48 y/o
CHRISTMASSY
168 cm
detektywka wydziału zabójstw w Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
The Grinch stole Christmas and so did I
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Niedzielne poranki z reguły należały do tych leniwych jeśli oczywiście żadna z nich nie dostała pilnego wezwania z komendy lub nie wpadały w spiralę rozpracowywania danej sprawy, która spędzała im sen z powiek i była powodem wielu frustracji narastających głównie w Evinie, która potrafiła się zafiksować na punkcie aktualnie badanego przypadku o ile wzbudził jej zainteresowanie.
Pomimo braku pracy ten niedzielny poranek był jednak inny. Zamiast bezwstydnie wylegiwać się w łóżku przy boku narzeczonej, Swanson już od wczesnych godzin sterczała w kuchni. Na blacie za jej plecami stał tort, który upiekła poprzedniego dnia, gdy udało jej się znaleźć odrobinę czasu dla siebie. Była dumna ze swojego dzieła i miała nadzieję, że Zaylee również go doceni. Podobnie jak urodzinowe śniadanie oraz kubek czarnej jak noc świeżo zmielonej kawy, której ziarna detektywka zakupiła w jakimś lokalu dla hipsterów. Nie miała najmniejszego pojęcia o kawie dlatego musiała zdać się w pełni na opinię pracownika kawiarni, któremu streściła upodobania Miller.
Nie miała jeszcze czasu na to, aby się odpowiednio ubrać. Miała na sobie wyłącznie majtki i za duży t-shirt, który sięgał jej połowy ud. Włosy upięła niedbale, aby nie przeszkadzały jej przy gotowaniu i nie kleiły się do karku przez gorąc jaki bił od kuchenki, na której smażyła właśnie naleśniki.
Jej uwagę nagle przykuł odgłos kroków na schodach, które świadczyły o tym, że koronerka właśnie schodziła na parter z sypialni. Możliwe, że przywiódł ją zapach jedzenia albo po prostu zorientowała się, że Evina już jakiś czas temu wymsknęła jej się z łóżka i postanowiła ją znaleźć.
Odłożyła na talerz obecnie smażony naleśnik, który zdążył już się odpowiednio zarumienić, aby nie ryzykować przypalenia i odwróciła się akurat w momencie, gdy zauważyła Zaylee wchodzącą do pomieszczenia.
- Widzę, że ktoś już wstał - skomentowała z lekkim rozbawieniem po czym podeszła do koronerki i przyciągnęła ją do siebie, aby krótko ucałować jej wargi choć zdecydowanie zapomniała się w nich odrobinę dłużej niż początkowo planowała. - Wszystkiego najlepszego, kochanie.
Nie czuła potrzeby wygłaszania jakiś przesadnie długich życzeń. Evina nie była kobietą wielu słów, a poza tym Zaylee wiedziała doskonale, że zawsze chciała dla niego wszystkiego, co najlepsze, a nie wyłącznie w dniu urodzin. Nie musiała zatem wyrażać tego jakąś pokraczną formułką.
- Mam coś dla ciebie, ale najpierw śniadanie - wymruczała wciąż tuż przy jej ustach i niechętnie odsunęła się, aby móc nałożyć jedzenie na wyciągnięte z szafki talerze.

zaylee miller
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
34 y/o
CHRISTMASSY
171 cm
koronerka w toronto police service
Awatar użytkownika
znowu z dziewczętami
śmiejemy się trzema
chuj zostawcie paczki
i tak nic w nich nie ma
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

029.
Nigdy nie przywiązywała większej wagi do swoich urodzin. Kiedy była młodsza, świętowała je hucznie i z rozmachem, ale z czasem coraz bardziej skupiała się na nauce i karierze. Zazwyczaj kończyło się więc na życzeniach, drobnych prezentach od bliskich i rodzinnym obiedzie. Nie spodziewała się też, że w tym roku narzeczona przygotuje coś wyjątkowego, jednak gdy tylko się przebudziła i po tym, jak z przymkniętymi oczami obmacała całą pościel, nie znalazła jej w łóżku, od razu wiedziała, że Evina coś knuje. Zdradziła ją nie tylko nieobecność, ale również zapach niosący się z kuchni, który zwabił Zaylee na dół.
Stanęła w progu, wciąż jeszcze trochę zaspana i spoglądając na Swanson ciemnymi oczami, pozwoliła się objąć.
Powinnaś być w łóżku — mruknęła, odwzajemniając pocałunek. Tak, właśnie w ten sposób zgłaszała swoją skargę: że nie zastała jej przy swoim boku zaraz po przebudzeniu. W niedzielny poranek, kiedy mogły dłużej się powylegiwać. Właściwie był to jedyny poranek w tygodniu, kiedy w ogóle mogły to robić. A to i tak nie zawsze, bo czasami dostawały pilne wezwania, których nie dało się po prostu zignorować. — Ale dziękuję — dodała po chwili, po czym wydała z siebie zduszony jęk niezadowolenia, bo Evina nagle się odsunęła, a Miller poczuła nieprzyjemny chłód.
Skrzyżowała ręce na piersiach, jakby próbując przynajmniej na moment wypełnić pustkę po krótkim uścisku i zajęła miejsce przy stole, czekając na śniadanie.
Ok, muszę przyznać, że pachnie obłędnie — pociągnęła nosem, czując, jak zapach kawy i czegoś słodkiego wypełnia pomieszczenie. Przez chwilę po prostu siedziała w milczeniu, obserwując, jak Swanson krząta się przy kuchence — z włosami zebranymi w niedbały kok i w za dużej koszuli, którą Zaylee doskonale rozpoznawała. Chciała jej powiedzieć, że wcale nie musiała się tak starać, ale przecież znała swoją kobietę. I znała odpowiedź, która zamykałaby się jedynie w krótkim objaśnieniu, że i tak w niedzielę zawsze przygotowywała im śniadanie, bo to był jedyny moment, kiedy jadały w domu.
Co dla mnie masz? — zainteresowała się, podbierając głowę na rękach, które zaprała o stół. — Czy to jakiś denat, który zmarł niewyjaśnionych okolicznościach i tylko ja jestem w stanie odgadnąć przyczynę zgonu? — rozmarzyła się, ale każdy, kto znał Miller, wiedział, że miała dziwne fantazje i cieszyły ją nietypowe rzeczy. A sama myśl o sekcjonowaniu ciał wywoływały w niej dreszcze ekscytacji. Oczywiście nie mogła równać się z tym, który pojawiał się wraz z widokiem ciepłego ciała ukochanej, która kusiła ją długimi nogami i wystającymi spod koszuli majtkami, które ukazywały się wraz z jędrnymi pośladkami, gdy musiała się po coś schylić. I Zaylee już nie wiedziała, czy Evina robiła to przypadkiem, czy może jednak celowo, ale to sprawiało, że miała ochotę oderwać ją nakładania śniadania, posadzi na blacie i przelecieć.

Evina J. Swanson
bubek
nie lubię postów z ai i takich o niczym, braku zaangażowania w fabułę i kiedy druga strona nie wykazuje się inwencją twórczą
48 y/o
CHRISTMASSY
168 cm
detektywka wydziału zabójstw w Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
The Grinch stole Christmas and so did I
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Z wiekiem obchodzenie urodzin stawało się coraz mniej ekscytujące i nie wyczekiwało się z utęsknieniem na ten dzień. Przynajmniej to mogła potwierdzić sama Evina, ale aktualnie był to także pretekst do tego, aby zrobić coś miłego dla drugiej osoby i spędzić wspólnie dzień na czymś przyjemnym.
- Wybacz. Zawsze możemy tam wrócić - odparła, uśmiechając się na jej komentarz.
Zdawała sobie sprawę z tego, że właśnie straciły okazję do tego, aby wspólnie powylegiwać się w pościeli, ale gdyby nie to, że Zaylee zwlekła się już na dół to mogłyby wspólnie zjeść śniadanie w łóżku i spędzić tam jeszcze nieco czasu.
Nie umknęło jej także to jak z wielkim niezadowoleniem koronerka zareagowała na to, że się od niej odsunęła. Chociaż nie mówiła tego na głos to musiała przyznać, że Miller potrafiła być naprawdę urocza. Zwłaszcza w takich momentach.
- Mam nadzieję, że nie tylko pachnie - odpowiedziała, stawiając w końcu na stole talerze z parującymi naleśnikami oraz kilka misek ze składnikami, które mogły zostać użyte do ich przyozdobienia. - Mam też dla ciebie kubek kawy czarniejszej niż sam Rademenes.
Nie miała właściwie pojęcia czemu ta kawa była tak wyjątkowa, ale zapłaciła za nią naprawdę sporą kwotę. Być może były to ziarna wysrane przez pampasowca czy tam inne egzotyczne zwierzątko. Nie wnikała i nie pamiętała w ogóle tego, co mówił jej sprzedawca. Ważne, że była mocna i taka jak Zaylee lubiła.
- Nie masz już wystarczająco dużo takich denatów w prosektorium? - rzuciła ze śmiechem, postawiwszy kubki na stole i na chwilę zagryzła dolną wargę. - Miałam dać ci prezent po śniadaniu, ale skoro jesteś tak ciekawa...
Odwróciła się jeszcze na moment, aby odszukać pozostawiony na podłodze w kącie kuchni prezent, który następnie wręczyła koronerce. Było to własnoręcznie owinięte przez nią papierem pudełko, w którym znajdował się elegancki i prosty portfel z dobrej jakości skóry. W jego wnętrzu znajdował się nie tylko pieniążek na szczęście, ale także zdjęcie z fotobudki, które kiedyś zrobiły sobie wspólnie z Samem, bo chłopiec był zaintrygowany tym urządzeniem. Oprócz tego w pudełku był także obity w skórę gruby notatnik oraz stylowe wieczne pióro.
- Zauważyłam ostatnio, że przeciera ci się portfel i stwierdziłam, że chyba pora go wymienić - wyjaśniła, gdy tylko już Miller rozpakowała swój prezent.
Wiedziała, że Zaylee lubiła praktyczne podarunki. Właśnie dlatego zdecydowała się na coś, co na pewno będzie jej w jakiś sposób służyło. Sam portfel wydawał się jednak niewystarczającym prezentem i dlatego musiała dobrać do niego coś jeszcze.
W pewnym napięciu przyglądała się reakcji ukochanej. Nienawidziła robić innym prezentów. Chociaż naprawdę lubiła sprawiać innym przyjemność jakimiś drobiazgami to jednak zawsze miała wrażenie, że może jednak nie trafiła do końca z tym, co miała w głowie i jednak obdarowany nie będzie zadowolony. To było okropne uczucie.

zaylee miller
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
34 y/o
CHRISTMASSY
171 cm
koronerka w toronto police service
Awatar użytkownika
znowu z dziewczętami
śmiejemy się trzema
chuj zostawcie paczki
i tak nic w nich nie ma
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Jedno uniesienie brwi wystarczyło, aby dać narzeczonej do zrozumienia, że po śniadaniu definitywnie wrócą do łóżka. Nie widziała nawet innej możliwości. Oczywiście mogły spędzić ten dzień na różne sposoby, ale Zaylee nie wyobrażała sobie rozpoczęcia świętowania urodzin bez odrobiny czułości.
Nie, urocza to na pewno nie było właściwie słowo, jakim można określić Miller, która była wszystkim, tylko nie tym. Uparcie stawiała na swoim, potrafiła wbić szpilkę jednym spojrzeniem, a jej złośliwe uwagi trafiały zawsze celnie. Może aż za bardzo. Urocza? Nie. Uparta, złośliwa, irytująca, zbyt pewna siebie, niebezpiecznie pociągająca i inteligentna — to brzmiało znacznie bliżej prawdy.
Na widok naleśników z mnóstwem dodatków aż oblizała usta. Już podczas ich pierwszego spotkania Evina zdobyła jej serce jedzeniem (i zajebistym seksem), a od tamtej pory nic się nie zmieniło. Uwielbiała jej kuchnię i w sumie nie obraziłaby się, gdyby na emeryturze Swanson otworzyła jakąś swoją knajpę z przepisami swojej matki. Jednak kawa, która nie została zaparzona w domu, była dużym zaskoczeniem. Miłym, ale wciąż zaskoczeniem.
Pojechałaś rano do kawiarni, żeby kupić mi kawę? — zapytała z nieukrywanym zdziwieniem w głosie. — Chryste, ty naprawdę musisz mnie kochać — zaśmiała się, bo każdy, kto znał Evinę wiedział, że ta nienawidziła naparów kawowych całą sobą. Nawet sam zapach ją drażnił, o smaku nawet nie wspominając, mimo że jedynie spijała go z usta Zaylee. Wtedy chyba nie był aż taki najgorszy. Sięgnęła kubek czarnej jak smoła kawy i upiła łyk, cmokając niczym najprawdziwsza koneserka. Smak uderzył ją od razu. Napój był mocny i idealnie gorzki, bez cienia kwasowości. Żadnej rozwodnionej lury, żadnych kwiatowych bzdur, po prostu czysta, mocno esencja. Czuła, jak kofeina momentalnie rozlewa się po ciele, rozbudzając każdą komórkę. — To jest zajebiste — skwitowała krótko. Większa ilość słów nie była potrzebna, a satysfakcja wymalowana na jej twarzy mówiła sama za siebie.
Zaraz jednak prychnęła pod nosem, bo nie istniało coś takiego, jak wystarczająco dużo denatów. Tych nigdy nie było za wiele. Ale nigdy nie było ich też mało, bo na szczęście ludzie umierali codziennie. Szybko jednak zapomniała o zwłokach, bo Swanson szybko przykuła jej uwagę zapakowanym w papier pudełkiem. Otworzyła je pospiesznie, trochę jak dzieciak w święta bożego narodzenia, a jej oczy natychmiast jej się zaświeciły na widok portfela i notatnika z wiecznym piórem. Prezent trafiony w punkt, a to tylko potwierdzała, że narzeczona znała ją, jak nikt inny na świecie.
Och — wyrwało jej się, kiedy dostrzegła wewnątrz ich wspólne zdjęcie z Samem. Jakoś ją to wewnętrznie rozczuliło. No i z nich dwóch, która była naprawdę urocza? — Nie wiem, jak ty to robisz, ale robisz to dobrze — przesunęła dłonią po twardej oprawie notatnika. — Bo nie dość, że czytasz mi w myślach, to jeszcze rozkochujesz mnie w sobie każdego dnia — w podziękowaniu sięgnęła po dłoń Swanson, aby móc ją ucałować. Zwykle nie mówiły sobie takich patetycznych wyznać, ale nie raz miewały pewne przebłyski. Tak, jak w tej sprzyjającej chwili.
Zaylee nałożyła sobie na swojego naleśnika owoce i oblała go solidnie syropem klonowym, po czym odkroiła kawałek i zanim umieścić go sobie w ustach, wymierzyła widelcem w narzeczoną.
To jakie plany na później? — zapytała z myślą o dalszej części dnia. — Nie wypuścisz mnie z sypialni? — zapytała z tym swoim łobuzerskim uśmiechem, biorąc kęs naleśnika. Wyśmienity. Jak zawsze i ja wszystko, co przygotowywała Evina.

Evina J. Swanson
bubek
nie lubię postów z ai i takich o niczym, braku zaangażowania w fabułę i kiedy druga strona nie wykazuje się inwencją twórczą
48 y/o
CHRISTMASSY
168 cm
detektywka wydziału zabójstw w Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
The Grinch stole Christmas and so did I
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Nie spodziewała się po niej niczego innego. Zdecydowanie zasługiwały na to, aby spędzić przynajmniej część tego dnia w łóżku i jeśli taka była wola Miller to kim była Evina, aby jej się przeciwstawić? Zwłaszcza, że sama chętnie wróciłaby do pościeli, bo nie zdołała się wystarczająco wyspać. Chociaż nie miała wątpliwości, że akurat to była ostatnia rzecz jaką Zaylee chciałaby robić w łóżku.
Istniało wiele epitetów, którymi mogłaby opisać swoją narzeczoną i każdy z nich był adekwatny do danego momentu. Były chwile, w których była zniewalająco piękna, nieziemsko seksowna bez wkładania w to jakiegokolwiek wysiłku czy też po prostu wyjątkowo atrakcyjna zarówno ze względu na swój intelekt jak i wygląd. Bywało, że jedyne słowo, które przychodziło jej na myśl, gdy tylko na nią patrzyła to wkurwiająca, gdy tylko sprzeczały się po raz kolejny i irytacja brała górę, ale według Swanson koronerka była również niezwykle urocza. Zwłaszcza wtedy, gdy tak bardzo do niej lgnęła i poszukiwała wszelkiego rodzaju bliskości, której brak wzbudzał jej niezadowolenie.
W teorii od samego początku powinna zdawać sobie sprawę z tego jak bardzo Miller ceniła sobie jej umiejętności kulinarne, których nie wykorzystywała zbyt często. Pierwsza wspólna kolacja okazała się niewątpliwym sukcesem o czym świadczył fakt, że po roku koronerka nosiła pierścionek na palcu, który był zapowiedzią nadchodzącego małżeństwa oraz odnalazła w sobie uczucia macierzyńskie i chęć do adoptowania wspólnie dziecka. Wiele wydarzyło się w tym czasie.
- Nie do końca - odpowiedziała i uśmiechnęła się z zadowoleniem pomimo intensywnego aromatu kawy, który drażnił jej nozdrza. - Kupiłam ci cały worek ziaren, żebyś mogła sobie przyrządzać w domu tę szatańską smołę. Według sprzedawcy to jakiś dobry gatunek i tak dalej... Nie znam się, ale on brzmiał profesjonalnie.
Mógł być też po prostu wciskać jej kit, aby sprzedać najdroższy z produktów, ale zrobił na niej niezwykle dobre wrażenie i dlatego postanowiła mu zaufać. Sama na pewno nie byłaby w stanie niczego dobrać, bo dla niej każda kawa była jedną wielką obrzydliwością. Dlatego musiała zdać się na zdanie kogoś kto znał się w tym temacie.
Obie były beznadziejnymi przypadkami pracoholiczek. Połączyła je praca, a później dopiero pojawiło się coś więcej. Nigdy nie było im wystarczająco rozwiązanych spraw, trupów na stole i poszlak do zbadania. Zadziwiające, że w tym wszystkim znalazły jeszcze czas na uczucia i układanie sobie życia.
Obserwowała w napięciu reakcję narzeczonej, ale w końcu odetchnęła z ulgą i pewnym zadowoleniem, gdy tylko zrozumiała, że prezent jak najbardziej był trafiony, a dodatkowo wydawał się także niezwykle ją poruszyć. Na tyle, że zdobyła się na niezwykle wzruszające wyznanie miłosne.
- Zachowaj podobne teksty na przysięgę małżeńską. Dobrze to brzmi - rzuciła żartobliwie, ale naprawdę doceniała słowa narzeczonej.
Sama na chwilę ujęła jeszcze twarz koronerki, aby pogładzić kciukiem jej policzek, a od skradnięcia jej jeszcze jednego pocałunku powstrzymała ją jedynie odrzucająca woń kawy, która stała tuż obok.
- Jest to jakaś opcja - odpowiedziała z rozbawieniem, siadając obok Zaylee i zajmując się dekorowaniem swojego naleśnika. - Zarezerwowałam nam stolik na wieczór w szykownej greckiej restauracji, ale bez problemu mogę to odwołać... Na wypadek, gdybyś jednak wolała spędzić cały dzień w domu. Na przykład w łóżku.
Nie chciała czynić szczególnie wymyślnych planów, bo chciała aby to Miller decydowała o tym jak spędzą dzień. W końcu to miały być jej urodziny, więc powinna mieć głos w sprawie tego, co chciała robić a na co nie miała większej ochoty.
- Chciałabym, żeby był to wyjątkowy dzień... Dlatego właśnie spełnię dzisiaj każde twoje życzenie - dodała, spoglądając na koronerkę, której taka opcja zdecydowanie powinna przypaść do gustu.
W końcu dostała idealną okazję do tego, aby rządzić i rozkazywać Swanson ze świadomością, że jednak tym razem wykona każde jej polecenie.

zaylee miller
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
34 y/o
CHRISTMASSY
171 cm
koronerka w toronto police service
Awatar użytkownika
znowu z dziewczętami
śmiejemy się trzema
chuj zostawcie paczki
i tak nic w nich nie ma
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Jeszcze nie wiedziała, jaki skład miała kawa, którą zafundowała jej Evina i pewnie dopiero później zagłębi się w szczegóły. Na razie wolała delektować się śniadaniem i towarzystwem narzeczonej. Choć oczywiście skłamałaby, gdyby powiedziała, że nie zdziwił jej zakup całego worka ziaren — zwłaszcza że Swanson nie mogła nawet znieść zapachu kawy. Jeśli to nie była miłość, to Zaylee nie wiedziała, co nią było.
Podejrzewam, że gdyby wsypali ci do torby cokolwiek, to i tak uwierzyłabyś, że to najlepsze ziarna w mieście, sprowadzone prosto z Jemenu — rzuciła, ale bez złośliwości. Raczej żartobliwie, bo naprawdę doceniała ten gest. Tak jak i pozostałe prezenty, którymi Evina idealnie trafiła w jej gusta.
Parsknęła pod nosem na samo wspomnienie o przysiędze małżeńskiej. W zasadzie Miller nie miała pojęcia, że to, co przed chwilą powiedziała, zabrzmiało aż tak dobrze. Nie była dobra w te wszystkie górnolotne wyznania i czasem mówiła coś zupełnie bezwiednie. Albo może po prostu tak, jak czuła. Przy niej nie musiała się zastanawiać nad doborem słów, bo one same układały się w zdania, które brzmiały właściwie.
Na przysięgę małżeńską przygotuję coś zajebistego — odparła z charakterystyczną pewnością w głosie. Wprawdzie nie wiedziała jeszcze dokładnie co, ale zamierzała odpierdolić taką mowę, że Swanson spadną kapcie. A może nawet uroni jakąś łezkę ze wzruszenia.
Dzień dopiero się rozpoczął, a do wieczora miały jeszcze sporo czasu, więc plany Miller mogły się jeszcze wielokrotnie zmienić. Wizja kolacji w greckiej knajpce była jednak niezwykle kusząca — po pierwsze ze względu na jedzenie, a po drugie dlatego, że obie dobrze wspominały grecką kuchnię z urlopu na Lesbos. Smakowało im tam dosłownie wszystko, może z wyjątkiem ouzo i chociaż Evina lubiła każdy alkohol, to nawet ona krzywiła się lekko, kosztując tej specyficznej wódki. Dla Zaylee miała ona posmak paskudnego lekarstwa, którym w dzieciństwie nacierała ją matka.
Ach, teraz jesteś taka wspaniałomyślna, tak? — spojrzała na nią znad swojego talerza z naleśnikiem. — I to tylko dlatego, że mam urodziny? — zaśmiała się krótko. — Ale wiesz, kochanie, że to tak nie działa? Bo tak się składa, że ja akurat nie mam dzisiaj żadnych specjalnych życzeń — wzruszyła ramionami, nabijając na widelec plasterek banana.
Czasem odpalała się w łóżku i nachodziło ją na większe rozkazywanie. I chociaż lubiła dominować, to zwykle obywało się bez wydawania poleceń. Kiedy chciała, Swanson nie zrobiła jej tej przyjemności, a dzisiaj nie miała już ochoty. Nie na sam seks, na to zawsze miała chęci, ale wystarczyło jej, że po prostu miło spędzą czas.

Evina J. Swanson
bubek
nie lubię postów z ai i takich o niczym, braku zaangażowania w fabułę i kiedy druga strona nie wykazuje się inwencją twórczą
48 y/o
CHRISTMASSY
168 cm
detektywka wydziału zabójstw w Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
The Grinch stole Christmas and so did I
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Skoro jednak Zaylee smakowało to wszystko było w porządku i mogła uznać, że chłopak naprawdę się znał na rzeczy. Mogła zatem bez problemu korzystać z lokalu, gdy tylko najdzie ją na to, aby sprawić narzeczonej worek kawy. Wszystko dlatego, że kochała ją wystarczająco, aby znosić ten zapach w swojej kuchni. Wszystko było akceptowalne póki nie korzystała z kubków Eviny.
- Nie mam jak tego sprawdzić. Mogłabym jedynie opierdolić typa, który wcisnąłby mi coś, co ci nie zasmakuje - odparła, nie mając jej za złe tego komentarza.
W końcu nie było tajemnicą to, że nienawidziła kawy i nie miała przez to o niej żadnego pojęcia. Dopóki nie zamieszkała z Zaylee to nie trzymała w domu żadnej paczki nawet dla gości, których i tak nie miewała często.
- Uwierzę jak usłyszę. Dla mnie najważniejsze, żebyś powiedziała tak w kluczowym momencie - odpowiedziała, ale nie wątpiła w to, że jeśli tylko Miller będzie chciała to ułoży wspaniałą mowę lub zaimprowizuje ją na miejscu.
Nie sądziła jednak, aby potrzebowały jakiś szczególnych przysiąg, które wygłaszałyby przy gościach. Najważniejsze było, że obie zdawały sobie sprawę z tego jak wiele dla siebie znaczyły oraz jak mocno będą o siebie walczyć gdy zajdzie taka potrzeba. Nie zamierzały z siebie zrezygnować, a to co je połączyło na pewno było wyjątkowe.
Specjalnie wybrała grecką restaurację, bo przypominała jej o urlopie, na którym poprosiła Miller o rękę. Jedzenie na wyspie było wspaniałe i dlatego chciała uzyskać chociaż namiastkę tego klimatu poprzez zabranie narzeczonej do eleganckiego lokalu z kuchnią śródziemnomorską. Była to zawsze jakaś odmiana od knajpek, w których się pojawiały gdy chciały coś zjeść smacznie i w miarę szybko.
- To niestety oferta ograniczona czasowo, więc jeśli dzisiaj nie wykorzystasz tego prezentu to przepadnie - odpowiedziała cwanie, odkrawając kawałek naleśnika.
Zawsze istniała opcja, że jednak wieczorem koronerka dozna nagłego olśnienia lub nabierze ochoty na coś konkretnego. Zresztą w spełnianiu życzeń Zaylee nie chodziło jedynie o spełnianie fantazji seksualnych. Mogło to być wszystko, co przyjdzie jej tylko do głowy: kino, spacer czy też układanie tych jednych puzzli, które zalegały im w szafie. W końcu to był jej dzień i powinna go spędzić właśnie tak jak tego chciała.

zaylee miller
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
34 y/o
CHRISTMASSY
171 cm
koronerka w toronto police service
Awatar użytkownika
znowu z dziewczętami
śmiejemy się trzema
chuj zostawcie paczki
i tak nic w nich nie ma
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Zaylee wiedziała, że nie każdy potrafi docenić dobrą kawę. A już na pewno nie każdy wiedział, jak ją przygotować. Miała na ten temat swoje zdanie, wyrobione latami, zarówno dzięki badawczemu zacięciu, jak i zwykłej ciekawości. W końcu, jeśli potrafiła z precyzją przeprowadzić sekcję zwłok, to tym bardziej potrafiła rozpoznać, kiedy espresso było przepalone. Bo kawa — podobnie jak autopsja i seks — była dla niej przyjemnością, z której nie potrafiłaby zrezygnować.
Ale to nie zmieniało faktu, że Evina spisała się na medal, bo wybrane przez nią ziarna z polecenia sprzedawcy w palarni czy innego sklepu spełniały wymagania Miller. Gdyby w smaku coś było nie tak, nie omieszkałaby o tym wspomnieć. Czasami może nie wypadało, bo ktoś uznałby to za niegrzeczne, ale w słowniku Zaylee nie istniały takie wyrażenia i nigdy nie miała skrupułów, żeby wyrazić swoje zdanie. A opinię miała przecież na każdy temat.
To akurat oczywiste, że powiem tak — odparła, bo żadna z nich nie miała co do tego wątpliwości. I może niepotrzebne były im żadne piękne, wyniosłe przemowy, ale skoro już organizowały ślub, a raczej usiłowały zorganizować, to Miller chciała, żeby jej mowa była wyjątkowa i żeby Swanson jeszcze długo miała ją w głowie. — Musi być jakiś element zaskoczenia — stwierdziła z uśmiechem, upijając łyk kawy.
A potem przechyliła głowę i spojrzała na narzeczoną z wysoko uniesionymi brwiami, bo propozycja spełnienia każdego życzenia była niezmiernie kusząca, ale na ten moment nic sensownego nie przychodziło jej do głowy. Nic, na co normalnie Evina nie zgodziłaby się w każde inne, niedzielne popołudnie, kiedy mogły spędzić czas razem.
Oferujesz zaspokojenie moich zachcianek, ale z limitem czasowym? — cmoknęła z niezadowoleniem. — A gdzie jakiś bon, który miałby termin ważności przynajmniej do końca roku? — zmrużyła oczy, prześwidrowując Swanson ciemnymi oczami.
Zaylee nie miała pojęcia, jak chciałaby spędzić swoje urodziny, które traktowała, jak zwyczajny dzień. Dla niej nie było to żadne specjalne święto, które koniecznie musiała spędzić tak, jak sobie wymarzyła. Właściwie było jej wszystko jedno, co będą robić. Najważniejsze, że mogła po prostu pobyć z ukochaną.
Ale dobrze — przytaknęła po krótkim namyśle. — Umówmy się, że jak przyjdzie mi coś do głowy, to zrealizuję twój bogaty zakres usług. A na razie dokończmy śniadanie i wracajmy do łóżka, bo spierdoliłaś z niego z samego rana jak jakiś złodziej — wypomniała jej, ale nie dlatego, że była złośliwa, a dlatego, że uwielbiała w wolne dni wylegiwać się obok narzeczonej ze świadomością, że zaraz będą musiały zrywać się do pracy.

Evina J. Swanson
bubek
nie lubię postów z ai i takich o niczym, braku zaangażowania w fabułę i kiedy druga strona nie wykazuje się inwencją twórczą
48 y/o
CHRISTMASSY
168 cm
detektywka wydziału zabójstw w Toronto Police Service Headquarters
Awatar użytkownika
The Grinch stole Christmas and so did I
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Oczywistym było, że Evina nie potrafiła docenić nawet najlepszej kawy. Nienawidziła tego napoju z niesamowitą wręcz mocą. Nie znosiła jej smaku, zapachu, a tym bardziej dziwnego kultu, który się wokół niej wytworzyć, bo część ludzi zachowywała się tak jakby nie przeżyła jednego dnia bez tej ohydnej brei. Dla niej były to słabe jednostki. Poza Zaylee. Ona jednak zdawała się być wyjątkiem w wielu kwestiach.
- Największym elementem zaskoczenia byłoby, gdybyś jednak mi odmówiła - stwierdziła, bo to było akurat coś, czego na pewno nikt by się nie spodziewał. - No, ale to zapewne odpada.
Raczej żadna z nich nie byłaby w stanie wykręcić podobnego numeru. Chyba, że sytuacja na miejscu byłaby na tyle zła, że postanowiłyby porzucić weselników i uciec gdzieś, gdzie jednak wzięłyby ślub bez ich obecności. Z drugiej strony skoro wkładały już tyle wysiłku w to, żeby zorganizować to cholerne wesele to za nic nie dopuściłyby do tego, aby je przegapić.
- Nie przeginaj, Miller. Masz czas do jutrzejszego poranka. Pamiętaj, że to jest jednak oferta urodzinowa - odparowała, nie zamierzając poddawać się tak łatwo.
Wiedziała, że gdyby dała jej czas do końca roku to Zaylee wykorzystałaby to w najbardziej dogodnym dla siebie momencie, co na pewno by się nie spodobało detektywce. Wiedziała, że narzeczona była cwana i wyczekałaby odpowiedniej chwili na zrealizowanie tego prezentu. Dlatego właśnie musiała na nią nałożyć podobne ograniczenia czasowe. Zresztą to ten dzień miał być wyjątkowy dlatego przełożenie tego prezentu na inną datę wydawało się nieco bezcelowe.
- Umowa stoi - potwierdziła, pokrywając swojego naleśnika kolejną porcją syropu klonowego.
Powrót do łóżka brzmiał naprawdę cudownie i nie zamierzała się sprzeczać z podobnym planem. Naleśników powoli ubywało z talerzy, a koty próbowały nawet wyżebrać odrobinę ze śniadania, bo oczywiście wszystko, co jedli ludzie było lepsze od kociego jedzenia.
- Mam nadzieję, że śniadanie smakowało - rzuciła jeszcze, gdy w końcu mogła zająć się sprzątaniem rzeczy ze stołu.
Talerze trafiły do zmywarki, a niewykorzystane składniki do lodówki, z której też wyciągnęła od razu mokrą karmę dla kotów, które rozpoczęły od razu kakofonię miauknięć pospieszających ją, bo w końcu jak długo miski mogły zostać puste?
- Wyrzucę jeszcze tylko śmieci i zaraz będę w łóżku - obiecała, wyciągając worek, w którym znajdowały się resztki jedzenia, które nagromadziły się tam w przeciągu ostatnich kilku dni.
Nie chciała zostawić tego na później, bo jedynie by o tym zapomniała, a wszystko zaczęłoby się rozkładać pod zlewem, powodując nieprzyjemny zapach. Lepiej było to zrobić póki o tym pamiętała.

zaylee miller
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
34 y/o
CHRISTMASSY
171 cm
koronerka w toronto police service
Awatar użytkownika
znowu z dziewczętami
śmiejemy się trzema
chuj zostawcie paczki
i tak nic w nich nie ma
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Nie wiedziała, co musiałoby się stać, żeby podczas ślubu powiedziała jednak nie. Albo w ogóle nie zjawiła się na miejscu. Albo uciekła w ostatnim momencie. To chyba oznaczałoby jedną z dwóch rzeczy — albo Zaylee by odjebało, albo Swanson odpierdoliłaby coś, co przekreśliłoby ich związek. Ale fakt, to chyba byłyby element zaskoczenia dla wszystkich, łącznie z zaproszonymi gośćmi.
Westchnęła z udawanym rozczarowaniem, kiedy usłyszała, że swoją ofertę mogła wykorzystać tylko w ciągu dwudziestu czterech godzin. Oczywiście miało to sens, w końcu byłą to oferta urodzinowa, bo w innym wypadku rzeczywiście Miller wykorzystałaby swoje życzenie w najdogodniejszym dla siebie momencie i najmniej odpowiednim momencie dla Eviny. Na jej niekorzyść działał jednak pewien szczegół — narzeczona znała ją, jak nikt inny, więc nie dała się na to nabrać. A szkoda.
Przyznaj, że się cykasz — podsumowała krótko z zawadiackim uśmiechem, po czym uniosła ręce w obronnym geście. — Ale zasady, to zasady. Do wieczora na pewno wypadnie mi coś do głowy — stwierdziła i naprawdę była duża szansa, że tak właśnie się stanie, bo nagle Zaylee najdzie ochota na robienie czegoś, w czym mogłaby wykorzystać ukochaną.
Dojadła swoje naleśniki i wstała od stołu, żeby podziękować za nie przelotnym pocałunkiem. To mówiło więcej, niż tysiące słów, którymi wyraziłaby swoje zadowolenie ze smacznego śniadania. W pierwszym odruchu chciała też pomóc przy posprzątaniu, ale zanim zdążyła za cokolwiek się zabrać, Swanson już dokarmiała dopraszające się żarcia koty, które od razu dorwały się do swoich misek.
Naprawdę śmieci nie mogą poczekać? — mruknęła z niezadowoleniem, obejmując ją w pasie i muskając ustami odsłonięty kark, ale zaraz poczuła odór z kosza na śmieci i zmarszczyła nos. — Dobra, nieważne. Będę czekać na górze — oznajmiła bez zbędnych negocjacji. Lepiej, żeby wyrzucić worek z resztkami od razu, bo jeszcze zalęgnie się tam jakieś robactwo. — Tylko nie każ mi na siebie długo czekać — ostrzegawczo wymierzyła w narzeczoną palcem, a następnie wyszła z kuchni, przeszła przez korytarz i ruszyła schodami na piętro, gdzie w sypialni opadła na miękką, świeżo wypraną pościel. A korzystając z chwilowej nieobecności Eviny, odczytała kilka wiadomości z życzeniami urodzinowymi, przejrzała social media i zerknęła na pracowniczą skrzynkę mailową, bo nie byłaby sobą, gdyby nie sprawdziła, czy nie wpadły tam jakieś ważne maile, które wprawdzie mogły poczekać do jutra, ale Miller już zakodowała sobie z tyłu głowy ważne informacje i rzeczy do zrobienia, które wykona zaraz po zjawieniu się w prosektorium.

Evina J. Swanson
bubek
nie lubię postów z ai i takich o niczym, braku zaangażowania w fabułę i kiedy druga strona nie wykazuje się inwencją twórczą
ODPOWIEDZ

Wróć do „#33”