ODPOWIEDZ
27 y/o, 180 cm
dyrektor kreatywny | dom mody Salvaggio Couture
Awatar użytkownika
Ma 28 lat. Pachnie skórą i bergamotką. Nosi bluzy pod marynarką, potrafi rozbroić salę jednym uśmiechem i wkurzyć połowę branży jednym zdaniem.
Miasto go testuje. Dziadek ocenia. Ruda nie daje się oswoić.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkitak
postać
autor

Sometimes love doesn’t walk in.
Sometimes it wags its tail first.


Trzy spacery, wpisał je do kalendarza, wygospodarował na nie czas gdzieś pomiędzy wizytą w atelier, a rozmową z projektantami, gdzieś pomiędzy spotkaniem z dostawcami, a sesją zdjęciową, której miał dopilnować.
Spacer numer jeden.
Przyjechał do schroniska swoim Ferrari Roma w kolorze krwistej czerwieni. Zaparkował je przed wejściem, w widocznym miejscu, zrobił to z premedytacją, licząc na to, że ktoś zrobi mu zdjęcie. A potem na przykład zobaczy je dziadek. Mogłoby go to przekonać do tego, że jego wnuk się zmienił. Albo się zmienia? Bo przecież zmiana to proces.
Pierwszym krokiem tego procesu była wizyta w schronisku. Miał na sobie bluzę i dobrze skrojoną, drogą marynarkę, ale ją zostawił w samochodzie, poprawił na nosie ciemne okulary i wszedł do budynku.
Pierwsze kroki były pewne, ale kiedy do jego uszu dotarło to szczekanie, kiedy w nozdrza uderzył zapach psów, zawahał się. Stanął za drzwiami. Może Celeste go zrozumie, jeśli jednak się wycofa? Sama powiedziała, że to nie jest miejsce dla niego. I teraz Romeo też to poczuł. Cały klimat tego miejsca był jakiś taki smutny, mimo tych wszystkich merdających ogonów. Wszystkie te psy czekały na swojego człowieka. Ale Romeo wcale się nie czuł tutaj jak ich człowiek. Zrobił krok w tył, ale wtedy podeszła do niego jakaś miła blondynka, w koszulce z logo schroniska. Zdjął okulary i oparł je na włosach, kiedy z nią rozmawiał. Wyjaśnił, że chciałby wyjść na spacer z psem, ale konkretnym, ale też, że musi zobaczyć Celeste. Bo właściwie jest tutaj dla niej. Nie to chciał powiedzieć, trochę się zaplątał, ale finalnie blondynka obiecała ją zawołać.
Stał przy ladzie i oglądał jakieś ulotki na temat adopcji, jak wybrać wymarzonego psa i, że pies to ogromna odpowiedzialność. Schował jedną taką ulotką do kieszeni jeansów.
Kiedy ruda pojawiła się na horyzoncie to od razu do niej ruszył. Zatrzymał się w pół kroku, buziak na przywitanie? Przytulas, a może podanie ręki? Przygryzł dolną wargę i finalnie tylko się uśmiechnął.
- Dobrze Cię widzieć - odetchnął z ulgą, bo rzeczywiście to czuł, w tym dziwnym, obcym miejscu, takim przygnębiającym, widok chociaż odrobinę znajomej twarzy. Był to plus.

Celeste B. Salvaggio
25 y/o, 164 cm
weterynarz Schronisko dla zwierząt
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Romeo V. Salvaggio

Nie spodziewała się Romeo.
Właśnie miała coroczne szczepienie psów. Nienawidziła tego tygodnia, w którym połowa psów ze schroniska przypominała sobie o nienawiści względem jej osoby. Najgorsze wydawały się być te najmniejsze psy, które kiedy tylko zobaczyły drzwi do jej gabinetu, były w stanie przegryźć się przez skórę. Póki co Celeste mierzyła się z małym uroczym mordercą. Już właśnie miała go szczepić, kiedy do gabinetu weszła jedna z wolontariuszek.
Skinęła głową, kończąc zabieg. Psa oddała wolontariuszce, a sama ruszyła w kierunku Salvaggio. Uśmiechnęła się szeroko, gdy tylko go zobaczyła. Teraz ludzie zdecydowanie patrzyli. Na nich we dwoje. Było pełno wolontariuszy w schronisku, a Celeste była jedną z bardziej znanych osób. Jako weterynarz rozmawiała z każdym. Wręcz czuła na sobie spojrzenie innych.
Cześć Romeo — odpowiedziała i zrobiła krok do przody, by delikatnie się do niego przytulić. Spojrzała w niego maślanymi oczami, unosząc delikatnie kącik ust. Niech wiedzą, niech widzą. Idealna historia miłosna już zaczynała się kręcić. Gdy Celeste lubiła kogoś, witała się z nim w ten sposób. Po tamtych zdjęciach, które jej wszyscy pokazywali, musiała to zrobić — już chcesz stąd uciec? — spytała cicho, odsuwając się delikatnie — przepraszam za wygląd, ale... próbowałam nie dać się ugryźć przez jednego z moich pacjentów — włosy miała rozczochrane. Stała przed nim w koszulce depeche mode w fartuchu i crocsach na stopkach. Zdecydowanie to była jej najgorsza wersja, którą mógł poznać. Pewnie śmierdziała jeszcze psem — niezbyt dobrze... wspomina on człowieka — a szczególnie już strzykawki. Jednak to wolała mu oszczędzić. Chwyciła go delikatnie za rękę i pociągnęła w stronę klatek, gdzie mieszkały psy na co dzień.
Pomożesz nam tutaj, czy przyszedłeś na spacer? — spytała finalnie, puszczając jego dłoń — wybierzesz swojego ulubieńca? — powiedziała spokojnym tonem. Mogła pozwolić sobie na chwilę przerwy. Sama musiała przekonać własne środowisko do miłości względem Romeo — nie musi być ten mój — zaśmiała się, choć i tak by go nie rozpoznał. Scooby nie był tu jedynym szczeniakiem. Była ich piątka. Różne kolory, a żadna klatka nie była podpisana. Każdy z tych czworonogów z jakiś względów był dla niej ważny.
27 y/o, 180 cm
dyrektor kreatywny | dom mody Salvaggio Couture
Awatar użytkownika
Ma 28 lat. Pachnie skórą i bergamotką. Nosi bluzy pod marynarką, potrafi rozbroić salę jednym uśmiechem i wkurzyć połowę branży jednym zdaniem.
Miasto go testuje. Dziadek ocenia. Ruda nie daje się oswoić.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkitak
postać
autor

- Cześć Celeste - odpowiedział jej kiedy go przytuliła i sam to zrobił, starał się naturalnie, chociaż był trochę spięty, ale nie przez nią, raczej przez to miejsce. Jakoś inaczej to sobie wyobrażał, szczęśliwe pieski w swoich szczęśliwych kojcach... Tak to jednak nie wyglądało, cały czas w uszach dzwoniło to smutne ujadanie, albo te złe warczenie psów, które nie chciały być resocjalizowane.
- Nie... tylko, trochę inaczej to sobie wyobrażałem - powiedział i cofnął się, chociaż jeszcze na moment zatrzymał dłonie na jej ramionach po tym przytulasie, kiedy się od niej odsuwał. Zmierzył ją spojrzeniem, a potem sięgnął do jej policzka, żeby zgarnąć z niego jakiś niesforny kosmyk i włożyć jej za ucho. Bo może na nich patrzyli? A może zrobił to odruchowo? Albo po prostu chciał to zrobić, dotknąć opuszkami palców jej policzka, na moment.
- Nie jest najgorzej - stwierdził patrząc jej prosto w oczy. Nie na tę koszulkę, nie na crocsy, ani nawet potargane włosy, tylko w oczy. Nie zmarszczył nawet nosa czując od niej zapach psa. W zasadzie to jakoś mu tak nie przeszkadzał, chociaż on sam pachniał drogimi perfumami z nutą bergamotki.
Kiedy złapała go za rękę, to ją trzymał, dość mocno, pewnie, chociaż w pewnym momencie na chwilę się zatrzymał, trochę się bał widoku tych wszystkich psów, które jak go tylko zobaczą, to będą merdać ogonami, jakby Romeo miał być ich nowym panem.
- Wolałbym na spacer - stwierdził i wsunął ręce na moment do kieszeni jeansów, kiedy tak zbliżył się do jednej klatki - a pokażesz mi Scoobyego? - zapytał odwracając się znowu do rudej. Nie chciał sam wybierać, pewnie by wybrał najstarszego i najbiedniejszego psa, bo byłoby mu go po prostu szkoda, albo by stwierdził, że może przygarnąć je wszystkie i mogą żyć w atelier pomiędzy krawcami, ale nie mogły. Nie tutaj, bo Toronto miało trochę inne standardy niż Włochy, trochę inny klimat. A Celeste przecież chciała szczeniaka, chociaż Romeo już stał przy jakimś kojcu ze starym i chyba ślepym na jedno oko psem. Już wyciągał do niego rękę przez siatkę, żeby dać mu się powąchać, a po chwili już kucał i głaskał go między kratami. Uklęknął nawet na tej wątpliwie czystej podłodze.
- A ten jak ma na imię Cel? Celeste? - poprawił się zerkając na nią z podłogi, na której już siedział po turecku głaszcząc tego psa - może mogę wziąć na spacer dwa? - zapytał zadzierając do góry głowę i patrząc na nią.

Celeste B. Salvaggio
25 y/o, 164 cm
weterynarz Schronisko dla zwierząt
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Romeo V. Salvaggio

Jego przytulenie próbowała przyjąć normalnie. W głowie mimo wszystko huczało. Cokolwiek by nie powiedziała do Romeo, obrzydzał ją dalej. Mógł wydawać się normalny, szarmancki, a jednak miał na tyle braku wyczucia, by ją kupić. Inaczej nie mogła tego nazwać. Mentalnie czuła się jak jakaś szmata, sprzedająca się za pieniądze. Może nie oddawała mu ciała, a jednak... miała nosić jego nazwisko.
Myślałeś, że jest tu bardziej szczęśliwe? — spytała, wbijając w niego spojrzenie. Uniosła delikatnie kąciki ust, czując jego dotyk. Wydawał się jej inny, mniej nachalny. Nawet mógłby się jej spodobać taki słaby, złamany na pół. Nie biła od niego taka chamska pewność siebie, którą wcześniej cały czas jej pokazywał.
Skoro tak mówisz... — powiedziała lekko zmartwiona? To był ten sam mężczyzna, którego znała? Nie pamiętała, by użył kiedykolwiek takich słów. Nawet nie patrzył na nią. Jedynie prosto w jej oczy. Może poszukiwał w nich szczęścia i bezpieczeństwa? Tego tutaj nie zobaczy. Sama Celeste bała się o każdego zwierzaka, znajdującego się w tym budynku. Niektóre były chore, a urząd nie da tyle pieniędzy, by móc leczyć bezdomne czworonogi. To chyba bolało najbardziej. Choć czy jej mężczyzna nie mógłby tego zmienić? Pewnie tak, ale nigdy by go oto nie poprosiła.
Dobrze — kiwnęła głową, uśmiechając się szeroko. Inna mina pozwoliłaby się jej załamać. Bała się oglądać własnych podopiecznych. Byli wyjątkowi, przepiękni, a ona odnajdywała w nich prawdziwe dobro, wcześniej zakopane przez człowieka — jasne, przyniosę Ci go — już chciała iść po maluszka. Biało-rudego. Tylko widziała wzrok Salvaggio na białym staruszku.
Tutaj możesz zdrabniać —jej teren, jej ludzie, a przede wszystkim jej psy. Uniosła jedną brew, słysząc pytanie, a potem parsknęła śmiechem. No tego się nie spodziewała — ahahaha, ona Ci się spodobała? — próbowała ukryć własne zażenowanie całą sytuacją. Nie tego się spodziewała, bardziej czegoś... bardziej zaskakującego? Klękający Romeo, nie tego oczekiwała — widocznie Romeo, poznałeś swoją Julię — tak właśnie nazywał się ten pies, stąd tak ją to bawiło — musiałbyś pójść ze mną, ale... chyba mogę zrobić sobie przerwę — dwóch na raz raczej nikt nie praktykował. Chyba że było to rodzeństwo, które razem przyszło. Wstrzymała na moment oddech, by móc złapać trochę więcej powietrza — poczekaj moment — mruknęła finalnie, odwracając się na pięcie i zniknęła na kilka minut. Pojawiła się wraz ze szczeniaczkiem, którego puściła luźno — Scooby poznaj pana — popchnęła malucha. Nawet nie musiała go namawiać. Szybko pobiegł w stronę projektanta, zaczął go obwąchiwać, merdać ogonkiem, a finalnie... jakby się do czegoś ustawiał? Aż szerzej otworzyła oczy. Zaraz będzie wielki problem — Scooby nieeee!!! — tyle zdążyła krzyknąć, zanim piesek podniósł nóżkę i... obciskał Romeo. Ktoś tu chyba poczuł konkurencję.
27 y/o, 180 cm
dyrektor kreatywny | dom mody Salvaggio Couture
Awatar użytkownika
Ma 28 lat. Pachnie skórą i bergamotką. Nosi bluzy pod marynarką, potrafi rozbroić salę jednym uśmiechem i wkurzyć połowę branży jednym zdaniem.
Miasto go testuje. Dziadek ocenia. Ruda nie daje się oswoić.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkitak
postać
autor

- Chyba tak, szczęśliwe pieski, ich szczęśliwe, pełne miski i dużo rąk do głaskania - trochę nie tak to wyglądało. Zupełnie nie tak właściwie. Nie tego się spodziewał, ale kiedy teraz już ruda stała przed nim, to przecież nie mógł się wycofać.
- Właściwie bardziej wyobrażałem sobie jakiś rzeźnicki fartuch niż to - uśmiechnął się i tym razem jego wzrok przesunął się po jej sylwetce - ale ta wersja mi się nawet podoba - wzruszył ramionami. Rzeczywiście chciał zobaczyć Scoobyego, ale coś ciągnęło go do białego psa w rogu. Może dlatego, że był trochę podobny do jego psa z Mediolanu, a może dlatego, że...
- Julia? - powtórzył za Celeste unosząc jedną brew, tarmosił już Julię za uszami - dobra Julia, grzeczny pies - poklepał ją jeszcze po nosie i wstał, żeby zbliżyć się do Celeste - to będzie trudne Cel, bo tak naprawdę one wszystkie mi się podobają - rozejrzał się dookoła, a później pokiwał głową - no to dobrze, dziękuję, za tę przerwę - mógł grać już trochę pewniejszego siebie, ale wciąż czuł się tutaj nieswojo, wciąż brakowało mu wiele do tej typowej śmiałości. A z rudą było... trochę lepiej.
Kiedy Celeste zniknęła na moment, to Romeo pewnie już głaskał dwa kolejne psy, te które oczywiście się dały, które łaknęły chociaż odrobiny pieszczot wystawiając przez kraty te mokre, samotne noski.
Odwrócił się kiedy ruda wróciła z szczeniakiem, stanął w miejscu i chciał go przywitać.
- Taki rudy? - zapytał i spojrzenie utkwił w Cele, więc nawet nie zauważył co szczeniak robił. Ale to poczuł. Na swoich nowych, drogich butach. Odskoczył na bok.
- Puttana - przeklął siarczyście i się skrzywił, spojrzał na Cele, a potem na Scoobyego, schylił się i złapał go na ręce ze sroga miną, ale... tylko pogroził szczeniakowi palcem - zły pies, nie na buty pana - oddał go Celeste na ręce, a potem spojrzał na swoje buty. Zniszczone, a były takie piękne, z najnowszej kolekcji. Teraz to Romeo miał minę jak te smutne pieski, jak smutny szczeniaczek, kiedy podniósł wzrok na rudą.
- Musze je wytrzeć - stwierdził i westchnął ciężko, za te buty to te wszystkie pieski miałyby smaczki na miesiąc, a tak Romeo będzie musiał kupić nowe. Pięknie Scooby.
- I zdecydowanie wolę Julię od tego małego szkodnika - zmrużył oczy patrząc na Scoobyego i pochylając się do niego, tak że jego głowa zawisła na wysokości biustu rudej - ten będzie tylko Twój - mimo to sięgnął, żeby pogłaskać mały, rudy łebek.

Celeste B. Salvaggio
25 y/o, 164 cm
weterynarz Schronisko dla zwierząt
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Romeo V. Salvaggio

To bardzo się myliłeś — skwitowała z jakimś zadowoleniem. Miała rację. Lubiła to. Aż brakowało, by powiedziała jeszcze: a nie mówiłam? Celeste może była niezbyt siebie pewną panią weterynarz, tak teraz zyskała na nowo skrzydła.
Dresy do pracy są najwygodniejsze — wymruczała, słysząc o tym rzeźnickim fartuchu. Co prawda miała ten biały, który nosiła jedynie w gabinecie. Dla niej wydawało się to niezwykle proste — podobam Ci się Romeo? Coś nowego — wcześniej myślała, że miał ją za typową wieśniaczkę. Pewnie tak było. Kiwnęła krótko głową. Co mogłaby mu powiedzieć więcej? Przymknęła na moment oczy, zastanawiając się, co powinna powiedzieć więcej. Psami. Zdecydowanie po to on się tutaj znalazł.
Julia — potwierdziła, a wzrokiem wróciła do niego. Romeo i Julia. Piękna, romantyczna historia rozpoczęta w schronisku dla zwierząt — myślałam, że już wybrałeś — chodziło jej o Julię. Była w schronisku całe swoje życie, pewnie nawet nie znała jakiejkolwiek normalności, leżenia na kanapie, dostawania codziennie smaczków — to już wiesz, czemu mówiłam, że za nic nie zmienię pracy? Jestem jedną ze stałych ich osób — powiedziała spokojnym tonem, mrużąc oczy. Jedną, która przebywała tutaj od ponad dziesięciu lat, a nawet dłużej. Niektóre psiaki pamiętała jeszcze z wtedy. Jedną z nich była właśnie Julia.
Masz coś do rudych? — spytała z dziwnym przekąsem, unosząc do góry jedną ze swoich brwi. Pasowała ze Scoobym. Wyglądali jak idealnie zgrana para. Nawet ona to widziała, te oczy ją do tego przekonywały.
No i zaśmiała się z tych obsikanych butów.
Oh, daj spokój Romeo, to tylko buty — gdyby tylko wiedziała, ile one kosztowały, z pewnością zmieniłaby zdanie — na buty pana? Już się zachowujesz, jakbyś go adoptował — parsknęła krótko. Taki Romeo mógłby się jej spodobać. Był inny niż ten, którego spotkała w klubie, czy w jego mieszkaniu. Jakiś bardziej ludzki.
Przy wyjściu jest łazienka — powiedziała spokojnym tonem — ten mój? Będziesz miał swojego? — dopytała, wpatrując się w niego z niezrozumieniem — oh, czyżby Romeo i Julia? Romantyczne — polubiła to połączenie, a suczka wpatrywała się w niego wielkimi oczyma. Zwłaszcza gdy postanowił ją zdradzić z innymi psami, jakby mówiła. Stary, ale ty jesteś przecież mój — trzymaj szkodnika, a ja przygotuję twoją Julię — wcisnęła mu Scooby'ego w dłonie. Pies od razu zaczął dopraszać się o atencje, machał ogonem i lizał go po rękach. Wtedy Celeste zapięła Julię, a także Scooby'ego do smyczy. Dała jeszcze moment Romeo w toalecie i ruszyli na spacer po terenie dookoła schroniska.
I jak? Na spacerze odrobinę lepiej, co? — zagadnęła Celeste, prowadząc Scooby'ego. Był jeszcze odrobinę nieporadny, gdy przychodziło do chodzenia na smyczy. Za to Julia kroczyła z jakąś dziwną gracją, jakby idealnie pasowała do Salvaggio. — zanim zostałam weterynarzem, przyjeżdżałam tu jako wolontariuszka — pozwoliła sobie na drobne zwierzenie się — uwielbiam to miejsce, tu możemy tym psiakom pomóc — było wiele takich miejsc, ale to było dla niej szczególne, wyjątkowe, jedyne w swoim rodzaju.
ODPOWIEDZ

Wróć do „⋆ W czasie”