ODPOWIEDZ
30 y/o
CHRISTMASSY
164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Ho, ho, ho
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
typ narracjityp narracji
czas narracjiPrzeszły
postać
autor

Chandler Chapman

Ostatnie miesiące przeorały Charity Marshall życiowo. Jak dotąd nigdy nie zastanawiała się nad sensem życia, ale i do niej to przyszło. Ostra jazda bez trzymanki zakończona największym rozczarowaniem życia. Kołchoz. Obóz pracy. Kopas w dupas. Wiele słów można by przytoczyć. Wszystkie były nacechowane w ten sam sposób. Przypominający o okresie wielkiej dekadencji, w którą obecnie pani prezes weszła. Jeszcze dodatkowe spotkanie z Corvinem doprowadziło ją do szału.
Mało miała czasu na siedzenie i pilnowanie własnej firmy. Czuła, że to kuło ją prosto w serce. Nawet nie była w stanie tego do końca wytłumaczyć. Northland Power było jej malutkim dzieckiem. Uroczym i pięknym. To w niego powinna inwestować największą ilość czasu. Jakby na to nie spojrzeć, miała wiele rzeczy do ogarnięcia. Pierwszy raz popłakała się przy papierach. Nigdy nie miała w niej takiego chaosu jak obecnie. Wszystkie tabelki i wykresy w excelu zlewały się w jej w jedną, niezrozumiałą paplaninę, która nie miała żadnego sensu. Dodatkowo jeszcze ta wizyta kontrolna. Aż strzelała oczami na samą myśl, że ktoś będzie ją sprawdzał. Nie dopuściłaby się do przekrętów podatkowych. Mimo to siedziała, popijając melisę.
Tylko ona była w stanie uporządkować myśli do normy. Ashwagandha wcale nie była pomocna. Podobnie jak melisa w tabletkach. Cały czas wracała do chaosu. W ten sposób właśnie nazywało się jej życie. Aż momentami... naprawdę zastanawiała się, czy nie powinna oddać firmy. Jej ojciec miał rację. Gdy w grę wchodziły uczucia, nie była w stanie się poskładać i funkcjonować w standardowy dla samej siebie sposób. Wcale nie była tak butna, bardziej przypominała zestresowaną fretkę.
Dzień dobry — rzuciła, widząc, wchodzącego mężczyznę do sali. Upiła łyk melisy. Takie spotkania nigdy nie zwiastowały czegokolwiek dobrego — pan w jakiej sprawie? Wszystkie papiery mamy w jak najlepszym porządku — udawała pewną. Wyprostowała się, a brodę uniosła stosunkowo wysoko. W ten sposób chciała samej sobie dodać spokoju. Jeszcze nawet nie wiedziała, z czym dokładnie przyszedł do niej mężczyzna.
30 y/o
For good luck!
0 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
Eternal brat
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Cherry Marshall

Dzisiejszy dzień był wielką szansą Chandlera Chapmana. Godziny spędzone nad analizą danych mogły sprawić, że Northland Power będzie dla niego nowym początkiem. Wiedział, że jeśli uda mu się przekazać dyrektorce finansowej co odkrył, może wywrócić rynek energetyczny. Czy nieco nagiął prawdę pisząc oznaczone jako pilne maile do firmy? Być może. Czy firma naprawdę mogła mieć spore problemy? Jak najbardziej. Przemiła recepcjonistka wskazała mu drogę więc spokojnym, choć nieco sztywnym krokiem skierował się do biura Charity Marshall. Wziął ostatni głęboki wdech i nacisnął klamkę.
- Dzień dobry - odpowiedział miękko. Mówiła szybko, trochę zbyt szybko. Wyglądała pięknie, dumna, wyprostowana, choć nie wyglądała na rozluźnioną. Omiótł wzrokiem jej biurko, a potem całe pomieszczenie. Dobrze znał robienie dobrej miny do złej gry i spojrzał jej w oczy ze zrozumieniem.
- Och, wierzę, że dokumenty po tej stronie kontynentu są w porządku - odparł, uśmiechając się łagodnie. - Na południu mogło się pojawić parę kwestii, ale nie musi być Pani taka spięta, jestem tutaj żeby pomóc. Mam na imię Chandler - błysnął wyciągniętym zza pazuchy jasnoniebieskim identyfikatorem. - Jestem analitykiem antyfraudowym specjalizującym się w nadzorowaniu transakcji międzynarodowych. Proszę się zrelaksować i usiąść wygodnie, pozwoli Pani, że też usiądę. - Kontynuował swój monolog przemieszczając się stronę jej biurka. Z niesionej w lewej ręce teczki wyjął plik papierów.
- Zauważyliśmy niepokojący ruch na Pani kontach optymalizacyjych... - urwał na chwilę, zastanawiając się czy to wystarczy, ale cisza nie trwała nawet sekundy - ... filiach firmy umiejscowionych w rajach podatkowych jak Kajmany i Cypr, skąd licencjonowane są panele i technologia zakładania zestawów fotowoltaicznych. Dzięki temu Pani firma generuje wystarczająco lokalnych kosztów, żeby uniknąć płacenia podatków w Kanadzie. To zupełnie legalna i zatrważająco powszechna praktyka i nie grożą z jej powodów żadne konsekwencje natomiast... - przerwał ponownie odkładając wydrukowane wykresy i tabele na biurko, żeby mogła się z nimi zapoznać i sięgnął do teczki, żeby podać jej niepozorny przedmiot, który po bliższych oględzinach okazał się niedużym, czarnym pendrivem.
- ... odkryliśmy zwiększoną aktywność zakupu kryptowalut z kont oznaczonych jako część holdingu Northwinds, zazwyczaj jest to oznaka ataku z zewnątrz, bądź defraudacji. Ze względów bezpieczeństwa nie chciałem przesyłać tych dokumentów przez Internet, więc jedyna ich kopia znajduje się na tym pendrivie. Proszę otworzyć znajdujący się tam arkusz kalkulacyjny i wszystko Pani wyjaśnię. - Pod koniec lekko zachrypiał, więc wyciągnął zza pazuchy butelkę wody.
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Jak chcesz
30 y/o
CHRISTMASSY
164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Ho, ho, ho
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
typ narracjityp narracji
czas narracjiPrzeszły
postać
autor

Chandler Chapman

Zlustrowała mężczyznę chłodnym wzrokiem. Mogła mieć burdel. Doskonale znała powód pojawienia się go w jej biurze. Chaos burzący porządek, nad którym tak idealnie pracowała. Od wyjazdu wakacyjnego, który musiała sobie zrobić, by odpocząć, odetchnąć pełną piersią, wiele się zmieniło w jej życiu. Bała się myśleć nad każdym krokiem w firmie, kiedy w jej głowie panował całkowity bałagan.
Dziękuję, w mojej firmie panuje porządek — stwierdziła zdecydowanym, delikatnie chłodnym głosem. Wchodzenie obcych firm z buciorami do jej królestwa traktowała, jak rozpętanie wojny. Coś musiało się dziać, a ona sama powinna móc do tego dojść. Była dorosła, miała odpowiednie wykształcenie, za to przez nieobecność cały czas jej coś umykało — nie musiał się pan do mnie fatygować — dodała, unosząc delikatnie oba kąciki ust ku górze. Nie mogła zgrywać roztrzęsionej kobiety, wtedy jej ojciec miałby rację. Nie nadawała się na prezesa, a ona miała zamiar mu udowodnić, że nie ma nikogo lepszego na to miejsce — a nazwisko? Nie przechodzę w sprawach służbowych na ty — prychnęła, słysząc jego kolejne słowa. Wstała, by wyciągnąć rękę — pani Marshall. — jej twarz bardziej przypominała pokerową zagrywkę. Chciała trzymać kontrolę nad rozmową — niech będzie — stwierdziła, siadając z powrotem na bajecznie drogim fotelu. Pozamykała okna na ekranie dotyczące kwestii finansowych firmy. Nikt obcy nie powinien widzieć tych danych.
Jaki? — spytała, słysząc o problemie. W głowie zaczęła zastanawiać się, co dokładnie mogło się zadziać pod jej nieobecność — natomiast? — uniosła do góry jedną ze swoich brwi. Czekała na prawdziwe mięso całej sytuacji. Potrzebowała go, by w jakikolwiek sposób dowiedzieć się, gdzie tkwił problem. W końcu westchnęła krótko, wpatrując się w mężczyznę. Nie, to było wręcz niemożliwe.
Niech będzie, ale nic takiego w mojej firmie, by się nie działo — stwierdziła, odbierając laptopa — mój brat by oto zadbał — o tyle o ile pierdolony Corvin Marshall zabrałby jej stolik prezesa, to nie pozwoliłby na utratę dobrego imienia firmy. Ona też zdawała sobie z tego doskonale sprawę. Mogło jej nie być, ale on stał na straży.
Słucham — powiedziała, włączając pierwszy plik. Zdążyła zlustrować go delikatnie wzrokiem, ale nie widziała tam nic podejrzanego.
30 y/o
For good luck!
0 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
Eternal brat
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Cherry Marshall

Uścisk jej dłoni był mocny, kontrolowany, dokładnie taki, jakiego spodziewałby się po kimś, kto od miesięcy walczy, by udowodnić własną wartość.
- Chandler Chapman, proszę wybaczyć moją bezpośredniość pani Marshall - jej krótkie prychanie, drobna irytacja i bardzo świadoma potrzeba trzymania sterów - to wszystko zarejestrował, choć temj obserwacji nie towarzyszyła żadna widoczna reakcja - wie pani, gdy tylko zdałem sobie sprawę na co patrzę, wiedziałem, że muszę się znaleźć w pani biurze - powiedział z lekkim uśmiechem, przesunął wzrok na jej ekran w momencie, gdy zamykała wrażliwe okna.
Słusznie. Gdyby tego nie zrobiła, straciłby do niej część szacunku.
Pozwolił jej otworzyć pierwszy plik. Telefon w jego kieszeni zawibrował, ale zignorował to, skupiając się na zalewającymi jej monitor kolumnami liczb i ciągów znaków. Zazwyczaj każda osoba z własnym gabinetem dostawała takie dane przefiltrowane, zedytowane i najczęściej z przydatnymi wykresami i wnioskami. Zazwyczaj. Każdy analityk wiedział, że umiejętność odcyfrowania tych hieroglifów na żywo dodawała dramatyzmu i podkreślała jego nieodzowną obecność w pomieszczeniu. Wyciągnął z kieszonki długopis i zaczął wskazywać nim poszczególne miejsca warte uwagi. Założył, że osoba o takim charakterze rozszarpałaby go za zostawienie tłustych śladów na ekranie.
- Nie sądzę, żeby to była wina pani brata. Widzi pani, wszystko zaczyna się tutaj, kilka miesięcy temu pojawiły się pierwsze transfery, Zen, Binance, klasyka upłynniania trefnych funduszy - gdy mówił, skuwka płynnie przechodziła pomiędzy rzędami, identyfikując kolejne transakcje. - Przy takiej płynności jaką macie, to błąd w obliczeniach, źle postawiony przecinek, nie ma znaczenia. Problem pojawił się bardzo niedawno. - Wskazał zagęszczenie aktywności datowanej na ostatni weekend. Nie wspomniał, że jednym z powodów takiego nagromadzenia było wykorzystanie przez niego wytworzonej przez te transfery furtki w zabezpieczeniach firmy.
- To nie jest przypadkowe odchylenie - powiedział spokojnie, pozwalając, by jej wzrok śledził wskazywane przez niego wiersze. - Poprzednie transfery bardzo łatwo było ukryć, ale tutaj... ktoś naruszył rytm. - Przesunął swój wskaźnik nieco w bok, nad gęstą sekwencją z weekendu. - To już nie jest zwykłe księgowe przesunięcie. Osiem wejść do systemu w trzydzieści sześć godzin. Wszystkie z tokenów, które powinny być nieaktywne. - Zabrał długopis, jakby nie chciał dłużej ingerować w jej przestrzeń pracy, i oparł go o teczkę.
- Nie wydaje mi się, żeby to był chaos, pani Marshall i nie twierdzę, że pani brat zawiódł. Twierdzę, że jeśli ktoś miałby próbować wbić klin w strukturę spółki, wybrałby właśnie moment, gdy pani nie ma. To wygląda na przygotowanie gruntu pod większy ruch. - Urwał na chwilę. - I właśnie dlatego zależało mi, żeby pokazać to pani osobiście.
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Jak chcesz
30 y/o
CHRISTMASSY
164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Ho, ho, ho
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
typ narracjityp narracji
czas narracjiPrzeszły
postać
autor

Chandler Chapman

Wywróciła na niego oczyma. Bezpośredniość. Pierwsze spotkanie i przechodzenie na ty to przejaw braku kultury. Zmierzyła go chłodnym wzrokiem, próbując zrozumieć, skąd ten mężczyzna znalazł się w jej biurze. Wydawał się, jak obca forma wklejona do idealnego obrazu biura, gdzie wszystko chodziło jak w zegarku.
Urocze. Masz się za bohatera nieumiejętnej pani prezes? — prychnęła pod nosem, kręcąc głową — super bohater przyszedł mi na pomoc? Od takich spraw mam dyrektora finansowego — stwierdziła Charity, którą powoli męczyły bezsensowne spotkania. Na pewno takie, gdzie przychodził do niej ktoś absolutnie nieprofesjonalny. Nabrała powoli powietrza do płuc, zastanawiając się, co powinna mu powiedzieć. Był moment, w którym chciała go wyprosić. Zamiast tego włączyła tego pendrive'a, by zobaczyć, jakie szokujące informacje zlatują się nad jej firmę.
Oglądanie cyferek lekko ją zirytowało. Znała się na prawie, a nie na przedziwnych hieroglifach, w których nie wiedziała większej logiki. Jakiegokolwiek znaku, że coś mogłoby ją przypominać.
Nie wiem, czemu sądzisz, że to wina mojego brata. On by na to nie pozwolił — skwitowała krótko, a jej kącik ust niebezpiecznie drgnął ze zdenerwowania. Zbyt mocno próbował przebijać się przez bariery, które dla niej miały znaczenie. Wina jej brata? Wpierw musiałby zdawać sobie sprawę z kwestii dotyczących ich relacji. Corvin był dyrektorem finansowym. Znał się, analizował wszystko, nie zostawiłby jakiegoś bubla.
Cudownie — mruknęła na pojawiający się problem i uniosła brwi w wyczekiwaniu na to mięso, na które czekała. Na jakiś konkretny sygnał, co dokładnie powinna obserwować. Na razie to co słyszała, bardziej przypominało niczego nie warte mrzonki. Sytuacja Northland Power wydawała się być stabilna na rynku, nie miała, czym się przejmować.
I co niby powinnam z tym zrobić? — spytała, nie dając sobie poznać żadnych wątpliwości. Pojawiły się. Widziała, że coś jest nie tak. Zdawała sobie z tego doskonale sprawę. Tylko nie chciała w żaden sposób naruszać własnej godności. Ułożyła się wygodniej w fotelu, zakładając rękę na rękę. Cokolwiek znaczyły słowa Chandlera, przestały się jej podobać.
A skąd Pan wie, że mnie nie było? Przepraszam, ale to nie brzmi zbyt... wiarygodnie — dla niej te liczby, cała ta wizyta brzmiała jak jeden, wielki bullshit. Zastanawiała się, czy w sobie Chandler posiadał coś rzetelnego.
30 y/o
For good luck!
0 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
Eternal brat
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

glina cherry

Cały dzisiejszy dzień był napędzany adrenaliną i czterema filiżankami espresso. Skończyły mu się krople do oczu, więc nie mógł złapać bucha, co zaczął właśnie odczuwać. Teraz, gdy pendrive był wpięty, a plik odpalony pozostawało tylko czekać. Poprawił się na krześle, prostując plecy i zyskując ze dwa centymetry wzrostu.
- Nigdy bym nie śmiał uzurpować sobie takiej pozycji, proszę o mnie myśleć bardziej jak o informatorze - odparł łagodnie na jej uszczypliwe uwagi. Uwielbiał być bohaterem, zazwyczaj dawało to więcej wyrozumiałości kosztem odrobiny spokoju, a z tym mógł żyć. Ruchem, który zaplanował jako nieco zakłopotany podrapał się po karku, uśmiechając się nerwowo. Nie lubił brzmieć jakby kogoś oskarżał, ale zawsze budziło to najwięcej emocji.
- Och, pani Marshall, przecież ja nikomu nic nie zarzucam stwierdzam tylko, że nikt nie mógłby nic tu zrobić - odpowiedział zgodnie z prawdą. W tej linii biznesu roztrzęsiona to wspaniały stan, ale wroga i podejrzliwa nigdy nie sprzyja. A on zamierzał spalić dziś dużo więcej mostów, nie było sensu niczego popędzać. Poza tym potrzebował jeszcze trochę czasu. Precyzyjnie planowana od tygodni maszyna ruszyła, spuszczając dużo napięcia kumulującego się w nim od rana. Stłumił w sobie chęć spytania jej, czy pozwala palić w swoim biurze.
- Jeśli ma się minimalne pojęcie o prywatności i bezpieczeństwie plus dostęp do Internetu można dowiedzieć się dużo więcej niż by się Pani wydawało. - Zawsze dziwiło go jak często musiał tłumaczyć oczywiste rzeczy. Fakt, nie każdy był takim paranoikiem, ale mimo to świadomość braku prywatności w dobie mediów społecznościowych, czy też jej brak zadziwiały. W innym życiu może edukowałby w tej kwestii ludzi, ale póki co był zmuszony zapobiegać skutkom niewiedzy. Albo ją wykorzystywać. - Odpowiadając na Pani pierwsze pytanie, na pewno nic pochopnego. Zanim podniesie Pani słuchawkę trzeba zaplanować kroki zgodnie z planem reagowania na incydenty w ramach procedury ciągłości działania. Dział bezpieczeństwa powinien mieć przygotowane takie dokumenty. - Uroki wymogów prawnych dla rynków kluczowych. Na szczęście dla potencjalnych ofiar ataków formalne obowiązki zakładały również ochronę własnych interesów. Na szczęście dla potencjalnych napastników nie zawsze w najoptymalniejszy sposób. -Pierwsze kroki to zidentyfikować skalę i źródło zdarzenia. Tutaj właśnie jesteśmy. Czy ma Pani pojęcie, kto mógłby mieć dostęp do tych kont i możliwość ukrycia przelewów w księgach pod pretekstem inwestycji, albo dywersyfikacji? - Lubił dawać dobre rady. Nie zawsze najlepsze rady, ale dobre. Słuszne. Takie, które nie tylko działały, ale też brzmiały mądrze.
Mimowolnie przesunął dłoń nad swoją kieszeń, muskając obrys telefonu.
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Jak chcesz
30 y/o
CHRISTMASSY
164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Ho, ho, ho
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
typ narracjityp narracji
czas narracjiPrzeszły
postać
autor

Chandler Chapman

Obserwowała go uważnym wzrokiem, próbując wyczytać jak najwięcej sygnałów. Mowa ciała wiele zdradzała o człowieku. Charity poznała bardzo wiele ludzi. Potrafiła powiedzieć o nich wiele na pierwszy rzut oka. Mogła ocenić, czy pojawiają się kurwiki w oczach, czy dana osoba jest godna zaufania. Tylko z Chandlerem miała problem. Nie potrafiła zrozumieć, co on z tej sytuacji zyska, co wygra, a kiedy się tak w niego wpatrywała. Nie znajdywała jednoznacznej odpowiedzi. Odchrząknęła.
Informator — mruknęła pod nosem Marshall. Tylko po co jej informator? Miała przed oczami problem, który musiała rozwiązać. Uniosła delikatnie jedną ze swoich brwi — czyli już możesz stąd wyjść i zostawić mnie z tą informacją? — do jej uszu doszły najważniejsze informacje. Uniosła delikatnie kąciki obu ust ku górze. Cokolwiek by powiedziała, nic nie wybrzmi odpowiednio dobrze. Zdawała sobie z tego sprawę. Tylko w czym jeszcze informator mógłby jej pomóc? To były wewnętrzne sprawy firmy, nad którymi powinna się skupić.
Skoro pan tak twierdzi — powiedziała chłodnym, lekko zdystansowanym tonem. Słowo się rzekło, a ona już zdążyła zakodować tę sytuację w głowie. Przegryzła nerwowo dolną wargę, patrząc jeszcze raz we wykresy. Nie podobało się jej to, co w nich widziała. Ten problem mógł się okazać dużo większy, niż sama sądziła.
Moje social media są zablokowane dla obcych ludzi — skwitowała krótko, wbijając spojrzenie w Chandlera. Co mogłaby mu więcej powiedzieć? Ostatnio bardziej niż wcześniej zaczęła cenić własną prywatność. Doszukiwała się w nim światełka w tunelu, dla którego warto było walczyć. — nie lubię być obserwowana przez innych ludzi — nawet sama świadomość bycia na świeczniku powodowała u niej delikatne skurcze żołądka. Takie wymieszane ze słabym samopoczuciem. Wzięła głęboki oddech, próbując zapanować nad własnymi myślami — czyli mogę pana stąd wyprosić i skierować się do działu bezpieczeństwa? By oni mogli jeszcze raz przyjrzeć się tej sprawie? — spytała finalnie Marshall. Dla niej było to jedyne sensowne rozwiązanie. Chapman był dla niej obcy — tak... Mam listę — wszystko ułożone w specjalnie kupionym do tego segregatorze — coś jeszcze? — potrzebowała krótkiej odpowiedzi. Chciała dowiedzieć się, czy mogła już działać. Przychodziły takie momenty, jak ten w którym mózg całkowicie jej znikał.
30 y/o
For good luck!
0 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
Eternal brat
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

glina cherry

Chandler zdążył już zaakceptować myśl, że to spotkanie mogło się skończyć w każdej chwili. Taki był koszt tej gry - balansowanie na granicy uprzejmości i irytacji, zanim rozmówca uzna, że wie wystarczająco dużo. Informator jest wart tyle ile jego informacja, a nie podzielił się przecież wiedzą w jaki sposób ją zdobył. Paradoksalnie właśnie wtedy, gdy Charity zaczęła układać w głowie plan pozbycia się go z biura, poczuł, że wszystko idzie dokładnie tak, jak powinno. Jej pytanie zawisło w powietrzu.
- Och, i to w każdej chwili, prawdopodobnie byłaby to racjonalna decyzja. - Głos miał miękki, niemal ugodowy. Uprzejmie wysłuchał co jeszcze ma do dodania. Oparł się wygodniej, rozkładając teatralnie ręce. Dalej był tylko co najwyżej zewnętrznym doradcą. - Nic co powiem nie zmieni pani zdania. Co jest ważne to fakt, że ja nie przyszedłem dowiedzieć się o państwa środkach ostrożności, jestem tu bo zostały złamane. - Podrapał się po lewym nadgarstku. Naprawdę przydałoby mu się trochę nikotyny, albo chociaż dymu. Ale Kobe patrzył na niego z góry, więc wiedział, że nie czas na słodki pocałunek dopaminy.
Kiwnięciem głowy potwierdził, że sama odpowiedziała sobie na ostatnie pytanie. W standardowych okolicznościach dokładnie tak powinno się to rozegrać i w taki sposób taka sytuacja powinna zostać zaadresowana. Gdyby najbardziej zależało mu na stabilności Northland Power prawdopodobnie od razu znalazłby się w pokoju z cybersec.
- Faktycznie, na tym etapie nie mam wiele do dodania, poza kilkoma pochodnymi tabelami z trendami, które dużo wydajniej przełożą państwa analitycy. Jeśli miałbym jeszcze coś dodać... - Z podzieleniem się swoimi ostatnimi coraz mniej profesjonalnymi i koherentnymi przemyśleniami wyratował go palec boży. Na jego udzie.
Telefon zawibrował raz jeszcze, tym razem nie zignorował go i gestem dał swojej rozmówczyni do zrozumienia, żeby dała mu sekundę. Niecierpliwie odblokował ekran i spojrzał na załadowany na sto procent pasek postępu. Kupiony z darknetu Shai-Hulud, który działał w tle od kiedy został otwarty pierwszy arkusz skutecznie przejął kontrolę nad intranetem. Kątem oka zobaczył jak ekran jej komputera zamigał raz i drugi, freezując się przez chwilę na białym ekranie. Serce Chandlera zabiło szybciej. Podniósł wzrok na Cherry, miejsce uprzejmości i zrozumienia zajęła w nich zimna determinacja. Obserwował jej twarz uważnie, rejestrując każdy szczegół jej mimiki. Scena została przygotowana.
- ... to prawdopodobnie nie powinnaś wpinać pendriva wręczonego przez nieznajomego pod pozorem wysokiej pilności. Ze względu na fakt, że właśnie wręczyłaś mi dostępy prezesa chciałbym, żebyś pamiętała, że gdybym chciał zaszkodzić już dawno bym to zrobił. - Chowając telefon w wewnętrznej kieszeni bezwiednie chwycił za podgrzewacz do tytoniu. W tej chwili takie przewinienie nie miało już tej samej wagi. Bez udziału świadomości nabił go i uruchomił grzałkę. - Ale nie jestem złodziejem, wolę pozycję negocjatora w grach o wysokiej stawce. Więc teraz chciałbym się dowiedzieć... - Lampka zgasła, informując go, że urządzenie się rozgrzało. Zaciągnął się lekko. - ... jak wysoką stawką jest zamrożenie kont i operacji całej firmy?
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Jak chcesz
30 y/o
CHRISTMASSY
164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Ho, ho, ho
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
typ narracjityp narracji
czas narracjiPrzeszły
postać
autor

Chandler Chapman

Westchnęła cicho, słysząc jego słowa. Wolała zachować ciszę, niż powiedzieć głośno, co tak naprawdę o nim myślała. Informator. Dla niej przypominał bardziej ponurego żniwiarza, który przychodzi dwa dni przed zaplanowaną śmiercią. Prawdziwy zwiastun złych wiadomości. W ten sposób respektowała mężczyznę. Nie widziała za bardzo szans na poprawną relację. Jedna noga już jej delikatnie drżała, żeby ruszyć do działu bezpieczeństwa. Jak dotąd nie ufała ludziom poza jej firmą, powodowali u niej ten nieprzyjemny uścisk w sercu.
To zrób to — skwitowała chłodnym tonem, wbijając w niego ostre spojrzenie. Jakby chciała go przeszyć. Nienawidziła takich sytuacji, w których miała za mało danych. Znała się na prowadzeniu firmy oraz wszystkich jej aspektach. Jednak w tej kwestii delikatnie poległa. Finalnie westchnęła ciężko, wywracając oczami i trzęsąc głową. Powoli napięcie, które w niej zasiał, działało zbyt mocno. Jakby coś w jej sercu miało zaraz wystrzelić.
Dziękuję za informację — kącik ust delikatnie jej drgnął. Próbowała zachować stonowaną maską. Uniosła nerwowo ku górze brodę, by dodać samej sobie odrobinę pewności siebie. Gdy rozchodziło się o firmowe rzeczy, czuła, jakby traciła grunt pod nogami. Przymknęła na moment mocniej oczy, próbując rozpracować wszystko, co Chapman do niej mówił — sprawię, by dział bezpieczeństwa błyszczał jeszcze bardziej. Nie potrzeba mi... — zatrzymała się na moment, by odnaleźć najbardziej dobre słowo — głośnych afer — wszystko, co mogłoby w jakikolwiek sposób poruszyć jej ojca. Tego właśnie wolałaby uniknąć niczym ognia. Wzięła głęboki oddech, analizując każdą kwestie po kolei. Wszystko wydawało się do niej trafiać z dużo większą czułością niż zwykle.
Słucham — opuściła ręce na własne kolana, by mocno się ścisnąć za skórę. Czuła jak nerwy biorą górę. Noga zaczęła się jej trząść, a z każdym kolejnym słowem napięcie w niej tylko wzrastało. Nienawidziła niezręcznej ciszy, kiedy zbliża się pierwszy cios. Właściwie już kolejny, mocny.
... Jest Pan bezczelny — skwitowała krótko, przymykając oczy. Chciała wyjść z własnego gabinetu, zatrzasnąć mocno drzwi i zniknąć z niego, nie zastanawiając się nad tym, co będzie dalej. Potrzebowała spokoju, harmonii — mojego życia — taka była cena firmy. Cała sprawa nie powinna wyjść poza wąskie grono, któremu ufała. Pierwszy raz od dawna chciała odsapnąć, a teraz będzie musiała wejść na jeszcze większy poziom pracoholizmu.
30 y/o
For good luck!
0 cm
workin' nine to five what a way to make a livin'
Awatar użytkownika
Eternal brat
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkizaimki
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

glina cherry

Coś się zmieniło.
Czy to była kolejna fala adrenaliny, czy co takiego, ciężko było mu stwierdzić. Jego umysł zrzucił z siebie presję podtrzymywania całej tej maskarady, teraz gdy prawdziwy powód jego obecności tutaj stał się jasny dla obu stron. Odegrał swoją rolę, oboje znaleźli się w pozycjach jakie zaplanował od samego początku. Obraz przed jego oczami był rozświetlony i wyostrzony, jej słowa docierały zza pomarańczowej mgły radosnej euforii.
- Niestety, ta branża wymaga od człowieka dużych pokładów bezczelności - odparł rozkładając bezradnie dłonie. To nie jego wina, że nietaktowność tak często działała. Bezwzględność i upór zazwyczaj prowadziły dużo dalej niż uprzejmość i ugodowość, tak przynajmniej pokazywało doświadczenie. Zaciągnął się jeszcze raz i postukał palcem wolnej dłoni w spoczywający bezpiecznie w jego marynarce telefon. - W takim razie mam w kieszeni Twoje życie. I wnioskując po tym, że wciąż nie wydzwoniłaś ochrony ani policji, obojgu nam zależy, żeby po naszej rozmowie skończyło całe i zdrowe. - W nonszalanckich słowach zabrzmiała nuta zawoalowanej groźby. Nie chciał, żeby jego dobre maniery zostały zinterpretowane jako łagodność. Gorący prostokąt smartfona ogrzewał bijące szybko serce. Odkąd stał sie kluczem do wszystkiego co związane z energetycznym gigantem wydawał się promieniować większym ciepłem niż to, którego możnaby się spodziewać po litowo-jonowej baterii. Stał się kluczem do nowego życia.
- Jesteśmy w sytuacji potencjalnej obopólnej korzyści. Ja posiadam dostęp do kluczowych zasobów Twojej firmy. Ty możesz sprawić, że niewielki procent znaleźnego nigdy nie wzbudzi niczyich podejrzeń. - W jego głowie to był układ idealny. Wystarczyło zapomnieć, że każda z monet przetargowych jakimi dysponował była efektem matactwa i kłamstw. I że prawdopodobnie z punktu widzenia prawa dokonał na komputerze Cherry włamania. No i artykuł dwieście osiemdziesiąt sześć groził mu na sto procent. - Ja wyjdę z Twojego biura bogatszy o sto milionów, Ty ukryjesz przed światem fakt, że niemal zniszczyłaś całą rodzinną firmę. - W gruncie rzeczy robił jej przysługę. Ktoś inny, mniej życzliwy i wyrozumiały, po prostu opróżniłby konta, a zawartość bazy danych sprzedał konkurencji. Chandler? Pozwalał wszystkim wyjść z całego zdarzenia z twarzą. Owszem, każdy przy stole musiał pójść na jakiś kompromis, ale przecież każdy kończył na tym na plus. I nikomu nie działa się krzywda. Zbyt wielka.
- Co o tym myślisz, piękna?
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Jak chcesz
ODPOWIEDZ

Wróć do „Northland Power”