23 y/o, 160 cm
aktorka, studentka agencja aktorska
Awatar użytkownika
Gorący pies
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Lucas Miller

Z Lucasem życie wydawało się po prostu prostsze. Golden retriever potrafił działać prawdziwe cuda, a sama Claire nienawidziła tych dziwnych niedopowiedzeń, które były między nimi. Zdecydowanie bardziej wolała, gdy atmosfera była wyczyszczona. Dlatego była mu teraz tak po prostu wdzięczna, że był przy niej. Nawet gdy było jasne, że to ona była wszystkiemu winna. Nie mogła temu zaprzeczyć. Następnym razem odezwie się pierwsza.
Cieszę się — uśmiechnęła się szeroko, a kamień spadł z jej serca. Jednak go nie straciła. Mogli trzymać relację tylko na koleżeńskiej stopie, ale po dzisiaj stało się dla niej jasne, że jej na nim zależało. Chciała jego szczęścia i widoku tych uroczych dołeczków. Może dlatego tak instynktownie wtuliła się, nawet nie zwracając mu uwagi, że nie jest półką dla jego głowy. Po całym analizowaniu czuła się oczyszczona, nie miała już w sobie żadnego spięcia, tylko wdzięczność — jesteś najlepszy — mruknęła jeszcze cicho, będąc w jego ramionach. W takich momentach zazdrościła Charlotte. Takiego chłopaka ze świecą szukać w całym Toronto. Był jedyny w swoim rodzaju i zawsze wiedział, co powinna usłyszeć.
Kasztan przeznaczenia jednak ich połączył.
Może pozbieramy kasztany dla nich? — spytała z pewnym błyskiem w oku. Aż przypomniały się jej te wszystkie kasztanowe ludziki — już daj spokój, potrafię pozować — mruknęła, bo jednak była aktorką. Miała swoje doświadczenie, a bardziej doświadczeni fotografowie zwracali już jej uwagę. Choć sesji z wiewiórkami jeszcze nigdy nie miała — okej, go-to-wa — słowiański-kanadyjski przykuc Toronto. Chciała się zaśmiać, ale powstrzymała się. Wszystko byle patrzeć na te radosne rude kity — teraz ty... Zrobię Ci magnes z wiewiórkami na święta — wiewiórkowy magnes ale boomer by Claire Price. Dla takich rzeczy warto było żyć — dawaj, dawaj — zawołała cicho, by jednak nie spłoszyć wiewiórek, a by Miller miał zajebiste zdjęcia na instagrama.
Ej, Lucas — zawołała finalnie, biorąc liście w ręce. Pod tym względem uwielbiała jesień. Była pełna zaskakujących, pięknych kolorów — patrz to — i rzuciła mu prosto na twarz jakąś kupą liści. Na całe szczęście, że nie było w nich ukrytej żadnej gównianej niespodzianki. Jeszcze tego by brakowało, żeby namaszczyć na nowo ich relację.
23 y/o, 189 cm
pracownik baru w kinie fox theatre
Awatar użytkownika
it's complicated, dude.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Zajebiste były te wiewiórki, serio. Lucas to się nie mógł na nie napatrzeć. Nawet przeszło mu przez głowę, że zajebiście byłoby być taką wiewiórką. Cały dzień tylko zbierasz sobie kasztany czy tam inne szyszki i biegasz po drzewach. No kurwa, żyć nie umierać. I był też pod wrażeniem tego, że one wcale się nie bały, kiedy Claire tak podeszła ostrożnie i przykucnęła pół metra przed nimi.
Zaśmiał się za aparatem, kiedy go tak opierdoliła, że przecież umie pozować. NO TAK. Miller czasami zapominał, że przecież Price była prawdziwą aktorką z krwi i kości i nie tylko grywała na balkonach Romeo i Julię, ale zapewne uczyła się na tych studiach również pracy z kamerą i jak pozowować, żeby nie mieć tego drugiego podbródka, który Lucasowi wiecznie wychodził na zdjęciach. Może nawet mogłaby go nieco w tym podszkolić.
No już dobra, to weź się uśmiechnij chociaż. To nie sesja do ZARY — bo żeby była do Zary to musiałaby nie tylko mieć poważną minę, ale jeszcze stanąć na łokciu i położyć sobie kasztany na czubkach butów. I to tego dołożyć jeszcze ten kamień, co go sprzedają za dwie stówki do trzymania drzwi. — No i zajebiście — cyknął kilka fotek, a potem sam poszedł zapozować. Chciał jeszcze przy okazji pokazać Claire gdzie się naciska, bo przecież nie każdy umiał obsługiwać aparat, ale jak widać dzisiaj urzędował z profesjonalistką, bo tylko popatrzyła na niego jak na debila i przejęła sprzęt.
Lucas zamiast przykucu to zrobił jakąś mocno dziwną pozę, gdzie założył jedną nogę w powietrzy na kolano i nachylił się do tyłu. No ale skoro miał mieć z tego magnes, to przecież nie wystarczyło się tylko uśmiechnąć.
Dobra, ale z twojej foty też chce — bo czemu nie? Skoro i tak razem pozowali z tymi wiewiórami, to już lepiej mieć cały theme w duecie na lodówce, a nie tylko solo Millera. Na tą propozycję Claire, żeby pozbierać te kasztany dla wiewiórek, to na początku popatrzył na nią dziwnie, a potem faktycznie schylił te swoje stare plecy i zabrał się do zbierania. W sumie to nie miał pojęcia do czego wiewiórkom te kasztany, ale to nie tak, że jakby zapytał, to by mu odpowiedziały, wiec po chuj dyskutować. I wszystko spoko, tylko że kiedy podeszli do nich bliżej to wiewióry spierdoliły. Bez kasztanów.
No zajebiście — mruknął zrezygnowany i wyjebał je w pizdu. Jedynie jeden trochę wyglądał jak jakby miał faktyczną buzię, więc wręczył go Claire. — Trzeba mu dać jakieś imię — a w tym to akurat ona była całkiem niezła, więc pozwolił jej przejąć pałeczkę w tej sprawie, jak sam otrzepywał się z liści, KTÓRYMI GO BEZCZELNIE OBRZUCIŁA. I gdyby nie trzymała jego aparatu, to pewnie by jej kurwa oddał. Ale trzymała. A to był za drogi sprzęt, żeby rzucać nim po liściach.
Spieszysz się gdzieś? — spytał po chwili, kiedy już stali przy ścieżce. No bo w sumie to wcale nie byli umówieni w tym parku i był oto całkiem przypadkowe spotkanie, więc Claire mogła mieć jeszcze coś innego do roboty. — Bo jakbyś chciała, to możemy skoczyć na kawę tam to kawiarni — machnął głową w odpowiednią stronę i spojrzał wyczekująco na Price.

Claire Price
kasik
Używania AI i brak ciągnięcia fabuły do przodu.
23 y/o, 160 cm
aktorka, studentka agencja aktorska
Awatar użytkownika
Gorący pies
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Lucas Miller

Takie wiewiórki musiały być przyzwyczajone do ludzi. Pewnie ktoś daje im jakieś orzeszki, które mogły sobie spokojnie pochować na zimę. Zajebiste stworzenia, mimo że były rude, to człowiek od razu chciał się na nie napatrzeć, pojawił się u niej ten błysk w oku. Jedno słowo opisywało je doskonale, za-je-bi-ste.
Do ZARY jeszcze nie pozowałam, ale może kiedyś — mruknęła, uśmiechając się szeroko. Zaśmiała się szczerze. Lepiej się jej ustawiało do zdjęć z Lucasem, niż z jakimkolwiek innym fotografem. Czuła się po prostu szczęśliwa, a na jej twarzy wymalował się wielki uśmiech. Łatwiej się żyło, gdy życie było szczęśliwe, pełne beztroski. Trochę takie jak tych wiewiórek biegających dookoła nich. Trochę był debilem. Widziała, gdzie wciska przycisk przecież. Była doskonałym obserwatorem. Klikała, jak głupia, by miał, z czego wybrać najlepszą fotę. Znów parsknęła, widząc jego przedziwną pozę. Z Millerem nigdy nie było nudno, można by z nim konie kraść... może to byłby pomysł na kolejną fabułę?
Chcesz mieć mnie na lodówce? — spytała lekko zbita z tropu. Sama na lodówce miała w chuj wiele magnesów zebranych z różnych miejsc Kanady. Za granicę nie wyjeżdżała, jej rodziców nie było stać na takie szmery, bajery. Nigdy tego nie ukrywała. Sama zaczynała zbierać pieniądze, by móc się od nich finalnie wyprowadzić. Może... powinna znaleźć sobie współlokatorów? Jakieś radosne twarze, które byłyby w stanie robić z nią jakieś losowe posiłki — to też będziesz na mojej. Moja mama będzie prze-szczę-śli-wa... Kazała Cię zaprosić na kolację do nas — mruknęła już zdecydowanie mniej zadowolona. Jej matka wychwalała Lucasa, jakby był prawdziwym, jedynym bogiem. Miała jej to trochę za złe, jeszcze tego by brakowało, żeby oni się zaprzyjaźnili. Matka Claire była uroczą kobietą, na którą można było liczyć.
Zbierali te kasztany, jakby zależało od tego ich życie. Brakowałoby tylko zrobienia fikołka, by wszyscy uznali jak poważny był to akt. Westchnęła ciężko, widząc te spierdalające wiewiórki. I jak żyć? Powiedzcie, pomagasz, starasz się, a i tak wszystko chuj strzelił.
Lucas... — mruknęła lekko podirytowana, widząc jak rozpierdala kasztany. DLACZEGO? Przecież miałyby je w jednym miejscu, a nie musiały cały czas wszędzie po nie zapierdalać — AUGUSTYN, totalnie wygląda na Augustyna — stwierdziła poważnym tonem. Augustyn, czy inny Gustaw. Brakowało tylko recytacji jakiegoś poważnego literackiego dzieła. Claire widziała w oczach Lucasa pokusę zemsty — oddam Ci aparat, jak mnie nie wrzucisz w kupę liści... dobrze? — uśmiechnęła się niewinnie, jak prawdziwy aniołek. Gdyby Miller podjąłby rękawicę, oznaczałoby to prawdziwą WOJNĘ.
Nie, musiałam trochę oczyścić głowę — by podjąć dorosłą decyzję, że trzeba napisać do Lucasa. Za to on pojawił sie tu sam, pojawił się niespodziewanie jak Gandalf o świcie — o, a weźmiemy na wynos i pójdziemy oglądać alpaki... proszę? — uniosła kąciki ust, mając nadzieję, że Lucas się zlituje nad nią. Do alpak i wielbłądów jeszcze nie zdążyła podejść, a trochę też z tego powodu się tu zjawiła.
23 y/o, 189 cm
pracownik baru w kinie fox theatre
Awatar użytkownika
it's complicated, dude.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

No pewnie, że tak. O ile nie będziesz mi wyjadać żarcia z lodówki — przewrócił oczami i machnął coś do tej palcem, tak żeby uważała, bo miał ją na oku. I to nawet nie dlatego, że Lucas miał w tej lodówce jakieś wielkie rarytasy, właśnie będzie to, że nie było tam za dużo i pewnie jakby mu Claire ojebała te resztki parówek, to chłopaczyna nie miałby co jeść. A to już byłoby s m u t n e. Chociaż jej następne słowa były totalnym przeciwieństwem słowa smutne.
Mama Price chce mnie zaprosić na KOLACJE? — zdziwił się szczerze, bo jednak tego to się nie spodziewał. W ogóle to jak odstawiał Claire to domu był przerażony, że jej rodzice go zabiją. Albo chociaż pobiją. W końcu jaki rodzic jest okej z tym, że jakiś randomowy facet odstawia ich córkę kompletnie zalaną w trupa? I to jeszcze taką obrzyganą? No jak widać mama Claire była z tym okej. I zajebiscie! Bo Lucas to mega polubił Renatkę przez ten czas, co spędził w ich domu. Czyli całe cztery minuty, kiedy to razem zanieśli Price po schodach i tak ostrożnie położył ją do łóżka, a matką ją przykryła. Lucas zastanawiał się wtedy, czy powinien powiedzieć jej o tych rzygach, które własne schowała pod pierzynę, ale finalnie stwierdził, że może lepiej niech żyje w słodkiej nieświadomości. — Nie no jak Renata zaprasza, to przecież nie mogę odmówić — aż klasnął w dłonie, tak się chłopak podekscytował. Pewnie do tego świetnie gotowała i ten obiad byłby jakiś wykurwisty. Bo matki miały coś do siebie, że po prostu umiały gotować, Lucas to w ogóle był przekonany, że to taki skill, który odblokowuje się u kobiet dopiero po zostaniu rodzicem. Jak w grze, kiedy zrobi się konkretne osiągnięcie. Ale tego już nie powiedział na głos.
Agustyn to było zajebiste imię dla kaszta, wiec pochwalił jej pomysł skinieniem głowy i podarował jej go jako prezent. Taki na kiedyś. Żeby mogła go sobie jebnąć go na środku biurka i czasami z nim gadać, jakby poczuła się samotna. Albo mogła go też wyjebać do kosza przy pierwszej lepszej okazji, Lucas i tak się nie dowie.
Uśmiechnął się do Claire, gdy ta powiedziała, że nie miała żadnych planów i kiedy tak zaproponowała te alpaki. Kurwa, Miller kochał alpaki.
No to zajebiście, to idziemy — klepnął ją w ramię, tak energicznie i razem skierowali się do kawiarni tuż przy drodze. Lucas zamówił sobie kolejną kawę, tym razem według zalecenia Claire jakieś fikuśne Pumpkin Spice Latte w dodatku z bitą śmietaną, do tego jeszcze wziął im po ciasteczku owsianym, tak, jakby mieli jeszcze za mało cukru i oczywiście ZAPŁACIŁ, jak na dobrego golden retrievera przystało.
Ile cukru to za dużo cukru? — spytał, przysiadając się do stolika, przy którym czekała już Claire. Babeczka za ladą powiedziała, że mogą sobie usiąść, a ona przyniesie im zamówienie na wynos do stolika. — Bo jeszcze wcześniej opierdoliłem ciastko i gorącą czekoladę jak wyszedłem z roboty. Myślisz, że można od tego zejść na jakiś zawał?

Claire Price
kasik
Używania AI i brak ciągnięcia fabuły do przodu.
23 y/o, 160 cm
aktorka, studentka agencja aktorska
Awatar użytkownika
Gorący pies
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Lucas Miller

Wiesz, że to tak nie działa? — spytała arcy poważnym tonem ze zmarszczonymi brwiami. Byłaby na magnesie, ale przecież nie zmaterializowałaby się, żeby podjadać mu ostatnie parówki z lodówki. Claire nie była typem złodzieja. Otworzyłaby lodówkę Millera i z niesmakiem by na nią pokręciła. Właśnie jedzenie było jednym z powodów, dla których jeszcze mieszkała z rodzicami — nie wyjadałabym Ci, ja jestem kuchennym geniuszem — proste rzeczy jej wychodziły, choć miała kilka rodzinnych przepisów, których nauczyła się od mamusi. Pielęgnowała je i potrafiła zrobić prawdziwe niebo w gębie — zwłaszcza gdy chodzi o dojebaną lasagne — to był jej popisowy numer. Taki z gwiazdeczką nad sobą, błyszczący i brokatowy. Tylko nie w jedzeniu, a w menu które stworzyła we własnej głowie. Jedzenie ala Claire Price. Niezwykle przepyszne.
Tak, RENATA Cię zaprosiła — kiwnęła głową, by mu to potwierdzić — za uratowanie jej córeczki — nie każdy facet ma na tyle jaj, by przynieść trupa do domu i zanieść go wprost do łóżka. Jej matka srała pod siebie z radości, gdy mówiła, jaki z Lucasa dobry chłopak. No, bo był. Claire coraz bardziej w nim to widziała. Wcześniej przyjmowała to jako zajebistą normę, a teraz zaczęła coraz bardziej doceniać — masz jakieś specjalne życzenia? Może Ci zrobić wszystko, ALE — tu musiała na moment przerwać mu radość. Wiedziała, w jaki sposób ten wieczór mógłby się zakończy — jak spyta się, czy chcesz oglądać moje zdjęcia za dzieciaka, masz odmówić — miauknęła, wyobrażając to sobie. Za każdym pierdolonym razem, słuchajcie, popatrzcie, jaką przepiękną i grzeczną miałam córeczkę. Tylko że Claire była już dorosła i źle się z tym czuła — robi to z każdym, kto przychodzi — westchnęła ciężko. Nie wyobrażała sobie, by jej KUMPEL oglądał jej nagie zdjęcia w wannie, albo gdy wyglądała jak biedronka w trakcie ospy.
Albo zdjęcie pierwszej kupy na nocniku.
Po prostu nie.
Dowiedziałby się. Pewnie wejdzie do jej pokoju, kiedy przyjdzie na kolację. Mama ich wygoni, bo co mieli robić? Grać z nią w monopoly? Cóż, bardzo możliwe, że faktycznie, by się to wydarzyło. Z tych dwóch opcji wolała, by mamuśka nie przynosiła jej większego wstydu.
A jak nas oplują? — spytała poważnym tonem, spoglądając w stronę Lucasa. Miała wrażenie, że albo alpaki, albo lamy pluły. Tylko nie wiedziała które. Może przynosiło to szczęście? Im obu szczęście by się przydało. Była mu wdzięczna, że za nią zapłacił, ale zagroziła... że przy następnym ich spotkaniu przyniesie mu jej własną szarlotkę.
Zejść na zawał chyba nie.... cukrzyca raczej Cię rozpierdoli — stwierdziła poważnym tonem. Coś z biologii pamiętała — czekaj... ale jadłeś coś oprócz tego? — kawa i ciastka nie brzmiały dla niej zbyt przekonująco. Teraz powinien ojebać coś wytrawnego. Niby byli młodzi, ale ich wybory miały wpływ na to, co później będzie się działo z ich ciałami — Lucas, powiedz, że o siebie dbasz i zdrowo odżywiasz, bo zrobię Ci jakiś karnet na obiadki mojej mamy — trochę zabrzmiała jak własna matka. Często to słyszała, gdy jechała na plan zdjęciowy. PAMIĘTAJ BY JEŚĆ I NIE BIERZ NARKOTYKÓW. Chyba rodzina Price miała troskę, która była wyznacznikiem ich rodziny.
23 y/o, 189 cm
pracownik baru w kinie fox theatre
Awatar użytkownika
it's complicated, dude.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Claire, ja jestem jak odkurzacz. Zjadam WSZYSTKO — wyjaśnił od razu, kiedy wspomniała o tych jakiś specjalnych życzeniach. Lucas nie wybrzydzał — ten człowiek jadł wszystko jak leci, serio. Nawet z potrawami, których nigdy nie próbował, ładował je prostoto ust, bez największych oporów. A jak nie smakowało, to chuj, to trudno i tak jadł. Dlatego Lucas Miller opierdoliłby wszystko, co tylko Renetka podsunęłaby mu pod nos. A pewnie gotowała świetnie. Bo może i widział ją tylko przelotnie, ale wydała mu się kobietą, które wiedziała jak zrobić zajebiste danie. Taka zaradna i uśmiechnięta. — A co do zdjęć, to oczywiście, że będę oglądał wszystkie. Może dorobimy jeszcze dodatkowe magnesy, co — dodał zaczepnie, tak dla zabawy, żeby jej nieco dopierodlić. Miller to nigdy nie rozumiał, czemu BABY miały taki problem z tymi zdjęciami z dzieciństwa. Kurwa, dziecko to dziecko — każde ubabrane, obsrane i brzydkie. W czym problem. On tam swoje bardzo lubił. Miał masę takich z rodzeństwem albo kiedy biegał w samym pampersie po ogrodzie i walił gleby.
Sciągnął brwi, gdy tak powiedziała o tej cukrzycy. Bo może Price nie miała pojęcia, ale Milelrowe mieli dojebane geny. Nikt nie chorował na takie rzeczy. Jak już to chorowali na głowę, ale to akurat do cukrzycy nie miało się pod żadnym względem.
No jadłem jeszcze naleśniki z nutellą na śniadanie — wzruszył ramionami. No może faktycznie cały dzień wpierdalał w siebie cukry i tłuszcze trans, ale w czym problem? Czuł się zajebiscie, wyglądał zajebiscie, to chyba nie było się o co spierdalać? Czy może jednak było? Bo jak tak siedział na krześle i patrzył na Claire, to już nie był tego taki pewien. Szczególnie kiedy tak się rozwodziła na temat tego zdrowego odżywiania. — Ja to jem zajebiście zdrowo, Claire o mnie się nie musisz martwić. Dostaje od matki słoiki co niedziele. A I Zaylee czasami wpadnie z obiadem w weekend — wzruszył ramionami. NO A ŻE W TYGODNIU wpierdalał totalny śmietnik, to już taki mały szczegół. Ale nie miał zamiaru mówić o tym Claire, bo jeszcze by go opierdoliła od góry do dołu. A od tego miał już swoją starszą siostrę Miller.
Za ten czas babeczka przyniosła im zamówienie i Lucas od razu złapał za swoją kawkę.
To prowadź — rzucił, zaglądając na nią znad kubka. Bo chyba coś mówiła wcześniej o tym, ze chciała iść pooglądać jakieś zwierzątka.

Claire Price
kasik
Używania AI i brak ciągnięcia fabuły do przodu.
23 y/o, 160 cm
aktorka, studentka agencja aktorska
Awatar użytkownika
Gorący pies
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
postać
autor

Lucas Miller

Czyli jesteś jak mój pies — parsknęła niemalże od razu. Churro też robił za odkurzacz. Spadała jedna rzecz na podłogę, a on już był gotowy ją wciągnąć. W szkole podstawowej miała takiego kumpla, co też był żywym odkurzaczem. Ciastko spadało, zdążyło się zamknąć oczy, a on już je wciągał w całości. Nieważne, co by się zadziało. Miller pewnie nie należał do tej ekstremalnej części, a i tak to stwierdzenie robiło na niej wrażenie. Oznaczało, że Renatka musiała wznieść się na własne wyżyny kulinarne cokolwiek miałoby się wydarzyć.
No chyba sobie żartujesz — oburzyła się Claire, sprzedając mu mocnego kuksańca w bok — a co to za dodatkowe magnesy mają być, jeśli... Nie będzie też tych twoich. Nie ma opcji. Wyniosę w takiej sytuacji Ciebie, lub Renatę — a może dodatkowo i ojca pociągnęłaby za sobą do tej rebelii przy stole. Nienawidziła swoich zdjęć z rodzeństwem. Na wszystkich miała przygłupią minę, albo taką w której zastanawiała się, jak zniszczyć świat. Pod tym względem Claire była wyjątkowa. Miała upokarzające zdjęcia, a jej rodzice uznawali to za przepiękną pamiątkę. W końcu jakie piękne mieli dziecko. Po co wstawiać zdjęcia idealne do albumów rodzinnych, jak lepiej pokazywać te w najbardziej intymnych momentach życia. W trakcie chorowania na ospę, upierdolenia całej buzi od czekoladowego tortu, albo te z przebraniami halloweenowymi, w których nie wyglądała zbyt korzystnie.
Też bym zjadła takie śniadanie — mruknęła Price pod nosem — moja mama zamiast naleśników zrobiła jajecznicę z pomidorkami i szczypiorkiem, a tata poszedł po świeże bułki — aż się rozmarzyła. To właśnie były plusy mieszkania z rodzicami. Bywały chwile, gdzie wyjeżdżała, aby móc pracować, a po powrocie do domu zawsze czekała na nią lodówka ze świeżymi owocami, warzywami. Przede wszystkim z obiadem matki, który aż chciało się kosztować pełną parą. — o. czyli twierdzisz, że... nie muszę zostać twoim kolejnym dostawcą zdrowego jedzenia? — dopytała, unosząc wysoko jedną ze swoich brwi. Zaczęła się martwić. Lucas mógł mieć zajebiste geny, ale czasem nawet w tych najlepszych znajduje się rzecz, która powoduje rozstrojenie całego organizmu. Na całe szczęście Claire się na tym nie znała.
Za to robiła zajebistą lasagne.
Tak jest szefie — chciała zasalutować, a zamiast tego uderzyła się prosto w czoło. Typowa Claire. Przynajmniej teraz uzbrojona w kawę oraz ciastko mogła ruszyć na oglądanie zwierzątek. Każdej alpaczki, zeberki, czy innych wielbłądów. Narzuciła dosyć spore tempo chodzenia jak na skrzata, którym była.
Ej, on wygląda jak ja — stwierdziła, stając tyłem do jakiejś czarnej alpaki. O dziwo, zwierzę tylko na nich prychnęło obrażone, że porównywane jest do jakiegoś... człowieka. Za to inna, bardziej ciekawska alpaka wpatrywała się w Millera, jakby liczyła, że wyciągnie do niej jakąś marchewkę.
ODPOWIEDZ

Wróć do „High Park Zoo & Jamie Bell Adventure Playground”