goła baba, gadki o orgazmie, takie tam
Lyric była narwana. Mściwa również. Mogły o tym świadczyć te wszystkie głupie rzeczy, które zrobiła w ostatnim czasie, gdzie wisienką na torcie było kompletnie bezmyślne zamalowanie Toronto Sun w liczne kutasy i za co teraz mogła autentycznie i bez ogródek iść siedzieć. Prawdziwa kryminalistyka. Każdy inny zrobiłby to z głową, usiadł na moment, zastanowił się, ale nie ona. Bo Hollis brała wszystko na gorąco, na
już i przez większość czasu potem żałowała swojej impulsywności.
Tak samo w tamtym momencie w garażu, kiedy dawała Kirze tak wiele przyjemności, kiedy pieściła ją językiem, zagłębiając w niej dwa palce tak głęboko, że mogła czuć na skórze jej całe wnętrze. I chociaż z każdym drganiem jej ciała, to Lyric również drżało, czując między nogami napływające napięcie, tak w końcu przestała, odbierając jej jedyną rzecz, jaką Finch w tamtym momencie potrzebowała — orgazm. A naprawdę była blisko, pewnie wystarczyłyby zaledwie z dwa pchnięcia, by dać jej to spełnienie.
Tylko właśnie wtedy w głowie Hollis pojawiły się te wszystkie narwany chęci zemsty, odegrania się. Czuła, że po raz pierwszy w ich całej znajomości, to ona była u władzy. To ona trzymała stery. I to uczucie na moment ją zgubiło. Zaćmiło wszystko inne, razem z przyjemnością, jaką sama odczuwała. Bo przecież chciała dać jej ten orgazm, kurwa jak ona chciała znowu usłyszeć tej je krzyki, ale jednak chęć odwetu okazała się silniejsza, bo czuła, że taka okazja już nigdy się pewnie nie wydarzy.
I dlatego ją wykorzystała.
A potem już tylko spoglądała w te pełne zawodu i wkurwu oczy Kiry.
Chociaż myślała, że to będzie proste, że spokojnie utrzyma nerwy na wodzy, bo przecież to między nimi i tak
nic nie znaczyło, to jednak wstrzymała oddech, czując jak coś pali ją w środku. Jak to spojrzenie szarych oczu wwierca się do jej serca i zaciska mocno, a ten cały zawód jaki szedł z tym spojrzeniem rozlewa się po całym jej ciele.
Patrzyła uważnie, jak blondynka zsuwa się z maski czerwonego chevroleta, jak zakłada majtki i spodnie od dresów, które Lyric chwile temu tak ochoczo z niej zrywała. I zamiast czuć jakąkolwiek satysfakcję, poczuła jedynie zawód. Trochę też na samą siebie, bo ona chyba już sama nie wiedziała, czego właściwie chciała.
Lepiej ci teraz?
Słowa Finch odbiły się w jej uszach, dzwoniąc nieprzyjemnie, a na twarzy Lyric pojawił się grymas.
—
Szczerze? Nie — wzruszyła ramionami i sama również sięgnęła do kieszeni pod paczkę fajek. Bez pytanie
czy może ułożyła jednego do ust i odpaliła. Skoro Kira paliła tutaj szlugi, raczej nie było tu zainstalowanych żadnych czujek. —
Wcale nie jest mi lepiej — nawet nie miała pojęcia, czemu jej o tym mówiła. Jakim prawem w ogóle dzieliła się z Kirą tym, co właśnie siedziało w jej głowie. Chociaż to wszystko i tak było filtrowane, bo przecież z zewnątrz zachowywała stoicki spokój, podczas gdy w środku cała aż wrzała.
—
Chujowe uczucie, co? — zaciągnęła się mocno, po czym przeszła kilka kroków do swojego auta, jednak zamiast siadać w środku, przytrzymała peta zębami i wskoczyła na maskę, gdzie jeszcze przed chwilą siedziała Finch. Igrała z ogniem? No kurwa aż za bardzo. —
Tak być kompletnie pozbawionym kontroli — rzuciła w eter. Dopiero po chwili przeniosła na nią spojrzenie. Dokładnie tak czuła się Hollis, kiedy stary Kiry z nią na czele chcieli ją wtedy upierdolić na komisariacie. Albo wtedy, kiedy Finch razem ze znajomymi ukradła jej samochód. W obu przypadkach nie miała nic do powiedzenia. Zupełnie jak Kira, kiedy Lyric nie dała jej upragnionego orgazmu. —
Nie miałam tego w planach, przynajmniej nie od razu — zacytowała jej słowa sprzed chwili jeden do jednego. A potem jeszcze wzruszyła bezczelnie ramionami.
kira finch