ODPOWIEDZ
34 y/o
CHRISTMASSY
164 cm
psychoterapeuta w CAMH
Awatar użytkownika
Jingle bells, Jingle Bells
Jingle all the way
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
typ narracjitrzecioosobowy
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Mara kochała Toronto za wiele rzeczy. Za to przepiękne, ogromne jezioro. Za to, że wszystko jest na miejscu, a jednocześnie nie czuję się do końca jakby żyła w wielkim mieście. Za niezliczoną ilość atrakcji. Za te przepiękne, małe kawiarnie, gdzie może co rano wypić kawę i zjeść słodkości. Za to, że w lato nie ma upałów przez które nie da się wyjść z domu bez roztopienia na chodniku.
Niestety w przypadku pogody, rudowłosa nie cierpi tego rejonu za zimę. Siarczystą, śnieżną zimę, gdy pomimo założenia najgrubszej kurtki i najcieplejszej czapki zamarzała będąc raptem trzy sekundy na dworze. Jej ciało nigdy się nie przystosuje do tak nierealnych temperatur. Musi chyba rozważyć przebranżowienie się, aby w tym okresie wyjeżdżać w cieplejsze rejony. A może wystarczy tylko prowadzić sesje online? Nie była ich fanką. Wolała o wiele bardziej spotkania twarzą w twarz, gdy mogła obserwować każdy gest pacjenta, a nie tylko tyle ile pokazywała kamerka internetowa. W dodatku wierzyła w coś takiego jak energię wysyłaną przez ludzi. Ciężko ją całkowicie rozpoznać przez komputer.
Dlatego wciąż mieszkała w Toronto i póki co nie zapowiadało się, żeby miała się stąd wyprowadzić. Chyba, że niektóre sprawy w jej życiu przybiorą inny obrót. Jednak dalej zajmowała mieszkanie w Greektown i musiała od czasu do czasu jeździć na zakupy. Mogła też oczywiście zamawiać online, ale jak w kwestii ubrań nie miała z tym problemu, bo lubiła na spokojnie w zaciszu domowym się przebierać i zastanawiać co zostawić , a co oddać, tak zakupy spożywcze wolała robić osobiście w sklepie. Wybrać odpowiedniego ogórka, cukinię, a nie zdać się na los.
Rano przed wyjściem z pracy zauważyła, że jej lodówka świeci pustkami. Zanotowała sobie w głowie, aby skoczyć do sklepu w drodze powrotnej do domu. Gdy tylko wyjeżdżała z biura przeklinała na siebie pod nosem, że nie zrobiła tych zakupów innego dnia, bo pogoda była fatalna. Widoczność bardzo słaba, a przebiegając z parkingu do środka zdążyła chyba sobie odmrozić ręce. Na całe szczęście w środku było bardzo ciepło. Na tyle, że od razu się pozbyła tej wielkiej puchowej kurtki i wrzuciła ją sobie do wózka, którym ruszyła między alejkami. Trochę czasu już manewrowała od półki do półki wybierając odpowiednie produkty i zerkając co rusz na telefon, gdzie miała spisaną listę zakupów. Bez niej nie potrafiła inaczej robić zakupów. Nie kupiłaby wtedy połowy niezbędnych rzeczy. W pewnym momencie nagle w całym sklepie zgasło światło. Przez ogromne szyby wpadało jeszcze trochę światła, bo słońce dopiero zachodziło, ale pomału robiło się coraz ciemniej. Słyszała szmery ludzi, którzy nie wiedzieli co się dzieje. Ktoś nawet krzyknął, że czuje się jak w powieści Kinga i może kosmici zaatakowali ziemię. Mara aż przewróciła oczami i ruszyła przed siebie wychodząc akurat z alejki, gdy nagle wpadła swoim wózkiem na kogoś innego. Odgłos uderzanych metali rozniósł się po sklepie.
- Ojej przepraszam bardzo - powiedziała próbując jakoś się wycofać i ominąć tą osobę, na wózek której wpadła, ale zamiast tego znowu najechała wózkiem. Tym razem na tą osobę, bo żadnego odgłosu uderzanego metalu o siebie nie było. - O Boże, przepraszam bardzo!- przestraszona zerknęła na mężczyznę licząc na to, że nie zrobi afery. Przecież wpadła na niego całkowicie przypadkiem!


Drake Miller
Jakoś miło
33 y/o
For good luck!
184 cm
Zawodowy udawany zapaśnik Ring
Awatar użytkownika
Wrestling jest prawdziwy
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiWre/stling
typ narracjiTyp ognisty
czas narracjiDobry
postać
autor

Drake dopiero od kilku tygodni był w Toronto i lekkiego kalendarza, nie zdołał znaleźć czasu na zrobienie zakupów. Inną sprawą było natomiast to, że on nie był za bardzo do tego przyzwyczajony, ponieważ nie żył jak typowy człowiek posiadający własne lokum lub wynajmujący te kogoś. On był niemal koczownikiem: wiecznie w trasie, z hotelu do hotelu i tak właściwie cały rok. Gdy przyjeżdżał do miasta, zatrzymywał się u rodzeństwa bądź również w hotelu, który stawał się jego bazą wypadową na najbliższy okres. Teraz jednak musiał postawić na wynajem, ponieważ tkwił w zawieszeniu między ofertami kontraktowymi, a coraz bardziej prawdopodobną perspektywą przewartościowania swoich celów i ambicji.
Wybrał się więc na zakupy, by uzupełnić trochę swoją spiżarnię oraz być gotowym na odwiedziny Millerów, którzy w końcu wprosili się do jego mieszkania na mini domówkę, o ile tak można było nazwać zwykłe spotkanie rodzeństwa w nowym lokum jednego z nich.
Przechadzał się kolejnymi alejkami, pakując do koszyka wszystko to, co wydawało mu się niezbędne: artykuły spożywcze, chemia, jakieś pojedyncze sprzęty domowe, których nie zdążył jeszcze kupić, a których potrzebę posiadania odczuwał. Był więc w prawdziwym szale zakupowym, a wszystko to za sprawą ostatniego przelewu, który otrzymał od federacji i który postanowił przewalić, jak tylko będzie chciał. Miał bowiem odłożone trochę grosza na czarną godzinę, a i miał na stole ofertę z TNA, toteż w każdej chwili mógł wrócić do wrestlingowania.
Wtem światło zgasło, a on jeszcze szedł te dwie sekundy w przód, co było dla niego zgubne, ponieważ chwilę po tym, zderzył się koszykami z kimś innym.
- Co jest, kurwa? - rzucił sam do siebie, a następnie odczuł nieprzyjemne uderzenie koszykiem tym razem na sobie, bo jakaś biurwa nie potrafiła dobrze manewrować przy dość szerokim przejeździe. - Zwariowałaś?! - warknął w jej kierunku, jednak przez ograniczoną widoczność spowodowaną chwilowym brakiem światła, nie do końca mógł przyjrzeć się kobiecie. Dopiero po krótkiej chwili, kiedy oświetlenie znów zaczęło działać, mógł w końcu dobrze spojrzeć na osobę, która dwukrotnie próbowała go przejechać wózkiem.
- Wybacz... - odparł łagodniejszym tonem, nie chcąc dalej zaogniać sprawy. Wszystko to za sprawą jej urody, która od razu dawała pewien handicap. Gdyby jakiś bazyl go przejechał, to pewnie by jej nawtykał.
- Następnym razem uważaj, ok? - spytał, nie do końca wiedząc, jak nawiązać jakąś relację z kimś nowopoznanym w sklepie, bo jak już wcześniej zostało zaznaczone: nieczęsto robił zakupy, a już zwłaszcza takie duże jak teraz.
Kątem oka zerknął do jej koszyka i kiedy dostrzegł między artykułami pierwszej potrzeby, żywnością oraz alkoholem również paczkę prezerwatyw, ledwo powstrzymał się od dwuznacznego komentarza. Udał więc, że nic takiego nie widział u niej.
Uśmiechnął się głupio i tak stał po prostu, nie wiedząc, czy ma odejść i wrócić do robienia zakupów, czy też ruda pozna w nim gwiazdę wrestlingu i sama przed nim nogi rozłoży. Często tak to właśnie wyglądało.

Mara Lakefield
34 y/o
CHRISTMASSY
164 cm
psychoterapeuta w CAMH
Awatar użytkownika
Jingle bells, Jingle Bells
Jingle all the way
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
typ narracjitrzecioosobowy
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Dzisiejsze zakupy miały być szybkie i przede wszystkim miała wybrać tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Mieszkanie na nowo już dawno sobie urządziła, żaden sprzęt się nie popsuł, więc wystarczyła tylko chemia i jedzenie. I oczywiście prezerwatywy. Nie na swoje przeboje, bo tych się nie spodziewała, ale na weekendowy wyjazd dla swojej przyjaciółki Cynthi. Nie mogły rozpracować Scotta odnośnie wielkości jego przyrodzenia - czy to bardziej cukinia czy ogórek, więc Mara uznała, że najbezpieczniej kupić po dwie paczki z każdego rozmiaru. Więcej ich nie było potrzebnych, bo jednak Letexier miał już swoje lata. Sam też pewnie będzie przygotowany, ale jednak rozsądna kobieta sama też jest zabezpieczona na wszelki wypadek, gdyby jednak facet zapomniał czy zgubił czy co tam jeszcze wymyślą za wymówkę.
Nie wstydziła się zawartości swojego koszyka, bo przecież seks to ludzka sprawa. Podstawowa wręcz, więc to nie był dla niej temat tabu. Rozmawiała o tym czy to z pacjentami, przyjaciółmi czy swoimi partnerami. Z Lakefield można było porozmawiać o wszystkim. W końcu to psychoterapeutka i to najlepsza w Toronto.
Była też osobą empatyczną, więc zrobiło jej się głupio, gdy wjechała na biednego mężczyznę. Chociaż , gdy na nią wrzasnął, to obudził się w niej trochę instynkt lwicy. Miała już mu coś odpysknąć, ale policzyła do dziesięciu, aby ochłonąć. Całe szczęście, bo facet ostatecznie przeprosił. Dzięki Bogu, nie był jednak gburem.
- Jasne, przestanę już atakować ludzi w alejkach sklepowych. Słowo harcerza- uśmiechnęła się lekko chcąc rozładować atmosferę. Nie lubiła zaczynać znajomości negatywnie. Lepiej jednak żyć z ludźmi w dobrych relacjach, prawda? Tym bardziej jak byli całkiem przystojni, a jej ofiara była całkiem całkiem. Przekręciła lekko głowę i korzystając z okazji, że znowu było światło zaczęła mu się przyglądać uważnie, skoro tak stał i się głupio uśmiechał.
- Hmm, chyba skądś Cię kojarzę…- zaczęła bardziej do siebie lekko mrużąc oczy i marszcząc brwi. Próbowała sobie skojarzyć skąd zna tą twarz i w momencie, gdy światło znowu zgasło, nagle ją olśniło.
- Czy to nie Ty jesteś tym dzieciakiem, co w drugiej klasie posikał się na zajęciach, gdy pani go spytała przy tablicy, ile to jest dwa plus dwa?- spytała całkiem poważnie, chociaż w jej oczach błyszczały iskierki rozbawienia, których akurat nie mógł dostrzec. Oczywiście się zgrywała. Może i się kiedyś posikał w spodnie w szkole, ale nie pamięta takiej sytuacji z jego udziałem. Pamiętała jednak dobrze Drake’a Millera ze szkoły średniej. Kilka wspólnych imprez czy zajęcia, a także wspólni znajomi, z którymi dalej utrzymywała kontakt i kiedyś wspomnieli jej, że Drake postanowił sprawdzić swoje umiejętności we wrestlingu. A że ona miała bardzo dobrą pamięć do ludzi i takich szczegółów (co było przydatne w pracy), to zapamiętała taką oto ciekawostkę z jego życia. Pamiętała też, że był cholernym podrywaczem w szkole i tak - dostrzegła , gdzie uciekło jego spojrzenie, więc nie byłaby sobą, gdyby trochę nie pożartowała.


Drake Miller
Jakoś miło
ODPOWIEDZ

Wróć do „Walmart Supercentre”