- 
				 I’m not the good guy, remember? I’m the selfish one. I take what I want, I do what I want. I lie, I fall in love with a good girl. I don’t do the right thing. But I have to do the right thing by you. I’m not the good guy, remember? I’m the selfish one. I take what I want, I do what I want. I lie, I fall in love with a good girl. I don’t do the right thing. But I have to do the right thing by you. nieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor
Super mieli familię. Familia porzuconych i niechcianych przez nikogo.
Miło więc było nagle mieć kogoś, kto cię chciał i wybierał.
I chronił przed wszelkimi stworami, których nie było widać, a które mogły go w każdej chwili nawiedzić. Musiał się więc mocno przytulać, aby przypadkiem nie dać się porwać jakiejś zjawie. A też przytulanie się budowało jego pewność siebie i coś tam, coś tam. Ważne było, że musiał się przytulać i mieć ją po prostu blisko siebie.
— Bardzo, już sam wstęp mnie okropnie przeraża — powiedział, przyciągając ją mocniej do siebie. Wystarczyło przecież, aby usłyszał te charakterystyczne dźwięki, które brzmiały jak z horroru oraz zobaczył pierwszą scenerię. To już wystarczyło, aby się wystraszył i musiał odreagować swój strach na niej! Miało to sens, naprawdę. I tak się bał przez cały czas, że nie mógł się od niej oderwać nawet na moment, bo jakby to zrobił, to umarłby na zawał.
Tak było, nie kłamał.
Dlatego też, jak film się zaczął, to ją objął i co jakiś czas smyrał po ramieniu, skupiając się jako tako na filmie oraz fabule. Nie spodziewał się, że film go przerazi, bo od dłuższego czasu raczej nic go nie straszyło, ale może chociaż historia będzie dość ciekawa. W międzyczasie oczywiście komentował poszczególne momenty, dzieląc się własnymi przemyśleniami z dziewczyną, której nie wypuszczał z rąk. I popijał podawane mu shoty, czasami stukając się z nią szkłem, nawet jeśli nie piła w jego tempie, ale tego też od niej nie oczekiwał.
Niemniej czuł jak go brało i jakoś tak wszystko zaczynało być… no takie, po alkoholu.
Skupiał się na filmie, co jakiś czas wciąż ją smyrając, kiedy usłyszał charakterystyczny dla niego zwrot, który zwrócił jego uwagę.
— Hmm? — mruknął, przerzucając na nią spojrzenie, bo spodziewał się jakiegoś pytania lub chociaż poruszenia tematu. Tylko nie bardzo wiedział w którą stronę powinien był myśleć. Bo przecież nagle się podniosła, a skoro się odsunęła, to coś poważniejszego było na rzeczy.
Bądź ze mną szczery, dobrze?
Oho, czyli faktycznie miało to być coś poważnego.
— Uhmm… okay? — mruknął, samemu podnosząc się na łokciach do częściowo siedzącej pozycji. I nawet zaczął się zamartwiać bo temat miał się zacząć tak… z dupy, ale chyba było to coś, co ją męczyło, skoro postanowiła go poruszyć.
Po chwili jednak już wiedział co to było.
— Nie — odpowiedział bez wahania. — Znaczy, aby nie było, strasznie mnie kręcisz. Jesteś śliczna, idealna dla mnie pod każdym względem, ale nie jestem takim chujem, aby na ciebie naciskać, kiedy sama nie jesteś gotowa — powiedział, wzruszając ramionami. Może i w Korei miał reputację jaką miał, ale gdy chodziło o dziewczynę na której naprawdę mu zależało, dla której przebył taki kawał drogi i dla której najwyraźniej zamierzał się zmienić, to… no miał zupełnie inne podejście. Ale to już chyba udowadniał wiele razy. — Ja tu jestem, aby być dla ciebie, a nie żeby cię cisnąć, bo to ma być przyjemne doświadczenie, a nie jakiś przymus po którym będziesz czuć wyrzuty sumienia. Czułbym się jak śmieć. — Jakby dostał to co chciał, a ona potem czułaby się brudna, obolała i jeszcze żałowała, to… no, to byłoby najgorsze. I nawet jeśli odczuwał do niej ogromny pociąg, to nie był takim gnojkiem, aby oczekiwać od niej „dowodów miłości”. — Wolę, aby to było coś pozytywnego, niż aby było coś wbrew tobie — dodał, przekrzywiając głowę lekko w bok. — Więc nie, Księżniczko — zaczął, sięgając dłonią do jej policzka, co by kciukiem przejechać po jej delikatnej skórze — nie przeszkadza mi to — dodał, uśmiechając się w ten swój charakterystyczny, łobuzerski sposób pod nosem. Nie chciał, aby czuła na sobie presję, więc zamierzał jej to przekazać w odpowiedni sposób, a język się rozplątywał bardziej po kieliszkach soju. I mówił ładniej.
Raina Bouchard
- 
				 No matter what they were now, there’d always be someone to come running when needed. It wasn’t certain if this was a new beginning or just a stolen night, only that being apart suddenly felt impossible. No matter what they were now, there’d always be someone to come running when needed. It wasn’t certain if this was a new beginning or just a stolen night, only that being apart suddenly felt impossible. nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Wysłuchała go i z jednej strony podobało jej się to, co mówił. Czuła się bezpieczniejsza, mogła mieć przeświadczenie o tym, że była dla niego ważna nie tylko ze względu na dowód miłości, no i mogła być świadoma, że chciał faktycznie zaczekać. A z drugiej strony jednak coś jej zgrzytało w głowie, nie pasując do tego wszystkiego. Coś nie pozwalało się temu złożyć w spójną całość, którą byłaby zdolna zaakceptować i przyjąć taką, jaką jest.
Westchnęła cicho, nie reagując zbytnio na ów dotyk jego placów na skórze jej policzka. Nie mogła go zignorować, bo go czuła, a przez to czuła też ciepłe mrowienie w tym punkcie, ale znacznie głębiej coś zjadało ją od środka i nie dawało za wygraną.
— Miałeś być ze mną szczery — powiedziała słabo, z drobnym wyrzutem, nie patrząc na niego. — Oppa, z jednej strony wierzę ci, a z drugiej strony domyślam się, że lubisz fizyczność. I że jest dla ciebie interesująca i jej chcesz. Jesteś dla mnie naprawdę dobry, oppa. Ale wiem też, że żyłeś inaczej zanim się poznaliśmy. — A jakie było to inaczej, to można było się domyślić, chociażby po bezczelnych komentarzach Hekate. Czy to do niej czy do Huntera. — I nawet jeśli nie mam ci za złe tego, że po tym jak wyjechałam spotykałeś się z kimś innym i pewnie nie tylko spotykałeś, ale to jednocześnie pokazuje, że jednak potrzebujesz tego. — Ruchania, Suczin, mówiąc dokładniej. Nie powinno to być zaskoczeniem, skoro Hunter był po prostu facetem. Nieskomplikowanym, beztroskim i, jak to niektórzy określają, łobuzem. A tacy, w tym wieku, nie zadowalają się raczej samymi przytulankami i całowaniem.
— I nie chodzi o to, że nie jestem gotowa — pociągnęła dalej, wciąż nie szukając jego wzroku. — Bo chciałabym to zrobić — przyznała, chociaż zrobiła to w taki sposób, że wiadomym było, że zaraz padnie jakieś ale. — Ale jednocześnie czuję presję. Nie taką, że muszę tylko… — zatrzymała się, by lepiej znaleźć słowa w głowie. Coś, co przekaże to, co chciała mu powiedzieć, a jednak będzie na tyle znośne, że uda się temu skutecznie prześlizgnąć przez jej zaciśnięte gardło. — Obawiam się, że cię rozczaruję. — Wzrok przeniosła już w kompletnie przeciwnym kierunku. — Wiedząc, że już to robiłeś, pewnie nie raz. — I nie dziesięć, ani nie pięćdziesiąt, jak Wang, ten oryginalny. — Wiem, że ze mną nie zrobisz ponad połowy tego, co byś chciał, a co mogłeś zrobić z innymi. — Przeczesała nerwowym ruchem włosy. Cóż, na plus było to, że w końcu była w stanie powiedzieć, o co chodzi i skąd cała ta blokada w niej. Na minus – że musiała teraz przez to z nim przechodzić, a także to, że nie wiedziała, jakiej reakcji ma się po nim spodziewać.
Bo jasne, wielokrotnie udowadniał jej, że jest wobec niej całkowicie innym człowiekiem, ale jednocześnie sam przecież też miał jakieś swoje potrzeby. A ona wątpiła, że im sprosta. Świadomość tego, że miał mieć porównanie i to niejedno, była mocno przytłaczająca.
Zwłaszcza dla kogoś, komu tak mocno i od samego początku zależało na aprobacie partnera. Dla kogoś, kto chciał się podobać i robił wszystko, aby się przypodobać i niczym nie podpaść.
— Myślałam, że jak to trochę przeczekam, to w końcu się przekonam, no i trochę się zmieni. — To nie był do końca sens, który chciała przekazać. W jej głowie był plan, że jak go odpowiednio wypości, hehe, to będzie zadowolony z tego, co dostanie, nieważne jakie to będzie. Problem w tym, że ten okres został najpewniej przełamany, a czekać od nowa nie zamierzała. Głownie też przez to, że nie sądziła, że znowu zdoła go tak przeciągnąć.
Może dobrze, że nie przekazała tego słowo w słowo, bo by się przewrócił z wrażenia, że knuła takie intrygi.
Hunter Jang
- 
				 I’m not the good guy, remember? I’m the selfish one. I take what I want, I do what I want. I lie, I fall in love with a good girl. I don’t do the right thing. But I have to do the right thing by you. I’m not the good guy, remember? I’m the selfish one. I take what I want, I do what I want. I lie, I fall in love with a good girl. I don’t do the right thing. But I have to do the right thing by you. nieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor
I mówił szczerze. Wszystko co powiedział było prawdziwe. Chciał jej przekazać, że ona była inna, że nie chciał na nią naciskać, bo… no właśnie, dlaczego? Bo była ważniejsza. Bo wnosiła coś więcej do jego życia niż tylko chwilowe zapomnienie i fizyczność, po której pójdzie do siebie i zapomni nawet jak wyglądała dana dziewczyna. Bo tak wyglądało jego życie wcześniej. I nie wypierał się tego. To była jego przeszłość, nie zmieni tego.
Teraz musiał tylko jej przekazać kilka rzeczy.
Brew mu jednak drgnęła wyżej, kiedy zarzuciła mu nieszczerość.
— Co? — wymsknęło mu się, ale później morda mu się zamknęła, kiedy już słuchał tego co chciała mu przekazać. Słuchał jej i chyba początkowo był nieco zagubiony, ale dość szybko załapał sens tej wypowiedzi. I nie, nie obwiniał się, że miał bogate życie seksualne przed poznaniem Soojin. Nie mogła przecież od niego oczekiwać, że będzie prawiczkiem dopóki jej nie znalazł, zwłaszcza patrząc na środowisko z którego się wywodził. Niemniej rozumiał co mówiła.
I chyba z kolejnymi słowami coraz bardziej dochodziła do niego świadomość jej obaw.
Nie przerywał jej. Przez cały ten czas milczał, powoli sunąc palcami po jej przedramieniu. Nie spuszczał z niej też swojego cierpliwego spojrzenia w którym było też coś jeszcze. Może zrozumienie, a może też swego rodzaju rozczulenie, które przeplatało się z jego charakterystyczną zadziornością.
Kącik ust mu drgnął wyżej na jej podsumowanie, że chciała go wziąć na przeczekanie. Aby samej się też przekonać, i aby w jej głowie się coś ułożyło.
Westchnął cicho pod nosem i podniósł się na przedramionach, aby usiąść do niej frontem. Sięgnął jedną ręką do jej karku po którym przesunął palcem, a drugą sięgnął do jej dłoni, automatycznie splatając z nią palce w geście wsparcia.
— Soojin, to czas w którym będę super szczery, więc mnie posłuchaj i weź sobie do serca to co mówię. — Dobrze, że był po alkoholu, to pewnie znajdzie więcej słów w swoim słowniku, niż normalnie, bo Hunter dość kiepsko się wypowiadał na trzeźwo. I nie umiał znaleźć czasami sensu w swoich własnych wypowiedziach, chociaż w głowie brzmiało to dobrze. — Lubię seks. — Wow, Hunter, zaskoczenie. — To nie jest dla mnie coś nowego. Lubię dotyk, fizyczność. I miałem trochę dziewczyn — trochę — ale to wszystko było puste, Soojin. — Wzruszył lekko ramionami, przekrzywiając głowę w bok. — Bo z nimi to nigdy nie miało znaczenia. Nie chodziło o kogoś, tylko o moment — dodał. O spełnienie, o zaspokojenie swojego własnego popędu. Nie ruchał się, bo czuł coś więcej, tylko dlatego, że miał taką ochotę. I druga strona też. A potem zapominał o wszystkim, w tym też o partnerce. — Z tobą jest inaczej, Soojin. Ty nie jesteś chwilą — przyznał otwarcie, unosząc kącik ust w swoim firmowym, lisim, ale szczerym smirku. — Jak jestem przy tobie, to nie chodzi o to, żeby coś „mieć”. Chodzi o to, żeby to było z tobą. Nawet jeśli to ma być tylko przytulenie, trzymanie za rękę, cokolwiek. — Bo przy niej to nawet takie durne, drobne rzeczy robiły wrażenie i powodowały impuls przechodzący po kręgosłupie. Tylko przy niej wysilał się na takie gesty, tylko z nią się przytulał, całował, trzymał za ręce i obejmował. Wcześniej nie wysilał się na takie rzeczy, ale przy niej? Wszystko nabierało nowego sensu.
— Nie chcę cię naciskać, ani żebyś się czuła, że coś musisz. To nie o to chodzi. Nie chcę cię przez to stracić. Chcę, żebyś sama chciała, kiedy będziesz gotowa. Bo wtedy to będzie miało sens — przyznał. Zamilkł na chwilę, a potem dodał jeszcze ciszej:
— A rozczarować mnie? Ty? — Pokręcił głową z lekkim, zmęczonym uśmiechem. — Nie ma takiej opcji — dodał. Musiała mu w tym temacie po prostu zaufać.
Raina Bouchard
- 
				 No matter what they were now, there’d always be someone to come running when needed. It wasn’t certain if this was a new beginning or just a stolen night, only that being apart suddenly felt impossible. No matter what they were now, there’d always be someone to come running when needed. It wasn’t certain if this was a new beginning or just a stolen night, only that being apart suddenly felt impossible. nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Albo może dla niego było to jeszcze bardziej żenujące i wcale nie chciał tej rozmowy prowadzić?
Słuchała go, bo chciała w końcu ten temat popchnąć (hehe) dalej. Jednocześnie czuła, że była mu winna te wyjaśnienia, ale złożenie ich, skrępowało ją i sprawiło, że uczucie zażenowania wykręcało ją od środka. Przecież jako jego dziewczyna, w dodatku po takim czasie, powinna chcieć. Przecież niektórzy już na pierwszej randce szli do łóżka i to miało być w porządku.
Co było z nią nie tak?
Dlaczego musiała być taka strachliwa? O tak niskiej samoocenie i desperackiej potrzebie bycia perfekcyjną we wszystkim. Można było powiedzieć: dzięki, tato. Bo chyba o to chodziło.
Mieliła w głowie jego słowa, a znaczna część z nich podbudowywała ją od środka, choć miała wrażenie, że ta odbudowa była zwykłym mirażem, który sama tworzyła i który sama zaraz rozbije, kiedy zacznie sama o tym myśleć i nie skupiać się na tym, co chciał jej przekazać.
Miała jednocześnie wrażenie, że jego dotyk, nawet tak subtelny, palił teraz jej skórę. Ale nie w ten odstraszający sposób. Taki, którego nie potrafiła jeszcze dobrze nazwać. I nie w tej sytuacji.
— Ale oppa — zaczęła, kręcąc nieświadomie głową, w wyrazie rezygnacji, której tak naprawdę nie chciała pokazywać, a która pokazała się sama. — Mówię ci, że chodzi o to, że ja chcę. — To była dość konkretna deklaracja, ale jej była pewna. Problem tkwił w nieco innym miejscu niż chęci czy gotowość. To była głębsza obawa o to, że nie sprosta jego oczekiwaniom, a na tle jego symptatii do seksu, a także świadomości, że miał trochę dziewczyn, wypadnie o wiele gorzej niż słabo. Mając sporo doświadczeń za sobą, zdążył już pewnie wiedzieć, czego chce i co lubi, a także co mu odpowiadało, a ona nie wiedziała absolutnie nic. I obawiała się, że będzie w tym blada. Nieopierzonym, nudnym rozczarowaniem.
— No bo chcę, naprawdę. Wiem tylko, że masz doświadczenie, a także ukształtowane preferencje, a ja nie wiem nic. I po prostu nie wydaje mi się, że będzie ci się to podobało. Nawet jeśli mówisz, że chodzi o to, że to będę ja, że to jest najważniejsze, to przecież ciała się też nie oszuka.
Nie oszuka się, że to jest fajne, że się ten dotyk podoba. Jeśli będzie beznadziejna, to przecież nie uzna, że było super i wspaniale, tylko dlatego, że w końcu to była ona. Ani tego, co odczuwał cieleśnie nie zmieni świadomość, że przecież ona się dopiero uczy.
Samego aktu się nie obawiała. Nie obawiała się bólu czy dyskomfortu, nawet jeśli miała już świadomość, że ten nie wiedzieć czemu słynny pierwszy raz, był tak naprawdę mało kiedy wielkim, wspaniałym doznaniem z fajerwerkami, a pewnym procesem, który trzeba było przejść – gdyby mama sprawdziła jej przeglądarkę i zobaczyła, jakie artykuły czytała (i nie było to Bravo Love), to pewnie przykułaby ją do kaloryfera.
Ale z tych samych stron i również będąc przez pół roku uczennicą szkoły, wyciągnęła wnioski. Niektórzy zrywali, bo ktoś kiepsko ruchał. I to ponoć miało być normalne, bo chodziło o zgranie się również na tej płaszczyźnie.
Więc, na jej miejscu, jak dodało się jedno do drugiego, to jej obawa przed rozczarowaniem go, była uzasadniona. Zwłaszcza, że Suczin była trochę zdesperowana, jak to nastolatka, i za nic w świecie, nie chciałaby stracić Huntera. Znowu. Z własnej winy.
— Skoro masz tyle doświadczenia — wolała się nie zastanawiać ile tak naprawdę — to po prostu wiem, że wypadnę słabo. A skoro wiemy, że to lubisz to… — urwała, zastanawiając się, jak chce tę wypowiedź zakończyć. — Nie wiem co niby fajnego jest w prowadzeniu takich korepetycji? — Z ruchania.
Hunter Jang
- 
				 I’m not the good guy, remember? I’m the selfish one. I take what I want, I do what I want. I lie, I fall in love with a good girl. I don’t do the right thing. But I have to do the right thing by you. I’m not the good guy, remember? I’m the selfish one. I take what I want, I do what I want. I lie, I fall in love with a good girl. I don’t do the right thing. But I have to do the right thing by you. nieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor
I ciekawe jaki byłby on, gdyby miał takiego ojca jak ona.
Może byłby jak Adrien z Kota i Biedronki.
Słuchał jej i z jednej strony czuł jakiś dziwny, bardzo przyjemny dreszcz, kiedy przyznała, że ona… chce. Że jest przekonana tego, aby iść z nim do łóżka, przekroczyć tą intymną granicę. Z jednej strony czuł ekscytację, a z drugiej nie do końca wiedział co. Bo też nie chciałby jej zawieźć, uszkodzić. Wolałby, aby mimo dyskomfortu, dobrze zapamiętała swój pierwszy raz, zwłaszcza jeśli to jemu miałaby w tym wszystkim zaufać.
No ale tu wciąż było ale. Jej własne obawy.
Odetchnął, a kącik ust podniósł mu się wyżej niż normalnie w pociesznym, rozbrajającym smirku, kiedy kończyła swoją ostatnią wypowiedź w której przekazywała mu wszystko to, co leżało jej na sercu.
— Ty serio myślisz, że ja chcę od ciebie jakiś… — urwał, bo każde słowo, które przychodziło mu do głowy, brzmiało źle. — Że to ma być jakieś porównanie, rywalizacja z kimś sprzed ciebie? — rzucił, sięgając do niej drugą ręką. Przysunął się bliżej, a dłonie ułożył na jej bokach, po których w pewnym, uspokajającym geście, przesuwał swoimi kciukami. — Księżniczko, z tobą to nie jest coś, co się robi, żeby się „nauczyć” albo „zaliczyć”. To nie jest… korepetycja, jak to ujęłaś — zaczął, spoglądając jej w oczy, a na jego mordzie wciąż widniał ten pocieszny wyraz.
Przesunął jedną z dłoni po jej policzku, lekko, niemalże ostrożnie, jakby nie chciał jej wystraszyć. — Nie chodzi o to, żeby było „dobrze” w sensie technicznym. Chodzi o to, żeby było prawdziwie. Ty mnie już masz. Nie musisz mnie niczym przekonywać, nie musisz się ze mną ścigać — powiedział, nie spuszczając spojrzenia z jej oczu. W końcu nie chodziło o to, aby zachwyciła go swoimi niewiarygodnymi umiejętnościami czy pozycjami. Jeśli tylko o to chodziło, to przecież do wszystkiego mogli spokojnie dojść z biegiem czasu.
A mieli go sporo, bo nie zamierzał znowu tego zjebać.
Gorzej jeśli ona stwierdzi, że ma dość.
— A jeśli mam być szczery… To wiesz, co dla mnie byłoby najgorsze? Gdybyś udawała, że chcesz, tylko dlatego, że boisz się, że mnie zawiedziesz. Wtedy naprawdę bym się źle czuł — przyznał, sięgając do zagubionego kosmka jej włosów, aby zaczesać go za jej ucho. Nie chciałby, aby poszła z nim do łóżka tylko dlatego, że uznaje, że musi. Fakt, że sama chce i odczuwa coś silniejszego jest dla niego najlepszy.
Pochylił się trochę bliżej, mając jej twarz blisko swojej, gdy powoli przesuwał kciukiem po delikatnej skórze, tuż pod jej uchem. — Nie chcę, żebyś była jak ktoś inny. Chcę, żebyś była sobą. Bo ja i tak zawsze wybiorę ciebie, nie to, co było wcześniej — stwierdził, zaraz całując ją czule w czoło. — Poza tym, ja też muszę się nauczyć — powiedział, przesuwając się ze swoimi ustami w miejsce tuż pod jej uchem. — Ciebie nauczyć — dodał półszeptem, scałowując kolejny centymetr jej szyi. — Tego co lubisz. — Kolejne centymetry. — Jak lubisz. — I jeszcze trochę w dół. —W jakim miejscu i z jakim tempem — wymruczał jej w skórę, gdy znalazł się na łączeniu jej szyi z ramieniem.
Wrócił do jej ucha na którym złożył krótki pocałunek.
— Nawet nie wiesz jak chciałbym to o tobie wiedzieć — wyszeptał, koniuszkiem języka przejeżdżając po obramowaniu jej płatka, aby zaraz go ucałować. Niewinnie, bardzo niewinnie, a jednak sprawdzał czy przekonał ją chociaż w małym stopniu do tego, aby mu zaufała.
Raina Bouchard
- 
				 No matter what they were now, there’d always be someone to come running when needed. It wasn’t certain if this was a new beginning or just a stolen night, only that being apart suddenly felt impossible. No matter what they were now, there’d always be someone to come running when needed. It wasn’t certain if this was a new beginning or just a stolen night, only that being apart suddenly felt impossible. nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Słuchała go. I to tak naprawdę słuchała, a nie tylko: słyszała. Opracowywała w głowie jego słowa, chcąc wraz z nimi przekonać samą siebie, aby przyjąć jego punkt widzenia. Ten sam, który jej przedstawiał.
Przesunęła spojrzenie na jego dłoń przy jej policzku.
Gdyby tylko wiedział, że Soojin znaczną część rzeczy robiła pod dyktando przypodobania się Hunterowi. Była nieopierzoną, niedoświadczoną gówniarą, która nigdy nie była w żadnej, głębszej relacji. W płytszej także. Była za to świadoma swojego nieobycia ze światem i konstrukcjami socjalnymi, dlatego w tym, co robiła zwykle oglądała się na reakcję Huntera, przyswajając wszystko to, co jemu się podobało i wyrabiając swojego rodzaju algorytm – taki, który pozwalał jej samodzielnie już ocenić, co byłoby dla niego zadowalające.
I to robiła.
Nie można było powiedzieć, że było to wszystko zawsze i kompletnie wbrew jej samej; wbrew temu, czego tak naprawdę chciała. Uczyła się dzięki temu też samej siebie, chociaż – gdyby się nad tym głębiej zastanowić – to tak naprawdę nie była sobą, a nabierała cech, które odpowiadały jemu.
Plus – przecież otoczenie kształtowało charakter i upodobania także. A skoro sama ich nie nabrała wcześniej, to pewnym procesem było przyswajanie tego, co dla niego było ciekawe czy fajne.
W jej własnych granicach moralności i odpowiedzialności. Tę miała całkiem silną.
Gdy mówił jej, że chciał, aby była sobą, wątpiła w to. Samą siebie uważała za mało interesującą i nieatrakcyjną, zwłaszcza jeśli wzięło się poprawkę na jego dotychczasowe życie. Ale być może przez tę odmienność była dla niego fascynująca, bo była tym, czego nie miał. Może to go tak fascynowało. Ta niewinność. Chociaż ona, gdy zestawiała to z pełnym adrenaliny życiem, jakie miał, stwierdzała, że to nie jest nic, co mogłoby zainteresować.
A może nie zauważała, że była tą stałą i tą normalnością, której potrzebował.
Pocałunek, który złożył na jej czole, w tym momencie był jak magiczna pieczęć, którą zdjął z niej wszelkie myśli. Wszelkie rozterki, wszelkie przemyślenia, wszelkie dywagacje. Na moment przymknęła oczy w spokoju, który ją ogarnął.
Na moment.
Kolejny pocałunek, był mocno inny od poprzedniego – nie wywołał spokoju i stabilności, a rozhuśtał jej emocje. Jej serce ścisnęło się w jej klatce piersiowej, aż zabolało – ale to był inny rodzaj bólu. Tak przyjemny, że nie nawoływał do ucieczki czy odwrotu. Jej oddech rozedrgał się z każdym kolejnym mokrym stemplem pozostawionym na jej szyi. Zamierał, ilekroć jego usta spotykały się z jej skórą i drżał pod wpływem mrowienia, które zostawało w miejscu, w którym jeszcze chwilę temu znajdowały się wargi chłopaka.
W tym czasie zdołał otworzyć czujnie swoje oczy, chcąc widzieć, co się działo. Znała to uczucie, a także znała tę sytuację. Zawsze wcześniej, mimo tego, jak dobrze się w niej czuła, to także nawoływała do kapitulacji. Aby nic się nie rozwinęło dalej.
— Hyunwoo-ya — zaczęła słabo, ale zaraz umilkła. Nie wiedziała, co chce powiedzieć. We flirtowanie to była absolutnie kiepska, bo nawet na co dzień jej język był pełen ogłady. Wszystko, co przychodziło jej do głowy, to właśnie w niej brzmiało absolutnie głupio. Niedostatecznie dobrze. Nie przychodziło nic, co nie brzmiało jak ze strony Bravo Love, ani głupiej książki, którą przeczytała.
Sięgnęła do jego klatki piersiowej gestem na pograniczu śmiałości i jej braku, z tym samym charakterem zaciskając palce na tkaninie jego ubrania.
— Chcę być… twoja. — Wiadomym jest, że już była, ale nie w sensie absolutnie fizycznym. Przed tym zawsze się wzbraniała i wycofywała, subtelnie lub mniej. Zawsze wszystko ucinała, zanim zdołało się rozwinąć. A teraz? Teraz nie wiedziała jak dosadniej mu przekazać, że jest gotowa się przełamać.
Pomimo własnego lęku, kompletnie niezwiązanego z samym aktem.
Hunter Jang
- 
				 I’m not the good guy, remember? I’m the selfish one. I take what I want, I do what I want. I lie, I fall in love with a good girl. I don’t do the right thing. But I have to do the right thing by you. I’m not the good guy, remember? I’m the selfish one. I take what I want, I do what I want. I lie, I fall in love with a good girl. I don’t do the right thing. But I have to do the right thing by you. nieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor
Nie chciał jej też na siłę przekonywać, chociaż z tego co zdążył się zorientować, to do niczego nie musiał, bo z jednej strony była już zdecydowana. I to było niesamowicie podniecające, że w ogóle chciała być z nim. Że chciała mu oddać swoją niewinność. To było jak dla kogoś takiego jak Hunter, spore zaufanie. Nigdy wcześniej raczej nie sypiał z dziewicami, a nawet jeśli, to nie obchodziło go to tak bardzo, jak w przypadku Soojin. Tu chciał, aby była zadowolona, aby była spełniona i przede wszystkim psychicznie pewna, że jej nie ocenia.
Bo on po prostu chciał być z nią.
Do teraz nie wiedział co było w niej takiego, że jej pragnął. Może to chodziło o tą niespotykaną dotąd niewinność, a może o coś więcej. Przeciwieństwa się podobno przyciągają, ale też w tym przypadku wpadł po uszy zanim w ogóle się zorientował. W końcu to dla niej wyjechał na drugi koniec świata, nie wiedząc tego co go spotka. I czy w ogóle mu wybaczy.
Ale zaryzykował. A ryzyko się opłaciło.
Ciągnęło go do niej od dawna. Od zawsze na dobrą sprawę, ale wzniósł się na wyżyny bycia jebanym gentlemanem, aby nie zrobić czegoś, co mogło być dla niej zbyt szybkie. Teraz jednak, po tej rozmowie i po tym, jak dowiedział się co myślała, a także czego się obawiała, miał wrażenie, że czuje się jej jeszcze bliższy. Z jednej strony rozumiał, ale z drugiej chciał jej pokazać, że to nie chodziło tu o doświadczenie, a osobę. I pieprzone uczucie.
Bo miał do niej ogromną słabość. Nie tylko fizyczną.
Obserwował ją, wyczuwał. Z każdym pocałunkiem patrzył na jej osobę, na jej reakcję oraz to, co pokazywało jej ciało. Chciał wyciągać wnioski, a także odsunąć się w momencie, kiedy przekroczyłby jakąś niewidzialną granicę, której nie powinien.
Ale ta się nie pojawiała.
Wraz z kolejnymi pocałunkami posuwał się dalej, aż w końcu usłyszał jej głos. Wydźwięk jego imienia z jej ust był niesamowicie kuszący i mocno podniecający. Ale to, co powiedziała dalej przelało szalę goryczy. I wszelkiego podniecenia.
Chcę być twoja.
Trzy słowa. Tylko tyle wystarczyło, aby jego serducho się ścisnęło.
— Już jesteś — odpowiedział jej do ucha, zanim ucałował jego płatek.
Schwycił ją za pośladki i sprawnie przewrócił tak, aby to ona znalazła się plecami na kanapie. Ułożył jej głowę na jednej z poduszek, a Hati sam się ulotnił na ziemię, nie chcąc przeszkadzać. Zawisnął nad nią, podpierając się jednym przedramieniem po jej boku, drugą ręką sięgając do jej boku, po którym przesunął w dół, aż nie znalazł się na skraju jej cienkiej bluzki. Wślizgnął się palcami pod materiał, sunąc palcami po jej skórze. W tym czasie jego usta odnalazły jej szyję na której zaczął składać pojedyncze pocałunki. Powolne, wilgotne, do których włączał język, aby zasmakować jej w pełni.
Powoli podwijał jej koszulkę, oczekując jakiegoś hasła po którym miałby się zatrzymać. Ale gdy żadne nie nadchodziło, w końcu ściągnął z niej górną część ubrania, a on poczuł kolejną falę podniecenia, która przeszła po jego ciele.
Zniżył się na rękach, aby ucałować okolice jej podbrzusza.
— Jesteś piękna — wymruczał w jej skórę, zerkając na nią z dołu. Chciał, aby to wiedziała. Aby była tego pewna, że niezależenie co ona o sobie myśli, on uważał ją za ideał.
Powoli sunął wargami po jej ciele. Po kresie białej, aż do pępka, a także wyżej, przez sam środek jej ciała, zatrzymując się pomiędzy jej piersiami ukrytymi pod stanikiem. Do jednej z nich sięgnął dłonią, aby ostrożnie zacząć ją masować. Palcami wyczuł jej stwardniały sutek pod materiałem bielizny, który zaczął drażnić kciukiem, kiedy jego usta obcałowywały całą okolicę biustu.
I tyle z kolejnego filmu w tle.
Raina Bouchard
- 
				 No matter what they were now, there’d always be someone to come running when needed. It wasn’t certain if this was a new beginning or just a stolen night, only that being apart suddenly felt impossible. No matter what they were now, there’d always be someone to come running when needed. It wasn’t certain if this was a new beginning or just a stolen night, only that being apart suddenly felt impossible. nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
W czasie gdy jej umysł snuł scenariusze, ruch ze strony Huntera uciszył go całkowicie. Był jak niemy przekaz, że zrozumiał. I była pewna, że zrozumiał, kiedy poczuła jego dłonie na swoich pośladkach i kiedy jej plecy miękko opadły na materiał obicia kanapy, którą zajmowali.
Oddychała spokojnie, jakby w ogóle się nie denerwowała. I nawet sama w momencie, w którym podwijał jej koszulkę, nie była pewna, czy faktycznie jest spokojna czy może jednak tak świetnie udaje, aby zmylić nawet samą siebie. Ale nie oponowała, ani przy pierwszym centymetrze odsłoniętej skóry, ani przy żadnym kolejnym.
Ale skłamałaby, gdyby nie wzięła tego scenariusza dla wieczoru pod uwagę. Na samo wyjście na plażę ubrała się ładnie, ale i zestaw bielizny miała nowy i pasujący do siebie. Może nie jak z magazynu Victoria’s Secret, ale na pewno z tego działu Etam, który raczej do tej pory omijała szerokim łukiem, trochę też zawstydzona.
Jego komplement, wypowiedziany głosem wibrującym w jej skórę, osiadł miękko w jej głowie, miło łechtając jej umysł. Nie odpowiedziała, bo nic mądrego nie przychodziło jej na myśl. Przez to, przed jego spojrzeniem uciekła, czując jak jej policzki zalewają się zdradzieckim różem. Albo z zawstydzenia. Albo z podniecenia.
Tę sytuację znała.
Była już w niej.
Oboje w niej byli, kiedy zdecydowała się, aby poprosić go, dość bezpośrednio, aby został na noc, ale nie celem spania. Spania ze sobą. Znała tę sytuację z dnia, w którym chciała przełamać samą siebie, bo była pewna, że jeśli tego nie zrobi, to Hunter w końcu odejdzie.
Szczęście w nieszczęściu, że pojawił się intruz. I wielkie szczęście, że Hunter był wtedy na miejscu, bo Soojin zapłaciłaby sporą cenę za bycie uprzejmą.
Teraz było tak samo, a jednocześnie inaczej. Chociaż sytuacja była jej znana, okoliczności były zgoła inne, kiedy do tego momentu miało dojść pod wpływem faktycznej zgody i rzeczywistych, autentycznych chęci.
Poddawała mu się w pełnym zaufaniu. W ogromie ciekawości. Ale nie bez obaw, tych nie wyzbyła się całkowicie i prawdopodobnie długo też ich od siebie nie odsunie. Budowanie pewności siebie, na jakimkolwiek polu, wymagało czasu. Wymagało cierpliwości. I wymagało chęci wsparcia drugiej osoby.
Tę sytuację już znała.
Ale jej ciało reagowało na ten sam dotyk równie intensywnie, co wcześniej. Każda pieszczota złożona na jej nagiej skórze; kciuk – subtelnie, acz z pewną stanowczością, podrażniający jej sutek. Było jej znane – a przez to mogła rozpamiętać, jak dobrze się wtedy czuła. Jak przyjemnie, jak nie uciśnięta przez emocje i obawy. Poddawała mu się absolutnie i odruchowo.
Jakby właśnie tak miało być.
Jakby to miało być jej miejsce.
Nie bardzo jednak wiedziała, co ma dokładnie robić. Jak pokazać, że jest dobrze; jak zaangażować się na tyle, aby nie sądził, że nie jest zainteresowana? Jak oddać mu część tej przyjemności, którą on jej sprawiał? Szukała w głowie odpowiedzi, ale żadnej nie znalazła. Bo to było nowe, a ona – chociaż szybko się uczyła – potrzebowała jednak wiedzieć czego się uczyć.
Zadrżała pod nim.
Być może z podniecenia. Być może ze strachu. A może z jednego i drugiego. Nie bała się jego – jeśli już czegoś miała się obawiać, to tylko własnego braku doświadczenia. Nie chciała pytać, co powinna robić – bo nawet sam pomysł w głowie brzmiał tyle samo głupio, co i zniechęcająco. Nie chciała w zasadzie mówić nic, bo nie wiedziała, czy rozmowa jest dobra, czy może jednak nie. Czytała, że ile ciał, tyle preferencji, ale czuła potrzebę, aby trafić w tę jego.
Co jeśli rozbije atmosferę własnym głosem? Pytaniami? Co jeśli rozbije atmosferę tym, że absolutnie jeszcze nic nie zrobiła, kiedy on…
— Hyunwoo-ya — odezwała się, milknąc po ostatniej sylabie jego imienia. Nie wiedziała nawet, czemu w ogóle to powiedziała, bo nie wiedziała, co chciałaby powiedzieć po tym. O co go poprosić.
Zawiesiła więc jego imię w ciszy między nimi.
Ni pytanie, ni stwierdzenie. Może prośba?
Hunter Jang
- 
				 I’m not the good guy, remember? I’m the selfish one. I take what I want, I do what I want. I lie, I fall in love with a good girl. I don’t do the right thing. But I have to do the right thing by you. I’m not the good guy, remember? I’m the selfish one. I take what I want, I do what I want. I lie, I fall in love with a good girl. I don’t do the right thing. But I have to do the right thing by you. nieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor
Był zdecydowany, ale jednocześnie ostrożny i wyczulony na jej wszelkie odczucia. Skoro już zamierzała dać mu tak ogromny kredyt zaufania, to nie zamierzał tego zjebać. Jak wiadomo, miał talent do pierdolenia rzeczy na których mu zależało… a teraz w zasadzie też chodziło o pierdolenie. I to osoby, o którą bardzo dbał.
Więc chyba się liczyło.
Nie oczekiwał od niej tego, że od razu będzie wiedzieć co robić. Nie liczył na to, że zaraz przerodzi się w gwiazdę porno, która była obyta ze wszystkim i we wszystkim. Wiedział z kim miał do czynienia. Dlatego też, skoro miał być jej nauczycielem, który wprowadzał ją w świat intymności, zamierzał jak raz przyłożyć się do swojego zadania. Dlatego był spokojny i sumienny, zaznajamiając ją ze wszystkim.
Do tego etapu już kiedyś doszli, ale nie było sensu czegokolwiek przyspieszać. Jej matki nie było podobno cały weekend, więc… mieli całe dwa dni na to, aby spędzić czas na tej kanapie. Lub ewentualnie w łóżku do którego zawsze mógł ją przenieść, jeśli uznają, że jest jej tu niewygodnie. Bo chociaż wiedział, że pierwszy raz nie będzie najprzyjemniejszy, to chociaż niech ma jakąś poduszkę pod głową.
Później przejdą do nowych pomieszczeń. I mebli.
Czuł jak sutek schowany pod jej stanikiem twardnieje w odpowiedzi na jego pieszczoty. On sam też był już nabrzmiały między spodniami, ale krew buzująca mu w żyłach nie mogła zaburzyć mu zdrowego rozsądku. Był cierpliwym kochankiem wobec niej i to na niej zamierzał się przede wszystkim skupiać. Na jej doznaniach oraz odczuciach, zwłaszcza, że część z nich będzie poznawać po raz pierwszy w życiu.
Hyunwoo-ya
Coś mocniej ścisnęło jego podbrzusze. To, jak wypowiadała jego imię, działało na niego tak, jak nic innego. Nienawidził tego imienia, ale spomiędzy jej warg, w dodatku z takim tonem sprawiło, że mógłby je pokochać.
To mógł być jego znak. Zielone światło.
Wślizgnął się z rękami pod jej plecy, aby sprawnie odpiąć jej stanik i powoli, spokojnie ściągnąć wpierw pierwsze, a potem drugie ramiączko. Odkrył jej piersi i podciągnął się wyżej, aby sięgnąć mordą do jej szyi, gdzie zaczął składać powolne, mokre pocałunki. W międzyczasie jedna z jego rąk przesunęła się powoli po jej nagiej, miękkiej skórze, kierując się do jednej z piersi, aby już bez żadnych barier ją ująć.
Masował ją niespiesznie, zahaczając co jakiś czas kciukiem o jej sutek. I gdy jego ręka znalazła zajęcie, jego usta zaczęły tyczyć ścieżkę od jej szyi, aż przez obojczyk i niżej, dopóki nie znalazł się na drugiej piersi. Posłał jej krótkie spojrzenie, jak gdyby chcąc ocenić czy wszystko w porządku i wcisnął się z mordą na jej delikatną skórę. Prędko odnalazł drugi sutek, który złapał między wargi. Zapoznawał go ze swoim językiem, a także zahaczał o niego zębami, aby zaraz go polizać. Sprawdzał co na nią działa najbardziej.
Przez cały ten czas ją obserwował, testował. Nie tylko on musiał ją poznać, ale też ona sama. Teraz miała się uczyć o sobie nowych rzeczy, a przez to, uczyć też jego.
A fakt, że był między jej nogami, wcale niczego mu nie ułatwiał.
Raina Bouchard
- 
				 No matter what they were now, there’d always be someone to come running when needed. It wasn’t certain if this was a new beginning or just a stolen night, only that being apart suddenly felt impossible. No matter what they were now, there’d always be someone to come running when needed. It wasn’t certain if this was a new beginning or just a stolen night, only that being apart suddenly felt impossible. nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Teraz trochę się bała. Kiedy wysuwała najpierw jedno ramię, a potem drugie, całkowicie pozwalając na zdjęcie materiału, miała znów obawę co jeśli. Jeśli okaże się być zbyt drobna dla niego. Za mało okazała. Chodziła przecież do szkoły, z nabuzowanymi hormonami nastolatkami, oczywiście że dotarło do niej, jak dla chłopaków ważne są walory fizyczne, takie jak wielkie cycki czy soczysta dupa. A ona, ze swoją filigranową sylwetką nie miała okazałego biustu, ani nie miała aż tak dużej pupy.
Przełknęła nerwowo ślinę, opuszczając spojrzenie na jego dłoń, która sunęła po jej skórze w kierunku biustu.
Mniej, choć nie wcale, przejmowała się, gdy sięgnął swojego celu, a ona poczuła, jeszcze intensywniej, jego dotyk na swojej piersi. Odetchnęła cicho, w niekontrolowanej i nieplanowanej reakcji. Przymknęła oczy, chcąc uniknąć jego spojrzenia, starając się już w pełni skupić na tym, co jej robił. I jak bardzo jej się to podobało.
Oparła dłonie na jego plecach, jeszcze zanim jego usta sięgnęły jej biustu. Gdy to zrobiły i gdy poczuła kolejną formę pieszczot, zacisnęła mocno palce, wciskając je wręcz w schwycone mięśnie jego grzbietu, pod materiałem jego koszulki.
Faktura tkaniny była sygnałem, który sama sobie przesłała. Zrozumiałym hasłem, że była z tyłu, że on był wciąż ubrany, a nie powinien. A nie chciała, aby był. Przesunęła więc dłonie niżej, znajdując krawędź jego koszulki, którą podwinęła w swoją stronę, znajdując zaraz odpowiedni moment, by przełożyć ją przez jego głowę.
Znów położyła dłonie na jego plecach, dopiero teraz czując pod nimi gorąc jego ciała. Przyznała przed samą sobą, że ciepło jego skóry teraz niezwykle jej się podobało. A może dlatego, że pierwszy raz czuła, aby było aż tak intensywne.
Jej palce cały czas szukały zajęcia. Cały czas szukały ujścia od ciśnienia, które on w niej tworzył. Każdym ruchem palców, każdym uciśnięciem dłoni, każdym pocałunkiem czy muśnięciem języka. Wszystko w niej wzbierało, tworząc tym samym uczucie, którego do tej pory nie znała i z którym się nie spotkała. Dlatego jej ręce sunęły niespiesznie po jego plecach, zapoznając się z jego muskulaturą, z tym jak pracowały jego mięśnie nawet przy najprostszym oddechu. Zdawał się jednak nie oddychać normalnie – jego klatka piersiowa pracowała intensywniej, a ten mały detal również bardzo jej się spodobał. Jak żywo podnosiła się i opadała, jak jego mięśnie międzyżebrowe napinały się.
Chyba nie zauważała, że sama o wiele mocniej oddychała. Nie zauważała, że o ten oddech było coraz trudniej, kiedy drżał w niej po każdej pieszczocie. Lgnęła do niego każdym centymetrem, odruchowo szukając jeszcze więcej. Jeszcze więcej dotyku, jeszcze więcej jego samego.
— Hyunwoo-ya — szepnęła rozedrganym od emocji głosem — pocałuj mnie, proszę.
Ot, niewinna prośba. Jej własna świadomość, czego chciała w tym momencie, w tym wszystkim. I gdy usłuchał się jej, w końcu tak ładnie poprosiła, przycisnęła swoje wargi do jego, chowając w nich kolejny rozregulowany oddech.
Teraz, gdy ją całował, było inaczej. Wcześniej, gdy to robili, gdy stawało się to tak intensywne, zawsze pojawiała się w niej ściana z jej własnego dyskomfortu. Z obawy, że pójdzie to dalej. W tym momencie jej nie było, było coś absolutnie odmiennego. Żywa chęć, aby poszło to dalej. Aby pokazał jej więcej i faktycznie to z nią zrobił.
Zsunęła palce po jego plecach, splatając je ze sobą na wysokości jego krzyża. Wiodła ją ciekawość, przyćmiewająca jej wszelkie obawy. Ciekawość, co się stanie kiedy…
Nacisnęła na niego w pasie, samej wychodząc mu swoim naprzeciw, spotykając się z nim w dość strategicznym miejscu. Mogła poczuć tę twardą nierówność i nie obawiała się jej. Ani tego, co miałoby być z nią dalej.
Raz jeszcze, odważniej i chętniej, otarła się o niego, myśląc że po prostu się przyzwyczai. A działo się z nią coś zupełnie innego. Była tego jeszcze bardziej ciekawa, a przede wszystkim – jeszcze bardziej chętna.
Hunter Jang

 
				