ODPOWIEDZ
33 y/o
For good luck!
170 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
kiedyś złodziejka, teraz kreuje się na damę z nowym życiem i nawet mężem.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimkizaimki
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Potrzebowała oddechu i to był cholerny fakt. Wracając jednego dnia z pracy, po prostu nie miała ochoty znalezc się od razu we własnym domu. Może to dziwne, ale od wizyty swojego eks chłopaka z przeszłości, nagle jej dom wydał się jej nie być odpowiednio bezpieczny, aby mogła tam przebywać sama. W teorii mogła zaprosić znajomą do siebie, ale to też nie było najlepszym pomysłem. Gdyby wrócił James, nic by im było z babskiego wieczoru i wolnej od podsłuchiwania rozmowy, a tak? Bishop dała jej znać, że potrzebuje się wygadać i że może do niej wpaść jak tylko Mazarine będzie mieć dla niej czas. To nie tak, że chciała być nachalna, jednak w tym życiu, które miała tutaj w Toronto, wciąż trudno było o bliskie osoby, kogoś z kim rozmowa nie będzie nasiąknięta kłamstwami i historiami, które nigdy się nie wydarzył. Z wszystkich osób w okolicy to tylko w kobiecie wyczuła jakieś takie zaufanie, może nawet na tyle aby uwolnić się od swoich tajemnic i tego kim była lata temu w rodzinnym Vancouver. Teraz gdy jej były krążył po okolicy, a przy tym wciąż był niebezpieczny, jej mur się kruszył. W teorii nie miał zamiaru jej skrzywdzić, jednak jego pojawienie się było jej dosyć mocno nie na rękę. Obawiała się, że ktoś zacznie zadawać pytania o to jak kobieta jak ona, może znać kogoś takiego jak Graves. Z drugiej strony pozostawały jej same uczucia, bo to przecież facet, którego kochała wtedy, a może i nawet aktualnie. Chodz emocje schowała na dnie szafy, jak stos starych rzeczy, tak nie mogła być pewna siebie i swojego organizmu, sercu które zawsze wyrywało się do niego, nawet jeśli był pieprzonym gnojem. Problemy więc zaczynały się piętrzyć, a ona niezbyt mocno chciała aby jej aktualny i idealny domek z kart runął przez coś tak głubiego jak zatajenie prawdy. Nie chciała rozstawać się z życiem, które tutaj sobie stworzyła, z Jamesa, który był facetem wręcz idealnym, przykładnym mężem o którym marzy każda kobieta.
Dlatego to spotkanie ze znajomą, miało dać jej jakiś obraz tego co może i na ile ma sobie pozwolić w tej całej sytuacji. Być może poczuła w końcu mocną chęć wygadania się, podzielnia się sekretem z kimś jak ona. W zasadzie była stróżem prawa, więc znów pojawiało się pytanie czy to mądre aby wspominać o występkach Bishop. Ostatnie o czym marzyła to fakt, że mogłaby skończyć w kajdankach. Musiała więc pomyśleć nad tym jak sklei tą całą historię, ile może jej powierzyć z tego sekretu, na ile sobie pozwolić.
Przed pojawieniem się u niej, wymieniły kilka smsów, a sama Rose postawiła na ubera, bo jednak w swojej dłoni dumnie trzymała jedno z droższych win, w jakie zaopatrzony był ich przydomowy barek. To James znał się na alkoholach, ona je jedynie podbierała tak jak i w tej sytuacji. Liczyła się przy okazji z tym, że gdy wypije nie będzie w stanie prowadzić, trochę rozwagi w tym roztargnięciu nadal miała.
Gdy pojawiła się pod drzwiami, zadzwoniła kilka razy dzwonkiem, oznajmiając Winters swoje pojawienie się.

Mazarine Winters
35 y/o
OPIEKUN FORUM
170 cm
pani detektyw w toronto police service
Awatar użytkownika
A super dedicated cop.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
typ narracji1os (bio), 3os (reszta)
czas narracjiprzeszły
postać
autor

14.
Mazarine nie miała takich rozterek. Jej życie kręciło się wokół pracy, łapania przestępców i zdobywania tego maleńkiego ułamka sprawiedliwości, który napędzał ją za każdym razem. Musiał to robić, bo innej motywacji w życiu nie miała. Nie miała rodziny poza matką, która nie była osobą idealną. Nie miała partnera, rodzeństwa. Jedynie bliższych przyjaciół mogła traktować jako namiastkę tej rodziny, której nigdy nie posiadała. Zauważyła, że to dla nich była w stanie wyłamać się ze swojej stałej rutyny, kręcącej się wokół policyjnego posterunku i stosu akt na własnym biurku. Nauczyła się w końcu, że dając innym podobną uwagę co ofiarom spraw, które prowadziła, również może odczuwać swego rodzaju satysfakcję. I może jej światopogląd dotyczący wychodzenia do ludzi nie zmienił się w drastyczny sposób, tak zaczęła uważać, że może nie zawsze powinna decydować się na w pełni świadomą samotność. Natomiast wciąż nie było to coś, czemu poświęciłaby się absolutnie w pełni. Zbyt mocno kochała swoją pracę i to, że maleńkimi kroczkami mogła przyczynić się do minimalnej zmiany na świecie. Wybór między pracą a znajomościami był zatem oczywisty. Przynajmniej w przypadkach, gdzie policyjna sprawa była naprawdę ważna i gonił ją nie tylko czas.
Obecnie nie miała jednak policyjnego urwania głowy, zatem gdy Roselyn napisała do niej z prośbą o spotkanie w zaciszu domowym, nawet nie oponowała. Po części cieszyła się, że ktoś uważał ją za na tyle ważną osobę, by zechcieć pogadać o poważniejszych sprawach czy problemach. W głębi ducha miała tylko nadzieję, że ze swoim brakiem doświadczenia w prywatnych sferach życiowych będzie osobą godną udzielania porad czy pomocy. Tego nie była dostatecznie pewna, ale nie zamierzała przez taką błahostkę spisywać wszystkiego na straty. Mimo wszystko samo wysłuchanie czy zrozumienie były ważnymi elementami w rozmowie. A skoro działały przy sprawach policyjnych, równie dobrze mogły zaskoczyć i tutaj.
Wróciwszy z pracy, wyskoczyła po parę rzeczy do sklepu. Skoro miała mieć gościa, dobrze było ugotować coś na obiad. Jej skille może nie były najlepsze pod słońcem, ale robione przez nią jedzenie z pewnością było zjadliwe, może nawet smaczne - w pewnej granicy. Nie spodziewała się, że Bishop przywiezie wino, którego Winters raczej unikała w dniach roboczych. Raz może jednak się poświęci dla dobra sprawy, wypijając jego minimalną ilość. Ale nad tym zdąży się jeszcze zastanowić.
Gdy dzwonek u drzwi oznajmił przybycie kobiety, jedzenie było już gotowe do podania. Mazarine odłożyła zatem fartuch na blat w kuchni, kierując kroki w stronę drzwi wejściowych. Otworzyła je ze swoim firmowym wyrazem twarzy – stoickim, spokojnym, pozbawionym pozytywnych czy negatywnych emocji.
Cześć, wchodź. — oznajmiła na powitanie, kiwając na sam koniec głową w głąb mieszkania, zapraszając tym samym Roselyn do środka. Sama usunęła się z drogi w celu jej przepuszczenia, a następnie zamknęła drzwi, gdy ta już wkroczyła do pomieszczenia.

Roselyn Bishop
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Lin (shad0wlin_)
kierowanie moją postacią bez mojej zgody
ODPOWIEDZ

Wróć do „#9”