ODPOWIEDZ
25 y/o, 185 cm
Bezrobotny Kopalnia diamentów w Nigerii
Awatar użytkownika
Pracuję u brata, a brat za robotą lata.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkisiema/eniu
postać
autor

Maj 2025

Frustrowało go już to, że od tygodni rozglądał się za jakąś pracą i nie mógł w dalszym ciągu nic znaleźć. Pieniądze pozostawione przez rodziców nadal wystarczały na dostatnie życie, ale powoli czuł już widmo zaciskania pasa, a że nie chciał rezygnować z pewnego standardu, ruszył na rynek pracy, chcąc znaleźć coś dla siebie. Wysyłał cv wszędzie: do szkół średnich, uniwerków w tej i sąsiednich prowincjach, do amatorskich i profesjonalnych klubów. Wysłał nawet wiadomość do działu rekrutacji Toronto Raptors, jednak bez powodzenia.
Potrzebował się zatem odmóżdżyć, trochę napić i zapomnieć o problemach dnia codziennego, dlatego też dzisiaj postanowił wybrać się do baru, w którym mógł to wszystko spełnić. A przy okazji znaleźć też może jakąś dupeczkę, którą odpowiednio by urobił i skończył z nią w jej mieszkanku, pozwalając popracować trochę innym mięśniom.
Wszedł więc do baru pewien siebie, w stylowych spodniach, koszuli, wyperfumowany jak ciotka z Ameryki na komunię swojej bratanicy i od razu rozejrzał się po lokalu, chcąc dostrzec być może jakieś znajome twarze. Co prawda Toronto było potężną aglomeracją, ale dzięki jego wieloletnim doświadczeniom z balowania, znał całkiem sporo stałych bywalców różnych pubów. W tym również tego, odwiedzanego właśnie teraz.
Nie dostrzegając żadnej starej twarzy, od razu przemknął przez pierwszych kilku klientów oraz jeden stolik, by znaleźć się przy barze. Zamówił piwo i oparł się o blat, odwracając się przy tym w prawą stronę. Dopiero wtedy dostrzegł brunetkę, całkiem śliczną brunetkę, która siedziała kilka miejsc dalej sama, popijając przy tym jakiegoś drinka. Minę miała nietęgą, ale ta twarz... kogoś mu przypomniała. Westchnął więc cicho i biorąc butelkę z piwem do ręki, od razu podszedł, by zagadać do niewiasty. Może to właśnie ona była tą, która uświetni jego wieczór swoimi pośladkami nad jego twarzą?
Dopiero gdy podszedł na raptem kilka metrów, pamięć dała o sobie znać i powiązała twarz ze znaną mu osobą. To była Iris Valentine - siostra jego ex, do której Cage wzdychał, gdy był w szkole średniej, jak zresztą połowa jego rocznika. Od razu przypomniało mu się, jak wiele razy fantazjował o niej będąc szczylem, marząc o tym, by podczas jednego z nielicznych spotkań, gdy miał okazję chociaż znaleźć się w jej towarzystwie, Iris podeszła do niego i zabrała go gdzieś na bok, chcąc udowodnić mu, że to ona jest tą najlepszą Valentine. Brzmiało trochę jak scenariusz pornosa, ale to było w czasach, gdy Cage naprawdę dużo tego oglądał, więc nie byłoby nic dziwnego, gdyby akurat tym się zainspirował.
Oparł się o blat, zasłaniając wolne siedzenie obok niej i uśmiechnął się pewnie.
- Iris? - przywołał jej imię, chociaż nigdy nie wymienili ze sobą więcej niż kilku słów i też nie przeszli oficjalnie na "ty". - Garrett, spotykałem się kiedyś z twoją siostrą - przypomniał, by od razu mogła skojarzyć o kim mowa. Poczynił znaczny progres w konwenansach, bo zapewne kiedyś powiedziałby, że rypał jej siorkę czy coś.

Iris Valentine
31 y/o, 169 cm
pielęgniarka na oddziale ratunkowym Mount Sinai Hospital
Awatar użytkownika
I think I've seen this film before
And I didn't like the ending
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiŻeńskie
postać
autor

Powiedzieć, że Iris Valentine była w dołku to jak nie powiedzieć nic. Cały jej świat stanął na głowie. Wszystko, co do tej pory znała i kochała utraciła, nie miało już najmniejszego znaczenia a przyszłość była niepewna. Ledwie skończyła trzydzieści lat, a tak naprawdę nie miała pewności, czy dotrwa czterdziestki... i co po niej zostanie? Czy ktokolwiek za nią zatęskni? Przeżywała kryzys i dobrze wiedziała, że powinna udać się z nim do kogoś, kto faktycznie mógł jej pomóc. Nie przywykła jednak do proszenia o pomoc. Nie zamierzała się kolejnej osobie przyznawać do porażki i do tego jak niewiele sensu widziała w codziennym wstawaniu z łóżka. Szlag.
Nigdy nie topiła smutków w alkoholu. Za bardzo kojarzyło jej się to z ojcem, który koncertowo spierdolił życie jej, jej matki i całej rodziny. Alkohol traktowała jako słabość… ale przecież była słaba. I szukała towarzystwa. Siedzenie w pustym mieszkaniu, które wynajęła po powrocie do Toronto przyprawiało ją o mdłości i pogarszało jej paskudny nastrój. Robiła wszystko, żeby wyjść z domu i spędzić czas wśród ludzi. Co swoja drogą dla Valentine też było nowością, bo nie była szczególnie towarzyskim egzemplarzem.
No właśnie… i może jej mało towarzyska natura sprawiła, że gdy u jej boku pojawił się chłopak znający jej imię – trochę ją sparaliżowała. Wpatrywała się w niego przez moment starając się dopasować głos do twarzy, twarz do imienia i próbując go jakkolwiek odszukać w swojej pamięci.
Spotykał się z jej młodszą siostrą. No tak.
- Chyba krótko i bez większego powodzenia skoro nawet nie pamiętam twojego imienia. – kącik ust drgnął jej w rozbawieniu, ale nie miała do siebie większych wyrzutów sumienia, bo jakby miała zapamiętać wszystkich, z którymi umawiały się jej siostry – brakłoby jej pamięci operacyjnej na całą resztę – Ale pewnie i tak na nią nie zasługiwałeś. – dodała przekornie i upijając niewielki łyk swojego drinka. Nie spieszyła się z nim, zdrowy rozsądek podpowiadał jej, że w ogóle nie powinna go pić. Mieszanka z lekami i fakt, że podczas terapii paskudnie schudła sprawiły, że jej tolerancja na alkohol pozostawała wiele do życzenia. Ale pieprzyć to! I tak siedziała w barze i piła.
- Kto zerwał?


Garrett Cage
ODPOWIEDZ

Wróć do „⋆ W czasie”