40 y/o, 182 cm
adwokat/partner w Philips and Gardner LLP
Awatar użytkownika
— i'm six feet under, like i'm buried alive.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

#2
Kilka rzetelnych dowodów więcej i byliby o krok od wygranej sprawy. Ale życie pisało inny scenariusz, z każdą kolejną rozprawą coraz wyraźniej klarował się brak szczęśliwego zakończenia dla klienta, którego reprezentował Gardner. Choćby był grubą rybą i spał na pieniądzach – a tak właśnie było – nie mogli przeskoczyć niepodważalnych faktów i medialnego szumu, który też wcale nie pomagał, wręcz przeciwnie. Ludzie domagali się sprawiedliwości. Korporacyjne gówna, pranie pieniędzy i jakieś przekręty związane z informatyzacją. Zbierało się tego coraz więcej, z tygodnia na tydzień wychodziło na światło dzienne coś nowego. Gdyby facet nie był szychą i dobrym przyjacielem Philipsa, Percival nie maczałby w tym palców.
Na dworze zaczynało się ściemniać, kiedy rozprawa dobiegła końca. Kolejna miała odbyć się dopiero za kilka miesięcy. Do tego czasu mógł trochę odetchnąć, chociaż czuł, że teść i tak nie da mu spokoju. Założył na marynarkę cienki, czarny płaszcz, złapał za teczkę z dokumentami oraz telefon i ruszył w stronę holu. Rzucił parę „do widzenia” i „miłego wieczoru” zanim dotarł do wind. Ludzie snuli się po korytarzach leniwie, niespiesznie, jakby był początek tygodnia a nie piątek. Większość z nich powinna właśnie kończyć pracę. On najchętniej teleportowałby się do domu, nie musząc przebijać się przez zakorkowane miasto pełne debili, którym w ramach życiowego prezentu powinno się odebrać prawo jazdy. Z tego wszystkiego nie zjadł nawet obiadu. Był zmęczony i głodny.
Stukał z niecierpliwością o skórzany materiał teczki, oczekując na przyjazd windy.
Pierwsze piętro… drugie… trzecie…
W końcu usłyszał charakterystyczny dźwięk, a zaraz po nim otworzyły się drzwi po lewej stronie. Wszedł do środka, zerkając we własne odbicie w lustrze naprzeciwko. Kiepsko ostatnio sypiał, na co wskazywały delikatnie podkrążone oczy, w takim świetle widoczne jeszcze bardziej. Odwrócił się do wyjścia i kliknął guzik z napisem „parter”. Drzwiczki zaczęły się zamykać, ale zanim do tego doszło ktoś wsunął między nie dłoń – Percy też automatycznie przytrzymał jedno skrzydło, blokując mechanizm. Od razu tego pożałował.
Użerał się z nią tamtego dnia wystarczająco długo. Za długo. Przesunął się, robiąc jej miejsce. Brakowało tylko, żeby przewrócił oczami.
Wiesz, że obok jest druga winda, Peregrine? — mruknął widocznie niezadowolony, gdy znajoma kobieta stanęła obok niego.

helena peregrine
percy
Nie lubię postów tworzonych przez AI; jednostronnej inicjatywy; brania wszystkiego zbyt personalnie i nieodróżniania postaci od gracza.
32 y/o, 165 cm
hakerka i informatyczka dla Toronto Police Service
Awatar użytkownika
My life was a storm since I was born
How could I fear any hurricane?
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkijakikolwiek
postać
autor

12
Dni, które musi spędzić w budynku sądu, nadal są jej najbardziej znienawidzoną częścią pracy dla policji – ale musi przyznać sama przed sobą, czasami potrafiły być wybitnie satysfakcjonujące.
Ostatnio sprzyja jej dobra passa. Ma wrażenie, że po ciężkich początkach, coraz bardziej rozgryza formułę, jaką toczyły się rozprawy – i nie chodzi o biurokratyczny rytuał, a podbrzusze systemu, jego elementy, o których człowiek dowiaduje się dopiero wraz z doświadczeniem. Gdy jeszcze nie tak dawno po raz pierwszy wchodziła na salę sądową po kilku miesiącach pracy dla policji, była nieokrzesana, przesadnie wygadana i zbyt podatna na prowokację. Ale z czasem coraz lepiej panowała nad instynktami wyrobionymi ulicą. Gdy taktycznie trzymała język za zębami, gdy było to potrzebne, okazywało się, że ma niezłe predyspozycje. Była konkretna, bezpośrednia i dokładna, a przede wszystkim – potrafiła wywęszyć manipulację z kilometra. Nie dało się przecież inaczej po dorastaniu w domu Grantów.
Dziś pomogła prokuraturze odnieść niemałe zwycięstwo. Dostarczane przez nią dowody stale i skrupulatnie przechylały szalę sprawiedliwości. I nie mogła się doczekać, aż wielomiesięczna praca wreszcie zaowocuje więzieniem dla kolejnego uprzywilejowanego gnidy, któremu wydaje się, że wszystko może.
Nic dziwnego, że na jej twarzy kwitnie uśmiech satysfakcji, gdy przemierza korytarz, kierując się w stronę wind. Jedna z nich właśnie się domyka, więc Helena podbiega – na tyle, na ile może w obcasach – i skutecznie zatrzymuje drzwi. Zauważa, że obecny już współpasażer także wyciągał rękę, by umożliwić jej skorzystanie z dźwigu, więc automatycznie mówi: — Dzię... — a potem rozpoznaje Gardnera, i chociaż dokańcza, ton jej głosu zmienia się diametralnie. — ...ki. — Dystans niemal przykrywa całą niechęć, jaką czuje do tego człowieka. Nie żeby zależało jej na tym, by ją kryć.
Zajmuje miejsce, chociaż rozważa zamówienie następnej windy. Widzi jednak jego wzrok i coś w niej się upiera, by nie dać mu satysfakcji. Ale ma też logiczny powód – spieszy się na spotkanie z Tonym.
Uśmiecha się uprzejmie na jego uwagę. — Wiesz, że świat nie kręci się dookoła ciebie? — odpowiada. Łatwo jej zachować spokój, bo jeszcze niedawno z satysfakcją obserwowała, jak Percival stopniowo chmurnieje, doskonale wiedząc, że nie ma szans wybronić swojego klienta.
Drzwi windy zamykają się, a ta za chwilę z lekkim szarpnięciem zaczyna jechać w dół. Irytująco powoli. Helena wzdycha, ale nie traci humoru.
Dopóki nie następuje kolejne szarpnięcie, dużo gwałtowniejsze niż zwykle. Górne światło gaśnie, a zamiast niego zapalają się awaryjne ledy. — Nie... — cedzi, jakby próbowała zakazać windzie tego zatrzymania. Z cichym przekleństwem na ustach, Peregrine wyrywa się w stronę guzika alarmowego. Nawet nie patrzy w stronę Gardnera.
Jeszcze ma nadzieję na to, że światło za sekundę zapali się, a winda znów ruszy.

Percival Gardner
echo
AI, brak inicjatywy, wątki nierozwijające postaci
40 y/o, 182 cm
adwokat/partner w Philips and Gardner LLP
Awatar użytkownika
— i'm six feet under, like i'm buried alive.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

„Wiesz, że świat nie kręci się dookoła ciebie?”.
A mógłby. — Uśmiechnął się krzywo. — Choćby teraz właśnie. — Rzucił jej takie spojrzenie, jakby chciał dać do zrozumienia, że gdyby tak było, winda magicznie wypchnęłaby ją ze środka.
Spojrzał na telefon, bo akurat dostał sms-a. Jak na złość nie była to żadna z wiadomości, na którą mógłby odpowiedzieć, żeby jazda minęła szybciej. Raczej jedna z tych wkurwiających reklam typu: „Potrzebujesz przerwy? Skorzystaj z naszej zniżki na pakiet w SPA dla dwojga!”. Wcisnął smartfona do kieszeni płaszcza i wyprostował się nieco bardziej.
Winda ruszyła w tempie starszej pani z chodzikiem. Wciągnął głośniej powietrze przez nos, zaraz powoli je wypuszczając. Nagle coś szarpnęło, światło zgasło, zapaliły się awaryjne ledy. Percy ściągnął brwi.
Zajebiście — pomyślał.
Gdy Peregrine nacisnęła przycisk alarmowy, rozległ się sygnał dźwiękowy. Przez chwilę jechali w dół, w akompaniamencie podejrzanych, piszcząco-warczących odgłosów. Kolejne szarpnięcie – i jakby podskok, w górę i w dół – mocniejsze od poprzedniego. Musiał przytrzymać się ściany, by nie stracić równowagi. Raptownie wszystko stanęło. Nawet dźwięk nawiązujący kontakt z centrum monitoringu przestał grać.
Odsuń się — odparł, dotykając jej ramienia. Wyciągnął w międzyczasie komórkę i raz jeszcze wcisnął guzik awaryjny. Nic. Wystukał numer telefonu widoczny pod wszystkimi przyciskami, ale był tak słaby zasięg, że połączenie nie wychodziło.
Nie ma zasięgu. — Odłożył trzymaną w jednej dłoni teczkę na podłogę i ponownie wcisnął zieloną słuchawkę. Nadal to samo. — Ktoś musiał coś zauważyć.
Westchnął i spojrzał na Helenę. Oczy mu się zaświeciły niczym dwa ogniki.
Świetnie. Nie dość, że na sali przynosisz pecha, to jeszcze poza nią. Marzyłem, żeby w piątkowy wieczór utknąć w windzie. Razem z tobą.
Przyłożył palce do nasady nosa. Dobrze, że przynajmniej nie spadali.

Jeszcze.
helena peregrine
percy
Nie lubię postów tworzonych przez AI; jednostronnej inicjatywy; brania wszystkiego zbyt personalnie i nieodróżniania postaci od gracza.
32 y/o, 165 cm
hakerka i informatyczka dla Toronto Police Service
Awatar użytkownika
My life was a storm since I was born
How could I fear any hurricane?
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkijakikolwiek
postać
autor

Narasta w niej irytacja – i tylko częściowo jest spowodowana faktem, że Tony będzie musiał stać pod jej mieszkaniem i czekać, aż Helena będzie w stanie wpuścić go na górę. każdy moment, w którym nie była dla niego w stu procentach dostępna sprawiał, że z tyłu jej głowy pojawiał się cichy lęk przed ponownym zniszczeniem już i tak chwiejnego zaufania, które brat do niej miał.
A w dodatku musiała utknąć akurat w takim towarzystwie.

Łapie się ściany, gdy windą znowu szarpie i rzuca pod nosem niewybrednym sformułowaniem – co prawda cicho, ale nie ma co się oszukiwać, że nawet jej ciche westchnienie nie rozejdzie się po tak niewielkiej przestrzeni. Musi wziąć bardzo głęboki wdech, by zachować pozory spokoju.
No jestem w szoku, że teraz nie zadziałało od razu. Przecież o tyle lepiej nacisnąłeś ten guzik — rzuca, wciąż z uprzejmym uśmiechem przyklejonym do twarzy. Zazwyczaj taka była jej taktyka na znoszenie Percivala – uprzejmość przyłapana ironią, jeśli się do niej odzywał, a najlepiej przynajmniej sto metrów odległości. Jej komentarz – którego nie potrafi sobie podarować – wykracza już poza schemat. Już teraz Helena czuje, że szybko porzucą to sztuczne, sądowe decorum, a także że nic na to nie poradzi.

Nie wierzy mu oczywiście na słowo i sama wyciąga telefon, by sprawdzić, czy nie pójdzie jej lepiej z wykonaniem telefonu. Przenosi go też w różne miejsca w windzie, by sprawdzić, czy gdzieś przypadkiem nie łapie go lepiej. Przez chwilę znajduje jedną kreskę, ale gdy wybrała odpowiedni numer, nie zdążył rozlec się choćby jeden sygnał, zanim sieć zniknęła.
Znów mruczy pod nosem przekleństwo.

Ach. No tak. Teraz to dookoła mnie kręci się świat, jak robi ci się pod górkę? To moja wina, że winda się zjebała? — podnosi na chwilę wzrok znad telefonu, z którym wciąż próbuje walczyć. — To na pewno lepsze wytłumaczenie, niż próba ogarnięcia, że twoja porażka na sali nie miała nic wspólnego ze szczęściem lub jego brakiem — dodaje. Musi. A potem znowu wciska guzik alarmowy.

Percival Gardner
echo
AI, brak inicjatywy, wątki nierozwijające postaci
40 y/o, 182 cm
adwokat/partner w Philips and Gardner LLP
Awatar użytkownika
— i'm six feet under, like i'm buried alive.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

A twój telefon lepiej łapie zasięg… — mruknął.
Założył ręce na piersi i patrzył z widocznym politowaniem jak Peregrine próbuje znaleźć sygnał. Swojego telefonu nawet już nie wyciągał.
Sam się zresztą prosił o takie odpowiedzi. Mógł siedzieć cicho, przemilczeć właściwie całą sytuację, choćby mieli spędzić w tej windzie kilka godzin (tfu, tfu). Ale nie potrafił się powstrzymać. Nie wtedy, kiedy wszystko wyraźnie szło nie po jego myśli, bo gdyby było inaczej, byłby już w drodze do domu, zrelaksowany i uśmiechnięty, że rozprawa przebiegła sprawnie i na korzyść firmy. Zamiast tego okazywało się, że niestety tę sprawę przegrają – i nie była to wina braku kompetencji ze strony Gardnera, a faktu, że przegrane stanowisko było tu pisane od samego początku. Wiedział o tym, dlatego tak bardzo nie chciał się tym zajmować. Stary Philips liczył, że uda im się uratować tyłek jego dobrego znajomego, chociaż Percy starał się go delikatnie uświadomić, że tak się nie stanie. Teść nie słuchał. Skoro delikatność nie pomagała, musiał przygotować się na boleśnie szczerą rozmowę, która najpewniej skończy się kłótnią i osobistymi wytykami, ale przecież nikt mu nie kazał pracować z ojcem swojej żony.
Zmarszczył brwi. Po co w ogóle brnął dalej?
Mam ponad dziewięćdziesiąt procent wygranych spraw. Z palcem w nosie wygrałbym i tą już po trzeciej rozprawie, gdyby nagle cię w nią nie wcisnęli. Ale to przecież nie koniec — stwierdził chłodno, porzucając pozory jakiejkolwiek uprzejmości. Miał rację. Czuł, że ona również o tym wiedziała, choć nie przyznałby głośno, że tak czy inaczej przewidywał porażkę. — Wiecznie ty — dodał po krótkiej chwili. — Zaczynam myśleć, że twoja rola w naszych postępowaniach nie jest przypadkowa. — Zaśmiał się drwiąco.
Helena znów dotknęła guzika alarmowego, który zawył kilkunastosekundowym dźwiękiem wzywającym pomoc, a raczej połączenie – też nieudane.
Klikanie w ten przycisk nie sprawi, że raptownie zadziała, spokojnie. Na pewno ktoś coś zauważył — powtórzył.
Westchnął, pocierając dłonią kark. Irytowała go ta awaria. Ona go irytowała. Był naprawdę zmęczony. I nawet nie chciał myśleć o tym, że właśnie rozpoczynał się weekend, a ludzie przecież uwielbiali zostawiać naprawy na „po weekendzie”. Tym bardziej, że nie była to jedyna winda w budynku.

helena peregrine
percy
Nie lubię postów tworzonych przez AI; jednostronnej inicjatywy; brania wszystkiego zbyt personalnie i nieodróżniania postaci od gracza.
32 y/o, 165 cm
hakerka i informatyczka dla Toronto Police Service
Awatar użytkownika
My life was a storm since I was born
How could I fear any hurricane?
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkijakikolwiek
postać
autor

Helena wzdycha lekko. — To akurat jest całkiem możliwe — odpowiada rzeczowo, posyłając mu nieszczery uśmiech, którego jedynym zadaniem jest sprawić, by samej Peregrine zaczęło się wydawać, że wcale nie ma ochoty podwinąć rękawów koszuli i wyzwać Percivala na pojedynek.
Nie mówi tego jednak tylko po to, żeby udawać, że ma rację. Zasięg faktycznie mógł pojawić się w niektórych zakamarkach windy, a Helena nie chciała porzucać nadziei na to, że uda jej się wydostać z tego metalowego klocka, zanim jej cierpliwość całkiem się wyczerpie. Dlatego spaceruje po wnętrzu, dzielnie poszukując chociaż kreski. Niestety – z marnym skutkiem.

Unosi lekko brwi, słuchając jego wywodu. Bo chociaż w tonie przeważa irytacja i na pewno nie taki jest zamiar Gardnera – jego słowa brzmią odrobinę jak komplement. Mimowolnie uśmiecha się jednym kącikiem ust, a w jej oczach czai się triumf. Zwłaszcza że w ostatnim czasie to druga wygrana, jaką odniosła z obrońcami z kancelarii Gardnera i Philipsa. Na tym etapie zaczynała być pewnie małą dziurą w ich budżecie. Mało co przynosiło jej więcej satysfakcji. — Oczywiście, że nie jest przypadkowa. Pracuję dla policji. Jestem biegłą. Pamiętasz? — rzuca. W rzeczywistości prawda jest taka, że swoje zawodowe sukcesy zawdzięcza przede wszystkim elastyczności w przestrzeganiu reguł. Pozyskiwała znacznie więcej dowodów, niż te, które trafiały do sądu. Sprawa, która rozgrywała się dzisiaj, była na tyle duża, że kilka tygodni temu jej kontakt w Toronto Sun dostał pakiet informacyjny, który zdobyła Helena, z którego w przeciwieństwie do niej mógł swobodnie korzystać. Jej zostawały jedynie dowody zdobyte w pełni legalnie – i to było wystarczająco, by zdobyć przewagę, bo Peregrine wiedziała na tyle dużo, by być przekonującą w składaniu historii ze skrawków, których klient Gardnera nie zdołał porządnie wyczyścić.

Peregrine znowu wzdycha. — System może się zresetować w każdym momencie. Lepiej próbować, niż liczyć na kompetencje ludzi dookoła — mówi z przekonaniem, nie przejmując się zupełnie faktem, że niejako przyznaje rację, że wcześniej skrytykowane działania Percivala jednak miały sens.

Percival Gardner
echo
AI, brak inicjatywy, wątki nierozwijające postaci
40 y/o, 182 cm
adwokat/partner w Philips and Gardner LLP
Awatar użytkownika
— i'm six feet under, like i'm buried alive.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Spróbuj jeszcze przy podłodze, tam nie szukałaś — stwierdził cierpko, uśmiechając się pobłażliwie.
Wyglądała na kogoś, kto bez problemu wszedłby nawet i do szybu wentylacyjnego, gdyby tylko tam miał złapać zasięg. On wolał czekać. Bywał w tym budynku zbyt często, żeby nie wiedzieć, że pracowali w nim ludzie, którzy nie olaliby zepsutej windy bez sprawdzenia czy przypadkiem w niej kogoś nie ma. A mimo wszystko czuł ten lekki, irytujący niepokój z tyłu głowy. Co jeśli jednak nie sprawdzą?

Smutna prawda była taka, że Peregrine po prostu wiedziała co robi. Znała się na rzeczy, a Gardner doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Problem w tym, że nie chciał tego przyznawać, bo równie dobrze mógłby powiedzieć: przegrałem.
Obrzucił ją zniesmaczonym spojrzeniem po tym jakże uświadamiającym komentarzu.
Tylu konkretnych specjalistów w mieście, że spokojnie mogli wybrać kogoś innego — ciągnął, mrużąc oczy. — Bardziej kompetentnego, z większym doświadczeniem i wiedzą potwierdzoną wykształceniem. — Oczywiście, że sprawdził ją już dawno temu. Tak samo jak zapewne Helena sprawdziła i jego. — Ale może właśnie nie powinienem narzekać. Przy kimś lepszym pewnie byłoby ciężej wygrać, a tak… Statystycznie przy takich warunkach wciąż mam szansę przechylić szalę na korzyść klienta. — Ona była tymi warunkami.
Patrzył na nią z tym swoim chytrym, świadomym uśmieszkiem, podsyconym zdenerwowaniem. Czysta uszczypliwość.
Powieka mu zadrgała. Uwielbiał, kiedy kobiety podważały męskie decyzje, tylko po to, żeby później podjąć identyczne.
Ależ śmiało, klikaj ile wlezie. Najwyraźniej twoje palce bardziej się do tego nadają. — Skinął na guziki. — Zawsze możesz też zacząć krzyczeć. Ja poczekam aż nas stąd wyciągną.
Zdjął z siebie płaszcz, kładąc go na teczkę. Zdjął też marynarkę, bo zaczynało robić się trochę duszno. Ukucnął, opierając się o ścianę. Musiał uzbroić się w cierpliwość, ale w takim towarzystwie ciężko było zachowywać opanowanie. A szkoda, bo chyba tylko spokój mógł ich uratować, ot co.

helena peregrine
percy
Nie lubię postów tworzonych przez AI; jednostronnej inicjatywy; brania wszystkiego zbyt personalnie i nieodróżniania postaci od gracza.
32 y/o, 165 cm
hakerka i informatyczka dla Toronto Police Service
Awatar użytkownika
My life was a storm since I was born
How could I fear any hurricane?
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkijakikolwiek
postać
autor

Miała zamiar sprawdzać poziom zasięgu przy podłodze, dopóki Percival tego nie zasugerował. Wtedy natychmiast się rozmyśla i posyła mu tylko spojrzenie spode łba, decydując, że szkoda jej tlenu na takie zaczepki. Musi jednak mocno zacisnąć zęby i bardzo głęboko odetchnąć, żeby powstrzymać cisnący się na usta komentarz.
Zaraz sam będziesz mógł sprawdzić, jak jest z zasięgiem przy podłodze.
Grożenie rękoczynami najprawdopodobniej nie było zbyt rozsądne w tej sytuacji – zwłaszcza że Helena była słowna, a winda na pewno nie wystarczająco stabilna.

Śmieje się gardłowo z jego słów i uśmiecha się, jakby już wygrała tę słowną przepychankę. Spojrzenie, które mu posyła, jest pełne triumfu. Jego próby odciśnięcia piętna na jej pewności siebie ani trochę nie działały – szczególnie, że przed chwilą jego śpiewka była jeszcze inna.
No widzisz — mówi powoli, spokojnym tonem, krzyżując ramiona na piersi. — Jestem taka niewykształcona i niedoświadczona, a jednak gdyby nie ja, wygrałbyś tę sprawę już po trzeciej rozprawie, huh, Gardner? — przypomina mu jego własne słowa sprzed chwili, unosząc wysoko brwi. — Jeśli taki ktoś jak ja jest w stanie bez większego wysiłku zniwelować twoją skuteczność, to jak świadczy to o tobie? — pyta, przechylając z satysfakcją głowę. Sam wykopał pod sobą dołek – Helena jedynie z przyjemnością go do niego wepchnęła.

Jest z siebie wystarczająco zadowolona, by puścić jego narzekanie mimo uszu i skupić się na tym, co jest w stanie teraz zrobić. Niestety – było tego niewiele, bo zasięg wciąż się nie pojawiał, a krzyczeć będzie skłonna dopiero, kiedy zacznie brakować tlenu lub Gardner odpowiednio ją wkurwi. Na razie rzeczywiście pozostawało czekać, aż ktoś zauważy awarię – i bardzo niechętnie oddawała swój los w cudze ręce. W przeciwieństwie do Percivala, nie tak łatwo przychodzi jej zaufanie, że pracownicy faktycznie poświęcą piątkowy wieczór na dopilnowanie wszystkich wind w budynku.
Na razie jednak nie pozostawało nic innego, jak czekać.
Helena zdejmuje obcasy i wciska je do torebki, którą rzuca na podłogę. Potem sama rozsiada się po przeciwległej do Gardnera stronie, blisko guzika alarmowego, który zaraz wciska – bez słowa, ale za to patrząc mu wyzywająco w oczy. Ma zamiar robić to regularnie, by jak najbardziej zwiększyć szanse na to, że pomoc pojawi się jak najszybciej.

Percival Gardner
echo
AI, brak inicjatywy, wątki nierozwijające postaci
40 y/o, 182 cm
adwokat/partner w Philips and Gardner LLP
Awatar użytkownika
— i'm six feet under, like i'm buried alive.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Jego usta się wykrzywiały, po każdym zdaniu Peregrine bardziej i bardziej. Z jej ust natomiast miał ochotę zedrzeć ten triumfujący wyraz, który przyprawiał go mimowolnie o kolejne fale irytacji. Przez dłuższą chwilę nic nie odpowiedział, po prostu ją obserwował – i śmieszne próby udowodnienia, że była w stanie złapać ten cholerny zasięg albo, co denerwowało go chyba najbardziej, ruszyć tę pieprzoną windę.
Podparł przedramiona o kolana, kiedy już siedział na podłodze. Prychnął cicho, kiwając głową.
To, że nie wygrałem tak szybko jak sądziłem, nie oznacza, że jeszcze tego nie zrobię — rzucił sucho, patrząc Helenie prosto w oczy. Ostrzegał ją? — Gdybyś ruszyła głową i złapała aluzję, wiedziałabyś, że mówiąc o „twojej nieprzypadkowej roli w naszych postępowaniach” miałem na myśli coś zupełnie innego niż robotę dla policji. — Posłał w jej stronę następny fałszywie pobłażliwy uśmieszek. Zupełnie jakby współczuł, a może bezgłośnie mówił: większość z was kończy tak samo. — Wiesz, nie ma się czego wstydzić… I nie twierdzę, że to osobisty przypadek — Uniósł dłonie w geście teatralnej obrony — ale nie od dziś wiadomo, że kobietom w tej branży jest znacznie ciężej. Jaki ten świat niesprawiedliwy. — Cmoknął z udawanym niezadowoleniem. Nie od dziś powszechnie wiadomo było również, że Gardner należał do mężczyzn, którzy sukcesy w karierze, sławę i zarabianie grubych pieniędzy rezerwowali dla siebie. Według nich, kobiety się do tego nie nadawały. — Radzicie sobie jak możecie. Różnymi krokami. Znajomościami. — Czyżby subtelnie sugerował, że osiągała sukcesy podstępem? Czy przez łóżko? — W pewnym sensie całkiem zrozumiałe. — Teoretycznie nie… — Siedzimy w tej brutalnej rzeczywistości razem — a praktycznie… — tylko po dwóch stronach barykady. Każdy z nas lubi smak wygranej. Każdy ma w tym jakiś cel. — Znów delikatnie się uśmiechnął, choć jego uśmiech nie miał nic wspólnego ze szczerością. — Nie mówiłbym o tym, gdyby nie było was tak wiele, ale… nie wrzucajmy wszystkich kobiet do jednego worka, prawda?
Przemawiało przez niego kłamliwe współczucie, choć ton głosu celowo zdradzał też pogardę. Nie była debiutującą Cynthią z zaprzyjaźnionej kancelarii, która przespała się z połową mecenasów w mieście, w zamian za udział w znaczących sprawach. Ani żadną inną, o której słyszał i wiedział. Heleny Peregrine nie znał, poza tym czego zdążył się dowiedzieć i co wywnioskować przy okazji nieprzyjemnych spotkań. To była czysta złość, bo przecież mogła zwyczajnie nie wchodzić mu w drogę.

helena peregrine
percy
Nie lubię postów tworzonych przez AI; jednostronnej inicjatywy; brania wszystkiego zbyt personalnie i nieodróżniania postaci od gracza.
32 y/o, 165 cm
hakerka i informatyczka dla Toronto Police Service
Awatar użytkownika
My life was a storm since I was born
How could I fear any hurricane?
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkijakikolwiek
postać
autor

Co prawda słowa Gardnera były zaledwie irytujące, jak uporczywy owad pchający się w twarz – ale nawet taka mała mucha potrafi wkurwić, jeśli jest wystarczająco zdeterminowana. Percival próbował i próbował, a cierpliwość Peregrine nie była jej największym zasobem. Dlatego chociaż jeszcze dziesięć minut temu wyśmiałaby jego insynuacje, teraz wywraca oczami, a jej mięśnie napinają się coraz bardziej.
Mógłbyś już sobie dać spokój, Gardner. Albo przynajmniej wymyślić coś bardziej oryginalnego, kreatywnego, jak już szukasz na mnie haka — mówi, a jej ton zdradza wzbierającą irytacją, wykraczającą już poza okoliczności bycia zatrzaśniętą w windzie i wkraczającą na pole wspaniałego towarzystwa, jakie miała w tej niedoli.

W parsknięciu śmiechem, które zaraz pada z jej ust, jest coś złośliwego. — Zresztą... kto to mówi, huh? Człowiek, który musiał wyrwać córkę partnera, żeby być traktowanym chociaż odrobinę poważnie. — On sprawdził ją – ona jego też. To, czego nie znalazła w sieci, łatwo dopowiedziała sobie sama. Przygląda mu się tak, jakby jej wzrok mógł zabijać. I szkoda, że nie może. Mógł za to dosięgnąć czegoś, co Percival nosił schowane – w końcu, wbrew wszystkiemu, coś ich łączyło. Oboje wypełzli ze stęchłych domów pachnących zjełczałym alkoholem, musząc brać na swoje barki za dużo, za szybko. Coś takiego zostaje w człowieku na zawsze, a ktoś po tych samych przejściach jest w stanie szybko to wychwycić. Helena to wychwytywała – co nie znaczyło, że miała dla Gardnera jakiekolwiek współczucie. — Myślisz, że kogokolwiek jesteś w stanie oszukać tymi fancy garniturkami i wykutym wokabularzem? — pyta cynicznie, zakładając ręce na piersi i opierając głowę o ścianę windy. Jej usta wykrzywiają się w prześmiewczym uśmieszku. — Może niektórych tak. Ale myślisz, że jak długo będziesz w stanie utrzymać ten teatrzyk, zanim wyjdzie z ciebie twoje pochodzenie? — Jeśli było coś, co mogło sprawić, że Helena nie znajdzie w sobie ani grama szacunku dla drugiej osoby, było to udawanie kogoś, kim się nie jest.

Percival Gardner
echo
AI, brak inicjatywy, wątki nierozwijające postaci
ODPOWIEDZ

Wróć do „Superior Court of Justice”