23 y/o, 160 cm
aktorka, studentka agencja aktorska
Awatar użytkownika
Gorący pies
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Lucas Miller

Claire nie zgodziłaby się z tą margaritą. Powód był jeden i wszystkim powszechnie znany. Lucas nie byłby byle, jakim jedzeniem. Za takie mianowałaby ten rodzaj pizzy. Miał w sobie pierwiastek wyjątkowości, pakowania się w kłopoty, a także ten charakterystyczny błysk w oku. Kiedyś widziała w nim coś więcej, coś wyjątkowego, coś co ją urzekło w całości. Kiedyś urzekło. Dawno temu. Bardziej widziałaby lasagne, lub spaghetti. Każdy przygotowywał je na własny sposób, każdy wyjątkowy, a ich zapach przypominał powroty do domu.
Tak, w ten sposób opisałaby Lucasa.

Wiesz co Lucas — rzuciła lekko zdenerwowana tekstem chłopaka, jej kącik ust zaczął charakterystycznie drgać — czasami mam wrażenie, że twoja wrażliwość mieści się w łyżeczce od herbaty, ale nie mierz każdego swoją miarą. Zwłaszcza kogoś kogo kochasz — prychnęła, wywracając oczyma. Claire mimo całkiem luźnego sposobu życia, miała własne triggery. Z wiedzą na temat lęku o wodę... chyba nigdy nie wzięłaby Lucasa z Charlotte nad jezioro, a nawet plażę. Źle by się czuła, wiedząc, że ktoś mógłby się bać. Zwłaszcza kiedy dochodziło do tak delikatnych sytuacji, jak prawie utonięcie.
Zresztą chyba była jej wdzięczna? Gdyby nie jej dobroć i brak robienia z siebie jakiejś suki, władcy mężczyzny, to by nie widziała się z Lucasem.
Zostałby jej karton-Bob.

Zdecydowanie Łamacz Zasad — przytaknęła, była gotowa na bronienie własnego zdania — no tak, ty to po prostu znajdujesz się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie. Prawie jak HARI POTTA!! — rzuciła zabawnie, kładąc mu palec na torsie i dotykając go nim kilka razy. Prawie jakby chciała go oczarować. Może rzucała mu jakieś zaklęcie, by mięśniak przemienił się w księcia. Choć rycerzem mógłby być też dobrym. Słysząc to Claire automatycznie sięgnęła po karton-Boba. Nożyczki poszły w ruch, a chwilę później był już miecz — proszę o zacny rycerzu, chroń swoją księżniczkę — zaśmiała się wesoło, podając mu dzieło własnych rąk. Wyglądało przepięknie.
Aż chciała mu powiedzieć, co to za kulturka.
Skorzystała z jego pomocy, mrucząc ciche dziękuje. Nie mogła pozbyć się tego cichego śmiechu, kiedy biegł po jej pokoju. Musiała się bardzo skupić na nie wychodzeniu z roli, gdy zrobił nową wersję Romea i Julii. Bawił ją. Może powagę dalej miała na twarzy, ale oczy błyszczały jej z rozbawienia.
Nazwisko twoje jest mi nieprzyjacielem, tyś przecież ty sam, a nie Montek. Czymże jest Montek? Ani ręką, ani nogą, ani ramieniem, ani twarzą, ani inną — i tak sobie poleciała resztę tego przepięknego dramatu — Bez tego miana. Romeo, wyrzeknij się imienia, a w zamian za nie weź mnie całą. — i tu coś wydawało się ją porazić, jakby mówiła z całą szczerością. Lucas to kumpel, Lucas to kumpel, tak sobie powtarzała w głowie, prawie jak prawdziwą mantrę.
Choć znów musiała powstrzymać się od parsknięcia śmiechem, słysząc jego odpowiedź. Kontynuowała dalej.
Któż to mówi? Słyszałam coś; czy to mój ucho oszukał? — brzmiało przepiękne, ale miała nadzieję, że na zaliczeniu ostatni raz będzie wystawiała tę sztukę. Tak jak że ostatni raz będzie mówiła do Lucasa w ten sposób.
23 y/o, 189 cm
pracownik baru w kinie fox theatre
Awatar użytkownika
it's complicated, dude.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

No ale właśnie o to w tym wszystkich chodziło. Claire nie wzięłaby Lucasa nad jezioro z razem z Charlotte, bo wiedziała, że ta byłaby się bać. To był właśnie dokładny powód dla którego Miller dzielił się takimi informacjami w imieniu swojej dziewczyny. Nie, żeby się z niej ponaśmiewać, a żeby ludzie dookoła byli doinformowani, a to przecież znaczna różnica. Czyż nie?
Aż tak nisko o mnie myślisz? — przyjrzał się jej dokładnie, próbując wyczytać coś z ciemnych oczu. Lucas lubił myśleć o sobie, jako o osobie wrażliwej. Nigdy nie był obojętny na cudze uczucia i krzywdę drugiego człowieka. Jasne, bywał głupiutki i czasami pierdolił od rzeczy, jednak w życiu celowo nikogo nie zranił. A tego nie mogło chyba powiedzieć wielu facetów. Chociaż kto by tam rozumiał dziewczyny, na koniec dnia i tak wolały bad boyów, którzy łamali im serca. Miller nie wiedział, jaki w tym był złoty przepis, ale raczej trzymał się z boku, biorąc to co zostawało i będąc po prostu tym jednym dobrym kumplem na pocieszenie.
Kiedy tak tarzał się po podłodze, jego pierwszą myślą było to jak brudno na niej było. Kurwa, kurz walał się dosłownie wszędzie i dobrze, że Miller nie miał problemów z alergiami, bo inaczej to rychałby tu więcej, niż faktycznie mówił swoje kwestie. Dopiero kiedy odsunął sobie kilka kłębków kurzu na bok, mógł w pełni skupić się na swojej Julii. Musiał przyznać, że wyglądała wyjątkowo dobrze na tym zamku z kartonów.
—  Przyjmuję ofiarę! — krzyknął. Pewnie trochę za głośno. Ba, dałby sobie rękę uciąć, że słyszeli go pewnie na drugim końcu kampusu, ale co miał poradzić na to, że wczuł się chłopak na całego.
Wyskoczył zza krzeseł, niczym prawdziwy Romeo zza krzaków i trzymając w jednej dłoni mieć zrobiony przez Claire, a w drugiej książeczkę ze scenariuszem, zwrócił się do Julii.
Zwij mnie kochankiem, a przez ten chrzest nowy, odtąd na zawsze Romeem nie będę! — za chuuuuja nie rozumiał tego, co czytał. Kurwa ta mowa była napisana w tak starym języku, że równie dobrze mogliby teraz mówić o jedzeniu gówna sztućcami jednorazowymi, a Lucas myślałby że to sztuka. No ale KLASYKA! —  Jakie imię moje, Nie wiem, i nie wiem, jak ci odpowiedzieć. Co on kurwa pierdoli, nie wie jak ma na imię? — aż kurwa przerwał. Nie no serio, nagle facet zapomniał jak się kurwa nazywał, tylko dlatego, żeby wyrwać laskę z jakiegoś balkonu? Ja pierdole. — Kurde, przepraszam, ale no debil — pokręcił głową i trochę mu się zrobiło głupio, że tak wypadł z roli, dlatego potrzepał głowa, wyjebał sobie z jednego i drugiego policzka, po czym kontynuował, podchodząc nieco bliżej balkonuzamku. — Święta, me imię jest mi nienawistne, Gdy twoim, twoich jest nieprzyjacielem. Zdarłbym je, gdybym miał je napisane! — uniósł spojrzenie wysoko (tak mniej więcej na poziomie własnych oczu) i przyjrzał się Julii, uśmiechając się go niej szczerze. Scenariusz był w chuj zjebany, ale za to Claire z rolą radziła sobie wręcz śpiewająco!

Claire Price
kasik
Używania AI i brak ciągnięcia fabuły do przodu.
23 y/o, 160 cm
aktorka, studentka agencja aktorska
Awatar użytkownika
Gorący pies
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Lucas Miller

Szybko zmieniła wyraz twarzy. Co by nie mówić o Claire, bardzo trafiały ją uczucia osób, na których jej zależało. Groźna panienka, która chciała prawić morały, szybko zamieniła się w potulną owieczkę. Ze ściągniętymi brwiami z troski i przeprosin.
Daj spokój Lucas — rzuciła, uderzając go delikatnie z pięści w ramię — ta łyżeczka herbaty to i tak całkiem sporo. Jakbym nisko Cię oceniała, to bym Ci się nie zwierzała — stwierdziła już poważniejszym. Choć i tu mógłby jej sporo zarzucić. Laurentina nie widziała już parę miesięcy, a ich medialny związek trwał w najlepsze. Nie mówiła o tym praktycznie nikomu, bo też nie było o czym. Ostatni miesiąc i będzie mogła uznać siebie za naprawdę wolną osobę. Taką, która nie miała sobie niczego do zarzucenia. Wtedy może by o wszystkim opowiedziała. Teraz przypominała bardziej rozdrażnioną pandę, która jadła liście eukaliptusa aż całe drzewo znikało.

Jak tak dalej pójdzie, to Claire zakrztusi się ze śmiechu. Widziała te dzikie obroty. Aż odkryła prezent świąteczny dla Lucasa. Dla bobasów ktoś kiedyś stworzył ubranku mopa, by w trakcie nauki chodzenia, a zwłaszcza przesuwania się po ziemi, mogły od razu czyścić podłogę. Idealny prezent dla idealnego kumpla. Bez dwóch zdań.
Wpatrywała się w swojego Romeo, kiedy tak latał z jednej strony na drugą. Zaczynała mieć poważny problem, coraz bardziej zaczynało ją to bawić. To nie mogło skończyć się dobrze.

Ach, Romeo! Jakżeś się tu dostał? Mury są wysokie, a miejsce śmierć głosi, jeśli kto z mych krewnych cię znajdzie. — sama niewiele z tego rozumiała, choć próbowała grać. Miała w oczach coś z miłości, coś ze szczęścia. Jakby to kartonowo-krzesełkowe spotkanie faktycznie było coś warte. Gdyby nie było jedynie nic nie wartym przedstawieniem, w które grali, by jedno z nich zdobyło zaliczenie. Tylko to było komiczne, kiedy próbowała skupić się na jednym. Wciąż widziała twarz Lucasa wypowiadającego w najlepsze swoje kwestie — Nie chciałabym dla świata, żeby cię tu ujrzeli. — kontynuowała miękkim, głosem. Kącik ust zaczął jej drżeć, kiedy Lucas wyszedł z roli. Ostatnimi siłami przywróciła się do względnego porządku, spokoju — Którymi ścieżkami tu przybyłeś? — i choć próbowała z całych sił, finalnie parsknęła głośno. Nie potrafiła samej siebie zatrzymać. Zwyczajnie śmiała się w najlepsze, jakby jutra miało nie być. Aż w pewnym momencie instrukcja działania własnych nóg i stania na krzesłach wydawała się przestać odpowiednio działać.
O nie — zdążyła tyle powiedzieć, zanim koncertowo przewróciła się w trakcie własnego śmiechu. Za nią poleciał też kartonowy zamek. Pytanie było jedno. Czy straci wszystkie zęby, czy kostkę na nowo popsuje? Czy Romeo okaże się Romeo?
23 y/o, 189 cm
pracownik baru w kinie fox theatre
Awatar użytkownika
it's complicated, dude.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Wiecie co, jeszcze jak kwestie Julii były w miarę normalne, tak te Romea to przecież była jedna wielka pomyłka. Typ nie wiedział, jak się nazywał. Dobrze, że kurwa chociaż wiedział po co przyszedł i jakiś cud, że nie pomylił balkonów! No bo kto wie? Może Romeo tak naprawdę miał jebaniutkiego althimer i był chorutki i tak naprawdę chciał przejść pod okno jakieś Janiny a nie Julii tylko mu się po prostu pomyliło? Cóż, czytając ten scenariusz Lucas był wręcz przekonany, że Romeo był jednym wielkim fucupem i ćpunem. I szczerze? Nie miał pojęcia dlaczego Julia na niego leciała. Może na ładne oczy?
Ano więc zrobił te ładne oczy w stronę Clarie (jakby to zrobił Romeo) i mówił swoje kwestie, co chwile stopując, bo oczywiście nie mógł się doczytać tych słów, których nie było nawet w słowniku, a jednak jakimś cudem znajdowały się w tym scenariuszu.
Piękna dziewico, jeśli cię to gniewa, Ani Romeem, ni jestem Montekiem — kurwa świetnie, a teraz jeszcze wyzywał ją od dziewic. A skąd przepraszam Romek wiedział, że Julia z nikim nigdy nie robiła cimcirimcim? Biorąc pod uwagę jak poważnie ze sobą rozmawiali, Lucas był wręcz przekonany że o sprawach łóżkowych z pewnością jeszcze nie doszli. To pewnie dopiero w akcie pięćsetnym, jak Romeo w końcu dowie się jak miał na imię. — Miłości skrzydłem mury przeleciałem, Bo kamień żaden miłości nie wstrzyma — co miał kamień do miłości też nie wiedział (no chyba, że kamień z napisem love, to już inna sprawa), ale czytał dalej i zapewne robił z siebie wielkiego debila, bo Julia tak się śmiała na tym zamku, że aż zanosiła się śmiechu.
I był taki krótki moment, w którym Lucas miał znowu wyjść z woli i zwrócić uwagę Claire, że jak zaraz nie przestanie, to się zawodowo z tej swojej wierzy spierdoli, jednak nie chciał ponownie psuć ich występu.
A mógł.
No kurwa mógł.
Bo już po chwili Price zachwiała się tak mocno, że kartony runęły w dół, a ona razem z nimi. Lucas złapał mocno powietrze w płuca i ruszył przed siebie. Był blisko, praktycznie na wyciągnięcie reki, ale zanim z jego mózgu wyszło polecenie do ciała, żeby biec, to minęło dobre kilka sekund.
Claire! — wyciągnął ręce do przodu, łapiąc jej biodra, jednak jego noga poślizgnęła się na jednym z kartonów i tym sposobem wraz ze swoja Julią JEBNĄŁ na trwardy parkiet. To znaczy on jebnał, a ona spadła na niego, jak na prawdziwą księżniczkę przystało.
Mam cię — stęknął jak stary dziad, czując pulsujący ból w okolicach pleców.


Kostka tak chciała
Claire Price
kasik
Używania AI i brak ciągnięcia fabuły do przodu.
23 y/o, 160 cm
aktorka, studentka agencja aktorska
Awatar użytkownika
Gorący pies
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Lucas Miller

Im dłużej obserwowała grającego Lucasa, tym bardziej wszystko zaczynało ją bawić. Mógł nie wiedzieć, ale kiedy tylko się odzywał na jej twarzy pojawiał się szeroki uśmiech. Życie wydawało się łatwiejsze. Gdyby każdy posiadał w sobie tyle lekkości, że mogłaby się dać za niego pokroić. Byle mogła mieć kogoś takiego w życiu. Kogoś kto potrafił sprawić uśmiech na jej twarzy, gdy grała najbardziej poważną i archaiczną rolę życia.
Z tego powodu też koncertowo się wywróciła.
Brakowało tylko w tle muzyczki: I believe I can fly~
Świat wydawał się wirować w trakcie lotu. Myślała już o zaryciu zębami prosto w podłogę, a jednak trafiła w coś zdecydowanie bardziej miękkiego (ale nie od tłuszczu!) i ciepłego. W jednej chwili mogła się rozpłynąć, ale upadek finalnie poczuła. Chwilę leżała w bezruchu, próbując ogarnąć, co dokładnie się działo. Umarła? Piekło, niebo, a może... ramiona Lucasa? Ostrożnie otworzyła jedno ze swoich oczy, by po chwili ponownie je zamknąć. Wypuściła powietrze z ust. Nic ją nie bolało, było stabilnie.
Lucas — odparła finalnie, otwierając oczy. Dalej w najlepsze na nim leżała. Uniosła delikatnie kąciki ust, a w jej spojrzeniu kryła się troska. Finalnie mógł nie robić za rycerza, nie ratować jej. Teraz będzie mu winna domowy posiłek za zostanie prywatnym obrońcą — wszystko w porządku? — dopytała, poprawiając mu włosy na czole. Delikatnie przesunęła je w bok i niezbyt śpieszyło się jej do wstania. Jakby tak po prostu miało się to skończyć.
Nie musisz być w prawdziwym życiu moim Romeo, wiesz? — dopytała, wpatrując się w niego intensywnym spojrzeniem. Na policzkach powoli zaczął pokazywać się delikatny rumieniec, kiedy zdała sobie sprawę, że... mogli leżeć tak odrobinę zbyt długo, a ona powoli zaczęła czuć pewien rodzaj niezręczności. Zbyt dobrze czuła się przy nim.
23 y/o, 189 cm
pracownik baru w kinie fox theatre
Awatar użytkownika
it's complicated, dude.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Przez chwilę leżał w bezruchu. Trochę bo bał się ruszyć, a trochę bo nie za bardzo też miał jak, biorą pod uwagę (lekkie!!) ale w ciąż swoje ważące ciało zaraz na tym jego. Odetchnął ciężko, po czym uniósł delikatnie głowę — kark cały, to już coś — i spojrzał na Claire, a raczej szubek jej głowy.
Jest okej? Coś cię boli? — zainteresował się, bo taki właśnie był ten Lucas Miller — pierwsze myślał o innych, a dopiero potem o sobie. Price wydawała się być w jednym kawałku, nawet wierciła się trochę na nim, więc sytuacja wydała mu się na tyle stabilna, żeby sprawdzić, co tam było słychać z jego własnym ciałem.
Drgnął rękami. Całe.
Następnie nogi. Całe.
Zamrugał. Oczy całe.
A na końcu poruszał delikatnie plecami. Tam już poczuł lekkie ukłucie. Nie za mocne, ale jednak był tam jakiś dyskomfort. Syknął niezadowolony.
Nie no, wszystko okej — ale oczywiście nie powiedział Clarie, że trochę cierpiał. Dziewczyna już i tak wydawała się przestraszona faktem, że wylądowała na nim całym ciałem, nie miał zamiaru jej jeszcze bardziej stresować. Czy tak zrobiłby Romeo? No pewnie kurwa nie, bo on nawet nie wiedział, że był Romeo, wiec pewnie też nie wiedziałby jakby się zachować i pewnie znowu pierdoliłby coś o kamieniach.
Niby nie muszę, ale jednak gdyby nie ja, to byłabyś połamana — stwierdził, unosząc jedną brew. Nie chciał się jednak za bardzo ruszać, bo Claire wciąż na nim leżała i nie chciał jej przypadkiem zrzucić. — No chyba, że to wszystko było w scenariuszu? — dopytał, bo dopiero po chwili doszło do niego, że może Lucas po prostu nie doczytał do końca strony i tak naprawdę Julia zawodowo spierdalała się z tego balkonu, a on powinien ją złapać? Cóż, jeśli tak faktycznie było, to musiał przyznać, ze Claire była najlepszą aktorką na świecie, a on… cóż prawie był jej katem.
— Trzeba było zostać przy jakimś jeziorze łabędzim.

Claire Price
kasik
Używania AI i brak ciągnięcia fabuły do przodu.
23 y/o, 160 cm
aktorka, studentka agencja aktorska
Awatar użytkownika
Gorący pies
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Luca Scalvini

Zamrugała kilka razy oczami. Czy z nią było wszystko w porządku? Chyba tak. Ręce całe, kostki nie bolały, a ciało Lucasa było... zdecydowanie zbyt twarde. Czy to te godziny na siłowni? Nie rozumiała do końca, co tak naprawdę się stało. Świat zawirował, a ona wydawała się korzystać z jego ciała.
Tak... — odparła lekko zszokowanym głosem i westchnęła głośno — dzięki Tobie — zmarszczyła brwi. Poczuła się winna. Czasami sądziła, zwłaszcza w chwilach takich jak ta, że była chodzącym magnesem na wszystkie nieszczęścia. Nawet kiedy spełniała się, próbując wczuć się w najbardziej sztampową rolę, musiała wszystko koncertowo zepsuć. Jedna chwila nieuwagi, a cała zabawa nie istniała.
Na pewno? — spytała, lustrując go badawczym spojrzeniem. Próbowała coś z niego wyczytać, znaleźć sensowne rozwiązanie tej sytuacji. Tylko czy była w stanie znaleźć coś takiego? Przymknęła oczy i westchnęła cicho — mogę Ci jakoś pomóc? — tak, idiotko. Zdecydowanie możesz, przeszło jej przez głowę, gdy ogarnęła, że cały czas na nim leżała. Mimowolnie nabrała powietrza do płuc, próbując się uspokoić. Dziwne, nie czuła zapachu krwi, coś ją tam bolało, a i tak najbardziej intensywnym bodźcem były perfumy, lub szampon Millera.
Finalnie zsunęła się z niego.
Usiadła zaraz obok po turecku.
Wiem — rzuciła lekko podłamana. Kiedy ostatnio widziała Lawrence, skręciła kostkę z nieuwagi. Potem uciekł jej pies z urazem kostki, a teraz? Jak księżniczka wypadła ze zamku, spadając w ramiona rycerza. Tylko w żadnym wypadku nie było w tym łutu szczęścia — dziękuję — powiedziała przepraszającym tonem. Nie chciała robić problemów. Czuła dziwne poczucie wstydu, jakby życie miało się skończyć w tym momencie — nie, kaskaderką nie chcę zostać — zaśmiała się gorzko pod nosem. Chociażby z takiej roli też nie chciałaby zrezygnować. Najwyżej wróciłaby z planu cała połamana, coś z tymi urazami miała na pieńku. Podwinęła nogawki spodni i zauważyła wielkie sińce. Aż zrobiła wielką bułę, nadymając swoje poliki. Wyglądała niczym wkurzona ryba rozdymka — może dajmy sobie spokój z tą próbą, co? Nie chcę Cię połamać. Jestem ekspercką fajtłapą — patrzyła na niego przepraszającym wzrokiem. Chociaż mogliby próbować bez zamku, bez niego nie byłoby tego klimatu.
23 y/o, 189 cm
pracownik baru w kinie fox theatre
Awatar użytkownika
it's complicated, dude.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Lucas całe życie był fajtłapą. Często wypierdalał się na prostym chodniku i potykał o własne nogi, a jakby tak doliczyć do tego jeszcze jego nienagannego pecha, wychodziła mieszkanka wybuchowa, która jego absolutnie nie ruszała. Serio. Był przyzwyczajony. Dwadzieścia trzy lata z tym już funkcjonował, a jak wiadomo praktyka czyni mistrza. W sumie to nawet był w szoku, że finalnie udało mu się złapać drobniutką Claire nim runęła na podłogę. Tak, trochę był (bardzo) był z siebie dumny. Ale to już postanowił zachować dla siebie.
No jak już tak bardzo chcesz pomóc, to możesz… — zawahał się na moment, bo nie chciał, żeby wyszło niegrzecznie ani żeby Price sobie tego za bardzo nie wzięła do siebie. — …ze mnie zejść — mruknął cichutko, jakby fakt, że obniżył ton sprawi, że prawdopodobieństwo tego, że się urazi będzie mniejsze. A kiedy to nastąpiło, poruszał obolałymi mięśniami na lewo i prawo, po czym również usiadł po turecku tuż przed Claire.
I dobrze — pochwalił jej brak chęci, by zostać kaskaderką. To gówno było niebezpieczne i ciągle na wysokim ryzyku. Kto o zdrowych zmysłach pisał się na taki los na porządku dziennym? — Wole jak jesteś w jednym kawałku — spojrzał na nią z lekkim rozbawieniem i normalnie puściłby pewnie przyjacielskie oczko w jej kierunku, jednak zamiast tego uznał, że to właśnie był świetny moment by… umieścić łapsko na jej głowie i zacząć ją czochrać. Wszystko jej tam rozpierdolił. W kilka ruchów jej włosy odginały się na wszystkie strony, a kilka kosmyków opadło na twarz. Te akurat delikatnie poprawił, zarzucając je jej za ucho w akompaniamencie śmiechu. Jakoś chciał rozluźnić atmosferę po tym upadku. Bo po co tak się zamartwiać? Było, minęło i chuj i fajnie.
Uniósł brew, gdy wspomniała, że może to czas zakończyć próbę,
Jesteś pewna? — dopytał, spoglądając na nią intensywnie. — Prawie nic nie zrobiliśmy. Żeby potem nie było, że przeze mnie nie zdałaś! — zagroził jej paluchem, wiadomo bardziej w żartach niż na serio, bo to było zaliczenie Claire i najlepiej wiedziała, co potrzebowała i co chciała robić. On tylko przyszedł pomagać, więc jeśli to oznaczało koniec próby, to so be it.
To może pójdziemy na gofry? — zaproponował po chwili. — Jestem w chuj głodny. Trzy bym opierdolił. Każde z innym dodatkiem.

Claire Price
kasik
Używania AI i brak ciągnięcia fabuły do przodu.
23 y/o, 160 cm
aktorka, studentka agencja aktorska
Awatar użytkownika
Gorący pies
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Lucas Miller

Widocznie mogliby przybić sobie piąteczkę. Oboje byli chodzącymi fajtłapami. Claire doskonale pamiętała każdy nawet najmniejszy kamień, o który przewróciła się z hukiem. Wystarczyła wystająca gałąź, mały kamień, albo zbyt pośpieszny bieg. Wszystko kończyło się to tak samo. Bliskim spotkaniem z chodnikiem, schodami, a w tym przypadku z Lucasem. Naturalna niezdarność przychodziła jej normalnie. Prawie co chwile się przewracała, na śliskiej podłodze, z krzeseł, a pewnie nawet leżąc w łóżku, potrafiłaby spaść na podłogę.
I tak naprawdę było!
Miała wyrzuty sumienia, kiedy spoglądała na Lucasa. Leżał, cierpiał, a jej wydawało się nic nie być. Przyzwyczaiła się do bycia kotem spadającym na cztery łapy. Choć życie tym razem mogło rzucić monetę na jej korzyść. W końcu Price musiała przyznać głośno, że ostatnie skręcenie kostki bardzo popsuły jej życiowe plany. Od tych zaczynających się w bardziej klubowych brzmieniach, do tych związanych z dotarciem na sensowny casting.
Bo co? — obruszyła się mimowolnie — myślisz, że przy pierwszym filmie byłabym cała połamana? — pewnie tak. Sama by to powiedziała głośno, ale w tym momencie czuła się delikatnie zdenerwowana. Zresztą miauknęła głośno jak kot w rui, kiedy Lucas postanowił zmierzwić jej włosy. Zmarszczyła uroczo nosek, odsuwając się od niego. Obruszyła się, ale finalnie zaczęła się śmiać głośno razem z nim. W międzyczasie popchnęła go w stronę podłogi. Też sobie zasłużył. Zwłaszcza gdy wkładał jej te niesforne kosmyki włosów za ucho.
Mhm, ale jak jeszcze raz rozczochrasz mi włosy, rozpocznę III Wojnę Światową — rzuciła poważnym tonem. Typowe słowa Claire, które mówiła mu za każdym razem. Niby groźba, ale nigdy nie została ona spełniona — jak nie zdam, to przyjdę do Ciebie z nożem, poderżnąć Ci gardło — zaśmiała się uroczo Claire. Nie była tego pewna, ale chyba nie była gotowa na scenę pocałunku. Między słowami rozumiała o czym dokładnie była ta sztuka. Nie przeszkadzało jej to, ale z jakiegoś powodu bała spojrzeć się na Lucasa w ten określony sposób.
Gofry? Nie przesłodzisz się? — spytała, unosząc jedną brew — ja to bym ojebała kebsa. Może pójdźmy na oba? — zagadnęła, uśmiechając się szerzej. Podniosła się, by mogli faktycznie coś zjeść. Do próby wcześniej, czy później mogliby wrócić.

z/t x 2
ODPOWIEDZ

Wróć do „University of Toronto”