27 y/o, 191 cm
kurier andrews express
Awatar użytkownika
so i will find my fears and face them
or i will cower like a dog
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Wbrew pozorom, Ernie słuchał wszystkie, co mówiła Mio. I zapamiętywał. Pamiętał każdy szczegół z ich rozmów. Ba, pamiętał nawet to, co miała na sobie, kiedy spotkali się na festynie, kiedy brali udział w wyścigach w workach. Ale tego przecież nie mógł jej powiedzieć, bo jeszcze pomyśli, że ma na jej punkcie obsesję czy coś. Z drugiej strony to trochę słabe, że uważała, że jej nie słucha, jakby był totalnym ignorantem.
Podparł ręce na biodrach i omiótł wzrokiem pokój. Tutaj trzeba było pokombinować, żeby to jakoś wyglądało, żeby żaden mebel nie blokował przejścia i żeby z kanapy można było oglądać telewizję. A najlepiej z łóżka też, tak jak u niego, bo czasami człowiek chciał się przetransportować z kanapy na wygodne wyrok i kontynuować serial.
Zrobimy tak — zaczął, przechadzając się po pomieszczeniu. — Ta szafa pójdzie na tę ścianę, obok regału na książki, którego i tak nie można ruszyć, bo nigdzie indziej się nie zmieć. A pod okno damy kanapę i naprzeciwko kanapy komodę z telewizorem. Po drugiej stronie łóżko, ale wzdłuż i bardziej do ściany, a pomiędzy nimi tę małą półkę — cmoknął niczym ekspert od przemeblowań. — Ale ty chciałabyś tę szafę wyjebać? A gdzie będziesz ubrania trzymać? No nie, lepiej ją ustawić tak, jak mówię. Ale ten drugi stolik bym wywalił. Albo w sumie niski jest, może będzie nadawał się na ławę pomiędzy komodą i kanapą? Tylko trzeba sprawdzić, czy będzie można wtedy swobodnie przejść. Dobra, vamos, towarzyszko Richardson, robimy to — powiedział i stanął z jednej strony w oczekiwaniu, aż Mio podejdzie z drugiej. Na trzy cztery posunęli ją i złączyli z regałem. Na razie wyglądało nieźle. Znów przeszedł się po pokoju, żeby sprawdzić, czy na pewno wszystko się pomieć.
Teraz łóżko — zadecydował, ale z tym to sobie akurat sam poradził. Później przyszła pora na komodę, na której ustawili telewizor. — A kanapę chcesz tak, czy od razu w nogach łóżka? Bo jak inaczej, to mów — skinął głową, bo w sumie on tu tak jej ustawiał po swojemu, a może Mio wolała jednak inaczej, bo coś jej nie pasowało. Lepiej, żeby teraz zadecydowała, niż żeby mieli za chwilę wszystko przesuwać od nowa.

Mio Richardson
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Mark your calendar for Canada Day
bubek
posty ai, posty o niczym, kiedy ktoś nie pcha fabuły do przodu
42 y/o, 169 cm
właścicielka second handu | public butter vintage
Awatar użytkownika
Kiedyś handlowała zielskiem w Chicago, teraz handluje futrami w Toronto
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkione/jej
postać
autor

Z tym zapamiętywaniem, to wcale nie było tak, że Mio miała go za ignoranta. Po prostu całe życie obcowała z ludźmi, którzy w dużej ilości przypadków mieli ją za wariatkę. Bo była za głośna, zbyt bezczelna i zdecydowanie gadała za dużo. Ludzie nauczyli ją po części tego, że Mio się nie słucha, a ona, cóż, po prostu się do tego przyzwyczaiła. Chociaż musiała przyznać, że tymi drobnymi gestami i pamięcią, Ernie delikatnie jej zaimponował. Posłała mu więc leciutki uśmiech, taki nie za duży, po czym uważnie obserwowała jak przechadza się po pokoju.
Podchodził do każdej ściany, oglądał meble z różnych stron i wyglądał przy tym, jakby w oczach miał jebaną miarkę. Bo kiedy ruda próbowała to wszystko sobie rozplanować wyszło na to, że nic z niczym nie mieściło się w ciasnej kawalerce w Greektown. Ale kiedy Andrews zaczął tak rozporządzać i energicznie dzielił się z Mio swoim planem, ruda jedynie siedziała z szeroko otwartymi oczami i brwiami uniesionymi wysoko w górę.
No, powiem ci, brzmi to zajebiście — skinęła głową. W sumie nie miała większych obiekcji. Prawda była taka, że Richardson wzięła się za ten cały remont, bo strasznie wkuriwało ją posiadanie łóżka tuż przy oknie. Nawet najlepsze rolety nie były w stanie zatrzymać stu procent ciepłych promieni słonecznych, które rankiem bezczelnie wdzierały się przez okno i osadzały na jej twarzy. A to doprowadzało ją do szału. Tylko, że jak już przesunę łóżko, to musiała rozjebać wszystko inne i tak… po czasie znalazła się w sytuacji, że nic do niczego nie pasowało. — Więc dzisiaj wykonuje wszystkie twoje polecenia. I to bez jęczenia — przyłożyła dłoń do czoła i zasalutowała niczym żołnierz do swojego kapitana, meldując gotowość. Może w tym brakiem jojczenia to trochę poleciała, bo w sumie nie wiedziała, czy ona w ogóle była w stanie tak po prostu milczeć i robić, ale no już trudno. Słowo się rzekło.
Przestawili kilka mebli nawet sprawnie, a kiedy Ernie przesuwał łóżko ona dzielnie kroczyła za nim, obładowana pościelą i poduszkami.
Poczekaj, bo źle sobie chwyciłam — przestawianie komody jednak okazało się kurwa tak nieporęczne, że to było jakieś nieporozumienie. Nie było jak jej chwycić, a ruda nie miała w palcach tyle przyczepności, żeby po prostu przytrzymać ścianki. — O, może tak spróbuje — jedną dłonią przytrzymała róg, a drugą umieściła na niewielkiej klamce od dolnej półki. — Dobra, mam — no i komoda poszła w górę, jednak bardzo szybko się okazało, że Mio jednak wcale tego nie miała. Mianowicie klamka, którą trzymała, wyjebała z zawiasów razem z jej dłonią, po czym polecała prosto w stronę szklanej gablotki z książkami, której plan był nie ruszać. Mio nie zdążyła nawet krzyknąć (jakby to miało coś pomóc) nim metal uderzył o szyb i co? I kurwa roztrzaskał lewą część na drobny mak.
Ja pierdole — puściła komodę, a raczej pozwoliła jej spaść na podłogę, podczas gdy sama podbiegła z niedowierzaniem do gablotki i w jakimś dziwnym amoku zaczęła zbierać kawałki szła łapami, przy okazji haratając sobie dłonie.

ernie andrews
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Welkom in Canada
kasik
oj tam, wszystko lubię 
27 y/o, 191 cm
kurier andrews express
Awatar użytkownika
so i will find my fears and face them
or i will cower like a dog
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Na początku wszystko szło całkiem sprawnie. Wiadomo, musieli się nieźle natrudzić i nastękać przy tych cięższych meblach. Ernie co jakiś czas instruował Mio, co powinna zrobić, jak się przesunąć i w którym miejscu złapać, żeby wygodniej było przenosić poszczególne rzeczy. Ale kiedy przyszła pora na komodę, wszystko się pokomplikowało, bo nawet on miał trudność, żeby ją odpowiednio chwycić.
Poczekaj, złap sobie trochę niżej, tak będzie... — urwał, bo nagle klamka, za którą złapała Richardson, urwała się, a ona wystrzeliła wprost na nietykalny regał ze szklaną gablotą. — O kurwa! — wydarł się, co było spowodowane tym, że rudowłosa bez ostrzeżenia opuściła komodę, ściągając go tym samym do parteru, aż Andrews pierdolnął z całym impetem na kolano. — Nie mogłaś trochę delikatniej? — wymamrotał, podnosząc na nią wzrok i wtedy dostrzegł, że Mio w popłochu zaczyna zbierać szkło. — Zwariowałaś?! — skarci ją, zrywając się do pionu. — Zostaw to! — odciągnął ją na bok i jednym ruchem wytrącił jej szkło z dłoni, po czym przycisnął je do boków rudowłosej, żeby ją uspokoić.
Patrzył na nią z szeroko otwartymi oczami, bo trochę się chłopaczyna wystraszył tej jej wyczynami. No i krwią też. Ostrożnie pochylił się nad jedną skaleczoną dłonią. Szklane odpryski wbijały się w jej skórę, a krew spływała powoli między palcami. Ernie wziął głęboki oddech, starając się nie zdradzić paniki.
Spokojnie — wyszeptał, bardziej do siebie niż do niej. — To nic poważnego, damy radę — mruknął, ale zaraz poczuł, jak wzbiera w nim panika. — Nie ruszaj tym! — krzyknął znienacka, a w jego oczach pojawił się błysk desperacji. — Masz tu jakąś apteczkę? Bandaż? Cokolwiek? — wziął głęboki oddech, starając się zebrać resztki opanowania, ale jego oczy błądziły po pokoju, jakby szukały ratunku w każdym kącie. Szkło trzaskało po ich stopami i całe szczęście, że oboje mieli na sobie obuwie, czym uniknęli kolejnych obrażeń.

Mio Richardson
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Mark your calendar for Canada Day
bubek
posty ai, posty o niczym, kiedy ktoś nie pcha fabuły do przodu
42 y/o, 169 cm
właścicielka second handu | public butter vintage
Awatar użytkownika
Kiedyś handlowała zielskiem w Chicago, teraz handluje futrami w Toronto
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkione/jej
postać
autor

No może faktycznie nie powinna tak się na to rzucać. Mogła spokojnie odstawić komodę na ziemię albo chociaż dać znać Erniemu, że będzie ją puszczać, żeby ten nie musiał łamać się w pół zostając z tym wszystkim samym. Tylko Mio od zawsze była narwana i wybuchowa. Reagowała na bieżąco na to, co działo się dookoła niej i nie potrafiła tak na spokojnie przestać robić jedną rzecz, by skupić się na drugiej. Była trochę jak taki piesek, który zajmuje się gryzieniem patyka, podczas gdy ktoś na niego gwizda. Tak właśnie się rozpraszała na porządku dziennim i tak właśnie rozproszyła się, gdy szkło jebło na podłogę.
No i z tym zbieraniem gołymi rękami, wiadomo, też nie powinna. Prościej (a na pewno bardziej bezpiecznie) byłoby pójść po szufelkę i zamieść to gówno, zamiast próbować ogarnąć to rękami, ale again, to była Mio…
Ale co mam zostawić? Ty mnie zostaw! — z początku kompletnie nie rozumiała, o co mu chodziło. Przecież zbierała sobie szkiełko. Dobra może i delikatnie się przy tym haratała, ale BEZ PRZESADY. Było wszystko stabilnie, do momentu, w którym nie zaczął wyrywać jej tych wszystkich elementów i spychać na bok. Mio dałaby sobie rękę uciąć, że to właśnie wtedy, w tamtej chwili, kilka elementów wbiło się mocniej w jej dłoń, wywołując całą tą krew.
Pozwoliła mu złapać swoja dłoń, również wpatrując się w czerwoną ciecz. Chociaż jakby tak porównać ich twarze, ta Erniego była o wiele bardziej blada i wystraszona.
No wiadomo, że to nic poważnego — przewróciła oczami na tą jego reakcje. Panikował jakby co najmniej odcięła sobie dwa palce. Pragnę przypomnieć, że Richardson to swego czasu brała udział w prawdziwych strzelaninach i serio kilka kropelek krwi i małe zadrapanie naprawdę nie robiło na niej wielkiego wrażenia. Czego nie można było powiedzieć o Erniem. Biegał po tej zajebanej chacie i panikował, szukając apteczki.
Ej, Ernie — zaczęła spokojnie, wyciągając ręce w powietrze, chociaż to nie był najlepszy pomysł, bo kilka kropel spadło na podłogę, a on wciąż trwał w jakiejś dziwnej panice. — Hej, patrz na mnie! — podniosła głos, próbując go przekrzyczeć. Podeszła nawet kilka kroków bliżej, zaglądając mu w oczy. Pewnie gdyby miała czyste ręce złapałaby go za szmaty, ale nie chciała go ubabrać. — Nic się nie dzieje, okej? — rzuciła, gdy w końcu wbił w nią spojrzenie. — A apteczka jest w kuchni w pierwszej szafce. Przynieś mi ją, sama sobie zrobie opatrunek. Bo ty za bardzo panikujesz.


ernie andrews
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Welkom in Canada
kasik
oj tam, wszystko lubię 
27 y/o, 191 cm
kurier andrews express
Awatar użytkownika
so i will find my fears and face them
or i will cower like a dog
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Trochę mdliło go na widok krwi. Czuł się wtedy tak, jakby stąpał po wysokim pomoście, czego raczej starał się unikać, ze względu na swój lęk wysokości. W drodze z Toronto do Ottawy przejeżdżał przez kilka takich mostów, ale samochodem to zupełnie inna sprawa, bo wtedy mknął szybko przed siebie i nie zwracał na to uwagi.
Czerwona ciecz ściekała cienką stróżką po dłoni Richardson i Ernie serio myślał, że zaraz jej ta łapa odpadnie. Trochę wyolbrzymiał, ale z jego perspektywy wyglądało to naprawdę STRASZNIE. Skąd miał wiedzieć, że na Mio nie robiło to żadnego wrażenia? Wiedział, że była zamieszana w jakieś tam lewe interesy, ale nie miał pojęcia, że brała udział w najprawdziwszych strzelaninach!
Co? — wydukał, wlepiając w nią swój przerażony wzrok. — Apteczka, no tak — pokiwał szybko głową i zaraz przedostał się przez labirynt z mebli do kuchni, gdzie odnalazł nieduże pudełko z bandażami, plastrami i środkiem odkażającym. — Na pewno sobie z tym poradzisz? Może będzie lepiej, jak pomogę? — dopytał, ale rudowłosa już przechwyciła od niego apteczkę i zaczęła działać w pojedynkę. Najpierw odkaziła ranę, później przyłożyła do niej opatrunek i zręcznie owinęła bandażem. I po krzyku. — I to tyle? — zdziwił się szczerze Andrews. — Nie powinnaś jechać z tym na izbę przyjęć, żeby to zszyć czy coś? — upewnił się, chociaż Mio wyglądała na totalnie nieprzejętą. Dziwna jakaś.
Ernie omiótł wzorkiem mieszkanie. Niewiele już zostało tych mebli do przesunięcia, więc dobrze byłoby to dokończyć.
Dobra, to ty weź sobie przycupnij gdzieś, a ja resztę ogarnę — zadecydował, ale już wiedział, jaka będzie jej odpowiedź, dlatego automatycznie podniósł rękę do góry i wskazał nią na korytarz. — Albo zacznij powoli wnosić rzeczy z klatki schodowej. To, co jest do wywalania, to zostaw, potem wyniesiemy do śmietnika — nie było sensu na nowo wnosić tego do mieszkania jak i tak miało iść do utylizacji. Najwyżej jakiś sąsiad schodzący z wyższego piętra skręci sobie kark, ale kto by się tym przejmował?
Nie czekając na reakcję, zaczął sprawnie dźwigać kolejne meble, a gdy zostało już tylko łóżko, przepchał je biodrem w miejsce, gdzie tam sobie rudowłosa zażyczyła.
Jest git? — zapytał ją, podpierając ręce na biodrach. W sumie wyglądało to całkiem nieźle. Jeszcze trzeba będzie odkurzyć i zająć się tymi drobiazgami z pudeł. — Odzywał się do mnie ojciec Mike'a — zagai Ernie, kiedy poprawiał zasłonę przy oknie. W sumie to najpierw chciał sprawdzić, czy Ruda podłapie temat.

Mio Richardson
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Mark your calendar for Canada Day
bubek
posty ai, posty o niczym, kiedy ktoś nie pcha fabuły do przodu
42 y/o, 169 cm
właścicielka second handu | public butter vintage
Awatar użytkownika
Kiedyś handlowała zielskiem w Chicago, teraz handluje futrami w Toronto
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkione/jej
postać
autor

Nie miałaby nic przeciwko, gdyby Ernie zechciał się nią zając i opatulić jej rękę. Z pewnością byłoby to dla niego o wiele łatwiejsze, skoro miał obie dłonie sprawę, jednak obserwując jego paniczne reakcje, Mio stwierdziła, że nie było co ryzykować, że jeszcze jej tutaj zejdzie. I dopiero będzie problem. Bo nie tylko będzie musiała sama się łatać, to jeszcze udzielić jemu pomocy.
Na pewno. Daj mi to — przejęła do niego apteczkę, gdy wrócił z kuchni i zabrała się odkażenie ran. Kilka psiknięć, lekkie syknięcie, bo jednak trochę piekło, a potem już tylko przystawiła sobie gazik i zawinęła bandażem. Plastry na dłoni kompletnie się nie sprawdzały, bo człowiek ledwo coś chwycił, a one już się odklejały. I tyle kurwa w temacie. — Weź mi tutaj przytrzymaj — podała mu końcówkę bandaża, a sama sięgnęła po nożyczki. Przecieła materiał na pół i owinęła przez nadgarstek. — A teraz jebnij mi tutaj jakiś supeł albo kokardkę — poprosiła go, bo jednak z tym to już mogła mieć problem. A przecie po krwi nie było już śladu, wiec może Ernie wcale nie zemdleje. No oczywiście oprócz tej a podłodze, która we własnym tempie wsiąkała sobie w parkiet. A potem spojrzała na niego jak na wariata, kiedy zaproponował tą izbę przyjęć.
Andrews, na sor się jedzie z poważnymi problemami — skarciła go trochę, bo jednak jakieś drobne, mało głębokie przecięcie wcale nie wymagało szycia czy oględzin lekarza. Ruda była przekonana, ze wystarczyło łapę zabandażować i po prostu na nią uważać przez następne kilka dni. — Ale to słodkie, że się tak martwisz — cmoknęła w jego kierunku i pewnie gdyby stał jakoś bliżej niej, to pacnęłaby mu dłonią na głowie i zmierzwiła te dobrze ułożone włosy. Ernie ewidentnie serce miał jak złoto, bo nie dość, że juz nie pierwszy raz jej pomagał, to widać, że faktycznie się przejmowa drugim człowiekiem i Mio aż pożałowała, że nie poznała go wcześniej. Bo to właśnie takimi ludźmi zawsze chciała się otaczać. Ale jakoś nigdy jej to nie wychodziło.
To ja przejrzę te pierdoły na korytarzu — uśmiechnęła się do niego ciepło, gdy zaproponował, że sam skończy przesuwać meble, bo faktycznie mogłoby by ciężko z ym bandażem. Poczłapała więc przed mieszkanie i zaczęła przebierać gabaryty, odkładając te do wyjebania do wielkiego, czarnego wora, a resztę powoli wnosiła na miejsce.
Ej, Ernie — rzuciła po chwili, gdy przeglądała jakieś stare pudło z plakatami i magazynami. — Ty mówiłeś, że lubisz słuchać konspir na temat UFO, nie? — dopytała, bo coś świeciło jej w tunelu, ale nie była pewna, czy dobrze go wtedy zrozumiała. — Mam takie plakaty — weszła do mieszkania i podeszła do chłopaka, pokazując mu kawałki twardego papieru. Musiał jej jednak pomóc je rozwinąć, bo rękę miała zajętą od trzymania pudła. (A wyglądały o tak). — Chcesz? Bo jak nie to chyba wyrzucę.. — no bo na co jej takie? Nawet nie pamiętała skąd to się znalazło w jej rzeczach. Pewnie dostała od kogoś albo kupiła w jakimś większym zestawie na pchlim targu i tak przez kilka lat walało się jej to po mieszkaniu.
Kiedy Ernie przesunął już ostatni mebelek, Richardson stanęła na środku i rozejrzała się do okoła. Nie no, wyglądało zajebiście. Jakimś cudem pokój zrobił się o wiele bardziej przestrzenny, a strefa sypialna wyraźniej oddzielała się od tej rozrywkowej, w której znajdowała się kanapa i telewizor. Świetna robota. Już nawet otwierała usta, by pochwalić swojego sąsiada, kiedy ten wspomniał o sprawie Rollanda.
Co? — zamrugała i spojrzała na niego zdziwiona. Jasne, niby pamietała z tego feralnego wieczoru, że Ernie coś wspominał, że tata jakiegoś tam kolegi pracuje w policji i mógłby coś podpytać, ale za nic się nie spodziewała, że no.. faktycznie by zapytał. Zazwyczaj takie rzeczy się po prostu mówi i chuja z nimi robi. A tu proszę. Jej serce jakoś przyśpieszyło. — I co? — dopytała. No bo skoro się odzywał, to może coś znalazł? Może jakiś ślad, poszlakę? Albo tylko nekrolog? Cokolwiek to było, bardzo chciała wiedzieć.

ernie andrews
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Welkom in Canada
kasik
oj tam, wszystko lubię 
27 y/o, 191 cm
kurier andrews express
Awatar użytkownika
so i will find my fears and face them
or i will cower like a dog
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Mimo szczerych chęci nie potrafił się przełamać, żeby opatrzeć Mio krwawiącą dłoń. Wstręt do krwi był znacznie silniejszy, ale zrobił na końcówce bandaża ładny supełek. Zrobiłby kokardkę, ale nie umiał. A potem prychnął pod nosem, bo jak dla niego, to ta ręka naprawdę nadawała się do szycia, chociaż pewnie uważałby podobnie, gdyby Richardson skaleczyła się lekko podczas krojenia bajgla.
Przesuwał sobie meble w najlepsze, konsultując wcześniej ich ustawienie, ale kiedy padło hasło UFO i jego oczom ukazały się plakaty, oczy Erniego zaświeciły się jak miliony moment.
O rany, no pewnie! — podekscytował się niczym dzieciak na widok nowej zabawki. — Są w pytkę! — dodał, rozwijając je, a później zwijając i odkładając na bok, żeby przypadkiem nie trafiły na śmietnik.
Po robocie otrzepał ręce i przysiadł na kanapie, bo musiał przecież opowiedzieć Mio, czego dowiedział się od ojca Mike'a, który pracował w policji w Ottawie.
Mają jakiś trop, ale nie za bardzo chcieli mówić o tym przez telefon — zaczął spokojnie, od razu dając jej do zrozumienia, że nie ma żadnych konkretnych detali i że to wszystko wymaga czasu i zaangażowania. — Ale pan Doherty powiedział, że chciałby się z tobą spotkać, bo nawiązał kontakt z policją w Chicago i oni mają jakąś poszlakę. Tylko to wszystko trzeba osobiście. Ja ci dam numer do ojca Mike'a, to już się z nim dogadasz, dobra? — powiedziawszy to, wyciągnął swoją komórkę i łapiąc pierwszy lepszy poniewierający się pod nogami zeszyt ze wciśniętym w środek długopisem, nabazgrał kilka cyfr. — To jego służbowa komórka. A jakbyś potrzebowała noclegu, to w sumie zagadam z rodzicami, żebyś mogła się u nich zatrzymać — dodał z uśmiechem i wręczył zeszyt Richardson. Normalnie pewnie wyrwałby kartkę, ale w sumie po co, skoro to było jej. A poza tym, znając jej szczęście, zaraz by gdzieś zawieruszyła kontakt.
Ernie przyklasnął w dłonie i zerwał się na równe nogi, bo jeszcze trzeba było poukładać te wszystkie rupiecie, które rudowłosa przytargała z klatki schodowej do mieszkania.
To co? Dokończymy to? — zapytał, mając na myśli te wszystkie bibeloty. — Pewnie chcesz to zrobić po swojemu, ale to możesz mi mówić co i gdzie, a ja będę układać — skinął głową, aby umocnić wypowiedziane słowa, bo skoro miał serce jak złoto, to chciał nieco obciążyć jej ranną dłoń.

Mio Richardson
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Mark your calendar for Canada Day
bubek
posty ai, posty o niczym, kiedy ktoś nie pcha fabuły do przodu
42 y/o, 169 cm
właścicielka second handu | public butter vintage
Awatar użytkownika
Kiedyś handlowała zielskiem w Chicago, teraz handluje futrami w Toronto
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkione/jej
postać
autor

Przez ostatnie kilka lat nie chciała w życiu niczego bardziej, niż dowiedzieć się, co stało się z Rollandem. Serio, Mio Richardson oddałaby wszystko, co miała za chociaż niewielki rąbek prawdy lub poszlaki w tej sprawie. A jednak teraz, kiedy siedziała z Erniem na kanapie, z nogami podciągniętymi do samej brody (bo tak jej było najwygodniej), to już sama nie była pewna, jak powinna się z tym wszystkim czuć. Z jednej strony miała wrażenie, że w jakimś stopniu powoli przepracowywała sobie ten cały żal i nie była już taka pewna, czy rozgrzebywanie wszystkiego tylko nie przywołałoby starych demonów. Z drugiej jednak strony chodziło o Rollanda — wielką miłość jej życia, o której wielcy pisarze rozpisywali się w książkach. Tylko co jeśli Mio już rozpoczęła nowy rozdział?
Okej, dzięki — odebrała dzienniczek od Erniego i spojrzała na niego przez dłuższą chwilę. Niechlujnie napisany numer był jej jedyną poszlaką od lat i to w dodatku taką marną, bo przecież powiedzieli jedynie, że mogą mieć jakieś informacje, a to równie dobrze mogło równać się z niczym. — Może zadzwonię jak będę mieć chwile — wzruszyła ramionami, jakby serio było jej to obojętne, chociaż oczy jakoś tak nabrały nostalgii. Przeszła do kuchni i postawiła zeszycik na stole, żeby przypadkiem gdzieś się nie zawieruszył podczas przesuwania pudeł. Jeszcze nie wiedziała, czy z niego skorzysta, ale z pewnością nie chciała go nigdzie przepierdolić.
Tak, dokończy to — klasnęła w dłonie, czując pewnego rodzaju ulgę, że nastąpiła zmiana tematu i mogli spokojnie zabrać się za rozkładanie tych wszystkich pudeł. — A potem stawiam ci loda — rzuciła już z korytarza w stronę otwartych drzwi. — Najlepszego w twoim życiu — bo z tej nowej lodziarni, którą Mio była zachwycona. Uniosła reklamówkę z poplątanymi w środku kablami, a jej oczom ukazał się pan Thomilson spod dwadzieścia osiem. Patrzył na nią z szeroko otwartymi oczami. Trochę otwierał usta jakby chciał coś powiedzieć, ale zaraz potem z powrotem je zamykał.
Bry — Mio oczywiście kompletnie nie zwróciła uwagi na dwuznaczność jej słów, bo przecież w głowie miała normalne, smaczne, czekoladowe lody. — Pan też chce? — dopytała, bo w sumie to nie miała pojęcia, czemu tak się na nią gapił. A wtedy Ernie wyszedł z mieszania po resztę rzeczy i pan Thomilson dopiero podskoczył w szoku.

ernie andrews
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Welkom in Canada
kasik
oj tam, wszystko lubię 
27 y/o, 191 cm
kurier andrews express
Awatar użytkownika
so i will find my fears and face them
or i will cower like a dog
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Nie do końca wiedział, o co jej chodziło. Wydawało mu się, że Mio sama domagała się jakichś śladów zaginięcia męża i jak ostatnio o tym rozmawiali, wydawała się bardziej podekscytowana faktem, że będzie mogła coś z tym zrobić. Tylko wtedy była pijana i nie myślała racjonalnie. Sam Ernie nie wiedział, jak zachowałby się na jej miejscu. Chyba drążyłby i szukał prawdy, bo cała sytuacja nie dawałaby mu na tyle spokoju, żeby ruszyć dalej. I nawet jeśli by mu się udało, to wciąż rozpamiętywałby to, co kiedyś. Ale to nie było jego życie, a on nie zamierzał nagabywać Richardson, ani jej niczego odradzać. Zrobi z tym numerem to, co będzie uważała za słuszne.
O lodzik brzmi zajebiście — rozpromienił się Andrews, ale on był z kolei za głupi, żeby doszukać się jakiekolwiek dwuznaczności. — A to są takie ręcznie robione? — dopytywał dalej, zatrzymując na chwilę spojrzenie na panu Thomilsonie, który wpatrywał się w nich, mrugając ze zdezorientowaniem powiekami.
Ernie pokłonił się na jego widok, bo był dobrze wychowanym chłopakiem i jeśli kiedykolwiek Mio uważała, że nie miał sobie ani krzty kultury, to właśnie udowadniał jej w tym momencie, że jednak ją posiadał.
Stara a durna — sąsiad machnął ze zrezygnowaniem ręką, wyminął porozrzucane po rupiecie na korytarzu i udał się z workiem śmieci do zsypu.
Andrews popatrzył na Richardson z nieukrywanym zdziwieniem i wzruszył ramionami. Nie znał za bardzo pana Thomilsona, ale nie wyglądał na zbyt przyjemnego. Gbur jak nic. Takim ludziom nie można pod żadnym pozorem ufać.
A gdzie te lody? — dopytał jeszcze, znosząc do mieszkania kolejne rzeczy i pod nadzorem rudowłosej, układał je w wyznaczonych miejscach. Jemu i tak było łatwiej sięgnąć górnych półek w regałach niż jej. — Na rogu budynku? Bo jak tak, to tam wcale nie robią takich dobrych — zaznaczył, dając jej tym samym do zrozumienia, że tam akurat miał okazji skoczyć na loda i jakoś nie wpadł w szczególnych zachwyt. A przecież nie był zbyt wymagający.

Mio Richardson
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Mark your calendar for Canada Day
bubek
posty ai, posty o niczym, kiedy ktoś nie pcha fabuły do przodu
42 y/o, 169 cm
właścicielka second handu | public butter vintage
Awatar użytkownika
Kiedyś handlowała zielskiem w Chicago, teraz handluje futrami w Toronto
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkione/jej
postać
autor

No bo jak człowiek był najebany, to gadał głupoty i jakoś tak odczuwał bardziej, a kiedy trzeźwiał, trochę żałował niektórych słów czy decyzji. I mimo, że Mio wcale nie żałowała szczerości względem Erniego tamtej feralnej nocy, to jakoś kiedy tak rozmawiali o tym na trzeźwo, czuła nieprzyjemny chłód w sercu. Jakby ta rana, która miała w sobie, powoli odrywała się strupa i zaczynała na nowo krwawic.
Całe szczęście klimat zmienił się kompletnie, bo kazało się, że w oczach pana Thomilsona Mio była gotowa obciągać Erniego i to na klatce schodowej, dając mu najlepszego loda, jakiego kiedykolwiek jadł. Ręcznej roboty rzecz jasna.
Kiedy tak przeszedł obok i fuknął z niesmakiem na rudą, ta jedynie wzruszyła ramionami. Dalej nie wiedziała o co dziadowi chodzi. Przecież jakby chciał, to Richardson serio wzięłaby dodatkową porcję i nawet przyniosła mu pod same drzwi. Szkoda tylko, że wolał ją pozwyzywać od durnych.
Nie no, gdzie na rogu — stuknęła się w głowie otwartą dłonią, bo akurat Mio też miała tą przyjemność być w miejscu, o którym mówił Ernie i aż się skrzywiła, bo tam wcale dobrych lodów nie było. — Tamto jest chujowe. Chodziło mi o te po drugiej stronie osiedla. Takie z różowej budki — wyjaśniła, bo ewidentnie mówili o innych miejscach. Ale to o tyle dobrze, że Mio mogła mu faktycznie pokazać, gdzie były te dobre lody.
I faktycznie, poszli zaraz po tym, jak skończyli przenosić ostatnie pudła. Mio upewniła się jeszcze, że Andrews nie zapomniał swoich plakacików z UFO, a następnie w ramach podziękowania, postawiła mu zajebiste świderki.

ernie andrews
koniec.
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Welkom in Canada
kasik
oj tam, wszystko lubię 
ODPOWIEDZ

Wróć do „Zakończone”