- 
				 bozia dała piękną gębę - nie moja wina bozia dała piękną gębę - nie moja wina
 lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Kiedy David zapytał o widoki, Młody ściągnął w zamyśle brwi.
— Widziałem pastwiska i krowy! — przypomniał sobie, a z jego głosu dało się wyłapać szczerą ekscytację. — Normalnie było ich chyba ze dwadzieścia albo nawet więcej! — wyszczerzył się i nic dziwnego, że taki widok wywołał w nim aż takie emocje, pewnie dotychczas nie miał okazji widzieć tylu pasących się krów w jednym miejscu. — I mijaliśmy też jakieś jeziorko. No i drzewa też były ładne po żółte i pomarańczowe. Lubię pomarańczowy kolor.
Wzmianka o zapoznaniu obu rodów sprawiła, że Zaylee zerknęła na narzeczoną. Obie wiedziały, że to nie był najlepszy czas na organizowanie podobnego spotkania. Na pewno dojdzie do tego jeszcze przed ślubem, ale na razie miały na głowie zbyt wiele problemów, aby nad tym rozmyślać. Właściwie ślub był ostatnią rzeczą, o jakiej Miller ostatnio myślała.
— Mama będzie wniebowzięta, że może w końcu powymieniać się z kimś sprawdzonym przepisami — odparła z uśmiechem, a na wieść, że David miał problemy z kręgosłupem, spojrzała na niego pobłażliwie. — Dave, nie możesz wiecznie bagatelizować tego bólu. Powinieneś wybrać się do jakiegoś fizjoterapeuty. Mogę polecić ci dobrego specjalistę, o ile nie jesteś tak upraty jak twoja córka — dodała, mając na myśli tego samego, który zajmował się dłonią Eviny i do którego musiała zaciągnąć ją siłą. Mimo wszystko to było znacznie lepsze niż przekonywanie mężczyzny, żeby się oszczędzał. Wszyscy wiedzieli, że i tak nie zrezygnuje z przesiadywania w warsztacie.
Zaylee wymieniła ze Swanson porozumiewawcze spojrzenie. Zdecydowanie wolały oszczędzić im opowieści o tym, co obecnie działo się w ich życiu, choć nie dało się przed nimi ukryć faktu, że Miller przeszło dwa miesiące temu została uprowadzona przez seryjnego mordercę koronerów, bo ta informacja szybko dotarła do mediów i Swansonowie sami dzwonili i Swansonowie sami dzwonili do córki, chcąc upewnić się, czy to prawda. Zaylee była wtedy w kiepskiej formie i pamiętała to jak przez mgłę, ale mogła przysiąc, że taka sytuacja miała miejsce.
Sammy usłyszawszy, że ktoś przywołał jego imię, spojrzał na starsze małżeństwo znad swojego talerza, po czym pospiesznie spuścił wzrok, a na jego piegowatych policzkach, pojawił się delikatny rumieniec.
— Hej, no co ty? Wstydzisz się? — Miller sprzedała mu lekkiego kuksańca w bok. — Możesz opowiedzieć, czym się interesujesz i co lubisz robić w wolnym czasie.
Chłopiec zamyślił się na moment, ale zaraz w jego niebieskich oczach pojawił się ten charakterystyczny błysk.
— Lubię rysować i oglądać Gwiezdne Wojny — zaczął, nabierając nieco więcej pewności. — Evina i Zaylee kupiły mi taki super model z klocków lego, który ma tyle elementów, że dalej go jeszcze nie złożyliśmy. I lubię też grać w piłkę. Za tydzień mam pierwszy trening w szkółce piłkarskiej! I Evina nauczyła mnie kilka trików i chłopakom aż szczeny opadły, jak im je pokazałem — paplał jak najęty, bo najwyraźniej potrzebował tylko trochę zachęty. — Ale Zaylee ciągle powtarza, że powinienem czytać więcej książek, a to jest nudne — poskarżył się, a Miller uniosła wysoko brwi. Bardziej z rozbawienia, ale oczywiście co złego, to zawsze ona. Taka już była jej niewdzięczna rola, że czasami wpadała do kategorii ludzi niefajnych, bo zdarzało jej się czegoś zabronić.
Evina J. Swanson
- 
				 Find the will to live again Find the will to live again
 Find a way to break the chains
 You're a monster forever
 No more games to play
 Wash your pain away nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
David uśmiechnął się szeroko na tak entuzjastyczną odpowiedź o krowach. W końcu jakie dziecko nie lubiło widoku zwierząt, które najczęściej widywało w filmach lub na obrazkach.
- To prawda. Jest tutaj całkiem sporo podobnych zwierzątek. Podobają ci się? - zagadnął, znajdując przynajmniej jedną rzecz, o którą mógł swobodnie podpytać chłopca.
Jeśli chodziło o kwestię zapoznawania się obu rodzin to zarówno Zaylee jak i Evina podchodziły do tego niezwykle ostrożnie i sceptycznie. Nie były pewne tego czy na pewno się dogadają i czy takie spotkanie nie będzie wielką katastrofą. Oczywiście kiedyś w końcu będzie musiało do tego dojść, ale nie widziały potrzeby, aby się z tym zbytnio spieszyć.
- E tam. Nic takiego to nie jest. Zasiedziałem się po prostu. Przejdzie samo - odpowiedział i machnął ręką na propozycję koronerki.
Z każdą kolejną wizytą u Swansonów coraz oczywistszym stawało się to po kim Evina przejmowała poszczególne cechy i zachowania. Często zupełnie nieświadomie powielała to, co robili jej właśni rodzice. To chyba było silniejsze od niej.
Gdyby faktycznie zaczęły opowiadać szczerze o tym, co się u nich ostatnio działo to niewątpliwie zniszczyłyby całkowicie miłą atmosferę, która panowała przy stole zastawionym domowymi wypiekami. Wolały na razie przemilczeć sprawę z Blythe'em. Na pewno wiedzieli też tylko tyle ile musieli o finale sprawy seryjnego. Głównie dlatego, że żadna z nich nie chciała martwić rodziny i dlatego pewne rzeczy zostawiały wyłącznie dla siebie. Zresztą detektywka wtedy czuła, że gdyby tylko zaczęła opowiadać bardziej otwarcie o tym, co przechodziła w domu to przeszłaby prawdziwe załamanie. Nie mogła wtedy sobie na to pozwolić. Zamykanie tych rzeczy w sobie i odpychanie na tyle na ile była w stanie wydawało się prawidłowym rozwiązaniem.
Całe szczęście uwaga przeniosła się w pełni na Sama, który się tego nie spodziewał i wyraźnie w pierwszym odruchu speszył się, gdy musiał przed zupełnie obcymi ludźmi opowiedzieć coś o sobie. Całe szczęście była to jedynie chwilowa trema i już po chwili Samuel wesoło trajkotał o tym, co lubił robić.
- Mówisz, że to nudne, ale mogę się założyć, że gdybyśmy kupiły ci książki z Gwiezdnych Wojen to byś je czytał bez opamiętania - rzuciła żartobliwie, bo w sumie myślała o tym jakiś czas temu, ale chciały, żeby chłopiec miał jakąś odmianę i nie siedział wiecznie w jednym uniwersum.
Elaine i David wydawali się całkiem zainteresowani słowami dziewięciolatka i detektywka była pewna, że już w tej chwili zaczynają obmyślać to jaki prezent na święta mogliby mu sprawić w oparciu o wszystko, co właśnie usłyszeli. Już dobrze znała swoich rodziców.
zaylee miller
- 
				 bozia dała piękną gębę - nie moja wina bozia dała piękną gębę - nie moja wina
 lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Sammy pokiwał ochoczo głową, czym poświadczył, że bardzo podobały mu się różne zwierzątka. Kiedy przyjeżdżał na weekend, z przyjemnością bawił się z kotami. A właściwie z jednym, bo Elvira nigdy nie była skora do zabawy, ale Rademenes za nim przepadał.
— Są super — przytaknął z uśmiechem. — A wy macie jakieś? — zapytał, odruchowo rozglądając się po salonie, ale nie dostrzegł w pobliżu żadnych psów ani kotów. Może Swansonowie trzymali zwierzęta na podwórku? Może mieli przynajmniej jakieś kury albo kaczki?
To akurat było do przewidzenia, że David nic nie zrobi sobie z problemów z kręgosłupem, na co Miller spojrzała na niego nieco pobłażliwy. Był dokładnie taki sam, jak jego córka. A właściwie ona taka sama, jak on. Dopiero gdy sytuacja wymykała im się z rąk, ostatecznie zgadzali się przyjąć pomoc. Zaylee ciągle suszyła o to narzeczonej głowę, mimo że sama również często udawała, że przecież wszystko było w porządku.
Obie zgodnie twierdziły, że Sam powinien mieć trochę więcej rozrywek do wyboru, chociaż nie dało się nie zauważyć, że najbardziej ciągnęło go do telewizora. Na szczęście udało im się przekonać panią Rose do tego, żeby mogły sfinansować mu treningi sportowe i wkrótce chłopiec miał zacząć swój pierwszy trening. Oczywiście z czasem przyjdą też jakieś mecze, na których powinny się zjawiać, bo jak wiadomo, obecność ma znaczenie, a jemu na pewno zrobi się miło, jak zobaczy na trybunach znajome twarze.
— Mógłbym czytać komiksy — zasugerował sprytnie, zerkając na Evinę.
— A nie chciałbyś przeczytać czegoś innego? — zapytała Zaylee, bo była podobnego zdania, co narzeczona. Było tle fantastycznych uniwersów, z którymi Młody powinien przynajmniej spróbować się zapoznać. — Harry'ego Pottera na przykład?
— No mogę — odparł przeciągle dziewięciolatek, ale jakoś bez większego przekonania. — A co się czytało, jak wy byliście w moim wieku? — sięgnął po szklankę z sokiem i tym razem spojrzał, na Swansonów. Wbrew pozorom młodzieżowe klasyki ich czasów dalej były popularne w obecnych, jak Ania z Zielonego Wzgórza czy Opowieści z Narnii.
Evina J. Swanson
- 
				 Find the will to live again Find the will to live again
 Find a way to break the chains
 You're a monster forever
 No more games to play
 Wash your pain away nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Zamiłowanie do zwierząt również wydawało się być obok ubóstwiania słodyczy jedną z typowych dziecięcych cech. David uśmiechnął się tylko na pytanie o zwierzętach i pokiwał głową.
- Jasne, że mamy. Wypuściliśmy go tylko na podwórze, żeby się wybiegał - odpowiedział, wstając z fotela i ruszając do znajdujących się w kuchni drzwi, które prowadziły na tył domu. - Stary labrador. Wabi się Spike!
Wystarczyła krótka chwila, aby do salonu wbiegł średniej wielkości pies o jasnej sierści. Jego zadowolony pysk zdradzał, że nie był już wcale najmłodszy, ale dalej pozostało w nim sporo młodzieńczej radości. Spike rzecz jasna w pierwszej kolejności skoczył ku kanapie i próbował władować się na kolana Eviny, merdając wesoło ogonem i wyciągając pysk, aby polizać ją po twarzy.
- Cześć, Spike - przywitała się z nim, marszcząc nos i przymykając oczy gdy tylko wilgotny jęzor labradora wylądował na jej policzku.
Dave powracając z kuchni zaśmiał się jeszcze na to jak jego poczciwa psina zaczęła interesować się zaraz również pozostałymi gośćmi. Detektywka przy okazji zauważyła także, że po jego chodzie można było poznać dokuczający mu od jakiegoś czasu kręgosłup.
Trzeba było zrozumieć, że ilość spędzanego przed telewizorem czasu Sam zawdzięczał w dużej mierze temu, że na tę chwilę Zaylee i Evina nie miały w swoim domu zbyt wiele rzeczy, które mogłyby zapewnić dziewięciolatkowi rozrywkę, której by chciał i potrzebował. Zamierzały jednak powoli to zmieniać.
- To już coś. Z komiksów na pewno przejdziemy jakoś do książek - uśmiechnęła się, bo czasami faktycznie trzeba było czynić małe kroczki do tego, aby osiągnąć zamierzony efekt.
Mogły spróbować Harry'ego Pottera. Były też filmy, więc może nimi też mogłyby go zachęcić do sięgnięcia po książkę i dowiedzenia się czegoś więcej o bohaterach i przedstawionej historii. Wpierw jednak Elaine i David musieli mu odpowiedzieć na jedno ważne pytanie.
- Cóż, nie było wtedy wielu popularnych teraz rzeczy. Pamiętam, że ja czytałam Tomka Sawyera i o Huckleberrym Finnie - zaczęła gospodyni, odkrawając widelczykiem kawałek ciasta leżący na talerzyku.
- Był też Hobbit, a później wydano Władcę Pierścieni - dorzucił od siebie David po czym wskazał na siedzącą naprzeciw niego Evinę. - Evie z kolei już w tym wieku podkradała powieści kryminalne. Pamiętam jak nie mogła się od nich oderwać i chowała się pod kołdrą z latarką, żeby czytać po nocach, bo musiała znać mordercę.
Spojrzenie, które detektywka posłała swojemu ojcu dobitnie świadczyło o tym, że nie chciała, aby więcej przytaczał jakiekolwiek opowieści z jej dzieciństwa. Prawdopodobnie obawiała się tego, że zaraz padnie coś wielce żenującego, bo jak zwykle jej rodzice nie znali granic ani umiaru.
zaylee miller
- 
				 bozia dała piękną gębę - nie moja wina bozia dała piękną gębę - nie moja wina
 lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
— Ale fajny! — zachwycił się Młody i zachichotał głośno po tym, jak tym razem to on został polizany po policzku. — Chciałbym mieć kiedyś psa — westchnął z rozmarzeniem, otulając szyję Spike'a drobnymi ramionami.
— Po moim trupie — mruknęła Miller. Nie, żeby miała coś przeciwko psom, ale w ich domu nie było miejsca na kolejne zwierzę. Poza tym psiaki potrzebowały więcej uwagi i oczami wyobraźni już widziała te wszystkie obietnice Sama, że to on będzie wychodził rano na spacery, a finalnie ten obowiązek spadnie na nią. Albo na Evinę. A potem będą musiały grać w papier kamień nożyce (w to ostatnie to akurat najchętniej), która z nich musi dymać rundkę po osiedlu przed pracą, w deszczu albo kilkunastostopniowym mrozie, żeby psiak łaskawie oddał stolec.
— A będziecie ze mną czytać komiksy? — Sammy spojrzał na Swanson, a potem na Miller. — Podzielimy się na role i każdy będzie innym bohaterem!
Zaylee wypuściła głośno powietrze przez nos, ale skinęła głową. Jeżeli to miało zachęcić dziewięciolatka do czytania, to była skłonna poświęcić na takie poświęcenie. Nawet jeśli Evina będzie odmiennego zdania i nie będzie chciała przez chwilę robić z siebie kretynki, to edukacja dzieciaka była tego warta. Wszystko, byle w końcu zrozumiał, że świat nie kończy się na ekranie telewizora.
Opowieść o tym, w czym zaczytywali się Swansonowie, ewidentnie zaintrygowała Młodego, choć Zaylee uważała, że był jeszcze trochę za mały na Władcę Pierścieni ze względu na stary, literacki styl, jakim posługiwał się Tolkien i dużą ilość archaizmów. Ale nikt nie powiedział, że w przyszłości nie zachwyci się tym uniwersum. I wcale nie zdziwił ją fakt, że narzeczona już w tak młodym wieku interesowała się kryminałami. To akurat można było przewidzieć, bo sama miała podobnie, choć w jej przypadku częściej były to książki o ludzkiej anatomii.
— Czytanie przy latarce? — spojrzała na Swanson, uśmiechając się pod nosem. — To by tłumaczyło coraz słabszy wzrok — rzuciła trochę złośliwie, ale nie nie zamierzała dać jej zapomnieć, że problem nie istniał. Jednocześnie zerknęła na jej rodziców, bo w sumie to posłuchałaby więcej o tym, co tam jeszcze wyprawiała mała Evina, nawet jeśli te historie miałyby być totalnie żenujące.
Natomiast Sam wychwycił zupełnie co innego. Otworzył w zdumieniu usta i zastygł w bezruchu z ręką na głowie Spike'a.
— Też chcę czytać takie kryminały! — wypalił znienacka.
— Nie ma mowy — zastrzegła od razu Zaylee.
— Dlaczego nie?
— Bo skończy się tak, jak oglądanie horrorów — stwierdziła, a on zrobił obrażoną minę i spojrzał na Evinę, szukając w niej wsparcia. No co za gagatek! Oczywiście Miller zaraz dała jej znać oczami, żeby nawet nie próbowała zgadzać się na jego prośby.
Evina J. Swanson
- 
				 Find the will to live again Find the will to live again
 Find a way to break the chains
 You're a monster forever
 No more games to play
 Wash your pain away nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
- Pies to za duża odpowiedzialność. Musiałbyś go wyprowadzać i po nim sprzątać. Na razie nie ma o tym mowy - powiedziała, popierając wyraźnie narzeczoną w tym ustępie.
- Całe szczęście będziesz mógł odwiedzać Spike'a - dorzucił jeszcze David, gdy tylko usłyszał jak marzenia chłopca o piesku zostały szybko storpedowane.
Możliwe, że kiedyś mogłyby przystąpić do kolejnych negocjacji i zmienić zdanie, ale miały już w mieszkaniu dwa koty. Elvira nie była już zbyt przychylna Radamenesowi i trudno było przewidzieć jak zareagowałaby na psa. Spacery za potrzebą mogłyby w teorii zastąpić wypuszczaniem futrzaka na podwórze, ale potem ktoś musiałby to sprzątać, a trawnik pewnie mógłby na tym ucierpieć. To była ciężka decyzja.
- Możemy na początku jeśli będziesz potrzebował takiej zachęty - obiecała wstępnie.
Nie miała pojęcia czy faktycznie podoła. Nie lubiła takich rzeczy. Miała wrażenie, że za każdym razem, gdy tylko modyfikowała głos dla jakiejś postaci to robiła z siebie idiotkę. Chyba będzie po prostu musiała to jakoś przemóc i postarać się bardziej dla dziewięciolatka.
- W sumie moglibyśmy nawet poszukać któryś z tych starych książek przygodowych dla dzieci. Mamy je gdzieś w kartonie na strychu, ale zanim je znajdziemy to nieco zejdzie - zaproponowała Elaine, gdy tylko zobaczyła to jak bardzo Sam wydawał się być zainteresowany ich starymi książkami.
Może to nie byłby taki zły pomysł. Chociaż na pewno niektóre z tych publikacji mogłyby się okazać dużo trudniejsze w zrozumieniu dla współczesnego dziewięciolatka. Najwyżej będą musiały mu tłumaczyć niektóre kwestie i słownictwo.
- To mogłoby nam się przydać. Dzięki, mamo - odpowiedziała z uśmiechem po czym zaraz prychnęła lekko słysząc komentarz koronerki. - Odwal się.
Czytanie za dzieciaka kryminałów pod kołdrą było niczym w porównaniu z dwiema dekadami ślęczenia godzinami przy dokumentach, a z czasem także coraz częściej przed ekranem komputera. Musiało jednak minąć jeszcze nieco czasu nim w końcu Evina zgodziłaby się na wizytę u okulisty i sięganie po okulary przynajmniej do pracy i czytania.
Na nagły zakaz kryminałów detektywka jedynie spojrzała w kierunku narzeczonej. Naprawdę chciała być tutaj na jednym froncie, ale nie sądziła, aby stare kryminały były w stanie nastraszyć młodego tak mocno jak zdecydowanie zbyt krwawe produkcje filmowe.
- Są trochę trudne do zrozumienia. Nie wiem czy nie byłyby też dla ciebie zbyt nudne. Nie ma w nich dużo akcji, a wymagają myślenia i przebrnięcia przez sporo dialogów - odpowiedziała spokojnie, aby nie dać chłopcu poczucia, że to była kolejna rzecz, której mu kategorycznie zabraniały.
Była przekonana, że spora część kryminałów mogłaby nawet być odpowiednia dla jego wieku. Kwestią było jedynie to czy na pewno taka forma książek mu podejdzie.
zaylee miller
- 
				 bozia dała piękną gębę - nie moja wina bozia dała piękną gębę - nie moja wina
 lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
— A będziemy mogli kiedyś pożyczyć Spike'a? — dopytał Młody, a po tym, jak przestał tarmosić labradora za uszami, sięgnął po kolejny kawałek ciasta. Rękami. I Miller krew zalała, bo na widok brudnej dłoni, która przed chwilą macała psa, włączył jej się wewnętrzny alarm sanitarny.
Od zawsze miała coś z obsesyjnej pedantki: żel antybakteryjny w każdej kieszeni płaszcza, chusteczki dezynfekujące w aucie, a w domu osobny ręcznik do każdej czynności. Uważał, że świat to siedlisko mikroskopijnych potworów, które tylko czekają, aż człowiek straci czujność i dotknie twarzy. Dlatego patrzyła teraz, jak Samuel wcina ciasto i czuła, że jeszcze chwila, a sama zacznie szorować go Domestosem.
— Nie wiem, co na to Elvira i Rad — odparła, otrząsając się z tego nagłego letargu. Dzieciak westchnął ciężko, bo chyba w końcu zdał sobie sprawę z tego, że rzeczywiście koty mogą nie do końca dogadywać się z psem. — Przecież fajnie będzie przyjechać czasami do Whitby, prawda? Wszyscy dookoła mają tutaj pełno zwierząt. A kilka domów dalej sąsiedzi posiadają własną stadninę, to może pozwolą ci przejechać się na kucyku.
— Dzisiaj?! — podekscytował się trochę za bardzo, a jego reakcja sprawiła, że nawet rodzice Eviny zaśmiali się głośno. — Ach, nie dzisiaj — dodał smutno, kiedy zorientował się, że chodziło o bardziej odległą przyszłość. — To może dzisiaj będę mógł przynajmniej zobaczyć strych?
Młody należał do tej kategorii dzieci, które chciały wszystko od razu i najlepiej jeszcze zanim ktoś skończył tłumaczyć, że się nie da. Cierpliwość była dla niego pojęciem czysto teoretycznym — jak jakiś mit o dorosłych, którzy potrafią czekać. Jeśli coś go zaciekawiło, to musiał to zobaczyć, dotknąć, i natychmiast sprawdzić. W jego świecie nie istniało potem, było tylko teraz, a każda zwłoka wydawała się niesprawiedliwością losu. I choć potrafił czarować uśmiechem i spojrzeniem, które zwykle rozbrajało dorosłych, Miller wiedział, że za tym urokiem kryła się energia wulkanu — i jeśli zaraz czegoś mu nie pokażą, to ten wulkan po prostu wybuchnie. Na szczęście wraz ze Swanson na bieżąco uczyły go, że nie wszystko zawsze dostaje się od ręki.
Zaylee wolała uniknąć sytuacji, kiedy Sammy naczyta się starych kryminałów i zapragnie bawić się w detektywa. A potem zlęknie się, bo będzie myślał, że ktoś czyha na niego gdzieś za rogiem. Miały w swoim życiu wystarczająco dużo realnych śledztw, żeby jeszcze dodatkowo znaleźć czas na tłumaczenie dziecku, o co właściwie chodziło w książkach, które były przeznaczone dla nieco starszych czytelników. Na takie jeszcze przyjdzie czas.
— Zacznijmy od komiksów — zaproponowała, spoglądając znacząco na narzeczoną. Niech na początku sięgną po coś lekkiego, żeby w ogóle sprawdzić, czy Młody wkręci się w czytanie. Jak nie, to może trzeba będzie spróbować audiobooków, które wciągną go podczas rysowania. A jak i to nie wypali, to chyba trudno. Nie każdy musiał od razu być wielkim uczonym, choć oczywiście Zaylee nie miałaby nic przeciwko, gdyby ich dziecko miało zadatki na intelektualistę. — Ale jeśli tak bardzo chcesz, to właściwie możemy spróbować z tym kryminałem — stwierdziła po chwili namysłu. — Evina na pewno chętnie z tobą poczyta — uśmiechnęła się cwanie, bo to był kolejny sprawdzian dla narzeczonej, czy aby na pewno dalej nie potrzebowała okularów. A także mały pstryczek w nos, że próbowała tutaj iść z Samem na jakieś kompromisy, bo jednak tym sposobem wcale nie były po tej samej stronie. Chyba już zawsze będą bawić się dobrą i złą policjantkę.
Evina J. Swanson
- 
				 Find the will to live again Find the will to live again
 Find a way to break the chains
 You're a monster forever
 No more games to play
 Wash your pain away nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
- Zobaczymy jeszcze. Na pewno będzie mógł nas odwiedzić. Choćby latem - odpowiedziała, nie chcąc raz jeszcze mówić twardego nie.
Gdyby Elaine i David byli chętni to jak najbardziej mogliby do nich przyjechać z labradorem. Wszystko dało się odpowiednio zaaranżować, ale jakiś dłuższy pobyt zwierzaka u nich był już zdecydowanie odrębną kwestią. Zwłaszcza jeśli w rachubę wchodziły dwa koty, które niekoniecznie mogłyby się dogadać z psem.
W przeciwieństwie do Zaylee, Evina nie miała tak wielkiej obsesji na punkcie czystości. Sama potrafiła zapomnieć o umyciu rąk do posiłku jeśli tylko nie czuła, że faktycznie były one brudne czy dokonać kilku innych drobnych przewin. Sama była chowem, który nie był umieszczany pod kloszem. Wyrastała w otoczeniu milionów zarazków i jakoś nie umarła, więc zakładała, że tak samo będzie z dziewięciolatkiem.
- Do tego musielibyśmy się odpowiednio wcześniej umówić. Zobaczymy jak przyjedziemy następnym razem do Whitby - potwierdziła, bo chociaż faktycznie znała się po sąsiedzku z właścicielami stadniny to raczej wolała nie wpraszać się do nich i nie domagać się przejażdżki dla jeszcze nawet nie swojego dziecka.
- Och, wybrudziłbyś się tylko na strychu. Pełno tam kurzu i pajęczyn - Elaine machnęła ręką na pytanie Sama, bo faktycznie ich poddasze było miejscem, gdzie rzeczy powoli pokrywały się brudem w swoistym zapomnieniu.
- Nie ma tam nic ciekawego do oglądania, ale jeśli będziesz naprawdę bardzo chciał - dorzucił jeszcze starszy mężczyzna, sięgając po kolejny kawałek ciasta pod czujnym spojrzeniem żony, która zapewne chciała mu już wypomnieć jego poziom cukru we krwi.
Sam musiał się na pewno jeszcze wiele w życiu nauczyć. Zarówno jeśli chodziło o cierpliwość, którą musiały w nim wyrobić jak i to, że pewne rzeczy niekoniecznie nadają się dla niego na tym etapie rozwoju. Możliwe, że kiedyś jeszcze znajdzie w sobie miłość dla starych kryminałów, ale to, że Evina zaczytywała się nimi w podobnym wieku nie znaczyło, że on jako żywiołowy dziewięciolatek także podoła podobnemu wyzwaniu i mu się to spodoba.
- Dobrze. Skoro tak to możemy spróbować coś Agathy Christie - odparła i spojrzała w kierunku narzeczonej, wyczuwając wyraźnie, że było coś na rzeczy.
Wiedziała, że tą propozycją Zaylee próbuje ją w coś wkopać, ale jeszcze do końca nie miała pojęcia o co właściwie może chodzić. Zapewne dowie się o tym dopiero o wiele później.
- Już rozmawiacie jak stare dobre małżeństwo - skomentował z rozbawieniem David, gdy tylko wyłapał ton ich głosu oraz spojrzenie, które wymieniły między sobą narzeczone.
- A skoro już o tym to jak przygotowania do ślubu? - zapytała od razu Elaine, korzystając z okazji.
- Och...- na chwilę Evina wyraźnie została wybita z rytmu i musiała odchrząknąć lekko przed udzieleniem odpowiedzi. - Ostatnio nie miałyśmy zbytnio czasu na planowanie.
- Wiesz, że nie możecie tego odkładać w nieskończoność? - upomniała ją matka. - Zwłaszcza teraz, gdy chcecie mieć razem dziecko.
- Wiem... - odmruknęła.
Naprawdę nie chciała wdawać się w szczegóły, ale z Blythe'em na wolności ostatnią rzeczą jakiej chciała było dobieranie koloru serwetek pod dekoracje kwiatowe na stołach sali weselnej. Nie cierpiała takich rzeczy, ale pewnie w końcu będą musiały przez to przejść.
zaylee miller
- 
				 bozia dała piękną gębę - nie moja wina bozia dała piękną gębę - nie moja wina
 lubią mnie też te zajęte - twoja dziewczyna nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Przez ostatnie półtora roku życie pokazało jej, że nie było sensu mówić kategorycznego nie na cokolwiek, co sobie założyła. Miała się nie zakochiwać. Miała nie wiązać. Miała nie wpieprzać się w policyjne sprawy, tylko siedzieć grzecznie w prosektorium. I przede wszystkim ich mała rodzina, którą tworzyła z Eviną, miała składać się wyłącznie z nich i kota, a potem dwóch kotów. Teraz dołączał do niej Sam i wszystkie wcześniejsze plany trafił szlag. Niczego nie żałowała, ale to jej uświadamiało, że nie zgadzanie się na wszystko może dać całkiem odwrotny skutek i za rok będą jechać do schroniska, żeby przygarnąć jakiegoś szczeniaka.
— Pajęczyny? — zainteresował się Sammy, bo przecież nie istniała żadna siła, która mogłaby go odciągnąć od wejścia na strych. A już na pewno nie wzmianki o kurzu, czy o zarazkach, których tak nie znosiła Zaylee. — Ale ekstra! — pisnął z zachwytu. No i dzieciak sprzedany. Potem nie będzie można go z tego strychu ściągnąć.
Faktycznie coś w tym było, że Miller chciała wkopać narzeczoną w czytanie kryminałów z dziewięciolatkiem. Głównie dlatego, żeby sama przekonała się, że to jeszcze nie były odpowiednie książki dla chłopca, który był dość wrażliwym dzieckiem i nie powinien słuchać o morderstwach, które pewnie zrodzą setki nowych pytań, także o ich prace. To po prostu nie był dobry pomysł. Ale kto wie, może Zaylee miło się zaskoczy i wcale nie będzie mieć racji?
— A ta cała Agatha nie pisze strasznych rzeczy? — Młody zerknął na Evinę spod jasnej grzywki. — Nawet jakby jakieś były to ja nie będę się bał! — zastrzegł natychmiast, na co Zaylee tylko parsknęła pod nosem. To samo mówił podczas oglądania horrorów.
Ale zaraz jej parsknięcie zamieniło się w gwałtowny wydmuch powietrza, bo niby powinna spodziewać się, że Swansonowie w końcu poruszą temat ślubu, ale nie była gotowa na to, że nastąpi to aż tak szybko.
— Może wkrótce uda nam się do tego przysiąść — odparła taktycznie, choć nie mogła nie zgodzić się z Davidem, że nawet bez ślubu zachowywały się niczym stare małżeństwo. Zresztą tak było od początku ich związku, a może nawet i dużo wcześniej. Od zawsze ich relacji towarzyszyły docinki i wymiana porozumiewawczych spojrzeń, które czasami wyrażały więcej niż tysiące słów. — Wiecie, jak to jest z naszą pracą, ciągle coś się dzieje. Teraz jeszcze doszły do tego formalności związane z adopcją. No i ostatnio nie miałyśmy najlepszego czasu — przypomniała, bo już wolała ściągnąć uwagę przyszłych teściów na temat Fostera niż Blythe'a, o którego istnieniu nawet nie wiedzieli. Miała jednak nadzieję, że żadne z nich tego nie podłapie w obecności Samuela, który wprawdzie mniej więcej wiedział, co przytrafiło się koronerce, ale nie znał szczegółów. — Właściwie, Elaine — spojrzała z uśmiechem na starszą kobietą, upijając łyk kawy. — Może będziesz miała ochotę pomóc nam z wyborem dań na wesele? To chyba sprawia najwięcej trudności — zaproponowała, bo chyba nie było nic bardziej męczącego od zastanawiania się, co zaserwować gościom, żeby każdy był zadowolony i nie wyszedł z wesela głodny.
Evina J. Swanson
- 
				 Find the will to live again Find the will to live again
 Find a way to break the chains
 You're a monster forever
 No more games to play
 Wash your pain away nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Nie można było zaprzeczyć temu, że ostatnio wszechświat i życie uwielbiały je zaskakiwać. Nagle wszystko, co mówiły przestawało mieć jakiekolwiek znaczenie, bo z czasem nadchodziły zmiany, których nie dało się uniknąć, podjęte raz decyzje traciły na ważności lub same się przeistaczały w coś zupełnie innego. Chyba musiały już na tym etapie się z tym pogodzić.
Podobnie jak z tym, że Sam praktycznie na wszystko reagował z przesadnym entuzjazmem i wyczynem było go do czegokolwiek zniechęcić i sprawić, że się uspokoi choćby na chwilę. W takich chwilach Evina poważnie zastanawiała się nad tym czy dobrze robiły, chcąc przygarnąć chłopca i czy na pewno nadążą za jego chaotyczną energią, której miał w sobie zaskakująco dużo.
Najlepszym, co mogła teraz zrobić było zaakceptowanie tego wyzwania i znalezienie odpowiedniej książki, którą mogłaby przeczytać razem z Samem. Całe szczęście Agatha Christie należała do klasyki kryminału, a jej książki nie zawierały szczególnie wstrząsających opisów, które mogłyby straumatyzować chłopca. Przynajmniej tak było zdaniem Eviny.
- Nie sądzę, ale zobaczymy jak na nie zareagujesz - odpowiedziała jedynie, nie chcąc bardziej już wchodzić w dyskusję na temat tego, że nie miał przecież udowadniać im za wszelką cenę, że niczego się nie boi.
Faktycznie powinny też zacząć myśleć o ślubie. Co prawda niby nie potrzebowały go do adopcji, ale ułatwiłby im naprawdę sporo rzeczy. Poza tym detektywka nie mogła się doczekać tego, kiedy w końcu będzie mogła pełnoprawnie nazwać Zaylee swoją żoną.
Obecnie jednak brak zaangażowania w organizację wesela zdawał się być bardziej niż uzasadniony. Miały wcześniej na głowie sprawę Fostera i musiały obie udźwignąć jakoś te tygodnie męczarni, które im zapewnił. Ledwo się tym uporały i złapały oddech, a pojawił się Blythe. Naprawdę ciążyło nad nimi fatum.
- Tak, wiemy. Niezwykle nam przykro z tego powodu - głos Davida zabrzmiał nagle o wiele poważniej, zmieniając lekko atmosferę panującą w całym pomieszczeniu.
- Evie mówiła nam o tym, co się stało. Jak się teraz czujesz, kochanie? - dodała jeszcze Elaine, która brzmiała na autentycznie zaniepokojoną stanem koronerki po wszystkim, co życie rzuciło w ich stronę.
Całe szczęście ta dramatyczna powaga nie mogła utrzymywać się w powietrzu przez cały czas. Głównie dlatego, że zaraz znalazł się zastępczy temat, który wyraźnie pobudził gospodynię.
- Ależ oczywiście! Będę zaszczycona - odpowiedziała, kładąc rękę na sercu w szczerym wzruszeniu. - Czy myślałaś już mniej więcej o tym, co chciałabyś mieć na stole?
- Problem Zaylee polega na tym, że ona zjadłaby dosłownie wszystko, a nasi goście mogą być nieco bardziej wybredni - wtrąciła jeszcze detektywka, posyłając narzeczonej zaczepne spojrzenie. - Dlatego właśnie potrzebuje rady w tej kwestii.
Musiały na pewno zadbać o tych wszystkich alergików, wegetarian i weganów, którzy mogliby się znaleźć w grupie, a także pomyśleć o tym czy ktoś nie tolerował glutenu albo laktozy. Całe szczęście Elaine jako znawczyni kuchni jak i rodziny mogła okazać się niezwykle pomocna w zasugerowaniu odpowiednich dań i spamiętaniu tego kto miał jakie ograniczenia żywieniowe.
zaylee miller

 
				