
 
Nie pytał o moje dzieciństwo, więc nie wiedział, że wychowywałem się w szalenie homofobicznej (a także ogólnie -fobicznej) rodzinie; nie znał szczegółów dotyczących tego, że mój ojciec - gdy odkrył, że jestem gejem - zlał mnie tak, że przez kilka dni nie mogłem pokazać się w szkole, bo miałem siniaki w widocznych miejscach. Tak, to ojciec zabronił mi chodzenia do szkoły i w ogóle wychodzenia z domu, prawdopodobnie w obawie przed tym, że ktoś zwróci uwagę na mój wygląd i zawiadomi odpowiednie służby. A moja mama... cóż, zawsze była bierna, niezależnie od tego jak bardzo oberwałem i czy w ogóle było to jakkolwiek uzasadnione. Właściwie dobrze, że o nie nie pytał, bo też niekoniecznie chce na te tematy rozmawiać. Staram się zapomnieć o tym jak wyglądało moje życie, choć bez wątpliwości ukształtowało to, kim jestem teraz.
Gdy tylko wyprowadziłem się z domu i rozpocząłem studia i samodzielne życie przestałem udawać, że kobiety jakkolwiek mnie interesują. Dużo imprezowałem, spotykałem się z chłopakami, sporo piłem i choć moje znajomości często kończyły się na jednej, wspólnie spędzonej nocy, to nareszcie żyłem takim życie, jakiego pragnąłem. Nie musiałem niczego udawać, nie musiałem się ukrywać, mogłem być sobą; nosiłem takie ciuchy, jakie chciałem, całowałem kogo chciałem i mogłem zachowywać się tak, jak mi się podobało. Wielu zapewne nazywało mnie wtedy przegiętym, ale absolutnie o to nie dbałem. Dla nich mogłem być przegiętym gejem, najważniejsze, że czułem się dobrze sam ze sobą.
Studia, które wybrałem - inżynieria i energetyka - pomogły mi w mojej późniejszej karierze przestępczej. Znałem się na materiałach wybuchowych, potrafiłem łączyć i rozłączać kabelki i naprawdę umiałem zdziałać cuda, zarówno podczas planowania napadów, jak i w ich trakcie. Całkiem dobrze radzę sobie z bronią, mimo że podczas jednego z napadów odłamki poraniły moją twarz (to było dawno, jakieś pięć lat temu; od tamtego czasu nieco słabiej widzę na lewe oko, a na mojej twarzy - gdy się dobrze przyjrzeć - można znaleźć kilka niewielkich, jasnych blizn) i potrafię zaprowadzić porządek w panikującym tłumie; przydawało się to podczas napadów i przydaje się czasem w mojej aktualnej, całkowicie legalnej pracy.Mi nombre es Palermo y tengo dos noticias para daros, una buena y otra mala. La mala es que el Banco esta sufriendo un ataque y la buena... es que los atacantes somos nosotros, muchachos.
Na przestępczą ścieżkę zszedłem dość wcześnie, bo już za czasów studenckich; to wtedy po raz pierwszy zacząłem kraść razem z grupą chłopaków poznanych na kampusie, wtedy też rozpoczęła się moja kariera planisty. Zaczęło się od małych akcji, niezbyt wymagających, przechodząc powoli do coraz poważniejszych, trudniejszych i jednocześnie bardziej dochodowych. Skończyłem studia, zostałem oficjalnie inżynierem i dałem matce powód do dumy; nie dbałem jednak o to przesadnie, poinformowałem ją jedynie o tym, chyba głównie dlatego, że bądź co bądź za moje studia płaciła. Co jak co, ale przynajmniej tutaj się spisała, bo bez jej wsparcia finansowego byłoby mi dość trudno, chociaż koniec końców dałbym jakoś radę - miałem przecież sposób na zgarnięcie całkiem niezłych sum w dość krótkim czasie.
Podczas jednego z większych skoków, a konkretnie napadu na bank wymagającego długiego planowania i szczegółowego rozpisania - co do sekundy - zarówno planu samego napadu, jak i ucieczki z miejsca. Samo planowanie trwało kilka miesięcy, a zaplanowanie tego wszystkiego tak, żebyśmy mogli uciec z pieniędzmi, a nie zostali wsadzeni do kicia, było nie lada wyzwaniem.
Na szczęście miałem pomocnika, a właściwie bardziej współpracownika i we dwóch opracowywaliśmy wszystkie szczegóły napadu. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że były to najlepsze miesiące w moim życiu.
Pamiętam wyraźnie, zupełnie jakby to było wczoraj, jak siedzieliśmy pochyleni nad planem i staraliśmy się rozpracować wszystko tak, żeby szef akcji bez zadawania zbędnych pytań go zaakceptował. Takie było nasze zadanie w tym wszystkim: mieliśmy rozrysować i rozpisać wszystkie kroki, dosłownie co do sekundy, żeby uwinąć się z kradzieżą jak najszybciej i opuścić budynek. Pamiętam, że w pewnym momencie mój wspólnik wstał i zarządził, że musimy się czegoś napić, bo jest już późno, a my mamy jeszcze kupę roboty i jeśli nie urozmaici tego winem, to oszaleje. Pamiętam też, że gdy podawał mi kieliszek, nasze dłonie zetknęły się ze sobą, a po moim kręgosłupie przebiegły przyjemne, elektryzujące wręcz dreszcze, których do tej pory nie czułem w obecności żadnego mężczyzny - mimo tego, że byłem w wielu relacjach, krótszych lub dłuższych. A potem wszystko potoczyło się dość szybko, coraz częściej dążyliśmy do choćby delikatnego dotyku, nasze spojrzenia niemal non stop się spotykały, gdy tylko miały ku temu okazję, a gdy zostawaliśmy wreszcie sami, przestawaliśmy się krępować.

 
				
