Po alkoholu często nachodziły ludzi idiotyczne pomysły.
Dante wprawdzie miewał takowe także zupełnie na trzeźwo… W rzeczywistości niewiele się w tej materii zmieniało, niezależnie od jego stanu świadomości. Ale ten fakt można było taktownie przemilczeć i przynajmniej ten jeden raz uznać, że pomysł zawitania na bożonarodzeniowym jarmarku podyktowany był tylko i wyłącznie wypitym wcześniej alkoholem.
Na trzeźwo przecież by tego sobie nie zrobił.
I nie chodziło tu już o jakąkolwiek niechęć do świąt samych w sobie. Przepychanie się pomiędzy tłumem ludzi krążących od stoiska do stoiska trudno byłoby uznać za choćby odrobinę przyjemne – niezależnie od okoliczności. Nic więc dziwnego, że stosunkowo szybko Levasseur musiał dojść do całkiem rozsądnego wniosku, że bez zadbania o to, by zbyt szybko nie powrócić do stanu całkowitej trzeźwości, mogłoby skończyć się to wszystko tragicznie. By więc zapobiec ewentualnym ofiarom, z pewnym trudem przepchnął się do stoiska, przy którym zaopatrzyć mógł się w grzańca. Kiepski sposób, by się upić, ale… jak się nie ma co się lubi… Mając natomiast wrażenie, że całkiem niedaleko rzuciła mu się w oczy znajoma twarz, zapobiegawczo wyposażył się od razu w dwie porcje trunku. Bo w końcu… nawet gdyby się pomylił, niewielka była szansa na to, że ta druga mogłaby się zmarnować.
Lawirowanie pomiędzy ludźmi z dwiema zajętymi rękoma było wprawdzie zadaniem jeszcze bardziej karkołomnym, jednak wreszcie udało mu się dotrzeć do miejsca, w którym majaczyła potencjalnie znajoma sylwetka. Wprawdzie aktualnie być-może-Ares odwrócony był tyłem, więc istniało pewne ryzyko, że właśnie zamierzał niespodziewanie podsunąć kubek pod nos kogoś kompletnie obcego, ale… kto przejmowałby się podobnymi drobiazgami?
– Nie da się poczuć magii świąt bez odpowiednich akcesoriów – oznajmił na wstępie, zgodnie z planem wychylając się zza upatrzonych pleców i podtykając grzańca tuż przed twarz ich właściciela. – A tobie wyraźnie brakuje tego najważniejszego. I możesz mi już podziękować za naprawienie tego błędu.
Co prawda – zgodnie z przypuszczeniami – grzaniec mógł okazać się w tym przypadku zdecydowanie zbyt słabym trunkiem… Wciąż jednak niewątpliwie lepiej było go mieć w zasięgu ręki niż chłonąć całą tę świąteczną atmosferę zupełnie na trzeźwo. Co do tego trudno byłoby się nie zgodzić.
Ares Everhart