać, to jako pies stróżujący, było to po prostu silniejsze od niego. Przychodziło naturalnie. A po dzisiaj obawiał się, że jeśli znajdzie się w niebezpieczeństwie, to panika znowu weźmie nad nią górę. Bo przecież ani ona, ani on nie mogli mieć pewności, że to, co zrobiła we Włoszech się powtórzy, skoro jej instynkt działał… w sumie nie wiadomo kiedy.
To dla niego także było… dziwne i nowe. Nie trzymał wcześniej nikogo za rękę. To nie był jego naturalny odruch, ale w zasadzie, w jego przypadku, mało co było naturalne. Skoro nikomu wcześniej nie okazywał żadnej czułości, to skąd miał mieć doświadczenie? Dlatego musiał sobie ją w pewien sposób wyrobić, a to miał być pierwszy ruch. I nie kosztowało go to niewiadomo ile, bo po prostu to był dotyk jakich wiele. Tylko nieco inny, z innym podtekstem znanym w społeczeństwie. Miał wiele do nauki, którą najwyraźniej zaczynał już teraz.
Może powinna go częściej zabierać na miasto, aby obserwował innych i to nie tylko w trakcie misji, gdzie głównie chodziło o napierdalanie się, skradanie czy mordowanie.
Na jej odpowiedź, Damon parsknął cicho pod nosem, nie do końca śmiechem, bardziej czymś w rodzaju sceptycznego pomruku. Odstawił szklankę na stół i zmrużył oczy, patrząc na nią z tym swoim charakterystycznym, uważnym spojrzeniem.
Czyli chcesz mi powiedzieć, że to nie chodzi o to, co zrobię w łóżku… tylko o to, czy cały dzień nie będę kutasem? — zapytał szorstko, swoim naturalnym tonem, ale w tonie czaiła się nuta autentycznej ciekawości. No nie miał takiego obycia jak chodziło o flirty. Nie można go było nazwać Alvaro czy jakimś innym Romeo, który znał wszystkie sztuczki. Bo nie znał. Nigdy nie grał w takie długie gry. Zawsze było prosto - albo się działo, albo nie.
Uniósł brew i wygiął kącik ust w półuśmiechu, tym razem nieco bardziej widocznym.
Skoro mówisz, że to działa, to może się czegoś dzisiaj nauczę — powiedział. I to nie tak, że nagle chciał ją zaciągnąć do łóżka, więc będzie robić wszystko, aby ta cała „gra wstępna” już się zaczynała. Oczywiście, że go fizycznie kręciła. Była piękną kobietą, całkowicie w jego typie. W dodatku pociągała go na zupełnie innym poziomie niż ktokolwiek inny wcześniej. Miał jednak do niej na tyle szacunku, aby też niczego nie przyspieszać.
Niemniej pociąg do niej czuł. I wydawało się, że każdego dnia mocniejszy.
Przesunął kciukiem po krawędzi szklanki i raz jeszcze uniósł ją, aby upić kilka łyków swojej potrójnej, niewyczuwalnej tequili z kolorowej czaszki. W ciszy przesunął spojrzeniem po tych kilku stolikach.
Facet przy oknie. Cały czas trzyma jej rękę, jakby była zrobiona ze szkła. Ona nie spuszcza z niego wzroku, uśmiecha się, co chwilę kiwa głową. Tam nie ma słów. Tam jest samo dotykanie. Jakby reszta świata nie istniała. — Przeniósł spojrzenie kawałek dalej. — A tamci, bliżej drzwi. — Skinął podbródkiem w ich stronę. — Zero fizyczności. On ją rozśmiesza, ona chowa twarz w dłoniach, a potem znów wybucha śmiechem. Głośni jak cholera, ale… działa. — Całkowite przeciwieństwo ich, bo tamci zwracali na siebie uwagę prawie wszystkich, nie przejmując się opiniami.
Wrócił spojrzeniem do niej.
Jakie są twoje zasady? Co lubisz, a czego nie? Poza nieprzewidywalnością i gwałtownością w działaniach. — Bo tu już chodziło o nieco inne czynności, na przestrzeni też całego dnia - jak twierdziła. I chociaż mógł już kilka rzeczy zauważyć, a także wywnioskować, to wolał dopytać czy było coś jeszcze, czego nigdy nie dostawała, a co było jej potrzebne.

Candace Callahan
29 y/o, 159 cm
był ratownik medyczny, były pilot US Navy, generalnie fajnie... było
Awatar użytkownika
— What are your biggest weaknesses?
— Tall men who need therapy
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her/bitch
postać
autor

  Czyli chcesz mi powiedzieć, że to nie chodzi o to, co zrobię w łóżku… tylko o to, czy cały dzień nie będę kutasem?
  Cóż…
  — Poprawka: ty przecież jesteś cały czas kutasem, ale wszystko zależy jak bardzo nim będziesz wobec mnie. Albo raczej: jak bardzo nim nie będziesz. Inaczej może się okazać, że zacznę mieć chroniczne bóle głowy.
  Czy coś.
  Nie podążyła za nim spojrzeniem. Oparła policzek na dłoni, wpatrując się w niego, podczas gdy on analizował innych. Nie żeby coś, ale nieszczególnie ją interesowali inni, zwłaszcza kiedy powiedziała, że przecież każdy ma swoją dynamikę. Przyglądała się mu więc i słuchała, nie skupiając się na tym, co zaobserwował u innych, ale jak obserwował. Jak sam działał. To znacznie bardziej ją interesowało niż to, że gapił się i opowiadał o babach z innego stolika. Nie chodziło o to, że była zazdrosna. A jeśli już to nie o nie, a o uwagę. Nawet jeśli inne baby były znacznie ładniejsze, lepiej ubrane i wymalowane. To znaczy – lepiej odstrzelone na rzekomą randkę.
  Może powinna mu powiedzieć? A może komunikowanie, że coś co mogło być dla niego naturalnym odruchem, jej w tej sytuacji niekoniecznie pasuje, było jednak przesadą z tej strony?
  Raczej to drugie, dlatego nic nie mówiła.
  Wyślizgnęła swoją dłoń z jego chwytu, chwilę przed tym, jak wrócił do niej spojrzeniem, i sięgnęła nią do słomki w napoju, aby nią zamieszać. Nie patrzyła na niego, a na drinka, w którym mieszała, gdy zadał jej pytanie. Brew jej drgnęła nieznacznie, podobnie jak kącik ust, na krótką chwilę.
  I dopiero podniosła na niego spojrzenie.
  — Myślisz, że teraz dam ci listę rzeczy, które będziesz mógł zrobić, aby nałapać punktów i skutecznie ściągnąć mnie do łóżka? — spytała z charakterystycznym wydźwiękiem zaczepy. Do łóżka. I to nie do spania. — Przykro mi, Demonie. Sama nie wiem, co by na niej było. Ale skoro tak świetnie sobie radzisz z rozpracowywaniem, co działa na inne kobiety dookoła, to może tutaj też sobie poradzisz. — Nie była uszczypliwa. To znaczy – nie próbowała być, to na pewno.
  Zresztą – tak naprawdę nie wiedziała. Inna, utrudniająca to sprawa, była taka, że Senna większość życia milczała i dostosowywała się do warunków i otoczenia, spychając własne potrzeby na dalszy plan. Dlatego nawet gdyby wiedziała, czego potrzebuje, to nie umiałaby o to poprosić. I dlatego też ustępowała pola Damonowi, nawet jak się z nim nie zgadzała. I dlatego dawała mu aż tyle przestrzeni. Na tyle, by nie móc mu wytknąć, że trzymanie ją pod kloszem z niewiedzy, niby w ramach ochrony jest tym, co ją wewnętrznie podminowywało.
  Ale ciężko było powiedzieć co lubi, skoro sama nie wiedziała. Z takich prostych rzeczy. Typowo relacyjnych. To pytanie, które zadał, wewnętrznie uświadomiło jej, jak blada w relacjach była. Nijaka.
  A może nie uważała, że jej wystarczy to, co do tej pory robił, było wystarczającą odpowiedzią, nawet jeśli dla niej było wystarczające. Czyli jak poświęcał jej czas, słuchał jej i po prostu był obok, czasem rzucając jakimś suchym komentarzem. Rzeczywiście w zestawieniu z państwem, które miało się tylko dotykać i wpatrywać w siebie, a także z chichotką, to wypadało naprawdę nijak.
  — Ale wiem, że źle się też czuję z tym, kiedy nie mam kogoś w polu widzenia a jest blisko. — I nawet jak był to on, nawet jak była to sytuacja zagrażająca jej życiu, jej umysł zwyczajnie się potrafił… odlepić. Oczywiście to i wszystko inne, co już wymienił, było wynikiem głęboko zakorzenionej traumy.
  Nie patrzyła na niego, kiedy to mówiła, swoje spojrzenie opuszczając na drinka, którego miała przed sobą. Znów zamieszała w nim słomką, poprawiając to, jak drugą ręką podpierała brodę. A im więcej tych aspektów, które jej przeszkadzały, nazywała po imieniu, tym bardziej uświadamiała sobie, że była niepotrzebnie skomplikowana.

Damon Tae
29 y/o, 190 cm
były agent czarnego wywiadu Korei Północnej
Awatar użytkownika
He is a weapon, a killer. Do not forget it. You can use a spear as a walking stick, but that will not change its nature.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
postać
autor

Okay, rozumiem. — Złapał aluzję. Chociaż wobec niej wydawałoby się, że rzadko kiedy jest, a zwłaszcza ostatnio. Tylko on też nie bardzo rozumiał kiedy przesadzał, a kiedy jeszcze to było w miarę akceptowalne, bo przecież wcześniej nie musiał się nigdy pilnować. Po prostu mówił i robił rzeczy, nie przejmując się jak to wpłynie na drugą osobę lub co ten ktoś sobie o nim pomyśli. Teraz to się trochę komplikowało, bo jako jego partnerka miała nieco… większą władzę nad nim, albo raczej, bardziej zwracał uwagę na to co mówiła lub czuła.
Zupełnie inaczej niż dotychczas.
Bo chcąc nie chcąc, zależało mu na tym, aby czuła się przy nim dobrze i swobodnie. Nawet na początku nie zdawał sobie z tego sprawy, ale z biegiem czasu uzmysławiał sobie, że chciał, aby miała dobry humor, a także to słynne poczucie bezpieczeństwa. Chciał ją chronić przed wszelkim złem, nawet jeśli nie zawsze miało mu to wychodzić. Gorzej jeśli on miał być tym złem, które ją wkurwi czy zirytuje, no ale… czy to nie była część związku?
Uczył się jednak, każdego dnia. Droga mogła być trudna, długa i wyboista, a on jako pojętny uczeń, mógł i tak mieć problemy, bo jednak związek polegał na relacjach, a nie obliczeniach oraz rachunku prawdopodobieństwa. I chociaż nie był emocjonalnie tak upośledzony jak jego „szef”, to jednak mocno odstawał w tej kwestii od innych, normalnych ludzi.
Dlatego też teraz chyba nie do końca ogarniał, że powinien był się skupić przede wszystkim na swojej partnerce z którą tu był, zamiast analizować wszystko oraz wszystkich dookoła, aby wiedzieć co powinien był robić. W ten sposób też popełniał kolejny błąd, w dodatku nieświadomie. Bo przecież chciał dobrze, chciał wiedzieć, a tu się podkopywał.
Wrócił do niej spojrzeniem, a jego kącik ust drgnął ledwo zauważalnie.
Nie? — rzucił, chociaż to brzmiało jak pytanie, jakby badał czy ta odpowiedź była tą, którą oczekiwała. To była jednak zaczepka, taka charakterystyczna dla niego.
Uniósł brew wyżej na jej kolejne słowa, analizując to co powiedziała.
Inne? — powtórzył, chyba dopiero teraz rozumiejąc co mu przekazywała. Albo raczej, powoli orientując się, że kiedy on spoglądał na innych, chcąc wyciągnąć wnioski z ich zachowań, ona obserwowała jego. — Jesteś zazdrosna, że obserwuję innych? — spytał bezpośrednio, wracając do niej wzorkiem, teraz już go na niej blokując.
Owszem, Damon. Na randce powinieneś patrzeć głównie na swoją drugą połówkę. Nie skupiać się na innych, zwłaszcza jeśli chodziło o kobiety. Co prawda nie oglądał ich w ten sposób, aby je „obczaić” jak typowy facet oraz ocenić czy są ładne, czy nie, bo… no on tak nie robił. Jak już miał oceniać ludzi, to na podstawie tego czy byli użyteczni lub szukając w nich słabych punktów.
Chyba, że byli Senną. Ją widział jako tą atrakcyjną. Bardzo atrakcyjną.
Przekrzywił lekko głowę w bok, dalej jej się przyglądając, nawet kiedy sama na niego nie patrzyła. Sięgnął, wolną już od jej dotyku, ręką do szklanki, aby podnieść ją do ust.
Logiczne. — I to też już zauważył, zwłaszcza na Syberii, kiedy usiadł za nią, chcąc ogrzać jej zziębnięte ciało. Wtedy też wpadła w panikę i poprosiła, aby zrobił to samo, ale od przodu. I było lepiej. Przynajmniej do czasu w którym im nie przeszkodzono.
Upił kilka kolejnych łyków swojego drinka, niemalże go zerując. Jeszcze przed tym, jak przynieśli im jedzenie. No co poradzić, pić mu się chciało. A też miał wysoką tolerancję na alkohol.
W porządku, Senna. Skupiam się już tylko na tobie — powiedział, ale to nie było uszczypliwe. To był wniosek wyciągnięty jaki wyniósł z jej słów. Tamte pary także się nie oglądały na nikogo, więc… prawdopodobnie tak powinien się zachowywać. Zupełnie inaczej niż dotychczas, kiedy wolał mieć wszystkich na oku, gdy był wśród ludzi.
Odstawił pustą szklankę na blat drewnianego stołu.
W takim razie, powiedz mi coś czego o tobie jeszcze nie wiem. — I nie musiało to być nic super prywatnego i intymnego. Mogło to być coś na tyle głupiego, że zahaczało o wspomnienie z dzieciństwa czy ulubiony kolor. Dla niego każda taka informacja była na wagę złota, bo przecież o kim, jak o kim, ale o niej chciał wiedzieć jak najwięcej. Przez hobby, przez lubiane zapachy, aż po najciemniejsze sekrety.
Ciekawe, Damon, kiedy sam powiesz jej coś więcej. Może wkrótce, może w ogóle, ale na pewno nie będzie to w publicznym miejscu, bo był nauczony tego, że ściany miały uszy. A otoczenie mogło być zdradliwe, bo nigdy nie wiadomo, kto się krył w tłumach.


Candace Callahan
29 y/o, 159 cm
był ratownik medyczny, były pilot US Navy, generalnie fajnie... było
Awatar użytkownika
— What are your biggest weaknesses?
— Tall men who need therapy
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her/bitch
postać
autor

  Nie skomentowała jego buńczucznej postawy przy odpowiedzi, a przynajmniej nie słowami. Zamiast tego wpatrywała się w niego dość intensywnie, mając w kąciku ust drobny półuśmiech. Gdyby ten pomysł jej się nie spodobał (to znaczy wiadomo – Damon przecież żadnego pomysłu nie miał), to raczej by tak nie reagowała.
  I zrobiłaby mu większy wyrzut o to, że wykręca głowę za innymi, niż zauważenie faktu i pewnej zależności, która mogłaby mu pomóc zamiast niej. Gdzie w istocie raczej nie pomagała, a wręcz przeciwnie.
   Jesteś zazdrosna, że obserwuję innych?
  To nie było do końca tak…
  — Jestem — zawiesiła głos, jak gdyby chcąc ostatecznie stwierdzić jaka, trwało to krótszą chwilę, podczas której nie spuściła z niego spojrzenia. Zrobiła to dopiero, kiedy podjęła swoją wypowiedź dalej: — pazerna na twoją uwagę w tym momencie.
  Gdyby miała naprawdę robić się zazdrosna o otaczające je kobiety, pod aspektem wizualnym, to bardzo szybko, w swojej świadomości, by przegrała. Były one, oprócz tego że ładne, to przygotowane na takie wyjście. A to znaczyło – ładnie uczesane, umalowane i w stroju zdecydowanie nie na siłownię. Ale chodziło jej o uwagę i chociaż normalnie nie miała problemu z tym, że poświęcał ją czemuś innemu, bo taka była jego natura, aby być czujnym, o tyle teraz, ta głupia otoczka, że niby randka, sprawiała, że jednak chciała być ponad to wszystko.
  Chyba bardziej dobitnie tego nie mogła przekazać, więc może lepiej, aby przekaz dotarł.
  Nie wiedziała jak ma się jednak czuć z jego późniejszą deklaracją, jakoby miał teraz skupiać się tylko i wyłącznie na niej. Z jednej strony – było jej miło, bo sama przyznała, że była łasa na kut- jego uwagę, ale z drugiej strony miała jednak wrażenie, że wydzierała mu już trochę swobody. Tej samej, którą sama sobie obiecywała dać, bo wyznawała wobec niego schemat, że im więcej tej swobody ma, tym chętniej trzyma się przy niej.
  Stuknięcie pustej szklanki o blat stołu sprawiło, że sięgnęła do guzika w jego krawędzi, aby przywołać kelnerkę. Pewnie z zamiarem domówienia mu drugiego drinka – przecież było kilka wariantów. Nie to, żeby planowała go zaraz upić.
  Zanim to się stało, zanim jedna z dziewczyn do nich dotarła, by przyjąć zamówienie na napój, zdołała usłyszeć jego kolejne słowa i wywróciła teatralnie oczami, łamiąc jednak ten lekceważący głos drobnym uśmiechem.
  To zawsze ona opowiadała o sobie, a on milczał. A gdy mówił, to tak, aby powiedzieć jak najmniej. To już ta stara, dobrze jej znana, zasada nierówności. I gównianych tłumaczeń z jego strony. Im mniej wiesz, tym lepiej…. A, spadaj.
  — Zagrajmy w grę — odpowiedziała po chwili zastanowienia. — Powiem ci dwie prawdy o sobie i jedno kłamstwo, będziesz musiał sam zdecydować, które to które. — To wydawało się być znacznie lepszym rozwiązaniem, bo bardziej zajmujące Damona. Poprzez to, że musiało to poruszyć ten jego analityczny umysł, detektor do ściemy i czujność. Miała wrażenie, że byłoby to zdecydowanie ciekawsze. Bo mówiła mu coś o sobie, tak jak poprosił, ale jednocześnie nie była to zwykła paplanina z jej strony a coś, co miało go zaangażować.
  Ale mogła się też mylić.
  Gdy jednak podjął rękawice, chętnie czy nie, odchyliła się nieco na swoim krześle, przez chwilę zastanawiając nad tym, co mu powie. Powinna zacząć od czegoś prostego, ale uznała, że nie będzie się z nim cackać i podsuwać mu oczywistość, którą mógłby wypatrzeć w jej codzienności.
  — Znam Morse’a na pamięć, kariera w wojsku nie marzyła mi się od samego początku, wcześniej chciałam być weterynarzem i potrafię wstrzymać oddech na ponad sto sześćdziesiąt sekund.
  Nie były to zaraz jakieś skomplikowane zestawy, ale próżno chyba było szukać oczywistych znaków gdzieś w czasie, który już ze sobą spędzili. Choć może Damon czytał lepiej między wierszami, lepiej analizował i miał nienaganny detektor bullszitu, nawet jeśli powieka miała jej nie drgnąć.

Damon Tae
29 y/o, 190 cm
były agent czarnego wywiadu Korei Północnej
Awatar użytkownika
He is a weapon, a killer. Do not forget it. You can use a spear as a walking stick, but that will not change its nature.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
postać
autor

Bo to randka? — spytał bezpośrednio, chcąc zrozumieć dlaczego akurat w tym momencie była łasa na jego uwagę, ale kiedy indziej to już nie tak bardzo. W końcu uczył się wszystkiego od nowa, a to co dla wielu, w tym także dla niej, było oczywiste, to dla niego już niekoniecznie. Bo też chociaż miał relacje z kobietami, to nigdy na takim poziomie. Nie obchodziło go to, co się stanie później, ani jak druga osoba się czuje. Nie obchodziło go czy ją obraził, czy może jednak powinien dać jej komplement. A jednak teraz, nie dość że miał kogoś, to jeszcze chciał o tego kogoś zadbać. I nauczyć się jak to powinno wyglądać w jej świecie.
W tym normalnym, nie popapranym świecie.
I chyba okazywało się, że powinien się skupiać przede wszystkim na swojej partnerce. Otoczenie mógł obserwować także, ale nie w taki… oczywisty sposób, tylko mając na uwadze to gdzie byli oraz pośród jakich ludzi się znajdowali. Bo to ona miała być najważniejsza i na niej powinien był utrzymywać swoją uwagę. Trochę jak na celu, który chciał poznać. Obiekcie z którego miał wydobyć wszelkie informacje, które będzie mógł wykorzystać we własnych celach.
W zasadzie nie mijało się to tak z prawdą.
Niemniej rozumiał co chciała mu przekazać, dlatego przestał też zwracać uwagę na te pary obok. Swoje spojrzenie ulokował w niej, ale też nie bo mu kazała lub czuł przymus, ale dlatego, że po prostu chciał. W końcu jako jedna z nielicznych osób na świecie, przykuła jego uwagę na dłużej, w dodatku na takim poziomie, gdzie nikt wcześniej nie był. To sprawiało, że była fascynująca sama w sobie i chciał wiedzieć o niej więcej. Nawet jeśli oznaczało to spychanie swoich… przyzwyczajeń na nieco dalszy plan. Tu raczej nic się nie odjebie, ale świat był pojebany, a on lubił być przygotowany na wszelką ewentualność.
Brew mu drgnęła wyżej na jej propozycję. Gra. Dwie prawdy i kłamstwo. Brzmiało ciekawe, bo też jak wyzwanie, gdzie musiał trochę pomyśleć i dojść do pewnych wniosków. Ciekawe teraz ile razy się pomyli, a ile dobrze coś wydedukuje. I co go takiego w niej zaskoczy.
W porządku — odpowiedział.
To miała być tylko gra, ale poprawił swoją pozycję jakby faktycznie miał sporo myśleć i analizować. Kiedy więc zaczęła mu mówić trzy fakty, brew mu lekko drgnęła wyżej w zaciekawieniu. Odchylił się na swoim krześle i skrzyżował ręce na piersi, przez chwilę myśląc nad odpowiedzią.
Morse wydaje się dość oczywisty, zważając na to, że byłaś w wojsku. — Bo tam przecież musieli się uczyć tego szyfru. On także go znał. — Wstrzymanie oddechu wydaje mi się też być dość prawdopodobne, chociaż robiłoby to wrażenie, nie powiem. — Bo jednak nie wszyscy umieli to zrobić. Większość docierała tak do maksymalnie półtora minuty, ale prawie trzy? W wojsku robiło się wiele rzeczy, w tym także tych wytrzymałościowych, więc w zasadzie nie zdziwiłby się, gdyby to także była umiejętność, którą wytrenowała. — Chociaż ten weterynarz jest wyborem, o którym chyba większość dzieci myśli… — A przynajmniej tak mu się wydawało, bo przecież chuja się znał na dzieciach.
Przez krótką chwilę jeszcze myślał nad odpowiedzią.
Dobra, stawiam że weterynarz do kłamstwo — powiedział w końcu, pochylając się do przodu, aby oprzeć się łokciami o stół. — Zgadłem? — Bo tutaj to każda opcja mogła być prawidłowa, bo za dzieciaka miało się różne pomysły na życie. Jak można było widać po nim. Tylko trochę się minął ze swoim powołaniem rolnika.


Candace Callahan
ODPOWIEDZ

Wróć do „Arizona Grill Lounge”