- 
				 Gorący piesnieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor Gorący piesnieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Lucas to dobry chłopak, nie wiem, skąd masz takie przyjaciela. Przygotowałam dla niego ciasteczka. Tyle nasłuchała się od matki o jej ostatnim wieczorze. Podobno nawet Churro, uroczy kundel Claire, wystraszył się odoru właścicielki tak bardzo, że uciekł przed nią i nie podchodził dwa dni. Za to przez kolejne cztery dni mamusia wraz z tatą opiewali zajebistości Lucasa. To przecież taki miły chłopak, a ty niecna, ladacznico, powinnaś uważać z alkoholem. Claire jedynie potakiwała. Działali jej na nerwy. Problem tkwił w jednym. Nic nie pamiętała. Cały świat był dla niej jak dziwne półcienie, a następnego dnia nic nie zjadła.
Wodę wypiła dopiero po 22 i znowu spała.
Kolejny dzień wcale nie był lepszy, czuła jak jej organizm odmawia całkowicie współpracy. Wszystko ją bolało, a na ciele miała dziwne siniaki. Za to jej matka dalej piała głośno. ZAJEBISTY LUCAS. Więcej powinnaś mieć takich przyjaciół. Zero współczucia względem własnej córki. Miała go dość. Nawet nie pamiętała, co wyrabiała. Pewnie wymiotowała, tyle widziała po sukience. Wyczuła to też ze zapachu własnych włosów. Za to bała się opowieści. Stąd zwlekała, ile mogła z jakąkolwiek wiadomością do Lucasa. Charlotte na pewno odpowiednio go zabawiała (oglądali wspólnie netflixa, chodzili na pizzę, czy inne rzeczy, które robiła para).
Stąd Claire wybrała milczenie.
Jeśli było naprawdę źle, Miller pierwszy by się nie odezwał.
Za to ona próbowała dowiedzieć się czegokolwiek od Cindy i Mindy, były za to na tyle puste, że nic nie pamiętały.
Cisza wydawała się być sensownym wyborem.
Chociaż wybór darmowego ZOO z przepięknym placem zabaw blisko mieszkania Lucasa już nie wydawał się na tyle sensownym wyborem. Mogła na niego wpaść, ale oglądanie kapibar, pand, alpak, czy innych zwierząt było zbyt kuszące. Nie potrafiła usiedzieć w domu. Podobnie skusił ją plac zabaw, na którym rósł przepiękny, wysoki kasztanowiec. Claire miała w sobie coś z dziecka. Pewnie dlatego zaczęła je zbierać, by po chwili urządzić konkurs: na ile metrów rzucę kasztanem.
I tak rzuciła, że trafił w Millera.
— O kurczaczki, przepraaa-— tyle zdążyła powiedzieć, zanim zdała sobie sprawę, kogo trafiła. Ze wszystkich osób musiała spotkać, tą którą uniakała? — Lucas, japitole — wymamrotała pod nosem, czując narastające zażenowanie. Aż schowała twarz w dłoniach. Może wtedy by jej nie zauważył?
- 
				 it's complicated, dude. it's complicated, dude. nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Całe szczęście tego dnia wcale nie był jeden z tych dni.
Nie dość, że skończył wcześniej robotę, to jeszcze wybrał się chłopak do parku trochę poczillować. Marv powiedziała mu, że w tym okresie można było nawet załapać się na przepiękne krajobrazy w parku, idealne do zdjęć, których robienie Miller w ostatnim czasie trochę zaniedbał. Zły był na siebie, że tak mało czasu poświęcał fotografii, ale co zrobić, kiedy człowiek taki zabiegany?
Całe szczęście w końcu mu się udało. Przyszedł tam z aparatem, strzeliła kilka fotek i nawet wziął sobie kawę z pobliskiej kawiarni z podwójną porcją cynamonu. I tak pił sobie w świętym spokoju do momentu, aż nie dostał czymś w głowę. W sam środeczek, kurwa.
— CO JEST?! — odwinął się, słysząc jakieś niemrawe przeprosiny. Chwile zajęło mu zlokalizowanie źródła dźwięku, ale już po chwili stał, wgapiony w nikogo innego jak Claire Price. — Claire? — dopytał jeszcze jak ostatni głupek, bo to, że ją widział, to mu ewidentnie nie wystarczyło. Trzeba było się upewnić. Podszedł nieco bliżej, zgarniając wcześniej ten kubek z kawą, co go odłożył na ławce.
— Zwykłe cześć też by zrobiło robotę — rozejrzał się dookoła. — Sama bawisz się w rzucanie kasztanami, czy ktoś jest z tobą?
Claire Price
- 
				 Gorący piesnieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor Gorący piesnieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Claire właśnie wyklinała w głowie wszystkich, którzy sprowadzili Lucasa do parku. Co miała mu powiedzieć? Kompletnie nie pamiętała tego, co stało się między nimi. Czuła jakby właśnie, dostawała palpitacji serca. Nie mogło się ono w ogóle uspokoić, a ona czuła się, jakby właśnie straciła przy nim jakikolwiek rozum. Głos jej grzązł. Oddech stał się nierówny. Nie lubiła niezrozumianych dla niej sytuacji, a ta z pewnością taką była. Nic nie pamiętała. Mogła wyznawać mu miłość, udawać królika Bucska... Najgorsze w tym wszystkim było to, że miała jedną, wielką czarną dziurę.
Za to pamiętała, że po nią przyjechał, zajął się i musiał ją wyczyścić. Jego matka wychwalała go ponad niebiosa. Nic dziwnego, Lucas był dobrym facetem.
— Wszechświecie, ty jebany chuju — wymruczała zdenerwowana Claire, zastanawiając się, co powinna mu powiedzieć. Każda sekunda, gdy się do niej zbliżał, powodowała stan omdlenia. Wyzwie ją? Nazwie najgorszą kobietą? Sama nie wiedziała, czego się spodziewać. Miller był dobrym kumplem, miał serce na dłoni, a ona z ich dwójki wydawała się być tą najbardziej zjebaną. Była.
— Ja nie chcia- — już miała dokończyć, ale czknęła głośno — ałam. Nie chciałam w Ciebie rzucić — rzuciła w końcu błagalnym tonem, robiąc wielkie oczy. Co więcej miałaby mu powiedzieć? Spuściła głowę, patrząc na swoje ujebane czerwone trampki. Pewnie zawisłaby między nimi niezręczna cisza, gdyby nie te czknięcia oraz słowa, które Lucas wypowiedział w jej stronę — zabawa kasztanami to moje nowe hobby, zwłaszcza gdy rzut wydaje się być błaganiem o przebaczenie — wymruczała lekko speszonym głosem. Bała się na niego spojrzeć. Nie krzyknąłby na nią, nie uderzyłby, pewnie powie coś miłego, jak ten słaby tekst o kasztanach. Musiała go oto spytać. Skoro wszechświat spowodował ich kolejne spotkanie... — nie byłam taka zła ostatnio... Lucas? — spytała, zagryzając dolną wargę i unosząc oczy. Cała jej postawa przedstawiała jedną, wielką skruchę.
- 
				 it's complicated, dude. it's complicated, dude. nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
A przecież tylko ją klepnął w twarz, żeby sprawdzić, czy żyła czy już miała zgon. Nie chciał zrobić jej krzywdy, a niestety, doskonale zdawał sobie sprawę, jak wyczuleni ludzie byli na sprawy przemocy wobec kobiet. Wystarczyłoby, żeby komuś o tym powiedziała i opisało do podobnymi słowami, Miller mógł naprawdę się pogrążyć. A przecież nic jej nie zrobił. I to właśnie pozostawiło po sobie na tyle duży niesmak, że nie odezwał się do niej na drugi dzień. Uznał, że jeśli będzie chciała z nim rozmawiać, to sama się odezwie i tyle. Przecież ile można wyciągać rękę do drugiego człowieka? Nawet złamanym dzięki ze odstawiłeś mnie do domu go nie uraczyła. To co? Z czym on miał wychodzić? Ale widać los miał dla nich własne plany, skoro ponownie stali przed sobą.
— No spoko — mruknął, gdy tak zarzekała się, że nie zrobiła tego specjalnie. — Nie oskarżałem cię o to — bo przecież nie będzie się teraz mścił i wyzywał jej od MĘSKICH BOKSEREK. Chociaż mógł.
Uniósł wysoko brew, gdy tak owijała w bawełnę tymi kasztami. Próbowała go przeprosić? Czy właśnie tak powinien to interpretować? No bo skoro tak, to warto by było walnąć prosto z mostu, co człowiekowi leżało na sercu i mieć to już za sobą.
— Nie taka zła? — prychnął. — Claire, nazwałaś mnie damskim bokserem — spojrzał w jej oczy z pewną pretensją. — I już nawet nie wspomnę o tej dyskusji na temat utraty dziewictwa — a to zaś przytoczył, bo Lucas był kurwa durny jak but (a nawet głupszy) i nawet nie pomyślał, że Claire jeszcze bardziej może się przez to zawstydzić i że tego typu rzeczy jednak NIE WYPADAŁO mówić kobiecie.
Claire Price
- 
				 Gorący piesnieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor Gorący piesnieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Denerwowała się tą rozmową. Bała się tej rozmowy. Claire miała przyjacielskie usposobienie, jak ktoś ją wkurzył, potrafiła się pobić, a kiedy czuła się zawstydzona... to naprawdę całą sobą. Wstrzymała na moment oddech, czekając na kolejną wymianę słów między nimi. Nie wiedziała, co powinna powiedzieć. Każde pociągnięcie tematu było dla niej że-nu-ją-ce. Trafiła go pierdolonym kasztanem i tylko dlatego rozmawiali.
Może mogła się jednak odezwać? Powiedzieć coś konkretnego?
— ... to dobrze — wymruczała jakby za karę. Zastanawiała się, czy mogłaby już stąd uciec, a zamiast tego znowu czknęła dużo. No tak, typowa Claire. Cyka się, to dostaje czkawki — ale chciałabym, żeby między nami było w porządku — wydukała z siebie cicho, czekając na osąd Millera. Były dwie opcje. Ucieczka, lub trudna rozmowa. Żadna z opcji nie wydawała się być odpowiednia. Zależało jej na Lucasie, ale bała się rozmawiać z nim... cokolwiek zrobiła, to naprawdę było złe.
— Co zrobiłam? — powtórzyła jeszcze raz i wpierw kopara jej opadła — c-co? — głos jej zadrżał, była w głębokim szoku. Choć nic nie mogło powstrzymać pojawienia się pomidora zamiast jej twarzy. Tak jakby wyjęła go z obrazka na avku, kładąc go na całej swojej twarzy. Cała czerwona. Jednak mogła uciec, a teraz już wydawało się na to za późno — nie mów, że proponowałam Ci rozdziewiczenie mnie?! — spytała słabym głosem, chowając swoje policzki w dłoniach. Coraz bardziej nie wiedziała, co tak właściwie powinna powiedzieć. Coraz bardziej kręciło się jej w głowie — nic nie pamiętam... — mruknęła, spuszczając głowę. Kopnęła w jakiegoś kasztana, zdenerwowana nie wiedziała co powiedzieć — moja matka tylko Cię chwaliła, a ja bałam się odezwać — właśnie z takiego powodu. Klikała coś w telefonie, ale gdy przychodziły myśli, co mogła odjebać, to za każdym razem rezygnowała — bałam się, że byłam debilem tak jak zawsze — spuściła wzrok, zawstydzona, upokorzona. Co miała mu więcej powiedzieć? Żałowała swojej pijanej wersji.
- 
				 it's complicated, dude. it's complicated, dude. nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
— No zrobiłaś — pokiwał głową, spoglądając na nią uważnie. Czy wciąż był na nią zły? No trochę był. Ale to tylko dlatego, że nawet nie potrafiła się odezwać i najzwyczajniej w świecie przeprosić czy podziękować, że odstawił ją do domu. Bo przecież to były podstawy dobrej kultury i bycia też dobrym przyjacielem. I chyba to z tego wszystkiego bolało go najbardziej — że nawet nie chciała naprawić tej sytuacji, która zaistniała.
— Twoja mama przynajmniej podziękowała za to, że cię odstawiłem — wyrzucił w końcu. Miał się ugryźć w język, ale jendnak tego nie zrobił. Bo o konfliktach i temu co leżało na sercu, trzeba było rozmawiać. — A ty nic — złapał jej spojrzenie. — Nawet złamanego SMSa nie wysłałaś, Claire. Po prostu przestałaś się odzywać — skrzyżował dłonie na klatce piersiowej.
— Ale co to znaczy, że bałaś się odezwać? — prychnął, bo serio, te jej tłumaczenia były na poziomie dziecka. — To przepraszam bardzo już NIGDY byś się do mnie nie odezwała, gdybyś przez przypadek nie wyjebała mi z kasztana? — no bo tak to waśnie brzmiało. Jakby nie miała nawet w PLANACH do niego zagadać. I co, I tak skończyłaby się ich cała znajomość? O pieprzone rzygi i rozmowach o dziewictwie? — Serio aż tak niewiele znaczyła dla ciebie ta nasza znajomość? — rzucił kolejnym pytaniem. Chciał zrozumieć. A narazie nie rozumiał z tego wszystkiego nic.
Claire Price
- 
				 Gorący piesnieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor Gorący piesnieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
— Ale co zrobiłam Lucas? — spytała, wpatrując się w niego z przerażonym wzrokiem. Już sama nie wiedziała, czego on dokładnie od niej chciał. Potrzebowała to wiedzieć, by móc przeprosić. Patrzyła na niego z wyczekiwaniem. Była gotowa na wszystko, każdą pijacką głupotę. Nie samo rzyganie, ale wiedziała, co miał jej za złe... Ten męski bokser, a ona wtedy pewnie nawet nie panowała nad samą sobą. Nic nie pamiętała z wieczoru, oprócz opiekuńczości Lucasa. Reszta była jak zamazany obraz.
— Bo czekałam, aż ty się odezwiesz — wymruczała cicho Claire, spuszczając wzrok. Wyglądała prawie jak ten przedszkolak, który twardo twierdził, że to nie jest jego wina. Przecież nic takiego się nie odjebało. To właśnie była ona w pełnej krasie przed Lucasem — napiszesz jakieś, kurwa Claire, ale odjebałaś — na to najbardziej liczyła. Odzew z drugiej strony, a gdy była cisza... bała się, co mogło się wtedy stać, co zrobiła i jakie będą tego konsekwencje — a ja bym Cię potem zaczęła przepraszać i się kajać, wysyłając Ci ciasto, które dla Ciebie zrobiłam — wymruczała finalnie, unosząc wzrok na Lucasa. Kopnęła jakiś kamień. Odkąd wstała, zastanawiała się, jak mogłaby mu to wynagrodzić. Uwielbiała tworzyć posiłki dla najbliższych osób, dla Millera również.
— Bałam się, że jesteś na mnie zły i że mnie zjebiesz jak burą sukę — nie podniosła wzroku, wpatrywała się w czerwień butów, szukając w nich odpowiedzi — i w sumie to robisz — mruknęła już bardziej sama dla siebie. Dopiero kolejne słowa spowodowały, że uniosła na niego spojrzenie. Miała w sobie jakąś determinację — odezwałabym się — powiedziała pewnym siebie tonem — lubię Cię, Lucas — nawet chyba bardziej niżby sobie tego życzyła — potrafisz sprawić, że mam lepszy humor — był dobry, troskliwy, a uśmiech szybko pojawiał się jej na twarzy, gdy zaczynali razem żartować. Było to tak naturalne, jak wtedy gdy grali razem Romeo i Julię. Finalnie złapała z nim kontakt wzrokowy — przepraszam, że jestem debilem. Bałam się oceny i że... nie będziesz chciał już się ze mną przyjaźnić — wiele myśli się jej pojawiało w głowie. Często się w nich zamykała. Bała się ocen oraz tego, jak będzie naprawdę postrzegana. Krytyka bliskich była dla niej najbardziej krzywdząca, nawet jeśli miała stuprocentowe uzasadnienie — a gdy się nie odzywałam, to wyrok był... jakby w zawieszeniu? — mózg jej nie mózgował. Strach przed ocenami był najgorszym, który potrafił nią kierować. Jakby wszystko inne kompletnie się nie liczyło.
Choć uczucia Lucasa się dla niej liczyły.
- 
				 it's complicated, dude. it's complicated, dude. nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
A kiedy je w końcu dostał, to jakoś tak ramiona się mu rozluźniły i nawet zrobiło mu się głupio, że tak na nią wyskoczył. Bo przecież dyskutowali tutaj o nie odzywaniu się, a nie o tym, że Lucas myślał o niej jak o burej suce.
— No chyba kurwa zwariowałaś — pokręcił głową z niedowierzaniem. — Znasz mnie nie od dziś i naprawdę sądziłaś, że mógłbym tak pomyśleć? — o to akurat mógł mieć żal. — No chyba, że wcale mnie nie znasz — trochę mu siadł humor, trzeba przyznać. Bo jakoś ta myśl, że Claire tak nisko o nim myślała trochę go jednak ugodziła gdzieś w serce. Chociaż z drugiej strony próbował sobie mówić, że jej głowa również potrafiła płatać figle i przecież nawet ostatnio, pod tym nieszczęsnym klubem, sposób, w jaki osobie mówiła, że jest nieudacznikiem, mógł sugerować, że miała dość duży problem w odpowiednią oceną sytuacji i w ogóle z samooceną. A na to Miller musiał wziąć poprawkę.
— Dobra, kurwa — przeczesał włosy i wyprostował się nieznacznie. Trzeba to było wyjaśnić tu i teraz, bo jak tak dalej pójdzie to oboje zapętlą się we własnych myślach i już nie będzie wiadomo, czy się dalej kłócą, czy może już godzą. — Claire — złapał ją za ramiona, trochę bez ostrzeżenia, ale chciał, żeby na niego spojrzała i też trochę, żeby w końcu przestałą gadać i go posłuchała. — Skup się i patrz na mnie — wbił w nią jasne spojrzenie. — Nie. Jestem. Na. Ciebie. Zły. Okej? Byłem zły na to, że się nie odezwałaś bardziej niż to, co stało się w klubie. I kurwa w życiu nie pomyślałbym o tobie tych wszystkich durnych rzeczy.
Claire Price
- 
				 Gorący piesnieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor Gorący piesnieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
— Ja... — zaczęła, próbując coś powiedzieć. Stała tak z otwartymi ustami, a w głowach huczało jej od myśli, tych przede wszystkim niepotrzebnych. Miller miał rację, a ona za bardzo wszystkim się przejmowała. Ktoś powinien nią wstrząsnąć. Tak jak zrobił to Lucas. Zamrugała kilka razy oczami. Nic nie miała mu do powiedzenia, miał rację — nie wiem Lucas... — wydukała finalnie, gryząc wewnętrzną część policzka. Nie powinna od nikogo oczekiwać, że nagle zacznie czytać jej myśli. Nie odzywając się, mogła stracić kumpla, a gdyby wcześniej się odezwała, wszystko wyglądałoby inaczej, łatwiej. Nie kłóciliby się na placu zabaw, gdzie liście spadały z drzew — nie chciałam, by tak wyszło — mruknęła finalnie, przyznając mu rację. Uniosła wzrok, by spojrzeć mu prosto w oczy. Szybko zrezygnowała. Za bardzo się obawiała tego oceniającego wzroku. Jeszcze fajerwerki by jej wystrzeliły z żołądka.
— No, było mi głupio, a nie wiedziałam, co odjebałam... — zwariowała, za bardzo jej zależało. Próbując wystukać wiadomość, żadna nie okazywała się na tyle odpowiednia — nie chciałam, żebyś patrzył na mnie jak jakąś latawice, czy inną kundzie z podwórka — o ile ktoś nie był dla niej randomową osobą, to Claire mocno się liczyła z czyimś zdaniem. Dla przykładu dostawała skrętu żołądka, myśląc o Lucasie. Jeszcze matka jej nawkładała, że to taki dobry chłopak, aż nie wiedziała, co powinna z tym zrobić — bałam się, że mogłam Cię skrzywdzić po alkoholu — no właśnie, na przykład opowiadać o własnym dziewictwie, ale też pokusić się o krytykowanie Charlotty. Choć kibicowała im, to nie rozumiała jednego.
Czemu ona zawsze była nieobecna?
Spoglądała na niego dalej ze zdenerwowaniem.
— Lucas — odparła, wzdrygając się, gdy ją złapał — dobrze — bardzo mocno się skupiła, aż nie mrugała. Jedna brew zaczęła jej drgać, ale słysząc jego słowa, odetchnęła z ulgą — przepraszam... Jestem najgorszą kumpelą, jaką masz — wymruczała jeszcze raz, po czym przytuliła się do niego mocno — czyli... wszystko między nami w porządku? — spytała, unosząc wysoko głowę, by móc mu spojrzeć w oczy. Była za niska, w takich momentach się jej o tym przypominało — bo stęskniłam się, miałam dla Ciebie mema i mogę Ci zrobić ciasto, jakie tylko będziesz chciał. Chciałabym Ci podziękować za ogarnięcie mnie, wiesz? — odpowiedziała z anielskim wyrazem na twarzy. Uśmiechnięta, zadowolona i prawie sięgała po telefon, by pokazać mu memy z tańczącym psem na rowerze. Kolejny brain rot jak nic, ale Claire je uwielbiała — ej, patrz, wiewiórki tam są — wtedy właśnie je zauważyła. Dwa rudzielce zbierające jakieś kasztany.
- 
				 it's complicated, dude. it's complicated, dude. nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
— Wszystko między nami w porządku — powtórzył zaraz po niej, praktycznie jeden do jeden lustrując jej słowa, jedynie z tą różnicą, jego zdanie nie było pytaniem, a pewnie wypowiedzianym oświadczeniem. Do tego dołożył jeszcze jeden z tych swoich uśmiechów, przy których z boku pojawiały się delikatne kołeczki. — A teraz chodź no tutaj — rozłożył ręce i nawet nie czekając na jej reakcje podszedł bliżej i po prostu ją przytulił. Osadził przedramiona na wokół drobnej szyi, a brodę przyparł na czubku jej głowy. Taki czuły, przyjacielski przytulas zgody. Na lepszy poczętek tego ich nowego rozdziału. I żeby już do tego nie wracać. Było minęło.
Bardzo chciał zobaczyć tego mema, co mu go Claire chciała pokazać, ale na widok tych wiewiórek zbierających kasztany to też się ucieszył. I to nawet bardzo .
— O kurwa — aż otworzył oczy, bo Lucas może nie wyglądał ale KOCHAŁ wiewiórki. Jako dzieciak zawsze biegał po parku i próbował je łapać, podczas gdy Zaylee przewracała oczami i nazywała go debilem. W sumie nic się nie zmieniło. Dalej go tak nazywała. Ale powody już miała nieco inne. — Ej patrz jak zbierają kasztany! Chodź podejdziemy bliżej — oznajmił i złapał ją za nadgarstek, po czym przeciągnął wzdłuż drzew do miejsca, w którym dwie małe rude wiewióry właśnie próbowały podnieść kasztana. — Weź podejdź trochę bliżej, to ci strzele z nimi zdjęcie — machnął ręką i wyciągnął z kieszeni niewielki aparat, którym dziś od rana napierdalał zdjęcia. — Tylko żebyś ich nie spłoszyła!
Claire Price

