ODPOWIEDZ
25 y/o
For good luck!
179 cm
zawodowo pcha się w kłopoty ale nikt mu za to nie płaci
Awatar użytkownika
a Canadian is somebody who knows how to make love in a canoe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

#003
W migoczących światełkach, wszechobecnych choinkach, elfach, skrzatach i Mikołajach niezaprzeczalnie mimo wszystko było coś urokliwego. Mniej więcej do połowy listopada, zanim wszystkie te świąteczne akcenty zdążyły się już zupełnie opatrzeć i w znacznym stopniu zbrzydnąć. Podobnie zresztą rzecz miała się ze wszystkimi tymi świątecznymi hitami, które na długo przed grudniem szturmem wdzierały się do sklepów, reklam i wszystkich stacji radiowych. A im bliżej było do świąt, tym więcej trzeba było alkoholu, by jakoś to wszystko znieść – a przynajmniej z takiego założenia wychodził Dante. Tym bardziej, że strategia ta całkiem nieźle sprawdzała się od lat. Niestety, miała również jeden całkiem poważny mankament.
Po alkoholu często nachodziły ludzi idiotyczne pomysły.
Dante wprawdzie miewał takowe także zupełnie na trzeźwo… W rzeczywistości niewiele się w tej materii zmieniało, niezależnie od jego stanu świadomości. Ale ten fakt można było taktownie przemilczeć i przynajmniej ten jeden raz uznać, że pomysł zawitania na bożonarodzeniowym jarmarku podyktowany był tylko i wyłącznie wypitym wcześniej alkoholem.
Na trzeźwo przecież by tego sobie nie zrobił.
I nie chodziło tu już o jakąkolwiek niechęć do świąt samych w sobie. Przepychanie się pomiędzy tłumem ludzi krążących od stoiska do stoiska trudno byłoby uznać za choćby odrobinę przyjemne – niezależnie od okoliczności. Nic więc dziwnego, że stosunkowo szybko Levasseur musiał dojść do całkiem rozsądnego wniosku, że bez zadbania o to, by zbyt szybko nie powrócić do stanu całkowitej trzeźwości, mogłoby skończyć się to wszystko tragicznie. By więc zapobiec ewentualnym ofiarom, z pewnym trudem przepchnął się do stoiska, przy którym zaopatrzyć mógł się w grzańca. Kiepski sposób, by się upić, ale… jak się nie ma co się lubi… Mając natomiast wrażenie, że całkiem niedaleko rzuciła mu się w oczy znajoma twarz, zapobiegawczo wyposażył się od razu w dwie porcje trunku. Bo w końcu… nawet gdyby się pomylił, niewielka była szansa na to, że ta druga mogłaby się zmarnować.
Lawirowanie pomiędzy ludźmi z dwiema zajętymi rękoma było wprawdzie zadaniem jeszcze bardziej karkołomnym, jednak wreszcie udało mu się dotrzeć do miejsca, w którym majaczyła potencjalnie znajoma sylwetka. Wprawdzie aktualnie być-może-Ares odwrócony był tyłem, więc istniało pewne ryzyko, że właśnie zamierzał niespodziewanie podsunąć kubek pod nos kogoś kompletnie obcego, ale… kto przejmowałby się podobnymi drobiazgami?
Nie da się poczuć magii świąt bez odpowiednich akcesoriów – oznajmił na wstępie, zgodnie z planem wychylając się zza upatrzonych pleców i podtykając grzańca tuż przed twarz ich właściciela. – A tobie wyraźnie brakuje tego najważniejszego. I możesz mi już podziękować za naprawienie tego błędu.
Co prawda – zgodnie z przypuszczeniami – grzaniec mógł okazać się w tym przypadku zdecydowanie zbyt słabym trunkiem… Wciąż jednak niewątpliwie lepiej było go mieć w zasięgu ręki niż chłonąć całą tę świąteczną atmosferę zupełnie na trzeźwo. Co do tego trudno byłoby się nie zgodzić.

Ares Everhart
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
gall anonim
wszystko przejdzie, w razie czego można się dogadać
ODPOWIEDZ

Wróć do „⋆ Jarmark Bożonarodzeniowy”