Finalnie padło, że to świetny pomysł. Zajechała właśnie na miejsce, wyskakując z samochodu znajomego sekundę po tym, jak zaparkował nieopodal przyozdobionych strasznymi ozdobami ruin. Była ciekawa, jak organizatorzy obeszli prawo i czy w ogóle to zrobili. Równie dobrze ten plac mógł należeć do jednego z nich. Dodatkowo, impreza miała być ponoć kameralna, ale ilość osób wcale nie przemawiała za taką wielkością. Daphne już czuła się przytłoczona, ale nie miała za bardzo jak się wycofać. Mogła jednak przyjechać tutaj na własną rękę, wtedy mogłaby uciec w każdym momencie. Tak była zdana na łaskę znajomego, który wydawał się być przesadnie podekscytowany całym przedsięwzięciem. Niech to szlag.
Wzdychając ciężko, zaczęła za nim chodzić niczym cień. Dobrze, że to też był socially awkward nerd jak ona i nie gadał praktycznie z nikim, tylko podszedł od razu do stanowiska z przekąskami. Sama też nachyliła się nad nimi, z zainteresowaniem podziwiając szczegóły co niektórych łakoci. Musiała przyznać, że wyglądały na solidnie wykonane i prezentowały się naprawdę klimatycznie. Tak samo, jak i ozdoby znajdujące się wewnątrz ruin. Organizatorzy mieli najwidoczniej głowę we właściwym miejscu, bo zadbano również o takie przyziemne rzeczy jak przenośny grzejnik. Dni były już chłodne, nie wspominając o wieczorach. Nene z ulgą rozpięła swoją kurtkę, po czym złapała za cukierka na patyku w kształcie dyni. A może to był jakiś owoc? Zamierzała się przekonać.
Natalie van Laar

 
				
