- 
				 In this universe, I prefer Shaggy In this universe, I prefer Shaggy nieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Teraz przynajmniej miała doskonałą wymówkę, by wysługiwać się zagadkami - kostium Riddlera, bo za kogo innego miałaby się przebrać. Kupiła go, co prawda, na ostatnią chwilę, ale była z niego dość zadowolona. Ceny jednak mocno ją zdziwiły i zaczynała rozumieć, dlaczego niektórzy biorą sprawy we własne ręce, chcąc otrzymać upragniony cosplay bez wydawania kroci. Dobrze jednak, że nie wszystko wydała na gadżety, które jedynie stały w jej mieszkaniu i ładnie wyglądały, a niewielu doświadczy nawet ich widoku.
Oczywiście spodziewała się, że ciężko będzie się jej przebić do kogokolwiek, będąc już na miejscu. Każdy znał tutaj każdego od wielu lat, a ona była jedną z nielicznych, która pojawiła się tutaj niedawno. W dodatku była dziwakiem, a takich omijano szerokim łukiem. Wiadomo, dzień dobry każdy mógł jej powiedzieć, ale nie miała tutaj nikogo, z kim mogłaby właściwie pogadać o czymkolwiek, nawet o obiedzie. Ewentualnie była zbyt dumna, by podejść do takiej rozmowy normalnie, a nie używać zagadek zamiast normalnych wypowiedzi.
Musiała jednak przyznać, że wybrane przez związek miejsce było nie tylko przytulne, ale i całkiem klimatyczne. Nie do końca straszne, ale nie przeszkadzało jej to. Proste dekoracje w postaci pajęczyny z waty czy dyniowe lampiony rzucające pomarańczowe światło zdecydowanie robiły robotę. Unoszący się zapach frytek oraz oleju niekoniecznie pasował do tej scenerii, ale przynajmniej maskował woń taniego piwa typowego dla kręgielni. W takowej Daphne była chyba tylko jeden raz w życiu i totalnie nie miała doświadczenia w tym fachu. Odczuła zatem lekką panikę, gdy cały policyjny skład zaczął dzielić się na drużyny, choć miała być to jedynie przyjacielska rywalizacja. Tak by było, gdyby miała tutaj chociaż jedną osobę, z którą mogłaby chociaż nazywać się po imieniu.
Ostatecznie drużyny zostały wybrane. Siadła na kanapie, obserwując tor i nerwowo wyczekując na swoją kolej. Nawet nie miała szczególnej chęci na sypanie zagadkami.
Evina J. Swanson
- 
				 Find the will to live again Find the will to live again
 Find a way to break the chains
 You're a monster forever
 No more games to play
 Wash your pain away nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Życie na głównej komendzie Toronto nie było takie proste.
Przynajmniej to mogła powiedzieć Evina, która spędziła w tym miejscu ponad połowę swojego życia i czuła się upoważniona do tego, aby móc mówić na temat tego jak wygląda służba na tym posterunku. Przede wszystkim: był to jeden wielki pierdolnik. Zarówno jeśli chodziło o ludzi jak i papierologię.
Do policji trafiało wiele ludzi naprawdę różnego sortu. Każdemu przyświecała inna myśl związana ze służbą, ambicje czy też filozofia życiowa. Najważniejsze jednak było to, aby wywiązywać się ze swoich obowiązków. Co do tego nie było wątpliwości.
Imprezy firmowe nie były szczególnie popularnym zwyczajem, ale i takie się zdarzały, a Swanson nie pozostało nic innego jak tylko wziąć w niej udział pod namową kolegów z wydziału.
Skoro jednak impreza była przebierana to Swanson musiała i do tego się w jakiś sposób dostosować do całej reszty i również przywdziać halloweenowy kostium, który pomógłby jej się wpasować w cały ten tłum. Wybór w sumie wydawał jej się być całkiem prosty.
Postawiła tym razem na kowbojski klimat. Może naoglądała się swego czasu za dużo Sexi Pistols z Penelope Cruz i Salmą Hayek albo Wynonny Earp, gdy ta jeszcze wychodziła, ale z jakiegoś powodu po prostu chciała się wcielić w podobną postać.
Co prawda może i nie dorobiła sobie ostróg do kowbojek, które wydawałyby charakterystyczny odgłos przy stawianiu kroków, który znany był wszystkim ze starych westernów (zwłaszcza w momentach, gdy miało dojść do spotkania w samo południe i rozlegała się muzyczka, która brzmiała jak turururu ła ła ła), ale za to zadbała o inne detale. Najważniejszy rzecz jasna był kapelusz oraz siedzący w kaburze rewolwer colta. Prawdziwy i należący do Swanson, ale rzecz jasna nienaładowany o czym nikt nie musiał wiedzieć.
Wracała właśnie od strony baru, gdzie zakupiła dwa drinki. Jeden miał być dla niej, a drugi dla kolegi pracującego w narkotykowym, ale ten rzecz jasna gdzieś zniknął. Wystarczyło jednak podpytać Ann, która właśnie zaliczyła pięknego strike'a na torze, aby uzyskać odpowiedź, co do pobytu zaginionego policjanta. Wyglądało na to, że na imprezie przydałby się koroner, aby obejrzeć zwłoki funkcjonariusza, który zbyt srogo zachlał.
Musiała to jakoś zaakceptować i pewnie zgarnęłaby dla siebie oba drineczki, gdyby nie to, że dostrzegła w pewnej odległości postać, która chwilowo stroniła od towarzystwa. Dlatego właśnie coś podpowiedziało jej, aby skierować się do tajemniczego Riddlera
- Pani Pytajnik, chcesz się napić? - zapytała od razu słowem wstępu, wyciągając w jej kierunku odpowiednią szklankę. - Miało być dla Todda, ale obecnie zgonuje w łazience.
Proste wyjaśnienie, a jednak tak wymowne.
Detektywka oparła się o stolik w pobliżu Daphne i upiła łyk swojej mocnej szkockiej z lodem uprzednio wyjąwszy z ust podgryzaną wykałaczkę. Co jak co, ale akurat w rolę rewolwerowca na dzikim zachodzie mogła się akurat w czuć. Zwłaszcza z pełnym barem, w którym nie obowiązywały jakiekolwiek limity.
Daphne van Laar
- 
				 In this universe, I prefer Shaggy In this universe, I prefer Shaggy nieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Impreza była jednak czymś, co nie pasowało jej do realnej policji. Bardziej właśnie to tej ekranowej, gdzie zawsze trzeba było pokazać, jak świetna jest przyjaźń między pracownikami, a ich rzeczywiste odpowiedniki wymieniały co najwyżej dzień dobry i do widzenia. Chyba, że tak wyjaśniała brak własnej przebojowości, która w przeciwieństwie do głównej aktorki w serialu, nie nawiązała magicznie przyjaźni z całym wydziałem w pierwszym dniu swojej pracy. Cóż, rzeczywistość była brutalna i jakoś musiała z nią żyć.
Był to jednak miły wyjątek od normy, mogąc zobaczyć tych wszystkich sztywniaków w czymś innym niż mundur czy garnitur. Połowa i tak była ubrana po taniości, co natychmiast rzuciło się jej w oczy, ale dostrzegła też parę kostiumowych perełek, na których przyjemnie było zawiesić oko. Nawet po to, by na chwilę zapomnieć o jakimś głupim konkursie, gdzie nawet nie było wygranej. A ona na dokładkę nie lubiła rywalizacji w żadnym sensie.
Minuty mijały, a ona nie czuła się lepiej w policyjnym towarzystwie. Chociaż tyle, że mogła liczyć na zapewnione bezpieczeństwo w takim towarzystwie, ale tylko tyle. Złapała się na tym, że podczas przesuwania wzrokiem po ludziach i ich kostiumach wyobrażała sobie, że są jedynie figurkami i myślała, na której szafce je postawić. Dziwne, ale działało – przynajmniej pomagało jej nie zwariować z podenerwowania.
W pewnym momencie figurka kowbojki… Nie, wróć, faktyczna pani kowboj skierowała swoje kroki w jej kierunku. Z początku trochę liczyła, że idzie do kogoś po drodze, ale gdy wyminęła ostatnią osobę już wiedziała, że najpewniej to ona była jej celem. Starała się zachować pokerową twarz, jakby w ogóle nie skoczył jej właśnie wskaźnik poziomu stresu.
— Nie do końca Pytajnik. Co jest trudne i ma niejedno rozwiązanie, ale zmusza do myślenia? — westchnęła, automatycznie też sugerując zagadkę zamiast faktycznej, prostej odpowiedzi. A jeszcze chwilę temu sądziła, że nie będzie w stanie żadnej wymyślić. Poza tym, była tym typem osoby, która irytowała się gdy ktoś używał innego słowa niż ona. Miała świadomość o żartobliwości tej wypowiedzi, ale tak już miała, że musiała się wtrącić. — Z chęcią bym przyjęła, ale przy wadzie serca nie do końca powinnam pić alkohol... — powinna być bardziej stanowcza, skoro chodziło o jej zdrowie, natomiast brzmiała dość niepewnie w trakcie mówienia. Rozmawiająca z nią kobieta była nie tylko starsza, ale wyglądała nieco strasznie – przynajmniej w oczach van Laar. Czyli, innymi słowy, podwójny debuff na jej i tak dość skąpą pewność siebie.
Evina J. Swanson
- 
				 Find the will to live again Find the will to live again
 Find a way to break the chains
 You're a monster forever
 No more games to play
 Wash your pain away nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Wbrew oczekiwaniom policja była mimo wszystko też kolejną strukturą, w której ludzie wchodzili ze sobą w normalne interakcje. Jak widać zdarzały się też takie imprezy, gdzie ci, którzy nie mieli akurat obowiązku pełnienia służby decydowali się na to, aby spędzić ze sobą nieco czasu w swoim towarzystwie i rozluźnić się od prowadzenia tych wszystkich makabrycznych czy też po prostu poważnych spraw.
I może Evina nie byłą fanką podobnych rozrywek to jednak możliwość upicia się w kręgielni, skąd podstarzały funkcjonariusz z cukrzycą imieniem Jerry miałby ją odwieźć do domu, była niezwykle kusząca. Przynajmniej miała pewność, że ktoś ją odholuje z lokalu i nie będzie takiego kombinowania jak to, co właściwie zrobić z Toddem, który się urżnął i rozwalił głowę o pisuar bo zmogło go w kiblu.
Sama nie wiedziała, co właściwie przywiodło ją do postaci Riddlera czy też raczej jego żeńskiej wersji. Nie kojarzyła jeszcze do końca dziewczyny, co nie było wcale takie trudne. Nie znała przecież wszystkich, którzy pracowali w siedzibie policji. Nie z każdym miała przyjemność współpracować ani zapamiętać ich na dłużej. Dodatkowo przebrania sprawiały, że nie mogła nawet części ze swoich znajomych rozpoznać. Głównie tych, którzy decydowali się na jakieś kostiumy, które w jakiś sposób zniekształcały lub zakrywały im przynajmniej część twarzy.
- Zaraz powiesz, że Enigma, żeby nawiązać do postaci z Batmana? - odpowiedziała, nie bardzo zwracając uwagę na całą zagadkę, którą zapewne powinna rozwiązać.
Przynajmniej chwilowo nie była zainteresowana gierkami słownymi, ale pewnie to mogło ulec zmianie po drinku lub dwóch. Na razie jednak przede wszystkim była skupiona na tym czy dziewczyna przyjmie od niej szklankę czy może wzgardzi oferowanym napitkiem.
- Nie do końca czy kompletnie? Bo jeśli to pierwsze to raczej jeden drink cię nie zabije - stwierdziła, wzruszając ramionami.
Nie żeby Swanson miała kogokolwiek na siłę alkoholizować, ale skoro pani Zagadka brzmiała na nieco niepewną swojej odpowiedzi to mogła potrzebować lekkiej zachęty do tego, aby się rozluźnić i napić.
Daphne van Laar
- 
				 In this universe, I prefer Shaggy In this universe, I prefer Shaggy nieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Swanson poniekąd była właśnie tą osobą, choć Nene niekoniecznie zdawała się być zadowolona z próby kontaktu. Była świeżakiem, w dodatku w nowym środowisku, daleko od domu. I ewidentnie miała problem z nawiązywaniem relacji, do czego była już przyzwyczajona. Wiadomo, że z miejsca nie będzie czuć się komfortowo, ale mimo wszystko wolałaby, by takie aspekty życiowe były dla niej nieco łatwiejsze. Niby obecność (w pewnym sensie) ulubionej comfort person w postaci jej przebrania powinna była jej pomóc, ale całość była jeszcze zbyt przytłaczająca, by swobodnie podejść do rozmowy. Pewnie zostanie uznana przez to za dziwaka, bo jakże by inaczej, ale przywykła już do tej myśli. Nie zmieniało to faktu, że niekoniecznie napawało ją to pozytywnym uczuciem.
— Niekoniecznie to miałam na myśli… Ale niech będzie. — westchnęła ze zrezygnowaniem, starając się nie wybuchnąć jak za każdym razem, gdy ktoś olewał jej zagadkę lub nie udzielał jej odpowiedzi. Ciężkie było życie geniusza, którego nikt nie rozumiał. Powstrzymywanie się również nie leżało w jej naturze, ale mimo wszystko usiłowała zachować chociażby resztki profesjonalizmu. Impreza imprezą, ale otaczali ją ludzie z pracy. Jeśli chciała coś osiągnąć, musiała zachować chociaż minimalne pozory normalności.
— Eeee… tak szczerze to nie mam pojęcia. Zawsze z reguły odmawiałam. — powiedziała zgodnie z prawdą. Nie było to wygodne stwierdzenie, czego można było się domyślić po nerwowym dotknięciu szyi, którą delikatnie przetarła dłonią. Ale w jej dotychczasowym życiu nie było raczej nic, co mogłoby uchodzić za wygodne. Stąd jej niepewność, czy na pewno mogła sobie pozwolić nawet na kropelkę alkoholu.
Evina J. Swanson
- 
				 Find the will to live again Find the will to live again
 Find a way to break the chains
 You're a monster forever
 No more games to play
 Wash your pain away nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Na pewno nie ulegało wątpliwości to, że podobnie jak w innych środowiskach ludzie się zdarzali różni. Można było na komendzie bez żadnych problemów i przeszkód natknąć się zarówno na śmieszków jak i panów marudów, którzy byli niszczycielami dobrej zabawy oraz uśmiechów dzieci. Nic zatem dziwnego, że przy odpowiednim towarzystwie udało się zorganizować taką imprezę.
Nie była nawet świadoma roli jaką właśnie odgrywała dla młodej techniczki. Nie znała jej jeszcze dostatecznie. Nie przeprowadziła obserwacji, nie miała teczki z jej danymi. Była po prostu przypadkową dziewczyną, która stała sama pod ścianą i której Swanson mogła zaoferować drinka bez jakiegokolwiek podtekstu tylko dlatego, że młoda wyglądała tak jakby go potrzebowała.
- W takim razie, co miałaś na myśli? - zagadnęła, bo skoro już jej rozmówczyni wydawała się rozżalona brakiem rozwiązania zagadki to mogła ją chociaż wytłumaczyć.
Ten pokaz niepewności z pewnością był czymś nieco niespodziewanym. Nie sądziła, że naprawdę trafi na kogoś tak nieśmiałego lub po prostu onieśmielonego tak odważną próbą wepchnięcia drinka.
- Jak cię kusi to spróbuj. Jak nie jesteś przekonana, że faktycznie padniesz trupem po jednym łyku to można sprawdzić -odparła i sama pociągnęła zdrowy łyk ze swojej szklanki.
Z drugiej strony Evina była typem, który był w stanie podjąć ryzyko dla szklaneczki whisky. Nie każdy musiał lubić takie życie na krawędzi.
Daphne van Laar
- 
				 In this universe, I prefer Shaggy In this universe, I prefer Shaggy nieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Na szczęście nie każdy policjant był brudny, a przynajmniej Daphne miała taką nadzieję. Dołączając do nich chciała przysłużyć się cywilom, nie kieszeniom co niektórych. Impreza była swego rodzaju zaprzeczeniem tego, że coś mogło dziać się za kulisami. Równie dobrze mogło być też zasłoną dymną, dobrze spełniającą swoją rolę. Ale sam fakt, że zechciano wydać pieniądze na wynajem sali czy tanie piwo już nieco zmieniał generalny pogląd, przynajmniej dla niej. Może nie całkowicie, bo dalej miała swoje obawy (nie tylko dotyczące korupcji i podobnych spraw), ale zawsze coś na plus.
Zupełnie inną sprawą było poznawanie pojedynczych osób. Swanson, wstępnie nieco przerażająca, po krótkiej chwili zdawała się nieco złagodnieć w oczach Daphne. Doceniała fakt, że zagadała do niej sama z siebie, podczas gdy reszta ledwie zaszczycała ją spojrzeniem.
— Nic takiego. Po prostu chodziło mi o Człowieka-Zagadkę i zagadki, nic poza tym. — odpowiadając, machnęła ręką, jakby starając się przekazać że faktycznie nie miało to żadnego znaczenia. Nauczyła się godzić z myślą, że każdy traktował ją nieco inaczej niż sobie tego życzyła. Po Evinie przynajmniej widziała, że nie było to zachowanie mające na celu śmianie się czy szydzenie z jej inności. Mimo wszystko potrafiła to docenić.
— Co prawda nie mam pewności… Ale może faktycznie masz rację. Może odrobina alkoholu mnie nie zabije. Ani nie wsadzi do szpitala na miesiąc. — zaczęła paplać, wstępnie chcąc zachować żartobliwość czy chociażby lekkość wypowiedzi, lecz oczywiście na sam koniec nieplanowanie załamując własny głos. Świetnie. By odwrócić uwagę od tego potknięcia, chwyciła za szklankę będącą wciąż w rękach starszej koleżanki i mamrocząc podziękowania, wzięła ją do ręki. Nie miała jednak wystarczającej odwagi, by się napić – przynajmniej na tamtą chwilę.
Evina J. Swanson
- 
				 Find the will to live again Find the will to live again
 Find a way to break the chains
 You're a monster forever
 No more games to play
 Wash your pain away nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Kto jak kto, ale akurat Evina po ponad dwudziestu latach służby doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że po pierwsze każdemu przyświecały inne motywacje oraz cele, gdy wstępował do służby i nie każdy był czysty i wykonywał swoje obowiązki tak jak powinien. Świadczyło o tym chociażby to spotkanie, które jakiś czas temu odbyła w gabinecie zastępcy komendanta, gdzie przedstawiono im teorię na temat tego, że w szeregach wysoko postawionych funkcjonariuszy znajduje się ktoś kto sprzedaje informacje rosyjskiej mafii. Dlatego też od jakiegoś czasu zdawała się być w stanie podwyższonej czujności, gdy tylko rozmawiała z kimś z przełożonych kto nie był Letexierem. Na razie nie była w stanie zbyt wiele zdziałać, ale miała nadzieję, że niedługo nastąpi chociaż mały przełom w tej sprawie, który pozwoli im na zawężenie grona podejrzanych.
Wydała z siebie krótki pomruk, pomiędzy dwoma łykami drinka, który miał oznaczać mniej więcej tyle, że zrozumiała przekaz. Potrzebowała chwili na to, aby przełknąć porcję alkoholu, która przyjemnie piekła przełyk i rozgrzewała od środka. Cholera, jak ona to uwielbiała. Może faktycznie miała lekki problem z alkoholem, ale póki nie wpływał on jakoś szczególnie na jej codzienne funkcjonowanie to nie widziała powodów do tego, aby cokolwiek z nim zrobić.
- Czyli w sumie miałam rację - orzekła z cwanym uśmiechem kowboja, któremu udało się osiodłać wyjątkowo rączego rumaka. - Człowiek Zagadka to postać z Batmana. Zwany jest też Riddlerem, ale jego prawdziwe imię i nazwisko to Edward Nygma. W skrócie... E. Nygma.
Jak zawsze musiało wyjść na jej. Co prawda nie była jakąś przesadną fanką superbohaterskiego kina i komiksów, ale wiedziała co nieco ze świata Marvela oraz DC. Po części dlatego, że chodziło o postaci tak popularne i długowieczne, że mogła z nimi obcować już w czasach swojej młodości, a po drugie mimo wszystko miała dwójkę dzieci i chociażby przez to, że przebywała z nimi na jednej przestrzeni dowiadywała się kolejnych rzeczy z uniwersów skupionych wokół ludzi, kosmitów czy innych mutantów, którzy łazili w dziwnych kostiumach i zajmowali się ratowaniem świata jakby była to praca biurowa z pełnym etatem.
- W razie jakby coś się działo to będziemy cię ratować - uśmiechnęła się do niej, chcąc uderzyć w żartobliwy ton, ale zapewne takie zapewnienie mogło równie dobrze wzmocnić nerwy dziewczyny jak je ukoić.
Być może właśnie dlatego nawet po tym jak przejęła szklankę nie upiła z niej nawet jednego łyka, najwyraźniej myśląc jeszcze czy na pewno postąpiła słusznie. Evina z kolei jedynie stuknęła w jej szkło własnym w ramach niemego toastu nim dopiła swojego drinka do połowy. Ewidentnie przy tym nie był on pierwszym ani drugim tego wieczora.
Daphne van Laar
- 
				 In this universe, I prefer Shaggy In this universe, I prefer Shaggy nieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Daphne uniosła brew, słysząc zaskakująco sporą ilość informacji, czego nie spodziewała się po pani detektyw. Jej wewnętrzne dziecko poczuło też radość na wieść, że ktoś nie zbył jej zagadki z miejsca, a w pewien sposób zaangażował się w temat. Może jednak ta impreza była dobrą decyzją?
— Po części. — wtrąciła, mentalnie zacierając ręce, zanim przedstawiła danie główne swojej wypowiedzi. — Enigma to również pseudonim potencjalnej córki Riddlera. Czyli, nieco innej postaci z uniwersum. — uśmiechnęła się dumnie na sam koniec. Mając możliwość podzielenia się nieznanym faktem z kimś, kto nawet minimalnie zainteresował się tematem, było niemalże jak spełnienie jej marzeń. Działo się to niezwykle rzadko, a szkoda. Van Laar zostałaby chodzącą kulką szczęścia, gdyby miała kogoś, z kim mogłaby dzielić się swoimi pasjami. Póki co, takiego człowieka jeszcze nie znalazła.
— Okej… Na pewno mogę wam z tym zaufać? — dopytała, a jej głos wyraźnie sugerował lekką niepewność. Jej decyzyjność była niezwykle chwiejna i zależała nawet od konkretnej sekundy. Jeszcze przed momentem miała nieco więcej pewności siebie, teraz zaś znowu mąciły ją wątpliwości. Była nowa, nie znała tych ludzi tak dobrze, jak powinna. Czy na pewno powinna była powierzyć swój los w ręce kogoś tak niepewnego?
Nie podjęła jeszcze decyzji w stu procentach, ale stuknięcie szklanki Eviny o tą należącą do niej wyrwało ją z tego dziwnego letargu, sprawiając, że mimowolnie podniosła ją do ust. Bardzo ostrożnie starała się skosztować napoju, lecz niemalże od razu po dotknięciu językiem płynu skrzywiła się i chwilowo wycofała.
Evina J. Swanson
- 
				 Find the will to live again Find the will to live again
 Find a way to break the chains
 You're a monster forever
 No more games to play
 Wash your pain away nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Nie każdy jednak musiał obcować z tymi najgorszymi przypadkami i przejmować się tym, co działo się z ludźmi, którzy padali ofiarami przestępstw. W końcu każdy miał swoje zadanie i na tym mógł się zakończyć ich wkład. Analizowali to, co zostało im przedstawione, a resztę zostawiali w rękach innych ludzi.
Evina jednak nie mogła tego robić. Ona musiała zbierać informacje i wyniki badań od wszelkich możliwych specjalistów i starała się wyciągnąć z nich odpowiednie wnioski, a potem połączyć wszystko w logiczną całość.
Mimo wszystko Swanson nie była niewyedukowana w kwestii komiksów zza południowej granicy. Może i nie siedziała szczególnie głęboko w tych uniwersach i nie miała pojęcia chociażby o istnieniu córki Riddlera, bo najwyraźniej pojawiła się ona w komiksie czy animacji, której nigdy nie widziała.
- W takim razie obstawiam, że to za nią jesteś przebrana a nie za genderbender Riddlera? - dopytała dla pewności, bo mimo wszystko każdy cosplayer dawał jakiś własny twist dla postaci i nie zawsze trzymał się oryginalnych designów postaci.
Sama nie miała na pewno tego problemu. Została najzwyczajniej generycznym kowbojem, który nie musiał wyróżniać się niczym szczególnym poza swoimi cechami charakterystycznymi.
- Myślę, że możesz. Przechodziliśmy szkolenie medyczne - odpowiedziała, nie wspominając nic o tym, że było to proste szkolenie z udzielania pierwszej pomocy, które pewnie nie zdałoby się na wiele w przypadku jakiegoś niezwykłego stanu zagrożenia życia.
Obserwowała to jak dziewczyna powoli zaczyna maczać usta w alkoholu tylko po to, aby zaraz odsunąć od siebie szklankę i skrzywić się z niesmakiem. Taka reakcja sprawiła jedynie, że detektywka zaśmiała się do siebie pod nosem nim uniosła własnego drinka.
- Jednak nie w twoim guście? - zapytała z lekkim rozbawieniem.
Nie mogła jej winić. Mogło nie chodzić nawet o sam alkohol, a raczej o to z czym był on wymieszany. Każdy miał mimo wszystko swój własny gust i nie każde połączenie dobrze łechtało kubki smakowe.
Daphne van Laar

 
				