- 
				 I’m not the good guy, remember? I’m the selfish one. I take what I want, I do what I want. I lie, I fall in love with a good girl. I don’t do the right thing. But I have to do the right thing by you. I’m not the good guy, remember? I’m the selfish one. I take what I want, I do what I want. I lie, I fall in love with a good girl. I don’t do the right thing. But I have to do the right thing by you. nieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor
No ale człowiek się zmieniał. Nie mówiąc o tym, że dla dziewczyny stawał się innym człowiekiem, zwłaszcza jeśli stracił dla niej głowę. Nie mówiąc o tym, że podobno „człowiek singiel” i „człowiek w związku” to dwie różne osoby, a tak właśnie było u Huntera. Gdyby tak nie było, to nie siedziałby teraz, w piątkowy wieczór, na kanapie, z soju, oglądając Dziennik Bridget Jones.
Prychnął w rozbawieniu pod nosem na jej teatralny trzepot rzęs i dość odruchowo przyciągnął ją mocniej do siebie, aby przestała się w niego wpatrywać tym maślanym wzrokiem. Znaczy, często to robiła, ale teraz to było takie przerysowane. Niemniej, dało się zauważyć, że odbudowało się to, co mieli kiedyś. I jeśli pewnego dnia zauważy, że nie patrzy na niego w ten sam sposób, to będzie wiedział, że to koniec.
Na jej zapytanie, zerknął na nią, a potem przeniósł wzrok na ekran.
— To odruch — powiedział, wzruszając przy tym ramionami. — Myślę, że to po prostu głupia duma, bo łatwiej komuś wbić pięść w mordę, niż przyznać, że zawalił ktoś, komu się ufało. Bo wtedy nie ma winnego „z zewnątrz” tylko wiesz, ten kto był najbliżej, a to ciężej zaakceptować. Łatwiej wyjdzie wyżycie się na chuju — stwierdził. Co prawda nie był jeszcze w takiej sytuacji, aby chcieć kogoś po prostu zabić za przystawianie się do jego kobiety, bo przecież nie miał wcześniej żadnej dziewczyny o którą miałby być zazdrosny i zaborczy, ale… no wiedział po sobie, że jakby przyszło co do czego, jak chodziło o Soojin, to nawet na moment by się nie zawahał i typa zwyczajnie chciałby zabić. — Nawet jakbym był niesamowicie na ciebie wkurwiony, to bym cię nie uderzył. Ale drugiego typa już tak — dodał.
To było z jednej strony skomplikowane, ale z drugiej łatwe to wytłumaczenia. Najgorszą osobą w tym trójkącie byłaby osoba, która zdradziła, bo to ona, będąc w związku, poszła do kogoś innego, zamiast najpierw coś zakończyć. Osoba z którą się zdradzało, była mniej winna, bo nie musiała wiedzieć o związku i to nie ona powinna pilnować czy ktoś się puści, czy nie, ale… na niej o wiele łatwiej było się wyżyć. To ona obrywała przez złość, bo nie uderzy się przecież osoby do której się czuje coś więcej. No chyba, że miało to być wykorzystanie kogoś pijanego w sztorc i niekontaktującego, ale wtedy to już nie jest zdrada.
Na jej kolejne zapytanie, lekko uniósł brew i przekrzywił głowę w jej kierunku. To już było… cięższe pytanie, bo chcąc nie chcąc, Hunter był lojalnym przyjacielem. I to był ten typ, co pomagał chować ciało o trzeciej w nocy, a nie dzwonił na policję, aby podpierdolić kogoś.
— Chyba zależy kto i zależy jak — powiedział w końcu, sunąc palcami spokojnie po jej ramieniu. — Jak to jakiś koleś, którego ledwo znam, to pewnie bym mu powiedział, że jest pojebany i niech się ogarnie, zanim spierdoli sobie życie. Ale nie bawiłbym się w bohatera, żeby latać do jego dziewczyny. — Bo co go obchodzili inni. Nie jego cyrk, nie jego małpy. Nie był zbawcą, aby wszystkich ratować, ani policjantem moralności, aby kogoś pilnować. A jak to był tylko „znajomy”, to już tym bardziej go nie obchodziło co kto robił ze swoim życiem. — A jakby to był na przykład Jiwoong… — urwał, jakby sam musiał sobie odpowiedzieć, czy naprawdę wie. — Pewnie bym go za to zjebał tak, że by długo pamiętał. I nie odpuściłbym, dopóki by się nie ogarnął. — I musiałby się mierzyć z umoralniającymi gadkami. On. Od Huntera. To brzmiało jak w ogóle inna, mega alternatywna rzeczywistość, nie mówiąc o tym, że Jiwoong to był już ostatnią osobą, którą by podejrzewał o zdradę. Już prędzej myślałby tu o Sorze, chociaż obydwoje wgapiali się w siebie tak maślanym spojrzeniem, że czasem cukrzycy szło dostać. — Czy powiedziałbym jego dziewczynie? Nie wiem. Najpierw zrobiłbym wszystko, żeby on sam miał odwagę się przyznać. Bo inaczej to wygląda jak wbicie noża w plecy, a ja chociaż jestem chujem, to lojalnym. — Z Sorą go za wiele nie łączyło, więc byłby po stronie przyjaciela. Niezależnie od tego co by odjebał. Trzymałby jego sekret, chociaż by tego nie pochwalał. Może jakby to zaszło za daleko, to na „wspólnych wyjściach” zrobiłby aluzję czy dwie.
Ale jakby powiedział Soojin, a ona Sorze… to czy to się dalej liczyło jako zdrada przyjaciela?
— A ty? — Bo on to tam on, jego moralność można by było podważać, ale ona?
Raina Bouchard
- 
				 No matter what they were now, there’d always be someone to come running when needed. It wasn’t certain if this was a new beginning or just a stolen night, only that being apart suddenly felt impossible. No matter what they were now, there’d always be someone to come running when needed. It wasn’t certain if this was a new beginning or just a stolen night, only that being apart suddenly felt impossible. nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
W ogóle zdrada była, w jej mniemaniu, najgorszym z możliwych aktów. Najgorszą rzeczą, którą można było komuś zrobić. Bo nie dość, że łamało się zaufanie, którym ktoś kogoś obdarzył, to jeszcze przy tym wszystkim osoba zdradzona zaczynała zastanawiać się, czy to nie jest jej wina, że tak się stało. Podkopywano tym pewność siebie i poczucie własnej wartości.
I miało ciąg wielu skutków.
A przynajmniej tak jej się wydawało, bo co ona mogła o życiu wiedzieć?
Gdzieś między jednym pytaniem a drugim podała mu kieliszek soju, tak żeby przypadkiem nie zaschło mu w gardle. Sama oczywiście, solidarnie, też wysiorbała tyle ile miała, starając się, aby ryja jej nie wykręciło.
W myślach spokojnie analizowała jego słowa, zastanawiając się nad nimi. Pozwoliła mu wyczerpać temat ze swojej strony i odpowiedzieć na zadane przez nią pytania. Nie ruszała się, nie odsuwała, ale momentami zerkała na film. Nie dlatego, że działo się na ekranie coś interesującego, ale po to, by zaczepić wzrok na czymś innym. Tak po prostu.
— To w zasadzie ten sam mechanizm. Bo w ani jednym, ani drugim nie brałeś pod uwagę powiedzenia partnerce. Ani w przypadku jakiegoś kolesia, ani w przypadku Jiwoonga. A co jeśli twoje próby w przypadku Jiwoonga nic by nie przyniosły, a on chciałby po prostu sprawę zatuszować. Wiesz, coś na zasadzie – to był tylko raz, Hunter. Byłem wtedy totalnie pijany, zapomnijmy o sprawie, wiesz jak kocham Sorę?
No bo chciała wiedzieć, czy była jakaś granica tej jego lojalności. I to nie dlatego, że zamierzała go osądzać za jego postawę, chociaż na dobrą sprawę – nie rozumiała. A to dlatego, że nie umiała się postawić w jego sytuacji, bo…
— Ciężko mi powiedzieć bo… W zasadzie z nikim się nie przyjaźnię. Więc tak naprawdę trudno mi ocenić. Albo właśnie łatwo? Wolałabym być fair wobec osoby, która jest w tym wszystkim pokrzywdzona. Może upomniałabym raz tę osobę, która zdradziła, ale jeśli nic by z tym nie zrobiła czy bagatelizowała sprawę, to raczej bym… powiedziała. — Suczin to kabel. — Sama wolałabym, żeby ktoś mi powiedział. — I tu nie było żadnej uszczypliwości w jego kierunku czy insynuacji, że jednak uważała, że mógłby. Po prostu – wolałaby znać prawdę, jeśli ktoś inny ją poznał. — Aby móc jak najszybciej zacząć cały proces leczenia. — Z relacji. Ze złamanego serca. Już trochę tego spróbowała w życiu i wiedziała, że to wcale nie było takie proste. Było bolesne, ciągnęło się i było jak rana, która łatwo się znów otwierała.
No ale przecież to, o czym rozmawiali, to była czysta abstrakcja, nie? Prawda?
— Okej, a… Jakie byś miał zdanie o tym, że miałabym, czysto teoretycznie, najlepszego przyjaciela płci męskiej? — I nie byłbyś to ty, Hunter. Wiadomo, że najlepszym przyjacielem to powinien być partner czy ktoś z rodziny, a nie osoba, z którą teoretycznie mogłoby kogoś coś łączyć.
No ona to by dostała udaru, gdyby on miał jakąś przyjaciółkę, z którą spędzałby sporo czasu, nie daj boże się przytulał. I faktycznie byłaby równie blisko, ale niby bez tego twistu romantycznego. Czasami granica między tym była cienka.
Ale czy Soojin powiedziałaby mu na głos, że jej to nie pasuje? A skąd. Zgrzytałaby zębami, ale to wszystko, co potrafiłaby zrobić, bo wiadomo jaka była. Bezkonfliktowa. Niby do czasu, bo przecież potrafiła tupnąć, kiedy dowiedziała się, że Hunter ją dymał na boku i to nie tak, jak wszystkim mogłoby się wydawać. Ale to był przypadek skrajny. I bezwzględnie jego wina, a z tymi przyjaźniami to… To różnie o winie się orzekało.
Hunter Jang
- 
				 I’m not the good guy, remember? I’m the selfish one. I take what I want, I do what I want. I lie, I fall in love with a good girl. I don’t do the right thing. But I have to do the right thing by you. I’m not the good guy, remember? I’m the selfish one. I take what I want, I do what I want. I lie, I fall in love with a good girl. I don’t do the right thing. But I have to do the right thing by you. nieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor
Gdy więc zaczęła mu podsuwać różne scenariusze, Hunter zmarszczył czoło w rozkminie, ale to było jak na niego… trochę za dużo myślenia i kombinowania.
— Nie wiem, zadajesz mi trudne pytania — przyznał w końcu, drugą ręką sięgając do swojego karku, co by go rozmasować w zakłopotaniu. Nie umiał jej tak szczerze na to odpowiedzieć, zwłaszcza w tej chwili, kiedy… no dla niego brzmiało to jak abstrakcja. Nie miałby pojęcia jak by zareagował i co ostatecznie zrobił, bo też można było powiedzieć jedno, a jak przyjdzie co do czego, to wychodziło różnie. — Nie mówiąc już, że Jiwoong by nie zdradził, a nawet jeśli, to sumienie by go zjadło i nawet nie musiałbym nic robić, bo sam by się przyznał — powiedział. Znał doskonale swojego przyjaciela i był pewien, że jeśli coś takiego by się stało i Ahnowi by po prostu odjebało, to nie wytrzymałby długo. Nie był tym typem, co potrafi żyć z takim kłamstwem. Nie podejrzewałby go co prawda nigdy o coś takiego, ale jeśli już mówią o ewentualnych scenariuszach, to… no. — Jak zjebał pierwszy raz, to po miesiącu stał pod jej drzwiami z podkulonym ogonem — dodał. Pamiętał doskonale ten moment. Tak samo jak bardzo drażliwy był, kiedy się dowiedział, że Sora jest idolem i ją zghostował. Wtedy tego tematu lepiej było zwyczajnie nie zaczynać, nawet jeśli przez cały ten czas miał jej zdjęcie na swoim telefonie. — Innych bliskich przyjaciół nie mam, więc się nie wpierdalam. — Bo też reszta miała go nie obchodzić.
Hunter miał wielu znajomych w Korei. Kojarzył ludzi, mniej lub bardziej, w pubach, klubach i generalnie na mieście, ale nie byli to ludzie, których uznałby za przyjaciół czy kogokolwiek bliskiego. Takich ludzi mógł zliczyć na palcach jednej ręki, a najlepszego przyjaciela to miał tylko jednego. Więc tylko on mógł być jego hipotetycznym debilem od zdrady.
Wysłuchał dziewczyny, zerkając na nią co jakiś czas kątem oka, a przez całą jej wypowiedź w dalszym ciągu smyrając ją delikatnie po ramieniu. Kącik ust mu drgnął na jej słowa, bo też takiej odpowiedzi i zachowania by się po niej spodziewał.
— Ja tam jestem zdania, że prędzej czy później druga osoba się dowie, albo kurwa to na pewno przeczuwa. Podobno takie rzeczy się wie. — Ale on to tam chuja o tym wiedział, bo miał na koncie tylko jeden związek i to z aktualną dziewczyną. Miał nadzieję nigdy się nie przekonać czy osoba zdradzana faktycznie to czuje. I podświadomie coś przeczuwa.
Nie spodziewał się jednak kolejnego pytania, które padło. Brew mu drgnęła wyżej w lekkim zaskoczeniu i przeskoczył na nią wzrokiem, pozostawiając na moment lecący w tle film. Bardzo ciekawy film. Chyba nie bardzo wiedział co się działo na ekranie, bo się na tym nie skupiał od dłuższego czasu. Widział jedynie obrazy i aktorów.
— Jak to gej to spoko — przyznał otwarcie, wzruszając przy tym ramionami. — Niestety jestem zazdrosnym chujem, Soojin i nawet jeśli bym ci ufał, to wiem, że faceci to dupki i tylko czekają na to, aby cię „pocieszać” po kłótni. — Nie wszyscy, Hunter, ale ty też się obracałeś w takim otoczeniu, które… no. Więc patrząc na to co widział, to wolałby, aby jego dziewczyna nie miała jakiegoś super ziomka, chyba że sam by go uznał za „niegroźnego”. Byłby jakiś zniewieściały lub od razu by po nim widział, że nie ma czego się obawiać. Gorzej jeśli byłby to naprawdę w porządku ziomek, w dodatku przystojny - tacy byli najgorsi. — Ale jeśli byście się już przyjaźnili chuj wie ile, to nie kazałbym ci porzucać relacji, bo mieliście też wiele okazji, aby wcześniej się zejść. Chyba. Nie? A jeśli tego nie zrobiliście, to może nie chcieliście. — A może dopiero jakbyś się zszedł z nią, to on by sobie uzmysłowił jak bardzo ją kocha?
Wszystko zależało od człowieka.
Raina Bouchard
- 
				 No matter what they were now, there’d always be someone to come running when needed. It wasn’t certain if this was a new beginning or just a stolen night, only that being apart suddenly felt impossible. No matter what they were now, there’d always be someone to come running when needed. It wasn’t certain if this was a new beginning or just a stolen night, only that being apart suddenly felt impossible. nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Swoją drogą będzie musiała to nadrobić w spokoju, bo ponad połowa fabuły pewnie jej umknęła, chociaż starała się zerkać. Niemniej uwagę miała skupioną przede wszystkim na swoim partnerze.
Tematu jednak nie odpuścili całkowicie, pewnie dlatego, że Soojin się gęba otworzyła, a język rozwiązał, prawdopodobnie pod wpływem alkoholu.
Kiwnęła odruchowo głową, zgadzając się z nim, chociaż na dobrą sprawę nie była taka pewna. Czy ten instynkt miał dotyczyć tylko stricte zdrady czy jednak oszustwa, jako takiego? Bo wtedy ona… nie przeczuwała nic. Nie podejrzewała Huntera, że przykładowo każdego dnia ją oszukiwał, zatajając wiedzę o tym, co dotyczyło jej.
Dlatego wolała, aby jednak ktoś jej powiedział, ale biorąc poprawkę na lojalność facetów, tak zwany bro-code, który swoją odpowiedzią Hunter nieopatrznie potwierdził, prawdopodobnie nie miała na co liczyć. Ale jak już miała liczyć na coś, to głównie na to, że Hunter będzie tak samo lojalny wobec niej, jak wobec Jiwoonga. Skoro Jiwoonga by nie zdradził, to mogła mieć nadzieję, że jej nie zrobi tego samego. Chociaż z drugiej strony… Z Jiwoongiem łączyła go raczej głębsza więź. A na pewno dłuższy staż tej znajomości.
Ale skąd jej do głowy przyszło to drugie pytanie?
Prawdopodobnie stąd, że badała granice. Albo raczej – chciała, aby Hunter je jej nakreślił. Aby wiedziała, gdzie on ma swoje i co mu pasuje, a co nie, a przez to dostosować się do tego, co on wytyczał. Nie zamierzała ich próbować przesuwać, też stąd, że ona o życiu i o relacjach nie wiedziała nic.
No i to, że od urodzenia dostosowywała się do kogoś, pod cudze dyktando.
— Nie musisz się nikim martwić, jeśli chodzi o mnie — podsumowała jego słowa. — Moim jedynym kolegą jest Monty, brat mojej koleżanki. Jest w twoim wieku! Pewnie byście się dogadali. — Tak, Soojin. Pewnie jeszcze myślałaś, że oni się zakolegują. A przecież Monty podpadał pod kategorię: nowy znajomy, a nie przyjaźniliście się chuj wie ile. No i właśnie – kolega, a nie przyjaciel. Nie spędzała z nim aż tyle czasu, widywała się przy okazji i przy potrzebie.
Bardziej mogła się martwić ona o Huntera i jego… towarzyskie usposobienie, ale ufała mu. Co prawda do zaufanie jeszcze było w trakcie odbudowy po tym ostatnim zamieszaniu, ale w kwestii jego wierności nie miała większych wątpliwości. To, że się Hunter… pocieszał, w czas ich rozstania, to była inna kwestia, która nie podważała jego wierności, bo jeśli już to… wytrwałości, ale z drugiej strony – niby po co miał dalej „wytrwywać”.
Tak, wiem. Nie ma takiego słowa.
Żeby przypadkiem się nie dąsał – choć przecież, według niej, nie miał o co, wychyliła się w jego stronę, by przycisnąć swoje wargi do jego policzka w czułym pocałunku. Poprawiła go krótszym, przyciskając go do siebie, opierając przy tym dłoń na jego drugim policzku.
Potem już tylko wtuliła się w niego mocniej. Wieszała się na nim, więc może lepiej aby więcej nie piła, chociaż… nie było po niej widać, aby była totalnie najebana. Jakoś mocno podpita też nie. Ale oczy na pewno już jej się trochę świeciły od alkoholu, bo nawet jak siorbała tyle, co nic, to ona odporność na alkohol miała… żadną.
Ale na plus. Udobruchała go chociaż. Chyba. O ile w ogóle miała czemu „udobruchiwać”. A takie słowo według słownika to ponoć jest.
— Żadnych więcej głupich pytań, obiecuję.
Hunter Jang
- 
				 I’m not the good guy, remember? I’m the selfish one. I take what I want, I do what I want. I lie, I fall in love with a good girl. I don’t do the right thing. But I have to do the right thing by you. I’m not the good guy, remember? I’m the selfish one. I take what I want, I do what I want. I lie, I fall in love with a good girl. I don’t do the right thing. But I have to do the right thing by you. nieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor
No chyba, że powie Soojin, a Soojin powie Sorze. Wtedy nie będzie na niego, nie?
To była jednak ciężka wizja, niemniej jego lojalność miała być niezachwiana. Gorzej z przyzwoitością, no ale czasami wybierało się albo jedno, albo drugie. Na szczęście w związku także był lojalny. Przynajmniej dopóki w nim był i wizja dalszego bycia z Soojin była namacalna. No chyba, że to ona go tym razem skrzywdzi. I to właśnie w ten sposób, z drugą osobą. Co prawda nie podejrzewał jej o to, bo trochę już ją znał i jej ufał, ale jak to się mówiło „nigdy nie zna się drugiej osoby w stu procentach”. Może w przeciągu kilku lat, po szkole, coś się zmieni w jej życiu oraz nastawieniu.
I wtedy cię zostawi, Hunter. Bo uzna, że jesteś debilem, a ona zasługuje na coś więcej.
Dość automatycznie wywrócił oczami, kiedy wspomniała o swoim koledze. Nawet jeśli nie musiał się obawiać o nikogo, to jednak… no gdzieś tam podświadomie wiedział, że Soojin mogła mieć kogoś lepszego. Kogoś z pieniędzmi, mieszkaniem, kogoś kto zachowywał się jak gentleman i traktował ją lepiej. Więc nic dziwnego, że jak wspominała o kimś jeszcze, to coś w nim się nieprzyjemnie ściskało. To było silniejsze od niego. Tak zwany odruch.
— Monty, ta — mruknął na jej słowa, instynktownie mocniej ją do siebie przyciągając. — Na pewno byśmy się super dogadali — dodał teatralnie, ale jego ton głosu wskazywał na to, że wcale by tak nie było. Był ironiczny i sarkastyczny, nawet jeśli Soojin mogła mieć rację. Nie chciał chyba wiedzieć czy miała, bo już z góry przekreślał jej kolegę. I to tylko dlatego, że miał penisa między nogami. Nieładnie, Hunter. — Przystojny? Azjata? Lubicie się? — spytał, zerkając na nią z boku. Jak taka zazdrosna nastolatka, którą mentalnie czasami był. Wolał wiedzieć po prostu kilka szczegółów, zwłaszcza, że chyba jako tako znał jej gust. — No co, muszę wiedzieć co nieco o twoim koledze. — Lepiej o koledze niż jakby miał wypytywać o tą całą koleżankę, ale jak już wiadomo, odkąd związał się ponownie z Soojin, nie zwracał uwagi na koleżanki.
Ani jej, ani swoje, ani… w zasadzie żadne.
Gorzej jak się dowie, że ten kolega w jego wieku też jest Azjatą. Wtedy będzie się czuł o wiele bardziej zagrożony. A jeszcze niech powie, że osiąga sukcesy i w ogóle jest super, to już biedny Jang kompletnie zapadnie się pod ziemię. Albo zacznie więcej pracować, aby osiągnąć coś więcej i pokazać, że on także potrafi coś w życiu osiągnąć.
To by mu się akurat przydało.
Zerknął na nią i kącik ust mu drgnął wyżej, kiedy ucałowała go w policzek. Momentalnie miękł, a nawet zły nie był. Dlatego też jak się w niego mocniej wtuliła, przycisnął ją do siebie, sięgając do niej drugim ramieniem, aby spleść dłonie na jej ciele, najwyraźniej nie zamierzając jej wypuszczać.
— Zadawaj tyle pytań ile chcesz — powiedział, bo nawet jeśli były hipotetyczne i w ogóle, to dzięki nim się poznawali, a także dalej rozmawiali o pierdołach. To było o wiele ciekawsze niż życie uczuciowe trójkąta na telewizorze.
Puścił swój uścisk na niej tylko na moment, aby polać im jeszcze trochę soju, bo jego to niespecjalnie mocno ruszało, ale on to w przeciwieństwie do niektórych, był już zaprawiony w boju. Podał jej kieliszek, a potem stuknął się z nią szkłem i wypił swoją część.
— Nie mam pojęcia co się dzieje w tym filmie poza tym, że jeden i drugi na nią lecą, napierdalają się o nią, a ona jest dziwna. Nie masz ochoty na horror? — spytał dość luźno.
Mogli też go obejrzeć już w łóżku, jakby była zmęczona! Bo jak tak na nią zerkał, to oczy miała coraz bardziej świecące. No ale ważyła niewiele, więc zawsze będzie mógł ją po prostu zanieść na górę, aby odpoczęła, jeśli mu odleci w trakcie kolejnych filmów.
Raina Bouchard
- 
				 No matter what they were now, there’d always be someone to come running when needed. It wasn’t certain if this was a new beginning or just a stolen night, only that being apart suddenly felt impossible. No matter what they were now, there’d always be someone to come running when needed. It wasn’t certain if this was a new beginning or just a stolen night, only that being apart suddenly felt impossible. nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
— Raczej lubimy, ale to po prostu kolega.
Pewnie i tak już jej nie wierzył. Wystarczyło, że był i padł w zdaniu. Pewnie miałaby ten sam problem. Ale ona to chociaż miała jakąś podstawę do obaw. Chociaż niby nie powinno się oceniać człowieka przez pryzmat tego, co robił jako singiel. Ale bycie singlem to przecież bycie bez ograniczników i robienie, co się chciało, więc…
— No i czy przystojny, to nie wiem, bo nie patrzę tak na niego. No i ma azjatycką urodę — uuuu, powiedziała „urodę” — ale w sumie jakie to ma znaczenie? — Zmarszczyła lekko czoło w niezrozumieniu. Nie widziała w tym żadnego połączenia, a może powinna. Bo przecież mówiła, że to Hunter jest przystojny dla niej, a on miał azjatycką urodę także, więc kierując się analogią, to skoro… Czy to nie było przypadkiem zarzucanie jej swojego rodzaju fetyszu? — Jest dla mnie miły, to tyle. — Soojin, nie pogrążaj się, bo popsujesz wieczór. Zaraz usłyszysz, że faceci nie są mili bez powodu. Hunter był dla ciebie miły – na tyle, na ile umiał – i zobacz co z tego wyszło!
Znając jednak Soojin, jeśli Hunter dosadnie pokaże jej, że jest zazdrosny – nawet tego uczucia nie nazywając, to dziewczyna odseparuje się do brata koleżanki. I to wcale nie dlatego, że ten brat dawno przestał fabularnie istnieć.
Biorąc pod uwagę to, że Soojin chciała się podobać Hunterowi, a przez to też nie chciała wypaść na męczącą, to była bardzo ostrożna i zależna od jego nastroju czy zmian w nim. Każdej, najdrobniejszej. I dostosowywała swój rytm do jego, tak aby był zadowolony z niej. I aby faktycznie ją lubił. Oczywiście wszystko w granicach tej jej wyuzdanej grzeczności, którą w sobie nosiła.
Nie zaczęłaby pić i palić dla jego poklasku. Chociaż z tym piciem, to można się nad tym już nieco zastanowić, bo jednak piła dla jego towarzystwa. Nie dlatego, że miała jakąś szczególną ochotę.
Nie zadała już żadnego pytania, chociaż przekazał jej, że nie ma w tym nic złego. Soojin miała nieco inną interpretację, bo uznała, że nie chce wiercić dziury w jego brzuchu, więc po prostu umilkła.
Po drodze sięgając po kieliszek, by usiorbać nieco soju.
Zerknęła na niego, słysząc jego pytanie. Potem kontrolnie na telewizor, na którym toczyła się dalej fabuła o perypetiach Bridget.
— Też nie do końca wiem. — Bo się rozgadałaś i nie śledziłaś tego, co się działo. Tylko zadawałaś debilne, hipotetyczne pytania o zdradzającym przyjacielu Huntera. — Jeśli masz ochotę na horror, możemy zmienić film. — Kiwnęła przy tym głową, dla potwierdzenia swojej zgody. Ostatnie czego chciała, to żeby Hunter się przy niej nudził, bo kazała mu oglądać jakiś babski szajs. — Tylko nie wiem, czy ten horror to taki dobry wybór, bo słyszałam, że się strasznie boisz. — Nawet jeśli ogląda ten sam film kolejny raz. A jak się boi, to ponoć się dużo przytula. I to dziwnym trafem pewnie do cycków. Nie to, żeby miało jej to przeszkadzać. Zwłaszcza jak ją odpowiednio podlał jakimiś stoma mililitrami soju.
Westchnęła cicho z udawaną ulgą w tym geście.
— Na całe szczęście, że ten Dziennik Bridget Jones jednak cię tak nie nastraszył! — Bo musiałaby go przytulać.
Hunter Jang
- 
				 I’m not the good guy, remember? I’m the selfish one. I take what I want, I do what I want. I lie, I fall in love with a good girl. I don’t do the right thing. But I have to do the right thing by you. I’m not the good guy, remember? I’m the selfish one. I take what I want, I do what I want. I lie, I fall in love with a good girl. I don’t do the right thing. But I have to do the right thing by you. nieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor
— Żadne, tak tylko pytam — odpowiedział, wzruszając ramionami. No, trochę miało znaczenie, bo skoro poleciała na niego, no może jakieś tam azjatyckie zapędy miała. Chociaż może w Toronto poznałaby jakiegoś białasa, który by jej przypadł do gustu?
No ale jej kolega był miły. A to było najgorsze. On miły nie był.
— Okay, spoko — rzucił luźno, skupiając się dalej na filmie, chociaż gdzieś tam w środku zapalił mu się alarm, aby jednak na kolegę uważać. Co prawda nie każdy miły gość jest zagrożeniem, bo spójrzmy chociaż na takiego Jiwoonga, który był generalnie miły, ale z laskami raczej nie flirtował, kiedy nie był w związku. A przynajmniej on nie widział, aby kręcił ze wszystkimi. Niemniej jako, że był niepewny swego, to w środku ostrzegał samego siebie, aby miał na uwadze tego brata jej koleżanki. Tak na wszelki wypadek. — Powiedz, że jak coś, to masz chłopaka, którego wychowała ulica i umie się bić — powiedział, tak niby od niechcenia, ale z drugiej strony dało się tam usłyszeć nutkę zazdrości. — I że ma psa, którego chętnie nakarmi jego twarzą jak mu zajdzie za skórę — dodał. Co prawda domyślał się, że takie puste groźby to tam chuja podziałają, ale jeśli spotkaliby się kiedyś twarzą w twarz, albo Hunter przyłapałby go na flircie czy startowaniu do jego dziewczyny… to nie byłoby tak miło.
Ale Hunter, nie wszyscy startują do twojej dziewczyny. Opanuj się.
Dobrze będzie jednak, jeśli swojego kolegę ostrzeże. Tak na wszelki wypadek, aby wiedział, że Soojin kogoś ma. Co prawda było to niepotrzebne, a Hunter rzucił to jako luźny żart, ale hej, jak go ostrzeże, to nic się nie stanie!
W każdym razie, tak się skupił na ich rozmowie oraz dyskusjach, że kompletnie stracił zainteresowanie filmem. Nie miał pojęcia już co się działo na ekranie, kto był kim i jakie aktualnie mieli między sobą relacje, ale ktoś tam się bił. Na to akurat zwrócił na chwilę uwagę, ale kontekst? Pojęcia nie miał o co tam chodziło. Dlatego też sam zapytał, bo może jednak dziewczyna potrafiła się lepiej skupiać. W końcu dziewczyny podobno są super w multitasking.
Ale też nie bardzo wiedziała co się dzieje.
— Księżniczko, to właśnie w horrorach jest najlepsze. Strach — powiedział, uśmiechając się wymownie pod nosem. Horrory nie ogląda się dla super fabuły, chyba, że są to psychologiczne filmy z dobrym zwrotem akcji na koniec. — I przytulanie się do ciebie — dodał. Bo to jest w tym wszystkim w zasadzie jeszcze wyżej niż strach. Wiadomo, jak się boi, to się przytula, bo jest jego safe space. I na pewno go obroni przed duchem czy innym demonem.
To nie tak, że przytulał się do cycków.
Przyciągnął ją do siebie mocniej, bo przypomniało mu się, że fajnie jednaj jest się do niej przytulać i ciaśniej objął ją rękoma.
— Trochę mnie to zażenowało, ale przy żenadzie też mogę chować w tobie twarz — powiedział, wciskając mordę w jej szyję, kompletnie już tracąc zainteresowanie filmem. Na chwilę tylko zerknął w kierunku telewizora, aby spostrzec jakąś super miłosną scenę. — Dobra, zmieńmy to, bo mnie skręca — powiedział, wychylając się, aby sięgnąć po pilota i przekazać go dziewczynie. Miała wybrać jakiś horror, kiedy on im polał po kolejnym kieliszku soju.
I gdy to zrobił, podał jej, a potem stuknął się z nią szkłem i wyżłopał swoją porcję.
— O, dawaj to. Tego nie widziałem, a chciałem — powiedział, kiedy przeskakiwała pomiędzy kolejnymi propozycjami. Jakaś nowość, której jeszcze nie widział, co było zaskakujące, zważając na to, że widział… prawie wszystko.
Raina Bouchard
- 
				 No matter what they were now, there’d always be someone to come running when needed. It wasn’t certain if this was a new beginning or just a stolen night, only that being apart suddenly felt impossible. No matter what they were now, there’d always be someone to come running when needed. It wasn’t certain if this was a new beginning or just a stolen night, only that being apart suddenly felt impossible. nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Chciałaby, aby we dwójkę faktycznie się dogadali, może nawet nie przez wzgląd na to, że liczyła na to, że Hunter zaakceptuje jej kolege i nie będzie jej zakazywał spotkań z nim – tak jakby w ogóle robiła to jakoś regularnie czy często – ale z powodu tego, że uznała, że miło by było, gdyby Hunter miał jakiegoś nowego kolegę tutaj, w Toronto. A byli w tym samym wieku, więc głupia Suczin uznała, że przez to są idealnym materiałem na znajomych.
Może nawet, w perspektywie czasu, próbowała ich zapoznać, a to by wyjaśniało, czemu Monty jest teraz wśród szarych kont Toronto.
W duchu przyznała przed samą sobą, że gdyby ten film miał faktycznie być takim fenomenem, jak ponoć uważano, to nie straciłaby zainteresowania nim. Chociaż może inaczej – ona tego zainteresowania nie straciła, ale znacznie bardziej frapującym okazało się prowadzenie dyskusji z partnerem na tematy może i abstrakcyjne, ale jednocześnie dość życiowe. Bo o ile gdybanie o reakcji Huntera na rzekomą zdradę Jiwoonga faktycznie wydawało się być wróżeniem z fusów, tak rozmowa o granicach i ujednolicenie wspólnej definicji „zdrady” było czymś istotnym.
Chociaż ona sama nie wdawała się w bliskie relacje z kolegami i nawet o nich nie myślała w ten sposób, tak wolała znać jego perspektywę, aby… ją zaakceptować. Jakakolwiek by nie była. Przynajmniej teoretycznie, bo w praktyce mogłoby się okazać, że jej wartości są mocno inne i sprzeczne z jego granicami. Ale Hunter wydawał się mieć zdrowe podejście.
— Ach, więc chodzi o strach? — zapytała, jeszcze zanim Hunter zdołał dodać tę drugą część swojej wypowiedzi. Gdy jednak usłyszała wzmiankę o przytulaniu, uśmiechnęła się lekko. To akurat był stały element tej dwójki, w której Hunter twierdził, że on to przecież taki strachliwy, a jak się boi, to się przytula. A ona po prostu tę narrację przyjęła.
Bo przecież nie miała nic przeciwko. Nawet jeśli jego gęba w trakcie rzekomego przytulania potrafiła się znaleźć niebezpiecznie blisko jej biustu, a nawet na nim. I chyba nawet nie chodziło o sam fakt tej bliskości, a o to, że była przekonania, że w obliczu koleżanek Huntera, które mogła poznać, to ona raczej nie wyróżniała się bardzo obfitym dekoltem, a raczej odstawała od „normy”.
Przywarła do niego, gdy ją zagarnął mocniej do siebie, a zaraz musiała nerwowo przełknąć ślinę, czując obecność gęby Huntera przy skórze jej szyi. I nie chodziło nawet, że tego się bała czy nie chciała. Bardziej o to, że wciąż ją to w jakimś stopniu krępowała, a poza tym – niektóre reakcje jej ciała, jak na przykład na jego oddech rozbijający się na jej skórze, były zaskakująco intensywne. Zaskakująco, bo Soojin raczej nie była mocno wprawiona.
Odetchnęła niezauważalnie, kiedy oddalił się, by sięgnąć po pilota, aby zmienić ten film. Ten sam, który miał go skręcać. Ciekawe czy wiedział, że ją też skręcało, tylko chyba z mocno innego powodu.
— Ja na razie pas — odpowiedziała, gdy podał jej na nowo uzupełniony kieliszek, któryś już z kolei, choć przecież i tak siorbała na raty. Nie czuła się specjalnie pijana, ale wolała na chwilę przystopować, bo chyba umarłaby z zażenowania, gdyby mu się upiła. W dodatku tak szybko. Kiedy mieli spędzić „fajny wieczór”.
Działanie zachowawcze. Ale w głowie już jej trochę szumiało. Pewnie u niego nic. Może gdyby jego też już bujało, to byłaby bardziej przekonana, ale soju wydawało się być zdradzieckie tylko dla niej.
Włączyła jednak film, który wybrał w zasadzie on, nie ona. Ale fakt, że upolować coś, czego miał nie widzieć (w odróżnieniu do niej) było raczej trudno, więc nawet się nie kłóciła.
— To będzie slasher czy bardziej psychologiczny? O zjawiskach paranormalnych? — Niby tego filmu nie widział, ale może swym wprawnym okiem rozpozna już po pierwszych klatkach.
Zerknęła na niego ukradkowo, jakby chcąc ocenić jego stan. To, czy w ogóle go alkohol ruszył i to, czy dobrze spędzał czas.
Hunter Jang
- 
				 I’m not the good guy, remember? I’m the selfish one. I take what I want, I do what I want. I lie, I fall in love with a good girl. I don’t do the right thing. But I have to do the right thing by you. I’m not the good guy, remember? I’m the selfish one. I take what I want, I do what I want. I lie, I fall in love with a good girl. I don’t do the right thing. But I have to do the right thing by you. nieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor
Takiemu to by zaufał.
Nie zamierzał jednak wychodzić z pięściami do kogoś tylko dlatego, że był facetem. Mógł być spoko gościem, jak taki Jiwoong czy coś. No ale jak Jangowi zależało, to robił się nieco zaborczy, a skoro już raz stracił dziewczynę, przez swój własny debilizm, to drugi raz już nie chciał przez to przechodzić. I to dlatego, że znowu coś odwalił. Lub czegoś nie wyczuł. No ale Suczin też swój rozum miała i nie mógł jej przecież przed wszystkim chronić. Jeśli nie będzie z nim szczęśliwa, to i tak prędzej czy później odejdzie.
Dlatego wolał się starać, aby jednak była z nim szczęśliwa.
Zerknął na nią gdy zapytała i zamiast odpowiedzieć, to uśmiechnął się dość wymownie. Oczywiście, że chodziło o strach. Tak samo jak o to, że mógł się wtedy do niej przytulać. Co prawda zawsze mógł to zrobić, ale teraz chociaż miał wymówkę, że on to musi schować w niej twarz, a ona musi go obejmować, bo się tak strasznie boi! Mało to męskie, ale przy Suczin nie musiał taki być. Nie musiał robić wielu rzeczy, które robił w towarzystwie innych, przypadkowych ludzi. I aby nie było, wcale się nie wstydził.
Nie odpowiedział jej bezpośrednio, bo zrobił to później. Gdy wspomniał o przytulaniu.
Zwykle nie był typem, który tego chciał, ale odkąd był w związku z Soojin, to jakoś tak… przychodziło to naturalnie. Normalnie. Nawet nie uważał, że to jakieś mało męskie! Zwłaszcza jak to robił po ciężkim dniu, gdzie chciał odetchnąć i odpocząć. W takich chwilach rozumiał Jiwoonga i jego gadanie. Nie mówiąc też o tym, że zrozumiał jak bardzo kładzenie się spać obok ukochanej osoby wpływa na jakość snu i… całą resztę.
Lubił ją dotykać. Lubił ją całować, nawet jeśli budził w niej różne odruchy i reakcje. Cały czas jednak ją badał i poznawał, bo chociaż mieli za sobą już trochę przejść, to nigdy też jej nie naciskał na intymność. Ale nie potrafił sobie odmówić tych pojedynczych pocałunków w szyję czy okolice ucha. Zwłaszcza jak wyłapywał jej niektóre reakcje.
Gdy odmówiła picia, odstawił bez słowa kieliszek z powrotem na stolik i samemu upił soju, czując już to przyjemne mrowienie pod czaszką. Nie było ono mocne, ale jako człowiek, który miał już trochę doświadczenia z alkoholem, wiedział, że był na dobrej drodze do upojenia. Nie zamierzał się co prawda zeszmacić, zwłaszcza tutaj, przy niej, w jej domu, dlatego pilnował ilości, ale też był świadom tego, na ile może sobie pozwolić. I kiedy powiedzieć „koniec”.
Ale to jeszcze nie był ten moment. Chociaż było mu jakoś tak lepiej, bo też pił pełne szoty, gdy ona ledwie siorbnięcia.
Gdy włączyła film, objął ją wygodnie, częściowo już leżąc na tej kanapie i zabierając przy tym trochę miejsca Hatiemu, który tylko z pewnym pomrukiem przesunął się kawałek dalej. Zwinięty w tą samą kulkę co zawsze.
— A nie wiem, a co? Którego bardziej się boisz? — spytał, zerkając na nią kątem oka. — Jak czegoś boisz się bardziej, to zaraz zmienię. — Chociaż to on miał się bać bardziej, bo przecież nie przepadał za horrorami! — Dalej czekam na film, gdzie połączą slasher, psychologiczny i zjawiska paranormalne w jedno. I jeszcze żeby było naprawdę dobre. — To się nie doczekasz, Hunter. — I pamiętaj, że jak będziesz się bać bardziej ode mnie, to też możesz się tulić. — Nawet bez tego mogła.
Raina Bouchard
- 
				 No matter what they were now, there’d always be someone to come running when needed. It wasn’t certain if this was a new beginning or just a stolen night, only that being apart suddenly felt impossible. No matter what they were now, there’d always be someone to come running when needed. It wasn’t certain if this was a new beginning or just a stolen night, only that being apart suddenly felt impossible. nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
— Ja mam się bać? — powtórzyła, unosząc przy tym brwi. Uśmiechnęła się lekko, przełamując tym samym to teatralne zdumienie, które przybrała na twarz. — Oppa, przecież to dla ciebie horrory są naprawdę straszne. — Na tyle straszne, żeby musieć się faktycznie z tego przerażenia przytulać. — Ja tu jestem dla ciebie jako wsparcie psychofizyczne, nie przystoi mi się bać. — Chociaż zdarzało się, że czuła pewien niepokój, kiedy oglądała niektóre produkcje. Było po prostu zrobione lepiej i faktycznie potrafiły wejść na jej umysł. Może nie na tyle, aby bać się potem samodzielnie pójść do toalety w nocy, ale aby w ciągu trwania produkcji jednak się wzdrygnąć od czasu do czasu.
Ale oficjalnie musiała być twardzielką. Filarem, który trzymał wielce przerażonego Huntera, wcale nie konesera horrorów. Dosłownym wsparciem, jak to nazwała, psychofizyczny. Psycho – od słów pocieszenia, których przecież tak bardzo potrzebował, będąc bardzo roztrzęsionym; fizycznych – od tego, aby miał się w kogo wtulić w tym swoim strachu.
— Ja nie mogę nawet, jak mówisz, bać się bardziej od ciebie — westchnęła, wciąż z ostentacyjnością. Się komuś język rozplątywał i był bardziej „do ludzi”. Brakuje tylko, żeby Hunter stwierdził, że w zasadzie pijana Soojin jest fajniejsza od tej trzeźwiej. Wtedy by chyba już nigdy nie wytrzeźwiała. — Ale zrozumiałam, oppa, że już potrzebujesz wsparcia. — A nawet tytułu nie pokazali. Nie zastanawiając się zbytnio, przylgnęła do niego, dopasowując się do jego zmienionej, hehe, pozycji, na moment obejmując oburącz (tak, aby czuł się wsparty, ma się rozumieć).
Zerknęła kontrolnie na swojego pasierba, aby sprawdzić jak się ma, a potem umościła się wygodnie na/przy Hunterze, skupiając swoją uwagę na filmie. Jak dobrze pójdzie, to i tej produkcji nie przegadają na jakieś abstrakcyjne, ale jednocześnie – życiowe, tematy.
Ciekawe, co by jej mama powiedziała, gdyby wróciła wcześniej z wyjazdu, bo coś nie wypaliło, i zobaczyłaby taki obrazek. Pewnie dostałaby zawału, jak każda matka. I padłoby coś, co zawierałoby frazę „pod moim dachem”.
Zwłaszcza, gdyby połączyła kropki i uzmysłowiła sobie, że facet, który zalega jej na kanapie, a na którym pokładała się jej córka, to ten sam „hultaj”, o którym opowiadała jej córka. Wtedy pewnie miotła poszłaby w ruch i nie chodziłoby o zamiatanie.
Ale to też był abstrakcyjny, ale życiowy scenariusz. Jej mama była na wyjeździe. Nawet wysłała swoje zdjęcie z koleżankami na WhatsAppie, że dotarły na miejsce.
Ale Soojin była grzeczna przez sporą część filmu. Nie gadała za dużo, nie rozpoczynała żadnego tematu. Ani życiowego, ani abstrakcyjnego. Ani jednego i drugiego razem. Podawała tylko chłopakowi, jak grzeczna dziewczynka, alkohol jeśli miał ochotę, samej posiorbując coś od czasu do czasu, ale z większymi przerwami, a w mniejszej ilości. Po to, aby spełnić się z danego słowa, że napije się z nim, a jednocześnie nie odlecieć. I nie robić żadnych głupot wbrew sobie!
Dopiero gdzieś w drugiej połowie, w końcu się odezwała, w sposób inny, niż commentary filmowe wspólnie z Hunterem. Przynajmniej moment wybrała taki, gdzie akurat nic istotnego się nie działo. Chyba.
— Oppa — zaczęła to takim tonem, który zwykle zdradzał ją, że chce coś powiedzieć, ale jednocześnie waha się czy jej wolno i czy powinna. Odsunęła się przy tym od niego nieznacznie, ale jednocześnie nie patrzyła na niego, jak to zwykle w takich momentach. No ewidentnie koleżankę coś trapiło.
Wypluć tego z siebie nie było proste i wahała się dłuższą chwilę, aż w końcu podjęła, wciąż patrząc na jakiś punkt obok niego, ale nie na niego samego.
— Bądź ze mną szczery, dobrze? — zaczęła, by zaraz dodać: — Obiecaj. — Zerknęła na niego krótko, tylko na chwilę, przy samym tym słowie. Aby obiecał. No szczerość to jej się należała pewnie już roboczo, po tym co odjebał, ale raczej nie chodziło w tym momencie o całokształt ich relacji. — Powiedz mi — podjęła, kiedy obietnicę mieli za sobą — naprawdę nie przeszkadza ci, że my… No wiesz. — No oczywiście, że wiedział. Pewnie nie musiałaś tego nazywać, aby po twoim skrępowaniu wiedział.
A może nie wiedział.
Hunter Jang

 
				