29 y/o, 182 cm
tatuażysta w Black Thorn Tattoo & Piercing
Awatar użytkownika
'Cause we're the afterlife of the party
In this life and the next one darlin'
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Ilość lat zebranych za pasem nie była w stanie powstrzymać go przed czuciem się w ramionach Pablo jak zakochany szczeniak. Każdy nacisk ciepłych dłoni był równie elektryzujący co uziemiający, jednocześnie znajomy i zajmujący całą jego uwagę, niczym narkoman goniący wcześniejszy haj potrzebował go coraz bardziej i coraz intensywniej. Nie chciał dożyć czasów, w których zakrzywienie kącików jego ust przestałoby łaskotać go w brzuch skrzydełkami stada motyli, a sugestywnie zniżony głos nie posyłałby dreszczy po jego kręgosłupie. Widział go jako przedłużenie siebie, sens swojego życia i swój dom, nie widział egzystencji bez niego, a na dobrą sprawę nie potrafił już przypomnieć sobie czym kierował się przed nim. Do przodu pchał go chyba wyłącznie instynkt przetrwania i walka by nie skończyć jak własna siostra, chociaż sam lubił myśleć, że już wtedy zwyczajnie go szukał.
Poddając się w pełni podtrzymującym go rękom przechylił się w przód, zamykając usta mężczyzny w głębokim pocałunku i pozwalając sobie zatracić się w nim bez reszty na chociaż chwilę. By nie istniało nic poza nimi, poza roztańczonymi językami i spragnionym dotykiem. Nawet kiedy odsunęli się od siebie by złapać oddech, przytrzymywał go w miejscu dłonią zatopioną w jego włosach. Nie chciał go jeszcze puszczać. Słuchając jego małej fantazji drugą dłonią sięgnął pod kołnierz jego koszulki i przesunął palcami w dół linii jego kręgosłupa, z powrotem przeciągając paznokciami po nagiej skórze. Nawet nie starał się być delikatny, zwłaszcza kiedy małą wspominkę przypieczętowała mokra smuga na policzku. Odetchnął ciężej, wypuścił zduszone przekleństwo i poruszył się niespokojnie na jego udach, wbrew zdrowemu rozsądkowi rozważając gdzie mogliby się w tej chwili komfortowo zaszyć by nie zwrócić na siebie nieproszonej uwagi. No to tyle z prób położenia go spać.
- Już szukasz wymówki, żeby zamawiać więcej naczyń? - odparował, kiedy ponownie odnalazł język w gębie i przymusił się do ochłonięcia, lekko przechylając głowę by przytulić policzek do jego dłoni. Jak mieli cokolwiek tego dnia osiągnąć, musieli oddalić się od tematyki łóżkowej. Mogło być to przykładowo zmywanie naczyń, przynajmniej brzmiało to w miarę bezpiecznie. Z sercem wybijającym wesoły rytm na zapewnienie o niezmiennej wzajemności uczuć stanął na własnych nogach i zabrał się za zbieranie brudnych talerzy nieznacznie drżącymi dłońmi. Wskoczenie w znajomy, codzienny tryb pomogło mu trochę oczyścić głowę. Mechaniczne ogarnianie przestrzeni użytkowej, sortowanie sztućców w odpowiednie komory koszyczka do zmywarki, wymienianie drobnych gestów tylko by zapewnić się wzajemnie o swojej obecności. Potrzebował tego. Sama wiedza o obecności Pablo w tym samym pokoju nie była wystarczająca, tak czy siak musiał zerkać w jego stronę, zderzyć się z nim łokciami kiedy sięgał do zlewu stając bliżej niż było to konieczne, dotykać jego dłoni kiedy ten przekazywał mu zebrane talerze.
- Do wyrwania? - mruknął, na wpół skupiony na rozpoczętym przez męża temacie, a na wpół na upartym kawałku makaronu przyklejonym do metalowego zbieracza resztek ze zlewu, który bezskutecznie próbował opróżnić do kosza. Zamilkł na dłuższy moment, nawet nie zrywając się do wyścigu o bezpieczeństwo przed przyjmowaniem nowej roli. Kiedy wygrał małą wojnę z nitką makaronu, podniósł na mężczyznę niepewne spojrzenie, marszcząc czoło. - W co? - dopytał, nie do końca zaznajomiony z koncepcją wróżki zębuszki. Nawet jakby jego rodzice wierzyli w takie zwyczaje, nie pamiętał by ktokolwiek nawet zwrócił uwagę na jego utratę pierwszego zęba. Wcisnął koszyczek z powrotem do zlewu i przemył ręce, po czym oparł się biodrem o blat i sięgnął po brzeg koszulki Pablo, by wytrzeć w nią dłonie, przy okazji przyciągając go bliżej za trzymany materiał. Zdecydował się całkowicie zignorować ręcznik leżący kilkanaście centymetrów na lewo od zlewu.
- Powiedz mi lepiej co muszę zrobić, żebyś coś jeszcze dzisiaj zjadł - wytknął, o ile chętny do rozmowy o ich małym oczku w głowie, znacznie bardziej niż jej zębami przejęty w tej chwili faktem, że pod koniec obiadu talerz jego drugiego oczka w głowie był prawie pełny. - Zrobić ci truskawki w czekoladzie i karmić cię nimi w wannie? Posmarować się jogurtem, żebyś miał z tego rozrywkę? - dopytał lekkim, na wpół żartobliwym tonem, podnosząc dłoń by lekko odgarnąć luźne kosmyki jego włosów na bok. - Jak chcesz wrócić do boksu to musisz nie tylko jeść, ale jeść więcej i nie wątpię, że doskonale o tym wiesz - zauważył, przebiegając wzrokiem po jego twarzy w poszukiwaniu czegoś, co pomogłoby mu do niego dotrzeć. - Nie zacznij niknąć mi w oczach, wiesz, że bez ciebie nie dam sobie rady - poprosił ciszej. Chciał przede wszystkim by ten dbał o swoje zdrowie tak bardzo jak dbał o resztę ich rodziny. Starał się trzymać ją na barkach, jednocześnie nie dając sobie zebrać dość siły by nie poświęcać przy tym siebie samego i Eddie zamierzał zrobić wszystko co mógł, by pomóc mu utrzymać się w pionie. Opcja z przywiązaniem go do krzesła i karmieniem na siłę wciąż zostawała w zapasie jakby nic innego nie zadziałało.

Pablo Rivera-Sahin
28 y/o, 185 cm
Blade against the rain, carving out your name
Awatar użytkownika
I don't want no one to feel your body after me.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona, jej
postać
autor

   Bardzo nie chciał oddalać się od tematyki łóżkowej, wręcz przeciwnie, ale musiał pogodzić się z tym, że zwyczajnie nie miał wyboru. Postanowił jednak, że do tego wróci, jeszcze dzisiaj, ale w odpowiedniejszym czasie. Dalej trudno było mu się powstrzymać i trzymać ręce przy sobie, kiedy miał Edwarda tak blisko. Nigdy nikogo nie chciał tak bardzo, jak jego. Kochał Rose szczerą miłością, była jego oczkiem w głowie, ale to był zupełnie inny rodzaj miłości, tej rodzicielskiej. Eddiego wybrał sobie spośród wszystkich ludzi na świecie i zrobił to świadomie, nawet nie pamiętając już w którym dokładnie momencie zdał sobie sprawę, że kocha go bez pamięci. Oddałby za niego życie, nawet ze świadomością, że zostawiłby za sobą córkę, bo w końcu byłaby pod najlepszą opieką.
   Pogłaskał go pieszczotliwie po policzku, jeszcze raz wdychając jego zapach, zanim nie wstali. Uśmiechnął się na wzmiankę o naczyniach i zamruczał tylko pod nosem, co mogło znaczyć, że przyznaje mu racje lub zwyczajnie wie, że ten się nabija. Co prawda nie zamówił narazie nowych talerzy, ale być może miał to w planach.
   Uśmiechnął się pod nosem rozbawiony, widząc jak mężczyzna wyjątkowo mocno skupił się na pracy w kuchni. Przystanął nawet, żeby przez chwilę po prostu go obserwować. Czasami nie mógł wyjść z podziwu jak z ucieczek przed policją, strzelania do ludzi i innych nielegalnych operacji przechodzili tak swobodnie do odklejania makaronu ze sztućców. To wszystko wydawało się takie abstrakcyjne, trochę jakby prowadzili podwójne życie i właściwie nie mijało się to zbytnio z prawdą. Problem w tym, że teraz desperacko chcieli od jednego uciec, a to coraz szybciej ich doganiało.
   一 Na kontrolę 一 odparł spokojnie, unosząc nieznacznie jedną z brwi. Ruszające się zęby wypadały w końcu same, ale warto było sprawdzić, czy z tymi, które jeszcze się trzymały wszystko jest w porządku. Bardziej zdziwiło go jednak kolejne pytanie. Jego rodzice też nie przykładali wagi do pierwszych zębów swoich dzieci 一 ojciec zajęty był pracą, a matka ćpaniem 一 ale słyszał bajki i legendy o wróżce i bawił się w to z rodzeństwem, chociaż zamiast pieniędzy podkładali sobie pod poduszki skradzione fanty.
   一 Nie znasz tego? 一 zapytał zaskoczony, pozwalając przyciągnąć się bliżej. Spojrzał na wilgotne plamy na koszulce, które zostawił tam Eddie, kiedy wytarł dłonie o jej materiał, zamiast o ręcznik, który wisiał zaraz obok. Parsknął cicho i bez wahania ściągnął t-shirt przez głowę, odkładając go zaraz obok zlewu, a potem oparł się o blat dłońmi, układając je po obu stronach ciała męża i nachylił się, przyciskając usta do boku jego szyi, tuż pod uchem. 一 Mleczaki chowa się pod poduszką, a wróżka zamienia je na pieniądze albo podarunek 一 wymruczał, łaskocząc wargami ciepłą skórę partnera, przymykając nieznacznie oczy. Westchnął ciężko, słysząc zaraz uwagę o jedzeniu i odchylił głowę, krzywiąc się nieznacznie, jakby temat go drażnił, chociaż naturalnie nie był na niego zły, że okazywał mu troskę. Zawsze to robił.
   一 Truskawki w wannie i zabawa jogurtem? Nie wiem czy to brzmi jak porządny posiłek, ale prosto z twojego ciała zjadłbym dosłownie wszystko 一 stwierdził, przesuwając wzrokiem po jego twarzy. Uwielbiał na niego patrzeć i mógłby robić to bez przerwy całymi godzinami. Miał wtedy lekko zamglony wzrok, łagodny i zdawało się, że po twarzy błąka się mu delikatny uśmiech, nawet jeżeli kąciki warg wcale się nie unosiły.
   Zaraz jednak jego wzrok stał się bardziej przytomny, kiedy prostował się, cofając dłonie i opuszczając je wzdłuż własnego ciała. Nie odsunął się co prawda, ale coś się zmieniło, a powietrze jakby zgęstniało. Nie chciał tego mówić, ale nie miał wyboru.
   一 Dasz radę. Musisz mi to obiecać 一 mruknął, czując mocne uderzenie serca, bo sama myśl o takim wariancie raniła go do kości, a co dopiero kiedy musiał powiedzieć wprost o tym, że istnieje taka alternatywa, takie ryzyko, i muszą być na nie gotowi. W każdej chwili. Może jeszcze kilka miesięcy temu wolałby to bagatelizować i myśleć optymistycznie, nie dopuszczając do siebie myśli, że cokolwiek mogłoby ich rozdzielić. W końcu musiał jednak pogodzić się z faktem, że taki scenariusz również istniał, a Rose nie mogła zostać sama.


Edward Rivera-Sahin
Myre
Sterowanie cudzą postacią bez uzgodnienia. Nie gram z AI.
29 y/o, 182 cm
tatuażysta w Black Thorn Tattoo & Piercing
Awatar użytkownika
'Cause we're the afterlife of the party
In this life and the next one darlin'
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Już od dawna prowadzenie podwójnego życia wisiało gdzieś daleko poza tym, co tak realnie chciał robić podczas swojego ograniczonego czasu na tym świecie. Wrzucenie w sam środek społecznego marginesu od momentu stawiania pierwszych kroków przepowiedziało mu przyszłość zanim miał cokolwiek do powiedzenia w temacie, a jednym dobrym aspektem, jaki wyciągnął z całego okresu naginania oraz bezwstydnego łamania prawa, był właśnie Pablo. I wszystko co szło w zestawie razem z nim - miłość, wolność, rodzina, córka. Bez niego dalej piąłby się po szczeblach organizacji aktualnie dążącej do pozbawienia ich przyszłości, tworzyłby sobie nowe długi, brudził swoje ręce krwią osób, które być może były niewinne, ale nie miałoby to dla niego większego znaczenia. Do teraz nie miało. Jakby ktoś nawet przypadkowo stanął na drodze ich szczęściu, nawet nie mrugnąłby okiem przed pozbyciem się problemu raz a dobrze. Nie istniało żadne niebo jakie przyjęłoby go w swoich bramach, a skoro już dawno temu zaprzepaścił swoją duszę, równie dobrze mógł dzięki temu zapewnić bezpieczeństwo swojej rodzinie.
A w międzyczasie, kiedy sytuacja nie nagliła, mógł niecierpliwie walczyć z resztkami jedzenia na naczyniach i rozważaniem na ile ich zmywarka była w stanie pozbyć się resztek obiadu. Oraz, jak się teraz okazało, mógł spędzać wieczory na rozważaniach na temat wróżki zębuszki.
- Nie znam - potwierdził, podnosząc wzrok na obrażającego się przed nim Pablo. Bynajmniej nie zamierzał narzekać na taki przebieg wydarzeń i instynktownie podniósł dłonie by oprzeć je na jego nagich bokach, gładząc kciukami odznaczające się pod skórą mięśnie. - To co? Młoda dostanie dolara, a ja mam paradować w sukience? - upewnił się, przechylając głowę z rozbawionym uśmiechem na ustach. - Czy chcesz jej dać coś konkretnego? Bo raczej sukienki mi nie odpuścisz? - dodał, a za chwilę wydął wargi w zastanowieniu. - Skrzydła też da się ogarnąć. Ale jak mój brokat niespodziewanie poleci na dywan to ty będziesz to sprzątał - podkreślił, jako że cały pomysł z wróżkami wychodził właśnie od niego. Przesunął kciukiem po jednym z jego żeber, drugą dłonią kreśląc wzór tatuażu, który sam umieścił na jego ramieniu. Chociaż wykonywał tę pracę od lat, poziom zaufania jakim darzył go Pablo wciąż wzbudzał w nim przyjemne ciepło. Pomiędzy słowami, gestami i obrączkami, oboje nosili na skórze trwałe dowody swojej więzi. Zarówno w formie już dawno zaleczonego tuszu wbitego głęboko pod skórę, jak i blizn jakie zarabiali broniąc się wzajemnie przez zagrożeniem.
Nagła powaga przejmująca rozmowę początkowo go zaskoczyła i potrzebował chwili by zrozumieć jego nagłą zmianę w nastroju, chociaż zmęczone westchnienie wyrywające się spomiędzy warg jednoznacznie oznaczało, że pojął skąd Pablo wyciągnął ten temat i dokąd z nim dążył. Jednocześnie najwidoczniej na tym kończył się ich fałszywie beztroski wieczór. Przez chwilę przyglądał mu się w milczeniu, wodząc wzrokiem od jednej zmartwionej zmarszczki do drugiej, zahaczając o wargi zaciśnięte w pełnym napięciu i oczy wyrażające całkowicie szczerą determinację. Oboje wiedzieli, że taka możliwość nie tylko istniała, a była jedną z prawdopodobnych zakończeń tej historii.
- Zajmę się Rose. Zawsze, niezależnie od sytuacji, nasza córka będzie miała dobre życie, to mogę ci obiecać - zapewnił go po ułożeniu sobie w głowie tego, co tak naprawdę chciał mu przekazać. - Dam sobie radę z nią i nigdy nie przestanę o nią walczyć, ale kurwa, Pablo, nie każ mi obiecywać, że przestanę cię potrzebować, bo to nie nastąpi. Jesteś... jesteś sensem mojego życia i niezależnie od tego co się teraz dzieje, nie zamierzam stać z boku i patrzeć na to jak to wszystko niszczy cię od środka - podkreślił z determinacją, obejmując go w pasie i przyciągając jeszcze trochę bliżej siebie. Fakt, że ten zabrał ręce, które wcześniej zamykały go przy blacie, wyraźnie grał mu na nerwach. - Żaden z nas nie może się poddać, rozumiesz? A pozwalanie na to by zabrali ci resztki radości jest formą poddania się. Dawaliśmy radę tak długo, możemy mieć to za sobą, jeszcze tylko... Zostań ze mną. Pablo, skarbie, do cholery ze mną zostań - zażądał, obejmując jego policzek i wpatrując się w niego intensywnie w oczekiwaniu na jakiekolwiek potwierdzenie. Znajdowali się na wybojach, chyba największych w swoim życiu i chociaż dobrze było posiadać plany zapasowe w razie potknięć, nie chciał by stały się one akceptowanym zakończeniem dla ich historii. I chociaż sam był pogodzony z własnym potencjalnym poświęceniem dla dobra swojej rodziny, nie chciał by Pablo realnie musiał iść przez resztę życia sam.

Pablo Rivera-Sahin
ODPOWIEDZ

Wróć do „#1”