ODPOWIEDZ
30 y/o
For good luck!
168 cm
owner, nail stylist at Atelier N°9
Awatar użytkownika
In every change, in every falling leaf there is some pain, some beauty. And that's the way new leaves grow.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
typ narracji1os (bio), 3os (reszta)
czas narracjiprzeszły
postać
autor

1.
Od samego rana media huczały o aferze łosiowej. Nagle pogoda i prawdopodobieństwo opadów zeszło na dalszy plan, a czego Zella nie włączyłaby w swoim mieszkaniu czy już w pracy, słyszała tylko o owym spektakularnym łosiu. Klientki przychodzące na paznokcie lub ogółem do salonu też rozprawiały o zwierzęciu w samym centrum miasta. Ją dziwił natomiast brak informacji o tym, jak zwierzę się tam w ogóle dostało. Czy nikt nie widział wędrującego przez pół Toronto łosia przez okno, nawet późnym wieczorem lub wczesnym rankiem? Chyba, że o czymś im zwyczajnie nie mówiono. Nie byłby to pierwszy raz, kiedy media skupiały się jedynie na pewnej części całej historii, rozdmuchując ją w cały świat.
Tak czy siak, efekt był widoczny i odczuwalny dla każdego mieszkańca miasta bez wyjątku. Ulice zdawały się być opustoszałe, co nadawało całości nieco złowrogiego vibe'u. Przecież to tylko łoś. Zella kręciła głową, widząc ludzi śpieszących się dwa razy bardziej niż zazwyczaj, samej idącej do kawiarni po pracy w swoim stałym, miarowym tempie. Dopóki nie widziała łosia tuż przed sobą, nie zamierzała panikować. Bez przesady.
Weszła do kawiarni, również nie zastając takiej samej ilości klienteli jak dotychczas. Bywała tutaj dość często, a dzisiaj przyszła tutaj z zamiarem skosztowania sezonowej kawy, na którą miała ochotę od tygodnia. Załadowany grafik skutecznie jednak uniemożliwiał jej realizację swojego drobnego, przyziemnego marzenia aż do dnia dzisiejszego. Kto wie, może to również była zasługa owego łosia. Parę klientek się odwołało, nie mówiąc wprost o takim powodzie, ale któraś na pewno wystraszyła się, że wracając do domu może nadziać się na rogi.
Albo tak po prostu wyobrażała to sobie Gardner.
Dzień dobry, poproszę Pumpkin Spice Latte, na wynos. — rzuciła do mężczyzny stojącego przy kasie, obdarowując go jednocześnie dość skromnym uśmiechem. Po dokonaniu zamówienia i zapłacie zeszła nieco na bok, robiąc miejsce dla kolejnej osoby gotowej na zakup. — Wiadomo co z tym łosiem? Widział go ktoś tutaj, w okolicy? — dopytała, kierując pytanie do kasjera, ale jednocześnie zerkając również na kobietę składającą zamówienie. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, a Zella była już chyba na jednym z niższych szczebli prowadzących do otchłani. Była naturalnie ciekawską, czasami wręcz wścibską osobą, co dla niektórych mogło być już wadą. Sama nie widziała w swoim zachowaniu nic złego, przynajmniej do momentu otrzymania jakiejkolwiek reprymandy.

Ophelia Attwood
Lin (shad0wlin_)
kierowanie moją postacią bez mojej zgody
36 y/o
For good luck!
164 cm
managerka Tranzac Club
Awatar użytkownika
Ho ho ho under the mistletoe
yes everybody knows
we will take off our clothes
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Łosie były czymś w rodzaju kanadyjskiej dumy. Nieodzownie kojarzyły się w krajem klonowych liści jak wiele innych typowych rzeczy jak syrop klonowy czy bobry... Choć te ostatnie ostatnio zaczynały ludziom bardziej przypominać o Polakach i ich dziwnemu zainteresowaniu tymi zwierzętami.
Niemniej jednak można było dojść do wniosku, że łosie występowały w zasadzie wszędzie na terenie kraju i swobodnie chodziły po ulicach. Cóż... To może zdarzało się w małych miasteczkach czy na przedmieściach, ale w sercu Toronto? To już była zdecydowanie poważniejsza sprawa.
W przeciwieństwie do większości osób w jej otoczeniu, Ophelia zdawała się zbytnio nie przejmować newsem na temat dzikiego zwierzęcia. Jakoś nie przypuszczała, aby to znalazło się nagle w pobliżu i miało zniszczyć jej samochód czy stratować podczas spaceru do pobliskiej kawiarni, gdzie liczyła na to, że uzyska nieco więcej energii poprzez podbicie sobie poziomu cukru.
Bowiem wszyscy doskonale wiedzieli, że Ophelia Attwood nie przepadała za kawą. Nie lubiła jej smaku, a i sama kofeina zdawała się nie wywierać na nią żadnego wpływu. Dlatego też wolała postawić na coś, co mogłoby jej pomóc nieco lepiej nastawić się do nadciągającego dnia.
Przez jakiś czas biła się jeszcze z myślami czy na pewno nie powinna zamówić jeszcze kawałka ciasta i usiąść z nim gdzieś w rogu, ale koniec końców stwierdziła, że zawsze może zawsze później je sobie zamówić jak już będzie popijała swoją gorący napój i siedziała przy laptopie, załatwiając sprawy służbowe.
- Nie wiem, ale na Twitterze ludzie prowadzą dosyć aktywny wątek ze śledzeniem łosia. Udzielają się też na facebooku w grupie Toronto Moose Spotted - odpowiedziała kobiecie, która znajdowała się przed nią, a następnie wyciągnęła kartę kredytową, aby przytknąć ją do terminala, gdy tylko już zamówiła gorącą czekoladę z naturalną bitą śmietaną.
Szczerze zaczynała się już gubić w tym kto i kiedy widział gdzieś tego łosia. Wydawał się on być jednocześnie wszędzie i nigdzie. Oczywiście część materiałów była niezwykle zmyślnie stworzonymi deepfake'ami czy też memami, gdzie udzie wklejali wspomnianego łosia w różne dziwne miejsca, aby stworzyć jakieś cudaczne zdjęcia.
Zaprawdę internet nigdy nie przestanie jej zadziwiać, a ostatni raz bawiła się tak chyba w momencie, gdy ludzie śledzili losy martwego szopa pracza, którego znaleziono na ulicy Toronto i czekano na jego uprzątnięcie przez służby. W zasadzie Ophelia również odwiedziła to miejsce, aby zapalić świeczuszkę przy zwłokach małego futrzaka i dołączyć do innych anonimowych żałobników, którzy ubolewali nad jego odejściem.

Zella Gardner
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
30 y/o
For good luck!
168 cm
owner, nail stylist at Atelier N°9
Awatar użytkownika
In every change, in every falling leaf there is some pain, some beauty. And that's the way new leaves grow.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
typ narracji1os (bio), 3os (reszta)
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Bez względu na to, jak bardzo nowoczesne czy zazielenione mogła być metropolia, to i tak ciężko by tu było spotkać takiego łosia z prawdziwego zdarzenia. Toronto i tak nie miało sobie nic do zarzucenia, bo obecność jeziora i wielu innych, naturalnych terenów znacznie rekompensowała ogromne budowle i budynki spotykane na każdym kroku. Nie było to jednak środowisko godne łosia, który pewnie w wioskach nie był równie często spotykany, a jedynie prawdopodobieństwo jego ukazania się było nieco większe niż tutaj.
Przynajmniej tak sądziło się do dzisiaj. Kto wie, może więcej łosi spróbuje przekonać się do miejskiego trybu życia? Raczej wątpliwe, choć nigdy nic nie wiadomo. Ewolucja też gdzieś się przecież zaczęła – być może tutaj wszyscy byli świadkiem pierwszego kroku w stronę ewolucji łosiowej, ale jeszcze nie mieli o tym pojęcia. Teraz wszystko zależało od służb, które próbowały zwierzę złapać. Być może właśnie udaremniają nieoczekiwaną zmianę w naturze.
Temat ten był dość ciekawy i całkiem zabawny, natomiast do pory popołudniowej Zella sądziła, że raczej niegroźny. Temat nie dotyczył lwa ani nawet byka. Chociaż, z tego co słyszała, ponoć łosie czasami lubiły sobie pozwolić na jakąś akcję lub dwie. Nie sądziła jednak, by miała wydarzyć się jakaś tragedia jeśli stanie się z nim prosto w twarz (albo w rogi?). Inni natomiast zdawali się posiadać odmienne zdanie. No cóż.
O kurczę, naprawdę? Zerkałam na media społecznościowe jeszcze przed pracą, więc musiało się to chyba rozkręcić w ciągu dnia. Wtedy nie widziałam jeszcze wiele konkretów. — wyznała i zaraz wzruszyła ramionami. Ewentualnie nie kopała wystarczająco głęboko, ale mając zajęcie w postaci szybkiego zjedzenia śniadania i naszykowania się do salonu też trochę brakowało czasu na takie poświęcenie. Nie była również na tyle uzależniona, by wszystko robić z komórką w ręce.
Nic natomiast nie stało na przeszkodzie, by w trakcie oczekiwań na kawę nie zająć dłoni właśnie w taki sposób. Z torebki wydobyła swojego smartfona, odblokowując go skomplikowanym kodem. Zajrzała na Twittera, a raczej obecnie X, nie mając problemu ze znalezieniem tagu dotyczącego łosia. Był najwyżej na trendującej liście.
Łoś zdaje się ciągle uciekać policjantom, ostatnio widziany był... — z początku nie miała pojęcia, do kogo właściwie się odzywa. Do tamtej klientki, znowu do kasjera? To straciło jednak znaczenie, widząc zdjęcie łosia w tej samym dystrykcie, w którym się znajdowali. — Och. — mruknęła, zaskoczona, kalkulując sobie w głowie, ile to ulic od kawiarni. Czyżby łoś miał zaraz przyjść i przyłączyć się do picia kawy? Niby wcześniej nie panikowała, ale teraz nawiedziła ją dziwna obawa.

Ophelia Attwood
Lin (shad0wlin_)
kierowanie moją postacią bez mojej zgody
36 y/o
For good luck!
164 cm
managerka Tranzac Club
Awatar użytkownika
Ho ho ho under the mistletoe
yes everybody knows
we will take off our clothes
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Trudno było po prostu uwierzyć w to że taki łoś mógłby zawędrować tak daleko od swojego naturalnego habitatu, a jednak takie rzeczy się zdarzały. Toronto było tego najlepszym przykładem, a zwierzak stał się swoistym symbolem czy też maskotką miasta, biorąc pod uwagę to jaki uzyskał odzew w przestrzeni internetowej.
Na pewno trwała już jakaś wielce zakrojona akcja schwytania tego leśnego turysty. Jakkolwiek uroczy by nie był to jednak nie znajdował się w przyjaznym mu miejscu. Pytanie tylko jak władze radziły sobie z kimś takim jak wspomniany łoś i na ile były przygotowane do obławy na podobnego jegomościa, który jednak był ogromnych gabarytów. To było coś innego niż bezdomne koty czy buszujące po śmietnikach szopy pracze.
Prawdą było, że chodziło tutaj jednak o dzikie zwierzę, które różnie mogło reagować na otoczenie. Owszem, zapewne największymi szkodami będą podeptane trawniki i poobgryzane drzewka przy chodniku, ale nie można było wykluczyć tego, że łoś mógłby się przyczynić do jakiegoś wypadku. No i niektórzy po prostu bali się perspektywy konfrontacji z nim na bruku pobliskiej ulicy.
- Sytuacja jest dynamiczna. Zresztą ludzie cały czas coś wrzucają na socjale - odpowiedziała, przypominając sobie jaki to wysyp memów odnośnie łosia otrzymała na komunikatorach od znajomych albo widziała na feedzie, gdy tylko weszła w którąś z aplikacji.
Nie miała w planach wdawania się w dłuższą rozmowę z kobietą, która razem z nią czekała na zrealizowanie swojego zamówienia. To chyba była jedna tych interakcji, które kończyły się równie szybko jak się zaczęły. Wystarczyło po prostu wymienić kilka słów, a reszta mogła być już milczeniem... Przynajmniej do momentu, gdy usłyszała słowa stojącej obok towarzyszki, którą coś musiało wstrząsnąć.
- O co chodzi? - zapytała i prawie odruchowo nachyliła się ku smartfonowi kobiety, ale w ostatnim momencie powstrzymała się od podobnego nietaktu.

Zella Gardner
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
30 y/o
For good luck!
168 cm
owner, nail stylist at Atelier N°9
Awatar użytkownika
In every change, in every falling leaf there is some pain, some beauty. And that's the way new leaves grow.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
typ narracji1os (bio), 3os (reszta)
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Jeśli łoś w dalszym ciągu wędrował sobie w najlepsze, możliwe że służby niekoniecznie były przygotowane na tak sporego gościa w mieście. Ewentualnie trafił się im wyjątkowo ciężki do współpracy osobnik, który był mistrzem w ucieczce lub innym, problematycznym w tym wypadku fachu. Kto wie, może ten łoś miał wszystko gdzieś i chciał sobie spokojnie pozwiedzać metropolię, a ludzie próbujący go złapać tylko uprzykrzą mu życie, ale nie będą w stanie bardziej mu bardziej zagrozić. Oczywiście, prędzej czy później, jak go nie złapią, to go zagonią z powrotem na tereny naturalne. Póki co, skoro dalej trwała żywa relacja oraz dyskusje na temat zwierzęcia, policja musiała być w tym momencie bezsilna. Możliwe, że krążyły nawet jakieś filmiki, gdzie biedacy usiłują coś zrobić, ale bez skutku.
Łoś, który sobie po prostu chodzi i co najwyżej depcze trawę lub taranuje jakieś drobne rzeczy na swojej drodze to nic. Gorzej, jakby właśnie nagle poczuł się zagrożony i w wyniku tego kogoś zaatakował. Te zwierzęta na pewno były do tego zdolne, więc trochę trudno się dziwić tym wszystkim panikarzom, którzy tak go unikali. Tutaj chodziło jednak o prowokację, a służby mające poradzić sobie z nietypowym gościem z pewnością wiedziały, jak temu zapobiec. Ciężko jednak wiedzieć, co tak naprawdę mogłoby tego łosia „odpalić”, przez co ich praca była podwójnie ciężka. Zaabsorbowani przygodami łosia ludzie również mogli niekorzystnie wpłynąć na jego poczucie bezpieczeństwa. Mało kto pewnie tak naprawdę myślał o tym łosiu – albo obawiał się o siebie, o swoje mienie, albo o to, czy takie zwierzę nie przewróci do góry nogami połowy miasta i gdzie pójdzie dalej.
To prawda. Teraz też, co odświeżam to jakaś nowa informacja wskakuje. — zgodziła się, patrząc na tekst napisany drobną czcionką, wyświetlony na ekranie jej telefonu. Już wtedy była w stanie powiedzieć, że sytuacja mogła zmieniać się z sekundy na sekundę. Może była jakaś grupka śmiałków, która trzymała się cały czas owego łosia i na żywo dzieliła się informacjami o miejscach, które odwiedzał.
Dość szybko okazało się, że nawet taka kawiarnia będzie mogła wkrótce przyłączyć się do obserwacji zwierzęcia na własne oczy – nie tylko za pomocą mediów społecznościowych.
O ile to dalej aktualne, mamy łosia w najbliższej okolicy. — podzieliła się tą informacją w sposób dość cichy i dyskretny, by nie wywołać niepotrzebnej paniki wśród całej reszty klienteli kawiarni. A może powinna była ich ostrzec? W końcu nie tylko ona mogła być tutaj przelotem, a ktoś mógł mieć wyjątkowo słabe nerwy i mógł zemdleć przy takim niespodziewanym spotkaniu. — To było chyba parę ulic stąd. — włączyła zdjęcie na powiększeniu, po czym pokazała ekran smartfona nieznajomej. W tym wypadku nie miała nic przeciwko, by ta zerknęła na jej komórkę. Nie przeglądała przecież nic prywatnego.

Ophelia Attwood
Lin (shad0wlin_)
kierowanie moją postacią bez mojej zgody
36 y/o
For good luck!
164 cm
managerka Tranzac Club
Awatar użytkownika
Ho ho ho under the mistletoe
yes everybody knows
we will take off our clothes
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Opcje były dwie: albo faktycznie władze nie były tak dobrze przygotowane na pojawienie się takiego zwierzęcia na ulicach miasta i w jego ścisłym centrum albo też mieli do czynienia z łosiem dużo cwańszym i inteligentniejszym niż można byłoby to podejrzewać. Swego czasu Ophelia natrafiła na artykuł naukowy, który twierdził, że szopy pracze zamieszkujące miejskie rejony są o wiele mądrzejsze niż te z terenów leśnych i potrafią rozwiązywać skomplikowane zagadki. Wszystko po to, aby dobrać się do zabezpieczonego przez ludzi jedzenia. Możliwe, że łosie też potrafiły wypracować powoli jakiś podobny system i uczyć się tego jak oszukać człowieka. To by wyjaśniało dlaczego ten tak skutecznie i długo uciekał służbom.
W tym wypadku mieli do czynienia z łosiem, który nie przywykł do ludzi oraz ludźmi, którzy nie przywykli do łosia. Trudno było przewidzieć nie tylko zachowanie zwierzęcia, ale także mieszkańców Toronto, którzy mogliby na niego się natknąć. Biorąc pod uwagę populację miasta to mogły się tu trafić statystycznie rzecz biorąc niezłe indywidua. Oby tylko nikomu nie wpadło do głowy, aby polować na łosia i unieszkodliwić go swoimi sposobami. Wtedy doszłoby do prawdziwej tragedii.
- Najgorzej, że musisz teraz wszystko przesiewać. Część postów to całkiem dobre AI, na które ludzie się łapią albo repostują jakieś stare filmiki z łosiami w mieście, aby wzbudzać sensacje i nabijać sobie wyświetlenia - dodała, bo jak zwykle znajdowali się tacy, którzy chcieli zebrać popularność na trendującym temacie oraz łapać reakcje jak największej ilości ludzi.
Czasami Attwood nie miała pojęcia, co powinna sądzić o wszystkich tych rzeczach, które widziała w internecie. Obecnie większość traktowała z przymrużeniem oka i starała się niczego nie udostępniać, aby przypadkiem nie przekazywać głupot. Zresztą jej działalność na mediach społecznościowych nie wliczając nielicznych postów ze zdjęciami z imprez była znikoma.
- Na pewno? - dopytała jeszcze, przyglądając się nieznajomej i dopiero po chwili odwróciła się w kierunku baristy, który wyciągał na kontuar kolejne zamówienia, bo jedno z nich ewidentnie należało do niej.
Ciekawe... Może w sumie dzięki temu uda im się na żywo zobaczyć tego słynnego łosia.

Zella Gardner
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
30 y/o
For good luck!
168 cm
owner, nail stylist at Atelier N°9
Awatar użytkownika
In every change, in every falling leaf there is some pain, some beauty. And that's the way new leaves grow.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
typ narracji1os (bio), 3os (reszta)
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Możliwe były również obie opcje naraz. Brak przygotowania służb, mądry łoś i cyk, katastrofa gotowa. Albo przynajmniej chaos panoszący się nie tylko na mediach społecznościowych, ale i w rzeczywistości, gdzie ludzie nie mieli bladego pojęcia co zrobić z takim fantem poza ucieczką i zamknięciem się na cztery spusty. Co prawda był to jedynie łoś, nie żaden dinozaur, ale on również mógł wywołać szkody czy kogoś skrzywdzić. Zwłaszcza taki, który nie był przyzwyczajony do obecności ludzi, przynajmniej nie w takim stopniu. Tutaj w godzinach szczytu przelewały się tłumy, a razem z wystraszonym łosiem był to gotowy przepis na istny armagedon. Może zatem dobrze, że większość tchórzliwie podeszła do sytuacji, natomiast wciąż istniała spora grupa osób, która albo nie obawiała się zamętu sianego przez zwierzę, albo z chęcią śledziła jego poczynania. Buk jeden wie w jakim celu. To też mogło być opłakane w skutkach jeśli służby nie zdążą zareagować na czas, pozwalając na taką swobodę nie tylko łosiowi, ale i zwykłym cywilom.
To prawda. Niektóre AI zaczyna być naprawdę ciężkie do rozróżnienia, chociaż i tak po czasie da się wybadać, że to jest wygenerowane. Ewentualnie zawsze ktoś w komentarzu potwierdzi fejka. — sama zawsze zachowywała ostrożność i nie wierzyła bezwiednie w każdą informację, którą podsyłał jej własny feed. Gorzej, że sztuczna inteligencja faktycznie rosła w siłę i coraz trudniej było wyłapać różnice od czegoś prawdziwego. Nie inaczej mogło być tutaj, choć ludzie, pod wpływem spontanicznych emocji, chyba zgodnie zdawali się zapominać o dzisiejszej mocy wygenerowanych tworów. Łoś na kanadyjskich ulicach miał najwidoczniej większą moc sprawczą.
Wydaje mi się, że to legitne zdjęcie. — odpowiedziała, mimo to przyglądając się zdjęciu w przybliżeniu i oddaleniu, szukając jakichś nieścisłości. — Nie widać żadnych artefaktów, na dokładkę rano przechodziłam w tamtej okolicy… I menu jest dosłownie identyczne jak z szyldu z rana. — dosłownie w tym momencie, w którym to mówiła, uświadomiła sobie o tym fakcie. Pozycja pod „daniem dnia” była taka sama jak rano. Jeśli był to fejur, musiał być cholernie dopracowany.
Aż spojrzała w kierunku okien kawiarni, mając wrażenie, że łoś już tu był i groźnie łypał na nich zza szyby. To oczywiście była nieprawda, natomiast na zewnątrz działo się coś innego. Również nietypowego, bo ludzie zdawali się wręcz biec z jednej strony w drugą, z obawą oglądając się za ramię. Było to raptem parę osób, ale Zellę zaintrygowały one na tyle, by podejść bliżej w stronę wyjścia.

Ophelia Attwood
Lin (shad0wlin_)
kierowanie moją postacią bez mojej zgody
36 y/o
For good luck!
164 cm
managerka Tranzac Club
Awatar użytkownika
Ho ho ho under the mistletoe
yes everybody knows
we will take off our clothes
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

W takich sytuacjach zazwyczaj nakładało się na siebie wiele różnych czynników, które decydowały o finalnym wyglądzie sytuacji. Nie chodziło przecież wyłącznie o łosia. Każdego dnia w Toronto dochodziło do tysięcy różnych sytuacji, które wymagały interwencji służb. Cały świat nie zatrzymał się tylko dlatego, że jedno zwierzę pojawiło się na ulicach miasta. Zresztą faktycznie medialny szum oraz masa fałszywych doniesień na temat owego łosia mogła się przyczynić do tego, że ten pozostawał tak długo nieuchwytny.
- My jeszcze sobie jakoś poradzimy. Zerkniemy w informacje na temat materiału albo komentarze. Ewentualnie wejdziemy na stronę debunkującą fejki, ale zawsze znajdzie się ten jeden wujek, któremu będziesz musiała tłumaczyć, że filmik, który udostępniał i o którego prawdziwość się wykłóca został wygenerowany i nawet autor nagrania ma w opisie konta wpisane kreator inspirujących filmów AI - skomentowała, wzdychając ciężko.
Chyba każdy miał za sobą przynajmniej jedną rozmowę, gdzie próbował wytłumaczyć starszemu krewnemu to, że właśnie dał się złapać na jakieś fałszywe doniesienia z social mediów i musiał wykazywać nieprawdziwość filmiku czy też artykułów na temat tego, że żadna treserka nie została zjedzona przez orkę w oceanarium podczas występu. Nie było w tym nic dziwnego, bo starsze pokolenie wychowało się w czasach, gdy takich rzeczy po prostu nie było. Nie byli więc nauczeni tego, aby weryfikować wszystko na co się natknęli.
- Cholera... Czyli faktycznie może się gdzieś tu kręcić - przyznała, bo brzmiało na to, że faktycznie zdjęcie było prawdziwe.
Mogłaby dodać coś jeszcze, ale wtem razem ze swoją towarzyszką usłyszała i zarejestrowała kątem oka jakieś dziwne poruszenie na ulicy przed kawiarnią. Ludzie zdawali się biec jakby w panice. Od razu pomyślała o tym nieszczęsnym łosiu i razem z kobietą podeszła do szyby, przy której przekrzywiła głowę, aby uzyskać nieco lepszy widok na ogromnych rozmiarów zwierzę, które właśnie biegło ulicą, zarzucając potężnym łbem.
- Cóż... Masz swój content na Moose Spotted - mruknęła jedynie do nieznajomej.

Zella Gardner
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
30 y/o
For good luck!
168 cm
owner, nail stylist at Atelier N°9
Awatar użytkownika
In every change, in every falling leaf there is some pain, some beauty. And that's the way new leaves grow.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkishe/her
typ narracji1os (bio), 3os (reszta)
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Istniały sytuacje, które mocno wpływały na zwyczajny, miejski dzień, ale pojawienie się w centrum łosia niekoniecznie do nich należało. Wiadomo, ostrożność i baczna obserwacja otoczenia to był wymóg konieczny, ale ludzie mogli w dalszym ciągu normalnie funkcjonować. Przynajmniej w większości przypadków. Było to jednak wydarzenie na tyle nietypowe, że zamiast zignorować zwierzę i dać służbom swobodę do działania powstawały takie łosiowe spotted i tak dalej. Dla niektórych żywot był dość przeciętny, a perspektywa zobaczenia takiego zwierzęcia i śledzenie jego poczynań były odskokiem od normy, czymś, co dawało im trochę ekscytacji wśród tej szaro-burej rzeczywistości. I absolutnie nie można się temu dziwić, ale wciąż nie powinno się przeginać w drugą stronę.
Faktycznie, masz rację. — odparła Zella i pokiwała powoli głową. — Najgorzej, że takim się nie przetłumaczy. Wiem po swoich wujkach. — miała chęć skrzywić się na myśl o własnej rodzinie, lecz w porę się powstrzymała. — A im starsi, tym bardziej im się wydaje że wiedzą lepiej. A jak próbuje się trwać przy swoim to jesteś niewdzięcznym młodym człowiekiem, który chce być od nich lepszy. — skwitowała gorzkim tonem, wieńcząc wypowiedź machnięciem ręki. To nie tak, że nie chciała dla nich dobrze. Zawsze była uparta i lubiła stawiać na swoim, ale w tym wypadku było to niemalże jak rzucanie sobie kłód pod nogi. Bo po kimś tą upartość się miało właśnie. Co innego jakiś starszy człowiek, który przyjmował do wiadomości swój błąd i stale się uczył. Miała jednak wrażenie, że tacy to dzisiaj rzadkość.
Jeszcze parę osób przybiegło do kawiarnianych szyb, widząc nietypowe zainteresowanie i chaos za taflą szkła. Gardner nawet nie zauważyła, jak jej rozmówczyni stanęła obok, widocznie zaabsorbowana wydarzeniami dziejącymi się tuż przed jej oczami. Nawet nie zarejestrowała momentu, w którym włączyła kamerę w swoim telefonie, ale bezproblemowo ustawiła kadr tak, by nagrać przebiegającego przez ulicę łosia. Gdzieś tam za nim widziała policję konną i policjantów innej jednostki, wołających do przechodniów. Choć nic nie słyszała przez szybę, dało się odnieść wrażenie, że próbowali odgonić cywilów od zwierzęcia.
Klientki to mi chyba nie uwierzą jak im pokażę to nagranie. — najpierw pokiwała głową na słowa kobiety o spotted, prawie natychmiast uświadamiając sobie fakt wypowiedziany na głos.— Mam tylko nadzieję, że łosiowi nic się nie stało. I nie stanie. — skwitowała, kończąc nagrywanie i chowając telefon do torebki. Chciała jeszcze popatrzeć, choć i tak za wiele nie widziała, bo łoś wybiegł już praktycznie poza ich pole widzenia. Nie była w stanie określić tego, w jakim nastroju był owy zwierz w trakcie biegu, ale nie wyglądał na rannego. Chociaż tyle.

Ophelia Attwood
Lin (shad0wlin_)
kierowanie moją postacią bez mojej zgody
36 y/o
For good luck!
164 cm
managerka Tranzac Club
Awatar użytkownika
Ho ho ho under the mistletoe
yes everybody knows
we will take off our clothes
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Trudno było się dziwić tej łosiowej gorączce skoro większość osób nie miało szans na to, aby kiedykolwiek wcześniej w swoim życiu zobaczyć na żywo łosia. Zwłaszcza na wolności, bo najszybciej na takiego mogli się natknąć w jakimś zoo. Ten jednak swobodnie chodził na wolności i zdawał się niczym nieskrępowany także tym ciekawsze wydawały się jego perypetie niż życie łosiowych koleżków, którzy karmieni są przez obsługę parku dla zwierząt.
- Żebyśmy nie były gorsze na starość i nieco lepiej ogarniały - skwitowała, bo nigdy nie wiadomo jak to mogło się skończyć w ich przypadku.
Technologia rozwijała się w zawrotnym tempie i chociaż teraz zdawały się niejako nadążać za tym, co się działo na świecie tak jednak w pewnym momencie może to się znaleźć niejako poza ich zasięgiem. Już teraz w końcu pojawiały się rzeczy, które zapewne w dzieciństwie nawet im się nie śniły lub obecne były jedynie w filmach sci-fi.
Wyciąganie telefonu z włączonym aparatem wydawało się być niemal automatycznym odruchem ilekroć działo się coś interesującego. Ophelia jednak na razie nie sięgała po swojego smartfona. Głównie ze względu na to, że była zajęta trzymaniem gorącej czekolady z pokaźną górką bitej śmietany.
- No nie co dzień się coś takiego widzi - potwierdziła i natychmiast odwróciła twarz w drugą stronę, z której dobiegał głos władz, starających się zapanować nad panikującym tłumem. - Też mam taką nadzieję, ale wydaje mi się, że takie zamieszanie jedynie go bardziej stresuje.
Wokół same krzyki i hałasy. Zwierzę na pewno nie wiedziało, co się dzieje i jedynie szalało ze złości. Ophelia jeszcze przez chwilę przyglądała się temu, co działo się za szybą, ale skoro jakiekolwiek widowisko zdawało się dobiec końca to mogła na spokojnie usiąść na krześle przy wolnym stoliku, które znajdowało się przy oknie.

Zella Gardner
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Balzac's Coffee Roastery”