- 
				 najpierw go słyszysz, potem go widzisz, bardzo dokładnie, bo uwielbia się wyróżniać, rzucać w oczy, uwielbia kiedy go wspominasz, więc robi rzeczy, które powinny być zapamiętane, nie usiedzi w miejscu, wiecznie gdzieś gna, a jednak próbuje swoich sił przy stole do sekcji zwłok... z różnym skutkiem, czasem opłakanym, czasem takim, że najchętniej rzuciłby to i poszedł w sztukę najpierw go słyszysz, potem go widzisz, bardzo dokładnie, bo uwielbia się wyróżniać, rzucać w oczy, uwielbia kiedy go wspominasz, więc robi rzeczy, które powinny być zapamiętane, nie usiedzi w miejscu, wiecznie gdzieś gna, a jednak próbuje swoich sił przy stole do sekcji zwłok... z różnym skutkiem, czasem opłakanym, czasem takim, że najchętniej rzuciłby to i poszedł w sztukę nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiniepostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiniepostaćautor
Kiedy Claire krzyknęła, że widziała ducha, to Lawrence spojrzał na nią jakoś tak spode łba.
- Naćpałaś się Claire jakie duchy? - mruknął, ale wtedy ta Samara się wydarła, że duch wzywa ich na cmentarz i Law zrobił wielkie oczy, ale chyba bardziej to nie na tego ducha, a na to, że jak on niby ma iść na cmentarz, jak ta impreza jest u niego w domu? Przecież jak sobie pójdzie, to mu jeszcze chatę rozniosą, albo spalą.
Ale Lucas i Claire, a przede wszystkim dziewczynka z Ringu, to już się zaczęli zbierać, to co miał zrobić Lawrence? Zostać tu i to przegapić? No niedoczekanie.
- Ej Lucas to powiedz Indie, żeby popilnowała mi chaty - rzucił za kumplem, mniejsza o to, że on tej Indie to prawie wcale nie znał, znał ją Lucas to mu wystarczyło. Kiedy Claire zaczęła panikować, to Lawrence poklepał ją po ramieniu.
- Luzik Claire, przecież duchy nie opętują - powiedział, ale wtedy wtrąciła się Samara.
- Czasem opętują - powiedziała, a Lawrence posłał jej mordercze spojrzenie - ale najgorsze i tak są... - zaczęła, ale wtedy pojawił się Lucas mówiąc, że Indie śpi, może to dobrze. Dobrze, że Samarka nie dokończyła, bo Claire już zrobiła się blada jak ściana, ale że Indie śpi też, bo popilnuje mu chaty, czy chciała, czy nie.
Wyszli w końcu na zewnątrz, ale Lawrence nie mieszkał wcale w bliskiej okolicy cmentarza i jak sprawdzili na nawigacji to to była jakaś godzina z buta. Trochę długo.
Zamówili Ubera i oczywiście była sprzeczka kto gdzie siedzi, wszyscy chcieli z przodu oprócz Samary, ale finalnie posadzili tam Claire. A z tyłu Lucas, Lawrence i między nimi ta Samara.
Kiedy dotarli na cmentarz i wysypali się z samochodu, to Lawrence od razu ruszył do bramy.
- Nie wiem, jest tu jakiś domofon? Czy jak mamy tego odpowiedniego ducha przywołać? - zapytał oglądając się na Samarę.
Claire Price Lucas Miller
- 
				 Gorący piesnieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor Gorący piesnieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
— No przecież był tam duch! — krzyknęła Claire, wskazując wolną ręką okno, gdzie jeszcze niedawno na czyimś balkonie, faktycznie balował jakiś duch. Za to ona była święcie przekonana, że był prawdziwy. Skoro je wywoływali, a Samarka się zaśmiała, to aż drgnęła. Miała ochotę zwymiotować z nerwów, ale wtedy poczuła Lucasa-Kutasa. Serce na moment jej stanęło. Był dużo bardziej stonowany od niej, potrafił zadziałać, kiedy ona nie wiedziała, co powinna robić.
— Lucas — zaraz ulga zamieniła się w swego rodzaju wrogość. Ściągnęła mocno swoje brwi, gdy ją szturchnął. Nauczyła się za to jednego. Nie nazwie go damskim bokserem, już jej to wyrzucił, a ona jeszcze nie była tak styrana procentami by to wykrzykiwać. Za to głośno mogła protestować wyprawie na cmentarz — a jak wyjdą z grobu?! — spytała, spoglądając wielkimi oczami na Millera — nie słyszałeś o zom-bie? — jeszcze tego by brakowało, żeby w halloween nastała apokalipsa zombie. Ducha już widziała, we flanki wygrała. Za dużo niemożliwych rzeczy jak na jeden wieczór. Zdecydowanie zbyt wiele.
— Wolę twoją — rzuciła całkiem szczerze. Lucasa się nie wstydziła, a z Lawem nauczyła się dopiero rozmawiać — mhm — mruknęła pod nosem, patrząc, jak przyjaciel ją opuszcza. Dla jakiejś durnej brunetki, która nawet nie potrafiła rzucać. Musiała jakoś to przełknąć. Przecież nie pojadą na cmentarz? Tak się łudziła aż do powrotu kumpla.
— Co? Jak to? — cały czas liczyła na to, że się mylili. Nawet przed wejściem do ubera wpatrywała się w nich błagalnym wzrokiem, wręcz proszącym o powrót do mieszkania blondyna — dajcie spokój... — i tak cała obrażona siedziała ze założonymi rękami na przednim miejscu. O tyle dobrze, że oddzielili ją od Samarki. Siedziała cała spięta, nie opierając się o fotel siedzenia. Jeszcze dotknęłaby ją swoimi szatańskimi szponami.
Gdy już się znaleźli pod cmentarzem, przełknęła zaledwie nerwowo ślinę.
— A możemy stąd... uciec? — spytała jeszcze raz, patrząc na cmentarną bramę — wrócić na imprezę? — rzuciła, licząc na przynajmniej jeden głos poparcia — nawet horror mogę z Wami obejrzeć — a z jej strony byłoby to wielkie poświęcenie. Serce biło jej stanowczo za szybko, aż sama nie wiedziała co zrobić. Dreszcze ją przeszły, gdy poczuła dłoń na sobie. Druga była położona na ramieniu Lawrence'a.
— Musimy pójść do kapliczki... — wysyczała, a w jej oczach zabłysnęło coś naprawdę szatańskiego — tam naaaass wzywaaaaają — brzmiała niczym Harry Potter, mówiący w języku węży. Aż Claire spytałaby, o co jej chodzi, ale już kolejnych duchów nie chciała dotykać.
- 
				 it's complicated, dude. it's complicated, dude. nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
A jak już dojechali na ten cmentarz, to od razu Samarka kazała im się skierować do kapliczki. Trochę kurwa dziwne, bo zazwyczaj demony nie lubiły kościołów i kapliczek, no ale może po prostu to był jakiś zwykły duszek, który potrzebował, żeby się za nim pomodlić. No wiec odpierdolili tam jakieś modły, nawet zatańczył w kółeczku. A otem coś jebło gdzieś obok, jakiś chyba grób i Claire tak się obsrałą, że Lucas i Lawrence musieli ją trzymać za rączki już przez resztę wieczoru. No oprócz tego jednego momentu, w którym przechodzili obok jakiejś świeżo wykopanej dziury na trumnę, do której Lwarence WPADŁ niespodziewanie i bardzo nagle. Wtedy to nawet Lucas musiał puścić Price, bo przecież kumpla trzeba było jakoś wyciągnąć.
A potem to jednak wrócili na imprezę, bo Samarka gdzieś zniknęła. Nikt kurwa nie wiedział gdzie, wiec dorobili do tego jakąś pojebaną narrację, że ją porwały jakieś demony i chuj. I bawili się przednio aż do rana. A Indie to chuj wie gdzie wciągnęło.

 
				