27 y/o, 180 cm
dyrektor kreatywny | dom mody Salvaggio Couture
Awatar użytkownika
Ma 28 lat. Pachnie skórą i bergamotką. Nosi bluzy pod marynarką, potrafi rozbroić salę jednym uśmiechem i wkurzyć połowę branży jednym zdaniem.
Miasto go testuje. Dziadek ocenia. Ruda nie daje się oswoić.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkitak
postać
autor

- dwa -




Zaprosił ją do siebie, bo dziadka akurat nie było w mieście, bo chciał jeszcze się z nią spotkać przed ślubem, ustalić i poodpinać ostatnie rzeczy, zanim przedstawi ją seniorowi. W klubie znowu byłoby głośno, sztywno, a tutaj mogli porozmawiać na spokojnie, mógł jej pokazać, co lubi dziadek. Dać jakieś wskazówki. A przede wszystkim to chciał ją sprawdzić, czy rzeczywiście mu nie ucieknie, kiedy na tym ślubie będzie musiała go pocałować, czy trzymać za rękę. Obawiał się, że mogłaby to zrobić. Chociaż... Romeo wciąż nie mógł jej rozgryźć, była zagadką, z jednej strony nie wstydziła się przed nim rozpinać guzików sukienki, z drugiej nie patrzyła mu w oczy, kiedy się do niej dostawiał, a z trzeciej mówiła, że się go brzydzi. I to chyba zapadło mu w pamięć najbardziej.
Miał się nie starać, nie ubrał nawet jednej ze swoich drogich koszul, nie wypryskał się perfumami o zapachu bergamotki. Nie ułożył nawet włosów, w mieszkaniu też panował jakiś taki nieład, rysunki porozkładane na biurku i otwarta butelka z czerwonym winem na kuchennym blacie. Miał zamówić coś do jedzenia, a zamiast tego...
Stał w kuchni i gotował włoski makaron, od czasu do czasu napił się wina, którym podlał też potrawę. Oparł się o blat, ubrany w zwykły tshirt i jeansy z dziurami, na bosaka, odgarnął do tyłu włosy i czekał. Czekał aż wino wyparuje z makaronu, a tak naprawdę to na nią, bo już powinna tutaj być.
Kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi zamieszał danie, wyłączył je i poszedł otworzyć.
Stanął w drzwiach z kuchenną ścierką przewieszoną przez ramię. Pierwsze co zrobił to zmierzył ją spojrzeniem, bo cały czas się zastanawiał czy dzisiaj założy coś zielonego. Na szczęście nie, uniósł jedną brew, bo zdecydowanie lepiej wyglądała niż wtedy w klubie.
- Skąd wiedziałaś, że dzisiaj dresscode to jeansy? Liczyłem, że znowu odwalisz się w jakąś ciekawą sukienkę - rzucił, bo chyba nie byłby sobą, gdyby tego nie powiedział, a później cofnął się, żeby wpuścić ją do środka. Zamknął za nią drzwi i wziął od niej płaszcz, bo Romeo mógł mieć odzywki na poziomie buraka, ale jednak dziadek uczył go dobrych manier, i czy chciał, czy nie, będzie musiał je uskuteczniać przy rudej. Zaprosił ją do salonu, który był otwarty i połączony z kuchnią, w ogóle dużo jasnej, otwartej przestrzeni. A pod ścianą kilka manekinów w tiulach pospinanych szpilkami, i szkice, szkice nowych sukienek, nad którymi siedział całe do południe, jedna z nich była zielona, taka jak ta którą miała na sobie Celeste w klubie. No nie taka, zupełnie inna, ale ta sama barwa, która współgrała z jej ognistymi włosami.

Celeste B. Salvaggio
25 y/o, 164 cm
weterynarz Schronisko dla zwierząt
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Romeo V. Salvaggio

Trudno było się jej zebrać do Romea. Otworzyła oczy tego dnia i modliła się, by to co się będzie działo, było tylko snem. Nie potrafiła przestań o tym myśleć. Przecież nie o nim. Zakładała psu kroplówkę, to mimowolnie jej myśli szły w stronę dzisiejszego spotkania. Podobno gdy sprzątała klatki, karmiła zwierzęta, a nawet w trakcie jednej interwencji. Gościu bił psa, przejechał go autem, a ona musiała się nim zająć. Nie miała ochoty na walkę z Salvaggio. Chciała się wystroić, a zamiast tego ubrała się w rzeczy, które zakładała na spotkania z przyjaciółkami.
Zawędrowała pod jego drzwi zmęczona. Wory pod oczami zakryła korektorem, ale ogólnego samopoczucia nie była w stanie. Chociaż jego widok doprowadził ją do porządku. Adrenalina szybko jej skoczyła. Zmierzyła go wzrokiem. Teraz to się nawet dla niej nie starał? Weszła do jego apartamentu, rozglądając się na boki. Syf. Jeszcze będzie musiała po nim sprzątać, by móc odpocząć.
Obelga na samym wejściu? — spytała już obronnym tonem, unosząc jedną ze swoich brwi do góry — już zrozumiałam, że sukienka Ci się nie spodobała — skwitowała krótko, wzdychając ciężko, kiedy ściągał z niej płaszcz. Zdążyła zdjąć swoje botki i ruszyła za nim w kierunku salonu — ale nie wyrzucisz całej mojej szafy, prawda? — spytała lekko przerażona. Nie będzie zmieniała się tak bardzo dla mężczyzny, do którego nic nie czuła. Ba, którego brzydziła się całą sobą. Obrzuciła badawczo cały apartament.
A więc... tak wygląda jaskinia tego tygrysa? Tutaj będzie mieszkać? Z lekkim przerażeniem przyglądała się wszystkiemu, poszukując czegoś, co sygnalizowałaby, że ktoś tu mieszka, a nie tylko pracuje.
Jaki jest nasz plan na dziś? — spytała finalnie, wracając do niego wzrokiem. Uśmiechnęła się słabo, a więc... to naprawdę się dzieje. Wtedy spojrzała na otwartą butelkę wina — przeszkodziłam Ci w piciu z modelką? — dopytała odrobinę bezczelnie, pokazując na nią palcem.
27 y/o, 180 cm
dyrektor kreatywny | dom mody Salvaggio Couture
Awatar użytkownika
Ma 28 lat. Pachnie skórą i bergamotką. Nosi bluzy pod marynarką, potrafi rozbroić salę jednym uśmiechem i wkurzyć połowę branży jednym zdaniem.
Miasto go testuje. Dziadek ocenia. Ruda nie daje się oswoić.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkitak
postać
autor

- Ale dzisiejsza bluzka nawet mi się podoba - rzucił, kiedy wieszał na wieszaku jej płaszcz - mogłaś taką założyć do klubu, lepiej wyglądałaby na zdjęciach. Widziałaś je? - zapytał, bo on widział, a kilka nawet osobiście wybrał i podrzucił nagłówki. Dziadek też widział, bo zarzucił mu, że zamiast pilnować dostaw, to włóczy się po klubach, ale o dziewczynie nie powiedział ani słowa. Zdziwi się gdy ją tutaj zobaczy, nie dzisiaj, ale już niedługo.
Na to pytanie o szafę uśmiechnął się szeroko i wzruszył ramionami.
- Zależy czego jest w niej więcej, takich bluzek, czy takich sukienek jak tamta? - zerknął na nią kątem oka. Bo jeśli tych sukienek, to większość pójdzie do śmieci, albo do jakiś kontenerów dla biednych, skoro już Celeste lubiła takie działania charytatywne.
Ruszył do kuchni, kiedy ruda rozglądała się jeszcze po apartamencie, w zasadzie mieszkał tu od niedawna, ale i tak nosił on sporo śladów jego obecności, od rysunków poprzyklejanych taśmami na ścianach, po te manekiny, a nawet belki materiału pod ścianą. Na stole też porozkładane były szkice i katalogi z różnymi materiałami. Pracował tu, zdecydowanie tu pracował, może nie tak jak w atelier, ale jednak było tu dużo rzeczy, które przyniósł stamtąd, nad którymi siedział. Kuchnia jednak wyglądała tak, jakby właśnie ktoś gotował obiad, bo tak w zasadzie było.
- Najpierw zjemy makaron, jeśli lubisz, napijemy się wina, a później opowiem Ci trochę o dziadku i... poćwiczymy całowanie - powiedział tak normalnym tonem, jakby właśnie tłumaczył jej plan wycieczki do wesołego miasteczka - food trucki, delikatne karuzele dla dzieci, a na koniec rollercoaster. Oparł się o ladę i nalał wino do dwóch kieliszków, a na pytanie o modelkę uniósł brew.
- Nie, a chciałabyś jakąś poznać? Mogę kogoś zaprosić - stwierdził odstawiając butelkę na blat, a później schylił się po talerze, żeby jeden postawić po swojej stronie, a drugi po jej, przy tej kuchennej wyspie, przy której stały też wysokie krzesła, bo oczywiście stół w jadalni był zastawiony jakimiś rzeczami, które przyniósł z pracowni, a nawet leżał na nim jakiś wykrój, który Romeo jeszcze dopasowywał pod siebie - przepraszam Cię za bałagan, ale dzisiaj pracowałem z domu. Dziadek jest w Mediolanie i miałem z nim trochę rozmów online - wyjaśnił, czyli może nie zawsze tak to wyglądało? Zdecydowanie nie, bo jednak kiedy dziadek był na miejscu, to pilnował porządku i zawsze powtarzał, nie zabieraj pracy do domu.

Celeste B. Salvaggio
25 y/o, 164 cm
weterynarz Schronisko dla zwierząt
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Romeo V. Salvaggio

Zapamiętam, twój gust jest bardziej zdzirowaty niż elegancki — odparła, mierząc go wzrokiem. Chociaż sama nie wiedziała. Może te kropki nie były dla niego.. atrakcyjne? Będzie musiała próbować, jakie ubrania lubi, żeby wiedzieć, w czym powinna chodzić — nie. Ładnie wyszły? Zadowolony jesteś? — próbowała zgrywać zainteresowaną. Tak naprawdę widziała te zdjęcia. Współpracownicy i wolontariusze przychodzili z nimi i je pokazywali. Nie chciała na nie patrzeć, ale... ładnie wizualnie wyglądali. Każdy co chwile jej to powtarzał, kiedy tylko widziała kogoś na korytarzu.
A możemy nie rozmawiać o mojej garderobie? Nie wyrzucisz mi ubrań, muszę mieć w czym chodzić do pracy — powiedziała na jednym wdechu, próbując mieć jakąś pewność siebie. Trudno było ją wykrzesać, bo znała odpowiedź. Więcej sukienek. On też mógł zobaczyć to w jej oczach. Tylko musiała mieć gorsze ubrania. Nie pójdzie do schroniska w imprezowych ciuchach, lub ładniejszych. Jednak dresy na takie okoliczności były bardziej niż wskazane.
Lubię, sam robiłeś? — spytała, chociaż patrząc na kuchnię, znała odpowiedź — ładnie pachnie — odparła, przysuwając talerz bliżej siebie. Zaczęła się zastanawiać, czy mógłby ją otruć? Raczej nie, nie było to w jego stylu. Zaczęła powoli go jeść — poćwiczymy całowanie? Boisz się, że nie potrafię całować? — wiedziała przecież, że na ślubie zostaną do tego zmuszeni. Nie raz, nie dwa, a przy każdym toaście będą lecieli w ślinę, jakby ich życie od tego zależało. Spojrzenia będą pełne tęsknoty, kiedy tylko będą się rozstawiali.
Już miała na to sposób.
Romeo z twarzą szczeniaczka.
Powinno zadziałać.
Nie chcę — odparła mimowolnie, ale... kiedyś którąś będzie musiała poznać. Zdawała sobie z tego sprawę, że przyjdzie ten sądny dzień, w którym pozna laskę, śpiącą z Salvaggio — spoko, nic się nie stało. Chociaż u mnie są bardziej sterylne warunki... Co w sumie tworzysz? — spytała, kiwając głową na materiały.
27 y/o, 180 cm
dyrektor kreatywny | dom mody Salvaggio Couture
Awatar użytkownika
Ma 28 lat. Pachnie skórą i bergamotką. Nosi bluzy pod marynarką, potrafi rozbroić salę jednym uśmiechem i wkurzyć połowę branży jednym zdaniem.
Miasto go testuje. Dziadek ocenia. Ruda nie daje się oswoić.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkitak
postać
autor

Parsknął śmiechem na to jej stwierdzenie, bo go szczerze rozbawiła, po pierwsze to nie lubił zdzirowatych sukienek, a po drugie...
- Zielone groszki były bardzo eleganckie? - zapytał i jeszcze raz się zaśmiał, chyba mieli zupełnie rozbieżne pojęcie elegancji. Ale to nawet zabawne, skoro w jej świecie piesków i dobrych pań weterynarz groszki były eleganckie.
- Elegancko - odpowiedział na te zdjęcia i znowu się zaśmiał. Ale w końcu przejechał palcami po włosach odgarniając je do tyłu, może nie powinien śmiać się z jej... gustu? Nie, nie powinien, ale po prostu to dla niego była jakaś abstrakcja, dla niego elegancka sukienka to była taka jak na szkicach, albo na manekinach, a nie tamta.
- Do pracy możesz chodzić w czym chcesz, ale jak będziesz moją żoną i będziemy gdzieś chodzić razem, to... - zastanowił się chwilę, bo chciał powiedzieć, to masz ubierać się ładnie, ale w końcu ciut inaczej ubrał to w słowa, może łagodniej - to chciałbym, żebyś wyglądała dobrze - zawiesił na niej spojrzenie. Miała do tego predyspozycje, żeby wyglądać ładnie i Romeo od razu to zauważył.
- Potrafię jeszcze kilka takich rzeczy, które mogłyby Cię zaskoczyć - uśmiechnął się do niej na to pytanie, o to, czy sam robił makaron. Trochę umiał gotować, może nie po mistrzowsku, ale jakieś podstawowe dania kuchni włoskiej, bo dziadek zawsze mu mówił, że facet też musi umieć gotować. Umiał też dobrać do dania wino. Nałożył rudej sporą porcję, chociaż sobie też, i nalał im po trochu wina do kieliszków, dopiero wtedy usiadł na przeciwko niej.
- Raczej, że będziesz się mnie brzydziła - wywrócił oczami przypominając jej, jej własne słowa, a później chwycił za widelec, żeby nawinąć na niego makaron. Przeżuł i dopiero znowu się do niej odezwał, chociaż wzroku praktycznie z niej nie spuszczał.
- A ja bym chciał zobaczyć miejsce, w którym pracujesz - powiedział i napił się łyk wina. Myślał o tym i w zasadzie nawet go to zainteresowało, to jej schronisko. Na pytanie o to co tworzy, to trochę się ożywił, bo o tym mógłby jej opowiadać godzinami, zerwał się z miejsca i w kilku krokach pokonał odległość do stołu w jadalni, w którego zgarnął jakieś szkice, podszedł do Celeste i położył je przed nią na blacie, a potem pochylił się nad jej ramieniem, żeby pokazać jej jakiś szkic palcem.
- Ta szmaragdowa... - zaczął i odsunął się, żeby tym razem wskazać jej też manekiny, na jednym były zielone tiule, nie zasłaniały wszystkiego, ale to był tylko projekt, nawet nie idealnie upięty - Ty mnie trochę zainspirowałaś - podrapał się po karku patrząc na jej twarz, a potem głową wskazał drugą sukienkę - a do chabrowej... przyjaciółka - no tak. Romeo lubił w swoich projektach czerpać inspiracje z różnych modelek, widział ją i już wiedział, czuł, w jakiej sukience będzie wyglądała dobrze.

Celeste B. Salvaggio
25 y/o, 164 cm
weterynarz Schronisko dla zwierząt
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Romeo V. Salvaggio

Mógłbyś dać sobie spokój z krytykowaniem tamtej sukienki? Naprawdę ją lubię — powiedziała wyraźnie zrezygnowana, kręcąc na niego głową. Kto tu kogo obrażał na samym wejściu? Na pewno głośno mu to wypomni, pokręciła jedynie na niego głową. Zaczynał powoli ją męczyć. Wieczne przepychanki, ale skoro był projektantem mody, może powinna się do tego przyzwyczaić? — twój dziadek coś mówił na ich temat? — spytała, unosząc zaledwie jedną ze swoich brwi dość wysoko. Co mogłaby mu powiedzieć więcej? Ona była już zmęczona tym pokazywaniem się z nim. Nic nie zdążyło się jeszcze zacząć, a już raz za razem kolejna afera. Powoli miała już tego wszystkiego dosyć. Głowa ją bolała na samą myśl.
Chcesz przez to powiedzieć, że będziesz szykował dla mnie to, co mam ubrać? — spytała, próbując go zrozumieć. Odrobinę bała się jego gustu. Był bardziej wyszukany niż ten jej i szczerze nie wiedziała, co powinna o tym sądzić. Wyglądać dobrze? Co to miało dla niej odznaczać? Przegryzła dolną wargę. Przynajmniej ubrania zachowa, bo te które mu się nie spodobają, będą do pracy. Chociaż... czy pozwoliłby jej tutaj wejść w śmierdzących ubraniach? Pewnie, kazałby jej od razu iść się przebrać. Na pewno w ten sposób to będzie wyglądało, aż zaczęła się go obawiać.
Chcesz mnie... zaskakiwać? — spytała wyraźnie zdziwiona, marszcząc przy tym obie brwi. Poczuła się dziwnie. Trudno było jej to wytłumaczyć. Tak niedawno skakał ją do gardła, a teraz mówił o zaskakiwaniu. Może... ale tylko MOŻE nie był takim palantem, na jakiego wyglądał? Zmarszczyła brwi, przyglądając mu się bacznie. Zaczęła powoli jeść jego makaron i naprawdę zaczął jej smakować. Niby proste dania, ale uwielbiała je spożywać. Ale co on powie o jej cappucino po 11? Albo po pizzy z ananasem? Na samą myśl zadrżała.
Do pewnych przykrości będę zmuszona, ale chociaż... jesteś przystojny? — brzmiało to jak pytanie. Dalej nie zmieniła o nim zdania. Widziała, jak się krzywił na jej widok, jak na każdym kroku próbował powiedzieć jej, że ma za grosz gustu. Zostanie przy swoim zdaniu, ale kiedy na niego patrzyła, widziała szczeniaczka, a nie dupka. Może dlatego teraz uśmiechnęła się do niego szeroko, a jej oczy błyszczały z radości.
Szczeniaczek Romeo.
Nie wytrzymałbyś tam nawet paru minut, widząc to cierpienie — skwitowała krótko, obserwując go badawczo. Coś zakuło ją w sercu. Próbowała wziąć głęboki oddech, starając się złożyć jakieś myśli — dobra, wiem, że nie będziemy... darzyć się uczuciami, ani pociągiem fizycznym — a przynajmniej ona nie zamierzała. Był dupkiem, a ona siedziała tu tylko dla brata — ale... będę mogła adoptować psa po ślubie? — spytała, patrząc wręcz na niego błagalnym spojrzeniem. Niedawno poprzedni jej zdechł. Myślała już o braniu nowego, za to nie miała takiej odwagi, by to uskutecznić. Pewnie Romeo wolałby jakiegoś pudla niż pospolitego pchlarza ze schroniska, ale musiała spróbować. Życie bez zwierząt, nawet w domu, wydawało się dla niej... puste. Mógłby nawet wybrać dla nich czworonoga.
Choć Romeo bardziej jej wyglądał na kociarza.
Nawet zachowywał się jak one.
Ładne — przyznała, obserwując jego prace. Zachowywał się inaczej, kiedy opowiadał o własnej pasji. Jakby miała zobaczyć nagle z nim człowieka. — będziesz mnie ubierał w takie sukienki? — dopytała, zawieszając na nim spojrzenie — słucham, co byś we mnie zmienił... Podobno kobieta zmienia się dla swojego mężczyzny — musieli wyglądać autentycznie. Dlatego spojrzała na niego intensywnym spojrzeniem i założyła sobie niesforny kosmyk włosów za ucho.
27 y/o, 180 cm
dyrektor kreatywny | dom mody Salvaggio Couture
Awatar użytkownika
Ma 28 lat. Pachnie skórą i bergamotką. Nosi bluzy pod marynarką, potrafi rozbroić salę jednym uśmiechem i wkurzyć połowę branży jednym zdaniem.
Miasto go testuje. Dziadek ocenia. Ruda nie daje się oswoić.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkitak
postać
autor

- Ym… Przepraszam - rzucił, chociaż on wcale nie rozumiał dlaczego ona lubi akurat tę sukienkę, na pewno miała dużo innych, ładniejszych. A może nie miała? Może on dopiero będzie musiał jej te sukienki kupić? Postanowił już jednak nie drążyć tego tematu, skoro ją lubiła. Może miała do niej jakiś sentyment?
Pokręcił głową, gdy spytała o dziadka.
- O Tobie nie. Mówił tylko, żebym się wreszcie ustatkował, ale się zdziwi, że to właśnie z Tobą - powiedział opierając łokcie na blacie i wpatrując się w nią. Tak, dziadek zdecydowanie wolałby włoszkę, a najlepiej taką z jakiejś szanowanej, włoskiej rodziny z tradycjami, tylko dla Romeo to były nudziary. Ale może ruda też była? Wciąż nie mógł jej rozgryźć.
- Czasem tak, czasem po prostu będziemy musieli do siebie pasować Celeste - powiedział spokojnie. Może nie będzie jej wybierał ubrań po domu, czy do pracy, ale takie na bankiety, które będą pasować do jego drogich jedwabnych koszul, albo do tych kaszmirowych płaszczy. Sukienki pasujące do smokingów też. Aż przez głowę przeszła mu myśl, że może z modelką byłoby łatwiej? Tylko, że dziadek na pewno nie polubiłby żadnej modelki.
Na jaj kolejne pytanie uśmiechnął się nonszalancko i przechylił na bok głowę.
- Może, lubię zaskakiwać, a jest na sto procent dużo takich rzeczy, którymi mógłbym Ciebie zaskoczyć Cel - pierwszą z nich było gotowanie, ale też Celeste na pewno nie spodziewała się tego, że rodzina Salvaggio wspiera dużo akcji charytatywnych związanych właśnie ze zwierzętami, przez babkę Romeo, która je kochała. Inne rzeczy też by się znalazły, bo jednak Romeo nie do końca był taki, jak o nim pisała kolorowa prasa.
Uśmiechnął się delikatnie na to kolejne stwierdzenie, ale później zmarszczył brwi.
- To pytasz mnie, czy uważam się za przystojnego, czy co? - czepił się tego jej tonu. A na ten uśmiech zmrużył oczy, chciałby wiedzieć co jej siedzi w tej rudej głowie. Bo na razie to w ogóle nie mógł tego rozszyfrować, w jednej chwili się do niego krzywiła, w drugiej uśmiechała, a w trzeciej mówiła, że ją obrzydza.
- Mówiłem Ci, że jak jesteśmy sami to nie musisz udawać - rzucił. A kiedy powiedziała, że nie wytrzymałby w schronisku to strzelił oczami.
- To przejdź się po Lorenteggio i wtedy porozmawiamy. Tam masz nie tylko biedne zwierzątka - bo to była taka biedna dzielnica Mediolanu, gdzie naprawdę była bieda, z reguły Romeo się tam nie zapuszczał, ale czasami tak, może nie w swoich pięknych koszulach, a raczej bluzie z kapturem, żeby podrzucić jakimś dzieciakom pieniądze. On... nie był wcale ślepy na ludzkie cierpienie, czy na cierpienie zwierząt, był tylko zdania, że niektóre rzeczy można lepiej rozwiązać, ale dzieci i zwierzęta akurat często cierpiały za cudze grzechy. Tak, jak ruda miała cierpieć za grzechy swojego brata.
Uniósł jedną brew na to pytanie o psa.
- Tutaj byś chciała mieć psa? - zapytał i rozejrzał się - a kto z nim... - zaczął, ale coś do niego dotarło - będziesz z nim chodziła do pracy? - bo chyba jako weterynarz mogła. Romeo kiedyś miał psa, jeszcze jak był dzieciakiem, właściwie... po atelier w Mediolanie wciąż czasami kręcił się ten staruszek, ale teraz opiekowała się nim jego matka.
Kiedy pokazał jej sukienki, a ona powiedziała, że są ładne, to miał trochę mieszane odczucia, bo dla niego były zachwycające, ale mimo to uśmiechnął się lekko.
- Czasem pewnie będę, dziadek na pewno byłby zadowolony, gdyby moja żona nosiła sukienki z naszych kolekcji - powiedział i zebrał te rysunki, żeby odłożyć je na bok, popatrzył jeszcze na jeden z nich, ten ze szmaragdową sukienką, ale na jej pytanie, podniósł na nią wzrok. Przez chwilę patrzył w jej twarz, a później wzruszył ramionami.
- W zasadzie nic. Podobasz mi się, mogłabyś się tylko lepiej ubierać... No i być trochę milsza - znowu usiadł na przeciwko niej i sięgnął po kieliszek z winem, upił z niego łyk - a Ty... co byś zmieniła we mnie? - zapytał, chociaż on wcale nie zamierzał nic w sobie zmieniać. Miał już swój styl, którym trochę się wyróżniał, nad którym długo pracował, żeby go wyrobić, żeby nie kojarzyli go tak z jego eleganckim dziadkiem, tradycjonalistą.

Celeste B. Salvaggio
25 y/o, 164 cm
weterynarz Schronisko dla zwierząt
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Romeo V. Salvaggio

Romeo... — zaczęła, ale poczuła, jakby właśnie grała w kiepskim filmie. Dlaczego akurat tak się nazywał? Od razu budowało to jakieś dziwne poczucie miłosnej atmosfery, a wcale tak nie było — kurwa, brzmię jak w jakiejś taniej komedii romantycznej przez twoje imię — mruknęła bardziej dla siebie niż dla niego. Już samo jego imię musiało powodować u kobiet drżenie kolan. Przecież był prawdziwym romantykiem, przynajmniej z samej definicji własnego imienia — ale nie miałeś kobiety, z którą faktycznie chciałbyś wziąć ślub? — spytała finalnie, wbijając w niego swoje tęczówki. Trudno było jej pojąć, co dokładnie siedziało mu pod skórą. Kiedy na niego spoglądała, czuła dziwne drżenie. Tylko raczej było to czyste obrzydzenie. Wypominał jej tę sukienkę, jakby to była najważniejsza sprawa na całej kuli ziemskiej, a wcale nią nie była.
Ale nie zrobisz mi całego remontu szafy, bo stwierdzisz, że ohydnie się ubieram? — spytała poważnym tonem, marszcząc brwi. Co z ubraniami na chorobę, lub w trakcie okresu? Je też miał zamiar wywalić? Westchnęła cicho — prawda? — wewnętrznie czuła, że nawet ciuchy do pracy będzie chciał jej zmienić. Co gdyby przyszłej królowie domu mody robiliby zdjęcia w pracy? Po jednym sprzątaniu psich kup w złym ujęciu przygotowałby jej coś... jakoś czuła w nim przedziwne dupkowe wibracje.
To jakie są te inne rzeczy? — dopytała, jedząc makaron — bo naprawdę dobrze gotujesz, mógłbyś mi gotować częściej — pochwała i to z jej ust, musiała smakować doskonale. Nawet to wino wydawało się być idealne dobrane. Mógł mieć niewyparzoną gębę, ale naprawdę potrafił gotować — od kiedy zdrabniasz moje imię? — spytała poważniejszym tonem, marszcząc brwi i przez moment odkładając talerz na bok. Gdyby nie byli sami szybko, by na to przystała. Udawałaby. Zaćwierkałaby Romeo, lub nazwała go słodziakiem, czy innym misiem. Chociaż bardziej przypominał jej jakiegoś dzbana.
Uważam Cię za przystojnego dupka, którego w normalnych warunkach nie dotknęłabym przez rękawiczkę — odparła bez wahania, gdy wspomniał o pytaniu. Naprawdę wizualnie się jej podobał. Może nie w kontekście seksualnym, ale była w stanie przyznać, że estetycznie należał do dobrego gatunku mężczyzn. Takiego, któremu mogłaby spojrzeć głęboko w oczy, gdyby zaczęła czuć do niego coś więcej — nie udaję... — mruknęła — może trochę, wyobrażam sobie ulubionego psa ze schroniska na miejscu twojej głowy — jednego ze szczeniaczków, który ostatnio dostał się pod ich opiekę. Nie wyobrażała sobie, by zostawić go na ślub, czy podróż poślubną. Był mały, niewinny, a ktoś musiał się nim zająć.
Gdzie mam się przejść? — spytała lekko zbita z tropu. Nie znała żadnych włoskich dzielnic. Może miasta ze słyszenia. Za to była w stanie podać każde najmniejsze ważne naczynie krwionośne oraz jego umiejscowienie w ciele zwierząt — w Toronto też jest bieda. Cierpienie bezbronnych najbardziej mnie dotyka — stwierdziła finalnie, gdy wydawało się już jej, że wie do czego bije — niedawno dostaliśmy psa skatowanego przez dziecko, które zrobiło to na patostream'ie — powiedziała oschłym tonem, upijając solidny łyk piwa. To był właśnie mały Scooby. Gdyby nie te zawirowania związane z... no właśnie Romeo, pewnie szczeniak już siedziałby w jej rodzinnym domu na kanapie. Stąd tak ważna wydawała się być dla niej jego adopcja.
Tak — kiwnęła głową z pełną motywacją. Jakby od tego miało zależeć jej życie — ja — będzie z nim wychodziła, karmiła, dbała o jego leczenie i szczepienia — tak... to możemy? — mogła go brać do pracy. Mógłby wesoło biegać po wybiegu wraz z innymi psami, by później wracać na kanapę. O ile szanowny pan projektant wyraziłby na to zgodę — mógłbyś go nawet wybrać... i umówić do psiego fryzjera, bo ten którego wybiorę nie zrobi tego tak gustownie — mogła nawet dać się pochlastać. Potrzebowała w nieszczęśliwym życiu szczęśliwych czterech łapek. By móc się wyrwać od wzroku jego dziadka, a także... jej męża.
To będę, bo naprawdę mi się w nich podobają... — stwierdziła, uśmiechając się szerzej. Nawet dało zobaczyć się w tym szczyptę szczerości — długo tworzy się takie projekty? Wyglądają jak sztuka — dopytała, odwracając się w jego stronę. Nie znała się na tym kompletnie. Nic nie byłaby w stanie powiedzieć sensownego, ale podobało się jej to.
Zwłaszcza ta szmaragdowa sukienka.
Czyli ubiór. Na zmianę mojego tonu musisz sobie zasłużyć — na przykład zgadzając się na psa, upatrzone przez nią — przypomnieć, że nazwałeś mnie nikim na pierwszym spotkaniu, Romeo? — spytała przekornie, unosząc jedną ze swoich brwi. Co by w nim zmieniła? Nic z wyglądu i stylu. Wizualnie podobał się jej, choć nie czuła większego pociągu fizycznego. Ot zwykły mężczyzna z okładek magazynów — mógłbyś być milszy i zrozumieć, że nie tylko ty nie chcesz być stawiany w tej sytuacji... — zaczęła lekko nerwowym głosem. Coś w niej drżało na samą myśl — wolałabym teraz być przy Scooby'm... Może spróbujmy nie rzucać się sobie tak bardzo do gardeł? — zaproponowała Celeste, unosząc jedną ze swoich brwi. Wydawało się jej to sensowne. Chwilowe zawieszenie broni.
27 y/o, 180 cm
dyrektor kreatywny | dom mody Salvaggio Couture
Awatar użytkownika
Ma 28 lat. Pachnie skórą i bergamotką. Nosi bluzy pod marynarką, potrafi rozbroić salę jednym uśmiechem i wkurzyć połowę branży jednym zdaniem.
Miasto go testuje. Dziadek ocenia. Ruda nie daje się oswoić.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkitak
postać
autor

A Romeo właśnie bardzo lubił, kiedy kobiety wypowiadały jego imię, chociaż w ustach rudej wciąż brzmiało jakoś mało poważnie, właśnie jak w tej komedii romantycznej. Zmarszczył brwi na jej pytanie.
- Ja chyba... wolę żeby to był układ, możemy jasno określić zasady - właściwie to nie miał takiej kobiety, a może miał? We Włoszech? Ale nie chciał brać ślubu, żadnego, a ten miał być tylko udawany. Umowa, dzięki której dostanie to, czego tak bardzo pragnął, firmę dziadka. A później to nawet może będzie mógł się z rudą rozejść. Bez uczuć, bez szkody, po prostu, rozwiązać umowę.
- Ale może nie wszystkie ubrania masz ohydne? - zapytał i uśmiechnął się nawet. Może tej sukienki w groszki by się pozbył, ale jakieś normalne ubrania zostawił, w końcu on też czasem ubierał się całkiem normalnie, jak dzisiaj na przykład. Normalna koszulka, co prawda pewnie kosztowała krocie, ale nie wyróżniała się niczym szczególnym.
- Zobaczysz... Przecież nie zdradzę Ci od razu wszystkiego, ale może jeszcze jedna rzecz... - zamyślił się na moment, a później wypalił - umiem zwinąć język w rurkę, a chyba nie wszyscy to potrafią - i wystawił do niej język zwinięty w rurkę, żeby jej to pokazać. Na te słowa, że mógłby gotować jej częściej tylko się uśmiechnął, nie robił tego za często, bo jednak zazwyczaj nie miał na to czasu, ale czasami mu się zdarzało, może jeszcze mu się zdarzy coś dla niej ugotować.
- Mam tego nie robić? - zapytał, kiedy powiedziała o tym zdrabnianiu imienia, może tego nie lubiła. W zasadzie mógł do niej mówić Celeste. Albo wcale może najlepiej?
Zmarszczył brwi na jej słowa, bo nie do końca wiedział jak ma to zinterpretować, przystojny dupek, ale dość obrzydliwy. Westchnął ciężko opierając łokcie na blacie, a twarz na nadgarstkach.
- Jak ma na imię? Ten pies? - zapytał, bo nie chciał drążyć tematu odnośnie tego dlaczego uważa go za dupka. Łatwo go oceniła, a to podobno on to zrobił względem niej. Tylko, że wcale nie, bo on się cały czas zastanawiał, co siedzi w jej głowie.
- To takie... slumsy - wyjaśnił jej, nie znał Toronto, nie zapuszczał się do gorszych dzielnic, bo po prostu nie wiedział czego się spodziewać, nie czuł się tutaj jeszcze jak w domu, zdecydowanie bardziej jego domem był Mediolan. Tamto miasto znał jak własną kieszeń, każdą dzielnicę.
Skrzywił się słysząc o tym psiaku skatowanym przez dzieciaka.
- Dzieci są głupie - stwierdził, chociaż to nie tak, że nie lubił dzieci, czasem lubił, czasem grał z nimi w piłkę, albo właśnie tym biedniejszym dawał pieniądze na jedzenie. Chociaż trzeba wspomnieć, że akurat w tym modowym środowisku nie było za dużo dzieci.
Kiedy Celeste tak się ucieszyła na tego psa, to przechylił na bok głowę.
- Jeśli nie będę musiał po nim sprzątać i będziesz go pilnować, żeby nie pogryzł moich rzeczy, to możemy - powiedział spokojnie, w sumie pies to też jest dość odpowiedzialna sprawa. To tak tylko łatwo się mówi, weźmy psa, ale trzeba się nim opiekować, dbać o niego, uczyć go różnych rzeczy, Romeo nie miał na to za bardzo czasu.
- Tylko, żebyś wiedziała, że ja mogę nie mieć dla niego czasu - dla rudej zresztą też nie, ale to może wtedy ona się zajmie tym pieskiem? To też tylko tak ładnie wyglądało z boku, małżeństwo, bankiety, wspólne wyjścia, włoskie dania, które mógłby jej gotować i spacery z pieskiem. No nie do końca... bo jednak życie Romeo to było raczej zrywanie się o świcie i wizyta w atelier, w butiku, w biurze, od rana do wieczora poza domem. Ale czy jej będzie to w ogóle przeszkadzało? Może nie zauważy.
Wbił w nią spojrzenie, kiedy powiedziała, że sukienki jej się podobają, udawała? Pewnie nie chciała, żeby zmienił zdanie co do tego psiaka. A może naprawdę jej się podobały? Westchnął ciężko.
- Sam nie wiem kiedy mówisz poważnie, a kiedy udajesz - stwierdził i przeniósł wzrok na manekiny - zależy, te może mogłyby się pojawić w zimowej kolekcji, ale w atelier pracują już nad przyszłym sezonem - tam trzeba było o wszystkim myśleć z wyprzedzeniem, ale często było tak, że dziadek, albo Romeo, zmieniali coś w kolekcji w ostatniej chwili. Teraz też niby zimowa odsłona była gotowa, ale zanim pojada na pokaz do Mediolanu mogli jeszcze coś pozmieniać.
- Zacznijmy od ubioru - powiedział i nawet się delikatnie uśmiechnął. W zasadzie nie musieli się lubić, ale może tak byłoby im łatwiej?
- Ups, chyba jestem trochę... obrzydliwy - on pił do tego, że powiedziała, że się nim brzydzi, nie dotknęłaby go przez rękawiczkę, w ogóle żadna szanująca się kobieta nie zadaje się z takimi jak on, trochę tego było. Chociaż Romeo zazwyczaj nie brał takich słów do siebie. Zazwyczaj, bo te od rudej jakoś mu bardziej zapadły w pamięć.
Napił się wina słuchając jej. To akurat było coś, co ich łączyło, nie chcieli tego ślubu, rozumiał to, ale to też sprawiało, że się wahał, że myślał, że może powinien znaleźć dziewczynę, która by chciała? Która chciałaby wkroczyć w ten jego świat. Tylko, że takiej dziewczyny na pewno nie polubiłby dziadek. No i co on miał zrobić?
- Możemy spróbować - rzucił i dolał sobie wina, jej też, skoro mieli zawiesić broń, to mogli się wspólnie napić. A to było dobre wino, przywiezione z Włoch.
- Ten pies, którego wybrałaś ma na imię Scooby? - zapytał. On też by wolał teraz siedzieć... Chociaż właściwie to nie było tak źle, kiedy się nie kłócili.

Celeste B. Salvaggio
25 y/o, 164 cm
weterynarz Schronisko dla zwierząt
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Romeo V. Salvaggio

To jakie miałyby one być? — spytała, patrząc wprost do jego oczu. Od dawna planował to małżeństwo, musiał mieć jakieś reguły. Konkretne rozwiązania, które zdążył już przemyśleć. Ile ta szopka powinna trwać, kiedy mają się dotykać, jak ma dokładnie to wyglądać? Tyle pytań a tak mało odpowiedzi.
Może, nie wszystkie. Woah, prawdziwy łaskawca — mruknęła pod nosem widocznie niezadowolona ze słów, które wypowiadał do niej. Już sama nie wiedziała, jakimi słowami mogłaby do niego trafić, byle przestał na każdym kroku krytykować jej ubrania. Nie była biedna, ale też do bycia bogatą wiele jej brakowało. Na pewno nigdy nie ubrałaby się jak jego modelki. Nie miała takiej gracji w sobie, ani wyczucia stylu.
Tak jak większa część populacji Romeo — parsknęła śmiechem, kręcąc głową. Potrafił rozładować atmosferę i była mu za to całą sobą wdzięczna — zwijanie języka dziedziczone jest dzięki allelowi dominującemu, więc większość ludzi daje z tym radę, nawet ja — zaśmiała się, pokazując mu swoją rurkę. Wyglądała ona prze-śmie-sznie. Chwilę później pokazała jeszcze jedną ważną umiejętność. Dotykanie nosa językiem. Tego już nie potrafiła większość ludzkiej populacji.
W ten sposób mówią do mnie bliscy ludzie — powiedziała finalnie, wpatrując się w niego. Bliscy. Romeo się do nich nie zaliczał. Prawdopodobnie nigdy nie będzie. Zmarszczyła brwi. Może powinna do tego się przyzwyczaić? Przy innych na pewno tak ją nazwie.
Scooby — niezbyt urodziwy, piękny szczeniaczek. Prawdziwy kundelek. Z radosnymi oczami, machającym ogonem. Pragnący wiecznie się bawić. Ideał psa.
Rozumiem — mruknęła, kiwając głową. Slumsy. Trudne słowo. Nie chciała nigdy patrzeć na biedę. Powodowało to u niej dziwne przewroty, których nie byłaby w stanie zatrzymać. Przymknęła na moment oczy. Dzieci głupie? Nie do końca, zawsze wynikało to ze zachowania rodziców — nie wszystkie. Chciałabym kiedyś mieć dzieci — powiedziała całkiem szczerze, pokazując urywek swojej osoby. Dzieci były dla niej ukoronowaniem szczęśliwego związku. Jej rodzice byli dla niej wzorem i kiedyś chciałaby dać to samo.
Mówisz tak, jakby miał to być też twój pies — powiedziała odrobinę skołowana. To zawsze będzie jej pies. Nie będą w poważnym związku. Udawanie wejdzie im w nawyk. Czworonóg przyzwyczai się do Romea, ale będzie miał tylko jedną panią — przy rozwodzie naszego udawanego związku, ja go zabiorę ze sobą — powiedziała pewnym siebie głosem, wbijając w niego spojrzenie. No i miała swój drugi warunek. Pieniądze dla brata, a pies dla niej bez żadnego gadania. Nie oddałaby mu czworonoga, by jakieś modelki mogły go głaskać na prawo i lewo. Może sprzedałyby mu jakąś chorobę weneryczną.
Naprawdę mi się podobają. Normalnie bym takich nie ubrała, bo to inny świat niż mój — było czuć z jej ust szczerość. Inaczej nie przyznałaby się, że nie pasowała do tego całego świata. Dla niej ubrania po prostu były — rozumiem. Szkoda, że tak długo będą musiały czekać — stwierdziła finalnie, wracając wzrokiem do tej szmaragdowej sukienki. Naprawdę się jej podobała. Zieleń była jej kolorem, podobnie jak czerwień.
Tak Cię to boli, Romeo? — spytała całkiem szczerze, wbijając w niego wzrok — że twoja przyszła żona nazywa Cię obrzydliwym? — chciała znać odpowiedź na to pytanie. Bolało go to? Myślała, że po dupkach spływało to jak woda na kaczce.
Dobrze — kiwnęła głową i upiła trzy, spore łyki wina — myślałam, że razem go wybierzemy, skoro chcesz zobaczyć moje schronisko — i znowu była tu całkiem szczera. Nie wierzyła, że by się tam pojawił... ale jeśli była szansa, mógłby wybrać psa, który pasowałby do ich dwojga — lepiej powiedz mi, co mam wiedzieć o twoim dziadku, by mnie pokochał — rzuciła finalnie, upijając kolejny łyk. Potrzebowała w sobie więcej, bo poczuła dziwną iskrę sympatii wobec niego — jeszcze pożałujesz, jak bardzo to zrobi — odparła, unosząc do góry oba kąciki swoich ust. Była pewna, że tak będzie. Była idealnym materiałem na żonę.
ODPOWIEDZ

Wróć do „⋆ W czasie”