Ile dni minęło?
Tydzień? Właściwe sześć dni i dwanaście godzin, odkąd Miles nie spotkał się z Cece, tak, liczył. W międzyczasie spędził czterdzieści osiem godzin na przesłuchaniu jednego dupka, który według niego zamieszany był w handel ludźmi. Potem byli z Pilar w Trzech świnkach na bardzo ważnej akcji, a później jeszcze z Blainem na kolejnej i z Teddy w knajpie.
Dużo się działo, więc nic dziwnego, że Miles naprawdę nie miał czasu dla Cece. Chciał mieć, ale kiedy wracał do domu nad ranem to nie miał serca jej budzić, bo wiedział, że za kilka godzin będzie musiała wstać, on zresztą też. Łapał te kilka godzin snu, które mu się trafiło, co do minuty. Wstawał równo z budzikiem, a kiedy mył zęby przed wyjściem do pracy, to wyglądał przez wizjer na korytarz, czy przypadkiem ona też nie wychodzi. Wiedział, że najprawdopodobniej już jej nie było. W konnych przynajmniej ten czas pracy był jakoś bardziej normowany, tutaj nie, tutaj trzeba było korzystać z każdej okazji, żeby przybliżyć się do rozwiązania śledztwa. Z jednej strony było to ekscytujące, bo Miles lubił taki tryb pracy, kojarzył mu się ze starymi, dobrymi czasami, kiedy rzeczywiście więcej pracował w terenie, prowadził więcej śledztw. A od jakiegoś czasu, od rozwodu właściwie trochę wypadł z obiegu, na szczęście miał jeszcze swoje sposoby i swoich informatorów. Z jednej strony odżył, kiedy wreszcie coś się działo, z drugiej umierał... Ale to było spowodowane tym, że tak długo nie widział swojej sąsiadki.
Kiedy wchodził do swojego mieszkania po zmianie, z sześciopakiem piwa i jakimiś zakupami, to patrzył na jej drzwi, jakby z nich chciał coś wyczytać, czy ona jest w środku, czy jej nie ma...
Miał zapukać od razu, ale wtedy zadzwonił mu telefon, więc wszedł do siebie, żeby w spokoju porozmawiać. Spojrzał na zegarek, Cece była jeszcze w pracy, na pewno jeszcze jej nie ma. Poszedł pod prysznic, rozpakował torby z zakupami. Może już wróciła?
Wyjrzał prze wizjer, ale żadnego ruchu na klatce. Nabrał powietrze w płuca, a co jeśli nie chciała go widzieć?
Mogła wcale nie chcieć, bo ich ostatnie spotkanie nie było... Z jednej strony było. Bardzo przyjemne, ale ta rozmowa, Miles trochę nie wiedział, jak ma ją interpretować. Ile czasu jej dać? Czy to już było wystarczające? Wyszedł na korytarz i miał iść do Cece, zapukać do jej drzwi i stać tak długo, aż go nie wpuści. Ale zamiast stanąć przed nimi, zamiast odbić się od klamki, to stanął przed Cece, a właściwie to ona odbiła się od niego, kiedy na nią wpadł. Albo ona na niego? Zareagował szybko i złapał ją za łokieć, pomógł utrzymać jej równowagę. Nie zabrał palców, wciąż zaciskał je na jej łokciu, jakby nie chciał jej puścić, bo może wtedy mogłaby znowu uciec?
Cece Marquis

 
				
 
									
