-
kiedyś złodziejka, teraz kreuje się na damę z nowym życiem i nawet mężem.
nieobecnośćtakwątki 18+takzaimkizaimkityp narracjityp narracjiczas narracji-postaćautor
Dlatego to spotkanie ze znajomą, miało dać jej jakiś obraz tego co może i na ile ma sobie pozwolić w tej całej sytuacji. Być może poczuła w końcu mocną chęć wygadania się, podzielnia się sekretem z kimś jak ona. W zasadzie była stróżem prawa, więc znów pojawiało się pytanie czy to mądre aby wspominać o występkach Bishop. Ostatnie o czym marzyła to fakt, że mogłaby skończyć w kajdankach. Musiała więc pomyśleć nad tym jak sklei tą całą historię, ile może jej powierzyć z tego sekretu, na ile sobie pozwolić.
Przed pojawieniem się u niej, wymieniły kilka smsów, a sama Rose postawiła na ubera, bo jednak w swojej dłoni dumnie trzymała jedno z droższych win, w jakie zaopatrzony był ich przydomowy barek. To James znał się na alkoholach, ona je jedynie podbierała tak jak i w tej sytuacji. Liczyła się przy okazji z tym, że gdy wypije nie będzie w stanie prowadzić, trochę rozwagi w tym roztargnięciu nadal miała.
Gdy pojawiła się pod drzwiami, zadzwoniła kilka razy dzwonkiem, oznajmiając Winters swoje pojawienie się.
Mazarine Winters
-
A super dedicated cop.
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/hertyp narracji1os (bio), 3os (reszta)czas narracjiprzeszłypostaćautor
Obecnie nie miała jednak policyjnego urwania głowy, zatem gdy Roselyn napisała do niej z prośbą o spotkanie w zaciszu domowym, nawet nie oponowała. Po części cieszyła się, że ktoś uważał ją za na tyle ważną osobę, by zechcieć pogadać o poważniejszych sprawach czy problemach. W głębi ducha miała tylko nadzieję, że ze swoim brakiem doświadczenia w prywatnych sferach życiowych będzie osobą godną udzielania porad czy pomocy. Tego nie była dostatecznie pewna, ale nie zamierzała przez taką błahostkę spisywać wszystkiego na straty. Mimo wszystko samo wysłuchanie czy zrozumienie były ważnymi elementami w rozmowie. A skoro działały przy sprawach policyjnych, równie dobrze mogły zaskoczyć i tutaj.
Wróciwszy z pracy, wyskoczyła po parę rzeczy do sklepu. Skoro miała mieć gościa, dobrze było ugotować coś na obiad. Jej skille może nie były najlepsze pod słońcem, ale robione przez nią jedzenie z pewnością było zjadliwe, może nawet smaczne - w pewnej granicy. Nie spodziewała się, że Bishop przywiezie wino, którego Winters raczej unikała w dniach roboczych. Raz może jednak się poświęci dla dobra sprawy, wypijając jego minimalną ilość. Ale nad tym zdąży się jeszcze zastanowić.
Gdy dzwonek u drzwi oznajmił przybycie kobiety, jedzenie było już gotowe do podania. Mazarine odłożyła zatem fartuch na blat w kuchni, kierując kroki w stronę drzwi wejściowych. Otworzyła je ze swoim firmowym wyrazem twarzy – stoickim, spokojnym, pozbawionym pozytywnych czy negatywnych emocji.
— Cześć, wchodź. — oznajmiła na powitanie, kiwając na sam koniec głową w głąb mieszkania, zapraszając tym samym Roselyn do środka. Sama usunęła się z drogi w celu jej przepuszczenia, a następnie zamknęła drzwi, gdy ta już wkroczyła do pomieszczenia.
Roselyn Bishop