ODPOWIEDZ
22 y/o, 164 cm
copywriter w Freelance & Co-Work Lofts
Awatar użytkownika
Sidewalks we crossed. I still hear your voice in the traffic, we're laughin' over all the noise. God, I'm so blue, know we're through, but I still fuckin' love you, babe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

#1
hey brother, there’s an endless road to re-discover

Julia nie miała ostatnio zbyt lekko w życiu. Studia oraz praca w tym samym czasie to wysiłek na który nigdy nie była przygotowana. Praktycznie do zera ograniczyła swoje wyjścia ze znajomymi i od kilku tygodni zajmuje się tylko i wyłącznie obowiązkami. Ma dużo zleceń i dużo nauki i czasem po prostu nie potrafi wyhamować tego pędu. Rodzice też nie pomagają. Ciągle jej powtarzają, że praca której się podjęła nie jest czymś co powinna robić w przyszłości. Nie rozumieją tylko tego, że jest to coś co ona lubi, a na dodatek teraz gdy jeszcze studiuje nie jest w stanie zająć się niczym innym. Niczym poważniejszym w co mogłaby się bardziej zaangażować.
Umówiła się z Jamesem w kawiarni, bo chciała pogadać o tym co dzieje się w ostatnim czasie w jej życiu oraz domu. Nie jest kolorowo i nie za bardzo miała też kogoś poza bratem z kim mogłaby te tematy przegadać. Poza tym nigdy jej nie zawiódł i to samo tyczyło się relacji w drugą stronę. Mogli bezgranicznie na siebie liczyć mimo tego, że ostatnio przecież widują się bardzo rzadko.
Brunetka usiadła gdzieś w kącie kawiarni czekając na przybycie brata. O dziwo była przed czasem, bo musiała w okolicy coś jeszcze ogarnąć i sprawy po prostu załatwiła trochę szybciej. Nie przeszkadzało jej czekanie. Wielokrotnie przecież to inni musieli na nią czekać. Kiedy w końcu zobaczyła Jamesa wchodzącego do środka, pomachała mu ręką, aby ułatwić mu namierzenie lokalizacji. Od razu wstała niemalże rzucając mu się na szyję. — Czuję się już staro, bo muszę widywać się z własnym bratem w kawiarni — zaśmiała się pod nosem, po czym zajęła swoje miejsce rozsiadając się wygodnie i zarzucając nogę na nogę. Zaczęła mu się przyglądać próbując dostrzec czy doszło do jakichś zmian w jego wyglądzie. Chyba ich nie było, po prostu dawno się nie widzieli.
Co u Ciebie? — zaczęła chyba w najprostszy możliwy sposób, bez zbędnych ceregieli. Opowiadanie sobie nawzajem o swoim życiu w wiadomościach sms nie było przecież tym samym co rozmowa twarzą w twarz. A ona z pewnością chciała znać każdy szczegół jego życia. Co działo się w nim w ostatnim czasie.

James A. Rutherford
moon.
You found someone more exciting The next second, you were gone
28 y/o, 188 cm
artysta + barman the shop
Awatar użytkownika
colors run through my mind like a dream
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
postać
autor

#2
James płynął na fali zachwytu niedawną sprzedażą jednego ze swoich obrazów. Dla niszowego artysty było to ogromne wydarzenie, które wielce go uskrzydliło i zmotywowało do pracy. Swoje zapał oraz radość przelewał na kolejne prace, które tworzył w zaciszu wynajmowanego przez siebie mieszkania. Nie było to standardowe miejsce do życia, bo łączyło ze sobą podstawowe funkcje z pracownią niespełnionego artysty, tworząc swego rodzaju chaos, w którym Rutherford odnajdywał się, przemieszczał pomiędzy leżącymi na podłodze szkicami oraz zaschniętymi plamami z farby na parkiecie. W tym miejscu mógł być w swoim świecie, co jako osoba z wyjątkowo wrażliwą duszą i wysublimowanym spojrzeniem na rzeczywistość niezmiernie doceniał.
Wiadomość od Julii przyjął z serdecznym uśmiechem na twarzy. Jego młodsza siostra zawsze była jego największym i najbliższym sprzymierzeńcem pomimo ogromnych różnic charakteru, które ich dzieliły. Jednak ekscytacja nadchodzącym spotkaniem nie sprawiła, że James pojawił się na nim punktualnie, bo ponownie zatopił się w swojej twórczości, by po czasie zorientować się, że już był spóźniony i jak zazwyczaj musiał w biegu udać się na miejsce spotkania.
Przekroczywszy próg kawiarni, zatrzymał się na krótką chwilę, a jego jasne spojrzenie powędrowało do góry, zatrzymując się na pięknym, majestatycznym żyrandolu. Jego światło było miękkie, złociste, nieoczywiste, rozsiane ciepło w kącikach i na dłoniach osób rozsiadłych przy małych, okrągłych stolikach. Wysokie sufity tego miejsca zdawały się oddychać przeszłością – światłem przefiltrowanym przez okna z zielonymi ramami i ciszą starych cegieł, które widziały już niejedno spotkanie, rozmowę, spojrzenie nad parą unoszącą się znad filiżanki. Pod nogami wytarta szachownica z zużytych kafli w kolorach miodu i węgla. Drewniana antresola i półki pełne kawowych puszek tworzyły atmosferę intymności – to miejsce nie chce olśniewać nowością, lecz przytulać znajomością detalu. To nie tylko kawiarnia. To pamięć o dawnych rozmowach. Przestrzeń, która zaprasza – nie na kawę, ale na chwilę bycia.
Potrząsnął głową, powracając do obecnej chwili i odnalazł wzrokiem siostrę.
— Moglibyśmy spotkać się u mnie, ale wtedy nie miałabyś szansy zobaczyć tego pięknego miejsca — powiedział z ciepłym uśmiechem na twarzy, naturalnie wychodząc z założenia, że każdy, a nie tylko on, pochłania z zachwytem takie przepiękne widoki. Zajął miejsce naprzeciwko, a jego dłonie powędrowały po kartę, leżącą na stoliku, jednak nim zdążył się w nią zagłębić, to otrzymał pytanie, na które tak trudno było mu jednoznacznie odpowiedzieć.
— U mnie… — zaczął, jednak nadal nie potrafił znaleźć niczego konkretnego, od czego powinien zacząć, bo zbyt wiele działo się w jego głowie. — Kolory wciąż są, ale rozlane… w sensie, staram się coś stworzyć, pod wskazówkami ciotki Cordelii, ale wiesz, że ją jest czasem ciężko zrozumieć… — Nie było mu z nią łatwo, mimo iż obydwoje rozmawiali w podobnym języku, to jednak momentami odnosił wrażenie, że jednak w różnych dialektach. — Jednak ostatnio dzięki niej udało mi się sprzedać, nie za małą kwotę, jeden z obrazów… i to dziewczynie, którą pamiętam z dzieciństwa, też przesiadywała u cioci… to znaczy teraz już kobiecie, pani… — zmieszał się lekko, nie będąc pewien, jak powinien mówić o Maude. Rozmawiali bardzo prywatnie, i to z jej własnej inicjatywy, jednakże w tym kontekście była dla niego klientką, choć osobiście pozostawała pięknym wspomnieniem z dzieciństwa, a obecnie także spojrzeniem, które zahipnotyzowało go swoim czarem.
Jakby się speszył, rozmarzył, a gdy się ocknął, jego wzrok powędrował na kartę, by zatrzeć po sobie chwilę nietaktownego zawieszenia.
— A co u ciebie? — prędko zmienił temat, wychodząc z dobrze znanego mu założenia, że skoro Julia zainicjowała to spotkanie, to najpewniej nie chodziło tylko o wspólne wypicie truskawkowej matchy latte.

Julia Rutherford
james
22 y/o, 164 cm
copywriter w Freelance & Co-Work Lofts
Awatar użytkownika
Sidewalks we crossed. I still hear your voice in the traffic, we're laughin' over all the noise. God, I'm so blue, know we're through, but I still fuckin' love you, babe
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Różnica ich charakterów była aż nadto zauważalna. Byli jak ogień i woda, jak dzień i noc, jak niebo i piekło. Mimo wszystko w całym tym zawirowaniu różnych bytów było coś co łączyło ich najmocniej - miłość. Mogli się w wielu kwestiach nie zgadzać, o wiele rzeczy się sprzeczać, a finalnie kończyło się tak, że z daleka można było zauważyć ich powiązanie krwi. Oboje oddaliby za siebie życie, mimo że czasem mieli ochotę odebrać je sobie nawzajem.
Widok brata bardzo ją ucieszył, a uśmiech który się wymalował na jej twarzy był ostatnio rzadkością.
To prawda, a tym bardziej, że jeszcze nigdy nie miałam okazji tutaj być — zakomunikowała, rozglądając się jeszcze po pomieszczeniu, aby w pełni docenić jego urok. — Jest pięknie — dodała, przytakując głową i totalnie zgadzając się ze swoim bratem. Oboje byli tego typu ludźmi, którzy w stu procentach potrafili cieszyć się takimi rzeczami. Doceniali piękno i twórczość innych ludzi, którzy tak świetnie urządzili tą kawiarnię.
Wiem, ale z drugiej strony mam przeczucie, że jesteś jedną z nielicznych osób, która potrafi się z nią dogadać — zaśmiała się pod nosem na wspomnienie o Cordelii. Julia miała coś takiego, po prostu wrodzoną blokadę przez którą nie potrafiła się z nią czasem dogadać. Na szczęście brat robił to z nawiązką i wykonywał tę brudną robotę za ich dwoje. Brunetka bardzo się jednak cieszyła z tego, że ciotka pomagała Jamesowi, bo wszyscy doskonale wiedzieli jak ważne jest dla niego to co robi. — Nawet nie wiesz jak bardzo dumna jestem z tego co robisz i gratulacje James, Twoje obrazy zasługują na to, aby ktoś je docenił — przytaknęła głową, a na jej ustach pojawił się malowniczy uśmieszek. Cieszyła się za każdym razem widząc go w takim stanie. Gdy mówił o tym co kocha z taką pasją i poświęceniem. Wspierała go we wszystkim i gdyby mogła to na pewno sama kupiłaby połowę jego prac z jakiegoś anonimowego konta, aby nie wiedział że to ona.
Julia marzyła od zawsze, aby być artystą, jednak jej zapał zakończył się na opanowaniu niemalże do perfekcji gry na kilku instrumentach. Potem nic z tym nie zrobiła. Nie jest w kapeli żadnego zespołu ani nie pokazuje światu swojego talentu i ciężkiej pracy jaką włożyła w naukę. A no i oczywiście czasu jaki temu wszystkiemu poświęciła.
A mogę poprosić o kolejny zestaw pytań? — zaśmiała się pod nosem, delikatnie zakrywając swoją twarz kartą, którą od jakiegoś czasu trzymała w dłoniach, ale nie miała nawet okazji zajrzeć do środka. To nie było niewygodne pytanie. Było raczej smutne, bo odpowiedź na nie była równie tragiczna. — Jest słabo, bo ostatnio nie wiem kim jest Julia Rutherford. Mam wrażenie, że nie mam dla niej kompletnie czasu i poniekąd ją zaniedbuję — zakomunikowała, wzruszając delikatnie ramionami. Studia, praca, studia, praca - tak właśnie wyglądały jej ostatnie tygodnie. Nawet to że wyrwała się na chwilę, aby spotkać brata było już czymś niesamowitym.
James A. Rutherford
moon.
You found someone more exciting The next second, you were gone
28 y/o, 188 cm
artysta + barman the shop
Awatar użytkownika
colors run through my mind like a dream
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiżeńskie
postać
autor

Twarz Jamesa rozświetlił subtelny uśmiech na komentarz siostry na temat tego miejsca. Większość wpadała do kawiarni, toczyła bujne rozmowy nad aromatyczną kawą, nie orientując się, w jak cudownym miejscu się znajdowała. On lubił zatrzymać się na moment, obrzucić wzrokiem każdy detal danego miejsca i podziwiać go w ciszy. W lokalach jak ten czuł się o wiele lepiej, jakby chłonął jego wewnętrzny blask, który go uskrzydlał i przenosił w wymiar pełen subtelnych wrażeń.
Julia była jego całkowitym przeciwieństwem, jednakże w kontekście sztuki i piękna znajdowała z nim wspólny język, co było dla niego bardzo ważne i wartościowe, bo poza ekscentryczną ciotką Cordelią, z całej rodziny tylko ona potrafiła patrzeć na świat w ten sam sposób, jak postrzegał go James.
— Ja próbuję dogadać się z nią, a wychodzi mi to z różnorakim skutkiem — podsumował swoją niełatwą relację z ciotką. Nawet jak dla Jamesa Cordelia była bardzo oderwana od rzeczywistości. Czasem zachowywała się nieprzewidywalne, wybuchała krzykiem albo przesadną ekscytacją. Mówiła coś, nie dokończała jednej myśli, a już przeskakiwała w następną, jakby jej umysł pracował na maksymalnym przyśpieszeniu i odnajdywał się w totalnym chaosie jej własnego życia.
Jej kolejne słowa wywołały w nim chwilowe zawstydzenie. James nigdy nie był łasy na komplementy, nie oczekiwał ich, a jeżeli już otrzymywał, to przyjmował z należną pokorą. Kąciki jego ust drgnęły delikatnie ku górze, a z opresji uratowała ich kelnerka, która pojawiła się, żeby przyjąć zamówienie. Rutherford zamówił jedną z szalonych kaw, której nazwa była wieloczłonowa i najpewniej nie pił nigdy takiego połączenia, jednak jak zawsze był otwarty na nowe możliwości i doznania. Gdy Julia także powiedziała, co chciała, a kelnerka odeszła, to jasnooki wrócił spojrzeniem do twarzy siostry.
Dziękuję. Twoje słowa wiele dla mnie znaczą, Jules — powiedział, używając zdrobnienia, które kojarzyło mu się z latami, gdy jego siostra była jeszcze małą, niepozorną dziewczynką, a on już całkiem dużym chłopakiem – jej starszym bratem, który zawsze traktował ją jak swoje oczko w głowie.
James wpatrywał się w siostrę z lekkim niepokojem, gdy ta odpowiadając, chowała się za maską pozornego rozbawienia. Jednak nawet takie słowa w jej ustach brzmiały dla niego jak delikatne ostrzeżenie, bo Julia była typem osoby, która zawsze dawała sobie ze wszystkim radę, nieważne, ile obowiązków, zadań czy prac miała na głowie. Jednakże od tego przesytu rozgrywającego się w tym specyficznym momencie życia, którym było wkraczanie w dorosłość, mogła poczuć, że zapomniała, kim jest i do czego dąży. James doskonale pamiętał, gdy znalazł się w tym samym punkcie i... to nie skończyło się dla niego najlepiej.
— Wiesz — zaczął spokojnie, nieco ściszonym głosem. — Czasem człowiek gubi się nawet, jak stoi w miejscu. A ty biegniesz, więc to nic dziwnego, że trudno ci samą siebie dogonić. Ale Julia Rutherford nigdzie nie zniknęła. Po prostu może chwilowo jest w trybie przetrwania? I to też jest okej — powiedział, wskazując na to, że nie powinna za bardzo przejmować się tym, że nie do końca wszystko układało się po jej myśli, bo przecież miała jeszcze bardzo dużo czasu, żeby w pełni odnaleźć siebie i swoje miejsce we wszechświecie. On był sporo starszy, a nadal był na etapie szukania, więc Julia tym bardziej miała wiele czasu, tylko musiała zrozumieć, że nie wszystko ułoży się natychmiast, tylko dlatego, że tego by chciała. — Mam nadzieję, że nie porwało cię jakieś konsorcjum korporacyjno-akademickie, bo wiem, że bardzo starasz się robić wiele naraz, ale... ale dla ciebie samej, to nie musi być najlepsze rozwiązanie — powiedział, spoglądając na nią swoim zatroskanym spojrzeniem. Sugerował to nieznacznie, bo nie chciał zarzucić jej, że coś ją przerastało. Doskonale ją znał i wiedział, że taki przekaz mógłby skończyć się tak, że Julia próbowałaby jeszcze mocniej udowodnić, że da radę sobie je wszystkim...
Tylko jakim kosztem?

Julia Rutherford
james
ODPOWIEDZ

Wróć do „Balzac's Coffee Roastery”