-
The Grinch stole Christmas and so did I
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracjitrzecioosobowaczas narracjiprzeszłypostaćautor
Dotychczas działała ostrożnie. Starała się nie pracować nad tym w domu, bo wolała unikać mówienia narzeczonej o tym, że została wkręcona w działania przeciwko rosyjskiej mafii. W końcu Miller jeszcze jakiś czas temu kazała jej nie pakować się w nic szczególnie niebezpiecznego jeśli nie musiała. Nie miała zatem nic na swoje usprawiedliwienie jeśli chodziło o to dlaczego zgodziła się na to, aby szukać wtyki mafiozów, gdy miała szansę na to, aby tego odmówić.
Przeglądała raz jeszcze materiały, które udało jej się uzyskać od zastępcy komendanta. Westchnęła ciężko i oparła się o zagłówek fotela, czując, że pewnie na koniec dnia wykańczać ją będzie migrena. Jej wzrok powędrował w kierunku drzwi, gdy tylko usłyszała dźwięk pukania.
June. Letexier wspominał o tym, że miały wspólnie pracować oraz o tym, że z jakiegoś powodu Harrison przypominała mu Swanson z początków jej kariery. Jeszcze nie miała okazji do tego, aby się przekonać, co do tego poglądu, ale chętnie to sprawdzi.
- Cześć, siadaj - przywitała się gdy tylko dziewczyna przekroczyła próg gabinetu i wskazała jej miejsce przed sobą. - Udało ci się coś ustalić?
Zawsze przechodziła do sedna niemal od razu. Nie lubiła marnować czasu na niepotrzebne gadanie. Zwłaszcza, że miały przed sobą naprawdę sporo pracy.
June Harrison
-
baby it’s cold outside
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracjitrzecioosobowaczas narracjiprzeszłypostaćautor
Ucieszyła się, dostając przydział do detektyw Swanson, bo była to kobieta doświadczona w tej pracy - każdy wiedział o jej sukcesach i Harrison była pewna, że będzie mogła wiele nauczyć się pod okiem starszej koleżanki, a przy tym będzie traktowana jak człowiek, który mógł wnieść coś w prowadzone śledztwa, a nie jak kawał mięsa, z czym June już nie raz się niestety spotkała. Zdawała sobie sprawę, że Evina może nie być zachwycona z takiego układu - pewnie nikomu nie chciałoby się niańczyć świeżaka, toteż była tym bardziej zmotywowana, by pokazać detektywce, że Letexier nie mylił się co do niej. Chciała wykorzystać ten kredyt zaufania i szansę, które od niego dostała.
Tego dnia, gdy zjawiła się na komisariacie, zastępca komendanta od razu wysłał ją do gabinetu Swanson, uprzednio przekazując jej jeszcze kilka nowych informacji dotyczących ich polowania na kreta. Nie musiała czekać długo pod drzwiami, by Evina zaprosiła ją do środka. Świeżo upieczona śledcza przywitała się grzecznie i zajęła wskazane miejsce.
— Mamy czekać — rzuciła w odpowiedzi, nie mogąc się powstrzymać, by nie przewrócić oczami — To decyzja głównego komendanta, nie chce ryzykować kolejnym nieudanym nalotem na lokalizację, którą nam podsunięto. Może i słusznie. Twierdzi, że wszystkie wskazówki, które ostatnio dostaliśmy to totalna zmyła… więc czekamy.
Nie wiem na co. Pewnie na więcej trupów.
Musiała ugryźć się w język. Nie żeby miała skłonności do przesadnego wymądrzania się, szczególnie tam gdzie niekoniecznie mogła mieć rację, czy też do podejmowania pochopnych działań, jednak w takich sytuacjach bezczynność ją dobijała. Kolejni informatorzy ginęli w podejrzanych okolicznościach, a oni nadal mieli związane ręce.
— Przyglądałam się tym…”samobójstwom”. Nie powinno to być tak zamiatane pod dywan, przecież nikt nie wierzy w to, że to zwykły przypadek, jest tego zwyczajnie za dużo — zaczęła, stwierdzając oczywiste i przysunęła się z krzesłem bliżej biurka, na którym rozłożyła teczkę, którą ze sobą przyniosła — Raporty z miejsc zdarzeń. Wszystkie bezwzględnie wykluczają udział osób trzecich i niestety naprawdę ciężko się z tym kłócić — mruknęła, przedstawiając Swanson kolejno notatki i zdjęcia. Wyglądało to rzeczywiście nienagannie, tak jakby wszyscy ci policjanci sami odebrali sobie życie. Niektórzy z pętlą na szyi, inni z dziurą po kuli w czaszce. Analizując to wszystko, niestety trudno dopatrzeć się dowodu na to, by ktoś maczał w tym palce — Ale co jeśli wcale nikt nie musiał im pomagać i zacierać po sobie śladów? Co jeśli w jakiś sposób oni wszyscy zostali do tego zmuszeni? Może zostali zwyczajnie zastraszeni przez mafię. To możliwe, prawda?
Evina J. Swanson
-
The Grinch stole Christmas and so did I
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracjitrzecioosobowaczas narracjiprzeszłypostaćautor
W normalnych okolicznościach pewnie by starała się odmówić przyjmowania kogokolwiek pod swoje skrzydła. Harrison mogła być wyjątkiem. Głównie dlatego, że była polecana przez jej przyjaciela, z którym spędziła wiele lat w służbie. Skoro on twierdził, że June była niezwyle ogarnięta, a mało tego wydawała się być odzwierciedleniem samej Swanson z początków jej kariery to dobrze wróżyło. O ile rzecz jasna ta nie miała w sobie najgorszych cech Eviny.
Wydała z siebie krótki pomruk, gdy tylko młodsza koleżanka po fachu przedstawiła jej to, co powiedział jej główny komendant. Czekanie wydawało się być z jednej strony mądrym pomysłem. Zwłaszcza w przypadku, gdy już zbyt wielu policjantów i informatorów zginęło w mniej lub bardziej niewyjaśnionych okolicznościach.
- Może mieć rację. Już dostawaliśmy fałszywe informacje, aby odwrócić wzrok w innym kierunku lub wpaść w pułapkę... - mruknęła. - Pamiętaj tylko, że główny też jest na naszej liście osób do prześwietlenia. Nie wiemy jak wysoko postawiony jest kret... Ani czy nie domyślił się, że coś jest nie tak skoro ostatnio działamy nieco ostrożniej w stosunku do Rosjan.
Stali się oczywiście nie wzbudzać żadnych podejrzeń i działać tak dyskretnie jak się dało ze swoim śledztwem. Zawsze jednak istniała opcja tego, że którekolwiek z nich chociażby przypadkiem zaalarmowało kreta. Na tym etapie wiedzieli naprawdę niewiele i nie podobało jej się to.
Wysłuchała uważnie teorię, którą przedstawiła jej June. Nie była w zasadzie aż tak nieprawdopodobna, ale mówili przecież o całkiem sporej ilości ludzi, którzy byli w jakiś sposób związani ze sprawą, a skończyli martwi. Dlatego też powoli pokręciła głową.
- Możliwe, ale nie we wszystkich przypadkach. Ktoś z nich mógł zostać zastraszony lub sam z siebie popełnić samobójstwo, ale nie każdy mógłby zostać do tego doprowadzony - odpowiedziała, bo w tak dużej grupie na pewno znajdowali się tacy, którzy nigdy nie targnęliby się na własne życie, a zamiast tego trzymali się go kurczowo niezależnie od tego jak beznadziejna była sytuacja. - Mówimy o dobrze usytuowanej mafii, która ma na swoich usługach speców od mokrej roboty. Oni mogliby z łatwością upozorować wypadek i zatrzeć ślady... Drugą rzeczą, którą musisz sprawdzić, gdy ci coś nie gra jest to kto zajmował się tymi sprawami. Powielają się jakieś nazwiska? Wszyscy byli badani przez jednego koronera? Jakie ma doświadczenie i opinię? Czy mógł coś przeoczyć albo zostać nakłoniony do wydania takiej a nie innej opinii? Podobne pytania zadaj sobie też odnośnie innych kluczowych osób.
W końcu miały już powody do tego, aby wierzyć w to, że ktoś w policji mieszał i działał na korzyść mafii. Dlatego musiały założyć także to, że nie mogły do końca ufać w to, co znajdowało się w papierach z tego czy innego powodu.
June Harrison