- 
				 Gorący piesnieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor Gorący piesnieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Sala do ćwiczeń na uniwersytecie.
W ramach zdobycia dyplomu Claire wraz z całą ekipą mieli wystawić sztukę. Na całe szczęście miało być się bez pisania wody w ramach pracy licencjackiej. Powoli miał nadejść ten wielki dzień. Tylko studentka miała jeden zasadniczy problem. Praktycznie nie brała udziału w żadnych próbach. Za często biegała na castingi, by zdobyć kolejną rolę w serialu. Naprawdę potrzebowała się wybić. Jednocześnie równie mocno chciała dostać dyplom. Zdążyła już ubłagać Romeo, by przećwiczył z nią wszystkie sceny, ale... wtedy się rozchorował.
Długo się zastanawiała, kto byłby w stanie odegrać z nią takie sceny. Wybierała długo, spoglądając na twarze każdego z przyjaciół. Tylko od większości dostawała odruchów wymiotnych. Jakby miała zwrócić całą zawartość w jedną sekundę. Tak wybór padł na Lucasa. Bezpieczny wybór. Przystojny, dobry kolega, a jednocześnie zajęty. Nie mogło stać się nic złego.
— Bałam się, że już nie przyjdziesz — rzuciła cała rozpromieniona, gdy zobaczyła Lucasa w drzwiach. Mimowolnie oczy jej błysnęły, a na twarzy wymalował się szeroki uśmiech. Już obawiała się, że jej Romeo zostanie karton, któremu rysowała właśnie usta niezmywalnym markerem. Całkiem przystojnie był, ale trochę jak drewniany. Wolała móc zobaczyć w kimś emocje — naprawdę — kiwnęła głową, uśmiechając się szeroko. W jej oczach odbijała się prawdziwa wdzięczność. Widoczna ona była gołym okiem. Aż zerwała się finalnie na nogi i sprzedała mu przyjacielskiego kuksańca w bok.
— Dziękuję Lucas — uścisnęła go przyjacielsko, delikatnie. Tradycyjne przywitanie panienki Price — jesteś najlepszym ziomkiem, poziomkiem — stwierdziła finalnie, wciskając mu skrypt. Zdążyła coś powiedzieć na temat średniowiecznej sztuki, ale nic nie wspominała o Romeo i Julii. Wolała tę sprawę zostawić, kiedy Miller znajdzie się w zasięgu jej błagalnego wzroku. Tak właśnie teraz wyglądała. Jak kotek ze Shreka.
- 
				 it's complicated, dude. it's complicated, dude. nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Kiedy Claire poprosiła go, by pomógł w próbach do jej zaliczenia, z początku spojrzał na nią jak na wariatkę, potem się zaśmiał, przekonany, że żartowała, a kiedy okazało się, że jednak nie żartowała, zgodził się, bo było już za późno żeby odmówić. Poza tym, Miller nie znał wstydu, wiec porobienie z siebie debila nie wychodziło jakoś bardzo poza jego strefę komfortu.
Na uniwersytecie pojawił się przed czasem, chociaż zanim odnalazł się w tym cholernym budynku i znalazł sale do ćwiczeń, był już spóźniony. No i pięknie. Claire stała na drugim końcu pomieszczenia, bazgrając coś na kartonie, wyglądając bardzo dobrze. Jak zawsze zresztą. Uśmiechnął się szczerze w jej kierunku i podszedł do niej z rozłożonymi ramionami.
— Nie no, byłbym nawet wcześniej, ale za nic nie mogłem znaleźć tej sali — objął ją na przywitanie, delikatnie zataczając kółko dłonią na jej plecach. — Jeszcze jakaś babka zaczęła mnie gonić i pytać do której chodzę klasy, więc musiałem spierdalać i na chwile schować się w kiblu. Ale hej, jestem — posłał jej oczko, po czym rozejrzał się dookoła. Sala do ćwiczeń wyglądała tak, jakby człowiek mógł to sobie wyobrazić — przyciemnione okna, na ścianie z boku wisiało wielkie lustro, w rogach znajdowała się masa rekwizytów, a na środku pomieszczenia rozrzucone było kilka krzeseł.
Dopiero po chwili zauważył buźkę, którą Price namalowała na kawałku kartonu.
— Z tym mam konkurować? — prychnął wskazując palcem na rekwizyt w jej dłoniach. — Kurwa, coś czuje, że nie mam szans — podrapał się po głowie. Karton to już nie kłoda, coś tam pewnie potrafił… zgnieść się czy coś.
Uśmiechnął się ciepło, kiedy tak zaczęła mu dziękować.
— Ej, no co ty — szturchnął ją w ramie i miał ochotę zmierzwić jej włosy, ale dobrze wiedział, że DZIEWCZYNY WCALE TEGO NIE LUBIŁY, więc w ostatniej chwili się powstrzymał. — Podziękujesz mi, jak coś z tego faktycznie wyjdzie. A tak swoją drogą, to o czym to co to za scenka?
Claire Price
- 
				 Gorący piesnieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor Gorący piesnieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
— Dlaczego nie mogłeś do mnie zadzwonić? — spytała, wywalając dolną wargę. Kompletnie zapomniała o pomocy w odnalezieniu sali. Sama kiedyś co chwilę gubiła się w zakamarkach Uniwersytetu. Momentami przypominał jej szpital. Tylko nie taki jak w Good Doctor, czy innym Dr. House, a taki psychiatryczny, wręcz wyjęty z horroru. Może dlatego cały czas powtarzała, że studiuje w cyrku? Coś w tym musiało być — ale... — zawahała się, marszcząc brwi — czemu uciekałeś? Poza tym na studiach nie ma żadnych klas, mogłeś spytać ją o drogę, matołku — parsknęła uroczo, kręcąc głową. Lucas był tak beztroski, prawie jak Churro, jej pies. Porównanie do psa równało się najwyższym zaszczytom w hierarchii Price. Psiecko. Każda psia mama zrozumie. Stąd lubiła obserwować Millera. Zawsze miał w sobie energię, której jej momentami brakowało. Niby miała wszystko, czego potrzebowała od życia. Rozwijającą się karierę, kończące się studia, a w głowie brakowało jej dalej jednej, bardzo ważnej sprawy. Beztroski. Chciałaby móc wrócić do czasów, gdy świat wydawał się łatwiejszy. Mogła być początkującą gwiazdką, a już widziała przedziwne wpisy na kanadyjskich pudelkach. W takich momentach cieszyła się, że ma ziomka, którego absolutnie to nie obchodziło. Wtedy mogła być dawną sobą.
— Zgadza się — zaśmiała się, ukrywając swoje usta za dłonią — myślę, że dasz radę Lucas. Poza tym chciałabym po prostu móc usłyszeć kwestię, by móc się bardziej wczuć w rolę — naprawdę nie potrzebowała kartonu, który się zginał. Miał on też dodatkową funkcję upiększania i zmieniania rzeczywistości. Karton mógł zostać każdym. Za to nie będzie nigdy mówił. Nie wypowie żadnych słów. Nie będzie obserwował jej, jak gnie się na balkonie, poszukując ukochanego.
— Naprawdę jesteś moją ostatnią deską ratunku — stwierdziła poważnym tonem, a na jej twarzy wymalował się szeroki uśmiech.
- 
				 it's complicated, dude. it's complicated, dude. nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
W kwestii podziału na klasy nie mial nic na swoje usprawiedliwienie. Może tej babie chodziło jednak o kierunek? No prawda była taka, że Miller nie wiedział do końca o co jej chodziło, bo od razu włączyły się w nim mechanizmy obronne i zaczął spierdalać. I teraz jak sobie o tym myślał, to w sumie może nawet nie było to nic złego. Zamiast jednak podzielić się tym nowym wnioskiem z Claire, jedynie uśmiechnął się i przeszedł na jedno z wolnych krzeseł na środku sali.
— Nie no, tak serio to myśle, że będzie git — odparł, rozsiadając się wygodnie i przy okazji rzucając kurtkę na miejsce obok. — Kto wie, może okażę się jakimś objawieniem — poruszał wymownie brwiami, a kiedy Pirce rzuciła komentarz o desce, oburzył się teatralne. — Ej, ej, ej, tylko bez takich mi tutaj! — wycelował w nią palcem. — Mogę być wieloma rzeczami, ale na pewno nie sztywniakiem — kto jak kto, ale akurat Lucas Miller ruchy to miał zajebiste. Jego bioderka nigdy nie kłamały (słowa Shakiry, nie jego) i tancerzem to on był przednim.
Uniósł wysoko brwi, kiedy Caire wspomniała którą sztukę będą odgrywać.
— Romeo i Julia? — prychnął, spoglądając na nią z rozbawieniem. — Kurwa, dramat z tysiąc pięćset dziewięćdziesiątego siódmego, a oni dalej nie mogą dać mu umrzeć w spokoju — pokręcił głową i odebrał od Price niewielką książeczkę, w której rozpisany był cały spektakl. Przewertował kika kartek. Egzemplarz ewidentnie był używany już milion razy wcześniej biorąc pod uwagę liczne zagięcia i marszczenia kartek.
— Mogli by już przejść na coś bardziej nowoczesnego jak na przykład… — zamyślił się na chwile. — No na przykład TITATNIC, o — posłał Claire wymowne spojrzenie. — Jest różnica klas? Jest. Jest wielka miłość? Jest. Jest brak zgody na to wybyli razym? Jest. Dramat? Jest. A no I tragedia? Jeszcze jaka! — trochę był z siebie dumny, że wpadł na tak zajebisty pomysł. Wiadomo, Titanic też miał swoje lata, ale na pewno nie był kurwa z szesnastego wieku. — Poza tym, dojebana scenografia, a nie jakiś tam BALKON i do tego pływanie na tych drzwiach, na których tak naprawdę mogliby się zmieścić w dwóję, ale Rose nie chciała się przesunąć — fuknął pod nosem, bo kiedyś nawet czytał taki artykuł, że udowodniono to NAUKOWO, że istniało wiele sposobów, by ułożyć się na drzwiach w dwójkę i Jacuś wcale nie musiałby umierać, o.
Claire Price
- 
				 Gorący piesnieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor Gorący piesnieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
— Nie, nie mam — odparła instynktownie, ale gdy chwyciła za telefon, jęknęła. Próbowała nie mieć wyciszonego telefonu. Czasami dzwonił jej menadżer, w innej chwili jej rodzice, a dziś zawiodła własnego przyjaciela w próbie dowiezienia pomocy. Westchnęła tak ciężko, jakby właśnie świat miał się skończyć. Wiadomość głosową będzie musiała wysłuchać odrobinę później — przepraszam, jestem zrąbana — jej głos brzmiał słodko, jakby właśnie była tym przepraszającym szczeniaczkiem, który rozpruł kanapę. Wydęła swoją dolną wargę, robiąc wielkie oczy. Zdawała sobie sprawę, że Lucas miał totalny luz, a i tak chciała to zaakcentować. Naprawdę było jej przykro.
— Tak, a potem wystąpisz ze mną na wielkim ekranie — zaśmiała się głośno Price. Chciałaby móc zobaczyć jakąkolwiek przyjazną twarz wśród celebrytów. Większość z nich miała przerośnięte ego, a niektórzy wręcz traktowali ją jak obsługę jakiejś imprezy. Taka przyjazna twarz byłaby dla niej cenna — a jakbyś został Sztywniakiem? W sensie... No wiesz, tym z The Walking Dead, sztywniakiem zombie. Myślisz, że mózg by Ci wtedy smakował? — przedziwne pytanie w przedziwnej dyskusji. Claire często przychodziły do głowy różne myśli. Czasami je wypowiadała, a czasami wolała zamilknąć na cztery spusty. Tym razem spytała o najgłupszą rzecz na świecie. Jakbyś był zombie, to smakowałyby Ci mózgi? Oczywiście, że tak. Zostałby przecież zom-bie. Momentami Claire traciła przy ziomkach swój. Może został pożarty przez Millera?
— Romeo i Julia — przytaknęła z niezwykle poważną miną na twarzy, wpatrując się w Lucasa. Jej samej też nie odpowiadała ta sztuka. Wolałaby już... Dziady część III. Bardziej elitarne, mało znane. Pewnie Price była wśród czytelników, którzy nigdy nie dotknęli tego dramatu — klasyka ma w sobie coś zaskakującego. Poza tym czasem dobrze wrócić do czegoś, co się zna nie? — zagadnęła ciut nerwowo. Dla niej te sceny były trudne. Nie dlatego, że nie ćwiczyła ich miliardy razy. Gdziekolwiek się znajdowała przypominała sobie ten tekst, a bardziej ze względu na fale żenady, które będą jej towarzyszyły, wypowiadając kwestie.
Kiwała głową, dając wypowiedzieć mu się o Titanicu. Piękna scena, ale bałaby się ją popsuć. Romeo i Julia byli już tak zepsuci na wszelkie możliwe sposoby, że mogli stworzyć coś własnego. Wzięła głęboki oddech i roześmiała się finalnie. Głośno, szczerze.
— Zgłoszę twoją propozycję do dziekana, zobaczymy, co powie — odparła, kręcąc głową. Lucas był pod tym względem niesamowity. Nie mogła zbyt długo przejmować się przy nim drobnostkami. Niezręczność? Nie, trzeba walnąć wielką rozprawę o zajebistości Titanica — Możemy zrobić jakąś dojebaną scenografię. Zamiast balkonu może być zamek? — zaproponowała, uśmiechając się szerzej — zbudujemy go razem? — brzmiała odrobinę dziecinnie. Oprócz tych nędznych potrzebowała też odrobiny zabawy, rozrywki.
—
- 
				 it's complicated, dude. it's complicated, dude. nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Uniósł wysoko brew, gdy wspomniała, że czasami warto było wrócić do czegoś, co się zna. I przez moment miał wrażenie, że była tutaj mowa o czymś więcej niż tylko sztuce Pana Williama Shakespearea. Szybko jednak odwiódł od siebie te dodatkowe myśli i uśmiechnął się delikatnie w jej kierunku.
— A więc klasyka — skinął głową i stuknął kilkakrotnie w niewielką książeczkę ze scenariuszem. — Titanica zostawimy na kolejny semestr — puścił jej oczko i w końcu zwlókł się z krzesła. Przecież nie przyszedł tutaj wysiadywać się na stołku, a by pomóc claire w czymkolwiek potrzebowała. Wyglądało na to, że powinni zacząć od dekoracji.
— Zamek? — prychnął radośnie i podszedł do niej bliżej. — Niech będzie i zamek — no bo jak mógłby jej odmówić, kiedy tak spoglądała na niego tym pełnym dziecięcej radości spojrzeniem w oku. Miał wrażenie, że tańczyły w nich drobne iskierki ekscytacji.
— Zobaczmy — przeszedł się po pomieszczeniu, rozglądając na boki. Było tam kilka kartonów, jakieś bliżej nieokreślone materiały i stoję. Lucas postanowił zacząć jednak od podstaw. — No to tak.. — zgarnął dwa krzesła, po jednym do każdej ręki i ustawił na środku sceny. Następnie z rogu zgarnął kilka kartonów i poukładał je tak, żeby zasłoniły krzesła. — I pyk ściana, tylko trochę smutno wygląda, więc zostawię tobie to zadanie, żeby ją jakaś ozdobić — na pewno mieli tutaj jakieś mazaki. Było to czysto BABSKIE zadanie, wiec zostawił to Claire, a sam znalazł jeszcze jakieś papierowe imitacje krzaków, które ustawił obok.
— Zrobiłbym ci jeszcze koronę, ale Julia nie była księżniczką — odezwał się po chwili i podszedł nieco bliżej Price. — A przecież trzeb zostać wiernym klasyce, nie? — cwany uśmiech wymalował się na jego twarzy, podczas gdy zajrzały trochę głębiej niż powinny w te Claire.
Claire Price
- 
				 Gorący piesnieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor Gorący piesnieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Parsknęła śmiechem, kiedy Lucas zaczął przypominać zombiaka. Z nim nigdy nie było nudy. Potrafił tak łatwo sprawić, że na jej twarzy pojawił się uśmiech. To zaliczenie było dla niej piekielnie ważne. Zdawała sobie z tego doskonale sprawę. Kiedyś patrzyła na niego rozmarzonymi oczami i śmiała się z każdego żartu, ale jedyne co się zmieniło to rozmarzenie oczu. Miał w końcu dziewczynę, dlatego mogła się na niego zdecydować.
— No słucham co? — spytała zaciekawiona, a jej oczy błyszczały z ciekawości. Po czym padła kolejna salwa śmiechu. Uwielbiała te przedziwne rozkminy. Chwyciła się za brzuch, bo aż rozbolał ją od tych żartów — tych mądrzejszych byłyby idealne, teraz pytanie... Czy nasze mózgi debili, by smakowały równie dobrze? A co z osobami z demencją? — podchwyciła ten temat. Wydał się arcy ciekawy. Na tyle, by uniknąć próby. Mimo wszystko denerwowała się nią. Coś w głowie podpowiadało jej, że to wcale nie był dobry pomysł, by zapraszać tu Lucasa. Zajęty był, więc nie powinna o nim myśleć, ale kiedy się pojawiał, przestawała mieć jakiekolwiek racjonalne myśli.
— Zdecydowanie klasyka — kiwnęła głową z całym przekonaniem. Łatwiej było obracać się wokół tego, co było ogólnie znane. Wiedza apropo tego czego się spodziewać, potrafiła być naprawdę kojąca. Szczególnie dla niej, gdy życie wydawało się być prawdziwym rollercoasterem — titanica to może zostaw dla Charlotte — rzuciła finalnie, wbijając w niego badawcze spojrzenie. Był zajęty, a ona doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Miała zaliczenie, musiała je odhaczyć, a kolejne wspólne próby... jakoś zaczynały ją martwić.
I nie potrafiła tego wytłumaczyć w logiczny sposób.
— Zamek — przytaknęła głową. Wprowadzenie odrobiny nowości potrafiło dodać wibracji świeżości. Finalnie to nie z Lucasem będzie prezentowała sztukę, więc może mogli się odrobinę zabawić? W jej głowie miało to sens. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, a w jej oczach pojawiły się chochliki dziecięcej radości, kiedy pojawiła się pierwsza ściana zamku. Może spełni dziś marzenie z dzieciństwa? W końcu każda dziewczyna na jakimś etapie chciała być księżniczką. Obserwowała wykonywanie jego dzieła, a kiedy przyszło do jej części, zaczęła rysować charakterystyczny kształt murowanego zamku wraz z roślinnością, dodającą odrobiny romantyczności. Ta sztuka będzie idealna, nawet jeśli tylko oni we dwoje będą ją widzieli.
— To się nazywa prawdziwa klasa — rzuciła, wpatrując się w ich arcydzieło. Odwróciła głowę, kiedy zaczął do niej mówić i aż dostała dreszczy. Czy on mówił tylko o sztuce? Tak, na pewno, choć na jej twarzy wymalowały się delikatne rumieńce. Jeszcze niezbyt widoczne, ale czuła jak ją zaczynają piec.
— Skoro mamy zamek, już naruszyliśmy klasykę — stwierdziła lekko zdenerwowanym głosem — chyba że nie chcesz zostać moim próbnym księciem — powiedziała finalnie, wpatrując się w niego lekko zdezorientowanym wzrokiem. Niby była to tylko próba, tylko pomoc, ale chciała tę koronę. Mogłaby zostać księżniczką.
- 
				 it's complicated, dude. it's complicated, dude. nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Spojrzał na nią znad książeczki, kiedy wspomniała o Charlotte, a jego brwi delikatnie uniosły się w górę.
— Z Char to Titanic niekoniecznie, bo pływać nie umie — próbował zachować powagę, opowiadając o niedoskonałościach swojej dziewczyny, ale ten komentarz był sam w sobie na tyle zabawny, że Lucas nie był w stanie powstrzymać się od prychnięcia — Chociaż jakby ją tak odziać w kapok, to może — wzruszył ramionami, chociaż istniało bardzo niskie prawdopodobieństwo, że Charlotte chciałaby nawet zbliżyć się do wody. Kiedyś jako dziecko prawie się utopiła i nigdy nie chciała się nauczyć, a Lucas też nie miał zamiaru jej naciskać.
Zamek, który wspólnie budowali powoli zaczynał wyglądać ZNOŚNIE. Wiadomo, do prawdziwych dekoracji na tego typu spektaklach to się nie urabiało, ale liczyły się chęci, okej?! Kątem oka obserwował, jak Claire szponci markerem przy kartonie, a sam Lucas znalazł plik kartek A4 i zaczął wycinać jedną na podobieństwo korony. Na podobieństwo, bo kurwa mistrzem nożyczek to on nie był, ale porobił jakieś tam góry na papierze, a następnie skleił je kawałkiem taśmy.
— No to skoro już tak naruszmy klasykę i łamiemy zasady, to.. — skierował się w jej stronę, chowając swoje dzieło za plecami, a kiedy już stał przy Claire, wyciągnął je do przodu. — Możesz zostać księżniczką na jeden dzień — z szelmowskim uśmiechem i wyjątkową ostrożnością (bo ta jego konstrukcja to była bardzo ale to BARDZO krucha) uniósł koronę w górę, a następnie umieścił ją na głowie Price. — Do twarzy ci — stwierdził, robiąc krok w tył, tak żeby mieć o wiele lepszy widok i móc ocenić całokształt.
— Dobra, ćwiczymy. Bo potem powiesz, że PRZEZE MNIE nic nie zrobiliśmy.
Claire Price
- 
				 Gorący piesnieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor Gorący piesnieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
— Gdy tak mówisz o naszych superlatywach, to zapominasz o czymś — rzuciła rozbawiona, uśmiechając się szeroko od ucha do ucha — o skromności — bo faktycznie byli mądrzy, ładni, zajebiści. Nic więcej im do szczęścia tak w zasadzie nie było potrzebne — to myślisz, że jesteś bardziej lasagne, czy czymś w rodzaju... — aż zastanowiła się na moment — burgerem? Wykwitna kuchnia, czy bardziej fastfood? Mój mózg to pewnie jakiś kawior wśród kawiorowych mercedesów — typowe sformułowanie Claire. Wręcz rodzinne. Gdy coś było najlepsze, wystarczyło dodać wśród mercedesów i dzień stawał się od razu łatwiejszy, prostszy. Aż sama wypięła się jak dumny paw. Jakoś ta cała rozmowa o mózgach zaczęła ją optymistycznie nastawiać.
— Kartonowego statku nie powinna się bać, a przy dobrej scenografii mógłbyś odegrać ikoniczną scenę — odparła lekko nerwowym głosem. Jasne, mogła bać się wody. Możliwe, że kiedyś już o tym słyszała. Tylko niektóre informacje wchodziły i wychodziły. Odgrywanie ról wychodziło najczęściej naturalnie, nie była potrzebna do tego woda. Choć gdyby dodać jakiś basen pod sceną, dodałoby do odpowiedniego realizmu — na jej miejscu pobiłabym Cię za mówienie takich rzeczy, ale nic jej nie przekażę — zaśmiała się, wkładając sobie niesforny kosmyk włosów za ucho. Pewnie nawet lubiła Charlotte. Wydawała się być całkiem w porządku osobą. Może z tego powodu zdecydowała się na te słowa? Jej samej niewiele brakowało do chęci utopienia Millera. Powinien uważać, bo sojusz jajników wydawał się bardzo silny.
Claire za to była zadowolona z tej budowli. Nie wyglądała jak zbudowana przez Boba Budowniczego, ale miała w sobie coś więcej! Siłę ich marnych starań. W głowie widziała siebie, stojącą na tych dwóch krzesłach i wypowiadającą z prawdziwą siłą kwestie.
— Mówisz, jakby twoje imię nie brzmiało Łamacz Zasad — rzuciła żartobliwie kręcąc głową. Dosłownie na krótką sekundę przymknęła oczy, a kiedy je otworzyła Lucas zakładał jej koronę. Aż z nerwów przełknęła ślinę. — oh, dziękuję, czy zostaniesz moim popołudniowym księciem? — dopytała, wbijając w niego swoje oczy. Musiała się odwdzięczyć za ten piękny gest, który jej podarował. No zrobił jej tym dzień, naprawdę!
Na ćwiczenia jedynie kiwnęła głową. Wcześniej przeprowadziła im krótkiego ćwiczenia związane z emisją głosu, by był on głośniejszy, wyraźniejszy. Choć obu ich to bawiło, rozpoczęła się pora, by księżniczka weszła do zamku (znaczy na krzesła). W międzyczasie opowiadała mu o balkonowej, a właściwie zamkowej, scenie. Prosiła, by jedynie czytał, choć jeśli chciał mógł dać się ponieść scenie. Jej wyraz twarzy się zmienił. Chwyciła się delikatnie tej prowizorycznej krawędzi zamku, a wzrokiem zaczęła szukać swojego Romeo. Bardziej utęsknionym, pełnym miłości, przepełnionym uczuciem.
— Ach, Romeo, Romeo! Czemużeś ty Romeo? — zaczęła mówić, a jej dłoń teatralnie wylądowała na czole. Spojrzała, dopiero wtedy na Lucasa — Wyrzeknij się ojca i odmów nazwiska, a jeśli tego nie chcesz, to przysięgnij, że mnie kochasz, a ja przestanę być — przez moment głos jej zadrżał. Czuła, że nie była zbyt przekonująca, ale ciągnęła to dalej — Kapuletem — dodała po chwili, a jej oczy zabłysnęły. Liczyła teraz tylko na to, że Lucas idealnie odzwierciedli swoją rolę.
- 
				 it's complicated, dude. it's complicated, dude. nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Do Claire zdecydowanie pasował kawior. Była jak taki produkt premium, zdecydowanie nie dla każdego. Kurwa, same jej ambicje i ciężka praca świadczyły o tym, że nie było to dla każdego (ten kawior-claire w sensie). Lucas na przykład był pomocnym i dobrym chłopakiem, ale jego wielkie marzenia i ambicje skończyły się z chwilą, kiedy jego kolano strzeliło w pół podczas meczu i już na zawsze mógł się pożegnać z planem zostania światowym sportowcem. Claire miała cały świat przed sobą. I na pewno była zajebiście smacznym kawiorem dla zombiaków. Czysto hipotetycznie, oczywiście.
— Oj bez przesady — machnął ręką na tą uwagę o Charlotte. — Trzeba o tym mówić głośno, bo popatrz, co jakbyś kiedyś znalazła się z nią nad jeziorem i wpadła na świetny pomysł, żeby dla żartów rzucić ją do wody? Wzięłaby się utopiła. A takto, dzięki temu, że to wiesz, nie utopisz mi dziewczyny — zaśmiał się, bo jego rozumowanie było tak durne i nierealne, że aż przykro. Bo na pewno w najbliżej przyszłości Claire i Char będą sobie chillować nad jeziorem. Pewnie, Miller. Ćpaj dalej.
— Ja? Łamacz zasad? — uniósł wysoko brew w geście zdziwienia, chociaż na twarzy malował mu się łobuzerski uśmiech. — Powiedz mi, Claire, kiedy ja złamałem jakieś zasady, co? — podszedł nieco bliżej, przyglądając się jej uważnie. Skoro miała w głowie takie sytuacje, Miller chętnie je wysłucha, chociaż był wręcz przekonany, że Price nic na niego nie miała. ZERO DOWODÓW. — A księciem mogę zostać, chociaż zawsze wolałem być rycerzem — dodał dumny. Za dzieciaka Lucas bardzo często robił sobie z kumplami na dworze miecze rycerskie i napierdalali się nimi niczym najlepsi Krzyżacy.
Kiedy podeszła do krzeseł, by wejść na swój zamek, Lucas podszedł do niej i wystawił przed siebie dłoń, by Claire mogła się wspomóc, a następnie przebiegł na drugi koniec pokoju, jakby się kurwa paliło. A potem wysłuchał swojej Julii i spojrzał na książeczkę.
— Jeszczeż mam słuchać? — zapytał zza krzeseł, za którymi się chował. — Mamże odpowiedzieć — krzyknął dumny, chociaż zaraz potem zobaczył, że znowu była kwestia Julii, a nie jego, bo Romeo niby tak chciał odpowiedzieć, a musiał pozwolić babie gadać. TYPOWY FACET. No to proszę.
Claire Price

