ODPOWIEDZ
28 y/o, 168 cm
kobieta pracująca i wokalistka w punkowym zespole toxic
Awatar użytkownika
all eyes on me
in the center of the ring
just like a circus
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkiona/jej
postać
autor

1# Izzy Zaleski & Connor Walker
Jeszcze kilka minut wcześniej miotałam się, jak szalona po swym mieszkaniu, nie mogąc znaleźć sobie miejsca - szczerze nienawidziłam tamtego miejsca, było zbyt jasne, zbyt puste, a szara kanapa, która miała być najwygodniejszym, najbardziej cozy meblem, na jakim dane mi było siedzieć przyprawiała mnie o ból krzyża, gdy nawet na chwilę na nią popatrzyłam. Przez te kilka miesięcy, skutecznie ignorowałam stare, przeciekającą rurą pod zlewem czy zepsuty prysznic z ciągle odpadającą gałką. Na pierwszy rzut oka, miejsce było idealnie, jak czarnobiały, mokry sen milenialsa, ale brakowało mu duszy, brakowało w nim cząstki mnie.
To była nagła decyzja; zerwałam się w stronę drzwi, w włochatych ciapach, które lata swej świetności miały już dawno za sobą i zeszłam na dół, w stronę mieszkania zamieszkałego przez tego miłego chłopaka, Connora, który był jednym z pierwszych sąsiadów jakich poznałam. Nie byłam pewna czy zechce mi pomóc, bo oprócz kilku słów wymienionych na klatce schodowej czy przelotnych uśmiechów, jakie posyłałam w jego stronę, nie istniała pomiędzy nami większa relacja.
Pewnie zapukałam w drzwi w nadziei, że tam będzie, w końcu w przeciwieństwie do mnie był dorosłym człowiekiem z poważną pracą, chociaż dzieliła nas różnica kilku lat i to ja byłam tą starszą. Miałam wrażenie, że stoję tam zdecydowanie zbyt długo i już miałam odwrócić się na pięcie, by dalej oddawać rozpaczy, jaką prowokował głupi wystrój mieszkania, gdy drzwi się otworzyły. Bez słowa, złapałam go za rękę, ciągnąc po schodach na górę, w między czasie niezdarnie potykając o jeden z krzywych stopni, w ostatniej chwili utrzymując równowagę i nie wywracając pięknie prosto na twarz.
Dopiero na miejscu uświadomiłam sobie co zrobiłam; westchnęłam kilka razy, bo w tym całym zamieszaniu, jakby go porwałam??? I spojrzałam na niego przepraszająco, w nadziei, że nie będzie się za ten brak taktu gniewał.
- Słuchaj, mam sprawę - rzuciłam szybko, jednocześnie zaczęłam krążyć po mieszkaniu z lewej do prawej, próbując zebrać myśli w całość - pamiętasz, jak kilka miesięcy temu powiedziałeś, że gdy będę potrzebowała pomocy to mam do Ciebie przyjść. - uśmiechnęłam się nerwowo, jestem pewna, że w tamtej chwili wyglądałam, jak wariatka albo batman, bo czarny, wygodny szlafrok, jaki na sobie miałam z każdym krokiem powiewał za mną niczym peleryna, całkowicie odsłaniając stare wyprane spodenki od piżamy i poplamioną koszulkę Deftones. - No to, to jest ta chwila, - zatrzymałam się nagle, odwracając ciało w kierunku Connora i wycelowałam w jego stronę palec wskazujący, jakbym go oskarżała - Proszę, usiądź - mój ton był rozkazujący, może trochę zbyt ostry - Herbaty? - zakończyłam tę krótką tyradę, już delikatniej, pytającą w nadziei, że nie ucieknie z mieszkania, a ja nie wyląduje na dołku za ograniczenie wolności przypadkowej osoby.

Connor Walker
Ostatnio zmieniony wt lip 22, 2025 4:18 pm przez Izzy Zaleski, łącznie zmieniany 1 raz.
sałata
byleby nie AI
25 y/o, 180 cm
Ratownik medyczny w Mount Sinai Hospital
Awatar użytkownika
ratuje ludzi i driftuje karetką
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

#3

Connor na ten dzień zaplanował sobie, że załatwi parę spraw na mieście tzn. odwiedzi siłownię przed pracą, zrobi zakupy i (jeśli zdąży) wstąpi na cmentarz, by zapalić znicz na grobie najlepszego przyjaciela. Specjalnie więc nie przeciągał leżenia w łóżku (odpuścił sobie granie, a jedynie przejrzał informacje ze świata), a następnie rozpoczął swój poranny rytuał tj. przygotował śniadanie z kawą i po zjedzeniu zmienił ubrania na takie, w których mógł pójść na miasto. Po wszystkim wyszorował dokładnie zęby i wypłukał je miętowym płynem do płukania jamy ustnej.
Podczas chowania portfela do swojej nerki, usłyszał nagle pukanie do drzwi. Ktoś czegoś zapomniał, czy o co chodzi... powiedział w myślach do samego siebie. Nie spodziewał się gości, bo z tego co pamiętał, z nikim się na dzisiejszy dzień nie umawiał. Na wszelki wypadek, szybko sięgnął po telefon, by sprawdzić dwie rzeczy: kalendarz i wiadomości. Skończywszy sprawdzać to, czego potrzebował, próbował jeszcze pogrzebać wewnątrz swoich wspomnień, czy przypadkiem nie palnął nic o spotkaniu podczas rozmowy telefonicznej Nie no, nie kojarzę niczego takiego.
Oczywiście podszedł do drzwi, a następnie spojrzał przez wizjer. Po chwili można było usłyszeć charakterystyczny dla otwieranych drzwi dźwięk. Otwierał, ponieważ kojarzył osobę za drzwiami. Kilkukrotnie mijał ją na klatce i schodach, a nawet ze sobą rozmawiali - bo byli dobrymi sąsiadami.
- W czym mogę po... - nie dokończyć, ponieważ został złapany za rękę i prowadzony... gdzieś (oczywiście kopnął w drzwi wejściowe, by je zamknąć, gdyż wolał uniknąć ciekawskich nieznajomych, którzy mogli okazać się złodziejami).
- Sprawę? - powtórzył, będąc zaskoczonym tym całym porwaniem. Pamiętał doskonale, gdy mówił Izzy dokładnie to, co przed chwilą przytoczyła - zresztą, dla niego naprawdę nie stanowił żaden problem, aby jakkolwiek pomóc. Rzecz jasna uważnie wysłuchał słów sąsiadki, siadając na jednym z większych pudeł.
- Poproszę. Tylko nie dodawaj cukru. - uprzedził, ponieważ od dłuższego czasu, odpuścił słodzenie herbaty (tak, smakowała mu taka). Herbaty nie słodził, ale napoje gazowane pił i lubił każdy jej rodzaj - od zielonej po owocowe.
- To słucham, do czego jestem potrzebny? - zapytał, chcąc wiedzieć, jaką miała dla niego misję. Ciekawiło go to bardzo - naprawdę! Nawet wytężył słuch, a na sąsiadkę patrzył z zaciekawieniem.
- Szczerze? Myślałem, że pierwsze po co do mnie przyjdziesz, to po jakąś przyprawę... albo mleko. - odparł, bo naprawdę myślał, że gdy Izzy będzie chciała pożyczyć od niego sól albo pieprz ale jak się miało okazać, źle przypuszczał. Dobrze, że z nikim nie robiłem zakładów, bo bym przegrał.
28 y/o, 168 cm
kobieta pracująca i wokalistka w punkowym zespole toxic
Awatar użytkownika
all eyes on me
in the center of the ring
just like a circus
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkiona/jej
postać
autor

Westchnęłam głośno, czując niesamowitą ulgę; me ciało w jednym momencie się rozluźniło, jakby z mych barków uleciał ciężar. Na szczęście chłopak nie miał mi za złe nielogicznego zachowania i porwania w biały dzień, a to dodało mi otuchy. Z uśmiechem na ustach, ruszyłam w stronę kuchenki by nastawić czajnik, gdy odkręciłam kran, usłyszeć można było hałas, gdzieś głęboko w czeluściach rury, który towarzyszył odkręcaniu wody, za każdym razem gdy to robiłam.
- Teraz już wiesz, kto budzi Cię w nocy, bo robi sobie kawkę o 2 nad ranem - rzuciłam poirytowana, umieściłam wodę na gazie i odpaliłam ogień.
Znów odwróciłam się w jego stronę, klaskając w dłonie.
- Ha! Może gdybym była normalna to tak by było, niestety Twoja sąsiadka jest pieprznięta w głowę, a teraz cierp! - powiedziałam szczerze, przechylając w głowę w bok - Ale to działa w obie strony, Ty coś mi, ja coś Tobie, a ja mogę Ci pomóc w praktycznie wszystkim, nawet zakopaniu przypadkowego ciała, chociaż coś takiego, o ile pamiętam, jeszcze nigdy mi się nie przydarzyło - zakończyłam ciszej, starając się brzmieć tajemniczo, to były oczywiście żarty, bo gdy się stresowałam, w taki sposób rozładowywałam napięcie.
Po krótkiej chwili zagwizdał czajnik, a ja wróciłam do robienia herbaty, bez cukru, oczywiście.
- Mam nadzieje, że rozsiadłeś się wygodnie - gorący napój postawiłam na stoliku obok sofy i znów stanęłam na przeciwko chłopaka - Teraz oceń, w skali od 1 do 10, jak bardzo wygodny jest mebel, na którym dane jest Ci teraz siedzieć - zaciekawiona, przechyliłam głowę w bok, oczekując na jego odpowiedź. W moim mniemaniu to była kwestia życia i śmierci, bo może to tylko mój kościsty tyłek i stare plecy, którym blisko już było podeszłego wieku (czyt. trzydziestu lat), były jakieś dziwne. A może to te fizyczne prace, wykonywane na boku miały zły wpływ na mój kręgosłup. Sama nie potrafiłam zdecydować.

Connor Walker
sałata
byleby nie AI
25 y/o, 180 cm
Ratownik medyczny w Mount Sinai Hospital
Awatar użytkownika
ratuje ludzi i driftuje karetką
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Connor spojrzał na sąsiadkę, bo faktycznie, kilka razy słyszał dźwięk wody, lecącej rurami.
- Czyżbyś miała problemy ze snem? - spytał, bo kawka nad ranem raczej nie sprzyjała ani nie pomagała na "lepszy sen". Chyba, że miała na rano do pracy... bardzo rano. on przecież też przyjeżdżał różnie - nie miał stałego harmonogramu.
- Oglądałaś może Alicję w Krainie Czarów? Tam w jednej scenie, Kapelusznik wypowiada pewne słowa... - powiedział, będąc nieco zaskoczonym, że Izzy użyła wobec siebie takiego epitetu, zastanawiając się, za jak bardzo pieprzniętą siebie uważała w skali 1-10. On na razie ani nie potwierdzał, ani nie zaprzeczał, ponieważ nie miał klarownych dowodów - chociaż do tej pory, nikt go nie porwał tak, jak ona to zrobiła; czy go tym zaskoczyła? Owszem.
Słysząc kolejne słowa, nagle Walker uniósł jedną brew.
- Praktycznie wszystkim powiadasz... a nawet kogoś zakopać głęboko pod ziemią... - powtórzył, prawie jak w transie. - Zapamiętam to sobie. - mówił całkowicie serio. Może nie do stricte zakopania kogoś, ale pewnie kiedyś do czegoś będzie potrzebował sąsiadki. Aktualnie nic mu takiego do głowy nie przychodziło - bo z pamięcią mu raczej nie pomoże, ani z tym, aby lepiej spał (choć tak naprawdę, porównując z nocami po wypadku, sypiał lepiej, aczkolwiek koszmary i tak go odwiedzały).
Gdy Izzy robiła herbatę, Connor zmienił miejsce z pudełka na sofę, a zaraz potem otrzymał niesłodzoną herbatę.
- Tak, bardzo wygodnie. - powiedział, biorąc szklankę do ręki i dmuchając, by ją nieco ostudzić. Słysząc, że ma ocenić to, na czym siedział, oparł się plecami o oparcie sofy.
- Hmm... powiedziałbym, że 5 na 10. Strasznie twarda i po oparciu, po dłuższym czasie, zaczynają boleć plecy. Myślałaś może o zakupie nowej? - zapytał, dmuchając znowu herbatę i biorąc łyk.
- Czy Ty mnie porwałaś właśnie po to, abym ocenił mebel? - spytał nagle, uważając to, za całkiem zabawne posunięcie. Ciekawe, co będę musiał ocenić jako następne?
- Smaczna herbata. - dodał jeszcze od siebie, bo naprawdę mu smakowała.

Izzy Zaleski
28 y/o, 168 cm
kobieta pracująca i wokalistka w punkowym zespole toxic
Awatar użytkownika
all eyes on me
in the center of the ring
just like a circus
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkiona/jej
postać
autor

Miło było czuć się nieocenianą; z powodu bycia dość ekstrawagancką osobą, na mojej drodze, zjawiali się ludzie, którzy często to robili - tak nie było w przypadku mego sąsiada - z łatwością akceptował rzucane przeze mnie pytania, jakby nawet na chwilę nie zastanawiał się nad tym co jest ze mną nie tak. Często czułam się jak kapelusznik, moją Krainą Czarów było Toronto, a on, tamtego dnia dość dosłownie został gościem w czasie szalonej herbatki.
- No i widzisz, bo właśnie z powodu tej kanapy Cię porwałam - rzekłam z rozbrajającym uśmiechem, ręką odsunęłam grzywkę, która razem z kolejnymi, chaotycznymi ruchami mego ciała, wpadała mi w oczy, łaskocząc przy okazji delikatną skórę twarzy. - Mam plan i jest to bardzo ambitny plan, chociaż zależy mi na dyskrecji - w mym głosie można było wyczuć nutkę tajemnicy, jakbyś mieli zaraz zrobić coś całkowicie zakazanego. - Potrzebuje kogoś, kto mi pomoże tę kanapkę wywalić - zirytowana, omiotłam wzrokiem mebel.
Moje samopoczucie ponownie wykonało fikołka i wyrąbało na ryj, bo z ogólnej wesołości, przeistoczyło się w coś co niosło w sobie namiastkę nienawiści, uczucie to oczywiście nie było skierowane w stronę Connora. W tamtej chwili za wszelkie niedogodności, z którymi dane było mi walczyć, winiłam zajmowane przez chłopaka łóżko, no i landlorda z piekła rodem, co nigdy nie był skory do pomocy i raczej nie dbał o swych wynajmujących.
- Nie wiem, nie mam pojęcia, jak to stąd wynieść, równie dobrze, możemy je wydupić przez okno albo zrzucić ze schodów, ale w tym przypadku istnieje prawdopodobieństwo, że skończy się, jak w kreskówce, z tym że zamiast pod pianinem, ktoś skończy pod kanapą. - zatrzymałam się na chwilę, przerywając potok słów, wzięłam kolejny, jeden z wielu głębokich wdechów i wypuściłam powietrze przez nos, licząc, że może to ostudzi buzujące emocje, tak się jednak nie stało. - A jeśli się tej pokraki nie pozbędziemy to ja sczeznę marnie, popełnię seppuku albo co gorszą, byleby uciec z domu, trafię na etat w podrzędnym biurze i stanę się biurówą w ołówkowej spódnicy i pantoflach - ostatnie słowa wypowiedziałam wręcz z przerażeniem, oczami wyobraźni widziałam się, robiącą kawę obleśnemu prezesowi z tupecikiem i drukującą dokumenty na przycinającej się maszynie, a to był dla mnie, lekkoducha, najgorszy z istniejących scenariuszy.

Connor Walker
sałata
byleby nie AI
25 y/o, 180 cm
Ratownik medyczny w Mount Sinai Hospital
Awatar użytkownika
ratuje ludzi i driftuje karetką
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Connor zamrugał oczami, jakby procesował to, co przed chwilą usłyszał, jednocześnie zastanawiało go, co tak właściwie będzie do zrobienia z tym meblem.
- Nie sądziłem, że kanapa może być powodem do porwania. Tego nie miałem w swoim bingo na ten miesiąc. - odpowiedział zgodnie z prawdą. Warto też wspomnieć, że on w ogóle nie spodziewał się, iż może zostać porwany ot tak, w biały dzień. Zaraz jednak spojrzał na Izzy z większym zaciekawieniem.
- Ocho... zatem słucham uważnie. - powiedział, nadstawiając uszy, a jednocześnie będąc bardzo ciekawym planu, wymyślonego przez Izzy. Czuł się tak, jakby zaraz miał usłyszeć jakąś niezwykłą tajemnicę albo plotkę, o której wiedzieli tylko nieliczni.
Usłyszawszy co go czeka, spojrzał na to, na czym siedział, a zaraz miało zostać wyniesione poza mieszkanie.
- Cóż... nigdy nie rozbierałem kanapy. Montować tak, ale demontować... pierwszy raz będę to robił. - odpowiedział, przeczesując dłonią włosy.
Parsknął śmiechem, ponieważ wyobraził sobie, jak kanapa jest wyrzucana przez okno i ostatecznie rozpada się na kawałki. W jego wyobraźni wyglądało to zaiście komicznie, ale niestety nie istniał projektor myśli, więc nie mógł ich pokazać.
Usłyszawszy kolejne słowa dziewczyny, Connor zrobił przerażoną minę.
- O nie! Nie mogę pozwolić na żadną z tych rzeczy! - odparł stanowczo, kręcąc głową.
- Daj mi chwilę. Pójdę po narzędzia. Wrócę, obiecuję. - powiedział, przykładając prawą dłoń do serca, a lewą unosząc do góry - gest ten miał oznaczać, iż mówił całkowicie poważnie. Tak więc poszedł do swojego mieszkania po skrzynkę z narzędziami. zestaw śrubokrętów oraz młotek Dobra, chyba mam wszystko co potrzebne. i po tejże myśli, wrócił z powrotem do sąsiadki, by zabrać się do pracy.
- Jak chcesz, możesz włączyć jakąś muzykę. - pomagało mu to podczas wszelakich napraw oraz remontów (bo kilka razy już pomagał przy malowaniu ścian oraz demontażu mebli). Nim jeszcze zaczął, wziął kilka łyków herbaty.
Pierwszym co zrobił, było zdjęcie poduszek, a następnie zaczął szukać śrubek i gdy jakąś dostrzegł, rozkręcał ją - i tym o to sposobem, sprawnie pozbył się nóżek.
- Szczerze? Mam ochotę ją po prostu podziurawić nożem i spłaszczyć młotkiem. - odparł, walcząc z materiałową osłoną tyłu.
- Rozumiem, że może zostać uszkodzona? - pytał by mieć pewność, iż miał całkowitą swobodę ruchów i w razie co, nie będą go musiały dręczyć wyrzuty sumienia, gdy przypadkiem zedrze więcej materiału niż powinien.

Izzy Zaleski
ODPOWIEDZ

Wróć do „Porzucone”