31 y/o, 170 cm
marszand, art dealer w Maison Aurélien
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
postać
autor

outfit

Dużo lepiej odnajdywała się na tego typu imprezach niż na sztywnych prawniczych spotkaniach. Może dlatego, że tutaj to ona… błyszczała. Nikt nie traktował jej jak ładny dodatek do drogiego garnituru męża. Była sobą, była organizatorką i sprawcą całego zamieszania. To ona decydowała o… właściwie wszystkim - co zawiśnie tego wieczoru na ścianach galerii, jakie będzie oświetlenie, jaka będzie grała muzyka, jaki będzie szampan i co podać do jedzenia. Osobiście układała też listę gości, więc nikt nie stanowił dla niej zaskoczenia… znajomi, przyjaciele i wieloletni klienci – ci, którzy mogli pozwolić sobie na zakup wyselekcjonowanych przez nią egzemplarzy. Nikt nie znalazł się tutaj przypadkiem – albo zamierzała go naciągnąć albo chciała, żeby tu był. Odnajdywała się w tym tłumie. Z szerokim uśmiechem na ustach lawirowała między gośćmi… zagadując, dyskutując, śmiejąc się z żartów, które faktycznie ją bawiły i naprawdę dobrze się bawiła. I była wyraźnie zadowolona z siebie, bo wszystko szło zgodnie z planem. Na pewno nie wyglądała jakby czegoś jej brakowało – chociażby męża u boku. Ten od dłuższego czasu nie był zainteresowany udziałem w wernisażach organizowanych w jej galerii. Nudziło go to. No cóż… nikogo do niczego nie zamierzała zmuszać.
- Czyli moje zaproszenia do Ciebie dotarły. – rzuciła pogodnie, docierając do Harolda i pogodnie, szczerze oraz szeroko się do niego uśmiechając – Cieszę się, że zdecydowałeś się z nich skorzystać. Albo z niego… przyszedłeś sam? – rozejrzała się, ale przecież wiedziała… zauważyła, że przyszedł bez osoby towarzyszącej w tym samym momencie, w którym w ogóle zauważyła go w galerii. Nie potrafiła stwierdzić dlaczego, ale… ucieszyło ją to. Dziwne uczucie. Głupie uczucie. I absolutnie absurdalne uczucie. Ale mimo wszystko dobrze było wiedzieć, że nie tylko jej druga połówka nie była zainteresowana szeroko pojętą sztuką – No i najważniejsze pytanie… – zaczęła, ale zanim dokończyła zaczepiła przechodzącego obok kelnera i z jego talerza ściągnęła dwa kieliszki szampana, jeden z nich podając Carnegie – Jak ci się podoba? – uśmiechnęła się pod nosem, bo rzuciła to pytanie z pełną premedytacją, nawiązując do ich rozmowy przy ostatnim spotkaniu. Zapamiętała ją.


Harold Carnegie
32 y/o, 180 cm
adwokat w philips and gardner llp
Awatar użytkownika
trochę czaruś, trochę gbur, ale w przeważającej części adwokat skoncentrowany na tym, by w szyldzie kancelarii znalazło się w końcu jego nazwisko
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkiżeńskie
postać
autor

Był to prawdopodobnie pierwszy raz, kiedy przekroczył próg takiego miejsca robiąc to w pełni świadomie. Pierwszy raz, kiedy nie zaciągnięto go do galerii za sprawą szkolnej wycieczki, podczas której zgłębić miał tajniki kolejnych epok w sztuce. Co ciekawe, tym razem czuł się tu równie zagubiony.
Spoglądając na obrazy rozwieszone na ścianach, nie dostrzegał w nich nic, poza wyjątkowo jaskrawymi bohomazami. Zdecydowanie nie było to coś, co chciałby zawiesić na własnych ścianach.
O wiele lepiej odnajdywał się w prostych kontaktach z ludźmi, którzy to miejsce wypełniali. Nie przyszedł tu co prawda po to, by nawiązać jakąkolwiek nową znajomość, jednak nie należał też do grona tych osób, które mogłyby szczególnie od tego stronić. Nie chcąc już teraz przeszkadzać Gardner w pracy, uciął sobie kilka krótkich pogawędek z przypadkowymi osobami, w przeważającej części z kobietami.
Postanowił sprawić sobie tę satysfakcję i zaczekać, aż ona sama do niego podejdzie.
Gdy usłyszał nieopodal znajomy głos, jego usta wykrzywiły się w łagodnym uśmiechu. Chwilę zwlekał z przeniesieniem na nią spojrzenia, jak gdyby to, co miał przed sobą, całkowicie pochłaniało jego uwagę. Bzdura. Znów nie był w stanie dostrzec tam nic, poza przypadkowymi maźnięciami pędzla.
Sam. Chociaż początkowo zastanawiałem się nad zabraniem kolegi z pracy. Trochę niższy, jaśniejsze włosy, nie tak bardzo przystojny. No i chyba jest żonaty — odparł, drocząc się z nią wyraźnie. To zresztą sugerował zaczepny grymas, który błąkał się teraz po jego twarzy.
Dlaczego nikogo ze sobą nie zabrał? Bo w jego życiu nie było nikogo, kogo mógłby określić ważnym. Nie było nikogo, z kim pragnąłby do takich miejsc chadzać, choć jednocześnie warto zaznaczyć, że sam zwykle również nie miał ochoty. Dziś był tu wyłącznie dlatego, że zaprosiła go ona.
I nie miał pojęcia, czemu stanowiło to dostateczny powód.
Nim odpowiedział na jej kolejne pytanie, koniuszkiem języka zwilżył dolną wargę. — Nie mam absolutnie żadnego pojęcia, co powinienem o tym myśleć — przyznał otwarcie, nie widząc powodów, dla których miałby twierdzić inaczej. Nie zamierzał też próbować popisać się przed nią własną interpretacją, bo był to dla niego tak nieznany grunt, iż w ten sposób najpewniej tylko by się skompromitował. — Co tak właściwie powinienem tu widzieć? — zapytał i skinął nieznacznie głową w stronę obrazu, który znajdował się przed nimi, a żeby umilić sobie czas oczekiwania na jej odpowiedź, upił kilka łyków szampana. Bąbelki nie sprawiły jednak, że dostrzegł w tej pracy coś więcej.

Georgina Gardner
gall anonim
unikam wątków nierozwijających relacji oraz opisów przemocy na tle seksualnym i przemocy nad zwierzętami
31 y/o, 170 cm
marszand, art dealer w Maison Aurélien
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
postać
autor

Kącik ust drgnął jej wymownie, bo kolega z pracy przedstawiony jej przez Harolda wydawał jej się być zaskakująco znajomy, ale nie skomentowała tego bardziej. Jej rozbawienie musiało być wystarczającym komentarzem… chociaż na usta cisnęło się, że tamten i tak by nie zrozumiał. I cóż – pewnie by nie zrozumiał. Ani sztuki wywieszonej na ścianach, którą wybierała długimi tygodniami starając się wszystko dograć i dopracować w najmniejszym szczególe. Ani tego dlaczego właściwie chciała tutaj obecności Carnegie.
Chociaż tego akurat sama do końca nie rozumiała. W jego towarzystwie było coś… zaskakująco przyjemnego. Ekscytującego i elektryzującego. Może fakt, że gdzieś z tyłu głowy miała tą upartą myśl, że nie powinna tego robić – nie powinna się z nim spoufalać? I właśnie dlatego jeszcze bardziej tego chciała. A nigdy nie była typem buntowniczki.
Upiła łyk szampana i spojrzała na obraz przed którym zatrzymał się Harold. Przez moment mu się przyglądała, chociaż i tak wzrok uciekał jej w kierunku mężczyzny.
- Mówiłam ci, że wbrew pozorom wcale nie trzeba przy tym dużo myśleć. Jedyne, co musisz wiedzieć jak na to patrzysz to… czy ci się podoba, czy nie. I jasne, to też może dojrzeć, może zacząć podobać się po czasie, ale najważniejsze jest pierwsze wrażenie. To czasami uderza do głowy. – zagryzła lekko wargę, żeby ukryć rozbawienie, bo jednak nie dałaby sobie ręki uciąć, czy na pewno mówiła tylko i wyłącznie o obrazie, przy którym się zatrzymali. Kolejny większy łyk szampana i dopiero mogła kontynuować.
- Zresztą to abstrakcja. Wszystko tutaj dzisiaj to abstrakcja… bardzo często nie przedstawia nic konkretnego i nigdy nie miało. To wyraz emocji i właściwie bardzo im zazdroszczę… – przyznała szczerze, zastanowiła się nad czymś i przez moment milczała – Umieć tak wyrażać własne emocje. Odreagowywać je. – zamiast się uśmiechać i zapewniać, że wszystko jest w najlepszym porządku, nawet gdy nie jest, ale liczyły się pozory. I idealny wizerunek! – I naprawdę nic ci się tu nie spodobało? – wróciła jednak szybko do poprzedniego, bardziej pozytywnego tonu, znowu uwagę skupiając na swoim gościu.


Harold Carnegie
32 y/o, 180 cm
adwokat w philips and gardner llp
Awatar użytkownika
trochę czaruś, trochę gbur, ale w przeważającej części adwokat skoncentrowany na tym, by w szyldzie kancelarii znalazło się w końcu jego nazwisko
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkiżeńskie
postać
autor

Ewidentnie nie został stworzony do miłowania sztuki, nie wspominając już o jej rozumieniu. Za sprawą słów Georginy zdał sobie jednak sprawę z tego, że być może wcale nie musiał? Może wszyscy ci znawcy, którzy za życiowy cel obrali sobie interpretowanie dzieł największych artystów także dalecy byli rozumienia ich prawdziwego znaczenia? Ileż to słyszało się o autorach wierszy, których interpretacje nie zgadzały się z tym, czego oczekiwała od nich masa. Ludzie mieli bowiem tendencję do doszukiwania się głębi we w s z y s t k i m, nawet w rzeczach, które były ich pozbawione. Z jakiegoś powodu lubimy nawet w czymś pozornie prostym widzieć coś, czego tam nie ma.
Przysłuchiwał jej się uważnie, ani myśląc, by kryć się z tym, że to właśnie w jej kierunku uciekło jego spojrzenie, kiedy się wypowiadała. Było coś przyjemnego w tym, w jaki sposób mówiła o emocjach. Coś na tyle intrygującego, iż przez ułamek sekundy sam zastanowił się nad tym, jak przyjemne mogłoby być takie ich odreagowywanie.
Sam jednak na tyle izolował się od pozytywnych emocji, iż wszystko, co wyszłoby spod jego ręki, wymalowane byłoby raczej w ciemnych barwach.
Nie powiedziałbym, że nie spodobało mi się n i c — odparł, w wymowny sposób omiatając jej sylwetkę spojrzeniem. Nie widział powodu, dla którego miałby ukrywać to, iż w jego oczach malowała się jako wyjątkowo atrakcyjna kobieta. Uroku dodawała jej nie tylko idealnie dopasowana sukienka, ale też pewność siebie, która wręcz od niej biła. Gdyby nie był aż tak skupiony na sobie, być może dostrzegłby w niej jeszcze większą wartość. — Ale jeśli chodzi o to… Sam nie wiem. To chyba nie moja bajka — pokręcił lekko głową, po czym uniósł nieco wyżej kieliszek szampana. Zatrzymał go jednak w połowie drogi i uśmiechnął się kącikiem ust. Dopiero po tym zdecydował się raz jeszcze przenieść spojrzenie na Georginę.
Obserwowanie jej profilu sprawiało mu w tym miejscu największą frajdę. — Ale nie powiesz mi chyba, że wystawiłaś tu wszystkie najlepsze kąski. Nie masz gdzieś ukrytego czegoś, co naprawdę zwaliło cię z nóg? — zapytał, podczas gdy jedna z jego brwi powędrowała ku górze w pełnym zaciekawienia wyrazie. Nie, nie miał bladego pojęcia o tym, jak działały galerie sztuki, choć był świadomy tego, że chodziło o zarobek, tylko… czy to rzeczywiście oznaczało, że wszystko należało wystawić na pokaz?
Wiedział przecież, jak dobrze jest mieć ukrytego w rękawie asa.

Georgina Gardner
gall anonim
unikam wątków nierozwijających relacji oraz opisów przemocy na tle seksualnym i przemocy nad zwierzętami
31 y/o, 170 cm
marszand, art dealer w Maison Aurélien
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
postać
autor

Nie kłamała, ani tym bardziej nie żartowała, gdy mówiła, że zazdrości możliwości odreagowania. Odreagowania i przede wszystkim pokazania tego całemu światu. Nie miała w sobie takiej odwagi. Ba! Nie miała takiej odwagi, żeby nawet o tym pomyśleć… żeby spróbować, żeby chociaż zastanowić się jakimi barwami byłby wymalowany obraz jej emocji. Coś takiego dla niej nie istniało.
A przynajmniej tak jej się w tym momencie wydawało!
Jego komplement jednak nie został niezauważony… kącik ust drgnął jej w rozbawieniu. Możliwe, że nawet jej policzki przybrały trochę ciemniejszą barwę, gdy męski wzrok przesunął po jej sylwetce. Mogła być pewna siebie – i niewątpliwie w otoczeniu sztuki, w tym bardzo konkretnym miejscu i przede wszystkim jej miejscu była – ale takie rzeczy zawsze robiły na niej wrażenie. Tym bardziej, że Harold był dla niej obcą osobą, zaledwie znajomym, kolegą z pracy jej męża… a jednak tak prosty komplement sprawił jej przyjemność. Nie słyszała ich przecież często. Właściwie praktycznie w ogóle ich nie słyszała – nie w kontekście swojej urody.
- Czyli trafił mi się trudny zawodnik, którego nie da się tak łatwo przekonać. – zażartowała, uśmiechając się pod nosem, bo wbrew pozorom to nie było dla niej duże zaskoczenie. Całe życie obracała się w świecie prawników, znała swojego ojca i znała męża… żaden z nich nie doceniał tego, co robiła i nie doceniał sztuki. Byli pod wrażeniem cen i transakcji, które prowadziła, ale nic poza tym. Cała reszta to były jej głupotki. I domyślała się, że w tym przypadku jest dokładnie tak samo. Dlatego w ogóle doceniała, że chciał spróbować, że się tutaj pojawił.
- I oczywiście, że nie ma tu wszystkiego… – upiła łyk szampana – Lubię trzymać się tematu. A nawet jeśli nie tematu to… nastroju. Stylu. No wiesz, o co chodzi. – przesunęła wzrok na mężczyznę i uśmiechnęła się do niego ładnie – Ale ta przestrzeń jest dużo większa niż ktokolwiek przypuszcza. Mam naprawdę potężne zaplecze. – zdradziła – Tylko po pierwsze musielibyśmy opuścić imprezę. A po drugie… złamiesz mi serce jeśli mój skarbiec, moi najwięksi ulubieńcy też nie zrobią na tobie wrażenia. – skoro tak uparcie twierdził, że to nie była jego bajka! Ale no właśnie…
Odwróciła się od obrazu i skupiła całą uwagę na rozmówcy… - Chyba, że… jesteś jak Gardner i wrażenie zrobią na tobie ceny? Kawałek płótna potrafi kosztować więcej niż wasze kontrakty. Może to cię przekona? – był taki sam jak cała reszta? Niczym nie różnił się od jej męża i ojca? Może wszechświat sobie z niej żartował i na jej drodze stawali mężczyźni, którzy niczym się od siebie nie różnili. Nawet jeśli na to liczyła!



Harold Carnegie
32 y/o, 180 cm
adwokat w philips and gardner llp
Awatar użytkownika
trochę czaruś, trochę gbur, ale w przeważającej części adwokat skoncentrowany na tym, by w szyldzie kancelarii znalazło się w końcu jego nazwisko
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkiżeńskie
postać
autor

Jeśli myślała, że nie doceniał jej pracy, była w przeogromnym błędzie.
Harold być może nie rozumiał sztuki. Nie był w stanie pojąć, co danym dziełem próbował przekazać artysta, ani jakich kolorów używało się, aby uwydatnić poszczególne emocje. To nie była jego działka, ani też nigdy nie interesowała go na tyle, by stał się w tym aspekcie oczytany.
Nigdy też nie miał ku temu powodu.
Widząc jednak zaangażowanie, jakie malowało się na jej twarzy, kiedy opowiadała o malarstwie, był pod sporym wrażeniem, którego nawet nie próbował ukrywać. Nie zwodził jej, nie udawał zainteresowanego wyłącznie po to, aby połechtać jej ego i być może znaleźć kolejny powód, by zagrać Gardnerowi na nosie. To wszystko było wyłącznie dodatkiem. Wisienką na torcie w odniesieniu do tego, jak smakowite było samo spotkanie z nią.
Bo tak, Georgina miała w sobie coś, czym go zainteresowała. Przykuła jego uwagę i sprawiła, że chciał dowiedzieć się więcej, być może niekoniecznie wyłącznie dlatego, aby trochę podnieść ciśnienie jej partnerowi. Tym razem chodziło o to, że on sam był jej ciekaw. I miał nadzieję, że rzeczywiście się przed nim odsłoni.
Co nie znaczy, że jest to niewykonalne — zwrócił na to jej uwagę, a kąciki jego ust wygięły się w zaczepnym uśmiechu. Prawdopodobnie rzucał jej teraz wyzwanie, mając nadzieję, że Gardner przynajmniej spróbuje mu sprostać.
Pod tym względem, ku jego zadowoleniu, nie zawiodła go.
Mojego braku na pewno nikt nie zauważy — stwierdził zgodnie z prawdą. Niezależnie od tego, jak wybujałe mogło wydawać się jego ego, wiedział przecież, że nie grał tu pierwszych skrzypiec. To ona była gwiazdą tej imprezy, więc jeśli kogokolwiek zaczną szukać, była to właśnie Georgina. Z drugiej jednak strony, czy rzeczywiście nie dałaby rady się z tego wyłgać? — Nie jestem pewien, czy rzeczywiście można się temu dziwić. Gdybym ja spróbował narysować coś takiego, wyglądałoby jak szkic ludzika z kasztanów. Nic dziwnego, że ludzie płacą krocie za talent. Nie muszę rozumieć przekazu obrazów, żeby rozumieć to — a jeśli ktoś rzeczywiście się temu dziwił, musiał być wyjątkowo głupi.
To z kolei idealnie pasowało do jej męża.
Poza tym, nie wiedziałem, że moje zdanie ma dla ciebie aż takie znaczenie — dodał przekornie, nawiązując do wspomnianego wcześniej złamanego serca. Tego przewinienia na pewno nie miał dopuścić się za sprawą obrazów.

Georgina Gardner
gall anonim
unikam wątków nierozwijających relacji oraz opisów przemocy na tle seksualnym i przemocy nad zwierzętami
31 y/o, 170 cm
marszand, art dealer w Maison Aurélien
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
postać
autor

Co nie znaczy, że nie jest to niewykonalne. Na te słowa kącik jej ust uniósł się w wymownym uśmiechu, który jednak momentalnie ukryła za kieliszkiem szampana. Rzucił jej wyzwanie, co było… ciekawe. Na swój sposób ekscytujące. Do końca nie wiedziała, co nim kieruje i co właściwie robił w Maison Aurelien, ale jednocześnie z tyłu jej głowy pojawiała się myśl, że… cieszyła się jego obecnością. Jego zainteresowanie sprawiało jej przyjemność, zabawnie łechtało kobiece ego. I nawet jeśli jakaś część jej wiedziała, że mógł to być po prostu kolejny mężczyzna, który ją wykorzystywał – widocznie miała do tego słabość i dlatego tak łatwo dawała się wykorzystać.
- Wbrew pozorom mojego również nie. – bo była w ciągłym ruchu, przechodząc od jednych gości do drugich, przy nikim nie zagrzała dłużej miejsca, więc nikt też nie będzie jej szukał – przekonany, że po prostu bryluje w towarzystwie dalej. Zresztą tak naprawdę to nie ona była gwiazdą dzisiejszego wieczoru… te wisiały na ścianach, kilku artystów również kręciło się po galerii, a ona była po prostu tym, kto spinał to w całość. Wbrew pozorom nie przypisywała sobie większych zasług niż były one w rzeczywistości.
- Dlaczego miałoby nie mieć znaczenia? – odbiła piłeczkę, uśmiechając się do mężczyzny i lekko skinęła głową w głąb galerii, żeby ruszył za nią w tą część, która nie była dostępna dla odwiedzających, a jedynie bardzo ważnych klientów. Części, która była jej królestwem – Jesteś moim gościem, zaprosiłam cię tutaj, żebyś chociaż spróbował się przekonać… więc oczywiście, że zależy mi na tym zdaniu. – czy było to coś osobistego? I tak, i nie. Poniekąd naprawdę zależało jej na opinii wszystkich gości, a jednocześnie górę brała zwykła ludzka sympatia i to, że w jakiś głupi, zupełnie naiwny i bardzo dziecinny sposób Gigi chciała, żeby polubił jej świat. Jakby to cokolwiek miało w ich relacji zmienić. Ba! Jakby miało to w ogóle cokolwiek zmienić.
Otworzyła drzwi zabezpieczone kodem i otworzyła je przed nim, zapraszając do środka. Gdy tylko drzwi się za nimi zamknęły, zapaliła światło a jego oczom mogła się ukazać całkiem duża przestrzeń wypełniona stelażami, o które oparte były mniejsze lub większe płótna. Były też regały z książkami i biurko z podwójnym monitorem, a nawet niewielka część z dwoma wygodnymi fotelami i niewielkim stolikiem pomiędzy, gdzie można było rozmawiać o interesach. Nic jednak nie powiedziała, puściła Harolda przodem i obserwowała jego reakcję.


Harold Carnegie
32 y/o, 180 cm
adwokat w philips and gardner llp
Awatar użytkownika
trochę czaruś, trochę gbur, ale w przeważającej części adwokat skoncentrowany na tym, by w szyldzie kancelarii znalazło się w końcu jego nazwisko
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkiżeńskie
postać
autor

Oczywistym było, że Harold postrzegał to miejsce inaczej, niż cała reszta zgromadzonych tutaj osób. Nie był miłośnikiem sztuki i zbyt łatwo przymykał oko na prawdziwe powody, dla których zgromadził się tu taki tłum.
On jeden nie przyszedł tu dla obrazów, a po to, aby choć chwilę własnego czasu spędzić w jej towarzystwie. Co ciekawe, naprawdę robił to z przyjemnością.
Uwierzył jej zatem na słowo i nieznacznie skinął głową. Nie mógłby zresztą upierać się przy czymś, co w tak prosty sposób działało na jego korzyść. Jeśli nawet Georgina była tu niezbędna, dla niego najbardziej liczył się fakt, że najwyraźniej c h c i a ł a pokazać mu swoją prywatną kolekcję. Być może tak samo jak on c h c i a ł a spędzić chociaż chwilę w jego towarzystwie.
Podążył jej śladem z drobnym opóźnieniem, dając sobie jeszcze moment na to, aby omieść jej sylwetkę spojrzeniem, kiedy się oddalała. Nawet z tej strony prezentowała się nad wyraz dobrze, zatem musiał oddać Gardnerowi jedno - z jakiegoś powodu trafiło mu się jak kurze ziarno.
Ale jestem też wyjątkowo ślepy na to, co w tych obrazach widzi pewnie cała reszta. I co najwyraźniej widzisz ty — stwierdził fakt, który mógł czynić z niego przypadek beznadziejny. Harold nie był z natury miłośnikiem sztuki i najwyraźniej potrzebował czegoś więcej, niż kilku wywieszonych na ścianach obrazów, aby dostrzec jej wartość.
Musiał jednak przyznać, że w perspektywie zobaczenia czegoś, co ukrywała przed resztą świata, było coś elektryzującego. Nawet taki laik jak Harold poczuł z tego powodu ekscytację, choć tego pod żadnym pozorem nie przyznałby na głos.
Przekraczając próg tego miejsca, mimowolnie zastanawiał się nad tym, co zastanie po drugiej stronie. Ani widok obrazów, ani tego, iż najwyraźniej miała tu swój własny kącik, szczególnie go nie zaskoczył. Nie skomentował tego jednak, przechadzając się po pomieszczeniu, nieco więcej uwagi poświęcając poszczególnym obrazom. Były ł a d n e, ale czy rzeczywiście dostrzegał w nich coś, co czyniło je wyjątkowymi? Względem tego nadal miał pewne wątpliwości. — Czemu nie chcesz ich wystawić? — zapytał po chwili, tym razem jednak nie przenosząc spojrzenia na brunetkę. Cały czas studiował jedno z płócien, skłonny przyznać, że gdyby miał wybrać jedną rzecz, która spodobała mu się szczególnie, padłoby właśnie na to.
Nie dlatego, że rozumiał jego głębię, czy próbował się z nim utożsamić. Po prostu przez to, że przemawiały do niego aspekty wizualne, bo, być może kierowany własnym sceptycyzmem, w pełni i tak nie był w stanie się do tego przekonać.

Georgina Gardner
gall anonim
unikam wątków nierozwijających relacji oraz opisów przemocy na tle seksualnym i przemocy nad zwierzętami
31 y/o, 170 cm
marszand, art dealer w Maison Aurélien
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
postać
autor

Uśmiechnęła się pod nosem rozbawiona, gdy stwierdził, że był wyjątkowo ślepy. No cóż… coraz mocniej przekonywała się, że to mogła być prawda. Więc nawet jeśli zależało jej na jego zdaniu i chciałaby go chociaż trochę przekonać, to nie zamierzała robić z tego swojego życiowego celu, ani jego tym terroryzować. Nie była taka. Pochodziła z rodziny i towarzystwa, w którym sztuka była formą inwestycji i dlatego poszła w tym kierunku… a część z nich i tak nadal nie rozumiała. Nie musiała.
Obserwowała go uważnie i z zaciekawieniem. Każdy gest, każdy grymas mówił jej o nim odrobinę więcej, a z jakiegoś powodu wydawało jej się to interesujące. Więc gdy ich spojrzenia ponownie się spotkały nie uciekała wzrokiem, nie próbowała udawać, że mu się nie przyglądała. Nie było najmniejszego sensu.
- Niieee… to nie tak, że nie chcę. – bo przecież zupełnie nie o to chodziło w interesie, a ona chciała, żeby przynosił zyski – Ale powiedzmy, że… zasługują na coś więcej niż nieduża galeria w Toronto. – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu i podeszła bliżej Harolda, stając z nim ramię w ramię przed obrazem, który sprawił, że się zatrzymał – Zdobyłam go niedawno na aukcji w Nowym Jorku. Zastanawiałam się, czy nie zostawić go dla siebie, ale… powiedzmy, że mam już zajęte miejsce nad kominkiem. – zażartowała, przenosząc wzrok z płótna na mężczyznę i z powrotem – Mam na niego potencjalnego klienta, a nawet dwóch… negocjacje trwają. – beztrosko wzruszyła ramionami, bo wiedziała, że nie będzie miała większego problemu, żeby znaleźć odpowiedni dom dla żadnego ze zgromadzonych przez nią obrazów. Niekoniecznie jednak lubiła się z tym spieszyć, a przynajmniej nie z każdym z nich lubiła się spieszyć – Póki co cieszą moje oko i próżność, że są moje. – nie miała najmniejszego problemu z przyznaniem się do próżności. Była dumna z tego, że radziła sobie w biznesie, w którym nikt wcześniej nie wydeptał jej ścieżki, a przynajmniej nie w takim stopniu jak miałaby ją wydeptaną w prawie. Gdyby po skończonych studiach przyjęła pracę w kancelarii ojca byłaby kolejną konkurentką Carnegie, z czego ten chyba nie do końca zdawał sobie sprawę.


Harold Carnegie
32 y/o, 180 cm
adwokat w philips and gardner llp
Awatar użytkownika
trochę czaruś, trochę gbur, ale w przeważającej części adwokat skoncentrowany na tym, by w szyldzie kancelarii znalazło się w końcu jego nazwisko
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkiżeńskie
postać
autor

Nie musieli interesować się tym samym, aby nadawać na tych samych falach, a odkąd Harold miał okazję poświęcić jej nieco więcej uwagi, wydawało mu się, że rozumieli się całkiem dobrze. Bez wątpienia czerpali przyjemność z grania na nerwach jej małżonkowi, a to samo w sobie Carnegie uznał za decydujące o tym, iż nie chciał tej znajomości zakończyć.
To jednak nie tak, że jego uwaga skupiała się na niej wyłącznie dlatego. Skłamałby mówiąc, że jej osobowość nie zaintrygowała go w ogóle. Carnegie był jej więc naprawdę ciekaw i chciał sprawdzić, co jeszcze miała mu do zaoferowania.
I czego tak właściwie ona chciała od niego.
Słuchając jej słów raz jeszcze przemknął spojrzeniem po spoczywających tutaj pracach. Już na samym początku udało jej się zwrócić jego uwagę na pewną kwestię, jednak postanowił jej nie przerywać. Gdy skończyła, pokiwał nieznacznie głową. — Jestem w stanie to zrozumieć. Rzeczywiście przykuwa uwagę — potwierdził. Sam być może nie miał stać się miłośnikiem sztuki za sprawą tego obrazu. Nie miał nagle zapragnąć prześcignąć jej klientów w tym wyścigu i zaoferować ceny, która sprawiłaby, że to w jego posiadaniu by się znalazł, ale przynajmniej dostrzegł w nim coś, co go zainteresowało.
A to oznaczało chyba, że sprawa nie była całkowicie przegrana.
Chwilę później wsunął dłonie w kieszenie spodni. Zerknął na Georginę i omiótł jej twarz spojrzeniem. — Nie rozumiem tylko jednej rzeczy — odezwał się po chwili, a na jego usta wkradł się zaczepny uśmiech. — Dlaczego uważasz, że to miejsce jest dla nich niewystarczające? — zapytał, wymownie przemykając spojrzeniem po pomieszczeniu, choć jasnym być powinno, że to nie je miał na myśli.
Chodziło mu o całą galerię oraz to, dlaczego tak bardzo nie wierzyła w siebie. Harold nie był specjalistą, jednak dostrzegł tłum kłębiący się tu dzisiaj. Był w stanie uwierzyć, że to miejsce osiągnęło pewien sukces i działo się tak właśnie za jej sprawą, zatem dlaczego miało być n i e w y s t a r c z a j ą c e? Jego zdaniem nie było tu miejsca na skromność, ale może była to kolejna kwestia, na którą spoglądali inaczej.

Georgina Gardner
gall anonim
unikam wątków nierozwijających relacji oraz opisów przemocy na tle seksualnym i przemocy nad zwierzętami
ODPOWIEDZ

Wróć do „⋆ Po Kanadzie”