39 y/o
For good luck!
186 cm
Producent CBC Toronto
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkimęskie
typ narracji
czas narracji
postać
autor

Nie tak wyobrażał sobie spędzenie tego wieczoru. Te lata, kiedy zostawał na planie do późnych godzin nocnych miał już raczej za sobą. Ba, zapracował sobie na to żeby nie musieć już tego robić. Nawet jako producent trzymał się pewnych zasad dotyczących swojego czasu pracy. Był właściwie na czymś, co można było nazwać aktorską emeryturą. Wolał swoje wieczory spędzać na gotowaniu jakiegoś nowego dania, które podejrzał w Autralijskim Master Chefie, bo tak, uważał, że to u nich był najwyższy poziom uczestników, chociaż nadal nie miał pojęcia jak to robili po tej drugiej stronie oceanu. Do tego jakaś dobra lampka wina. Obejrzenie którejś z nowych produkcji i to nie zawsze tych z pokroju kina akcji. Wbrew pozorom oglądał więcej niż tylko pożywkę dla mas.
Pomimo to był właśnie w drodze do studia nagraniowego. Ktoś mógłby zapytać dlaczego, skoro w domu mógł robić tyle przyjemniejszych rzeczy? Otóż zadzwoniła do niego jego podopieczna żaląc się na to, że... Zamknęli ją w tym studiu. Zawsze wydawało mu się, że takie rzeczy zdarzają się tylko w czymś pokroju komedii romantycznych. Są to historie, które ktoś po prostu zmyśla na imprezie. Nic bardziej mylnego. Bronte udało się w jakiś sposób zaszyć gdzieś w biurze w taki sposób by nikt jej nie zauważył. A powiedźmy sobie szczerze, nie jest kobietą, którą jakiś facet jest po prostu w stanie przeoczyć. To żadna dyskryminacja. Po prostu w ochronie pracowali sami faceci. Dla niego było to zupełnie normalne.
Skoro już jesteśmy przy temacie ochrony, to powinien był po prostu do nich zadzwonić, prawda? Sama blondynka mogła zrobić to samo. Jednak podejrzewał, że się wstydziła. W tym studiu nie ma zbyt wiele sekretów. Gdyby ktoś przyszedł jej otworzyć na pewno powiedziałby komuś innemu, że taka historia się zdarzyła. Plotki szybko się rozchodzą, a ona próbowała być brana bardziej na poważnie. Nie mniej. Nie potrzebowała tego by inni producenci o tym usłyszeli albo tym bardziej dyrektorzy. Więc tak, Max wsiadł w swój samochód i osobiście pojawił się pod bramami studia by sobie je otworzyć. Jako producent miał klucze do wszystkich planów.
Dość szybko znalazł ten, w którym miała być zatrzaśnięta jego księżniczka. Wszedł do środka szukając zapalonych świateł. Przecież nie siedziała po ciemku, chyba, że przed nim też zamierzała się ukrywać. Znalazł w końcu studio, w którym nagrywali ostatnią prognozę pogody tego dnia.
- Haaalooo. Czy w tym zamku jakiś niegodziwiec zamknął piękną księżniczkę?! - uniósł głos, w którym już teraz było słychać tę nutę rozbawienia. - Oto ja, dzielny rycerz gotów zmierzyć się ze smokiem by uwolnić tę niewinną niewiastę! - uniósł jeszcze bardziej głos mając z tego coraz lepszy ubaw.
Konia brakowało. Bo ani nie przyjechał mustangiem, ani tym bardziej białym. Zbroja też specjalnie lśniąca nie była bo były to proste dżinsy oraz tshirt. Miał za to ze sobą parcianą torbę z tajemniczą zawartością. Może magicznymi eliksirami od samego Merlina? W końcu na taką bitwę nie przychodzi się całkowicie nieprzygotowanym. On był uzbrojony w swój zabójczo złośliwy uśmiech numer cztery, którego nie miała jeszcze okazji poznać. Jednego mogła być pewna. Nie da jej tego tak po prostu zapomnieć. Nikomu nie powie, ale będzie musiała się o tym jeszcze kilka razy w przyszłości nasłuchać.

Bronte Rosenthal-Murray
28 y/o
Welkom in Canada
161 cm
pogodynka i prezenterka śniadaniówki w cbc toronto
Awatar użytkownika
HO(E) HO(E) HO(E)
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Na co dzień nie miewała zbyt wielu okazji, aby to udowodnić, ale ostatecznie była naprawdę sumienną osobą. Przykładała się do pracy, w szczególności wtedy, kiedy ta posiadała większe znaczenie, niż zaprezentowanie najnowszej kolekcji lokalnej projektantki mody, albo zapowiedzenie tego, że w najbliższym czasie spadną deszcze.
Bronte naprawdę potrafiła się przyłożyć, co widoczne było szczególnie wtedy, kiedy do czynienia miała z zadaniami, które szczerze ją pasjonowały, a czymś takim stało się to nietypowe wyzwanie, które rzucił jej Max.
Chciała temu zadaniu sprostać, prawdopodobnie nie tylko po to, aby pokazać się z dobrej, dziennikarskiej strony. Niewykluczone, że wkładała w to tyle energii dlatego, że jemu także chciała zaimponować. Wydawało jej się, że znał ją już na tyle, aby nie postrzegać jej tak, jak widziała ją większość szefostwa, ale… Nie chodziło już tylko o to, jak postrzegał ją zawodowo.
Chodziło również o to, jak patrzył na nią w ostatnim czasie i jak ona sama czuła się za sprawą tych spojrzeń. Chciała mu zaimponować, ponieważ chciała, żeby dalej się nią interesował. Pragnęła, żeby uważał, że była tego warta.
Szkoda tylko, że jej własna nadgorliwość doprowadziła do tego, że jeszcze tego samego wieczora, kiedy na p o w a ż n i e wzięła się do pracy, miała się przed nim skompromitować. Nie miała pojęcia, jak wiele czasu minęło od chwili, w której ostatni z ochroniarzy opuścił studio, ale taka właśnie myśl przemknęła przez jej umysł w chwili, w której w przerwie od pracy udała się do automatu po kawę.
W budynku panowała wręcz ogłuszająca cisza, a to odrobinę zdawało się ją przerażać.
Kiedy szarpnęła drzwi wyjściowe, zdała sobie sprawę z tego, że tu u t k n ę ł a. Na szybko przekalkulowała swoje opcje, a kiedy doszła do wniosku, że nocleg w tym miejscu nie wchodził w grę, zadzwoniła do jedynej osoby, której, jak jej się wydawało, mogła ufać. I choć z utęsknieniem oczekiwała ratunku, w międzyczasie co najmniej trzy razy omal nie zeszła na zawał, kiedy w jednym z pomieszczeń coś zatrzeszczało. W którymś momencie położyła sobie nawet obok biurka laskę śnieżynki, którą wcisnęli jej do prognozy w okresie zeszłorocznych świąt - tak na wypadek, gdyby jednak kręcił się tu jakiś włamywacz.
I to właśnie na niej zacisnęła palce, kiedy ponownie usłyszała jakiś dźwięk. Odetchnęła z ulgą, kiedy rozpoznała znajomy głos. — Tu jestem! — krzyknęła, aby łatwiej mógł ją znaleźć. Na jego widok uspokoiła się nieco, a na jej twarz wkradł się łagodny uśmiech. Zniknął jednak pod wyrazem politowania, kiedy posłała mu przepełnione nim spojrzeniem. Mogła spodziewać się tego, że on też będzie sobie z niej żartował.
Właśnie dlatego już na wejściu rzuciła w niego czymś, co okazało się zmiętą kartką papieru. Nie, nie znajdowały się na niej żadne istotne notatki. — Chcesz, żebym pożałowała, że nie zadzwoniłam jednak do Malcolma? — zapytała przekornie, myślami uciekając w stronę poczciwego staruszka z ochrony, który miał wyjątkowo długi język i na pewno kolejnego dnia rozpowiedziałby wszystkim o tym, co ją tu spotkało. — Co to? — zapytała i skinęła głową w stronę jego torby.
Tak, była ciekawska. Nigdy zresztą nie próbowała tego ukrywać.

Max Shepherd
Magda
unikam wątków nierozwijających relacji oraz opisów przemocy na tle seksualnym i przemocy nad zwierzętami
39 y/o
For good luck!
186 cm
Producent CBC Toronto
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkimęskie
typ narracji
czas narracji
postać
autor

Nigdy nie wyobrażał sobie, że przyjdzie mu grać rolę rycerza na białym koniu. Może inaczej, w swoich filmach akcji czasami rzeczywiście były sceny, gdzie ratował swoją partnerkę z opałów. Czasami jakiegoś przyjaciela, ale takie sceny miały się zdarzać tylko w filmach. Więc tak, przyjście tutaj właśnie w takiej roli po prostu go bawiło. Nie był nawet zły, że musiał zaburzyć plan swojego wieczoru i przejechać pół miasta bo komuś się zapomniało zakomunikować, że nadal pracuje w studiu. Spakował, co miał już zrobionego i udał się na nową przygodę. Nawet jeśli teraz będzie się z niej trochę nabijać i droczyć, tak zdecydowanie doceniał jej dedykację do przygotowania materiału na jej wywiad. Bo nie sądził, że siedziała tutaj do późnych godzin wieczornych dobierając dodatki do swojej kreacji na jutrzejszą prezentację pogody. Mógł się domyślić, co tutaj robiła i wolał zabierać ją stąd niż z jakiegoś ciemnego zaułka, co czasami musiał zrobić ze swoją byłą żoną, kiedy była pogrążona w którymś reportażu i zapominała o bożym świecie. Taką dedykację się ceniło, ale gdy nam na kimś zależało... Było trudne do przełknięcia.
- To już masz przyszykowane na te mikołajki? - spojrzał wymownie na kolorową laskę, która leżała nadal na biurku, a na której jeszcze przed chwilą zaciskała palce.
Nie mógł sobie odpuścić. Męska wyobraźnia była, jaka była, więc momentalnie wyobraził sobie ją w dość skąpej, czerwonej sukience z białymi, futrzanymi dodatkami i tą właśnie laską. Jego spojrzenie na ułamek sekundy przybrało nieco drapieżniejszego wyrazu, ale przy tym świetle pewnie tego nawet nie zauważyła. Szybko jednak wrócił do siebie gdy przyszło mu zostać obrzuconym jakąś karteczką.
- Proszę Cię... Przyznaj się, że po prostu się za mną stęskniłaś. Dobrze to wszystko sobie obmyśliłaś. Muszę przyznać. - pokiwał głową z pewnym uznaniem, a na jego usta wpełzał właśnie ten zawadiacki uśmieszek.
- To? - spojrzał przelotnie na torbę ściągając ją z ramienia - To moja tajna broń żeby udobruchać smoka i uratować księżniczkę. - uśmiechnął się beztrosko podchodząc do wielkiego biurka, zza którego zazwyczaj prowadzone były wywiady czy inne informacyjne segmenty i odłożył pakunek na blat.
- Rycerz musi być przygotowany. - rozsunął torbę wyciągając z niej papierowy kubełek przypominający ten, który można kupić w pewnej popularnej sieci fast foodów.
Następnie wyciągnął jeszcze dwa zamknięte, styropianowe kubki. Słomki były osobno. Gdy tylko odkrył papierową pokrywkę na kubełku po pomieszczeniu zaczął rozchodzić się przyjemny zapach orientalnego, smażonego kurczaka w panierce. Uśmiechnął się sam do siebie widząc, że jest nadal chrupki i idealnie mieni się od lepkiego sosu.
- Bo widzisz... Prawie każdą kreaturę można przekupić dobrym jedzeniem. - odwrócił się w jej stronę puszczając jej oczko z tym rozbrajającym uśmiechem - Do tego, rycerz będzie też potrzebować strawy po walce o księżniczkę. - wskoczył na biurko sięgając po soczystą kulkę z kurczaka wsuwając ją sobie do ust i oblizując lepkie paluszki nie spuszczając z niej swojego wzroku.
To danie miało być czymś zupełnie innym, ale nie mając zbyt wiele czasu musiał odpuścić sobie wszystkie dodatki i skupić się zamiast tego na tym najważniejszym, czyli mięsie i wyszło mu bosko. Nie był zdziwiony, w końcu nie był to jego pierwszy raz. Dzisiaj po prostu zmienił nieco sos na bardziej pikantny.

Bronte Rosenthal-Murray
28 y/o
Welkom in Canada
161 cm
pogodynka i prezenterka śniadaniówki w cbc toronto
Awatar użytkownika
HO(E) HO(E) HO(E)
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Nie przypuszczała, że mogłaby tu utknąć. Wydawało jej się, że o tej porze zwykle jeszcze ktoś się tu znajdował; że te nieco ambitniejsze osoby spędzały tu swoje wieczory, aby dopracować materiał, który kolejnego dnia miał ukazać się w programie.
Pomyliła się jednak. Albo po prostu dzisiejszy wieczór był jednym z tych, który dziwnym trafem w s z y s c y spędzali poza studiem. Wszyscy za wyjątkiem Bronte, która zmuszona była wezwać odsiecz, aby w ogóle się stąd wydostać. Od samego początku wiedziała, że odbije się to na niej za sprawą ewentualnych żartów, ale to jej nie przeszkadzało tak bardzo, jak poczucie dyskomfortu, które zaczęło jej towarzyszyć, odkąd zdała sobie sprawę z tego, że siedziała w zamkniętym, opustoszałym budynku.
Choć nic jej tu nie zagrażało, z jakiegoś powodu nie czuła się tu bezpiecznie.
Właśnie dlatego sięgnęła po tę przeklętą laskę, czego przyszło jej pożałować, kiedy dostrzegła jego minę. Zmrużyła wówczas oczy w ostrzegawczym geście i dość wygodnie postanowiła zignorować jego pytanie, częściowo też dlatego, że mógł mieć rację. Bliżej okresu świątecznego ktoś z produkcji na pewno wpadnie na pomysł, żeby wcisnąć ją w coś podobnego.
Właśnie dlatego tak bardzo zaangażowała się w pracę nad obiecanym mu reportażem.
Mhmmm, rozgryzłeś mnie. Po prostu nie mogłam się doczekać, aż jutro cię zobaczę, więc uznałam, że nie będę tracić czasu — posłała mu pełne politowania spojrzenie. Od ich ostatniej rozmowy rzeczywiście częściej uciekała w jego stronę myślami, ale nie była skłonna do takiego poświęcenia wyłącznie po to, aby go tutaj ściągnąć. Gdyby jej na tym zależało, powiedziałaby to wprost.
Uniosła jedną brew ku górze i wychyliła się nieco przez biurko, zainteresowana tym, co ze sobą przyniósł. Raczej nie spodziewała się tego, że przy okazji odsieczy postanowi ją dokarmić, ale skoro przyniósł ze sobą jedzenie, Bronte nie zamierzała narzekać.
Musiał zresztą być świadomy tego, jak wyglądało jej zaangażowanie w pracę. Siedziała tu tak długo, iż straciła rachubę czasu, a jednocześnie kompletnie zapomniała o tym, że powinna coś zjeść. Wykonanie telefonu do Maxa okazało się zatem strzałem w dziesiątkę. Nie tylko przyszedł ją uwolnić, ale też przyniósł ze sobą jedzenie.
Czy to znaczy, że teraz awansowałam na bestię? — zapytała, kiedy sama postanowiła dobrać się do jedzenia. Wpakowała je sobie do buzi bez cienia zawahania, co okazało się nie aż tak rozsądnym posunięciem, ponieważ na wybranym przez nią kawałku znajdowało się sporo sosu. — Cholera, ostre — zaklęła i rozchyliła usta, aby chwilę później powachlować ich okolicę dłonią. To jednak nie zraziło jej ani trochę, ponieważ moment później sięgała już po kolejny kawałek kurczaka.
Poprawiła się na krześle i teraz już wgryzła się w mięso nieco ostrożniej. — Więc… Nie popsułam ci jakichś planów? — zapytała, uśmiechając się przy tym zaczepnie. Był wieczór, w jego przypadku wolny, a to oznaczało, że mógł chcieć spędzić go nieco inaczej, na przykład w jakimś miłym towarzystwie. Skoro pojawił się tu tak szybko, najwyraźniej tego nie robił.

Max Shepherd
Magda
unikam wątków nierozwijających relacji oraz opisów przemocy na tle seksualnym i przemocy nad zwierzętami
39 y/o
For good luck!
186 cm
Producent CBC Toronto
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkimęskie
typ narracji
czas narracji
postać
autor

Udźwignął jej pełne politowanie spojrzenie. Tak, chciał usłyszeć, że gdzieś tam chociaż trochę za nim tęskniła, albo chociaż myślała od czasu do czasu w wolnych chwilach. Od ich ostatniej rozmowy był gotowy na podjęcie rękawicy. Kontynuację tego, co zaczęli. Spróbowanie nawiązania nieco głębszej relacji niż mieli do tej pory. Max miał to do siebie. Kiedy już sobie o czymś zadecydował, niewiele mogło go powstrzymać. Jak chociażby zamknięte drzwi studia w godzinach wieczornych, czy fakt, że gdzieś tam pokrętnie jest jej przełożonym. Sam nie miałby problemu z przyznaniem, że myślał o niej również poza pracą oraz w kontekście, który z pracą nie miał nic wspólnego. Miał ochotę po prostu zaprosić ją na randkę, nawet testował już przepisy. Bo co jest lepszego od prywatnej kolacji przygotowanej przez dawną gwiazdę Hollywood. Nie tak planował ujawnić fakt, że potrafi gotować. Nie czymś, co może być uważane za jakąś formę fast foodu. Jednak to los wybiera. Więc dzisiaj musieli się zadowolić dość prostym, acz jeśli dobrze przyrządzonym, to dość wyszukanym kurczakiem w wersji azjatyckiej.
- A uważasz to za awans? - zaśmiał się cicho spoglądając na nią wymownie bo w jego stronach jednak większość dziewczynek chciało być księżniczkami, a nie smokami - Przyjechałem tutaj ocalić księżniczkę w opałach. Byłem przygotowany na ewentualną bestię i popatrz, ktoś tu próbuje zionąć ogniem. - zaśmiał się nieco głośniej przyglądając się tej scence, która szczerze go rozczulała.
Patrzył na nią z ciepłem, którego wcześniej jej nie okazywał. Była urocza. Nie widział za często takiej swobodnej wersji. To jednak nic dziwnego. Najczęściej spotykali się na planach. Tam nawet jeśli czuli się dobrze w swoim towarzystwie, tak musieli zachowywać się chociaż trochę profesjonalnie. W porządku, ona bardziej niż on. Jego kariera chyliła się już ku końcowi. Nie musiał walczyć o swój image, znajomości. To ona dopiero budowała swoją karierę, więc musiała uważać na to jak ją widzą. Zdecydowanie wolał tę wersję, którą widział po godzinach.
- Pomóc? Podmuchać? - spojrzał na nią uśmiechając się zaczepnie dość jawnie się z niej nabijając, ale w ten zabawny, a nie śmieszny sposób!
Poza tym zamierzał wykorzystać każdą okazję by jego usta znalazły się bliżej jej. Im więcej szans, tym większa szansa na powodzenie. Nie miał nic przeciwko zwiększaniu swoich szans.
- Popsułaś, jak najbardziej. - przytaknął przyznając całkiem poważnie i przekonująco, w końcu kiedyś był aktorem. - Miałem przygotować jeszcze ryż, kimchi i kilka dodatków. Wypróbować dwa sosy, zamiast jednego. - pożalił się nieco bardzo teatralnie wzdychając - Już nie wspomnę o tym, że zamiast gelatto musiałem zostać przy shake'u. - przesunął w jej stronę styropianowy kubek po blacie dorzucając jeszcze do tego słomkę mając nadzieję, że ją złapie.
- Teraz za karę musisz zjeść to ze mną. Nie tak planowałem naszą pierwszą kolację. - celowo użył tego słowa spoglądając na nią badawczo czy jakoś na to zareaguje - Chociaż... - uniósł na chwilę palec pokazując jej żeby zaczekała kiedy zeskoczył ze stołu.
Dość szybkim krokiem wskoczył na chwilę do reżyserki, dopadł się do panelu z oświetleniem i po kilku minutach wracał już do niej siedzącej przy biurku, skąpanej w ciepłych barwach przyciemnionych reflektorów nadających całemu spotkaniu nieco bardziej romantycznego wydźwięku. Nie nachalnie, ale też nie bez znaczenia. Delikatny sygnał do tego, gdzie to mogłoby zmierzyć gdyby tylko tego chciała. Za chwilę wskoczył z powrotem na blat sięgając po swój kubek z czekoladowym shakiem biorąc niespiesznego łyka.
- To... Często tu przychodzisz? - spojrzał na nią z wesołymi iskierkami w oczach i było widać, że powstrzymuje się od śmiechu.

Bronte Rosenthal-Murray
28 y/o
Welkom in Canada
161 cm
pogodynka i prezenterka śniadaniówki w cbc toronto
Awatar użytkownika
HO(E) HO(E) HO(E)
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Nie spodziewała się tego, jak wielkim zaskoczeniem miał się okazać. Prawdę powiedziawszy przypuszczała, że pod maską hollywoodzkiego aktora nie było nic poza tym, co widać było na pierwszy rzut okiem.
Nie byłby to zresztą pierwszy raz, kiedy mężczyzna z tej branży okazałby się wyłącznie urodziwym pyszałkiem, dlatego Bronte wzbraniała się przed zaangażowaniem w tego rodzaju relacje. Kilkakrotnie przejechała się na nich i obiecała sobie, że nie popełni więcej tego samego błędu.
Kiedy jednak miała go przed sobą, ogarniały ją wątpliwości. Patrzyła na niego i nie była w stanie pozbyć się wrażenia, że jednak był i n n y. Przystojny i czarujący, ale jednocześnie zadziwiająco szczery. Pozwalał jej też uwierzyć, że kiedy byli razem, wcale nie chodziło wyłącznie o to, aby popisać się przed nią i zwiększyć swoje szanse na to, by tylko ją uwieść.
Może naprawdę widział w niej coś więcej?
Ona natomiast powinna była dostrzec to, jak wiele sosu znajdowało się na kawałku kurczaka, który przed chwilą wzięła do ust. Mimo to uśmiechnęła się z rozbawieniem, gdy jej uszu dobiegł jego komentarz. Szturchnęła go nieznacznie, gdy zaczął się z niej naigrywać. Nie mogła go jednak winić, musiała wyglądać komicznie.
Przyznaj się, ukartowałeś to — wycelowała w niego palcem, kiedy sama koniuszkiem języka zwilżyła wargi. Choć nie potraktowała jego propozycji poważnie, mimo to odruchowo jakby uciekła spojrzeniem do jego ust. Czy zastanowiła się nad tym, jak smakowały? W rzeczy samej, choć trochę bała się, że i na nich mógł teraz znajdować się ten sos.
Jedna z jej brwi powędrowała ku górze, co było oznaką tego, jak duże wywarł na niej wrażenie. Bronte bowiem wcale nie radziła sobie w kuchni. Większość zjadanych przez nią posiłków przyjeżdżała do niej już gotowa, zapakowana starannie w pojemniki, na których przyklejone zostały wyliczone kalorie. Nie było to jedzenie najgorsze, a na pewno nie gorsze od tego, które sama by zaserwowała, ale nijak nie umywało się do tego, co teraz znajdowało się przed nią.
Mimo potknięcia sprzed chwili, znów wpakowała sobie do ust kawałek kurczaka. — Ratujesz księżniczki, potrafisz gotować i zrobić shake’a, iiii… — przeciągnęła, kiedy przyglądała się jego dalszym posunięciom. Nie miała pojęcia, do czego zmierzał, choć kiedy światło przygasło nieco, kąciki jej ust wykrzywiły się w uśmiechu. — Umiesz zadbać o klimat — dodała w końcu, omiatając uważniejszym spojrzeniem jego sylwetkę. — Ktoś mógłby pomyśleć, że mam przed sobą ideał faceta — skwitowała, a jej brwi poruszyły się w zaczepnym geście.
Co więcej i być może nawet co ważniejsze, Max potrafił też ją rozbawić. Z jakiegoś powodu jego poczucie humoru trafiało do niej idealnie, dlatego z taką łatwością w jego obecności na jej twarz wkradał się uśmiech. Nie inaczej stało się teraz, ale Bronte zamaskowała ten grymas nieco, kiedy sięgnęła po własny napój. — Aż dziwne, że nie pomyślałeś o jednym kubku i dwóch słomkach — stwierdziła zaczepnie, trochę odchylając się na fotelu, na którym dalej siedziała.
Przechyliła głowę na bok i omiotła go uważnym spojrzeniem. — Powiedz mi… — zaczęła, po raz kolejny sięgając do opakowania z kurczakiem. N a p r a w d ę jej smakowało. — To jak sobie to wyobrażałeś? — zapytała, uśmiechając się kącikiem ust.
Nie zgrywała się. Naprawdę była tego ciekawa.

Max Shepherd
Magda
unikam wątków nierozwijających relacji oraz opisów przemocy na tle seksualnym i przemocy nad zwierzętami
39 y/o
For good luck!
186 cm
Producent CBC Toronto
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkimęskie
typ narracji
czas narracji
postać
autor

Max na pewno nie szukał sobie nikogo nowego. Inaczej. Nie przyjechał do Kanady z zamiarem znalezienia nowej pani Shepherd. Ta decyzja była podyktowana tylko i wyłącznie powodami zawodowymi. Jego kariera w Hollywood już się skończyła. Zarówno jako aktora, jak i producenta. Miał jeszcze kilka znajomości, lecz nie wystarczająco by móc z tego wyżyć. Wiele drzwi było już dla niego po prostu zamkniętych. Szukał więc szczęścia u ich północnych sąsiadów. Praca nie była najgorsza. Po kilku miesiącach zaczął się tutaj nawet odnajdować. Miał dom, znajomych, czas na zajmowanie się swoimi hobby, a nawet znajdowanie nowych. Zwłaszcza odkąd przestał brać. Zawsze musiał być trochę w biegu.
Młoda pogodynka trochę to wszystko zmieniła. Tak naprawdę Shepherd sam nie wiedział, co dokładnie sprawiło, że zaczął ją widzieć jako coś więcej niż po prostu jakiś projekt tutejszych kadr. Oczywiście, nie dało się ukryć, że jest z niej piękna, młoda dziewczyna, lecz w tej branży nie była jedyną. To był pewien wymóg w telewizji. Czy to na małym, czy wielkim ekranie. Max pragnął wierzyć, że był już na tyle dojrzałym facetem żeby nie uganiać się za co młodszą dziewczyną, która okazywała mu zainteresowanie. Właśnie. Może o to właśnie chodziło? To, że Bronte jako jedna z niewielu z początku nie wydawała się być nim ani szczególnie onieśmielona, ani tym bardziej robić z niego idola? Ba. Wręcz powiedziałby, że była mało zadowolona z tego, komu została przypisana. To mogło wzbudzić jego zainteresowanie. Z czasem okazała się być czymś więcej niż po prostu ładną buźką i świetnym ciałem. Miała pełną głębię, którą z czasem chciał odkryć. Miała ambicję i to nie taką by wybić się na jego barkach. Chciała do wszystkiego dojść sama, a to mocno cenił.
- To, że kurczak jest ostry? Tak, to całkowicie moja zasługa. - uśmiechnął się do niej rozbrajająco nie mając sobie zupełnie nic do zarzucenia.
To, że dane mu było zobaczyć tę całkiem uroczą reakcję było tylko szczęśliwym zbiegiem okoliczności. Mógł ją ostrzec, ale skąd miał wiedzieć jaką ma tolerancje na ostre? Nie było im dane jeść zbyt wielu posiłków razem.
Widząc jej reakcję na swoje plany po prostu puścił jej oczko z klasycznym uśmiechem gwiazd kina. Miło połechtała jego ego. Nawet jeśli wiedział, że dobrze gotuje, zawsze chętnie przyjmował pochwały od innych. Nawet jeśli nie były do końca werbalne. Dzisiaj nie zrobił tego specjalnie by zrobić na niej wrażenie. To po prostu miał być miły gest. Może nie do końca dla niego normalny, ale nadal dość niewinny.
- Ideał? - parsknął śmiechem - Moja była żona jakoś tego nie zauważyła. - pokręcił głową nadal lekko się śmiejąc - Ale wtedy rzeczywiście gotowanie i tworzenie klimatu nie było na liście moich priorytetów. - oparł się dłońmi na blacie za sobą na moment przybierając nieco poważniejszy i nieco melancholijny wyraz twarzy.
- Zakochany kundel? - spojrzał na nią wymownie ze swoją analogią - Poważni faceci robią coś zupełnie innego. - uśmiechnął się do niej niebezpiecznie nie zdradzając na razie nic więcej.
- Naszą pierwszą kolację? Było kilka wariantów. - odpowiedział całkiem beztrosko, jakby nie było to nic wielkiego - Wyjście do restauracji jest trochę... Poważne i pretensjonalne? Fast foodem bym Cię nie uraczył, więc pozostaje... - zrobił szybką pauzę spoglądając w jej stronę oceniając jak wiele powinien jej powiedzieć. - Ugotowanie czegoś samemu. Żeby nie wyglądało to zbyt nachalnie i poważnie pewnie znalazłbym pretekst żeby zostać z Tobą dłużej w biurze. Zrobiłoby się późno, zaproponowałbym, że coś zjemy. Oczywiście zupełnym przypadkiem miałbym za dużo czegoś, co akurat przygotowałem dla siebie. - uśmiechnął się wymownie.
- W odpowiednim momencie zrobiłbym to, co robią poważni faceci... - powiedział z niebezpiecznym błyskiem w oku.
Powoli sięgnął po kawałek kurczaka. Tym razem wybierając taki, który nie był w całości oblany sosem. Przysunął go do jej ust spoglądając o sekundę za długo na jej usta zanim uniósł wzrok do jej tęczówek. To bardzo prosty, lecz przy odpowiedniej atmosferze całkiem intymny gest. Patrzył nieco wyzywająco czekając na jej ruch, który powie mu wiele o tym, kim mogliby dla siebie być. Decyzja należała do niej.

Bronte Rosenthal-Murray
28 y/o
Welkom in Canada
161 cm
pogodynka i prezenterka śniadaniówki w cbc toronto
Awatar użytkownika
HO(E) HO(E) HO(E)
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Naprawdę nie przypuszczała, że Max mógłby na poważnie zdołać ją z a i n t r y g o w a ć. Miał być po prostu kolejnym, pochłoniętym przez własny sukces karierowiczem, który świat dookoła postrzegał przez pryzmat funkcjonowania w jego centrum. Nawet przez sekundę nie pomyślała, że mógłby zdołać ją zaskoczyć, ale tym zaskoczeniem nie czuła się rozczarowana.
Zainteresował ją i łapała się na myśli o tym, że chciała poznać go lepiej.
Nie wiedziała jednak, czy rzeczywiście zyska taką możliwość. Pozostawała przecież wciąż jego podwładną, a zbliżanie się do siebie w takich okolicznościach mogłoby jej zaszkodzić. Nie chodziło już nawet o to, że to on mógłby potraktować ją jako zabawkę, o co nie chciała go podejrzewać. Chodziło przede wszystkim o fakt, że w takich miejscach ściany mają uszy, a jakiekolwiek zmiany w ich relacji najpewniej prędko zostałyby dostrzeżone. Ona zaś zyskałaby miano tej, która karierę próbuje rozwijać przez łóżko.
A jednak była tutaj. Nie ruszyła się z miejsca i pozwoliła sobie nie tylko delektować się jego towarzystwem, ale też wypowiedzieć na głos to, co siedziało z tyłu jej głowy. Dziś bowiem naprawdę pokazał jej się z jak najlepszej strony, chociaż nie miała pojęcia, czy było to coś permanentnego, czy może chodziło wyłącznie o to, aby jej zaimponować.
Jeśli o to drugie, nie sposób nie zauważyć, że odniósł sukces.
Zaskoczę cię, jeśli powiem, że naprawdę lubię fast foody? — no bo, szczerze, kto za nimi nie przepada? Bronte nie zajadała się nimi jednak na co dzień, ponieważ trzymała dietę i dbała nie tylko o własną figurę, ale przede wszystkim zdrowie. Bywały jednak dni, kiedy za opakowanie smażonych na głębokim tłuszczu frytek skłonna była rozszarpać. Dzisiejszym kurczakiem Max mógł trafić w dziesiątkę.
Podobnie zresztą, jak udało mu się to z wizją, którą przed nią roztoczył. Za jej sprawą kąciki ust Bronte wygięły się w łagodnym uśmiechu, a chwilę później ona sama nieznacznie przygryzła policzek od środka. Powędrowała spojrzeniem w stronę kurczaka, którego wyciągnął w jej stronę, ale zanim cokolwiek zrobiła, odnalazła jeszcze spojrzeniem oczy Shepherda. — Czyli to r a n d k a? — zapytała, poruszając przy tym wymownie brwiami. Nie zaczekała na odpowiedź, bo już chwilę później postanowiła pozwolić mu się nakarmić. Później po prostu przez pewien czas spoglądała mu w oczy, aż w końcu sięgnęła po własnego shake’a.
Zaczynam myśleć, że to nawet całkiem dobrze się złożyło, że tu utknęłam — bo nawet jeżeli przez to musiała odłożyć pracę na inny dzień, teraz bawiła się naprawdę dobrze. Miała też szansę, żeby rzeczywiście poznać go nieco lepiej. — Obrazisz się, jeśli zapytam dlaczego się rozstaliście? — podniosła na niego spojrzenie, dłońmi zaczynając bawić się jednym z guzików własnej marynarki. Była go ciekawa, a skoro ten związek był niegdyś naprawdę ważnym elementem jego życia, czymś naturalnym wydawało jej się to, że i na ten temat chciała się dowiedzieć czegoś więcej.
Choć może j e s z c z e nie powinna pytać?

Max Shepherd
Magda
unikam wątków nierozwijających relacji oraz opisów przemocy na tle seksualnym i przemocy nad zwierzętami
39 y/o
For good luck!
186 cm
Producent CBC Toronto
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkimęskie
typ narracji
czas narracji
postać
autor

Niektórzy mogliby powiedzieć, że ich relacja od początku jest skazana na niepowodzenie. W normalnych warunkach byłaby zdecydowanie zbyt skomplikowana. Jednakże w telewizji czy filmach takie relacje przecież nie były aż takie niecodzienne. Nawet jeśli teoretycznie był jej przełożonym. Warto podkreślić, że tylko teoretycznie. Bo tak naprawdę po prostu wykłada pieniądze na produkcję ich programu plus odpowiada za to żeby wszystko poszło zgodnie z planem. Tak, mógł jej załatwić udział w innym programie, lecz to samo dzieje się w branży filmowej. Nie tylko w niej. Znajomości trzeba mieć tak naprawdę wszędzie jeśli chce się odnieść sukces. Czy to w biznesie, telewizji, filmach. Ktoś, kto zadaje się z milionerami też będzie milionerem. Historia zna mnóstwo par, które poznały się na deskach teatru, planie filmowym czy telewizyjnym. Więc dlaczego u nich miałoby być inaczej? Zawsze znajdzie się ktoś, kto rzuci kąśliwy komentarz. Max na szczęście miał już na to za grubą skórę, lecz Bronte? Sama musiała zadecydować czego tak właściwie od niego chce. On za to zamierzał pokazać co mogłaby mieć, albo o czym sam myśli. Potrzebował również zaangażowania z jej strony. Jej chęci.
- Nie, ale ja Cię pewnie zaskoczyłem tym, że potrafię zrobić lepszy fast food w domu. - uśmiechnął się wesoło puszczając jej oczko nawiązując oczywiście do słynnego powiedzenia każdej mamy, że mamy jedzenie w domu.
Shepherd też od czasu do czasu pozwalał sobie na jakiś fast food. To taki guilty pleasure od czasu do czasu. Nie zaszkodzi. Najczęściej kiedy jest w jakiejś trasie. Jednak z uwagi na to, że gotować lubił i całkiem dobrze mu to wychodziło, wolał zazwyczaj zjeść w dobrej, lokalnej restauracji. Poznać jakieś nowe smaki, które później sam może wykorzystać w swojej kuchni. Lubił też zaskoczyć znajomych domowej roboty fast foodem, który za każdym razem był o niebo lepszy. Tym bardziej, kiedy był zrobiony na świeżo. Wypróbował już chyba wszystkie popularne sieciówki i przerobił całe ich menu.
- Cóż... Jesteśmy we dwoje. Nie pracujemy. Mamy jedzenie. To chyba kwalifikuje się na randkę... - chciał powiedzieć jeszcze coś więcej, jednak gdy nachyliła się nieco w jego stronę pozwalając się nakarmić na chwilę się po prostu zamknął.
Przez chwilę po prostu patrzył na jej usta, które jeszcze chwilę temu musnął delikatnie swoimi palcami. Walczył ze sobą by rzeczywiście nie posmakować jej ust. Jego serce nieco przyśpieszyło. To nie była naturalna reakcja. Już dawno tego nie poczuł. Wydawało mu się, że jest już nieco za stary na to by coś przyśpieszyło mu tętno. Zwłaszcza po wszystkich wyczynach, których się dopuścił. A jednak. Jej się udawało. Jego spojrzenie wróciło do jej tęczówek, w które po prostu przez chwilę się wpatrywał próbując zrozumieć swoje własne emocje. Co ona z nim robiła.
- A skoro to randka, to by znaczyło, że to Ty mnie na nią zaprosiłaś, więc chyba powinienem się zrewanżować. - pytanie, czy tego chciała pozostawiał niewypowiedziane.
Jej następne pytanie nieco go natomiast ocuciło. Odchylił się do tyłu zwiększając nieco dystans między nimi. Nie ukrywał, że nie był to temat do którego podchodził z tym luzem, który doskonale z jego strony znała. Westchnął dość ciężko powoli wracając do niej wzrokiem.
- Takie pytanie na pierwszej randce? - wysilił się na lekki uśmiech - To właśnie mi się w Tobie podoba. Powinienem to nazwać dojrzałością? - zaśmiał się cicho nieco rozluźniając atmosferę - Bardzo szczodrze to określiłaś. Tak jakbym miał w tej kwestii coś do powiedzenia. - wsparł się dłońmi o blat stołu za sobą odchylając głowę na chwilę do tyłu i spoglądając na miękkie, ciepłe światło płynące z reflektorów.
- Narkotyki i alkohol Bronte. - powiedział po krótkiej chwili powracając do niej wzrokiem - Sława i pieniądze uderzyły mi do głowy. Za dobrze się bawiłem. Za dużo brałem. Moja żona w końcu powiedziała dość. Słyszała już ode mnie kilka razy, że wyjdę na prostą, ale nigdy nie trwało to zbyt długo. - wzruszył jedynie ramionami, a jego mina wskazywała na to, że nie był z tego wcale dumny - Kiedy odeszła, stoczyłem się jeszcze bardziej. Przychodziłem na plan pod wpływem, robiłem burdy. Trafiałem do gazet z zabaw w miejscach publicznych. Spaliłem wiele mostów i tak skończyła się moja kariera w Hollywood. - przyznał się również do tego, nie widział po co miałby to ukrywać.
Wyciągnął z kieszeni swoje kluczyki od auta. Poluzował kółeczko i ściągnął z niego breloczek. Przyjrzał mu się przez chwilę zanim po prostu podrzucił go w stronę blondynki. Była to jego moneta świadcząca o tym, że od trzech lat był zupełnie trzeźwy.

Bronte Rosenthal-Murray
28 y/o
Welkom in Canada
161 cm
pogodynka i prezenterka śniadaniówki w cbc toronto
Awatar użytkownika
HO(E) HO(E) HO(E)
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Pokiwała głową na boki, co oznaczało mniej więcej tyle, że nie mogła się z nim nie zgodzić. Bronte nie była dobrą kucharką, zatem bez wątpienia miała docenić wszelkie okazje, podczas któryś to ktoś inny dbał o to, aby solidnie się odżywiała. Warto przy tym nadmienić, że nie była szczególnie wybredna, chociaż akurat temu, co wyszło spod jego rąk nie miała nic do zarzucenia. No, może poza tym nadmiarem ostrości, który zafundowała sobie, kiedy tak nieostrożnie wpakowała sobie do ust kawałek kurczaka w zbyt dużej ilości polany sosem.
Teraz wiedziała już, że lepiej będzie uważniej się im przyglądać.
Nie zrobiła tego jednak, kiedy Max zdecydował się ją nakarmić. Wtedy to nie kawałek kurczaka pochłaniał jej uwagę, która w pełni skupiona była na jego spojrzeniu. Uśmiechnęła się kącikiem ust, kiedy już przegryzła to, co jej zaoferował. Damskie usta nie musiały robić wiele, aby wpłynąć na męską wyobraźnię, z czego Bronte zdawała sobie sprawę. Nie wiedziała jednak, co przy niej siedziało mu w głowie.
Wtedy też ugotujesz? — zapytała, unosząc ku górze jedną brew. Gdyby wykorzystał okazję i teraz rzeczywiście zaprosił ją do wspólnego spędzenia wieczoru, prawdopodobnie nie odmówiłaby. Nie przez to, jak czuła się przy nim w chwili obecnej, co najwyraźniej odpychało od niej resztki rozsądku. Ten mógł wrócić do niej kolejnego dnia, jednak obecnie całkowicie pozostawała pochłonięta przez jego obecność. Naprawdę dobrze się przy nim czuła.
I może to odrobinę ją przerażało? Może podświadomie szukała czegoś, co pomoże jej wcisnąć hamulec? Taka myśl przemknęła przez jej umysł, kiedy Shepherd zaczął odpowiadać. To zaś sprawiło, że poprawiła się na krześle i omiotła jego twarz uważnym spojrzeniem.
Nie wiedzieć czemu, poczuła się d z i w n i e. Miała wrażenie, jakby przed nią siedziała teraz zupełnie inna osoba niż ta, o której mówił. Kiedy ich drogi skrzyżowały się po raz pierwszy, wydawał jej się zdystansowany, ale mimo to poukładany. Wiedziała, że miał swoje demony, chociaż teraz postrzegała je raczej jako bagaż, z którym on wcześniej najwyraźniej nie potrafił sobie poradzić. Chyba niezbyt dobrze go oceniała.
Wychyliła się w jego stronę, aby przejąć od niego kluczyki. Obróciła w dłoniach zawieszkę, którą chciał jej pokazać. Była dowodem tego, że mimo wszelkich trudności, zdołał jednak poukładać swoje życie, co z kolei było dość imponujące. — Czemu w końcu przestałeś? — zapytała, dopiero po chwili przesuwając spojrzenie ponownie na jego oczy. Tego również była ciekawa. Była po prostu ciekawa j e g o oraz tego, jaka kryła się za nim historia. To chyba normalne, kiedy chodzi o osobę, na której choć trochę zaczyna nam zależeć.
W końcu wyciągnęła w jego stronę klucze, a na jej ustach wymalował się łagodny uśmiech. — Czyli o winie będziemy musieli zapomnieć? Na tej kolejnej randce — sprostowała, na wypadek gdyby nie zrozumiał jej od razu. Bo tak, chciała dać temu szansę, najwyraźniej wcale nie zrażając się tym, co przed chwilą usłyszała.
Przez to zresztą wydawał jej się bardziej autentyczny.

Max Shepherd
Magda
unikam wątków nierozwijających relacji oraz opisów przemocy na tle seksualnym i przemocy nad zwierzętami
ODPOWIEDZ

Wróć do „CBC Toronto”