-
Cemil (czyt. Dżemil) jest kanadyjsko-tureckim aktorem. Należy do osób ambitnych i lubiących wyzwania. Mieszkał przez 12 lat w Stambule, do którego myśli się przeprowadzić w przyszłości.
Jest empatyczny, towarzyski i udziela się charytatywnie. Chciałby się ustatkować, ale jego ukochana Eden ma już chłopaka, tylko... czy to na pewno jest problem? ♥
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona, jejtyp narracjitrzecia osobaczas narracjiczas przeszłypostaćautor
Na uwagę o ojcach wzruszył ramionami, był już w takim wieku, że nie obawiał się rękoczynów, a poza tym był większy od nich, bo się chłopakowi urosło. No i był wysportowany, przecież grał w szkolnej drużynie koszykówki. Umiał sobie poradzić i w razie potrzeby odeprzeć atak na swoją osobę.
Mniejsza o to, naprawdę powiedział to, co powinien zrobić dawno temu.
- Przepraszam, że z tym wyskoczyłem tak nagle, ale musisz wiedzieć jak to jest – tłumaczył się.
- Jesteś ze mną szczera, to jedna z cech, która cię odróżnia od innych moich znajomych. I którą bardzo sobie cenię. Poza tym jesteś naprawdę śliczna i przykuwasz spojrzenia – widać wpadła w oko i tamtemu, co już mu się nie podobało.
Wysłuchał uważnie punktu widzenia dziewczyny i nie zgodził się z nią, no nie do końca w każdym razie.
- Myślę, że za nisko się cenisz, bo jesteś najlepsza – i mówił to jako przyjaciel i jako zakochany chłopak.
Cem miał mnóstwo koleżanek, ale żadna nie była nią. To właśnie Eden była wyjątkowa, bo przemawiał przez nią autentyzm, a nie okazyjne podlizywanie się. Była naturalna, skromna i szczera, a to było dla niego bardzo seksowne. Oczywiście nie użył tego słowa, bo by uciekła z krzykiem, że od razu chce ją sprowadzić na złą drogę, czy coś.
- To brzmi nieźle, na początek – powiedział, podsumowując ich plan na relację. – Nie bój się, nie zrobię niczego, czego byś nie chciała, słowo honoru – obiecał, kładąc dłoń na sercu.
- Nie będę cię osaczać, ale chciałbym zobaczyć, jak może być między nami. Myślałem, że powiem ci o wszystkim później, na spokojnie. Wiesz, przy jakiejś innej okazji – choćby zaproszenia na bal szkolny, ale czy ją w ogóle na niego puszczą? Zobaczymy.
-Zależy mi na twoim dobru najbardziej na świecie. Zaufaj mi, proszę – powiedział uroczyście, zastanawiając się, czy Eden da mu taką prawdziwą szansę, a nie tylko przyjaciół plus. Posłał jej nieco niepewny uśmiech i odważył się podnieść rękę na wysokość jej twarzy, by palcami musnąć delikatnie jej policzek. Taki mały gest, ale pełen czułości i niewinności.
Miał ochotę ją pocałować i przytulić– cokolwiek, ale musiał się hamować. Nie chciał jej wystraszyć i zniszczyć na starcie to, co mogli zbudować.
- Nie chcę robić czegoś, co ci się nie spodoba, ani narażać cię na jakieś nieprzyjemności. Wiem, że potrzebujesz czasu, by się przyzwyczaić. Nie wiem, na co mogę sobie już teraz pozwolić, by nie dostać od ciebie w twarz już na starcie – a jak nie siłą, to słowem potrafiłaby go zgasić.
- Wiem, że twój ojciec nie bardzo mnie lubi, a jedynie dogaduje się z moim ojcem, bo ten jest chrześcijaninem i lekarzem. A ja w jego oczach jestem pomiotem szatana – miał na myśli swoją matkę – muzułmankę, o której nie mówiło się źle, bo jednak nie żyła, a o zmarłych się nie mówi w ten sposób. – Wiem, że uważa mnie za typowego nastolatka, któremu w głowie tylko sport i seks – wywrócił oczami. On jednak był z romantyków i tradycjonalistów, więc nie było się czego obawiać.
- Nie zna mnie, a ocenia z góry. Ty mnie za to znasz dobrze i wiesz, że mówię prawdę – to chyba było jasne jak słońce.
- Nawet zapytam cię o to, czy mogę pocałować koleżankę w kółku teatralnym, podczas jakiejś sztuki, o ile coś takiego będzie – a ponoć był kandydatem do zagrania Romea w słynnym dziele Szekspira.
- Chcę być uczciwy wobec ciebie i siebie – zakończył. Dużo mówił, ale jemu też zależało na tym, by ustalić jakieś zasady i plan działania.
eden de poesy
-
Wychowała się w cieniu ortodoksyjnych murów, gdzie cisza była językiem, a świat – zakazanym snem. Uciekła w słowa, które stały się jej wolnością i bronią, pisząc książkę, w której zakodowała własne dzieciństwo.
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona, jejtyp narracjiczas narracjipostaćautor
Zawstydziła się, gdy po raz kolejny podkreślił jej urodę. Uciekła ponownie wzrokiem na bok, nie bardzo wiedząc jak reagować na takie słowa. Jednak na wszystko przyjdzie pora i wierzyła, że niedługo odpowiedź przyjdzie sama.
Gdy Cem podniósł rękę na wysokość jej twarzy, początkowo odchyliła się do tyłu, zupełnie odruchowo. Nie była przyzwyczajona do tego, że ktoś dotykał jej w tak opiekuńczym geście. Jednak wiele wskazywało na to, że będzie musiała przywyknąć do takich gestów, bo w odróżnieniu od niej, chłopak bardzo ich potrzebował i nie miał z nimi absolutnie żadnego problemu. - Nie wiem, Cem. Na razie może po prostu niech wszystko przychodzi naturalnie? Nie musimy przecież robić tego wszystkiego co inni. - nie wiedziała jak przekazać mu to, że potrzebuje po prostu naturalności w tym wszystkim. Jeszcze dziesięć minut temu byli na stopie przyjacielskiej, nagle ich relacja wskoczyła na nowy poziom i z jakichś niewiadomych dla niej powodów, powinna też zawierać w sobie dodatkowe atrakcje.
Przewróciła oczami, gdy temat zszedł na jej ojca. Wiedziała jak mężczyzna by zareagował, gdyby Eden przedstawiła Cema jako swojego chłopaka. Właśnie między innymi z tego względu postanowiła nieco zwolnić i pozwolić tej relacji dojrzeć, nie rzucając się od razu w płomienie. - Może gdybyś przeszedł się ze mną kilka razy do kościoła, zmieniłby zdanie? - czy próbowała go przekonać do tego pomysłu? Oczywiście, ze tak. Wierzyła, że takim sposobem Cem by zyskał w oczach ojca Eden i cała sytuacja by stała się nieco łatwiejsza. Nie musiał przecież od razu oddawać czci, mógł pojawić się w budynku, przed oczami pana de Poesy, udając chociażby, że się zmienił pod względem duchowości.
Westchnęła, gdy Cem wspomniał o ograniczeniach związanych z grą w szkolnym teatrze. - Nie Cem, tak nie będzie. - urwała szybko. Nie chciała być absolutnie niczyim powodem do tego, aby przestał się rozwijać. Jego pasja wymagała pewnych niezręcznych sytuacji i oboje mieli tego świadomość. Ograniczanie go stawiałoby ją w jednym szeregu z jej ojcem. - Będziesz uczciwy wobec mnie, nawet jeśli pocałujesz kogokolwiek na zajęciach teatralnych. To chodzi o intencje. Jeśli nie będziesz miał ich złych, nie zrobisz mi krzywdy. - uspokoiła go i dała zielone światło. Chciał być aktorem, więc jak wyobrażał sobie dalszą pracę? Przecież nie będzie stawiał warunków na castingach, bo nigdy nie zdobędzie żadnej roli. - Tak samo jak ja nadal będę widywała się z Eliasem. Bo mam czyste intencje. - dodała po chwili, nie będąc pewną czy akurat Cem będzie zadowolony z jej pomysłu. To przecież student był powodem jego zazdrości. Ale ona tak bardzo chciała zobaczyć te zbiory w bibliotece uniwersyteckiej, że nie mogła zrezygnować z tego z powodu nieuzasadnionej zazdrości chłopaka. Bo przecież nawet go nie znał, nie mógł więc ocenić czy był dobrym człowiekiem czy nie.
Cem Ayers
-
Cemil (czyt. Dżemil) jest kanadyjsko-tureckim aktorem. Należy do osób ambitnych i lubiących wyzwania. Mieszkał przez 12 lat w Stambule, do którego myśli się przeprowadzić w przyszłości.
Jest empatyczny, towarzyski i udziela się charytatywnie. Chciałby się ustatkować, ale jego ukochana Eden ma już chłopaka, tylko... czy to na pewno jest problem? ♥
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona, jejtyp narracjitrzecia osobaczas narracjiczas przeszłypostaćautor
- Wiesz, faceci tak mają. Oczywiście, że nie zabraniam ci rozmawiać z innymi chłopakami, nie o to chodzi. Mówiłaś o tamtym w taki sposób, że poczułem się trochę niepewny. Zawsze łączyło nas coś unikalnego i nie chciałbym, żeby to się zmieniło. Ale jeśli on coś będzie miał do ciebie, ja jestem gotów się nawet pobić z nim o ciebie – wolał nie, ale gdyby chciał zająć jego miejsce, to Cem nie zostawi tego ot tak. Będzie walczyć i nie podda się, jedynie Eden może go zatrzymać.
Ayers już dawno się w niej podkochiwał, ale bał się odrzucenia. Nie chciał żeby ich relacja się zmieniła. Chciał, żeby wciąż byli przyjaciółmi, ale równocześnie weszli na wyższy poziom. Nigdy nie przekraczał granicy przyjacielskich gestów. Teraz odruchowo robił to, co zakochany chłopak robić powinien. Szukać kontaktu z ukochaną, także poprzez dotyk. Był jej ciekaw, chciał ją poznawać, krok po kroku, więcej i intensywniej, ale nie nalegał, mieli czas. Eden była młodą dziewczyną, a on wkraczał w dorosły wiek. Nigdy nie mógłby jej wykorzystać czy zachęcać do czegoś… nieczystego? Szanował ją i nie chciał jej zawstydzać czy postawić w trudnym położeniu. On po prostu chciał, żeby zrozumiała, jak ważna jest dla kogoś i ile naprawdę dla niego znaczy.
- Poproszę tylko o jedno: nie bój się mnie – powiedział cicho, spokojnie i utrzymując z nią kontakt wzrokowy. Nie chciał, żeby od niego uciekała i unikała go i jego gestów. On sam nigdy nie miał nikogo i uczył się, jak to jest mieć kogoś. Bardzo chciał, żeby dziewczyna odwzajemniała jego uczucia i ciekawość z poznawania nowej sytuacji.
Teoretycznie mógł się co jakiś czas przejść do kościoła, znał jakieś modlitwy z domu, bo rodzice dali mu wybór wyznania (nie chcąc nikogo wybierać i drugiego odrzucać, wybrał bycie niewierzącym).
- No może i racja. Nie zabije mnie pójście do kościoła, a może pomóc – Eden dobrze mówiła i przyznał jej rację na głos, by wiedziała, jak poważnie to traktuje.
I chciał, żeby mieli jasność co do przyszłości.
- Szkolny teatr to jedno, bycie prawdziwym aktorem to drugie. Teraz mam wybór, dlatego pytam. Jeśli uda mi się kiedyś zostać profesjonalistą, nie będę go mieć i zrobię, co będę musiał. To naturalne. Teraz nie chcę, byś była zła. Wolę to obgadać na starcie, bo nie chcę byś się o czymś dowiadywała późno lub po samym fakcie. Jesteś i będziesz dla mnie najważniejsza, naprawdę – miał nadzieję, że nie będzie musiał jej długo o tym przekonywać. Miał dobrze poustawiane wszystko w głowie i nie zrobiłby celowo niczego złego, co by ją zabolało. Dlatego pokiwał głową i zgodził się co do jej spotkań z Eliasem.
- Mam nadzieję, że go wkrótce poznam. Może uda nam się dogadywać, czy coś – powiedział wprost. Nie było w tym nic niewłaściwego. Przecież mogli się zakolegować, nie tak? No i sam by się upewnił, że tamten nie podrywa jego ukochanej, bo inaczej dostanie w twarz i to mocno, oczywiście.
- No dobrze, coś już wiemy. Pozwól się czasem gdzieś zaprosić, nie tylko na spacer – poprosił. – Ja wiem, że niełatwo będzie, ale czasem można nagiąć prawdę, czy coś. I postaram się o lepszy kontakt z twoją rodziną. Mój ojciec się zdziwi, ale w sumie go to nie będzie obchodziło, tylko ucieszy się, że jednak wolę dziewczyny – nie żeby miał coś przeciwko parom tej samej płci, ale jakoś tradycyjny model rodziny bardziej do niego przemawiał.
- Poza tym jestem dorosły – no prawie Cem, prawie. – I mogę podejmować swoje decyzje w poważny sposób. Dlatego chciałbym czasem potrzymać cię za rękę czy pocałować, chociaż w policzek – no w tym chyba nikt nie będzie mógł widzieć czegoś złego. Także ona sama.
- Nie będę cię namawiać do niczego, nic się nie zmieni, po prostu będziesz wiedzieć, że jest tu ktoś, kto cię kocha i chce ciebie, bo jesteś naprawdę niezwykłą dziewczyną – to było chyba najistotniejsze. Uczucie. Wiek nie ma znaczenia, po prostu emocje były istotne.
eden de poesy
-
Wychowała się w cieniu ortodoksyjnych murów, gdzie cisza była językiem, a świat – zakazanym snem. Uciekła w słowa, które stały się jej wolnością i bronią, pisząc książkę, w której zakodowała własne dzieciństwo.
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona, jejtyp narracjiczas narracjipostaćautor
- Nie boję się Ciebie. - lekko nawet się oburzyła, marszcząc brwi. Jej ciało reagowało naturalnie uchylając się przed kontaktem fizycznym. Minie jeszcze trochę czasu zanim przywyknie do tego, że gesty chłopaka znacznie różnią się od tych ojcowskich. Że on się o nią troszczy w zupełnie inny, czulszy sposób. - Możesz mnie dotknąć. - dodała po chwili, zamykając oczy. Może nie był to najbardziej naturalny sposób na naukę cielesności, jednak od czegoś musiała zacząć. Wiedziała, że jej bariery będą ciężkie do przeskoczenia, więc zamknięcie oczu miało jej ten cały proces po prostu ułatwić. Mogłaby wtedy skupić się jedynie na kontakcie, dotyku, a nie szukaniu czegoś w twarzy chłopaka.
Ucieszyła się, słysząc deklarację Cema. Jego uczestnictwo w kościele na pewno by pomogło tej relacji. Jej ojciec myślał o tym wszystkim dość płytko, więc takie podstępne udobruchanie go było jakimś planem. Może jak dobrze pójdzie to i Ayers da się namówić na cotygodniowe spotkania w jej domu, gdzie analizowano pismo święte. Nie musiał się angażować, a zawsze to więcej wspólnie spędzonego czasu.
Jej nastawienie zmieniło się na dźwięk pomysłu z poznaniem Eliasa. Nie wiedząc dlaczego czuła, że panowie mogliby nie przypaść sobie do gustu. Byli zupełnie inni, pochodzili z innych światów i mieli inne zainteresowania. Nie chciała jednak doprowadzać do kompletnej izolacji, więc mimo oporów powinna pójść na tę propozycję. - Świetny pomysł. Ale może nie w najbliższym czasie. - Elias mógłby jeszcze nagadać jakichś głupot do ojca Eden i cała ta ich [i[ m i ł o ś ć[/i] zostałaby zaprzepaszczona na samym początku. Po co więc to psuć?
Ruszyła przed siebie. Jej czas spotkania się kończył, a musieli jeszcze doprecyzować kilka kwestii, których nie chciała zostawiać na później. Była za bardzo, albo raczej chorobliwie, zorganizowana, aby pozwolić sobie to opuścić. - Nie będę zła z powodu teatru szkolnego. Rób co musisz i czego wymaga rola. Daj sobie luz i uznaj, że tam jesteś po prostu innym człowiekiem. - naprawdę nie chciała go ograniczać, więc na potwierdzenie słów uśmiechnęła się ciepło. Przecież to tylko gra, a być może nawet jego przyszła praca. Nie powinna być za to zła. - Nie bierzemy ślubu Cem, nie musisz rzucać dotychczasowego życia. - być może podchodziła do tej relacji nieco inaczej niż chłopak, ale podejrzewała, że wynika to z różnicy wieku. Ona miała nieco inne wyobrażenia wobec pierwszego związku, chociaż jej koleżanki, które już tego doświadczyły, co nieco jej już powiedziały. Ona jednak sądziła, że na wszystko jest czas i pora. Nie musi podążać za koleżankami. - Jeśli masz ochotę, możemy iść jutro na gofry. Lubię gofry, z dużą ilością czekolady. - chłopak zapewne o tym wiedział, w końcu spędzili w swoim towarzystwie ostatnie lata, jednak wolała doprecyzować swoje upodobania.
Cem Ayers
-
Cemil (czyt. Dżemil) jest kanadyjsko-tureckim aktorem. Należy do osób ambitnych i lubiących wyzwania. Mieszkał przez 12 lat w Stambule, do którego myśli się przeprowadzić w przyszłości.
Jest empatyczny, towarzyski i udziela się charytatywnie. Chciałby się ustatkować, ale jego ukochana Eden ma już chłopaka, tylko... czy to na pewno jest problem? ♥
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona, jejtyp narracjitrzecia osobaczas narracjiczas przeszłypostaćautor
Cem dotknął policzka dziewczyny i pogładził go delikatnie. Nie przeszkadzało mu to, że nie chciała patrzeć. Oswoi się z nim, a po jakimś czasie pewnie ją i pocałuje. Nic na siłę i zbyt szybko.
I jakoś się poświęci dla dobra ich relacji. Religia była dla niego tematem bardzo delikatnym. Wolał nie wyznawać niczego, bo tak było łatwiej. Nie chciał ranić czyichś uczuć i robić coś źle. Pamiętał jakieś słowa modlitwy, mało, ale jednak. Plus zawsze mógł posłuchać czegoś o wierze. Nie zabije go to, a nie miał w zwyczaju wyśmiewać się z wyznania wiary u innych. To była prywatna sprawa, a że on nie chciał nikogo urazić, trzymał się na dystans od tematu.
Zaskoczyło go to, że Eden nie chciała, by poznał Eliasa, a przynajmniej nie w najbliższym czasie. Zbiło go to z tropu, bo nie wiedział, dlaczego miałby z tym zwlekać. Przecież to nic takiego, a może sama dziewczyna czuje coś więcej niż tylko koleżeńską więź? Wolał o tym nie myśleć, ale wyraźnie był zbity z tropu i trochę się zdenerwował. Ufał Eden, ale nie wiedział, co się dzieje w jej sercu, bo nie mówiła wiele na ten temat i musiał działać sam. Poza tym zostawała ta przyjaźń z bonusem. Wydawało mu się, że powinna się cieszyć ze zmiany ich relacji, no ale nie nalegał na nazywanie tego wprost związkiem. Zależało mu na jej dobru, więc się dostosowywał, ale nie chciał też, żeby się go wstydziła przed innymi. Zasługiwała na kogoś, kto ją przytuli, wysłucha, potrzyma za rękę i gdzieś zabierze. Cem mógł to wszystko jej dać, ale ona musiała trochę wyjrzeć na świat. Wyciągał do niej swoją dłoń i gdy ją pochwyci, nie wycofa się i nie da jej zniknąć.
Co do tego, żeby robił swoje, pokiwał głową. Kiedy powiedziała, że nie biorą ślubu, wywrócił oczami i w myślach powiedział „jeszcze nie bierzemy ślubu”. On miał poważne zamiary. Jego rodzice pobrali się bardzo szybko i wiedział, że czasem nie warto przeciągać tego, co najważniejsze. Znali się na tyle dobrze, by wiedzieć, że ta dziewczyna jest niezwykła i bardzo chciał stworzyć z nią coś pięknego i trwałego.
Ucieszył się, gdy powiedziała, że mogą się spotkać i pójść na gofry.
- Pewnie, chętnie – powiedział poważnie. – Możemy też pójść na dłuższy spacer? Masz jakieś plany czy będziesz się mogła wyrwać tylko krótki czas? – zapytał. Miał jej wiele do powiedzenia, poza tym lubił spędzać z nią wolne chwile i mógł się wygadać na różne tematy. Jako, że był tylko w połowie Kanadyjczykiem, były osoby, które wyśmiewały jego korzenie i nieraz słyszał, że jest terrorystą. To sprawiało, że trzymał się z dala od innych, blisko trzymając tylko tych, którzy byli w porządku. Nie lubili go, bo był dobry w sporcie, jedynie członkowie drużyn go akceptowali. Czuł się nieraz tak zupełnie niepasująco do innych, że wydawało mu się, iż tylko Eden i Emir naprawdę akceptowali go w pełni. Im nie przeszkadzało kim był, co robił, jakie miał marzenia – po prostu byli obok i się wspierali. Cem nauczony był życzliwości, chociaż jego nastoletnie lata były trudne. Przechodził okres buntu, a potem uspokoił się i znów był taki, jak dawniej – szczery, wrażliwy na piękno i empatyczny.
- Chciałbym pójść kiedyś z tobą do kina, na co zechcesz, ty wybierzesz – powiedział spokojnie.
- W ogóle, możemy coś porobić razem. Stęskniłem się za tobą. I chciałbym, żebyś się przyzwyczaiła do mnie jako no wiesz, przyjaciela z bonusem – uśmiechnął się łagodnie, a jego jasne oczy błyszczały wesoło, gdy tak patrzył na tę dziewczynę. Naprawdę była dla niego bardzo ważna, może i nawet najważniejsza. Patrzył na nią z takim uczuciem i ciepłem, że stopiłby niejeden lodowiec. I chciał, żeby ona kiedyś spojrzała na niego tak samo. Obiecał sobie, że będzie cierpliwy i z nadzieją będzie oczekiwać przełomu. Bez walki się nie podda, bo kochał i chciał być kochany.
eden de poesy
-
Wychowała się w cieniu ortodoksyjnych murów, gdzie cisza była językiem, a świat – zakazanym snem. Uciekła w słowa, które stały się jej wolnością i bronią, pisząc książkę, w której zakodowała własne dzieciństwo.
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona, jejtyp narracjiczas narracjipostaćautor
Miała przedstawić Cema Eliasowi, jednak nie tak szybko i nie z takiego powodu, że ten odczuwał niezrozumiałą zazdrość. Nie chciała także, aby student niepotrzebnie doniósł też jej ojcu o zmianach w relacji jej i młodego Ayersa. Wolała być ostrożna, bo niestety domyślała się z jakich powodów Elias nagle pojawił się w jej życiu i za aprobatą jej rodziców, tak często ją odwiedzał. Musiała być w tym wszystkim ostrożna, czuła się jakby rozgrywała partyjkę w szachach, gdzie każdy ruch musiał myć odpowiednio przemyślany. Bo jej rodzice także wzięli ślub dość wcześnie i sama Eden dokładnie wiedziała, że podobnych deklaracji wymagali też od niej. Jednak w roli jej męża nie widzieli jednak Cema, który nie wpisywał się w wykreowany obraz wymarzonego zięcia. Czego oczywiście nigdy mu nie powie.
- Do kina też możemy iść. Żaden problem. - będzie musiała po prostu to wyjście odpowiednio uargumentować, jednak nie sądziła, że będą z tego powodu jakieś większe problemu. Pozwalano jej uczestniczyć w życiu społecznym, jednak na nieco okrojonych zasadach, co starała się po prostu zazwyczaj szanować. - Możesz też odwiedzać mnie u mnie w domu. Myślę, że rozsądnym jest przyzwyczajanie moich rodziców do Twojej obecności. Oczywiście nie od razu na jakieś długie godziny, raczej proponowałabym ostrożne podejście. - z boku mogło mu się wydawać, że Eden nie jest zainteresowana rozwijaniem tej relacji. Prawa była jednak taka, że ona znała odpowiednie tempo tego wszystkiego i prób szkodliwości. Bardzo chciała, aby spędzali razem dużo więcej czasu, jednak nie chciała później zbierać tego owoców w postaci awantur. Musiała się uczyć, wzbudzać zaufanie i nie narażać rodziców na stres, chociaż Cem Ayers był odpowiednio dużym czynnikiem stresowym. - Dziwnie teraz będzie przed znajomymi, nie? - ona zawsze zarzekała się, że Cem jest tylko jej przyjacielem. W zasadzie nie wiedziała jak on sam opisywał ją w grupie znajomych, jednak mogła podejrzewać, że jego koledzy z drużyny nie podchodzili zbyt przychylnie do związków z młodszymi dziewczynami. Byli przecież sportowcami, powinni zadawać się z fajnymi, starszymi dziewczynami.
Cem Ayers
-
Cemil (czyt. Dżemil) jest kanadyjsko-tureckim aktorem. Należy do osób ambitnych i lubiących wyzwania. Mieszkał przez 12 lat w Stambule, do którego myśli się przeprowadzić w przyszłości.
Jest empatyczny, towarzyski i udziela się charytatywnie. Chciałby się ustatkować, ale jego ukochana Eden ma już chłopaka, tylko... czy to na pewno jest problem? ♥
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona, jejtyp narracjitrzecia osobaczas narracjiczas przeszłypostaćautor
- Będę ostrożny i taktowny – powiedział w końcu, myśląc nad tym wszystkim, co powinien zrobić. – Nie bój się, jakoś to będzie. Postaram się zrobić wszystko, by wyszło dobrze. I może uda nam się też porozmawiać kiedyś na poważne tematy i to, że nie jestem lekkoduchem za jakiego mnie ma twój ojciec – no musiał jakoś uwierzyć, że kariera aktora marzy mu się nie dlatego, by prowadzić rozwiązłe i hulaszcze życie, tylko by sprawdzić się i uwierzyć w siebie i swoje talenty.
- Przyjdź też kiedyś na jakiś mecz, jeśli masz ochotę oczywiście – zaproponował. – Jak wiesz, gramy co tydzień w piątki po południu, a później chodzimy gdzieś coś zjeść. Możesz dołączyć, albo po prostu cię odprowadzę, byś nie musiała sama wracać. Myślę, że dobrze będzie gdy przywykniesz do mojego otoczenia, będziecie się widywać czasami – to chyba było normalne i właściwe, a przynajmniej on tak czuł i wydawało mu się to być odpowiednie. Nigdy nie miał dziewczyny, więc tylko obserwował jak do tego podchodzą jego kumple. Było w tym też wiele rzeczy, których nie chciał sam robić. Bardzo nie chciał, żeby na ich drodze pojawił się jakiś błąd, a przynajmniej nie duży.
- No tak, będzie inaczej – przyznał rację Eden. – Niektórzy będą nastawieni dobrze, inni pewnie będą nas obgadywać, ale nie przejmuj się. Ja nie będę zajmować swojej głowy takim zachowaniem Ja jestem poważny i wiedz, że gdybym miał wybierać między nimi, a tobą, wybiorę ciebie – dla niego to było jasne. Bardzo wysoko cenił sobie ich znajomość i przyjaźń i nikomu nic do tego. A jego rówieśniczki były czasem o wiele mniej poważne, niż powinny. Zachowywały się jakby zjadły rozumy i czuły się królowymi tego świata. Cem nie bardzo lubił osoby, które mają siebie wyżej od innych i gardziły nimi. Niektóre były w porządku i tych się trzymał, ale żadnej jakoś nie polubił na tyle bardzo, by chcieć z którąś się spotykać. Eden była młodsza, ale dojrzalsza emocjonalnie. I miała jakieś zainteresowanie, a nie tylko dbała o swoje ja i w ogóle tym podobne. Cenił sobie jej wybory, lubił poznawać jej punkt widzenia i wymieniać się spostrzeżeniami dotyczącymi świata. Mogli rozmawiać godzinami, gdyby tylko byli w stanie. Ayers nigdy się nie nudził w jej towarzystwie. Poza tym uwielbiał patrzeć jej w oczy, uwielbiał jej głębokie spojrzenia. No i była prześliczna, jako facet też musiał to przyznać.
- Nie martw się, ja cię zawsze obronię i pomogę. I dam ci tyle swobody, ile zechcesz. Nie chcę, byś czuła, że się do ciebie przyczepiłem, czy coś – wyjaśnił spokojnie. – Stopniowo dojdziemy do czegoś innego, mamy dużo czasu i zacznijmy spontanicznie działać. Dla mnie to też nowa sytuacja, jak wiesz zresztą. Jestem ciekawy tego, jak to będzie i w ogóle. Myślę, że dobrze, bo przecież nie robimy nic złego – mieli prawo do emocji, nowych wyzwań i do siebie - by mogli się cieszyć swoją obecnością i bliskością, od czego by nie zaczęli. Nie mogli myśleć negatywnie i Cem naprawdę wierzył, że im się uda, jeśli naprawdę będą tego chcieli
eden de poesy