-
Jingle bells, jingle bells
Jingle all the way
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracjityp narracjiczas narracji-postaćautor
- W porządku. Dam znać jak tylko coś znajdę. - obiecał. Jemu było obojętne czy otrzyma przelew, czy dostanie pieniądze w gotówce, a ponieważ byli rodziną, to był nawet skłonny udzielić Jamie rat 0% - wszystko zależało od tego, czy będzie w stanie zapłacić całą kwotę od razu.
- Spokojnie, rozumiem. - odparł, posyłając Jamie lekki uśmiech, który miał być dowodem na to, iż naprawdę rozumiał sytuację. - I nie będę Cię ciągał jak nie chcesz, luzik. - dodał, nie planując do niczego - a już szczególnie tego, czego nie lubiła - zmuszać kuzynki. Doskonale wiedział, co znaczy robić coś, czego się nie lubi - wystarczyło, że sobie przypomniał zakupy z mamą gdy był młodszy i które potrafiły trwać dobrych kilka godzin, ponieważ Pani Stones lubiła dokładnie przyglądać się różnym promocjom oraz nowym produktom.
- Tak? To zaraz obaczję jej profil. A jeśli o pizzę chodzi, to chętnie zjem tę z szynką i pieczarkami. - bo to była jedna z jego ulubionych pizz. Przez chwilę myślał też o farmerskiej lecz ostatecznie postawił na klasyczek. Otrzymawszy zgodę, zszedł do cukierni Jamie. Zapalił światło i praktycznie od razu zauważył ciastka o których rozmawiali. Zgarnął ich troszkę - tyle ile pomieścił do kieszonek w spodniach - a następnie wrócił na górę (wcześniej oczywiście zamykając wszystko tak, jak trzeba oraz gasząc światło).
- Taka blacha będzie wystarczająca. - powiedział, rysując kształt blachy. - Chcesz ciastko? - spytał, wyjmując dwa ciastka z kieszeni.
- Masz może jakąś reklamówkę? Boję się, że nie przeżyją powrotu do domu. - odparł, mając rzecz jasna na myśli leżące w kieszeniach ciastka O ile już się nie pokruszyły. niby nie siedział na nich, więc istniało prawdopodobieństwo, iż nic takiego im się nie stało.
Jamie Park
-
Urocza i wesoła Koreanka, trochę pracoholiczka. Uwielbia piec, tańczyć i robi najlepszą kawę w Toronto.
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkityp narracjiTrzecia osobaczas narracjiCzas przeszłypostaćautor
Wcale nie chciała jechać sama. Im bliżej było świąt tym bardziej Jamie przypominało się, że właściwie nikogo nie ma. Tak byli kuzyni i dalsza rodzina, ale dalej to nie była ta jej rodzina. Coraz bardziej zaczynała myśleć, że sukces jaki odniosła ze swoją cukiernią, wcale nie jest wart tego, że straciła tyle szans na zbudowanie związku. No, ale to dłuższa rozkmina, która dopiero się w niej zaczynała.
- Pronto Pizza, czy coś takiego. Spodoba Ci się, bo dziewczyna jest urocza. I nosi coraz większe dekolty, albo nie zakłada stanika pod obcisłe topy. Myślisz, że ja też powinnam tak zrobić? - zapytała z rozbawieniem.
Na pewno szybko by sobie narobiła obserwatorów na Instagramie i TikToku, może to by się przełożyło na reklamę kawiarni, ale na brak klientów nie narzekała. Z drugiej strony, gdyby musiała kilka razy zamknąć cukiernię, bo skończyły się wypieki, przed czasem, też byłoby fajnym doznaniem. Tylko czemu trzeba takie rzeczy robić na lekkiej erotyzacji?
- O! Dzień dobry! Chciałabym zamówić... - i tak chwilę trwało wybieranie pizzy na dowóz.
Chwilę potem zamówienie było złożone, a w ciągu dwudziestu minut powinni dostać kolację pod nos. Ach te wspaniałe take outy!
- Na dole były plastikowe opakowania. - odpowiedziała, po czym wstała i z jednej szafek wyjęła pudełko wielorazowe, takie typowe do przechowywania czegoś w lodówce. - Powinno się zmieścić i dziękuję. Po całym dniu mam wrażenie, że śmierdzę cukrem.
Niczym starsza siostra, zaopiekowała się ciastkami i bezpiecznie zamknęła w pudełku.
- No dobrze, to opowiadaj co u Ciebie?
Eric Stones
-
Jingle bells, jingle bells
Jingle all the way
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejtyp narracjityp narracjiczas narracji-postaćautor
- Jasne, zrozumiałe. Też pewnie miałbym dość, gdybym codziennie musiał zmuszać się do uśmiechu i czekał aż jaśnie pan lub pani się na coś zdecyduje.... - bo domyślał się, że takie sytuacje miały miejsce u Jamie. Sam był świadkiem takich scen w piekarni albo nawet zwykłym sklepie.
- To więcej nie zaproponuję zakupów. - obiecał, kładąc sobie dłoń na sercu, co miało oznaczać, iż mówił całkowicie poważnie. Poza tym, jego ton również o tym świadczył.
Parsknął śmiechem, gdy usłyszał o dziewczynie pracującej w pizzerii, która wydawała się Ericowi dość... wyzywająca?
- Ciekawy chwyt marketingowy. Pewnie dzięki tym sposobom, pizzeria cieszy się niezłą frekwencją. - inna kwestia, że pewnie sama dziewczyna dostawała sporo wiadomości od... różnych osób.
- Możesz spróbować, chociaż wtedy zainwestuj w ochronę i... masz kamery? - spytał, bo w sumie nigdy się nie przyglądał, a jak zboczeniec się napali, to różne rzeczy mogą się dziać, dlatego Eric uważał, że jeżeli kuzynka będzie chciała zacząć zachęcać ludzi do odwiedzenia jej cukierni w wyzywający sposób, to powinna zadbać o bezpieczeństwo.
Słysząc o plastikowych opakowaniach, zrobił wielkie oczy, jakby niezbyt rozumiał.
- Eee, to chyba słabo się rozejrzałem. - odparł, bo w sumie tak właśnie było. Zszedł sfocusowany by zgarnąć ciastka ale nie pomyślał by poszukać też opakowań "na wynos".
Podziękował kuzynce za pudełko ciepłym uśmiechem, a następnie zaczął wkładać zabrane ciastka do tego pudełka, które zamknął po włożeniu ostatniej sztuki.
- Pachniesz... powiedziałbym, że wanilią zmieszaną z jabłkiem i cynamonem. - powiedział zgodnie z tym co czuł - chociaż może po prostu taki zapach roznosił się po mieszkaniu.
Usłyszawszy pytanie, nerwowo przeczesał dłonią włosy.
- U mnie? A wiesz... w pracy intensywnie, menel mnie okradł ale odzyskałem zgubę, zaliczyłem małą wpadkę na stacji paliw ale poza tym żyję. - Jakoś. Wziął taktyczny łyk kakaa i postukał palcami o kubek.
- A co tam u Ciebie? - odbił piłeczkę, patrząc na kuzynkę.
Jamie Park
-
Urocza i wesoła Koreanka, trochę pracoholiczka. Uwielbia piec, tańczyć i robi najlepszą kawę w Toronto.
nieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkityp narracjiTrzecia osobaczas narracjiCzas przeszłypostaćautor
- Zaraz, zaraz... Czekaj... Trochę dużo informacji, żeby przejść nad tym do porządku dziennego. No weź opowiadaj! - zrobiła wielkie oczy, wchodząc już w klimat starszej siostry-plotkary.
Jamie lubiła troszkę poplotkować. Emocje związane z szalonymi informacjami, nawet jeśli były nieprawdziwe, poprawiały krążenie i ekscytowały ją, póki co w zdrowy sposób. Każdy miał swoje słabości, nawet panna Park, stawiana na piedestał bizneswoman w rodzinie. Chociaż powiedzmy sobie szczerze, z tej bizneswoman to była samozatrudnioną, totalnie uzależnioną od swojej pracy, bez życia prywatnego. Ci, którzy byli blisko niej mogli to widzieć i się o nią martwić. A ona sama z resztą ostatnio coraz częściej czuła, że dała się nieco oszukać światu, który jej wmawiał, że jedyne, czego potrzebuje do szczęścia to sukcesu, bo to sprawi, że będzie się samorealizowała.
- Jak to menel Cię okradł? I jaką wpadkę? I przede wszystkim, kiedy mały Eric zaczął mieć dorosłe życie? - zachichotała pod nosem i spojrzała na jego kubek. - Chcesz jeszcze jedno?
Eric Stones