Całe szczęście potrafiła ogarnąć żart, a może znów sprowadza się to wszystko to tego cholernego zaufania, którym do darzyła. Ślepo wierzyła w to, że Marshall nigdy nie pozwoliłby jej skrzywdzić, a tym bardziej sam by jej nie skrzywdził, przynajmniej świadomie. Może to zbyt duże słowa, ale bardziej zobrazują to jak bardzo mu ufała: gdyby jej powiedział, żeby skoczyła z okna, a na dole czeka materac, zrobiłaby to. Mocno, bardzo mocno trzymała się tej myśli, że był jedynym człowiekiem na świecie, na którego mogła liczyć zawsze bez względu na dzielący ich dystans czy czas, bo chociaż minęło go sporo pewne rzeczy i uczucia się nie zmieniają. 
Trochę unikała pewnych tematów, szczególnie tych związanych z całą tą sytuacją w której byli. Momentami naprawdę ją korciło, aby zapytać czy i o czym rozmawiał z Tiffany, czy cokolwiek się ruszyło, ale zdecydowała, że da mu czas. Nie mogła postawić się na jego miejscu, ale była na tyle empatyczna w stosunku do jego osoby, że wiedziała, że potrzebował czasu. Nie wiedziała tylko ile ona to wytrzyma. Może tego nie widział, może nie zdawał sobie z tego sprawy, ale jej też było ciężko, przez lata patrzenia na niego i Tiff nauczyła się robić dobrą minę do złej gry, ale też cierpiała. Tak jak mu wyznała, trudno jej było przebywać w jego towarzystwie, trudno jej było opanować chęć dotknięcia go. 
Bo chciała mieć go tylko dla siebie, chciała czuć jego bliskość, jego dłonie na swoim ciele i usta na swoich, potrzebowała jego bliskości jak sucha ziemia deszczu, jak kwiaty słońca i jak studnia wody. 
Igrała z ogniem, cholernie palącym ogniem, tak jakby sam diabeł kusił ją na pokuszenie, z resztą widać, nie bez powodu ubrała tą cholerną piżamę, która od pewnego czasu leżała na dnie jej szafy. Chciała aby dokończyli to co zaczęli przy kamieniu, ale chciała też określenia sytuacji. Byłą rozdarta między rozumem, a dzikim pożądaniem. 
- No ja myślę, bo jeśli smakuje to tak samo jak pachnie to możemy ustalić jakąś stawkę, kupię Ci ładny fartuszek i będziesz moim prywatnym kucharzem. Chyba, że wolisz gotować bez fartucha to też będę zadowolona. - a najbardziej byłabym zadowolona gdybyś gotował w samych dresach, albo bokserkach, ewentualnie już w niczym, tutaj by już była wolność wyboru. - zagryzła dolną wargę do swoich myśli, które były zdecydowane bardziej niegrzeczne, ale taka była prawda. Byli dorośli, mieli mózgi i potrafili ich używać, nie byli też głupi i doskonale zdawali sobie z tego sprawę, że w tym momencie to wszystko to jest tylko gra, wstęp do tego na co oboje mieli ochotę. Pozostało tylko wyłonić przegranego (albo szczęśliwca?), który wykona pierwszy odważny krok. 
- Jeszcze poklep mnie po głowie. - rzuciła niemalże od razu, takie zdanie zazwyczaj kojarzyło jej się z pochwaleniem psa, sama nie rozumiała dlaczego, po prostu zawsze tak odpowiadała, mechanicznie. I było to kłamstwo, nie była grzeczną dziewczynką, byłą tą, która chodziła swoimi własnymi drogami i robiła co chciała, zazwyczaj brała też co chciała, ale teraz...ciężko było. 
Słysząc to, że poleca się na przyszłość nie umiała ukryć szerokiego uśmiechu, który od początku wieczora znajdował się na jej twarzy. Było to dla niej coś nowego, od dawna nie uśmiechała się tak szczerze i z ciepłem, zazwyczaj nosiła maskę złej dziewczynki, która potrafi uśmiechać się tylko ironicznie. 
- Skorzystam na pewno. - odparła i upiła kolejny łyk wina, bardziej moczyła swoje usta niż faktycznie piła to białe wino, które swoją drogą było naprawdę dobre. I dowiedziała się o nim znów czegoś nowego, znał się na winach, a ona znała się na mocnych alkoholach czy to znaczy, że w jakimś stopniu pasowali do siebie? haha. 
Proszę tutaj winy na nią nie zrzucać na wszystko, to Cyrus zaczął. Maddie naprawdę nie pisała do niego z myślą wysyłania sobie jakiś gorących fot, to on pierwszy wysłał jej klatę, a pomysł na ciągnięcie tego wpadł jej do głowy przypadkiem. I niech już nie udaje takiego oburzonego jej zachowaniem, gdyby nie chciał sam by to przerwał, jak na dżentelmena przystało. Ale chwila, chwila...czyli wychodzi na to, że wygrała? Sędzia! 
Nie mogła się doczekać, całe szczęście, że Marshall dość głośno poruszał się po kuchni bo zamiast dźwięków garów słyszeliby jej brzuch, który chyba pożerał sam siebie, wstyd trochę. Widząc jak nakłada wszystko na talerze Maddie zmieniła swoją pozycję i usiadła przy stole jak człowiek, była podekscytowana, trochę jak dziecko co ma dostać ukochanego lizaka. 
Kiedy postawił przed nią talerz spojrzała na niego i chyba delikatnie rozchyliła usta, wyglądało to naprawdę świetnie. Chwyciła za widelec i wbiła go w makaron. 
- Wzajemnie! - nie no totalnie jak dziecko, eh. I wsadziła pierwszy kęs do ust, chwilę pomieliła go w ustach i przełknęła dochodząc do prostych wniosków: jakby jej tak gotował codziennie to może u niej zamieszkać, nawet mu kanapę odstąpi jak będzie trzeba. 
Przymknęła delikatnie powieki wydając z siebie mrukniecie, które mogło nakierować chłopaka na to, że jej naprawdę smakowało, potem chwyciła kolejny kęs i kolejny. 
- Świetne, kurde, nie spodziewałam się aż tak dobrej kolacji. Jestem zaskoczona. Brawo! - mógł to traktować jak komplement z jej ust, chociaż nie wiem, ona miała proste kubki smakowe, tak samo gust kulinarny i wszystko co nie mrożone było dla niej niesamowicie dobre i należała się gwiazda michelin czy coś. Ale sam Cyrus nie musi tego wiedzieć, nie. Niech chociaż na chwilę obrośnie w piórka. 
- Deser też jest, prawda? - tak ją olśniło, zatrzymała widelec w połowie drogi do swoich ust i spojrzała w jego oczy. I teraz pytanie czy chodziło jej faktycznie o deser taki do jedzenia czy może miała coś innego na myśli? Wystarczyło spojrzeć w jej iskrzące spojrzenie, które zdradzało odpowiedź, która była cholernie oczywista. 
cyrus marshall