-
barmanka, która robi najlepsze drinki w mieście i kręci dupą na barzenieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Też tego nie rozumiała, nie potrafiła ogarnąć co widział w niej Cyrus. Ładną buzię? Przecież ładna buzia to nie wszystko, aby kogoś pokochać trzeba go najpierw poznać i zrozumieć, a blondynka podejrzewała, że Marshall kompletnie nie znał dziewczyny, której oddał swoje serce i całego siebie.
- Między nami? - zapytała zaskoczona chwilę się na tym zastanawiając, Tiffany nic jej nie zrobiła, przynajmniej osobiście. Maddie po prostu nie lubiła jej osobowości, człowiekiem jakim była.
- Nic konkretnego, po prostu mamy inne spojrzenia na świat, a Tiffany ma wyżej dupę niż powinna. Dla niej liczą się tylko zasięgi, wirtualne cyfry, a nie to co jest dookoła. Z resztą... - ale to nie były jedyne powody do nienawiści jaką do niej czuła, jednym z głównych powodów był Cyrus. Tiffany zabrała go, przywłaszczyła i była powodem dla którego kontakt Maddie i Cyrusa zniknął. Była tego niemalże pewna, dałaby sobie rękę za to uciąć. Tiffany była żmiją i lubiła kąsać. Czuła jak ciśnienie znów jej się podnosi jak o niej myśli, przed oczami widzi ich milion wspólnych zdjęć. Eh...
Takiej reakcji z jego strony się nie spodziewała, widziała jak nierwowo potrząsał jedną ze swoich nóg, jak ciężko oddychał, nie powinna zadawać tych pytań, ale musiała. Chciała poznać jego pobódki, chciała zrozumieć dlaczego popełnił tak głupi błąd. I żadna miłość nie ważne jak bardzo mocna była nie była wytłumaczeniem na to wszystko, przynajmniej nie według Maddie.
Czekała na jego słowa, nie odzywała się, dała mu dłuższą chwilę, ale jego reakcji nie przewidziała, nie pomyślała, że może tak wybuchnąć. Jego podniesiony ton i gwałtowne wstanie sprawiło, że Maddie odsunęła się. Zacisnęła usta w wąską kreskę kiedy się na nią wydzierał. Słyszała w jego słowach ból, słyszała jak ten głos mu drżał.
Obserwowała go, serce po raz kolejny jej się ścisnęło kiedy dostrzegła pojedyńczą łzę płynącą po jego policzku. Zacisnęła swoje dłonie w pięści w momencie, w którym odwrócił się do niej plecami.
Kolejna porcja słów padła z jego ust a ona czuła, że ktoś wbija w nią milion igieł. Spodziewała się takiej odpowiedzi, ale nie spodziewała się swojej reakcji na to wszystko. Bolało, czuła ból i jednocześnie wściekłość, ta rozmowa, ten moment przywołał do jej głowy wspomnienie, jej rozmowy z ojcem.
- Nigdy do cholery nie jest za późno, a ja nie mam zabiaru udawać, że nic nie wiem. Kurwa, Marshall jak mogłeś to zrobić, zniszczyłeś sobie życie i to dla kogo? Dla laski, która potem miała Cię w dupie? Kręciła z innymi? Jak myślisz? ile dla niej znaczyłeś skoro ani razu Cię nie odwiedziła? - ona również podniosła głos, ale nie tak wysoko jak on. Podniosła się z kanapy i podeszła do niego, chwyciła go za materiał bluzy i siłą odwróciła w swoją stronę.
- Miej chociaż odrobinę jaj aby spojrzeć mi w oczy, a nie odwracać się plecami jak przerażony dzieciak. - warknęła, zbyt gwałtownie niż chciała i planowała, ale nie potrafiła trzymać języka za zębami. To jest ta strona Maddie Lennox, której nie znał. Umiała zranić słowami, umiała doprowadzić ludzi do parteru. Pewnie będzie żałowała tego co powiedziała, ale widać, że Cyrus chyba potrzebował kubła zimnej wody na łeb.
- Nie, to nie powinno tak wyglądać. Może Ty ją kochasz, ale ona Ciebie? Gdyby naprawdę Cię kochała nie pozwoliłaby Ci na to abyś odpowiadał za jej czyn. To ona spierdoliła bo nie używała mózgu, to ona jest skończoną kretynką. Zrobiłeś najgorszą na świecie rzecz, a teraz bedziesz płacił przez to całe życie. - dalej była ostra, patrzyła na jego twarz, jej policzki były czerwone od złości, klatka piersiowa unosiła się szybciej bo oddech również jej przyśpieszył. Czuła jak ciało drżało jej ze wściekłości.
- Spojrz na siebie, zobacz co ona z Tobą zrobiła. Poszedłeś za nią do więzienia, laska bawiła się świetnie mając Cię kompletnie w dupie. - wyrzuciła z siebie na jednym tchu, zamrugała kilka razy oczami i bardziej trzeźwo spojrzała na niego. Widziała ból, widziała załzawione oczy, westchnęła ciężko i podeszła do niego jeszcze bliżej.
- Nie poznaję Cię, Cyrus, którego znałam nie zrobił by czegoś takiego, nie poszedł by siedzieć za kogoś tylko powiedział, że trzeba brać odpowiedzialność za swoje czyny. Pomógłbyś jej na każdy możliwy sposób, ale nie niszczył byś sobie życia. - wyznała, ale to przecież była przeszłość, teraz był zupełnie innym człowiekiem. Powinna to wiedzieć, powinna wiedzieć, że po tamtym chłopaku zostało nie wiele, a wmawiała sobie, że wcale tak nie było. Wystarczył jeden dzień w lunaparku aby kurczowo trzymała się myśli, że był taki sam jak dawniej. To było kłamstwo, a ona dopiero teraz to dostrzegła.
Patrzyła na niego, najzwyczajniej w świecie patrzyła na niego w milczeniu, nie oceniała go, była raczej...zawiedziona, a gdzieś tam w jej oczach można było dostrzec też ból, który czuła w każdej komórce swojego ciała.
cyrus marshall
- Między nami? - zapytała zaskoczona chwilę się na tym zastanawiając, Tiffany nic jej nie zrobiła, przynajmniej osobiście. Maddie po prostu nie lubiła jej osobowości, człowiekiem jakim była.
- Nic konkretnego, po prostu mamy inne spojrzenia na świat, a Tiffany ma wyżej dupę niż powinna. Dla niej liczą się tylko zasięgi, wirtualne cyfry, a nie to co jest dookoła. Z resztą... - ale to nie były jedyne powody do nienawiści jaką do niej czuła, jednym z głównych powodów był Cyrus. Tiffany zabrała go, przywłaszczyła i była powodem dla którego kontakt Maddie i Cyrusa zniknął. Była tego niemalże pewna, dałaby sobie rękę za to uciąć. Tiffany była żmiją i lubiła kąsać. Czuła jak ciśnienie znów jej się podnosi jak o niej myśli, przed oczami widzi ich milion wspólnych zdjęć. Eh...
Takiej reakcji z jego strony się nie spodziewała, widziała jak nierwowo potrząsał jedną ze swoich nóg, jak ciężko oddychał, nie powinna zadawać tych pytań, ale musiała. Chciała poznać jego pobódki, chciała zrozumieć dlaczego popełnił tak głupi błąd. I żadna miłość nie ważne jak bardzo mocna była nie była wytłumaczeniem na to wszystko, przynajmniej nie według Maddie.
Czekała na jego słowa, nie odzywała się, dała mu dłuższą chwilę, ale jego reakcji nie przewidziała, nie pomyślała, że może tak wybuchnąć. Jego podniesiony ton i gwałtowne wstanie sprawiło, że Maddie odsunęła się. Zacisnęła usta w wąską kreskę kiedy się na nią wydzierał. Słyszała w jego słowach ból, słyszała jak ten głos mu drżał.
Obserwowała go, serce po raz kolejny jej się ścisnęło kiedy dostrzegła pojedyńczą łzę płynącą po jego policzku. Zacisnęła swoje dłonie w pięści w momencie, w którym odwrócił się do niej plecami.
Kolejna porcja słów padła z jego ust a ona czuła, że ktoś wbija w nią milion igieł. Spodziewała się takiej odpowiedzi, ale nie spodziewała się swojej reakcji na to wszystko. Bolało, czuła ból i jednocześnie wściekłość, ta rozmowa, ten moment przywołał do jej głowy wspomnienie, jej rozmowy z ojcem.
- Nigdy do cholery nie jest za późno, a ja nie mam zabiaru udawać, że nic nie wiem. Kurwa, Marshall jak mogłeś to zrobić, zniszczyłeś sobie życie i to dla kogo? Dla laski, która potem miała Cię w dupie? Kręciła z innymi? Jak myślisz? ile dla niej znaczyłeś skoro ani razu Cię nie odwiedziła? - ona również podniosła głos, ale nie tak wysoko jak on. Podniosła się z kanapy i podeszła do niego, chwyciła go za materiał bluzy i siłą odwróciła w swoją stronę.
- Miej chociaż odrobinę jaj aby spojrzeć mi w oczy, a nie odwracać się plecami jak przerażony dzieciak. - warknęła, zbyt gwałtownie niż chciała i planowała, ale nie potrafiła trzymać języka za zębami. To jest ta strona Maddie Lennox, której nie znał. Umiała zranić słowami, umiała doprowadzić ludzi do parteru. Pewnie będzie żałowała tego co powiedziała, ale widać, że Cyrus chyba potrzebował kubła zimnej wody na łeb.
- Nie, to nie powinno tak wyglądać. Może Ty ją kochasz, ale ona Ciebie? Gdyby naprawdę Cię kochała nie pozwoliłaby Ci na to abyś odpowiadał za jej czyn. To ona spierdoliła bo nie używała mózgu, to ona jest skończoną kretynką. Zrobiłeś najgorszą na świecie rzecz, a teraz bedziesz płacił przez to całe życie. - dalej była ostra, patrzyła na jego twarz, jej policzki były czerwone od złości, klatka piersiowa unosiła się szybciej bo oddech również jej przyśpieszył. Czuła jak ciało drżało jej ze wściekłości.
- Spojrz na siebie, zobacz co ona z Tobą zrobiła. Poszedłeś za nią do więzienia, laska bawiła się świetnie mając Cię kompletnie w dupie. - wyrzuciła z siebie na jednym tchu, zamrugała kilka razy oczami i bardziej trzeźwo spojrzała na niego. Widziała ból, widziała załzawione oczy, westchnęła ciężko i podeszła do niego jeszcze bliżej.
- Nie poznaję Cię, Cyrus, którego znałam nie zrobił by czegoś takiego, nie poszedł by siedzieć za kogoś tylko powiedział, że trzeba brać odpowiedzialność za swoje czyny. Pomógłbyś jej na każdy możliwy sposób, ale nie niszczył byś sobie życia. - wyznała, ale to przecież była przeszłość, teraz był zupełnie innym człowiekiem. Powinna to wiedzieć, powinna wiedzieć, że po tamtym chłopaku zostało nie wiele, a wmawiała sobie, że wcale tak nie było. Wystarczył jeden dzień w lunaparku aby kurczowo trzymała się myśli, że był taki sam jak dawniej. To było kłamstwo, a ona dopiero teraz to dostrzegła.
Patrzyła na niego, najzwyczajniej w świecie patrzyła na niego w milczeniu, nie oceniała go, była raczej...zawiedziona, a gdzieś tam w jej oczach można było dostrzec też ból, który czuła w każdej komórce swojego ciała.
cyrus marshall
-
nic ciekawegonieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor
Maddie Lennox
Kiedy usłyszał co Maddie myśli o Tiffany, westchnął cicho. Po części miała rację, Tiff była osobą medialną i jedyne na czym jej naprawdę i najmocniej zależało, to na wirtualnym życiu, widział to, ale często sam siebie próbował oszukiwać, wiadomo jak działa miłość, zarzuca klapki na oczy i idealizuje ukochaną osobę, w przypadku Cyrusa było tak samo, dopiero teraz zaczynał dostrzegać wady swojej byłej, które wcześniej tak bardzo wypierał. - Zresztą co? - dopytał kiedy przerwała, czuł, że chciała powiedzieć coś ważnego, ale nie dokończyła i nie wiedział czemu. Co chodziło po głowie Lennox? Czemu nie chciała powiedzieć mu całej prawdy? Potrzebował tego, żeby ktoś otworzył mu oczy.
Spodziewał się tego, że po jego reakcji, Madison również wybuchnie i wcale jej się nie dziwił, jednak jej słowa wbijały noże prosto w jego serce. Najgorsze w tym wszystkim było to, że blondynka miała rację. Dla Tiffany był nikim, a poświęcił dla niej swoje życie, karierę, a nawet rodzinne kontakty i przyjaźnie, po co? W imię czego? Żeby ona sama cieszyła się świetnym życiem? Był totalnym idiotą i nie miał zamiaru nawet teraz zaprzeczać słowom Maddie. Kiedy szarpnęła go za materiał jego bluzy, posłusznie się odwrócił i spojrzał na nią przełykając głośno ślinę. Był zaskoczony zachowaniem blondynki, nigdy wcześniej nie widział jej takiej, nigdy wcześniej nie słyszał z jej ust takich słów. - Nie możesz nikomu o tym powiedzieć. - szepnął, patrząc na nią błagalnym wzrokiem, nie tak to wszystko miało wyglądać, nie mógł pozwolić Maddie na to, by wyjawiła prawdę komukolwiek. Wciąż wierzył w to, że i tak nic by to nie zmieniło, odsiedział swoje, było po temacie. Jej kolejne słowa odbijały się echem w jego głowie, nigdy nie pomyślałby, że z ust Lennox poleci tyle bolesnych stwierdzeń. - Maddie przestań. - poprosił cicho, bo naprawdę z każdym kolejnym słowem raniła go coraz bardziej, jednak była tak nakręcona, że z jej ust wylatywało słowo za słowem, które rozrywały jego serce na małe kawałki. Najgorsze w tym wszystkim było to, że miała rację i zdawał sobie z tego w stu procentach rację, tylko głupie serce rwało się do tego by bronić Tiffany, rozum krzyczał by się bronił, by zareagował w jakikolwiek sposób i nie pozwolił się tak traktować. To był cholerny błąd, że się w ogóle tutaj pojawił, że zaczął tą rozmowę, a jeszcze wcześniej mówił sobie, że najpierw powinien sam do końca ułożyć wszystkie sprawy, nie chciał wciągać w swoje pokręcone życie Madison, ale teraz było za późno, już to zrobił i nie było odwrotu, a on musiał się bronić.
- A co Ty w ogóle wiesz o miłości co? Czy kiedykolwiek w ogóle kogoś kochałaś? Wiesz jak to jest? - warknął i wyprostował się, spoglądając na nią z góry, wiedział, że będzie żałował tych słów i swojego zachowania już do końca życia, ale nie da się obrażać, nie da też obrażać Tiffany, nadal był lojalny, nawet po tych słowach Maddie, które były całkowitą prawdą, dopiero później, jak już przemyśli to na trzeźwo, zrozumie i przetrawi, będzie cholernie żałował. - Musiałem to zrobić bo straciłaby wszystko, straciłaby swoją internetową karierę, opinię, poszłaby siedzieć znacznie dłużej bo prowadziła pod wpływem alkoholu, zniszczyła by sobie życie, rozumiesz? Musiałem jej pomóc i to było najlepsze wyjście. - i znowu powiedział zbyt wiele. Tiffany potrąciła człowieka prowadząc pod wpływem alkoholu, nie udałoby się jej wybronić z tego, dostałaby wyrok i straciła całą swoją młodość, straciłaby więcej niż on, to było pewne, a że cholernie ją kochał, nie potrafił na to pozwolić. Z jednej strony wiedział, że popełnił błąd, ale z drugiej strony, zrobił to wszystko z miłości, nie mogła go osądzać w taki sposób, wcale się nie zmienił, wciąż był tym samym Cyrusem i cholernie bolało go to, że Maddie nie potrafiła tego w nim dostrzec. - Dla Ciebie też kiedyś zrobiłbym wszystko, a pewnie postąpiłabyś tak samo jak Tiffany. - dorzucił na dobitkę, bo skoro ona mogła go ranić słowami, czemu miałby pozostać jej dłużny? Alkohol dodawał mu odwagi, żeby jej to wszystko wygarnąć, potem będzie tego żałował, już żałował, jednak nie potrafił się powstrzymać
Kiedy usłyszał co Maddie myśli o Tiffany, westchnął cicho. Po części miała rację, Tiff była osobą medialną i jedyne na czym jej naprawdę i najmocniej zależało, to na wirtualnym życiu, widział to, ale często sam siebie próbował oszukiwać, wiadomo jak działa miłość, zarzuca klapki na oczy i idealizuje ukochaną osobę, w przypadku Cyrusa było tak samo, dopiero teraz zaczynał dostrzegać wady swojej byłej, które wcześniej tak bardzo wypierał. - Zresztą co? - dopytał kiedy przerwała, czuł, że chciała powiedzieć coś ważnego, ale nie dokończyła i nie wiedział czemu. Co chodziło po głowie Lennox? Czemu nie chciała powiedzieć mu całej prawdy? Potrzebował tego, żeby ktoś otworzył mu oczy.
Spodziewał się tego, że po jego reakcji, Madison również wybuchnie i wcale jej się nie dziwił, jednak jej słowa wbijały noże prosto w jego serce. Najgorsze w tym wszystkim było to, że blondynka miała rację. Dla Tiffany był nikim, a poświęcił dla niej swoje życie, karierę, a nawet rodzinne kontakty i przyjaźnie, po co? W imię czego? Żeby ona sama cieszyła się świetnym życiem? Był totalnym idiotą i nie miał zamiaru nawet teraz zaprzeczać słowom Maddie. Kiedy szarpnęła go za materiał jego bluzy, posłusznie się odwrócił i spojrzał na nią przełykając głośno ślinę. Był zaskoczony zachowaniem blondynki, nigdy wcześniej nie widział jej takiej, nigdy wcześniej nie słyszał z jej ust takich słów. - Nie możesz nikomu o tym powiedzieć. - szepnął, patrząc na nią błagalnym wzrokiem, nie tak to wszystko miało wyglądać, nie mógł pozwolić Maddie na to, by wyjawiła prawdę komukolwiek. Wciąż wierzył w to, że i tak nic by to nie zmieniło, odsiedział swoje, było po temacie. Jej kolejne słowa odbijały się echem w jego głowie, nigdy nie pomyślałby, że z ust Lennox poleci tyle bolesnych stwierdzeń. - Maddie przestań. - poprosił cicho, bo naprawdę z każdym kolejnym słowem raniła go coraz bardziej, jednak była tak nakręcona, że z jej ust wylatywało słowo za słowem, które rozrywały jego serce na małe kawałki. Najgorsze w tym wszystkim było to, że miała rację i zdawał sobie z tego w stu procentach rację, tylko głupie serce rwało się do tego by bronić Tiffany, rozum krzyczał by się bronił, by zareagował w jakikolwiek sposób i nie pozwolił się tak traktować. To był cholerny błąd, że się w ogóle tutaj pojawił, że zaczął tą rozmowę, a jeszcze wcześniej mówił sobie, że najpierw powinien sam do końca ułożyć wszystkie sprawy, nie chciał wciągać w swoje pokręcone życie Madison, ale teraz było za późno, już to zrobił i nie było odwrotu, a on musiał się bronić.
- A co Ty w ogóle wiesz o miłości co? Czy kiedykolwiek w ogóle kogoś kochałaś? Wiesz jak to jest? - warknął i wyprostował się, spoglądając na nią z góry, wiedział, że będzie żałował tych słów i swojego zachowania już do końca życia, ale nie da się obrażać, nie da też obrażać Tiffany, nadal był lojalny, nawet po tych słowach Maddie, które były całkowitą prawdą, dopiero później, jak już przemyśli to na trzeźwo, zrozumie i przetrawi, będzie cholernie żałował. - Musiałem to zrobić bo straciłaby wszystko, straciłaby swoją internetową karierę, opinię, poszłaby siedzieć znacznie dłużej bo prowadziła pod wpływem alkoholu, zniszczyła by sobie życie, rozumiesz? Musiałem jej pomóc i to było najlepsze wyjście. - i znowu powiedział zbyt wiele. Tiffany potrąciła człowieka prowadząc pod wpływem alkoholu, nie udałoby się jej wybronić z tego, dostałaby wyrok i straciła całą swoją młodość, straciłaby więcej niż on, to było pewne, a że cholernie ją kochał, nie potrafił na to pozwolić. Z jednej strony wiedział, że popełnił błąd, ale z drugiej strony, zrobił to wszystko z miłości, nie mogła go osądzać w taki sposób, wcale się nie zmienił, wciąż był tym samym Cyrusem i cholernie bolało go to, że Maddie nie potrafiła tego w nim dostrzec. - Dla Ciebie też kiedyś zrobiłbym wszystko, a pewnie postąpiłabyś tak samo jak Tiffany. - dorzucił na dobitkę, bo skoro ona mogła go ranić słowami, czemu miałby pozostać jej dłużny? Alkohol dodawał mu odwagi, żeby jej to wszystko wygarnąć, potem będzie tego żałował, już żałował, jednak nie potrafił się powstrzymać
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
gall anonim
-
barmanka, która robi najlepsze drinki w mieście i kręci dupą na barzenieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Nie chciała być tą, która go w tym wszystkim zacznie uświadamiać, ale skoro on był tak bardzo ślepy, a nikt z jego rodziny mu nie wytłumaczył, musiała zrobić to właśnie ona. Czy czuła się z tym źle? Trochę, bo nawet jeśli czuła niechęć do Tiffany to nie chciała być tą, która zniszczyła wszystko. Maddie tylko powiedziała prawdę, której sam Cyrus nie potrafił, a może nie chciał dostrzec. Blondynka jako osoba postronna widziała więcej, zdecydowanie więcej niż chciała.
- Nie ważne, nie jest to nic ważnego. - skłamała, pierwszy raz w życiu skłamała mu prosto w twarz z kamienną miną, ale nie mogła powiedzieć mu prawdy, nie chciała aby pomyślał, że robi to dla zemsty czy z zazdrości. Owszem, uważała, że ich relacja została zniszczona przez Tiffany, ale oboje też mieli w tym dużo swojej winy, żadne z nich nie zawalczyło, odpuścili, po prostu zrezygnowali z siebie. I teraz Madison nie miała prawa obrzucać kogoś winą za swój strach.
Ja bolało to tak samo, pokazała mu tą swoją stronę, którą stworzyła po ich zakończonej relacji, kiedy on wraz ze swoją dziewczyną żyli wystawnym i medialnym życiem. Kiedy oni chodzili na eventy czy luksusowe zamknięte imprezy Maddie opróżniała butelki w klubie, w ktorym pracowała. Piła do nieprzytomności, spędzała czas w towarzystwie, które nie było dla niej, każdego dnia staczała się coraz bardziej tym samym dając ojcu satysfakcję z tego, że miał rację, że była dalej głupim dzieciakiem, który nie wie czego chce od życia. Ale nie miała dla siebie perspektywy, nie widziała przyszłości, żyła chwilą tak jakby ten dzień miał być ostatnim. Nauczyła pływać się z rekinami stając się jednym z nich. Znów przemówiła jej natura, ta ciemniejsza strona, która gryzła pierwsza zanim ktoś ją ugryzie. Wiedziała, że nie powinna mówić mu tych wszystkich rzeczy, że powinna załatwić to wszystko rozmową, ale nie potrafiła. Wychował ją konserwatywny polityk, twardą ręką, nigdy nie rozmawiał z nią spokojnie, potrafił zmieszać ją z błotem i wbić nóż w serce, to był jej wzorzec więc...nie umiała inaczej.
- Tak myślisz? - zapytała unosząc brew w górę, nigdy nie uznawała zasad, nie lubiła jak ktoś jej mówił co miała robić, nie była już marionetką, nie spełniała życzeń innych ludzi, była samodzielnie myślącą jednostką. Oczywiście, że nikomu by tego nie powiedziała, nigdy bo go nie zdradziła, ale jak wspomniałam, uruchomiła się ciemniejsza strona, a ta wredna Maddie lubiła się pastwić.
- Co przestań? Mam zamilczeć bo co? Bo Tobie się to nie podoba? Czy może prawda boli za bardzo? - jej głos był przesiąknięty złością, w środku jednak cała drżała, czuła jak sama siebie rozbija na kawałki. Krzywdziła osobę, na której jej zależało, którą jako jedyną w swoim życiu naprawdę pokochała, kurwa..kochała go, był jej pierwszą miłością.
A potem stało się coś czego się nie spodziewała, momentalnie wyższość, którą nad nim czuła zniknęła. Stał nad nią, a ona czuła się jak mała dziewczynka. Jego warknięcie odbijało się echem w jej głowie. Nie prawda, to było kłamstwo, kochała, wiedziała co to za uczucie, kochała przecież jego.
Musiała zadrzeć głowę aby spojrzeć w jego oczy, znów ubrała na siebie maskę obojętności.
- Nie, ale jeśli tak wygląda miłość to cieszę się, że nigdy nikogo nie pokochałam. Bo jeśli miałabym się stać taka jak Ty to byłoby mi żal samej siebie. - warknęła, kolejne kłamstwo przyszło jej z trudnością, jeszcze większą niż za pierwszym razem. Chociaż słowa brzmiały zupełnie inaczej to nie potrafiła ukryć bólu w swoich oczach, gdyby tylko wiedział jaka była prawda. Znów milczała, miała okazję aby mu to wykrzyczeć, miała okazję aby mu powiedzieć o tym, że kiedyś gotowa była wskoczyć za nim w ogień, ale nie mogła. Nie po tym co powiedział i nie po tym jak dowiedziała się, że dalej kochał Tiffany. Maddie była wredna i złośliwa, lubiła być też mściwa, ale nigdy w życiu nie rozbiłaby związku dwójki osób, która się kocha. Nie była taka - chociaż wiele ludzi za taką ją brało.
Słuchała jego słów w osłupieniu, naprawdę nie mogła uwierzyć w to wszystko. Jeśli kiedykolwiek miała szacunek do tej dziewczyny w ciągu kilku tych sekund go straciła. Nie rozumiała jak można być aż takim nieodpowiedzialnym, Maddie nie była czysta jak łza, miała swoje za uszami, ale nigdy, nie ważne na jakiej fazie była nigdy nie wsiadłaby do auta pod wpływem alkoholu, nigdy też by nikomu na to nie pozwoliła. Nawet jeśli odebranie kluczyków miałoby się skończyć dostaniem w twarz.
Zaśmiała się, głośno i perfidnie, przetarła dłońmi swoją twarz i znów spojrzała na niego.
- Słyszysz co mówisz? Czy tylko dzwoni Ci w uszach? Nie wspomniałeś o najważniejszym, że straciłaby CIEBIE. Może nie zależy Ci na niej tak bardzo jak starasz sie pokazać? I naprawdę żal mi Ciebie, myślałam, że masz trochę oleju w głowie, pozwolić dziewczynie wsiadać do auta kiedy jest pijana. Jesteście siebie warci. - Maddie potrafiła wyłapać niektóre słowa, a tutaj doskonale wyłapała to co powiedział, rzekł, że Tiff straciłaby karierę, zasięgi i dobrą opinie, ale nie wspomniał o sobie. Cholernie ją to drażniło.
- Bo najlepszym wyjściem było zniszczenie Tobie życia. Brawo, BRAWO. - aż teatralnie mu zaklaskała bo poziom jego głupoty osiągał już dno i bąbelki. Nie widziała go w takim stanie, Cyrus zawsze był facetem, który potrafił myśleć, nie był zaślepiony, ale jak widać, myliła się, a może nie znała go tak jak chciała.
Znów poczuła jakby dostała w łeb, jego słowa tak bardzo ją zabolały. Nabrała powietrze w płuca chcąc się uspokoić, ale to nie pomogło, czuła jak krew zaczyna jej buzować, słyszała ją w swoich własnych uszach.
Plask. Zamachnęła się i zdzieliła go otwartą dłonią w policzek, zrobiła krok w jego stronę, a potem kolejny i kolejny, była blisko, może nawet zbyt blisko i w razie odepchnięcia nie będzie mogła zareagować. Spojrzała na jego twarz, nie widziała jej zbyt dobrze, coś zamazało jej wzrok, dopiero po sekundzie dotarło do niej, że miała łzy w oczach, czuła jak pierwsze krople spływają po jej policzkach. Nienawidziła siebie za tą słabość, płakała kiedy nie umiała radzić sobie z emocjami, nie potrafiła nigdy powstrzymać łez, nie miała nad nimi kontroli.
- W takim razie kompletnie mnie nie znasz, Marshall. - nawet nikt sobie sprawy nie zdaje ile kosztowało ją wysiłku aby jej głos był twardy. Patrzyła mu w oczy, bo chciała znaleźć w nich coś co uświadomi ją w tym, że dalej był tym samym chłopakiem, którego pamiętała, w którym się zakochała.
- I nie porównuj mnie do tej dziwki, do pięt mi nie dorasta. - warknęła, bo tak właśnie uważała, bo Maddie kierowała się w swoim życiu czymś więcej niż statusem czy ilością obserwacji na koncie. Prowadziła prawdziwe życie, a nie kreowała się na idealną osobę.
- Ja nigdy bym Ci nie pozwoliła poświęcić się dla mnie, nie w ten sposób, nie tak. - wyznała już tym razem miękko, dalej stała blisko niego, między nimi było kilka centymetrów przerwy, była niemalże pewna tego, że słyszała bicie jego serca, było tak samo szybkie jak te jej, jakby ścigali się, prowadzili jakiś głupi wyścig.
cyrus marshall
- Nie ważne, nie jest to nic ważnego. - skłamała, pierwszy raz w życiu skłamała mu prosto w twarz z kamienną miną, ale nie mogła powiedzieć mu prawdy, nie chciała aby pomyślał, że robi to dla zemsty czy z zazdrości. Owszem, uważała, że ich relacja została zniszczona przez Tiffany, ale oboje też mieli w tym dużo swojej winy, żadne z nich nie zawalczyło, odpuścili, po prostu zrezygnowali z siebie. I teraz Madison nie miała prawa obrzucać kogoś winą za swój strach.
Ja bolało to tak samo, pokazała mu tą swoją stronę, którą stworzyła po ich zakończonej relacji, kiedy on wraz ze swoją dziewczyną żyli wystawnym i medialnym życiem. Kiedy oni chodzili na eventy czy luksusowe zamknięte imprezy Maddie opróżniała butelki w klubie, w ktorym pracowała. Piła do nieprzytomności, spędzała czas w towarzystwie, które nie było dla niej, każdego dnia staczała się coraz bardziej tym samym dając ojcu satysfakcję z tego, że miał rację, że była dalej głupim dzieciakiem, który nie wie czego chce od życia. Ale nie miała dla siebie perspektywy, nie widziała przyszłości, żyła chwilą tak jakby ten dzień miał być ostatnim. Nauczyła pływać się z rekinami stając się jednym z nich. Znów przemówiła jej natura, ta ciemniejsza strona, która gryzła pierwsza zanim ktoś ją ugryzie. Wiedziała, że nie powinna mówić mu tych wszystkich rzeczy, że powinna załatwić to wszystko rozmową, ale nie potrafiła. Wychował ją konserwatywny polityk, twardą ręką, nigdy nie rozmawiał z nią spokojnie, potrafił zmieszać ją z błotem i wbić nóż w serce, to był jej wzorzec więc...nie umiała inaczej.
- Tak myślisz? - zapytała unosząc brew w górę, nigdy nie uznawała zasad, nie lubiła jak ktoś jej mówił co miała robić, nie była już marionetką, nie spełniała życzeń innych ludzi, była samodzielnie myślącą jednostką. Oczywiście, że nikomu by tego nie powiedziała, nigdy bo go nie zdradziła, ale jak wspomniałam, uruchomiła się ciemniejsza strona, a ta wredna Maddie lubiła się pastwić.
- Co przestań? Mam zamilczeć bo co? Bo Tobie się to nie podoba? Czy może prawda boli za bardzo? - jej głos był przesiąknięty złością, w środku jednak cała drżała, czuła jak sama siebie rozbija na kawałki. Krzywdziła osobę, na której jej zależało, którą jako jedyną w swoim życiu naprawdę pokochała, kurwa..kochała go, był jej pierwszą miłością.
A potem stało się coś czego się nie spodziewała, momentalnie wyższość, którą nad nim czuła zniknęła. Stał nad nią, a ona czuła się jak mała dziewczynka. Jego warknięcie odbijało się echem w jej głowie. Nie prawda, to było kłamstwo, kochała, wiedziała co to za uczucie, kochała przecież jego.
Musiała zadrzeć głowę aby spojrzeć w jego oczy, znów ubrała na siebie maskę obojętności.
- Nie, ale jeśli tak wygląda miłość to cieszę się, że nigdy nikogo nie pokochałam. Bo jeśli miałabym się stać taka jak Ty to byłoby mi żal samej siebie. - warknęła, kolejne kłamstwo przyszło jej z trudnością, jeszcze większą niż za pierwszym razem. Chociaż słowa brzmiały zupełnie inaczej to nie potrafiła ukryć bólu w swoich oczach, gdyby tylko wiedział jaka była prawda. Znów milczała, miała okazję aby mu to wykrzyczeć, miała okazję aby mu powiedzieć o tym, że kiedyś gotowa była wskoczyć za nim w ogień, ale nie mogła. Nie po tym co powiedział i nie po tym jak dowiedziała się, że dalej kochał Tiffany. Maddie była wredna i złośliwa, lubiła być też mściwa, ale nigdy w życiu nie rozbiłaby związku dwójki osób, która się kocha. Nie była taka - chociaż wiele ludzi za taką ją brało.
Słuchała jego słów w osłupieniu, naprawdę nie mogła uwierzyć w to wszystko. Jeśli kiedykolwiek miała szacunek do tej dziewczyny w ciągu kilku tych sekund go straciła. Nie rozumiała jak można być aż takim nieodpowiedzialnym, Maddie nie była czysta jak łza, miała swoje za uszami, ale nigdy, nie ważne na jakiej fazie była nigdy nie wsiadłaby do auta pod wpływem alkoholu, nigdy też by nikomu na to nie pozwoliła. Nawet jeśli odebranie kluczyków miałoby się skończyć dostaniem w twarz.
Zaśmiała się, głośno i perfidnie, przetarła dłońmi swoją twarz i znów spojrzała na niego.
- Słyszysz co mówisz? Czy tylko dzwoni Ci w uszach? Nie wspomniałeś o najważniejszym, że straciłaby CIEBIE. Może nie zależy Ci na niej tak bardzo jak starasz sie pokazać? I naprawdę żal mi Ciebie, myślałam, że masz trochę oleju w głowie, pozwolić dziewczynie wsiadać do auta kiedy jest pijana. Jesteście siebie warci. - Maddie potrafiła wyłapać niektóre słowa, a tutaj doskonale wyłapała to co powiedział, rzekł, że Tiff straciłaby karierę, zasięgi i dobrą opinie, ale nie wspomniał o sobie. Cholernie ją to drażniło.
- Bo najlepszym wyjściem było zniszczenie Tobie życia. Brawo, BRAWO. - aż teatralnie mu zaklaskała bo poziom jego głupoty osiągał już dno i bąbelki. Nie widziała go w takim stanie, Cyrus zawsze był facetem, który potrafił myśleć, nie był zaślepiony, ale jak widać, myliła się, a może nie znała go tak jak chciała.
Znów poczuła jakby dostała w łeb, jego słowa tak bardzo ją zabolały. Nabrała powietrze w płuca chcąc się uspokoić, ale to nie pomogło, czuła jak krew zaczyna jej buzować, słyszała ją w swoich własnych uszach.
Plask. Zamachnęła się i zdzieliła go otwartą dłonią w policzek, zrobiła krok w jego stronę, a potem kolejny i kolejny, była blisko, może nawet zbyt blisko i w razie odepchnięcia nie będzie mogła zareagować. Spojrzała na jego twarz, nie widziała jej zbyt dobrze, coś zamazało jej wzrok, dopiero po sekundzie dotarło do niej, że miała łzy w oczach, czuła jak pierwsze krople spływają po jej policzkach. Nienawidziła siebie za tą słabość, płakała kiedy nie umiała radzić sobie z emocjami, nie potrafiła nigdy powstrzymać łez, nie miała nad nimi kontroli.
- W takim razie kompletnie mnie nie znasz, Marshall. - nawet nikt sobie sprawy nie zdaje ile kosztowało ją wysiłku aby jej głos był twardy. Patrzyła mu w oczy, bo chciała znaleźć w nich coś co uświadomi ją w tym, że dalej był tym samym chłopakiem, którego pamiętała, w którym się zakochała.
- I nie porównuj mnie do tej dziwki, do pięt mi nie dorasta. - warknęła, bo tak właśnie uważała, bo Maddie kierowała się w swoim życiu czymś więcej niż statusem czy ilością obserwacji na koncie. Prowadziła prawdziwe życie, a nie kreowała się na idealną osobę.
- Ja nigdy bym Ci nie pozwoliła poświęcić się dla mnie, nie w ten sposób, nie tak. - wyznała już tym razem miękko, dalej stała blisko niego, między nimi było kilka centymetrów przerwy, była niemalże pewna tego, że słyszała bicie jego serca, było tak samo szybkie jak te jej, jakby ścigali się, prowadzili jakiś głupi wyścig.
cyrus marshall
-
nic ciekawegonieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor
Maddie Lennox
Zdecydowanie to co w tym momencie działo się między nimi było dla Cyrusa bardzo bolesne, nie chciał zupełnie się kłócić z Maddie, a tym bardziej ranić siebie wzajemnie słowami. Było między nimi tak dobrze kiedy wspólnie bawili się w parku rozrywki, a teraz ranili siebie słowami i prowadzili do tego, że odnowienie ich znajomości, mogło skończyć się szybciej niż oboje myśleli.
- Proszę Cię. - odparł na jej pytanie, kiedy tylko powiedział jej o tym, że nie mogła nikomu powiedzieć o tym co wyjawił. Sam nie był na to wszystko gotowy, nie był gotowy na konsekwencje, nie wiedział co wyniknie między nim, a Tiffany kiedy znowu porozmawiają, nie chciał, żeby ktokolwiek dowiedział się prawdy, był na siebie cholernie zły, że to właśnie Lennox jako pierwsza się o tym dowiedziała, szczególnie, że wiedział, że dziewczyny za sobą nie przepadają i mogło z tego wyniknąć więcej złego.
- Przestań bo zaraz zabrniemy w tym wszystkim za daleko. - wysyczał przez zaciśnięte zęby i cóż, czy nie miał w tym wszystkim racji? Bo zaraz po tym wypłynęła lawina słów, których zapewne oboje będą długo żałować. Nie potrafił uwierzyć w to, że tak szybko atmosfera się między nimi zmieniła, że z super spędzonego ze sobą czasu, chęci odbudowania swojej relacji, którą kiedyś mieli właśnie ranili się wzajemnie i to naprawdę dogłębnie.
- To znaczy? Niby jaki się stałem?! Co takiego możesz mi zarzucić co? - odwarknął, bo jedyne co w sobie widział, to to, że jeśli kochał to prawdziwie i z poświęceniem, co w tym było takiego złego? To źle, że dobro drugiej osoby stawiał ponad swoje? W jego głowie tak właśnie powinna wyglądać miłość, miłość wymagała poświęceń, a on był zdolny do każdych. Może źle to pojmował, faktycznie poświęcenia powinny działać w dwie strony, a nie tak, że jedna strona tylko z tego korzystała, ale cóż, Cyrus był trochę inny, zawsze więcej dawał od siebie niż brał od innych.
- A nie pomyślałaś też o tym, że to również ja straciłbym ją?! Dla Ciebie wszystko jak widać jest takie proste. Znalazła się ekspertka relacji międzyludzkich i Pani idealna, która nigdy błędów w życiu żadnych nie popełniła. - odpyskował na jej dalsze słowa, wywracając przy tym oczami. Czy ona próbowała go pouczać? Każdy w życiu miał prawo do własnych wyborów, ona też wybrała to, żeby z niego zrezygnować, a teraz próbowała prawić mu morały? Chyba trochę za bardzo próbowała się zagalopować, nie mógł sobie na to wszystko pozwolić. Czas na obronę. Jednak kolejne jej słowa postanowił przemilczeć. Komuś życie musieli wtedy zniszczyć, wybrali najlepszą opcję, znaczy to Tiff wybrała i ubłagała go, żeby wziął winę na siebie i Maddie miała rację we wszystkich swoich słowach, ale nie potrafił do siebie tego dopuścić, jeszcze nie teraz, jeszcze nie potrafił zrozumieć, że Tiffany tylko go wykorzystała, nie chciał nawet o tym myśleć, za bardzo by go to zabolało.
Nie spodziewał się tego, że zostanie spoliczkowany przez blondynkę, więc kiedy jej ręka wylądowała na jego policzku, przekręcił głowę w bok i zamknął oczy, zapiekło, bardzo. Zacisnął mocno zęby, czując jak fala gniewu ogarnia jego ciało. Odetchnął głęboko, zaciskając swoje palce w pięści i spojrzał na nią wzrokiem pełnym gniewu.
- Masz rację, nie znam Cię i fakt jest taki, że Ty mnie też. - rzucił ostro, ale łzy, które zobaczył w jej oczach, momentalnie go nieco stonowały. Serce zabiło mu znacznie szybciej, widok jej w takim stanie sprawił, że żołądek mu się ścisnął, nie chciał doprowadzić między nimi do takiej atmosfery, nie chciał nigdy w życiu doprowadzić Maddie do łez, szczególnie, że naprawdę nadal cholernie mu na niej zależało. Jego spojrzenie momentalnie złagodniało. Kolejne słowa Madison sprawiły, że miał ochotę jej to przerwać i stanąć w obronie Tiffany, ale czy nie miała racji? Czy nie było tak, że sam Cyrus tak myślał? Mimo ich nastoletniego wieku, kiedy byli ze sobą w związku, mieli więcej wspólnego niż on w dorosłym życiu z Tiff, było to przykre stwierdzenie i wiele razy żałował tego, że relacja z Lennox skończyła się tak, a nie inaczej, ale pokochał Harris, jednak czy równie mocno jak Maddie, która była jego pierwszą prawdziwą miłością? Kolejne słowa Madison odbijały się echem w jego głowie, sprawiając, że zaczynał rozumieć, że poświęcił dla miłości zbyt wiele, że poświęcił samego siebie za bardzo, przez to wszystko dużo się zmieniło, on sam się zmienił. Przełknął głośno ślinę, bo dystans między nim, a Maddie skrócił się do minimum tak, że na swoim ciele czuł ciepło bijącego od tego blondynki. Wyciągnął dłoń w stronę twarzy dziewczyny i delikatnie, z czułością, kciukiem otarł łzy z jej policzka.
- Chyba powinienem pójść. - rzucił cicho, cofając gwałtownie swoją dłoń i cofnął się o krok, bo to, że byli tak blisko siebie, że znowu patrzyli w swoje oczy, że swoimi słowami ruszyła jego serce, najpierw je zdeptując, a na koniec dając mu wiele do myślenia i dziwnych odczuć, jakby pokazywała, że naprawdę jej na nim zależy, sprawiła, że znowu chciał zrobić coś, co chodziło mu już po głowie od tamtego wieczoru w parku rozrywki. Spuścił wzrok na jej lekko rozchylone wargi, ale szybko odgonił swoje myśli, bo jak mógłby ją teraz pocałować? Byłby totalnym idiotą gdyby to zrobił.
- Przepraszam Maddie. - szepnął i sam nie wiedział za co ją w tym momencie przeprosił, czy za wypowiedziane wcześniej słowa? Za to, że w ogóle tu przyszedł? Za chęć bycia blisko niej? Czy za to, że właśnie wyminął ją i ruszył w stronę wyjścia, choć jakoś szczególnie się nie spieszył, bo w głębi duszy miał nadzieję, że Lennox go zatrzyma i nie pozwoli mu na to by wyszedł, nie pozwoli na to, by ich wieczór, zakończył się właśnie w taki sposób, w kłótni, niedopowiedzeniach i niezrozumieniu.
Zdecydowanie to co w tym momencie działo się między nimi było dla Cyrusa bardzo bolesne, nie chciał zupełnie się kłócić z Maddie, a tym bardziej ranić siebie wzajemnie słowami. Było między nimi tak dobrze kiedy wspólnie bawili się w parku rozrywki, a teraz ranili siebie słowami i prowadzili do tego, że odnowienie ich znajomości, mogło skończyć się szybciej niż oboje myśleli.
- Proszę Cię. - odparł na jej pytanie, kiedy tylko powiedział jej o tym, że nie mogła nikomu powiedzieć o tym co wyjawił. Sam nie był na to wszystko gotowy, nie był gotowy na konsekwencje, nie wiedział co wyniknie między nim, a Tiffany kiedy znowu porozmawiają, nie chciał, żeby ktokolwiek dowiedział się prawdy, był na siebie cholernie zły, że to właśnie Lennox jako pierwsza się o tym dowiedziała, szczególnie, że wiedział, że dziewczyny za sobą nie przepadają i mogło z tego wyniknąć więcej złego.
- Przestań bo zaraz zabrniemy w tym wszystkim za daleko. - wysyczał przez zaciśnięte zęby i cóż, czy nie miał w tym wszystkim racji? Bo zaraz po tym wypłynęła lawina słów, których zapewne oboje będą długo żałować. Nie potrafił uwierzyć w to, że tak szybko atmosfera się między nimi zmieniła, że z super spędzonego ze sobą czasu, chęci odbudowania swojej relacji, którą kiedyś mieli właśnie ranili się wzajemnie i to naprawdę dogłębnie.
- To znaczy? Niby jaki się stałem?! Co takiego możesz mi zarzucić co? - odwarknął, bo jedyne co w sobie widział, to to, że jeśli kochał to prawdziwie i z poświęceniem, co w tym było takiego złego? To źle, że dobro drugiej osoby stawiał ponad swoje? W jego głowie tak właśnie powinna wyglądać miłość, miłość wymagała poświęceń, a on był zdolny do każdych. Może źle to pojmował, faktycznie poświęcenia powinny działać w dwie strony, a nie tak, że jedna strona tylko z tego korzystała, ale cóż, Cyrus był trochę inny, zawsze więcej dawał od siebie niż brał od innych.
- A nie pomyślałaś też o tym, że to również ja straciłbym ją?! Dla Ciebie wszystko jak widać jest takie proste. Znalazła się ekspertka relacji międzyludzkich i Pani idealna, która nigdy błędów w życiu żadnych nie popełniła. - odpyskował na jej dalsze słowa, wywracając przy tym oczami. Czy ona próbowała go pouczać? Każdy w życiu miał prawo do własnych wyborów, ona też wybrała to, żeby z niego zrezygnować, a teraz próbowała prawić mu morały? Chyba trochę za bardzo próbowała się zagalopować, nie mógł sobie na to wszystko pozwolić. Czas na obronę. Jednak kolejne jej słowa postanowił przemilczeć. Komuś życie musieli wtedy zniszczyć, wybrali najlepszą opcję, znaczy to Tiff wybrała i ubłagała go, żeby wziął winę na siebie i Maddie miała rację we wszystkich swoich słowach, ale nie potrafił do siebie tego dopuścić, jeszcze nie teraz, jeszcze nie potrafił zrozumieć, że Tiffany tylko go wykorzystała, nie chciał nawet o tym myśleć, za bardzo by go to zabolało.
Nie spodziewał się tego, że zostanie spoliczkowany przez blondynkę, więc kiedy jej ręka wylądowała na jego policzku, przekręcił głowę w bok i zamknął oczy, zapiekło, bardzo. Zacisnął mocno zęby, czując jak fala gniewu ogarnia jego ciało. Odetchnął głęboko, zaciskając swoje palce w pięści i spojrzał na nią wzrokiem pełnym gniewu.
- Masz rację, nie znam Cię i fakt jest taki, że Ty mnie też. - rzucił ostro, ale łzy, które zobaczył w jej oczach, momentalnie go nieco stonowały. Serce zabiło mu znacznie szybciej, widok jej w takim stanie sprawił, że żołądek mu się ścisnął, nie chciał doprowadzić między nimi do takiej atmosfery, nie chciał nigdy w życiu doprowadzić Maddie do łez, szczególnie, że naprawdę nadal cholernie mu na niej zależało. Jego spojrzenie momentalnie złagodniało. Kolejne słowa Madison sprawiły, że miał ochotę jej to przerwać i stanąć w obronie Tiffany, ale czy nie miała racji? Czy nie było tak, że sam Cyrus tak myślał? Mimo ich nastoletniego wieku, kiedy byli ze sobą w związku, mieli więcej wspólnego niż on w dorosłym życiu z Tiff, było to przykre stwierdzenie i wiele razy żałował tego, że relacja z Lennox skończyła się tak, a nie inaczej, ale pokochał Harris, jednak czy równie mocno jak Maddie, która była jego pierwszą prawdziwą miłością? Kolejne słowa Madison odbijały się echem w jego głowie, sprawiając, że zaczynał rozumieć, że poświęcił dla miłości zbyt wiele, że poświęcił samego siebie za bardzo, przez to wszystko dużo się zmieniło, on sam się zmienił. Przełknął głośno ślinę, bo dystans między nim, a Maddie skrócił się do minimum tak, że na swoim ciele czuł ciepło bijącego od tego blondynki. Wyciągnął dłoń w stronę twarzy dziewczyny i delikatnie, z czułością, kciukiem otarł łzy z jej policzka.
- Chyba powinienem pójść. - rzucił cicho, cofając gwałtownie swoją dłoń i cofnął się o krok, bo to, że byli tak blisko siebie, że znowu patrzyli w swoje oczy, że swoimi słowami ruszyła jego serce, najpierw je zdeptując, a na koniec dając mu wiele do myślenia i dziwnych odczuć, jakby pokazywała, że naprawdę jej na nim zależy, sprawiła, że znowu chciał zrobić coś, co chodziło mu już po głowie od tamtego wieczoru w parku rozrywki. Spuścił wzrok na jej lekko rozchylone wargi, ale szybko odgonił swoje myśli, bo jak mógłby ją teraz pocałować? Byłby totalnym idiotą gdyby to zrobił.
- Przepraszam Maddie. - szepnął i sam nie wiedział za co ją w tym momencie przeprosił, czy za wypowiedziane wcześniej słowa? Za to, że w ogóle tu przyszedł? Za chęć bycia blisko niej? Czy za to, że właśnie wyminął ją i ruszył w stronę wyjścia, choć jakoś szczególnie się nie spieszył, bo w głębi duszy miał nadzieję, że Lennox go zatrzyma i nie pozwoli mu na to by wyszedł, nie pozwoli na to, by ich wieczór, zakończył się właśnie w taki sposób, w kłótni, niedopowiedzeniach i niezrozumieniu.
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
gall anonim
-
barmanka, która robi najlepsze drinki w mieście i kręci dupą na barzenieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
To wszystko wcześniej czy później musiało wybuchnąć, między nimi wisiało to wszystko od dłuższego czasu, po prostu wybrali sobie fatalny moment na tą rozmowę, ale nad emocjami ciężko było zapanować. Szczególnie Maddie, która od lat nosiła to wszystko w sobie, a nie umiała być tak dyplomatyczna jak jej ojciec.
- Twoje prośby nie robią na mnie wrażenia. - warknęła wywracając oczami. Wiedziała, doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że jeśli komukolwiek by o tym powiedziała to czekają go straszne konsekwencje. Składanie fałszywych zeznań było przecież karane i w dupie miała jego laskę, bardziej martwiła się o niego. I bez względu na to wszystko co dzieje się teraz między nimi byłaby ostatnią osobą na ziemi, która rzuciłaby mu pod nogi kłody.
- Już zabrnęliśmy, nie cofiniemy tych słów i jedyne wspomnienia jakie nam zostaną to z tego dnia, bo przykrywają wszystko co dobre. - słyszała w uszach dźwięk swojego własnego serca, jak łamie się kawałek po kawałku. Taka była prawda, nie będę umieli tego uratować, a nawet jeśli będę próbować nad nimi dalej będzie wisieć dzisiejszy wieczór, te wszystkie słowa ostre jak sztylety. Zranili się, tak mocno się zranili.
Zamilkła, nie odpowiedziała na jego pytanie, sama nie wiedziała dlaczego. Może się bała, że powie zbyt dużo? Była w tym dobra, pod wpływem emocji mówiła to co jej ślina na język przyniesie nie patrząc na to kogo urazi czy skrzywdzi. Najpierw robiła, a dopiero potem myślała taka była. Bolało ją chyba najbardziej to, że zrobił to dla Tiffany, że dla niej poświęcił całego siebie i z tym miała problem, z tym sobie nie potrafiła poradzić. Bo zniszczył swoje życie dla niej, a ona najzwyczajniej w świecie do odtrąciła.
- Popełniłam w życiu sporo błędów, nie jestem idealna i czysta jak łza, ale nigdy w życiu nie pozwoliłabym osobie, na której do kurwy nędzy mi zależy aby zniszczyła swoje życie dla mnie. Wbrew pozorą jestem na tyle odpowiedzialna aby wypić piwo które sama naważyłam. A nie chować się za kimś. Jesteś naiwny jak dziecko, głupi i brakuje Ci piątej klepki. - gadała, po prostu wyrzucała z siebie wszystko jak z maszyny, strzelała pociskami w jego stronę. Nie była lepsza, nie była grzeczna, swoje za uszami miała, ale potrafiła brać odpowiedzialność za swoje czyny, za swoje własne życie. I to różniło te dwie dziewczyny, Tiffany była tchórzem i nie potrafiła chwycić życia za rogi, Maddie nawet przez sekunde zrobiło się żal tej dziewczyny, ale tylko przez sekundę.
Całe szczęście, że Maddie nie wie o tym, że to tamta go poprosiła aby brał wszystko na siebie, wtedy dopiero spojrzałaby na niego jak na ostatniego kretyna i głupka. Żałowała, po chwili żałowała tego, ze go spoliczkowała, ale lepsze to niż oberwanie pieścią. Lennox była porywcza, szczególnie jeśli chodzi o jej własne emocje, z którymi jak wiadomo ma problem.
- Jesteśmy dla siebie zupełnie obcymi ludźmi. - wyznała cicho, dalej się starała zachować klasę aby jej głos nie drżał. Widziała zmianę jego nastawienia, widziała jak jego mięśnie i ciało momentalnie się luzują, jak jego spojrzenie łagodnieje kiedy patrzył jej w oczy. Cyrus poza jej ojcem był pierwszym facetem przez którego wylała łzy i nie był to wcale powód do dumy.
Czekała z milczeniu na jego kolejne słowa, czekała też na jego ruch, czekała na odtrącenie z jego strony, bo wiedziała, że ją odrzuci, ale nie spodziewała się tego, że uniesie swoją dłoń i położy ją na jej policzku, wytrze łzy. Miała ochotę wtulić swój policzek w jego dłoń, czuła jak pod wpływem dotyku uspokaja się. był to lek na jej rany.
A potem pojawił się chłód, odsunął się, Maddie przetarła wierzchem dłoni swoje policzki i zamrugała kilka razy odganiając kolejne łzy, które zbierały się w jej oczach.
Patrzyła na jego plecy, patrzyła jak odchodził, tak jak tamtego dnia kiedy widzieli się ostatni raz. Zagryzła delikatnie swoją dolną wargę i własne dłonie przytuliła do swojej klatki piersiowej. To nieprzyjemne wspomnienie znów pojawiło się przed jej oczami, czuła się dokładnie tak samo jak wtedy. Beznadziejnie, czuła się bezsilna, opuszczona i cholernie załamana tym, że odchodzi. Nie chciała powtórki z rozrywki.
- Znów to robisz...znów mnie zostawiasz. - odezwała się w końcu drżącym głosem, cała złość jaką czuła momentalnie gdzieś uciekła, czuła się jak mała dziewczynka. Patrzyła na jego plecy, miała ochotę podejść do niego, złapać za rękę i powiedzieć żeby tego nie robił.
Czuła jak łzy, które chciała zachamować znów lecą jej z oczu, pociągnęła nosem i rękawem bluzy przetarła go.
- Kłamałam, kochałam kogoś tak bardzo, że pozwoliłam mu odejść bo uznałam, że nie jestem wystarczająca. Wiesz czym jest dla mnie miłość? Uszczęśliwienie osoby którą kocham, nawet jeśli ta ma związać się z kimś innym, a ja mam na to patrzeć. - wyznała to co leżało jej na sercu, myślała, że poczuje się lepiej, ale wcale tak nie było. Czuła się zdecydowanie gorzej, bolało ją wszystko, całe ciało.
- I znów to robię, popełniam drugi raz ten sam błąd, ale tym razem znalazłam w sobie odwagę aby powiedziec to głośno. - zaśmiała się krótko, ale był to ewidentnie śmiech przez łzy, bardziej brzmiało to jak lament.
- No na co czekasz? Idź, idź do niej. - brzmiało to raczej jako rozkaz niż prośba, znów mu pozwoliła odejść, znów będzie musiała patrzeć jak to robił. Kolejny raz będzie cierpieć, kolejny raz sama sobie wbijała nóż w serce, ale nie potrafiła inaczej. To była dla niej definicja miłości, poświęcić się dla kogoś bez względu na swoje własne uczucia. Może faktycznie w tej kwestii byli do siebie podobni?
cyrus marshall
- Twoje prośby nie robią na mnie wrażenia. - warknęła wywracając oczami. Wiedziała, doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że jeśli komukolwiek by o tym powiedziała to czekają go straszne konsekwencje. Składanie fałszywych zeznań było przecież karane i w dupie miała jego laskę, bardziej martwiła się o niego. I bez względu na to wszystko co dzieje się teraz między nimi byłaby ostatnią osobą na ziemi, która rzuciłaby mu pod nogi kłody.
- Już zabrnęliśmy, nie cofiniemy tych słów i jedyne wspomnienia jakie nam zostaną to z tego dnia, bo przykrywają wszystko co dobre. - słyszała w uszach dźwięk swojego własnego serca, jak łamie się kawałek po kawałku. Taka była prawda, nie będę umieli tego uratować, a nawet jeśli będę próbować nad nimi dalej będzie wisieć dzisiejszy wieczór, te wszystkie słowa ostre jak sztylety. Zranili się, tak mocno się zranili.
Zamilkła, nie odpowiedziała na jego pytanie, sama nie wiedziała dlaczego. Może się bała, że powie zbyt dużo? Była w tym dobra, pod wpływem emocji mówiła to co jej ślina na język przyniesie nie patrząc na to kogo urazi czy skrzywdzi. Najpierw robiła, a dopiero potem myślała taka była. Bolało ją chyba najbardziej to, że zrobił to dla Tiffany, że dla niej poświęcił całego siebie i z tym miała problem, z tym sobie nie potrafiła poradzić. Bo zniszczył swoje życie dla niej, a ona najzwyczajniej w świecie do odtrąciła.
- Popełniłam w życiu sporo błędów, nie jestem idealna i czysta jak łza, ale nigdy w życiu nie pozwoliłabym osobie, na której do kurwy nędzy mi zależy aby zniszczyła swoje życie dla mnie. Wbrew pozorą jestem na tyle odpowiedzialna aby wypić piwo które sama naważyłam. A nie chować się za kimś. Jesteś naiwny jak dziecko, głupi i brakuje Ci piątej klepki. - gadała, po prostu wyrzucała z siebie wszystko jak z maszyny, strzelała pociskami w jego stronę. Nie była lepsza, nie była grzeczna, swoje za uszami miała, ale potrafiła brać odpowiedzialność za swoje czyny, za swoje własne życie. I to różniło te dwie dziewczyny, Tiffany była tchórzem i nie potrafiła chwycić życia za rogi, Maddie nawet przez sekunde zrobiło się żal tej dziewczyny, ale tylko przez sekundę.
Całe szczęście, że Maddie nie wie o tym, że to tamta go poprosiła aby brał wszystko na siebie, wtedy dopiero spojrzałaby na niego jak na ostatniego kretyna i głupka. Żałowała, po chwili żałowała tego, ze go spoliczkowała, ale lepsze to niż oberwanie pieścią. Lennox była porywcza, szczególnie jeśli chodzi o jej własne emocje, z którymi jak wiadomo ma problem.
- Jesteśmy dla siebie zupełnie obcymi ludźmi. - wyznała cicho, dalej się starała zachować klasę aby jej głos nie drżał. Widziała zmianę jego nastawienia, widziała jak jego mięśnie i ciało momentalnie się luzują, jak jego spojrzenie łagodnieje kiedy patrzył jej w oczy. Cyrus poza jej ojcem był pierwszym facetem przez którego wylała łzy i nie był to wcale powód do dumy.
Czekała z milczeniu na jego kolejne słowa, czekała też na jego ruch, czekała na odtrącenie z jego strony, bo wiedziała, że ją odrzuci, ale nie spodziewała się tego, że uniesie swoją dłoń i położy ją na jej policzku, wytrze łzy. Miała ochotę wtulić swój policzek w jego dłoń, czuła jak pod wpływem dotyku uspokaja się. był to lek na jej rany.
A potem pojawił się chłód, odsunął się, Maddie przetarła wierzchem dłoni swoje policzki i zamrugała kilka razy odganiając kolejne łzy, które zbierały się w jej oczach.
Patrzyła na jego plecy, patrzyła jak odchodził, tak jak tamtego dnia kiedy widzieli się ostatni raz. Zagryzła delikatnie swoją dolną wargę i własne dłonie przytuliła do swojej klatki piersiowej. To nieprzyjemne wspomnienie znów pojawiło się przed jej oczami, czuła się dokładnie tak samo jak wtedy. Beznadziejnie, czuła się bezsilna, opuszczona i cholernie załamana tym, że odchodzi. Nie chciała powtórki z rozrywki.
- Znów to robisz...znów mnie zostawiasz. - odezwała się w końcu drżącym głosem, cała złość jaką czuła momentalnie gdzieś uciekła, czuła się jak mała dziewczynka. Patrzyła na jego plecy, miała ochotę podejść do niego, złapać za rękę i powiedzieć żeby tego nie robił.
Czuła jak łzy, które chciała zachamować znów lecą jej z oczu, pociągnęła nosem i rękawem bluzy przetarła go.
- Kłamałam, kochałam kogoś tak bardzo, że pozwoliłam mu odejść bo uznałam, że nie jestem wystarczająca. Wiesz czym jest dla mnie miłość? Uszczęśliwienie osoby którą kocham, nawet jeśli ta ma związać się z kimś innym, a ja mam na to patrzeć. - wyznała to co leżało jej na sercu, myślała, że poczuje się lepiej, ale wcale tak nie było. Czuła się zdecydowanie gorzej, bolało ją wszystko, całe ciało.
- I znów to robię, popełniam drugi raz ten sam błąd, ale tym razem znalazłam w sobie odwagę aby powiedziec to głośno. - zaśmiała się krótko, ale był to ewidentnie śmiech przez łzy, bardziej brzmiało to jak lament.
- No na co czekasz? Idź, idź do niej. - brzmiało to raczej jako rozkaz niż prośba, znów mu pozwoliła odejść, znów będzie musiała patrzeć jak to robił. Kolejny raz będzie cierpieć, kolejny raz sama sobie wbijała nóż w serce, ale nie potrafiła inaczej. To była dla niej definicja miłości, poświęcić się dla kogoś bez względu na swoje własne uczucia. Może faktycznie w tej kwestii byli do siebie podobni?
cyrus marshall
-
nic ciekawegonieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor
Maddie Lennox
Nie miał zamiaru komentować już tego czy wyjawi prawdę na temat powodu, dla którego poszedł siedzieć, nie chciał jej błagać tutaj teraz o zapomnienie wypowiedzianych przez niego słów, zrobi, co będzie uważała, jednak musiała liczyć się z tym, że ta prawda, poniesie za sobą wiele nieciekawych konsekwencji, na które nawet on sam nie był przygotowany, dlatego nie chciał nikomu się do tego przyznawać, dlatego dźwigał to brzemię sam.
Miała rację, to co wydarzyło się dzisiejszego wieczoru odciśnie na nich ogromne piętno, ich relacja już nigdy nie będzie taka sama, tych słów nie dało się już cofnąć, poranili siebie wzajemnie, wybuchając i nie panując nad emocjami. Jednak z każdego z nich musiało kiedyś to wyjść, taka była kolej rzeczy, nie zawsze udawało się utrzymywać wszystkie myśli i uczucia na wodzy, nie spodziewał się tylko tego, że wyjdzie między nimi to tak szybko i w tak bezduszny sposób.
Kolejne słowa, które wypowiedziała Lennox, znowu trafiały w punkt, zaczynał zdawać sobie sprawę z tego, że nie tak powinna wyglądać miłość, która łączyła go z Tiffany, za dużo poświęcił dla Harris, zdecydowanie, a ona mu na to pozwoliła, żeby później go po prostu zostawić. Jednak nie chciał dopuścić do siebie tej porażki, którą przeżył, nie chciał zmierzyć się z tą prawdą, ale Madison, postanowiła mu ją wykrzyczeć prosto w oczy, tego właśnie potrzebował, choć bronił się przed tym jak lew, bronił się przed prawdą, która była zbyt bolesna, by mógł to unieść na swych barkach. Przestał komentować po prostu jej słowa, nie wiedział już jak się bronić, nie widział zupełnie w tym sensu, czuł się źle, sam ze sobą, z miłością do Tiffany, z tym, że to właśnie Maddie otwierała mu na to wszystko oczy, kiedy to nie od niej chciał słyszeć tak bolesne słowa.
Chyba oboje nie wierzyli w to, że się kompletnie nie znają, że są dla siebie obcy, tak nie było, wiedzieli o sobie więcej, wiedzieli co powiedzieć, gdzie uderzyć by najbardziej zabolało, to właśnie pokazywało, że znali się na wylot, tylko wykorzystali to w bardzo zły sposób, w taki, jaki nigdy nie powinni sobie tego zrobić.
Dlatego podjął decyzję o ucieczce, nie chciał już tego dłużej ciągnąć, nie chciał dalej się z nią kłócić, ranić wzajemnie i mieszać z błotem, nie taki był jego cel, nie tego oczekiwał, kiedy przekraczał próg jej mieszkania, z wyrzutów sumienia i własnego honoru chciał po prostu się wycofać. Kiedy jednak usłyszał słowa Maddie o tym, że znów ją zostawia, przystanął na chwilę, jednak się nie odwrócił. Odetchnął głęboko i wykonał kolejny krok w stronę drzwi, kładąc w końcu swoją dłoń na klamce. Nie pozwoliła mu jednak wyjść mówiąc wciąż do niego. Słuchał jej kolejnych słów i nie potrafił uwierzyć w to co słyszy. Czy mówiła o nim? Czy mówiła szczerze? Dlaczego wyznawała mu to dopiero teraz? Czego od niego oczekiwała? Czy nie wymagała od niego za wiele. Zsunął dłoń z klamki i odwrócił się w jej stronę, by móc na nią spojrzeć. Miał totalny chaos, w głowie i sercu, nie wiedział co ma zrobić, jak odebrać jej słowa, jaki krok teraz wykonać? Nie potrafił wydusić z siebie żadnego słowa, totalnie zaskoczyła go tym wyznaniem, ale słysząc jak go wygania cofnął się o krok, napotykając na swoich plecach drzwi.
Jednak Maddie nie musiała zbyt długo czekać na reakcję Cyrusa, mimo, że nie powiedział nic, to wykonał kilka szybkich i zdecydowanych kroków w jej stronę by jak najszybciej pokonać dystans, który ich dzielił, po czym złapał jej policzki w swoje dłonie, nachylił się i pocałował ją. Zachłannie, szybko, bez czasu do namysłu czy ucieczki. Serce waliło mu jak oszalałe, w głowie zakręciło mu się od smaku jej ust, choć były nieco słone od łez, które przez niego wylała, ale tym pocałunkiem, chciał spić z niej cały smutek, nie mógł patrzeć na nią, kiedy była w takim stanie, serce rozrywało mu się na milion małych kawałków kiedy wiedział, że Lennox jest smutna z jego powodu. Ten pocałunek sprawił, że wróciło do niego wszystko co do niej kiedyś czuł i zrozumiał, że nigdy nie przestał tego czuć, choć wiedział, że wykonał w tym momencie najgorszy krok na jaki mógł się zdobyć, to skomplikuje jego życie i uczucia jeszcze bardziej, ale nie żałował. Oderwał się od jej ust, ciężko oddychając i oparł czoło o to jej. - Czemu musisz tak wszystko komplikować? - spytał cicho, ale nie było w tym pytaniu za grosz wyrzutów czy pretensji, raczej smutek i zagubienie, tych wszystkich uczuć dzisiejszego wieczora było za wiele, Cyrus teraz już totalnie nie wiedział czego chce, miał totalny mętlik w głowie, jednak zdobył się na odwagę, by spojrzeć w oczy blondynki. Z tak bliska, były jeszcze piękniejsze i czarujące.
Nie miał zamiaru komentować już tego czy wyjawi prawdę na temat powodu, dla którego poszedł siedzieć, nie chciał jej błagać tutaj teraz o zapomnienie wypowiedzianych przez niego słów, zrobi, co będzie uważała, jednak musiała liczyć się z tym, że ta prawda, poniesie za sobą wiele nieciekawych konsekwencji, na które nawet on sam nie był przygotowany, dlatego nie chciał nikomu się do tego przyznawać, dlatego dźwigał to brzemię sam.
Miała rację, to co wydarzyło się dzisiejszego wieczoru odciśnie na nich ogromne piętno, ich relacja już nigdy nie będzie taka sama, tych słów nie dało się już cofnąć, poranili siebie wzajemnie, wybuchając i nie panując nad emocjami. Jednak z każdego z nich musiało kiedyś to wyjść, taka była kolej rzeczy, nie zawsze udawało się utrzymywać wszystkie myśli i uczucia na wodzy, nie spodziewał się tylko tego, że wyjdzie między nimi to tak szybko i w tak bezduszny sposób.
Kolejne słowa, które wypowiedziała Lennox, znowu trafiały w punkt, zaczynał zdawać sobie sprawę z tego, że nie tak powinna wyglądać miłość, która łączyła go z Tiffany, za dużo poświęcił dla Harris, zdecydowanie, a ona mu na to pozwoliła, żeby później go po prostu zostawić. Jednak nie chciał dopuścić do siebie tej porażki, którą przeżył, nie chciał zmierzyć się z tą prawdą, ale Madison, postanowiła mu ją wykrzyczeć prosto w oczy, tego właśnie potrzebował, choć bronił się przed tym jak lew, bronił się przed prawdą, która była zbyt bolesna, by mógł to unieść na swych barkach. Przestał komentować po prostu jej słowa, nie wiedział już jak się bronić, nie widział zupełnie w tym sensu, czuł się źle, sam ze sobą, z miłością do Tiffany, z tym, że to właśnie Maddie otwierała mu na to wszystko oczy, kiedy to nie od niej chciał słyszeć tak bolesne słowa.
Chyba oboje nie wierzyli w to, że się kompletnie nie znają, że są dla siebie obcy, tak nie było, wiedzieli o sobie więcej, wiedzieli co powiedzieć, gdzie uderzyć by najbardziej zabolało, to właśnie pokazywało, że znali się na wylot, tylko wykorzystali to w bardzo zły sposób, w taki, jaki nigdy nie powinni sobie tego zrobić.
Dlatego podjął decyzję o ucieczce, nie chciał już tego dłużej ciągnąć, nie chciał dalej się z nią kłócić, ranić wzajemnie i mieszać z błotem, nie taki był jego cel, nie tego oczekiwał, kiedy przekraczał próg jej mieszkania, z wyrzutów sumienia i własnego honoru chciał po prostu się wycofać. Kiedy jednak usłyszał słowa Maddie o tym, że znów ją zostawia, przystanął na chwilę, jednak się nie odwrócił. Odetchnął głęboko i wykonał kolejny krok w stronę drzwi, kładąc w końcu swoją dłoń na klamce. Nie pozwoliła mu jednak wyjść mówiąc wciąż do niego. Słuchał jej kolejnych słów i nie potrafił uwierzyć w to co słyszy. Czy mówiła o nim? Czy mówiła szczerze? Dlaczego wyznawała mu to dopiero teraz? Czego od niego oczekiwała? Czy nie wymagała od niego za wiele. Zsunął dłoń z klamki i odwrócił się w jej stronę, by móc na nią spojrzeć. Miał totalny chaos, w głowie i sercu, nie wiedział co ma zrobić, jak odebrać jej słowa, jaki krok teraz wykonać? Nie potrafił wydusić z siebie żadnego słowa, totalnie zaskoczyła go tym wyznaniem, ale słysząc jak go wygania cofnął się o krok, napotykając na swoich plecach drzwi.
Jednak Maddie nie musiała zbyt długo czekać na reakcję Cyrusa, mimo, że nie powiedział nic, to wykonał kilka szybkich i zdecydowanych kroków w jej stronę by jak najszybciej pokonać dystans, który ich dzielił, po czym złapał jej policzki w swoje dłonie, nachylił się i pocałował ją. Zachłannie, szybko, bez czasu do namysłu czy ucieczki. Serce waliło mu jak oszalałe, w głowie zakręciło mu się od smaku jej ust, choć były nieco słone od łez, które przez niego wylała, ale tym pocałunkiem, chciał spić z niej cały smutek, nie mógł patrzeć na nią, kiedy była w takim stanie, serce rozrywało mu się na milion małych kawałków kiedy wiedział, że Lennox jest smutna z jego powodu. Ten pocałunek sprawił, że wróciło do niego wszystko co do niej kiedyś czuł i zrozumiał, że nigdy nie przestał tego czuć, choć wiedział, że wykonał w tym momencie najgorszy krok na jaki mógł się zdobyć, to skomplikuje jego życie i uczucia jeszcze bardziej, ale nie żałował. Oderwał się od jej ust, ciężko oddychając i oparł czoło o to jej. - Czemu musisz tak wszystko komplikować? - spytał cicho, ale nie było w tym pytaniu za grosz wyrzutów czy pretensji, raczej smutek i zagubienie, tych wszystkich uczuć dzisiejszego wieczora było za wiele, Cyrus teraz już totalnie nie wiedział czego chce, miał totalny mętlik w głowie, jednak zdobył się na odwagę, by spojrzeć w oczy blondynki. Z tak bliska, były jeszcze piękniejsze i czarujące.
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
gall anonim
-
barmanka, która robi najlepsze drinki w mieście i kręci dupą na barzenieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Nie chciała go ranić, to była ostatnia rzecz o jakiej marzyła, szybciej sama by sobie krzywdę zrobiła niż mogła żyć z myślą, że skrzywidziła jedyną osobę, którą szczerze kochała. Niestety wiedziała jaki jest, widziała jaki zaślepiony był, powiedziała mu prawdę, nie miała prawa się wtrącać, ale przede wszystkim była jego przyjaciółką. Skoro sam nie potrafił dostrzec prawdy ona musiała mu ją powiedzieć, dość brutalnie, ale nie mogła go czarować, bo słodkie słówka i tłumaczenia jak do dziecka mogły działać kilka lat temu, nie teraz.
Powiedziała mu to wszystko nie dla tego aby odsunąć czy pokłócić go z Tiffany, robiła to dla niego, chujowe wytłumaczenie, ale taka była prawda. Bo nie mogła siedzieć bezczynnie i patrzeć, szczególnie po tym czego się dowiedziała. Musiał znać prawdę, nawet tą brutalną.
Czy ich relacja na tym straci? Oczywiście, że tak, bo słów, które padły nie można było cofnąć, melko się rozlało i to wspomnienie naprawdę z nimi zostanie, ale istnieje szansa, że takie coś było potrzebne. Wiele wyszło na jaw, wiele sobie powiedzieli, ale można to uznać za oczyszczenie atmosfery, fakt faktem w fatalnym momencie, ale cóż..bywa i tak.
Powinna trzymać język za zębami, powinna siedzieć cicho, ale kiedy na nią krzyknął kilka minut temu nie mogła pozostać obojętna, nikt nie miał prawda podnosić na nią głosu, zrobiła to co umiała najlepiej, zaatakowała pierwsza wbijając w niego nóż, ale nie przewidziała, że oberwie się jej rykoszetem. Nawet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo się rozsypała dzisiejszego wieczora, nie wiedział jak w środku krzyczała i wyła w niebogłosy karcąc sama siebie za to co powiedziała. I wiedziała, że nawet jeśli on jej to kiedyś wybaczy ona sama sobie nie będzie potrafiła, bo skrzywdziła osobę, na której jej zależało i to w sposób naprawdę brutalny.
Obserwowała go uważnie, widziała jak niepewnie się zatrzymał na jej pierwsze słowa, potem ruszył dalej, ale znów stanął. Nie mowiła tego aby go zatrzymać, nie taki miała plan. Otworzyła się przed nim bo nie mogła patrzeć jak znów odchodzi, kilka lat temu milczała i ze złamanym sercem patrzyła jak zamyka za sobą drzwi. Ledwo to przeżyła, bała się, że kolejnego razu już nie przezyje, że sobie kompletnie nie będzie potrafiła z tym poradzić. Wiedziała, że swoimi słowami zrobiła mu w głowie jeszcze większy bałagan, ale była z nim szczera, zawsze przecież była. Musiał to wiedzieć i naprawdę nie oczekiwała od niego niczego, serio. Nie oczekiwała, że rzuci wszystko i będzie z nią, miał swoje życie, kochał inną dziewczynę, a Maddie jak to powiedziała chwile wcześniej, gotowa była patrzeć na jego związek z inną jeśli to miałoby go uszczęśliwić. Ona przecież się pozbiera, zawsze się zbierała.
Kiedy spojrzał na nią stała tam jak zbity pies, z załzawionymi oczami, czerwonymi od łez policzkami, wzruszyła tylko delikatmie ramionami. Myślała, że rzucał jej ostatnie spojrzenie, że się pożegna, ale zrobił coś czego się nie spodziewała. Podszedł do niej i bez jakiejkolwiek odpowiedzi złapał ją za policzki i pocałował, była zaskoczona, że przez ułamek sekundy zapomniała jak się oddycha, ale szybko odwzajemniła ten pocałunek. Czuła jak ciepło i wspomnienia zalewają jej ciało, znajomy smak jego ust wywoływał przyjemne ciarki na ciele. Zapomniała jak bardzo jej tego brakowało, jak bardzo lubiła smakować jego ust i być z nim tak blisko. Serce zabiło jej kilka razy mocniej, a uczucia, które ugasiła w sobie zapłonęły na nowo.
Kiedy się od niej odsunął łapczywie łapała powietrze w swoje płuca. Patrzyła w jego oczy opierając swoje oczło o jego, delikatnie uniosła głowę swoim nosem trącąc ten jego.
- Nie chcę tego komplikować. - wyznała w końcu cicho i uniosła swoje dłonie łapiąc za te jego, które miał na jej policzkach. Oderwała je od swojej twarzy, ale ich nie puściła, po prostu mocniej je zacisnęła. Dalej jednak została blisko niego, czuła jego oddech na swojej twarzy.
- Musiałam Ci to powiedzieć, nie wiem czy tym razem bym umiała żyć z myślą, że Ci tego nie powiedziałam. Nie oczekuje od Ciebie niczego, naprawdę. - patrzyła mu w oczy, a na jej twarzy pojawił się dość smutny uśmiech.
- W dodatku za dużo wypiłeś, nie wiem czy cokolwiek z tego zapamiętasza. - zaśmiała się nerwowo pociągając nosem. Było jej ciężko, naprawdę ciężko i nie za bardzo wiedziała jak ma złożyć słowa do kupy, to co kryło się w jej myślach i w sercu. Odsunęła się od niego, zrobiła krok do tyłu, ale dalej trzymała go za dłonie, nie potrafiła ich puścić, bała się, że jak to zrobi to upadnie, nie o tyle co na kolana, ale na samo dno.
- Miałeś rację, musisz...iść. - wyznała w końcu i zagryzła swoją dolną wargę, zrobiła to dość mocno aby opanować łzy, które znów napłynęły jej do oczu, ale robiła wszystko aby żadna kropla nie spłynęła. Spojrzała mu w oczy, powiedziała na głos największe do tej pory kłamstwo, nie musiał iść, w głowie słyszała swój własny głos, który błagał aby nie odchodził, nie znów, aby jej nie zostawiał. Nie chciała tego, ale nie mogła być na tyle samolubna, musiała pozwolić mu odejść. Nawet jeśli dzisiejsze spotkanie miało być tym ostatnim, a oni znów mieli by stracić kontakt.
Bo jej miłość niczego nie zmieniła, on kochał inną i nie miała prawa go do niczego zmuszać. Z bólem serca pozwoliła mu odejść, tak jak zrobiła to za pierwszym razem.
cyrus marshall
Powiedziała mu to wszystko nie dla tego aby odsunąć czy pokłócić go z Tiffany, robiła to dla niego, chujowe wytłumaczenie, ale taka była prawda. Bo nie mogła siedzieć bezczynnie i patrzeć, szczególnie po tym czego się dowiedziała. Musiał znać prawdę, nawet tą brutalną.
Czy ich relacja na tym straci? Oczywiście, że tak, bo słów, które padły nie można było cofnąć, melko się rozlało i to wspomnienie naprawdę z nimi zostanie, ale istnieje szansa, że takie coś było potrzebne. Wiele wyszło na jaw, wiele sobie powiedzieli, ale można to uznać za oczyszczenie atmosfery, fakt faktem w fatalnym momencie, ale cóż..bywa i tak.
Powinna trzymać język za zębami, powinna siedzieć cicho, ale kiedy na nią krzyknął kilka minut temu nie mogła pozostać obojętna, nikt nie miał prawda podnosić na nią głosu, zrobiła to co umiała najlepiej, zaatakowała pierwsza wbijając w niego nóż, ale nie przewidziała, że oberwie się jej rykoszetem. Nawet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo się rozsypała dzisiejszego wieczora, nie wiedział jak w środku krzyczała i wyła w niebogłosy karcąc sama siebie za to co powiedziała. I wiedziała, że nawet jeśli on jej to kiedyś wybaczy ona sama sobie nie będzie potrafiła, bo skrzywdziła osobę, na której jej zależało i to w sposób naprawdę brutalny.
Obserwowała go uważnie, widziała jak niepewnie się zatrzymał na jej pierwsze słowa, potem ruszył dalej, ale znów stanął. Nie mowiła tego aby go zatrzymać, nie taki miała plan. Otworzyła się przed nim bo nie mogła patrzeć jak znów odchodzi, kilka lat temu milczała i ze złamanym sercem patrzyła jak zamyka za sobą drzwi. Ledwo to przeżyła, bała się, że kolejnego razu już nie przezyje, że sobie kompletnie nie będzie potrafiła z tym poradzić. Wiedziała, że swoimi słowami zrobiła mu w głowie jeszcze większy bałagan, ale była z nim szczera, zawsze przecież była. Musiał to wiedzieć i naprawdę nie oczekiwała od niego niczego, serio. Nie oczekiwała, że rzuci wszystko i będzie z nią, miał swoje życie, kochał inną dziewczynę, a Maddie jak to powiedziała chwile wcześniej, gotowa była patrzeć na jego związek z inną jeśli to miałoby go uszczęśliwić. Ona przecież się pozbiera, zawsze się zbierała.
Kiedy spojrzał na nią stała tam jak zbity pies, z załzawionymi oczami, czerwonymi od łez policzkami, wzruszyła tylko delikatmie ramionami. Myślała, że rzucał jej ostatnie spojrzenie, że się pożegna, ale zrobił coś czego się nie spodziewała. Podszedł do niej i bez jakiejkolwiek odpowiedzi złapał ją za policzki i pocałował, była zaskoczona, że przez ułamek sekundy zapomniała jak się oddycha, ale szybko odwzajemniła ten pocałunek. Czuła jak ciepło i wspomnienia zalewają jej ciało, znajomy smak jego ust wywoływał przyjemne ciarki na ciele. Zapomniała jak bardzo jej tego brakowało, jak bardzo lubiła smakować jego ust i być z nim tak blisko. Serce zabiło jej kilka razy mocniej, a uczucia, które ugasiła w sobie zapłonęły na nowo.
Kiedy się od niej odsunął łapczywie łapała powietrze w swoje płuca. Patrzyła w jego oczy opierając swoje oczło o jego, delikatnie uniosła głowę swoim nosem trącąc ten jego.
- Nie chcę tego komplikować. - wyznała w końcu cicho i uniosła swoje dłonie łapiąc za te jego, które miał na jej policzkach. Oderwała je od swojej twarzy, ale ich nie puściła, po prostu mocniej je zacisnęła. Dalej jednak została blisko niego, czuła jego oddech na swojej twarzy.
- Musiałam Ci to powiedzieć, nie wiem czy tym razem bym umiała żyć z myślą, że Ci tego nie powiedziałam. Nie oczekuje od Ciebie niczego, naprawdę. - patrzyła mu w oczy, a na jej twarzy pojawił się dość smutny uśmiech.
- W dodatku za dużo wypiłeś, nie wiem czy cokolwiek z tego zapamiętasza. - zaśmiała się nerwowo pociągając nosem. Było jej ciężko, naprawdę ciężko i nie za bardzo wiedziała jak ma złożyć słowa do kupy, to co kryło się w jej myślach i w sercu. Odsunęła się od niego, zrobiła krok do tyłu, ale dalej trzymała go za dłonie, nie potrafiła ich puścić, bała się, że jak to zrobi to upadnie, nie o tyle co na kolana, ale na samo dno.
- Miałeś rację, musisz...iść. - wyznała w końcu i zagryzła swoją dolną wargę, zrobiła to dość mocno aby opanować łzy, które znów napłynęły jej do oczu, ale robiła wszystko aby żadna kropla nie spłynęła. Spojrzała mu w oczy, powiedziała na głos największe do tej pory kłamstwo, nie musiał iść, w głowie słyszała swój własny głos, który błagał aby nie odchodził, nie znów, aby jej nie zostawiał. Nie chciała tego, ale nie mogła być na tyle samolubna, musiała pozwolić mu odejść. Nawet jeśli dzisiejsze spotkanie miało być tym ostatnim, a oni znów mieli by stracić kontakt.
Bo jej miłość niczego nie zmieniła, on kochał inną i nie miała prawa go do niczego zmuszać. Z bólem serca pozwoliła mu odejść, tak jak zrobiła to za pierwszym razem.
cyrus marshall
-
nic ciekawegonieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor
Maddie Lennox
Przez ten pocałunek Cyrus czuł, że kolejny dzień będzie dla niego wyzwaniem, już miał totalny mętlik w głowie, sam nie wiedział co czuje, czego pragnie, co powinien robić. Pogubił się w tym wszystkim jeszcze bardziej i przez ten swój krok, skomplikował sobie życie do reszty. Czy chociaż raz nie potrafił przemyśleć od początku do końca swojej decyzji.? Czy chociaż raz nie potrafił postąpić słusznie? Tylko co było słuszne w tym wypadku? Jak mógł zostawić Maddie po takim wyznaniu? Jak mógł odpuścić sobie blondynkę, kiedy uczucia do niej wciąż w nim tkwiły? Najgorsze było to, że do Tiffany również coś czuł, a wybór pomiędzy jedną, a drugą dziewczyną będzie zbyt trudny, by mógł zrobić to od razu. Był totalnym idiotą bo sam pakował się w coraz to większe kłopoty, z których aktualnie nie widział idealnej ścieżki by z nich wyjść.
- Ale właśnie to zrobiłaś. - wyszeptał po jej słowach i zacisnął palce na jej dłoniach, wpatrując się cały czas w jej tęczówki. Przygryzł delikatnie dolną wargę i wysłuchiwał jej kolejnych słów. Skoro niczego od niego nie oczekiwała, czym było jej wyznanie? Przecież sama postawiła go przed wyborem, zrobiła to, może nieumyślnie, ale jednak. Nie mogła teraz po prostu twierdzić, że to nic nie znaczyło, bo znaczyło, dla Cyrusa cholernie wiele, szkoda, że nie potrafiła wyznać mu tego znacznie wcześniej, może ich losy, potoczyły by się zupełnie inaczej.
- Czemu akurat teraz? Czemu nie wtedy, kiedy nie stało nam nic na drodze? - spytał smutno, marszcząc przy tym brwi. Kiedy mieli szansę, po prostu pozwoliła mu odejść, a teraz? Czy teraz nie było już za późno? Czy zbyt wiele ich nie dzieliło? Czy te słowa, które jeszcze nie tak dawno krzyczeli do siebie nie zraniły ich zbyt mocno by na nowo mogli sobie zaufać? Czemu życie, miłość i wybory przed którymi stał musiały być zawsze tak skomplikowane? Czy chociaż raz w życiu nie mógł mieć z górki?
- Alkohol to najmniejszy problem. - mruknął, wzruszając przy tym ramionami. Po tym wszystkim co między nimi się zadziało, umysł akurat miał trzeźwy, na pewno nie zapomni niczego z tego wieczora, choć wiedział, że łatwiej by było nie pamiętać, ale tak się niestety nie stanie. Jutrzejsze spotkanie z Tiffany będzie totalnym wyzwaniem, z którym będzie się musiał zmierzyć, ale teraz, wcale nie chciał się już z nią widzieć, wolał zostać, tutaj, przy Maddie, wziąć ją w swoje ramiona, ochronić, przytulić i po prostu poczuć spokój, poczuć się znowu, gdzieś, przy kimś, na swoim miejscu. Jednak to nie było takie łatwe, a kolejne słowa Lennox utwierdziły go w tym jeszcze bardziej. Znowu kazała mu iść, tak jak wtedy, kiedy rozstawali się na dobre, tylko, że tym razem, nie wierzył w jej słowa. Odetchnął głęboko i skinął delikatnie głową na znak zgody. Zdecydowanie powinien iść, ale nie dlatego, że chciał, ale dlatego, że musiał, by nie komplikować tego jeszcze bardziej. Mimo wszystko przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił, przymykając przy tym powieki i napawając się tą chwilą, wdychając przy tym jej zapach, by pozostała z nim na dłużej chociaż w takiej postaci. Trwał w tej pozycji kilka krótkich chwil, zdecydowanie za krótkich i delikatnie się od niej odsunął, by móc spojrzeć w jej oczy, ostatni raz tego wieczoru.
- Nie chcę Cię zostawiać, ale tak będzie lepiej, przynajmniej dzisiaj. - wydusił z siebie z trudem, bo jedyne czego w tej chwili pragnął, to pozostać przy niej, na dobre i złe, jak dawniej, ale tym razem już nigdy jej nie opuszczać, jednak nie mógł tego zrobić, dopóki nie potrafił uporządkować swoich uczuć, bał się, że zrani ją przez to wszystko jeszcze bardziej. Ucałował jej czoło i trwał tak chwilę, z ustami opartymi na jej skórze. - Jeśli tylko mi pozwolisz, wrócę. - szepnął, muskając przy wypowiadanych przez siebie słowach jej czoło swoimi ustami. - Ale teraz, nie mogę zostać. - dodał, odsuwając się od niej i spojrzał na nią wzrokiem pełnym bólu, oczy miał zaszklone od łez, to była ciężka decyzja, którą musiał podjąć, nie miał innego wyjścia i choć cholernie bolało, wypuścił ją ze swych ramion, odsuwając się od niej o krok. - Przepraszam Maddie. - wyrzucił już siebie z trudem, próbując powstrzymać łzy, które tak bardzo chciały wypłynąć spod jego powiek, ale choć decyzja była dla niego bardzo bolesna, to jednak jedyna trafna, przynajmniej teraz tak mu się wydawało. Miał tyko nadzieję, że przez to wszystko, nie przekreśli sobie szansy u Lennox, że nie znienawidzi go jeszcze bardziej, że mu wybaczy, kiedy przyjdzie na to odpowiedni czas. Nie czekając dłużej, posłał jej ostatnie przepraszające spojrzenie, które mieszało się z ogromnym bólem, a następnie po prostu szybkim krokiem udał się do wyjścia, będąc przy drzwiach, obrócił się jeszcze przez ramię, by spojrzeć na blondynkę ostatni raz, a może z nadzieją, że to ona go zatrzyma? Otworzył drzwi, by po chwili zniknąć za nimi i móc zmierzyć się już w samotności, ze wszystkimi uczuciami oraz myślami, jakie teraz nim targały.
zt. x2
Przez ten pocałunek Cyrus czuł, że kolejny dzień będzie dla niego wyzwaniem, już miał totalny mętlik w głowie, sam nie wiedział co czuje, czego pragnie, co powinien robić. Pogubił się w tym wszystkim jeszcze bardziej i przez ten swój krok, skomplikował sobie życie do reszty. Czy chociaż raz nie potrafił przemyśleć od początku do końca swojej decyzji.? Czy chociaż raz nie potrafił postąpić słusznie? Tylko co było słuszne w tym wypadku? Jak mógł zostawić Maddie po takim wyznaniu? Jak mógł odpuścić sobie blondynkę, kiedy uczucia do niej wciąż w nim tkwiły? Najgorsze było to, że do Tiffany również coś czuł, a wybór pomiędzy jedną, a drugą dziewczyną będzie zbyt trudny, by mógł zrobić to od razu. Był totalnym idiotą bo sam pakował się w coraz to większe kłopoty, z których aktualnie nie widział idealnej ścieżki by z nich wyjść.
- Ale właśnie to zrobiłaś. - wyszeptał po jej słowach i zacisnął palce na jej dłoniach, wpatrując się cały czas w jej tęczówki. Przygryzł delikatnie dolną wargę i wysłuchiwał jej kolejnych słów. Skoro niczego od niego nie oczekiwała, czym było jej wyznanie? Przecież sama postawiła go przed wyborem, zrobiła to, może nieumyślnie, ale jednak. Nie mogła teraz po prostu twierdzić, że to nic nie znaczyło, bo znaczyło, dla Cyrusa cholernie wiele, szkoda, że nie potrafiła wyznać mu tego znacznie wcześniej, może ich losy, potoczyły by się zupełnie inaczej.
- Czemu akurat teraz? Czemu nie wtedy, kiedy nie stało nam nic na drodze? - spytał smutno, marszcząc przy tym brwi. Kiedy mieli szansę, po prostu pozwoliła mu odejść, a teraz? Czy teraz nie było już za późno? Czy zbyt wiele ich nie dzieliło? Czy te słowa, które jeszcze nie tak dawno krzyczeli do siebie nie zraniły ich zbyt mocno by na nowo mogli sobie zaufać? Czemu życie, miłość i wybory przed którymi stał musiały być zawsze tak skomplikowane? Czy chociaż raz w życiu nie mógł mieć z górki?
- Alkohol to najmniejszy problem. - mruknął, wzruszając przy tym ramionami. Po tym wszystkim co między nimi się zadziało, umysł akurat miał trzeźwy, na pewno nie zapomni niczego z tego wieczora, choć wiedział, że łatwiej by było nie pamiętać, ale tak się niestety nie stanie. Jutrzejsze spotkanie z Tiffany będzie totalnym wyzwaniem, z którym będzie się musiał zmierzyć, ale teraz, wcale nie chciał się już z nią widzieć, wolał zostać, tutaj, przy Maddie, wziąć ją w swoje ramiona, ochronić, przytulić i po prostu poczuć spokój, poczuć się znowu, gdzieś, przy kimś, na swoim miejscu. Jednak to nie było takie łatwe, a kolejne słowa Lennox utwierdziły go w tym jeszcze bardziej. Znowu kazała mu iść, tak jak wtedy, kiedy rozstawali się na dobre, tylko, że tym razem, nie wierzył w jej słowa. Odetchnął głęboko i skinął delikatnie głową na znak zgody. Zdecydowanie powinien iść, ale nie dlatego, że chciał, ale dlatego, że musiał, by nie komplikować tego jeszcze bardziej. Mimo wszystko przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił, przymykając przy tym powieki i napawając się tą chwilą, wdychając przy tym jej zapach, by pozostała z nim na dłużej chociaż w takiej postaci. Trwał w tej pozycji kilka krótkich chwil, zdecydowanie za krótkich i delikatnie się od niej odsunął, by móc spojrzeć w jej oczy, ostatni raz tego wieczoru.
- Nie chcę Cię zostawiać, ale tak będzie lepiej, przynajmniej dzisiaj. - wydusił z siebie z trudem, bo jedyne czego w tej chwili pragnął, to pozostać przy niej, na dobre i złe, jak dawniej, ale tym razem już nigdy jej nie opuszczać, jednak nie mógł tego zrobić, dopóki nie potrafił uporządkować swoich uczuć, bał się, że zrani ją przez to wszystko jeszcze bardziej. Ucałował jej czoło i trwał tak chwilę, z ustami opartymi na jej skórze. - Jeśli tylko mi pozwolisz, wrócę. - szepnął, muskając przy wypowiadanych przez siebie słowach jej czoło swoimi ustami. - Ale teraz, nie mogę zostać. - dodał, odsuwając się od niej i spojrzał na nią wzrokiem pełnym bólu, oczy miał zaszklone od łez, to była ciężka decyzja, którą musiał podjąć, nie miał innego wyjścia i choć cholernie bolało, wypuścił ją ze swych ramion, odsuwając się od niej o krok. - Przepraszam Maddie. - wyrzucił już siebie z trudem, próbując powstrzymać łzy, które tak bardzo chciały wypłynąć spod jego powiek, ale choć decyzja była dla niego bardzo bolesna, to jednak jedyna trafna, przynajmniej teraz tak mu się wydawało. Miał tyko nadzieję, że przez to wszystko, nie przekreśli sobie szansy u Lennox, że nie znienawidzi go jeszcze bardziej, że mu wybaczy, kiedy przyjdzie na to odpowiedni czas. Nie czekając dłużej, posłał jej ostatnie przepraszające spojrzenie, które mieszało się z ogromnym bólem, a następnie po prostu szybkim krokiem udał się do wyjścia, będąc przy drzwiach, obrócił się jeszcze przez ramię, by spojrzeć na blondynkę ostatni raz, a może z nadzieją, że to ona go zatrzyma? Otworzył drzwi, by po chwili zniknąć za nimi i móc zmierzyć się już w samotności, ze wszystkimi uczuciami oraz myślami, jakie teraz nim targały.
zt. x2
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
gall anonim