Kserokopiarka po raz kolejny chrząknęła, jakby chciała wyrazić sprzeciw wobec powierzonego jej zadania. Metaliczny zgrzyt wymieszał się z jednostajnym buczeniem, po czym przeszywający pisk zawtórował wielkiemu, czerwonemu wykrzyknikowi, który patrzył na Hanę z pogardą, z ekranu maszyny. Dziewczyna westchnęła na to wszystko, unosząc kolejny raz oczy ku sufitowi niewielkiego korytarza i nie zważając na to czy ktoś ją mija, kopnęła urządzenie z frustracją. Oczywiście, nie zrobiło to za wiele szkody, siła uderzenia porównywalna do tupnięcia nogą czterolatka. Kserokopiarka zawyła tylko, a potem wydała dźwięk przypominający Hanie chrząknięcia obrażonego staruszka, po czym łaskawie zaczęła wypuszczać kopie dokumentów, których dziewczyna nie zrozumiałaby nawet przy setnej lekturze.
Oparła biodro o maszynę, czekając aż poradzi sobie ze stosem przyniesionych papierów i poklepała ją delikatnie po grzbiecie, jakby chciała ją udobruchać. W pewnym sensie były w tym razem. Żadna z nich nie miała ochoty wykonywać powierzonego jej zadania. Urządzenie przynajmniej nie musiało obawiać się konsekwencji niesubordynacji.
Po drugiej stronie korytarza, za szklaną ścianą, zobaczyła ludzi w garniturach — każdy o plecach prostych niczym marmurowe kolumny. Uśmiechy — nie rozbawione czy pełne ciepła, a raczej przekalkulowane, ostrożne — nie schodziły z ich twarz, nawet gdy na moment odwracali wzrok od swoich towarzyszy. Hana podniosła dłoń by rozluźnić kołnierz koszuli, która nagle wydała jej się ciasna i szorstka. Może nie odstawała ubiorem — jej marynarce i spodniom wprawdzie brakowało finezji designerskich garniturów decydentów, ale przeciętny obserwator uznałby, że ujdą. Mimo to wystarczyło jedno spojrzenie, by dostrzec, że nie należy do tego miejsca. Jej postawie brakowało pewności siebie, którą nosili menedżerowie, a w oczach nie tliła się nawet najsłabsza iskra pasji wobec lawirowania wśród biurowych układów. Zacisnęła zęby i odwróciła wzrok — rachunki nie zapłacą się same.
W tym samym czasie maszyna westchnęła po wypluciu ostatniej kartki papieru, a Hana szybko zgarnęła stos. Uśmiechnęła się z triumfem do kopiarki — koniec końców udało im się znaleźć wspólny język. Obróciła się na pięcie, by skierować się do pobliskiej windy. Czekała ją trasa na najwyższe piętro, z tych należących do Northland Power. W akompaniamencie melodyjki windowej, przeliczyła jeszcze raz trzymany w dłoniach plik. Nie chciała schrzanić sprawy przy zadaniu tak podstawowym, jak dostarczenie prezesce kopii dokumentów. Zatrzymała się przed drzwiami gabinetu, zbierając w sobie odrobinę pokory, której brakowało jej przy maszynie. Wzruszyła ramionami, jakby chciała strząsnąć z siebie napięcie, przychodzące z byciem nie na swoim miejscu, i zapukała do drzwi.
Cherry Marshall

 
				
