- 
				 Najlepsza barmanka w mieście, która nie potrafi ogarnąć własnego życia Najlepsza barmanka w mieście, która nie potrafi ogarnąć własnego życia nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Nie miała żadnego planu na siebie, nie wiedziała kim chciała być i czym zajmować się miała, jedyne co wiedziała to to, że chciała być wolna i decydować o sobie. Pragnęła żyć na własnych zasadach.
I dzisiaj był ten dzień, stała przed drzwiami domowego gabinetu ojca, słyszała jak rozmawiał przez telefon, stała tak jeszcze kilka minut aż w końcu do jej uszu doszedł dźwięk dość mocno odkładanej słuchawki. Co sugerowało, że nie był w najlepszym nastroju, nie miała zamiaru się jednak wycofać, skoro powiedziała, a to trzeba powiedzieć i b. Uniosła drżącą dłoń w górę i zapukała, po stanowczym proszę chwyciła za klamkę i nabrała powietrza w płuca, chciała sobie dodać tym odwagi i w końcu weszła.
- Musimy porozmawiać. - powiedziała stanowczo wchodząc do środka, nie było w tym prośby, powitania czy miłego tonu z jakim zawsze się do niego zwracała. Zamknęła za sobą drzwi i usiadła na krześle, tuż naprzeciw wielkiego drewnianego biurka, za którym w garniturze siedział jej ojciec. Dla niego nie było czegoś takiego jak życie zawodowe od prywatnego, on cały czas był w pracy, on cały czas był tym samym senatorem, konserwatywnym człowiekiem, który uważa każdą zmianę za coś złego.
- Nie idę na studia. - wystrzeliła z siebie te kilka słów niczym z karabinu. Zacisnęła usta w wąską kreskę, siedziała na fotelu wyprostowana i spięta jak struna od gitary, którą ktoś przed chwilą nakręcił.
- Nie będę ani prawnikiem, ani lekarzem, a tym bardziej politykiem. Nie czuje tego, nie chcę. - wyznała prawdę, czuła się trochę jakby kamień spadł jej z serca. Nie ważne jakie czekają ją konsekwencje, chciała sama kontrolować swoje życie.
Siedziała i nawet na niego nie spojrzała, chyba bała się jego reakcji, wiedziała, że czeka ją bitwa, która w krótkim czasie zmieni się w wojnę, w której na pewno nie miałaby szans.
Cooper Lennox
- 
				 a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe nieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor
Pandemia, przez którą świat praktycznie zwariował, sprawiła że wiele spraw, które do 2020 roku załatwiało się osobiście, można było ogarnąć przez telefon, zdalnie, czy w jakikolwiek inny sposób bez wychodzenia z domu. Oczywiście obowiązki senatora, polityczne wiece i bankiety wymagały bycia na miejscu ciałem i duchem, ale ilość podróży służbowych pomiędzy Toronto, a Ottawą spadła zauważalnie. Efektem ubocznym takiego rozwiązania było to, że czas spędzany przez Coopera w gabinecie w domu był niewiele krótszy od tego, który spędzał w nocy w sypialni. Dobra zmiana.
- Wejść - rzucił głośno, acz obojętnie. Przez swoją ponad trzydziestoletnią karierę zawodową, przez której większość to on podejmował decyzję i to do niego się przychodziło, to krótkie słowo mogłoby wypowiedział niezliczoną ilość razy. Było niemal jak oddech. Wzrok znad dokumentów uniósł mniej więcej w momencie, gdy Maddie - bo to ona była gościem - znajdowała się w połowie odległości między drzwiami, a jego biurkiem. Sięgnął po cygaro, które przez ostatnią rozmowę zdążyło zgasnąć. Odpalił je nie spuszczając wzorku z córki. Ni to mruknął, ni cmoknął dając znać, że ma mówić.
- Aha. - mruknął pozostając spokojnym. Tylko z zewnątrz. Nie lubił, jak ktoś się mu sprzeciwiał, a od dłuższego czasu Maddie zaczynała sprawiać problemy. Nauczył się kontrolować twarz, mowę ciała. Lata w polityce, lata przed kamerami. Pyknął cygarem parokrotnie, wypuścił dym.
- Kim zatem będziesz? - powiedział spokojnie udając zainteresowanego i zatroskanego. W tym momencie był przekonany że to po prostu kolejny atak szczeniackiego buntu, czy jakaś inna fanaberia - Byłem wystarczająco długo cierpliwy, jesteś w wieku, w którym większość członków naszej rodziny już zapomniała, że studiowała. Ty ciągle taplasz się w szczeniackim gównie* - tutaj byli tylko we dwoje, mógł pozwolić sobie na swobodę wypowiedzi - Czym się zatem zajmiesz, bo zakładam, że wpadłaś na jakiś genialny plan tylko pewnie potrzebujesz gotówki by go zrealizować. Jak wszystkie inne zachcianki, które spełniam licząc, że wreszcie spotkasz się z rozumem - ktoś, kto zaczynał karierę polityczną w placówce dyplomatycznej w kontaktach z własnym dzieckiem dyplomacji miał tyle co kot napłakał, ale też chyba za długo cackali się z dziewczyną.
Maddie Lennox
- 
				 Najlepsza barmanka w mieście, która nie potrafi ogarnąć własnego życia Najlepsza barmanka w mieście, która nie potrafi ogarnąć własnego życia nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Słysząc jego pytanie na temat tego kim będzie wzruszyła delikatnie ramionami, wzięła kilka głębokich oddechów i dopiero po chwili znalazła w sobie siłę i odwagę aby spojrzeć na własnego ojca. Usłyszała w jego głosie zainteresowanie, ale jak szybko się to pojawiło tak szybko zniknęło, kolejne słowa były tymi co się spodziewała, były zimne i kaleczyły ją, jak lodowe ostrza. Czuła się...źle, a nie inaczej, czuła się fatalnie nie ze swoją decyzją, a ze słowami ojca. W jej głowie nie mieściło się to jak najbliższa jej osoba może tak do niej mówić. Była przecież jego córką, z jego krwii do cholery.
Zacisnęła swoje dłonie na oparciu krzesła na którym siedziała, gdyby tylko mogła paznokcie wbiłaby w drewno pod spodem aby jakoś sobie poradzić z emocjami, które w tym momencie w niej szalały.
Chciała załagodzić to jakoś delikatnie, przyszła tutaj z głupią nadzieją, że może ojciec potraktuje ją normalnie, jak na ojca przystało, że wesprze zagubione dziecko, a tutaj jak zwykle. Zrozumiała, że z tym człowiekiem nie można było normalnie.
- Słucham? - zapytała z lekko otwartymi oczami całkowicie zaskoczona tym co powiedział. Jej dłonie drżały, dużo ją kosztowało aby jej głos był całkowicie poważny i twardy, chociaż w środku trzęsła się jak galareta.
- Spotka się z rozumiem, żartujesz, prawda? - kolejne pytanie padło z jej ust, serce momentalnie zaczęło bić jej szybciej, krew płynęła szybciej, a ciśnienie się podnosiło. Znalazła w sobie jakąś dziwną odwagę, siłę, która sprawiła, że podniosła się z krzesła i zbliżyła do biurka.
- Nie chcę żadnych Twoich pieniędzy, przyszłam tutaj dzieląc się z Tobą moją niepewnością życiową, liczyłam, że jako mój ojciec pomożesz mi, wesprzesz i doradzisz, że powiesz, że mnie wspierasz. - wystrzeliła z siebie te słowa tak szybko jakby strzelała z maszyny. Czuła jak jej policzki robią się czerowne ze złości.
- A ty jak zwykle zachowujesz się jak polityk, nie ojciec. Jestem Twoją córką, Twoim dzieckiem, a nie podwładną, którą możesz pomiatać na lewo i prawo. - warknęła i wcale nie było jej przykro, że to zrobiła. To była wojna, a ona nie miała zamiaru być już tą samą miłą i grzeczną dziewczynką. Wcześniej nic mu nie przeszkadzało, kiedy była mniejsza i pojawiała się na jego wystąpieniach patrzył na nią z uśmiechem na ustach tak jakby była jego dumą, a teraz? Nagle przestała być potrzebna bo miała własne zdanie i rozum? Boże, do jakiej ona rodziny trafiła.
Cooper Lennox
- 
				 a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe nieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor
- Maddie, wspieram Cię od samego początku - przecież to oczywiste, że w swojej głowie Cooper był wystarczająco dobrym ojcem, by córka była mu za wszystko wdzięczna. Czy dużo wymagał? Skąd! Miała tylko znaleźć jakiś sensowny zawód i robić coś w tym kierunku. Wypowiedziane słowa bynajmniej nie były ciepłe, pełne troski i zmartwienia. Brzmiał zupełnie jak wyrzut, a pod pierwszą warstwą kryła się druga: "nie widzisz tego?". Pyknął cygarem dając córce czas na rozwinięcie ignorując całkowicie to, że walczy o swoje, jest stanowcza, nie da sobą pomiatać. Cechy, które w gruncie rzeczy mu imponowały, akurat w tej sytuacji były wielką przeszkodą i zupełnie tego nie widział. Widział za to zbuntowaną, niepoważną gówniarę.
- Twoja niepewność życiowa trwa, odkąd skończyłaś szkołę średnią. - odparł względnie spokojnie, gdy cygaro znów odsunęło się od jego ust. Wciąż siedział, musiał nieco unieść wzrok by obserwować Maddie - Masz co jeść, w co się ubrać, realizujesz swoje hobby - nie miał pojęcia jakie córka ma hobby - Gdybym nie traktował Cię jak córkę, to pewnie już dawno tkwiłabyś na ulicy... ale dobrze, chętnie Ci doradzę - kolejne pyknięcie cygara. Dłonią z ręką, jak szef nie jak ojciec, wskazał na fotel, z którego przed chwilą się poderwała - Usiądź i opowiedz mi jakie masz wątpliwości i rozterki, a ja Ci doradzę - zabrzmiał naprawdę spokojnie i profesjonalnie. Lata doświadczenia pozwoliły mu nawet na skuteczne ukrycie kpiącego uśmiechu wynikającego z przekonania, że zaraz posłucha jakiś mętnych tłumaczeń właściwych dla dziesięciolatki z ust dorosłej - przynajmniej według metryki - dziewczyny.
Maddie Lennox

 
				