29 y/o, 159 cm
był ratownik medyczny, były pilot US Navy, generalnie fajnie... było
Awatar użytkownika
— What are your biggest weaknesses?
— Tall men who need therapy
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her/bitch
postać
autor

trigger warning
los hajdos
  Odnalazła się bezbłędnie w nowej dla niej sytuacji.
  Całkowicie naga, na kolanach, z równie nagim mężczyzną przed sobą. Wszystko przychodziło tak naturalnie, bez zachwiania. Bo wszystko było znacznie inne od tego, co pamiętała jej głowa i co pamiętały jej mięśnie.
  Ale nie brakowało, mimo rozkosznego relaksu dzięki chwili, tego napięcia z tyłu czaszki, które trzymało sztywno świadomość, że pewnie wystarczył tylko jeden ruch, absolutnie nieświadomy, by rozedrgać jej ciało i to wcale nie z przyjemności.
  Czuła, że wierci się i bynajmniej, nie w następstwie pieszczot. Albo może właśnie przez to – ale wiedziała i widziała, że wierci się w konkretnym celu. Nie trwało to długo, zanim nie uwolnił się z śmiesznego jarzma, które na niego zarzuciła, świadoma jego beznadziejności.
  Wywróciła teatralnie oczami, na tyle powoli, by mieć pewność, że ta ostentacyjność z jej strony mu nie umknęła.
  — Nie umiesz się bawić — westchnęła, niby zmartwiona, może rozczarowana.
  Zdradziło ją drgnięcie kącika ust, który układał się do figlarnego półuśmiechu, którego nie zamierzała zatrzymywać. I tak była zadowolona, bo widziała po nim, że działała na niego odpowiednio. Gębę, jak zawsze, mógł mieć kamienną i niewzruszoną, czasem tylko złamaną charakterystyczną dla niego kpiną, ale spojrzenie zdawało się go bezdusznie zdradzać.
  Ciekawe, czy sam był tego świadom?
  Ssij.
  Prychnęła krótko, sardonicznie niemal, ledwie to słowo zachwiało napiętą ciszę między nimi.
  Opuściła, mimo to, spojrzenie, na jego kciuk, przy jej wargach, a dopiero później spojrzała na jego twarz. Przez chwilę krzyżowała się z nim wzrokiem, jakby w cichym, pozbawionym wszelkiego dotyku starciu. Jak gdyby dobijali jakiegoś targu, prowadzili zaciekłą licytację. Bez słów, ścierając się jako dwójka nieustępliwych, a zainteresowanym tak samo.
  W końcu złamała napięcie, sięgając koniuszkiem języka do opuszki jego palca. Musnęła ją delikatnie, nie przerywając starcia ich spojrzeń. W końcu zamknęła między swoimi miękkimi wargami jego kciuk, oplatając się wokół niego językiem. Nie przerywała gry, która zawisła między nimi. Nie przerwała przepychanki bez słów.
  Rozumiała wręcz doskonale, że tak naprawdę nie targowali się o tę niewinną pieszczotę, którą zaczęła. Nawet jeśli rzeczowo to się składało. I tak to wyglądało na pierwszy rzut.
  Prześlizgnęła się językiem po fakturze jego linii papilarnych, zostawiając na niej swoją ślinę. Zassała zaraz palec krótko, aby znów go otoczyć swoim wilgotnym mięśniem. Nie trwało to długo, ledwie sekundę, może dwie, kiedy sięgnęła dłonią do przegubu jego ręki, zaciskając na nim mocno swoje palce, wycofując taktycznie twarz z cichym mlaśnięciem.
  — Tylko, jeśli skończysz dla mnie — odpowiedziała, podając swoją ostateczną cenę, o którą przeciągali się wcześniej, w niemych negocjacjach, samym spojrzeniem,. Jej było identycznie stanowcze jak wcześniej i niezmiennie, nawet teraz, złamane wyraźną prowokacją.
  Oferta prosta, całkiem satysfakcjonująca. Mieli przecież czas. I mieli swoje pomysły.
  Zacisnęła palce drugiej dłoni, wciąż strategicznie otaczające jego przyrodzenie. Przeciągnęła nimi po jego długości niespiesznie,. Przechyliła nieznacznie głowę, spuszczając spojrzenie z jego oczu na trzymaną przez siebie dłoń, na jego kciuk, jak gdyby tym samym decydując, że nie podejmuje już dalszych negocjacji. I nawet nie jest nimi zainteresowana.
  Wychyliła się nieznacznie w stronę jego odstawionego kciuka, raz jeszcze wsuwając go sobie pomiędzy wargi. Na krótko, dla samego przypomnienia. Wypuściła jego rękę, podnosząc na niego spojrzenie. Nie musiała pytać na głos, bo wzrok mówił, a raczej pytał za nią: czy pasował mu ten układ?
  Jej pasowało.
  Pasowała ta gra, pasowała ta atmosfera i pasowała swoboda, która pojawiła się tak prosto, jakby miała być w niej od początku. Wiedziała, że to była kwestia głębokiego zaufania, jakim go darzyła, niczego więcej. Tego, że zdołała go poznać i poczuć się przy nim bezpieczniej niż kiedykolwiek. W każdej odsłonie, nawet tej nagiej i bezbronnej.

Damon Tae
ODPOWIEDZ

Wróć do „#8”