ODPOWIEDZ
31 y/o, 182 cm
strażak kapitan Toronto Fire Station 132
Awatar użytkownika
Pan Strażak, przyjaciel, człowiek o złotym sercu.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona , jej
postać
autor

U Kody jest niewielka zasada, której stara się trzymać. Jeżeli któreś z jego rodzeństwa nie odpisze mu przed dwa dni to wyciąga znacznie poważniejsze działa. Cassian mu już od dłuższego czasu nie odpisywał, a wiedział, że ma dużo na głowie w pracy. Dlatego postanowił nie pojawiać się od razu pod jego drzwiami, tylko poszukać informacji, nad czym jego szanowny starszy brat może pracować i czy już ewentualny wielki proces skończył się. Nie znalazł jednak żadnych informacji na ten temat. Dlatego zebrał się z domu bez większego przygotowywania się do wizyty u brata. Napisał mu jeszcze SMSa, a nawet dwa, że wybiera się do niego i nie ma, że boli, że nie chce, że praca. Nie odmawia mu się i tyle. Koda był w stanie wbić się do domu brata. Zawsze mógł zauważyć jakiś dym czy coś niepokojącego. Wytłumaczeń byłoby wiele.
Po niewielkiej podróży motorem z Distillery District do Guildwood, zaparkował pod domem brata. Nie chował kasku, trzymał w jednej ręce. Rozpiął sobie skórzaną kurtkę i zapukał donośnie do drzwi brata.
-Cassian!
Zawołał go jeszcze raz. Zapukał kolejny raz i jeszcze zadzwonił dzwonkiem.
-Wiem, że jesteś w domu... nie każ mi wchodzić siłą.
Odsunął się od drzwi, aby podejść do okna. Może tam zobaczy brata i w jakiś sposób go przyspieszy. Schylił się, aby zajrzeć przez okno, ale nic nie zauważył. Na szczęście zamek w drzwiach charakterystycznie kinął, a w drzwiach pojawił się starszy brat.
-Cassian!
Uśmiechnął się Koda niemal od razu podchodząc i obejmując brata i niedźwiadkowym przytuleniu.
-Dobrze, Cię widzieć.
W tym przytuleniu zmusił go do wykonania kilku kroków w tył, tak aby mógł już spokojnie wejść do środka. Trochę wprosił się, czy mu zaraz oberwie się? Już go puścił i posłał taki szeroki szczery uśmiech.
-Nie odzywałeś się do mnie... Już zaczynałem się martwić....
Burknął trochę obruszonym tonem głosu, ale i tak buzia śmiała się i cieszyła. Na swoje rodzeństwo nie potrafił być zbyt długo zły.


Cassian Lennox
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
For good luck!
lemon
34 y/o, 180 cm
prokurator w superior court of justice
Awatar użytkownika
I wish I never ever told you all about it, but I just had to let you know I never meant to hurt you though
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
postać
autor

Był mistrzem ignorowania wiadomości i połączeń, szczególnie gdy te dochodziły od jego rodziny. Nie był na nich zły, po prostu jego wewnętrzna bariera nie pozwalała na to, by z nimi obcować. Było mu wygodnie gdy był sam, ze swoimi myślami, bez zbędnego gadania. A ostatnio jego baterie społeczne wyczerpała całkowicie pewna adwokatka, której buzia się dosłownie nie zamykała. No i namieszała mu tak w głowie, że potrzebował spokoju, aby zrozumieć dlaczego ją polubił. Dawno nie miał takiej sytuacji, sam nie wiedział czy to dobrze, czy może jednak źle, że otworzył się przed nią.
W końcu praktycznie w ogóle jej nie znał. I byli przeciwnikami procesowymi.
Przeklął głośno słysząc dzwonek do drzwi i jakieś krzyki przed wejściem. Wstał z kanapy i podszedł, naciskając na klamkę. Przez chwilę tylko stał w uchylonych drzwiach, z nieruchomą twarzą i ciężkim wzrokiem wbitym w swojego młodszego brata. Ubrany w szarą, spraną koszulkę, która wołała o pomstę do nieba, i dresowe spodnie, wyglądał na kogoś, kogo wyciągnięto z jaskini. Spojrzał na swoją komórkę, a później na brata, który stał dosłownie przed nim i wywrócił oczyma. Ile razy prosił, że jeżeli nie odpisuje to by nie przyjeżdżać nieproszonym, bo jest zajęty? Multum. Ale Koda tego nie rozumiał. I trochę tą upartość lubił w swoim bracie. Jedynym bracie.
Nie miał czasu ani sił na niedźwiadkowe objęcia, ale nie zatrzymał Kody, gdy ten go objął i niemal siłą wcisnął do środka. Odsunął się dopiero wtedy, gdy znaleźli się w środku i zyskał przestrzeń, jaką lubił. Przymknął drzwi, przekręcając zamek jakby odruchowo.
Przy pierwszych słowach Kody tylko uniósł brew. Oparł się o framugę przejścia do kuchni, ręce skrzyżował na piersi.
Dwa dni to jeszcze nie stan klęski żywiołowej — rzucił sucho, bez złośliwości, ale też bez cienia winy. Jego ton był spokojny, bo ostatecznie wiedział, że nie zrobił niczego złego. On po prostu taki był, nieobecny. Przez moment patrzył na brata uważnie, jakby sprawdzał, czy z nim wszystko w porządku, czy nie potrzebuje żadnej pomocy. Potem odwrócił się do kuchni i zrobił kilka kroków w głąb.
Chcesz kawy, czy tylko wpadłeś sprawdzić czy jeszcze żyję? — rzucił przez ramię, znikając z pola widzenia. Przez chwilę mu przeszło przez myśl, że skoro brat się nawinął i najwidoczniej ma dużo czasu, to mógłby mu opowiedzieć o swoich ostatnich przeżyciach. Ale z drugiej strony nie chciał, by rozeszło się po Lennox’ach, że Cassian zaczął randkować.
Fu, jak to słowo obrzydliwie brzmiało, aż się skrzywił.


Koda Lennox
ODPOWIEDZ

Wróć do „#26”