Dla Cema to wcale nie było łatwe, chociaż wydawało się, że przyjmuje wszystko ze spokojem. Nie grał, skąd. Postanowił, że nie będzie udawał przez Eden niczego, bo już wystarczająco wiele namieszał swoimi uczuciami. Gdyby jednak dłużej udawał, że wystarcza mu przyjaźń, kłamałby tylko dłużej. Nie chciał tego, nawet jeśli wszystko będzie teraz inne, szczególnie w jego relacji z chłopakiem Eden, który był przecież zawsze w porządku i panowie dobrze się dogadywali. Ale serce już takie było, że często działało po swojemu i nie zadawało pytań. Po prostu nagle czujesz, że ktoś w nim zamieszkał i nic już nie jest takie samo. I nie kłamał twierdząc, że z ręki Eden przyjąłby nawet truciznę.
Poza tym do głosu dochodziło coś jeszcze, lęk przed samotnością. Wydawało mu się, że to mu nie grozi, a tymczasem tonął w jej odmętach coraz głębiej, bo zwykle każda kobieta, do której poczuł coś więcej, była zajęta. Nie można było porównywać zauroczenia do zakochania, wiedział już jaka to różnica, ale i tak zawsze miał podstawę sądzić, że ze swoim pechem, na pewno zostanie sam.
Obserwował Eden uważnie, a gdy zapytała o to, kiedy zaczął myśleć o niej inaczej, po prostu powiedział prawdę.
-
Po raz pierwszy poczułem coś podczas naszego trzeciego spotkania. Wiem, że to wcześnie, ale wtedy po raz pierwszy pomyślałem o tym, co mogło być inaczej, gdyby nasz kontakt się nie urwał – opowiadał, a potem przeszedł do właściwej sytuacji. –
Od tamtej pory często o tobie myślałem, ale pamiętasz chyba, jak trzymałem się lekko na dystans, prawda? Poznawałem twoich znajomych, szukałem kogoś, kto mi wybije z głowy myśli, co by było gdyby, ale… - urwał. Eden i tak wiedziała, co się wydarzyło dalej, a kiedy to zrozumiał?
-
Zrozumiałem, co do ciebie czuję, kiedy spotkaliśmy się przypadkiem. Nie miałaś wtedy humoru, coś cię wkurzyło, ale nie powiedziałaś mi nawet, co się stało. W każdym razie siedziałaś na ławce, robiło się ciemno, ale nie chciałaś wrócić do domu. Siedzieliśmy tak ponad godzinę, bo czekałaś na Eliasa. Kiedy zadzwonił, że nie przyjdzie, byłaś rozczarowana. Po raz kolejny cię zawiódł, chociaż wiedziałaś, że takie ma życie. Potrzebowałaś kogoś obok, chociaż nie prosiłaś o nic. Widziałem to w twoich oczach. I bardzo chciałem ci pokazać, że ja choćby nie wiem, co się działo, przyjdę i nie zostawię cię samej. Kiedy cię objąłem, by dodać ci otuchy, chciałem ci powiedzieć, że myślę o tobie inaczej, ale wtedy dostałem wiadomość od twojego chłopaka, bym cię znalazł i nie zostawił samej. Potrzebowałaś przyjaciela, a ja chciałem być kimś więcej. Nawet wtedy rozmawialiśmy o tym i zapytałem, czy myślałaś kiedyś o tym, co by się mogło dziać, gdybym się nie poddał i nie uwierzył w tamtą wiadomość, że chcesz zerwać kontakt. Nie wiedziałaś, co powiedzieć, a ja pomyślałem, że może istniała dla mnie jakaś szansa, żebyś ty też kiedyś odwzajemniła moje uczucie. Postanowiłem jednak o tym nie mówić, bałem się, że mnie odtrącisz nawet jako przyjaciela – jego historia się na tym nie kończyła. Miał do powiedzenia jeszcze więcej.
-
Nie powiem, że nie chciałem tego, nawet jeśli bolało mnie to, że nie mogłem być tak blisko ciebie jak potrzebowałem. Z każdą rozmową i spotkaniem, rozumiałem coraz bardziej, że to nie było zauroczenie jak w innych przypadkach. Kiedy uciekałem, to i tak na siebie wpadaliśmy. Kiedy przyszłaś, zawsze miałem dla ciebie czas, traktowałem cię poważnie. I z każdym kontaktem czułem się coraz bardziej zaangażowany – tak właśnie było. Jego uczucie wzmacniało się coraz bardziej.
-
Pokochałem cię za wszystko, nawet za nasze kłótnie, bo zawsze mówiłaś dosadnie, co myślisz i co ci się nie podoba. Byłaś bezpośrednia, czego wielu ludzi nie robi. Wkurzałaś mnie nieraz, ale mimo to byłaś obok. Kiedy wtedy do mnie przyszłaś, miałem w głowie wiele scenariuszy, ale żadnego nie użyłem. Zacząłem działać spontanicznie i krok po kroku chciałem ci wyjaśnić, co się ze mną dzieje. Wiedziałem, że kiedyś muszę ci powiedzieć o wszystkim, bo na to zasługujesz – wybrał tę podróż, by oboje mogli się z tym zmierzyć.
-
Wiem, że to nie w porządku, ale… już dłużej bym nie wytrzymał. Zakochałem się i zakochuję od nowa z każdym dniem mocniej. Nie wyrzeknę się tego uczucia, bo nie żałuję niczego. Kochanie ciebie to najlepsze, co mi się przydarzyło – nawiązał do jej słów o tym, że ona była najlepszym, co go spotkało w życiu. Właśnie w ten sposób myślał. Czy obawiał się agresji wobec siebie? Tak, miał pod uwagą to, że mogło się wydarzyć bardzo wiele, ale stawi temu czoła. Kochał i nie odrzuci tego. Nie zostawi jej po raz kolejny, obiecał to i tylko śmierć mogła to zmienić. I miejmy nadzieję, że do tego nie dojdzie zbyt szybko. Wiedział, że ze strony kogoś, kogo się zdradziło, można było się obawiać wszystkiego. Byli przecież dobrymi kolegami, zawsze się dogadywali i lubili. To nie było w porządku, ale kiedy Elias nie mógł być przy Eden, robił to właśnie Cem. Prawdę mówiąc nieraz sam jej chłopak robił tak, by ta dwójka się spotkała, niejako sam popchnął ich w swoje ramiona.
-
Teraz już wiesz wszystko – powiedział i podniósł się z łóżka.
Rozmowa zeszła jednak na inne tory. Mimowolnie się uśmiechnął.
-
No dobrze, pójdziemy do jednego z moich ulubionych miejsc – postanowił. Tam zawsze dobrze zjadł, także to, co lubił, ale właścicielka codziennie serwowała danie niespodziankę, dla odważnych. Po prostu zdawało się na jej pomysł, więc nikt nie wiedział, co zje. Oczywiście miała coś dla wegan i dla tych, którzy jedli wszystko. –
Zobaczymy, może cię czymś zaskoczę, albo zrobi to za nas właścicielka – wyjaśni Eden później, co takiego miał na myśli i na czym polegała wyjątkowość tego miejsca.
-
I jasne, możesz iść pierwsza pod prysznic, ale gdybyś chciała, żeby ci umyć plecy, zawołaj – posłał kobiecie buziaka, a potem wstał i sięgnął po ręcznik, który wisiał na krzesełku. Owinął się nim i podszedł do szafy, by znaleźć coś do ubrania. Przy okazji wyciągnął swój nieszczęsny garnitur, w którym miał pójść na premierę. Zastanawiał się, czy naprawdę nie sprawić sobie nowego. Miał jeszcze trochę czasu, by ogarnąć sobie tę sprawę, dlatego nie przejmował się zbytnio stanem tego, który miał.
eden de poesy