-
Cemil (czyt. Dżemil) jest kanadyjsko-tureckim aktorem. Należy do osób ambitnych i lubiących wyzwania. Mieszkał przez 12 lat w Stambule, do którego myśli się przeprowadzić w przyszłości.
Jest empatyczny, towarzyski i udziela się charytatywnie. Chciałby się ustatkować, ale jego ukochana Eden ma już chłopaka, tylko... czy to na pewno jest problem? ♥
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona, jejtyp narracjitrzecia osobaczas narracjiczas przeszłypostaćautor
Ciągle się nie odzywał, kiedy przyszły dziewczyny. Nie miał ochoty na nic i nawet jeść mu się już nie chciało. I nie wypowiedział słowa, dopóki nie został o coś zapytany.
- Śmiało, częstuj się czym tylko chcesz. Ja proponuję spróbować wszystkiego po trochu. Może coś ci coś na tyle posmakuje, by zjeść więcej. Korzystaj – zwrócił się do Eden, ale potem znów zamilkł, by inni dodali coś od siebie. Osobiście wybrał faszerowaną cukinię i nałożył ją sobie, ale nie zaczął jeszcze jeść. Nadal milczał uparciuch i tyle. Nie karał innych swoim zachowaniem, tylko siebie samego. Czasami źle się czuł ze sobą samym i to była właśnie ta chwila, dlatego czuł się zablokowany i niespokojny. Jego emocjonalność czasem aż za bardzo dawała mu się we znaki.
Eden próbowała go zagadać, ale jakoś uparcie patrzył na swoje lekko drżące dłonie, a nie na kogokolwiek z zebranych. Mimo wszystko odpowiedział na pytanie.
- Przymierzę kilka wariantów i wtedy wybiorę – rzekł cicho. – Na pewno będzie to coś klasycznego, żadnych wariacji czy wstawek – wyjaśnił krótko, zwięźle i na temat.
Nagle wstał od stołu, jak gdyby nigdy nic i wyszedł z jadalni. Poszedł na górę, do swojego pokoju. Z jednej z szafek wyciągnął tabletki i wziął jedną z nich. Bez problemu połknął ją bez popijania, bo była mała i kiedy schował je z powrotem, po kilku minutach wyszedł z sypialni i zszedł na dół. Bez słowa zajął swoje miejsce i jak gdyby nigdy nic, wziął sztućce i zaczął jeść. Nie tłumaczył nikomu się z tego gdzie i po co zniknął. Nie chciał nikogo martwić i udawał, że wszystko jest w porządku. Nie było, a przynajmniej nie do końca. Potrzebował czegoś na nerwy, po prostu. Czasami, gdy czuł się źle sam ze sobą, musiał coś z tym zrobić. Nikomu o tym nie powiedział, nie chciał.
Emir Saylan
Mavi Ayers
eden de poesy
-
🎄There's frost on every window, oh, I can't believe my eyes
And in my bones I feel the warmth that's coming from inside🧿
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiKtyp narracji3osczas narracjiPrzeszłypostaćautor
W pełni odruchowo, jakby nigdy nie przestał tego robić, odsunął dla Mavi krzesło, nie zauważając, że jej pojawienie się obok niego mogło być czymś sugestywnym. Nie zauważył też jej spojrzenia, dopóki nie zakrztusiła się sokiem i w trosce już odwrócił się nieco, żeby poklepać ją po plecach. Właśnie wtedy uderzyło go to, że nie tylko siedzą obok siebie, ale siedzą bardzo blisko. Że zrobił to, co robił lata temu, bezinteresownie i bez zastanowienia. Aż sam się nieco zmieszał i spróbował ukryć to za nalewaniem sobie napoju i nakładaniem jedzenia.
Całe szczęście podjęty przez Mavi temat rozmowy był bezpieczny. Jakby nie patrzeć, to kwestia ubioru na premierę była głównym powodem tego wspólnego obiadu. Przede wszystkim chodziło o garnitur dla Cema, ale podczas wczorajszej rozmowy na ten temat żadne z nich jeszcze nie wiedziało, że Mavi też będzie tutaj z nimi i też będzie potrzebować kreacji.
- To zaprzyjaźniony butik, ale jeżdżę bezpośrednio do ich magazynu, gdzie mają kreacje na wynajem i w każdym dostępnym rozmiarze. Wielokrotnie współpracowałem z właścicielem, więc nie robi problemu, żeby też kupić wybrane rzeczy bezpośrednio z magazynu. - Spojrzał w kierunku Cema i Eden. - Po obiedzie wybierzemy kilka opcji i przywiozę je do przymiarki. - Posłał lekki uśmiech w ich kierunku, zawieszając wzrok nieco dłużej na przyjacielu. Widział na jego twarzy ten wewnętrzny, toczący się konflikt i było to martwiące z wielu powodów.
Zmartwił się tym bardziej, kiedy Ayers nagle wstał i wyszedł. Odprowadził go wzrokiem, ale powstrzymał chęć pójścia za nim, żeby... właściwie nie był pewien, czy lepiej było mu dać przez łeb, potrząsnąć, czy wyrazić troskę w inny sposób. Sam w tej chwili czuł się emocjonalnie tak rozchwiany i niepoukładany, że nie chciał dodatkowo zaszkodzić.
Wziął na siebie odpowiedzialność zachowania miłej atmosfery przy stole, więc westchnąwszy spojrzał na Eden.
- Lubisz ostre dania? - Nie miał pojęcia co w ogóle Eden jadała, ale widząc zamówioną przez Cema selekcję, domyślał się, że nie była wegetarianką. Wskazał na to, co wcześniej podsunął Mavi. -Ali nazik jest pikantne. Jeśli wolisz łagodniejsze potrawy, to polecam spróbować manti. - Wskazał na pojemnik z małymi pierożkami z sosem jogurtowym.
Nie dopytywał Cema gdzie był i co robił, chyba żadne z nich nie było tak infantylne, żeby kontrolować każdy krok drugiego. Był u siebie, miał prawo wyjść po cokolwiek, ale Emira martwiło wciąż to, jak bardzo przyjaciel się teraz alienował, będąc obecnym. Mimo tej nieco ponurej aury, posiłek mijał całkiem miło.
Mavi Ayers
eden de poesy
Cem Ayers

-
„Now I have a machine gun. Ho-ho-ho.” — Die Hard
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiżeńskietyp narracjityp narracjiczas narracjiprzeczytaj posty to się dowieszpostaćautor
Wisiała z widelcem nad kotlecikami z mięsa mielonego, gdy Cem wstał i wyszedł z jadalni. Uniosła brew mimowolnie, zerkając odruchowo na Eden, jakby podświadomość od razu wiedziała czyja to wina, a potem na Emira w którym odmalowywało się to samo zaskoczenie co jej. I troska. Wbiła widelec w mięso z głośnym stukiem, co dodało wszystkiemu dramatycznego akordu, przy czym się nie odezwała i kontynuowała jedzenie. Ilość jaką potrafiła wchłonąć, mogła przerazić każdego. Kiedy inni brali pięćdziesięcio-centymetrowego kebaba na spółkę, ona rozprawiała się z nim w pojedynkę. Zachowując przy tym szczupłą sylwetkę. Przysłuchiwała się rozmowie, nie wtrącając się. Czuła pieczenie ust, co stanowiło znak, że trzeba schłodzić temperaturę ayranem.
Powrót Cema zaszczyciła jedynie spojrzeniem, dochodząc do takich samych wniosków co Emir. Nie była niczyją matką, przy stole sami dorośli, więc nie było po co wszczynać zamieszania. Wyczyściła talerz, otarła usta serwetką i odsunęła krzesło, aby się na nim osunąć w nieco mało kulturalnej pozie.
- Umieram, ale warto było - zakomunikowała. Jeszcze trzymało ją zmęczenie po locie, teraz się najadła, więc należało tylko czekać, aż przyśnie w poobiedniej drzemce. Zerknęła na Emira kątem oka, po czym sięgnęła po telefon (odkrywając przy tym masę powiadomień) i napisała Saylanowi sms'a "jade z toba".
- Zdążyliście pozwiedzać Stambuł? - zwróciła się w stronę Cema i Eden - Wzgórze Pierre Loti jest cudownym miejscem, a te widoki... Nie mów Cem, że tam nie byliście...
Często bywała tam z Emirem, wdrapywali się pieszo (niósł ją na barana) lub korzystali z kolejki linowej. Na szczycie pili kawę lub herbatę, a ona obowiązkowo kosztowała cukiernianych wypieków. Podziwiali zarówno wschody, jak i zachody słońca, koczując na wyjątkowej ławeczce. Ciekawe, czy nadal stała w tym samym miejscu. Wydrapała na nich ich inicjały w serduszku. Saylan zapytał wtedy dlaczego i od kiedy nosi przy sobie scyzoryk.
Cem Ayers
Emir Saylan

-
🎄There's frost on every window, oh, I can't believe my eyes
And in my bones I feel the warmth that's coming from inside🧿
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiKtyp narracji3osczas narracjiPrzeszłypostaćautor
Rozmawiali na bezpieczne tematy związane z wyborem kreacji, jakby żadne z nich nie chciało zagłębiać się w zbyt emocjonalne zagadnienia. Każde z nich niosło na barkach swój ciężar i nawet jeśli starali się odstawiać to na bok, to niestety nie dało rady w pełni tego ukryć.
Zazwyczaj nie sprawdzał telefonu przy obiedzie, szczególnie w towarzystwie, a wszelkie powiadomienia odbierał dopiero po posiłku. Ale dzisiaj teoretycznie wciąż był w pracy i w każdej chwili mógł otrzymać ważną wiadomość, która bezpośrednio mogła wiązać się z premierą filmu Cema, umówionymi dla niego potencjalnymi agentami, lub jego podopieczni mogli próbować się z nim skontaktować. Jednak nie spodziewał się zobaczyć wiadomości od Mavi.
Miał ochotę zaśmiać się z nieco głupawego, nerwowego rozbawienia, ale jedynie zagryzł wargi w celu powstrzymania durnego uśmiechu cisnącego się na usta. Odpisał jej tylko emotkami, wstawiając po kolei tę wywracającą oczami, następnie tę z dłonią przyłożoną do czoła, po niej emotkę płaczącą ze śmiechu, a na koniec kciuka w górę. Było to dużo bardziej wymowne, niż jakiekolwiek słowa.
Po skończonym posiłku i uprzątnięciu stołu, całą czwórką skupili się na katalogach. Wybrali trzy garnitury dla Cema do przymierzenia, a Mavi wybrała sukienki, które chciała sprawdzić na miejscu, bez konieczności wożenia ich w tę i z powrotem. Po deserze i jeszcze jednej herbacie, w końcu Emir sprawdził godzinę i zebrał wszystkie katalogi. Jeśli miał zdążyć przywieźć wszystko dzisiaj do przymiarek, to nie mógł ociągać się z wyjściem. Razem z Mavi wyszli z domu Cemila, zostawiając jemu i Eden przestrzeń i prywatność na rozmowę, jeśli zdecydują się odbyć ją teraz.
KONIEC
Mavi Ayers Cem Ayers eden de poesy
