27 y/o
CHRISTMASSY
169 cm
aktorka teatralna w meridan arts centre
Awatar użytkownika
It came without ribbons, it came without tags. It came without packages, boxes, or bags.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Mogła się tego spodziewać, prawda?
Panujący między nimi p o k ó j był wyłącznie chwilowy, o czym Carrie upewniła się, kiedy na horyzoncie pojawiły się pierwsze schody. Bo właśnie za nie uznała brak zrozumienia w kwestii przygarnięcia psa.
Znów znajdowali się po przeciwnych stronach barykady i znów wszystko wskazywało na to, że się ze sobą nie dogadają. Jak mieliby, skoro każde z nich zapałało tak dużą sympatią do tego futrzaka, iż skłonne było zaoferować mu dom? Oboje też najwyraźniej już przyzwyczaili się do myśli o tym, że ten plan się powiedzie, dlatego na twarzy Lando wymalowało się zaskoczenie, zaś wnętrzem Carrie zawładnęło rozczarowanie.
Z jakiegoś powodu zaczęła obawiać się, że to ona okaże się tą, która wyjdzie z tego układu poszkodowana.
Nie mogła więc zgodzić się na propozycję, którą Lando próbował przeforsować. W reakcji na nią zmarszczyła brwi i spojrzała na niego tak, jakby do reszty postradał rozum. — To samo mogłabym powiedzieć w drugą stronę — zwróciła na to jego uwagę i posłała mu wymowne spojrzenie. A jeśli nie powiedział mu tego ton jej głosu, po samym jej spojrzeniu powinien być w stanie ocenić, że nie była tą propozycją zachwycona.
Prawdę powiedziawszy nie odpowiadała jej ona ani trochę.
Koniuszkiem języka zwilżyła dolną wargę i podrapała za uchem psa, który akurat stuknął ją w rękę głową, najwyraźniej domagając się pieszczot. Mogło chodzić o to, a może po prostu próbował ponownie dostać się do jej torebki, która nadal pachniała smaczkami.
Mieszkam w domu — odezwała się po chwili, nie podnosząc jednak spojrzenia na Lando. — Miałby całkiem dobre warunki. Włącznie z kawałkiem podwórka, po którym mógłby sobie pobiegać — to być może nie było g i g a n t y c z n y c h rozmiarów, ale dla psa takiej wielkości na pewno miało okazać się wystarczające. Stanowiło też dobrą kartę przetargową i dobry argument przemawiający za tym, że to z nią powinien zamieszkać ten futrzak.
Coś jednak podpowiadało jej, że Lando wcale nie da się tak łatwo do tego pomysłu przekonać.

Lando Mangione
Magda
unikam wątków nierozwijających relacji oraz opisów przemocy na tle seksualnym i przemocy nad zwierzętami
30 y/o
CHRISTMASSY
193 cm
aktor i taksówkarz
Awatar użytkownika
the smells of Christmas are the smells of childhood
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkiżeńskie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

To nie tak, że Lando chciał teraz stać się jej wrogiem, ale… Nie mógł też tak po prostu odpuścić sprawy tego psa, ponieważ chciał wziąć go do siebie. Zależało mu na tym zwierzaku i nie umiałby tak po prostu oddać go, a potem o nim zapomnieć, dlatego musiał podjąć się tej walki, nawet jeśli to miało znów nadszarpnąć jego relację z Carrie. To nie byłoby dla niego niczym nowym, dlatego mógł poświęcić ten niewielki postęp, który udało im się ostatnio osiągnąć, jeśli to miało oznaczać, że zatrzyma przy sobie swojego czworonożnego kumpla.
I przeczuwał, że walka z Pillbury nie będzie należała do łatwych. Nigdy taka nie była, dlatego spodziewał się, że odrzuci jego propozycję. Mimo to wyszedł z nią, bo nie chciał, by zarzuciła mu, że nie próbował się z nią dogadać. – No nie wiem, masz zwyczaj pokazywania, że nie jestem tam mile widziany – zauważył, pamiętając, jak dziwnie czuł się podczas ostatniej wizyty. Na początku było, dobrze, nawet bardzo dobrze, ale potem nagle atmosfera się zmieniła i miał wrażenie, że Carrie nie mogła doczekać się, aż wyjdzie z jej domu. Dlatego na pewno nie mógł zaufać jej, że mógłby odwiedzać u niej psa.
Nie był tak naiwny.
Kiedy rzuciła mu w twarz tym, że miał tylko mieszkanie, a ona dom, przewrócił oczami. Od razu było widać, że jej argument do niego nie trafił. W dużej mierze dlatego, że po prostu nie chciał przekonać się do jej racji, więc nieważne co mu powie, to nie będzie miało znaczenia. – U mnie też miałby dobre warunki. A wybiegów dla psów w mieście nie brakuje – zauważył, nie sądząc, aby brak podwórka był powodem, czemu u niego miałby mieć gorzej. Dla Lando zabranie psa na wybieg nie stanowiłoby problemu. Podobnie jak wychodzenie z nim na długie spacery.
– A ty przypadkiem nie mieszkasz z kimś? Co on na to? I czy jesteś pewna, że nawet jeśli teraz się zgadza, to zaraz nie zbrzydnie mu pies? – uniósł brwi, uznając, że skoro ona zaczynała grać nieczysto, to on również pójdzie tą samą drogą, wyciągając rzeczy, które wiedział o jej warunkach mieszkaniowych. Nie miał pojęcia kim i jaka była osoba, z którą mieszkała, ale uznał to za nieistotne, bo tak czy inaczej, czy mogła w stu procentach za nią ręczyć?

Carrie Pillbury
Edyta
unikam gier, które w ogóle nie rozwijają relacji, a także takich, w których pojawia się przemoc na tle seksualnym
27 y/o
CHRISTMASSY
169 cm
aktorka teatralna w meridan arts centre
Awatar użytkownika
It came without ribbons, it came without tags. It came without packages, boxes, or bags.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Ciężko byłoby stać się jej wrogiem, kiedy częściowo już tę rolę pełnił.
Carrie bez wątpienia nie nazwałaby go w ten sposób, ponieważ nie uważała, aby jej niechęć względem niego sięgała aż tak głęboko, ale przecież nie jest żadną tajemnicą, że w ogóle za sobą nie przepadali.
Nie umieli się ze sobą porozumieć, niezależnie od tego, czego w danym momencie dotyczyła dyskusja. W pracy w ogóle im się nie układało, a sytuacja, w której znaleźli się przed kilkoma dniami wyglądała nieco inaczej prawdopodobnie tylko dlatego, że oboje byli pod ogromnym wpływem adrenaliny. Połączył ich wspólny cel, najwyraźniej o wiele ważniejszy niż jakikolwiek inny, zatem na krótką chwilę udało im się zakopać topór wojenny.
Teraz jednak najwyraźniej mieli do niego wrócić.
Jedna z jej brwi powędrowała ku górze, kiedy wytknął jej rzekomy brak gościnności. Mało brakowało, a zareagowałaby na te słowa prychnięciem, ponieważ była zdania, że opowiadał kompletne głupoty. — Kiedy? Wtedy, kiedy się wprosiłeś, czy kiedy postanowiłeś wytknąć mi brak aktorskich umiejętności? — niby to zastanowiła się na głos, w ten sposób dając mu do zrozumienia, że jego odczucia nie wzięły się znikąd. Podobnie zresztą jak sposób, w jaki na niego reagowała. Nie umiała być dla niego miła, kiedy on bynajmniej nie był taki dla niej.
Teraz więc stanęli przed wyzwaniem trudniejszym niż jakiekolwiek z wcześniejszych. Carrie nie zamierzała bowiem tak po prostu sobie o d p u ś c i ć. Nie bez powodu jej oczy zwęziły się, kiedy teraz omiatała Lando spojrzeniem. Nawet pies nie był w stanie rozproszyć jej dostatecznie skutecznie. Jego obecność mogła jednak powstrzymać ją przed tym, żeby zamordować Magnione wzrokiem. — Jestem pewna — odparła z naciskiem na pierwsze słowo. Chwilę po tym wypuściła głośniej powietrze. — Czyli co, teraz będziemy sprzeczać się w nieskończoność, aż w końcu to weterynarz znajdzie dla niego kogoś lepszego? — wymamrotała, spoglądając na niego wymownie.
Była pewna, że nie uda im się dojść do porozumienia. Na pewno nie samodzielnie, skoro żadne z nich z jakiegoś powodu nie było w stanie wziąć pod uwagę zdania tego drugiego. Nie pozwalała im na to jakaś dziwna duma.

Lando Mangione
Magda
unikam wątków nierozwijających relacji oraz opisów przemocy na tle seksualnym i przemocy nad zwierzętami
30 y/o
CHRISTMASSY
193 cm
aktor i taksówkarz
Awatar użytkownika
the smells of Christmas are the smells of childhood
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkiżeńskie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Obserwując ich z boku, prawdopodobnie spełniali wiele wymagań na wrogów. Ale Lando również nie spoglądał w ten sposób na Carrie. Nie chciał jej tak nazywać, bo to byłoby dziwne. Może też nie chciał nadać jej żadnego znaczenia w swoim życiu? Nawet negatywnego… A gdyby przyznał, że widzi w niej swojego wroga, pokazałby w ten sposób, że odgrywała w jego życiu jakąś znaczącą rolę.
Wolał więc traktować ją po prostu jak drobną niedogodność w pracy.
Tylko teraz stała się nią również poza pracą. Chciała mu odebrać j e g o psa, na co nie mógł jej pozwolić, dlatego zamierzał wykorzystać wszystko, co wiedział, przeciwko niej, byleby zmusić ją do rezygnacji. Może to nie stawia go w najlepszym świetle, ale akurat to miał gdzieś.
Zresztą, nie tylko on grał tutaj nieczysto. Pillbury robiła dokładnie to samo. A przy okazji też plotła jakieś bzdury, jak teraz.
– Wytknąłem ci brak umiejętności aktorskich? Masz urojenia? – pytał serio, bo nie przypominał sobie takiej sytuacji… tamtego dnia. Rozmawiali normalnie, a jedyne, co wtedy poddał w wątpliwość, to swoją wiedzę o jej umiejętnościach, o których nie wiedział nic, dlatego postanowił ich nie oceniać w ogóle. Pamiętał, że tamtego dnia wyjątkowo nie miał ochoty jej dowalać, ponieważ na początku był skupiony na pracy, a potem, przez krótką chwilę rozmowa kleiła im się na tyle dobrze, że nie chciał tego popsuć.
Niestety, ona nie miała podobnych zamiarów i wyszło jak wyszło, a teraz w jego oczach nie dość, że była wredna, to jeszcze niegościnna.
– Możesz też odpuścić, ale nie wierzę, że będziesz tak wielkoduszna, więc… Masz jakiś inny pomysł? – skoro już tak bystrze zauważyła, że ta kłótnia zapewne zaprowadzi ich donikąd, jak zresztą każda, którą ze sobą przeprowadzili, to może miała też jakąś propozycję? Lepszą od dotychczasowej… Bo Lando nie miał pomysłu, jak mieliby to rozwiązać, skoro żadne z nich nie chciał odpuścić. Oboje chcieli zabrać psa ze sobą, ale to mogła zrobić tylko jedna osoba, bo przecież nie wywiną tu teraz króla Salomona.
Mangione jednak nie potrafił wyobrazić sobie tego, że było z tej sytuacji jakieś inne wyjście. Albo jedno, albo drugie musiało odpuścić. I naprawdę chciał, żeby to Pillbury dała sobie spokój z psem.

Carrie Pillbury
Edyta
unikam gier, które w ogóle nie rozwijają relacji, a także takich, w których pojawia się przemoc na tle seksualnym
27 y/o
CHRISTMASSY
169 cm
aktorka teatralna w meridan arts centre
Awatar użytkownika
It came without ribbons, it came without tags. It came without packages, boxes, or bags.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Nie przypuszczała nawet przez chwilę, że zakopanie topora wojennego mogłoby w ich wykonaniu stać się czymś p e r m a n e n t n y m. Do tego zdecydowanie nie byli zdolni, dlatego liczyła się z tym, że prędzej czy później znów zaczną skakać sobie do gardeł.
Nie przypuszczała jednak, że stanie się to tak szybko, a głównym powodem, dla którego nie będą w stanie się ze sobą dogadać, zostanie ten pies. Zwierzę, które jeszcze niedawno nie miało żadnego domu, teraz zaś posiadało szansę na to, aby mieć aż dwa.
Rzecz w tym, że Carrie wcale nie miała ochoty się z nim dzielić.
Nie miała też ochoty udawać, że między ich dwójką nigdy nie wydarzyło się nic złego, ale najwyraźniej tego samego nie można powiedzieć o Lando, który z jakiegoś powodu postanowił twierdzić, że nie miał nic za uszami. To sprawiło, że Carrie prychnęła pod nosem, w tym momencie po raz kolejny zmieniając na jego temat zdanie. Miała go za jeszcze większego buca, niż kiedykolwiek wcześniej.
Wniosła spojrzenie ku niebu, a później zerknęła na niego z politowaniem. — No tak, ja mam urojenia, a ty oczywiście nigdy nie powiedziałeś na mój temat złego słowa — powinien poznać to już wcześniej, ale ton jej głosu również zdradzał, że Carrie ani trochę nie wierzyła w to, co przed chwilą padło z jej ust. Wiedziała, że też nie była święta, jednak ona przynajmniej się tego nie wypierała. To zaś, co w tej chwili próbował zrobić Mangione, uważała co najmniej za ś m i e s z n e.
Wbrew temu, co mogło mu się wydawać, chciała znaleźć rozwiązanie tej sytuacji. Nie odmówiła sobie jednak posłania mu morderczego spojrzenia, kiedy po raz kolejny ją sprowokował. Nie była w stanie pojąć, jak jedna osoba mogła okazywać się aż tak denerwująca.
Też nie wydaje mi się, że ty kiedykolwiek przestaniesz widzieć tylko czubek własnego nosa, więc skoro tak bardzo ci zależy, możemy się podzielić. Ja wezmę go w tygodniu, a ty zajmiesz się nim w weekendy — zasugerowała, wbijając w niego spojrzenie. Prawdę powiedziawszy nie sądziła, że miało to okazać się propozycją, na którą Lando miałby się zgodzić, ale przecież nie mogła wywiesić białej flagi.
I chyba też nie do końca to sobie przemyślała, bo jak niby miałaby dzielić opiekę nad psem właśnie z n i m? Dość regularnie musieliby się wówczas widywać, a przecież wystarczało zaledwie kilka chwil w towarzystwie Lando, aby ją zalewała ta szalenie nieprzyjemna fala gorąca.

Lando Mangione
Magda
unikam wątków nierozwijających relacji oraz opisów przemocy na tle seksualnym i przemocy nad zwierzętami
30 y/o
CHRISTMASSY
193 cm
aktor i taksówkarz
Awatar użytkownika
the smells of Christmas are the smells of childhood
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkiżeńskie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Lando również nie zakładał, że kiedykolwiek zakopią topór wojenny. Wydawało się, że prędzej piekło zamarznie, niż do tego dojdzie.
Ta dwójka po prostu nie umiała się ze sobą dogadać. Ilekroć otwierali przy sobie usta, prędko zaczynali skakać sobie do gardeł. Mangione z trudem powstrzymywał się, gdy byli na próbach wśród innych, ale wystarczył moment, gdy zostawali sam na sam i to był koniec… Kłótnie zaczynały się niemal od razu.
I dziś, gdy rozmawiali o czymś naprawdę ważnym, znów nie potrafili się dogadać. Choć powinni na chwilę odłożyć na bok wszelkie niesnaski, oni wykorzystywali swój konflikt do tego, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę, ale to im zupełnie nie wychodziło.
Byli swoimi najtrudniejszymi przeciwnikami.
– Nie twierdzę, że nigdy, ale na pewno nie wtedy – wbrew temu, co myślała, Lando potrafił przyznać się do tego, co miał za uszami. Ale brał na siebie tylko to, co rzeczywiście zrobił. Nie zamierzał odpowiadać za jej urojenia, a tak odbierał jej dzisiejsze zarzuty, które jego zdaniem nie miały nic wspólnego z rzeczywistością. Tamtego dnia on naprawdę nie próbował jej obrazić. Po prostu niefortunnie dobrał słowa…
Widząc to jej mordercze spojrzenie, Lando przewrócił oczami, nie przejmując się jej złością. Wkurzanie jej mu nie przeszkadzało. Reagowała na niego w ten sposób tak często, że przywykł do tego. I nie zależało mu na zmienieniu tego.
Popatrzył na nią z niedowierzaniem, bo nie miał pojęcia, jak mogła uznać swoją propozycję za dobrą. I co podpowiedziało jej, że on mógłby na coś takiego pójść.
– Nie bądź śmieszna. Czemu u ciebie miałby spędzać więcej dni? – nie zastanowił się nad innymi wadami tego rozwiązania. Nie pomyślał o tym, że przez nie będą musieli widywać się ze sobą częściej. Jedyne, na czym się skupił, to fakt, że pies miałby być częściej przy Carrie. Tylko to go wkurzyło, jakby sam zamysł był akceptowalny, a czy faktycznie taki był? – Trzy dni u mnie, trzy dni u ciebie – zaproponował uczciwsze rozwiązanie. Bardziej ruchome, ale przynajmniej będą dzielili się opieką po równo, skoro widocznie to do tego musiało zmierzać… – I trzy pierwsze tygodnie u ciebie, ale mogę go odwiedzać i nigdzie mnie nie wygonisz – dodał, bo uznał, że na początek pies będzie potrzebował spokoju, żeby dojść do siebie. Skakanie między miejscami by mu nie sprzyjało.
A czemu akurat u Carrie? Bo miała ten cholerny ogród.

Carrie Pillbury
Edyta
unikam gier, które w ogóle nie rozwijają relacji, a także takich, w których pojawia się przemoc na tle seksualnym
27 y/o
CHRISTMASSY
169 cm
aktorka teatralna w meridan arts centre
Awatar użytkownika
It came without ribbons, it came without tags. It came without packages, boxes, or bags.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Był p a l a n t e m. Tym większym, im bardziej wypierał się tego, jak niesprawiedliwie ją wówczas potraktował, teraz jeszcze to jej próbując przypisać winę za to, że ich stosunku dodatkowo się po tym ochłodziły.
Myśl o tym niesamowicie ją frustrowała i jakaś jej część miała ochotę sprowadzić go na ziemię i przypomnieć, jak wielkim okazał się wtedy kretynem, ale ostatecznie zdecydowała się nie próbować. Miała bowiem wrażenie, że nie było nic, co mogłaby powiedzieć czy zrobić, aby Lando dostrzegł własny błąd, więc teraz wyłącznie wzniosła spojrzenie ku niebu.
Najwyraźniej bycie chamem miał we krwi do tego stopnia, iż nie było to dla niego zachowaniem wyjątkowym.
Powinna była więc trzy razy zastanowić się, zanim postanowiła zaproponować mu układ, dzięki któremu oboje mieli sprawować opiekę nad psem, ale w tamtym momencie bynajmniej nie myślała o przykrych konsekwencjach, jakie miała stanowić konieczność utrzymywania z nim kontaktu. Myślała przede wszystkim o tym, aby przynajmniej częściowo postawić na swoim i nie dopuścić do sytuacji, w której to on jako jedyny stałby się jego właścicielem.
Ta opcja wydawała się o wiele bardziej przerażająca niż to, że teraz regularnie będą musieli się ze sobą widywać.
Bo lubi mnie bardziej i lepiej o niego zadbam — odgryzła się, nie będąc w stanie poskromić przy nim tej bardziej infantylnej strony samej siebie, która zmuszała ją do tak dziecinnych komentarzy. Nie rozumiała tego, a jednak tylko Lando był w stanie z jakiegoś powodu wyzwalać w niej takie zachowania. Było to coś, czego przy wszystkich innych prawdopodobnie by się wstydziła, jednak przy nim nie umiała się tym przejmować. Być może dlatego, że on przy niej wcale nie bywał lepszy.
Zmrużyła lekko oczy, kiedy po zaproponowaniu bardziej z r ó w n o w a ż o n e g o układu zasugerował jeszcze, że pierwsze trzy tygodnie pies powinien spędzić u niej. Z jakiegoś powodu nie była w stanie podejrzewać go o dobroduszność, dlatego czekała, aż w końcu pojawi się jakiś haczyk. Kiedy się go nie doczekała, raz jeszcze zmierzyła twarz Lando spojrzeniem. — Pod warunkiem, że nie będziesz się wtedy do mnie odzywał — dodała, wzruszając niedbale ramionami.
Była skłonna pójść na pewne ustępstwa, ale jednocześnie musiała też zadbać o własny komfort, a o tym mogłaby zapomnieć, gdyby cały czas była narażona na jego kąśliwe komentarze. Już sama jego obecność w j e j domu miała doprowadzać ją do szału.
I tak przez całe trzy tygodnie.

Lando Mangione
Magda
unikam wątków nierozwijających relacji oraz opisów przemocy na tle seksualnym i przemocy nad zwierzętami
30 y/o
CHRISTMASSY
193 cm
aktor i taksówkarz
Awatar użytkownika
the smells of Christmas are the smells of childhood
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkiżeńskie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

A może Carrie powinna wziąć pod uwagę to, że nie wszystko było dokładnie takie, jak jej się wydawało? Bo Lando naprawdę nie próbował być wtedy dupkiem. Może niefortunnie dobrał słowa, ale jedyne, co chciał wtedy zasugerować to to, że nie miał pojęcia, jakie umiejętności aktorskie posiadała. Mogła być tak samo beznadziejna, jak oszałamiająco dobra, a on dopiero miał się o tym dowiedzieć podczas ich wspólnych prób.
Dlatego tym razem niesprawiedliwie go oceniała.
Co nie znaczy, że Mangione nie miał swojego za uszami, bo przy innych sytuacjach wielokrotnie próbował sprawić jej przykrość na różne sposoby. Tak samo, jak ona jemu. I nie miałby problemu z przyznaniem się do każdego takiego razu, bo przecież robił to w pełni świadomie.
I to prawda, że przy niej wychodził z niego straszny dzieciak. W towarzystwie innych zachowywał się inaczej, dojrzalej, ale Carrie potrafiła wyciągnąć z niego tę stronę, z której istnienia jeszcze jakiś czas temu nie zdawał sobie sprawy.
A chociaż powinien się jej wstydzić i może przy innych faktycznie tak było, skoro krył się z tym przy nich, to podobna obawa nie towarzyszyła mu w obecności samej Pillbury. To trochę tak, jakby w jej towarzystwie mógł być w pełni sobą i niczego nie musiał udawać. Szkoda tylko, że coś takiego znalazł właśnie przy osobie, która budziła w nim tak negatywne emocje, bo miło byłoby mieć obok siebie kogoś, przy kim właśnie mógłby swobodnie być sobą, bez zachowywania jakichś pozorów.
Niestety, nie można mieć wszystkiego.
Ale mógł mieć psa i zamierzał o niego walczyć do samego końca. – Zabawne – prychnął, aby podkreślić to, jak bardzo nie wierzył w to, co twierdziła.
– Z przyjemnością – zgodził się od razu i uśmiechnął się zadowolony. Jeśli myślała, że nie mógł doczekać się rozmów z nią, to była w ogromnym błędzie. Wolał, gdy do nich w ogóle nie dochodziło, więc jej warunek był dla niego wręcz idealny.
Carrie wreszcie mówiła z sensem.
Sama zaś powinna docenić to, jak uczciwy układ Lando zaproponował. I jeszcze oddał jej pierwsze trzy tygodnie. Odrobina wdzięczności by nie zaszkodziła, ale tego w ogóle się po niej nie spodziewał, dlatego nie można powiedzieć, żeby się teraz rozczarował.
– Jeśli będziesz potrzebowała transportu, jak będziesz go stąd odbierać, to napisz do mnie – zaoferował się jeszcze, bo skoro to był i c h pies, to mógł pomagać Pillbury w różnych rzeczach. Oczywiście przy nich też musiała obowiązywać zasada braku nieodzywania się do siebie.
Kiedy ustalili ze sobą wszystkie szczegóły i pobyli jeszcze chwilę z psem, w końcu oboje opuścili lecznicę, aby nie przeszkadzać. I na razie wyszli stamtąd bez psa.
koniec
Carrie Pillbury
Edyta
unikam gier, które w ogóle nie rozwijają relacji, a także takich, w których pojawia się przemoc na tle seksualnym
ODPOWIEDZ

Wróć do „Leslieville Animal Hospital”